TWÓJ KOKPIT
0

Świat Filmu

Dworki w natarciu

2013-06-21 18:12:37

W ten weekend na nasze ekrany wchodzą dwa filmy dwóch dworek Amidali. Pierwszy z nich to „Bling Ring” Sofii Coppoli. To kryminał oparty na prawdziwej historii grupy zwanej „The Burglar Bunch”, która zajmowała się okradaniem domów celebrytów w Hollywood. Sofia jak zwykle reżyseruje, ale odpowiada też za scenariusz. Występują: Emma Watson, Taissa Farmiga, Kathie Chang. Film był prezentowany na festiwalu w Cannes, gdzie został dobrze przyjęty. Zwraca się szczególną uwagę na jego wymowę, która koncentruje się na obsesji bycia sławnym i bogatym.



Drugi film to „Stażyści” („The Intership”) Shawna Levy’ego, w którym występuje Rose Byrne. Role główne grają Owen Wilson, Vince Vaughn i Will Farrell. To komedia, która opowiada o dwóch starzejących się sprzedawcach, będących na bakier z nowoczesną technologią. Gdy tracą pracę, postanawiają się zapisać na staż w dużej firmie.



KOMENTARZE (2)

Świat Filmu

Niby lato, a Starwarsówek ostro pracuje

2013-06-17 17:06:24

Znów zaczynamy od raczej smutnej informacji, niebezpośrednio związanej z sagą. Zmarł Ray Harryhausen, twórca efektów specjalnych do takich filmów jak „Zaginiony świat” (1925), czy „King Kong” (1933) i wielu innych. Harryhausen nie pracował bezpośrednio przy „Gwiezdnych Wojnach” ale wymyślił bardzo wiele sztuczek, które wykorzystano bądź rozbudowano w późniejszych produkcjach, nie wyłączając z tego sagi.

Disney tymczasem zakończył robienie porządków w Industrial Light and Magic. John Knoll został szefem kreatywnym tej firmy, stając się właściwie drugą osobą po jej pani prezes Lynwen Brennan.

O przyszłości Hollywoodu wypowiadają się George Lucas i jego przyjaciel Steven Spielberg. Zdaniem Lucasa obecnie wytwórnie zaczynają za bardzo ścigać się w tworzeniu blockbusterów i niebawem zapomną jak robi się cokolwiek innego. Spielberg dodaje, że studia niestety skupiają się na produkcjach za 250 milionów dolarów, zamiast zrobić kilka tańszych filmów. Obaj sugerują, że choć na razie się to sprawdza i filmy te ściągają miliony, to w końcu trend się załamie. By daleko nie szukać, warto wspomnieć choćby o zeszłorocznym „Johnie Carterze”, który uchodzi za jedną z największych porażek finansowych Disneya. George twierdzi, że w przyszłości będziemy mieć mniej kin, że filmy będą powstawać głównie na potrzeby domowej dystrybucji (internet, ew. coś co zastąpi DVD/Blu-ray), natomiast kina staną się czymś bardziej ekskluzywnym, przypominającym obecnie zawody sportowe, czy teatr. Bilety zdaniem Lucasa będą kosztować od 50 do 150 USD, ale za to filmy będą grane tam dużo dłużej, zupełnie jak sztuki na Broadwayu.

Teraz już przechodzimy do newsów. Jak dobrze pamiętamy, Steven Spielberg wstrzymał prace nad „Robocalypse”, ale za to znalazł już nowy projekt, który prawdopodobnie trafi teraz na tapetę. Będzie to „American Sniper”. Główną rolę zagra Bradley Cooper, produkcją zajmie się Warner Bros, scenariusz zaś napiszą Scott McEwen i Jim DeFelice na podstawie książki Chrisa Kyle’a. Kyle był członkiem oddział SEAL i służył w Iraku jako snajper, słynący z największej ilości wyeliminowanych wrogów. Irakijczycy nazywali go Al-Shaitan (szatan). Książka i scenariusz to nie tylko zabójstwa, ale też wspomnienia Chrisa o tym jaki wpływ wojna miała na niego samego i jego bliskich.

