W związku z premierą drugiego sezonu „The Mandalorian” i inicjatywy wydawniczej „The High Republic”, doświadczyliśmy kolejnego uderzenia fałszywych informacji. Ponieważ podają je już teraz także największe polskie portale, chcielibyśmy rzucić na nie trochę więcej światła.
Bardzo sprytnym zabiegiem, stosownym przez prasę, jest unikanie podawania źródeł. Dziennikarze piszą na przykład o „niepotwierdzonych plotkach” i „korytarzowych informacjach”. Nam na Bastionie także się to zdarza, ale trzeba zwrócić uwagę na pewną kwestię. Rzeczywiście, to właśnie dzięki nieoficjalnym doniesieniom poznawaliśmy w ostatnich latach zarysy fabuły nowych filmów na długo przed ich premierami. Było to możliwe dzięki źródłom, które na swoją reputację pracowały latami. Mowa m.in. o portalu Making Star Wars, użytkownikowi Reddita JediPaxis czy sieci społecznościowej Bespin Bulletin. Warto wspomnieć też o branżowej prasie: The Hollywood Reporter, Variety, Entertainment Weekly, Vanity Fair czy Slashfilm. Żadne z tych źródeł nie potwierdza i nawet nie próbuje sugerować narracji, której dekonstrukcji za chwilę dokonamy.
Po wgłębieniu się w problem można dostrzec, że historia o wojnie domowej w Lucasfilmie ma korzenie na YouTubie, konkretnie na dwóch kanałach, o których już zdarzało się nam wspominać. Pierwszym jest Mike Zeroh, który nieprawdziwe informacje rozpowszechnia od pięciu lat z częstotliwością kilku nagrań dziennie. Wystarczy zapoznać się z starszym materiałami, w których zapowiadał wiele różnych rzeczy, by zauważyć, że nie ma w nich słowa prawdy. Drugim kanałem jest stosunkowo nowy gracz na medialnej scenie, krytyk Disneya o specyficznej nazwie Doomcock, związany z kontrowersyjnym internetowym ruchem „The Fandom Menace”. Swoje trzy grosze od czasu do czasu do tego wszystkiego próbuje dorzucić też Grace Randolph. Jej doniesienia na temat zawodu swoją rolą Pedro Pascala (Din Djarin) zostały jednak szybko zdementowane.
W skrócie, wizja, którą wykreowały te osoby i która powtarzana jest przez media, przedstawia się następująco:
Pozycja Kathleen Kennedy w Lucasfilmie jest bardzo słaba. Nagradzana producentka rzekomo od zawsze nie cierpiała Gwiezdnych Wojen. Nigdy nie zależało jej na rozwijaniu pomysłów Lucasa, chciała jedynie zajmować się polityką. W obawie przed jej działaniami kierownictwo Disneya, w porozumieniu z szefem Marvela Kevinem Feigem zawarło porozumienie i przerzuca teraz swoich zaufanych ludzi do Lucasfilmu. Na czele obozu sanacji stać ma scenarzysta „The Mandalorian” Jon Favreau, który razem z Davem Filonim i działającym zza kulis Georgem Lucasem próbuje dokonać „wymazania” z kanonu trylogii sequeli. Ten ambitny plan jest jednak zagrożony, gdyż obóz Kennedy, mimo że słaby, wciąż jest bardzo liczny. Składają się na niego między innymi odpowiadająca na kształt uniwersum Story Group, wydawnictwa Lucasfilm Publishing z Michaelem Siglainem na czele oraz autorzy zaangażowani w pisanie książek Star Wars. Zeroh bardzo często wymienia też Brie Larson, aktorkę która z Gwiezdnymi Wojnami dotychczas nie miała nic wspólnego. Kennedy, by zemścić się za to, że Favreau (rzekomo) zakazał jej wstępu na plan „The Mandalorian” , zainicjowała dwa projekty: wydawniczy „The High Republic” oraz telewizyjny „The Acolyte” z Leslye Headland u jego sterów. Mają one dokonać ostatecznego podważenia fundamentów i mitologii, na której oparte są Gwiezdne Wojny.
