TWÓJ KOKPIT
0

Świat Filmu

Kim jest J.J. Abrams?

2013-07-22 22:38:50

Nadszedł czas by zająć się biografią reżysera siódmego epizodu. Jeffrey Jacob Abrams urodził się 27 czerwca 1966 w Nowym Jorku. Jego ojcem był scenarzysta, reżyser, aktor, kompozytor a także producent filmowy i telewizyjny Gerald W. Abrams. Matka, Carol, była producentką wykonawczą. Został wychowany w żydowskiej rodzinie, jednak praca rodziców dość mocno ukształtowała jego karierę. Raz przez pewne powiązania, dwa przez zainteresowania. Świat filmu był niejako pisany Abramsowi.

Zanim J.J. na poważnie zajął się pracą w showbiznesie, próbował swoich sił w amatorskich konkursach. W wieku 14 lat wygrał konkurs filmowy Super 8 dla młodzieży. Ta wiadomość trafiła do Kathleen Kennedy, która była wówczas asystentką Stevena Spielberga. Steven miał kilka swoich starych, amatorskich filmów nagranych właśnie na taśmie Super 8, chciał, by zostały odświeżone. Kennedy skontaktowała się w z Abramsem i zaproponowała mu pracę na zlecenie. J.J. oczywiście przyjął tę fuchę. Niebawem też zaczął poważną pracę, było to w wieku 16 lat. Wtedy napisał muzykę do filmu „Nocna bestia” Dona Dohlera (1982).

Pod koniec nauki w college’u nawiązał współpracę z Jill Mazursky, z którą wspólnie napisali treatment (zarys scenariusza) przyszłego filmu. Udało się go sprzedać wytwórni Touchstone Pictures, która nakręciła na jego podstawie film „Taking Care of Business” Arthura Hillera (1990) z Jimmym Belushim w roli głównej. Tak rozpoczęła się kariera scenarzysty Abramsa. Potem powstały filmy „Odnaleźć siebie” Mike’a Nicholsa (1991) z Harrisonem Fordem w roli głównej oraz „Wiecznie młody” Steve’a Minera (1992) z Melem Gibsonem. W obu tych filmach Abrams był dodatkowo jednym z współproducentów. Za scenariusz do drugiego filmu dostał 2 miliony USD. Starał się nie ograniczać tylko do roli scenarzysty i po trzech względnych sukcesach zajął się innymi dziedzinami niż pisanie. Był między innymi statystą i aktorem („Diabolique” (1996), czy „Szósty stopień oddalenia” (1993)).

Jednak najbardziej lubił chyba produkować, gdyż to dawało mu swobodę twórczą. Wyprodukował „Żałobnika” Matta Reevesa (1996) z Gwyneth Paltrow, potem znów skrzyżowały się jego drogi z Jill Mazurski i razem napisali scenariusz do „Przygody na rybach” Christophera Caina (1997) z Joe Pescim i Dannym Gloverem.

To także okres, w którym wiele zmienia się w życiu prywatnym Abramsa. W 1996 żeni się z Katie McGrath, z którą jest związany aż do dziś. Mają też troje dzieci, Augusta, Henrego oraz córkę Gracie.

Niebawem następuje przełom w karierze. Abrams zostaje jednym ze scenarzystów filmu Michaela Baya „Armageddon” z 1998, wyprodukowanego przez Jerry’ego Bruckheimera (producent między innymi „Piratów z Karaibów”). Film z Brucem Willisem był dużym sukcesem kasowym. W tym samym roku miał premierę także serial „Felicty”, który Abrams współtworzy wespół z Mattem Reevesem, jako producent i scenarzysta. Serial dla Warner Bros. Network miał cztery sezony. Dodatkowo skomponował też temat muzyczny otwierający serię. Był także reżyserem dwóch odcinków, to był jego debiut w tej roli.

W 2001 rusza kolejny serial „Agentka o stu twarzach”, tym razem dla ABC. Ten serial jest bardzo ważny w biografii Abramsa, gdyż tu właśnie po raz pierwszy współpracował z swoimi późniejszymi stałymi wspólnikami, w tym Bryanem Burkiem (razem założyli Bad Robot), a także scenarzystami Damonem Lindelofem, Riberto Orcim oraz Alexem Kurtzmanem. Sam był reżyserem pięciu odcinków.