Co potem będzie robił Spielberg, na razie nie wiadomo. Znalazł już inną książkę – „Thank You For your Service” Davida Finkela do której prawa zakupiło już DreamWorks. Scenariusz prawdopodobnie napisze Jason Dean Hall, w projekt ma być zaangażowany Daniel Day-Lewis. Nie wiadomo jednak czy Steven stanie za kamerą, czy jedynie wyprodukuje ten film. Swoją drogą historia będzie dość podobna do „American Sniper”, bo opowiada o życiowych zmaganiach amerykańskich żołnierzy wracających z Afganistanu i Iraku.

Za to oficjalnie poinformowano, że „Jurassic Park 4”, produkowany przez Spielberga, nie ukaże się w 2014. Nie podano nowej daty premiery, coś przebąkiwano o 2015, ale stwierdzono jedynie, że na przygotowanie filmu potrzeba więcej czasu. Reżyseruje Colin Trevorrow, a jedyne co wiemy na pewno to fakt, że bohaterowie wrócą na wyspę Nublar.

J.J. Abrams roboty ma mnóstwo, ale wciąż szuka nowych scenariuszy, w tej materii ewidentnie idzie śladami Spielberga. Tym razem Jeffrey Jacob i jego studio Bad Robot (czyli pewnie dodatkowo też Bryan Burk) kupili prawa do scenariusza „The Stops Along the Way” napisanego przez Roda Serlinga. Ciekawostką jest fakt, że scenariusz ten był jednym z ostatnich dzieł Serlinga, który zmarł 38 lat temu. Sam autor twierdził, że to wyjątkowy tekst. Wszystko wskazuje na to, że dzieło to zostanie przerobione na limitowany serial we współpracy z Warner Bros.

Natomiast wiele wskazuje na to, że J.J. Abrams może nie wrócić na fotel reżysera „Star Treka” i to nie tylko ze względu na „Gwiezdne Wojny”. „W ciemność. Star Trek” choć zarobił już w Stanach ponad 200 milionów USD (kosztował 190 milionów, poza USA też już niedługo przekroczy 200 milionów przychodu) miał otwarcie niższe niż spodziewali się decydenci. Na razie nie podjęto decyzji o sequelu, ale już pojawia się giełda nazwisk. Wśród nich jest Joe Cornish, scenarzysta „Przygód Tin Tina”. Twórcy zaś mówią otwarcie o tym, że trzeci film mógłby skoncentrować się na konflikcie z Klingonami.

Jedną z gwiazd nowego „Star Treka” jest Benedict Cumberbatch, który zagra główną rolę w filmie „The Imitation Game”. Partnerować mu będzie Keira Knightley, świeżo upieczona mężatka. Reżyseruje Morten Tyldum, scenariusz napisze Graham Moore na podstawie książki „Alan Turning: The Enigma” autorstwa Andrew Hodgesa. Film będzie opowiadał o życiu wybitnego angielskiego matematyka i kryptologa Alana Turninga, który był homoseksualistą. Poddawano go różnym terapiom, ale ostatecznie w 1954 naukowiec odebrał sobie życie.

Keira lubi jednak różny repertuar i poza poważniejszym filmem negocjuje też rolę do czegoś lżejszego – czarnej komedii „Laggies”. Będzie to opowieść o młodej kobiecie, która otrzymawszy propozycję małżeństwa udaje, że wyjeżdża w podróż biznesową, a naprawdę spędza czas ze swoją siostrą. Reżyseruje Lynn Shelton, występują Sam Rockwell i Chloe Moretz. Knightley zastąpiłaby Anne Hathaway, która zrezygnowała z projektu ze względu na występ w „Interstellar” Christophera Nolana.

Wciąż dobrą passę ma Joel Edgerton. Ma zagrać w „The Double Hour”, będącego remakiem włoskiej „Podwójnej godziny” z 2009. Film reżyseruje Joshua Marston, a wujkowi Owenowi partnerować ma Michelle Williams. Oryginał opowiadał o pokojówce i policjancie, którzy spotykają się na zaaranżowanych spotkaniach dla samotnych i coś między nimi zaiskrzyło. Organizują wspólny wyjazd, ale romantyzm szybko się kończy, gdy muszą walczyć z bandytami.