Brzmi to wszystko - musicie przyznać - bardzo, bardzo sensacyjnie.
Wiele z tych doniesień można jednak w prosty sposób podważyć. Oczywiście w Lucasfilmie występują różnice kreatywne, temu nie sposób zaprzeczyć. Czasem udaje przejść się ponad nimi, a czasem powodują, że niektórzy filmowcy rozstają się ze studiem (tak było np. z Colinem Trevorrowem, oryginalnym scenarzystą Epizodu IX).
Okres prezesury Kennedy charakteryzuje jednak też pewna ciekawa cecha, bowiem prezes Lucasfilmu nie chce ingerować w kreatywne aspekty opowiadania historii. Owszem, czuwa nad wszystkim, ale bardziej interesują ją kwestie biznesowe i techniczne. Sztukę woli zostawiać konkretnym filmowcom i artystom. Tak było w przypadku sequeli, ale także przy „The Mandalorian”.
W książce „The Art of Star Wars: The Mandalorian” Phil Szostak opisuje proces produkcji pierwszego sezonu. Gdy z Disneya przyszło polecenie, by Lucasfilm rozpoczął produkcję jakiegoś serialu telewizyjnego, Kennedy skontaktowała się we wrześniu 2017 roku z Jonem Favreau. Ten po jakimś czasie odwiedził ją w siedzibie firmy Kennedy/Marshall Company, którą prezes Lucasfilmu założyła lata temu wspólnie z mężem. Favreau przedstawił tam jej oraz kilku członkom Story Group historię Dina i Grogu. Kennedy przypomniało się wtedy, że podobnym pomysłem podzielił się z nią kiedyś Dave Filoni, dlatego zasugerowała, by obaj panowie rozwijali ten projekt razem.
Jak wspomina w książce sam Filoni, kiedy Kennedy została prezesem Lucasfilmu, wzięła go ona rozmowę o jego przyszłości. Dave powiedział jej, że chciałby dalej zajmować się animacjami, ale w odleglejszej perspektywie myśli o kręceniu z aktorami na planie. Kennedy posyłała go więc na plan każdego z nowych filmów Star Wars, by tam uczył się rzemiosła pod okiem bardziej doświadczonych filmowców. Filoni szczególnie miło wspomina pracę z Rianem Johnsonem przy „Ostatnim Jedi”. Znali się na długo przed tym, bowiem obaj zostali powołani przez prezes Kennedy w skład zespołu kreatywnego, który przygotował pierwotne założenia pod trylogię sequeli (to ostatnie to informacja z „Wizje twórców: Ostatni Jedi”).
Prace nad „The Mandalorian” przebiegały w spokojnej atmosferze, jednak olbrzymim problemem okazały się efekty specjalne, przekraczające ograniczenia budżetowe. Favreau z ILM-em wpadli na pomysł skonstruowania przełomowej technologii StageCraft, bazując na swoich wcześniejszych filmowych doświadczeniach. Jak wspomina Phil Szostak, udało się to osiągnąć, dzięki temu że Kennedy uaktywniła swoje branżowe kontakty, ściągając na plan najlepszych specjalistów od efektów specjalnych, którzy ożywili z Jonem Favreau jego opowieść. Gdyby nie to, premiera najpewniej zostałaby opóźniona.
Nawet jeżeli doszło do jakichś drobnych spięć, nie okazały się one dramatyczne. Kennedy oraz Favreau razem obserwowali produkcję bezpośrednio w Los Angeles, odwiedził ich tam nawet George Lucas. Wizyta przebiegła w bardzo pozytywnej atmosferze.