W 2001 ma też premierę film „Prześladowca”, który Abrams wyprodukował i był współautorem scenariusza. Niestety, pomimo tego, że film doczekał się sequela, nie okazał się sukcesem, a już na pewno nie na miarę „Armageddonu”. Następny film do którego napisał scenariusz, nie został nawet wyprodukowany. Chodzi o piątą część „Supermana”, która miała powstać w 2002 (z Nicholasem Cagem). Dopiero kilka lat później wrócono do pomysłu kontynuacji serii w „Superman: Powrót” (2006) a potem restartu w „Człowieku ze stali” (2013).

Abrams był zatem skazany na telewizję. I tu postaje jeden z najważniejszych projektów w jego karierze – „Lost – zagubieni”. Abrams jest tu jednym z głównych twórców, ale najbardziej angażuje się w pierwszym sezonie, gdzie pisze scenariusze, a także reżyseruje pilota, przypisuje mu się także stworzenie tematu z czołówki. „Lost” ruszają w 2004 i są wyświetlani aż do 2010. Serial ten jest największym sukcesem telewizyjnym Abramsa, zyskuje rzeszę wiernych fanów. Twórcy zaś starają się nie ograniczać tylko do telewizji, tworzą nawet fałszywe strony, choćby linii Oceanic World Air, byleby wchodzić w interakcję z odbiorcami. Było to zdecydowanie coś więcej niż tylko oficjalna strona.

Sukces „Lostów” to także osobisty sukces Abramsa, staje się on bardziej rozpoznawalny i ma więcej ciekawych propozycji, z których może sobie wybierać te najlepsze i najciekawsze. Właściwie też prześcignął cały dorobek swojego ojca. J.J. rozgląda się, analizuje i w końcu wybiera. Zajął się produkcją dwóch kolejnych seriali dla ABC „Czas na Briana” oraz „Six Degrees” (oba wyświetlane w latach 2006-2007).

W końcu nadszedł czas na ponowne starcie z wielkim ekranem. W 2006 wyreżyserował film „Mission: Impossible III” z Tomem Cruisem. To oczywiście debiut reżyserski J.J. na wielkim ekranie. Film zostaje dość dobrze przyjęty, a Abramsa zaczyna się postrzegać jako filmowego czarodzieja. Nazwisko zaczyna przyciągać ludzi. Efektem jest także film „Projekt: Monster” z 2008, który Abrams wyprodukował. Jest to dzieło Matta Reevesa, z którym wcześniej J.J. współpracował, ale powszechnie podpina się je pod Abramsa.

W roku 2009 na ekrany wchodzi „Star Trek” w reżyserii J.J. Abramsa. Twórca w sposób kontrowersyjny podchodzi do uznanego kanonu, nie resetuje serii wprost, tworzy alternatywne uniwersum. Odchodzi jednak od schematów „Star Treka” bazując na kinie nowej przygody. Film staje się wielkim sukcesem i przepustką Abramsa do jeszcze większego projektu, na który wszyscy czekamy. Choć nie unika krytyki najbardziej wiernych i zachowawczych fanów serii.

Po „Star Treku” Abrams już może wybierać a także odrzucać gorące projekty, jak choćby „Mroczną wieżę”, bazującą na twórczości Kinga. W tym wypadku twórca mówił, że nie czuje się na sile zmierzyć z legendą. Za to produkuje, choćby „Dzień Dobry TV” Rogera Mitchela (2010) z Harrisonem Fordem, czy „Mission: Impossible – Ghost Protocol” Brada Birda (2011). Jest też producentem seriali – „Fringe: Na granicy światów”, „Wybrani”, „Alcatraz” czy „Revolution”.

Swoje filmy już produkuje samodzielnie i tego także wymaga od swoich zleceniodawców. W ten sposób powstaje choćby „Super 8” (2011), który współprodukował Steven Spielberg.

W tym roku na ekrany wszedł „W ciemność. Star Trek”, sequel „Star Treka”, natomiast od jesieni poprzedniego roku trwały negocjacje i naciski na Abramsa, by wyreżyserował siódmy epizod „Gwiezdnych Wojen”. Początkowo J.J. odrzucił tę ofertę, znów argumentując, że nie chce mierzyć się z legendą, ale niezłomna Kathleen Kennedy postawiła na swoim. Jeden z warunków był taki, że Bad Robot stało się producentem tego filmu, a także kolejnych.

Prywatnie Abrams dorastał na kinie nowej przygody Lucasa i Spielberga. Uznaje też „Gwiezdne wojny” (1977) za prawdopodobnie najbardziej wpływowy film swojego pokolenia. Swoją drogą, to właśnie zawsze mówił, że jest fanem „Gwiezdnych Wojen”, a nie „Star Treka”. W swoich filmach nie raz nawiązuje do sagi, ale o tym napiszemy kiedy indziej.