Po „Wielkim Gatsbym” Edgerton dalej trzyma rękę na pulsie jeśli chodzi o poważniejszy repertuar. Wystąpi w „Black Mass”, biografii słynnego przestępcy Whiteya Bulgera (w tej roli Johnny Depp). Edgerton zagrałby agenta FBI, Johna Connolly’ego, który w dzieciństwie przyjaźnił się z Bulgerem. Reżyseruje Barry Levinson, scenariusz napisał Mark Mallouk na podstawie książki „Black Mass: The True Story of Unholy Alliance Between the FBI and the Irish Mob” Dicka Lehra i Geralda O’Neilla. Biografia Bulgera była luźną inspiracją “Infiltracji” z Jackiem Nicholsonem.

Skoro już przy Edgertonie jesteśmy, to jest jeszcze jeden film z jego udziałem, o którym pisaliśmy już parę razy. „Jane Got a Gun”, czyli western z którego zrejterowała reżyserka i część obsady. Otóż jest nowy odtwórca czarnego charakteru a jest nim... Ewan McGregor. Dodatkowo przypominamy, że główną rolę gra Natalie Portman. Reżyseruje Gavin O’Connor, może teraz to w końcu powstanie.

Tymczasem Natalie Portman zagra rolę Lady Makbet w nowej wersji „Makbeta”. Partnerować jej będzie Michael Fassbender (dał dyla z „Jane Got a Gun”), reżyseruje Justin Kurzel. W dodatku w tej wersji mają być zachowane oryginalne dialogi Williama Szekspira, szykuje się dość mocno klasyczna ekranizacja.

Liam Neeson prawdopodobnie nie wróci już na Olimp. Poinformował o tym niedawno Sam Worthington, który przyznał wprost, że nie ma co liczyć na powstanie trzeciej części „Starcia tytanów”. Filmy miały złe recenzje, a w dodatku słabo się zwróciły. Studio nie jest zainteresowane kontynuacją.

Samuel L. Jackson natomiast wystąpi w filmie „Barely Lethal”, który opowie historię nastoletniej płatnej zabójczyni, cieszącej się międzynarodową renomą. Szesnastolatce jednak nudzi się takie życie, pozoruje własną śmierć i zapisuje się do zwykłej szkoły. W głównej roli zagra Hailee Steinfeld („Prawdziwe męstwo”). SLJ zagra jej mentora. Co ciekawe reżyserem ma być Kyle Newman, znany fan „Gwiezdnych Wojen” i twórca „Fanboys”.

Rick McCallum, zaczyna wracać do życia po odejściu z Lucasfilmu. Niedawno zakupił prawa do przeniesienia na duży ekran krótkometrażowego SF „R’ha”. Oryginalny „R’ha” stał się w tym roku przebojem Internetu. Reżyserią zajmie się autor oryginału – Kaleb Lechowski. Oryginał można obejrzeć choćby na YouTubie:



„Blade Runner 2” cały czas jest w przygotowaniu. Michael Green prowadzi rozmowy w sprawie rozwinięcia i poprawienia scenariusza pierwotnie napisanego przez Hamptona Fanchera. Wciąż jednak nie jest jasne, czy Harrison Ford powróci w roli Ricka Deckarda. Reżyseruje Ridley Scott, przewidywana data premiery to 2014.

Za to mamy wysyp zwiastunów związanych z Fordem. Chodzi o filmy „Paranoja” oraz „Gra Endera”.





„Paranoia” pojawi się w naszych kinach pod koniec sierpnia, „Gra Endera” zaś w listopadzie.