Nie znamy opinii Jona Favreau na temat trylogii sequeli, chociaż nawet jeżeli nie był nią usatysfakcjonowany, nie zapomina o niej i chyba nie próbuje jej „wymazywać”. Na Celebration dwa lata temu wspominał, że w serialu znajdą się odniesienia zarówno do prequeli, EU, jak i sequeli, a w wywiadzie ujawnił później, że „The Mandalorian” pokaże nam początki Najwyższego Porządku. W serialu znajdują się także inne odniesienia do Epizodów VII-IX m.in. wczesne wersje transportowców z „Przebudzenia Mocy”, klony w słojach, przy ujęciu na które słychać temat Snoke'a; wspomniane jest też Canto Bight, a także w kilku scenach wybrzmiewa temat Ruchu Oporu Johna Williamsa. Nawet jeżeli w kolejnych sezonach twórcy będą chcieli się bawić podróżami w czasie, to raczej nie po to, by pozbyć się ze swojego świata nowej trylogii. Nic też nie wskazuje na ten moment na to, by motyw wieloświata w ogóle miał być w „The Mandalorian” uwzględniony; nic, poza doniesieniami Zeroha i Doomcocka oraz tych, którzy po nich powtarzają.
Taki niestety działa internet.
O przyszłości Lucasfilmu można porozmawiać na forum.
Lord Bart2021-02-14 06:25:34
akurat internet działa dobrze - najsłabszym ogniwem każdej akcji na Ziemi są ludzie :P
RodzyN jr.2021-02-06 21:31:38
Wystarczy obejrzeć Disney Gallery o tworzeniu Mando.
Zablokowany 2.02021-02-06 17:49:47
"Wizyta przebiegła w bardzo pozytywnej atmosferze."-źródło?
Po drugie to ten "news" próbuje udowodnić jedynie, że KK nic nie obchodzi poza tabelkami finansowymi więc na jej miejsce wystarczyłaby zwykła księgowa, zwłaszcza że sprzedaż filmów w ostatnich latach mocno spadła, a zabawki z trylogii sequeli nie sprzedały się wcale.
SW-Yogurt2021-02-04 23:34:05
"Lies! Deception! Everyday more lies..."
bartoszcze2021-02-04 14:40:03
@Slavek
A potem niektórzy wrzucają link do randomowego filmiku i każą paczeć że niby cośtam cośtam :)
Slavek_82021-02-04 13:47:44
YouTube jest tak zaspamowane fake newsami o SW, że naprawdę się nie dziwię, że ludzie wierzą w te bzdury - nawet nie oglądając, z samych clickbaitowych thumbnaili. Warto sprawdzać źródła. :)
Burzol2021-02-04 09:26:09
Fajny news, dobra robota ;)
bartoszcze2021-02-03 23:29:27
@darth sheldon
Też bym chętnie skasował E9, ale on się nie odstanie.
Trzeba iść dalej, czeka nas (filmowo) Rogue Squadron, a potem zobaczymy co następnego...
darth sheldon hiszpański inkwi2021-02-03 21:25:45
Ludzie zapominają chyba, że Disney ma jeden, a właściwie to 4 miliardy powodów dlaczego trylogia sequeli zostanie. Sam ich fanem nie jestem, ale co się stało, to się nie odstanie, po prostu pora iść dalej
Lubsok2021-02-03 21:07:39
Widzę, że ktoś tu cierpi na brak uwagi
AJ732021-02-03 20:44:02
No niestety, tak działa dzisiejszy internet.
Ale i tak nie zmienię zdania w temacie, że K.K powinna zostać odcięta raz na zawsze od SW. Ta baba to zuo.
Adam Skywalker2021-02-03 20:37:41
Myślę, że jest to temat warty poruszenia. Gorąco polecam zarówno książki Szostaka, jeżeli chodzi o rozwój projektów Star Wars, jak film "Dylemat społeczny", który skupia się na modelu biznesowym, który karmi się fałszymi treściami. Ten drugi można oberzjeć na Netflixie. Na pewno nie otworzyło mi to oczu, ale po części zainspirowało ten artykuł.
Chciałbym też podziękować Rusisowi za trafne spostrzeżenia. Chyba czasem ważniejsze niż to, co mówimy, jest jak to mówimy. Zdawałem sobie z tego sprawę, ale potrzebowałem też tego pierwszego czytelnika.