Obecnie Abrams mieszka wraz z rodziną w Pacific Palisades w Los Angeles. Pod koniec roku czeka go przeprowadzka do Londynu na czas zdjęć do Epizodu VII.

W ramach poznawania nowej ekipy prezentowaliśmy już sylwetki:
Kathleen Kennedy (producentka)
Bryana Burka (producent i wspólnik Abramsa)
Michaela Arndta (scenarzysta)
Simona Kinberga (konsultant i współtwórca serialu „Rebels” i twórca spin-offa)

Dodatkowo w nowej ekipie znaleźli się już weterani: Doug Chiang, Iain McCaig (artyści) oraz Lawrence Kasdan (konsultant i twórca spin-offa).
KOMENTARZE (6)

Świat Filmu

„Siedmiu samurajów” a saga

2013-07-15 10:12:49 oficjalny blog



Dawno nie było Bryana Younga, ale on co miesiąc stara się kontynuować swoje badania nawiązań filmowych. Tym razem znów wrócił do Kurosawy.

W przeszłości już rozważaliśmy wpływ filmów Akiro Kurosawy na Gwiezdne Wojny, ale myślę, że największy wpływ bez wątpienia miało „Siedmiu samurajów”. „Siedmiu samurajów” miało swoją premierę w 1954, to opowieść o grupie wieśniaków uprawiających ryż, którzy są terroryzowani przez bandytów. Kiedy bandyci pojawiają się na początku sezonu, informują zubożałych chłopów, że planują wrócić za jakiś czas i zrabować ich zbiory. Zamiast jednak ustąpić, jak robili to w przeszłości, chłopi decydują się nająć samurajów by ich ochronili i znajdują grupę nieprzystosowanych pozbawionych pana samurajów, by stanęli w ich obronie.

Część uroku „Siedmiu samurajów” wynika z tego, że opowiada każdy typ historii w ciągu swoich 207 minut. Dramat jest najbardziej widoczny, ale w filmie jest też akcja, przygoda, równowaga tragedii i humoru, oraz historia miłosna, ale też opowieść o dorastaniu. Wszystko jest reprezentowane, więc łatwo jest czerpać inspirację z fragmentów, ale nawet duch tej opowieści jest łatwy do zaadaptowania.

W „Nowej nadziei” łatwo jest zauważyć jak naiwne i fajtłapowate zauroczenie Luke Skywalkera w księżniczce Lei jest inspirowane podobną historią w „Siedmiu samurajach”, gdzie młody, wciąż szkolący się samuraj zakochuje się w jednej z chłopek. W prequelach takim moim ulubionym hołdem jest jedno ujęcie Yody w „Zemście Sithów”. W „Siedmiu samurajach”, sędziwy mistrz, Kambei Shimada (grany przez niesamowitego Takashi Shimurę), musiał ogolić głowę, by móc przebrać się za mnicha. Przez resztę filmu, za każdym razem gdy pogrąża się w myślach, dotyka ręką głowę, a ruch ten został naśladowany przez Yodę na gdy ten przebywa na kanonierce przewożącej go na okręt wybierający się na Kashyyyk, rodzinną planetę Wookieech. Można też zwrócić uwagę na mroczniejsze tematy ścieżki dźwiękowej „Siedmiu samurajów”, podobną natarczywość można znaleźć w utworach dotyczących Palpatine’a i jego sali tronowej w „Powrocie Jedi”.

Wiele technik filmowych z „Siedmiu samurajów” znalazło swoje zastosowanie w „Gwiezdnych Wojnach”. W „Siedmiu samurajach” często używa się przejść, które są od dawna związane z każdą zmianą sceny we wszystkich filmach z sagi „Gwiezdnych Wojen”. W pierwszym filmie mamy złych wyłaniających się na grani na horyzoncie. „Siedmiu samurajów” prawie literalnie wpłynęło na ujęcie uzbrojonego czołgu ofensywnego (Armored Attack Tank) Federacji wynurzającego się zza pagórka by zaatakować armię Gungan zbierających się na Naboo.


