Oficjalne filmiki
Tak jak pisaliśmy ostatnio, Oficjalna powstawiała jeszcze kilka filmów zza kulis poświęconych poszczególnym epizodom. W „Dziecku nadziei” twórcy zaprojektowali statek, na którym kończy Kara tak, aby przypominał planetę Kaamui, z której pochodził „pan Teta”. Możemy zatem tam dostrzec lasy, jeziora i rzeźby innych przedstawicieli rasy pochodzącej ze zniszczonego globu. Sam droid miał być jednocześnie niczym młodszy brat Kary i kamerdyner. Z kolei Łowcy Jedi noszą zbroje inspirowane feudalną Japonią oraz elektropałki znane z „Zemsty Sithów”. Na końcu filmiku przypomniano, że „Dziewiąty Jedi” dostanie swój własny serialowy spin-off, który ma się pojawić „wkrótce”. Może i faktycznie tak będzie, bo Oficjalna też napisała o tym na Twitterze. Na pewno nie możemy spodziewać się go wcześniej niż w 2026 roku.
Śnieżny krajobraz „Pieśni czterech wiatrów” reżyser odcinka wziął ze swojego własnego dzieciństwa, gdyż dorastał w górskich partiach Japonii. Crane, wojownicza księżniczka, ma w sobie sporo z innych bohaterek - możemy dostrzec u niej gogle Rey czy blaster Lei. Tor-Tu, jej astromech, gra elektroniczną muzykę stworzoną z „bipów” innych droidów. Z kolei Woopas - kolejny bohater siedzący wysoko na liście Starwarsowych Słodziaków - w kontraście do niego wydaje naturalniejsze odgłosy. A walka z maszynami kroczącymi czerpie inspirację z japońskiego tokusatu. Nad ich nowym projektem czuwał jeden z weteranów „Neon Genesis Evangelion”.
W „Łowcach nagród” sporą rolę odgrywał starwarsowy motyw walki światła z ciemnością, a także buddyjski ying-yang - Sevn i jej droid IV-A4 to dwie strony tej samej monety. Zresztą droid ma też przypominać asurę - złego demona - bo ma sześć ramion i trzy twarze. Sama opowieść o tym, jak łowczyni postanawia się przeciwstawić zepsutemu bogaczowi ma swoje korzenie w tym, jak moralność zaprezentowano w „Mandalorianinie”. Uważni fani dostrzegą też przerobione wersje droidów B2 oraz droideki.
Ścieżka dźwiękowa
W różnorakich serwisach dostępna jest już ścieżka dźwiękowa z serii. Każdy odcinek posiada (zazwyczaj) kilka utworów, więc jeśli chcecie posłuchać, wystarczy, że wpiszecie np. na Spotify'u tytuł epizodu. Tutaj przykładowo album z „Rajskiego ptaka”.
I co dalej?...

James Waugh, producent serii, sporo ostatnio się wypowiadał. W rozmowie z Anime Corner zapytano go, dlaczego zdecydowano się na kontynuowanie historii akurat Ronina, F oraz Kary. James odparł, że po prostu wydawało się to naturalne - że ci bohaterowie aż sami się prosili o ciąg dalszy. W przypadku Ronina piękne jest samo quasi-japońskie uniwersum. I tutaj zatrzymajmy się na chwilę, bo w ostatnim tygodniu na Twitterze i Reddicie zaczęły krążyć plotki, jakoby również łowca Sithów miał dostać swój własny spin-off. Nie pochodzą one z żadnych zweryfikowanych źródeł, niemniej Roninwersum ma się całkiem nieźle - ma chociażby własną powieść czy komiks. Zresztą na Celebration zapowiedziano, że ponoć nie tylko „Dziewiąty Jedi” ma dostać spin-off.
Wracając - jeśli chodzi o F, to Waugh uważa ją za ulubienicę fanów, a do tego bohaterkę, która po prostu rezonuje. A w zakończeniu „Dziewiątego Jedi” mamy zebranych wszystkich rycerzy, co samo rodzi pytania jakie przygody mieli dalej.
W pracy nad „Czernią” uczestniczyli studenci animacji, co było doskonałą okazją do przekazania im wiedzy, bo sam talent to nie wszystko - potrzeba praktyki. James dostrzegł też, że po pierwszym sezonie wszyscy zobaczyli, że „Gwiezdne Wojny” można opowiedzieć też przez pryzmat innej kultury, ale ma to sens, bo Saga świetnie wpisuje się w Campbelliański monomit. Mamy zatem feudalną Japonię, ale na przykład też irlandzką banshee z „Leża skrzeczuchy”.
Wiele opowieści opartych jest też na osobistych doświadczeniach twórców. Tutaj świetnym przykładem jest Magdalena Osińska i jej „Jestem twoją matką”. Jako polska imigrantka w Wielkiej Brytanii zawsze czuła się nieco obco, gdy dorastała wśród rodowitych dzieciaków, a typowy dla okresu nastoletniego bunt przeciwko matce i jej kulturze robił swoje. Dopiero potem zdała sobie sprawę, że jej korzenie czynią ją wyjątkową.
To, że „Wizje” nie trzymają się kanonu, sprawia, że o wiele większa jest swoboda twórcza, lecz zdaniem Waugha wiele z tych historii można by spokojnie dopasować do tych istniejących. Z drugiej strony producent jest bardzo otwarty na wprowadzenie do serii rzeczy już w kanonie ustalonych.
Poszczególne części są zwane po angielsku „Volumes”, a nie „Seasons”, bo ma to budzić skojarzenie z mixtape'ami - na przykład część druga to takie tournee po świecie. A z kolei pierwsza i trzecia mają pokazać, że anime to nie tylko dziewczynki z wielkimi oczami - to również mieszanka stylów i gatunków. Ludzie z Lucasfilmu mają listę studiów animacji, z którymi chcieliby nawiązać współpracę i często robią to, bo są po prostu fanami - takie Production IG (odpowiedzialne za chociażby „Atak tytanów”) jest po prostu legendarne. I to właśnie z nimi James chciałby współpracować ewentualnie w przyszłości.
Zapraszamy do dyskusji na forum.














