
Wcześniej pisaliśmy, że Lucasfilm obraz ten przyjął entuzjastycznie, gorzej z Disneyem. Ogólnie jest to to prawdziwe zdanie, ale szczegóły rzucają na to dodatkowe światło. Playlist dokopał się do dodatkowych informacji. Po pierwsze Scott Z. Burns ukończył scenariusz do tego filmu. Nie pierwszą wersje. W Lucasfilmie uznano, że film jest gotowy do nakręcenia. Kathleen Kennedy dała mu zielone światło, nawet podobno mieli datę premiery. Oczywiście jest jeszcze stopień wyżej, więc przed ogłoszeniem czegokolwiek musiała pójść do Disneya.
I tu mamy moment, w którym Bob Iger trochę słabnie, a Alan Bergman jest szykowany na jego następcę, co nie do końca się podoba innym szychą. Nikt nie chce podejmować ryzykownych decyzji. Bergman, do którego bezpośrednio raportuje Kennedy, zabiera się za scenariusz, ale czytanie go zajmuje mu bardzo dużo czasu. Dużo więcej niż zwykle. Zwleka z decyzją. Potem już z Igerem mówią wprost, że mają obawy, co do ciągłości kanonu… bo przecież Ben Solo zginął. Więc, niby jak miałby wrócić. Nie to, żeby o tym nie opowiadał cały scenariusz i to było jego sednem. Tak więc, mimo, że Lucasfilm dał zielone światło, film został zablokowany w Disneyu. Podobno był to pierwszy scenariusz, który Disney na tym poziomie odrzucił Lucasfilmowi.
Natomiast nie jest to jedyna pozycja, którą spotkał podobny los. Jeff Sneider mówi jeszcze o innym słynnym reżyserze. David Fincher także miał pracować nad filmem dziejącym się po „Skywalker. Odrodzenie”. Tu szczegółów nie ma, czego miał dotyczyć ten projekt. Albo raczej kogo. Fincher, nie jest scenarzystą, więc nie wyszło to poza pomysł. Tyle, że negocjacje nie doszły do skutku, bo Fincher powiedział wprost, chce mieć ostateczną wpływ na decyzje artystyczne. To miał być jego film, nie jakiś projekt, który powstaje z tylnego siedzenia kogoś z zarządu, kto wrzuca swoje pomysły. To akurat nie przeszło, nie w Disneyu.
Playlist sugeruje, że film Finchera miał się dziać między „Ostatnim Jedi” a „Skywalker. Odrodzenie”. I że wszystkie rozmowy miały raczej nieformalny charakter. I nic z nich nie wynikło.
Dodajmy, że David Fincher pracował przy efektach specjalnych w „Powrocie Jedi”.