Ale pierwsze nawiązanie do „Siedmiu samurai”, w dodatku takie najbardziej wprost, znajdujące się w uniwersum „Gwiezdnych Wojen” jest jedną z pierwszych opowiedzianych historii z Expanded Universe: zaczyna się w komiksie Marvela Star Wars #7, pierwszej historyjce dziejącej się po adaptacji filmu, Han Solo opuszcza Rebelię by spłacić Jabbę Hutta, ale jego pieniądze kradnie pirat. Han osiada na planecie Aduba-3, bardzo podobnej do Tatooine. Tam spotyka grupę wieśniaków, którzy proszą go by zabił hordę latających bandytów, którzy kradną wszystko, co chłopi posiadają. Han zbiera grupę łotrów (w tym ulubieńca fanów, wielkiego zielonego królika Jaxxona, oraz zwariowanego staruszka, który myśli, że jest Jedi o imieniu Don-Wan Kihotay), i bronią wioski tak jak „Siedmiu samurajów”.

Ale to nie był ostatni raz kiedy „Siedmiu samurajów” zostało zaadaptowanych w „Gwiezdnych Wojnach”. Ostatni przykład to prawdopodobnie odcinek z drugiego sezonu „Wojen klonów” pt. The Bounty Hunters.

W tym odcinku widzimy Anakina, Obi-Wana i Ahsokę, którzy rozbijają się na planecie i lądują w wiosce znajdującej się pod ochroną trojga łowców nagród, wynajętych by walczyć z Hondo Ohnaką, który zagroził, że ukradnie cenne zbiory.

W tej wersji opowieści, to Ahsoka odgrywa rolę Katsuhiro, młodego samuraja, który wciąż się uczy, zbyt młodej by się liczyła, ale jednocześnie kluczowej dla misji. Mistrz miecza, którym był Kyuzou w „Siedmiu samurajach” jest zastąpiony przez Embo, łowcy z charakterystycznym kapeluszem przypominającym zbieracza ryżu, któremu głos podłożył osobiście Dave Filoni.


Jednym z moich ulubionych wątków w „Siedmiu samurajach” jest ten, który dzieje się wokół trzech strzelb, które posiadają bandyci. Strzelby są śmiercionośną technologią, z którą samurajowie nie mogą konkurować. W „The Bounty Hunters” czołgi Hondo służą dokładnie temu samemu celowi, i jest to jak najbardziej zadawalające.

„Siedmiu samurajów” sączyło się do wszystkich zakątków uniwersum „Gwiezdnych Wojen”, a że film jest dobry, cieszę się, że nie wygląda iż miałoby się to skończyć.

„Siedmiu samurajów” to film odpowiedni dla każdego, kto potrafi czytać, gdyż można go oglądać jedynie z podpisami. To fantastyczny film, i prawdę mówiąc to mój ulubiony film, który nie jest „Gwiezdnymi Wojnami” czy „Indianą Jonesem”. Zabrałem mojego dziesięcioletniego syna do naszego lokalnego kina, pokochał każdą minutę tego filmu, ale był wdzięczny za przerwę.

Tak swoją drogą to w Polsce ten film był wydany z także w wersji z lektorem. Natomiast w ramach nawiązań do Kurosawy, Young pisał już o Kagemushy oraz Ukrytej fortecy. Swoją drogą przy temacie „Siedmiu samurajów” nie można zapominać o Siedmiu wspaniałych, czyli westernowej wersji dzieła Kurosawy, która także inspirowała twórców sagi.
KOMENTARZE (2)

Świat Filmu

Uniwersytet potworny

2013-07-03 16:47:50

Początkowo miały być „Potwory i szkółka”, ale ostateczny polski tytuł filmu, który dziś wchodzi na nasze ekrany to „Uniwersytet potworny”. Jest to prequel „Potworów i spółki”. Film u nas będzie wyświetlany tylko w wersji dubbingowanej, a szkoda, bowiem w oryginale można posłuchać kilku aktorów o dość charakterystycznych głosach jak Billy Crystal, John Goodman ale też John Ratzenberger wystąpi w roli Yeti, a Frank Oz ponownie wcieli się w postać Fąflaka (Fungus w oryginale), ale tym razem na dość krótko. Ratzenbergera pamiętamy przede wszystkim z „Imperium kontratakuje”, gdzie grał majora Derlina, Franka Oza chyba nie trzeba nikomu przypominać, to Yoda.

Sam film jest produkcją Pixara, studia poniekąd wydzielonego z Lucasfilmu, a dystrybuuje Disney. Film dzieje się przed akcją „Potworów i spółki” kiedy to Mike Wazowski po raz pierwszy styka się z Jamesem P. Sullivanem, ale nie są przyjaciółmi, wręcz przeciwnie. Przyjaźń dopiero się narodzi w wyniku tej historii. W Stanach film póki co radzi sobie bardzo dobrze.


KOMENTARZE (4)
Loading..