Na koniec jeszcze mała ciekawostka. Al Pacino wypowiedział się niedawno o sadze, ale o dziwo nic nie wspominał o graniu w Epizodzie VII. Raczej wspominał Epizod IV, otóż podobno oferowano mu rolę Hana Solo, ale ostatecznie jej nie wziął. I to nie dlatego, że była ona radykalnie inna od wizerunku, który sobie wypracował choćby „Ojcem chrzestnym”. Stwierdził niedawno:
- Miałem wziąć tę rolę, ale nie zrozumiałem scenariusza.
Cóż Harrison Ford powinien się jedynie cieszyć.
KOMENTARZE (5)

Świat Filmu

„Szczęki” a „Wojny klonów”

2013-06-11 17:22:21



Bryan Young jest filmowym neredem, o tym wiemy. Ale w szkole chyba go nie lubili, znowu doniósł na ekipę Filoniego. Tym razem braki oryginalnych pomysłów w „Wojnach klonów” załatano recyklingiem „Szczęk” Stevena Spielberga.

„Szczęki” Stevena Spielberga to jeden z najbardziej wpływowych filmów w historii. Uznaje się go za jeden z pierwszych prawdziwych blockbusterów w 1975, który otworzył drogę kulturowej histerii, wywołaną przez „Gwiezdne Wojny” dwa lata później. Poza tym warto dodać, że do dziś to fantastyczny, dobrze zrobiony film, więc nic dziwnego, że miał taki wpływ na świat filmu oraz ma oddanych wielbicieli wśród elit przemysłu rozrywkowego. Firma producencka Bryana Singera nazywa się „Bad Hat Harry” na cześć kwestii z plaży w „Szczękach”. Ksywka najlepszego redaktora Aint’t It Cool News, Quint, pochodzi od imienia wściekłej postaci Roberta Shawa. Ja nawet niechcący zaproponowałem małżeństwo mojej żonie w samym środku przemowy USS Indianapolis (prawdziwa historia, ale może kiedy indziej).

„Szczęki” nie są wcale mniej ważne dla osób, które tworzyły „Wojny klonów”. Pierwszy raz zrozumiałem, że wśród twórców jest oddany fan „Szczęk”, gdy oglądałem trzynasty odcinek trzeciego sezonu. Monster służył jako wprowadzenie nowego, rozpoznawalnego czarnego charakteru, czyli Savage’a Opressa. Ukłon w stronę „Szczęk” był bardzo subtelny i Joel Aron, kierownik sekcji grafiki komputerowej, powiedział mi później, że mogłem być jedyną osobą, która to zauważyła. W „Szczękach” (i kilku innych filmach Spielberga), znajduje się przepiękna scena, w której widzimy gwieździste niebo, spokój i jedną spadającą gwiazdę przemykającą przez ekran. Ten moment został powtórzony w odcinku „Monster” i wywołał uśmiech na twarzy filmowego nerda, takiego jak ja.

Ale na tym wpływ „Szczęk” na ekipę „Wojen klonów” się nie kończy. Aron powiedział w tym roku w wywiadzie dla „Variety”, że często wraca do sceny z Indianapolis, by zrównoważyć światła.

Chyba jednak najbardziej bezpośredni wpływ jest widoczny w premierowej serii odcinków sezonu czwartego, która dzieje się głęboko pod wodą na Mon Calamari. Pierwszy i najważniejszy trybut „Szczękom” w tych trzech odcinkach to oczywiście jedna z moich ulubionych postaci, jakie powstały w tym serialu, czyli ambasador Separatystów u Quarrenów, Riff Tamson. Jest wyglądającym jak rekin Karkaradonem, który bardzo przypomina Bruce’a, rekina ze „Szczęk”.

Nawet słychać jego nazwę gatunkową, kiedy Richard Dreyfuss wyjaśnia burmistrzowi Amity Island, z czym mają do czynienia. „To Carcharadon carcharias. Żarłacz biały.”

Tamson nawet ginie w sposób bardzo podobny jak rekin ze „Szczęk”. W filmie, szeryf Brody karmi rekina puszką ze skompresowanym powietrzem i strzela w nią, powodując eksplozję. Tamson doświadczył podobnego przeznaczenia, w detonacji jednego z jego wybuchających noży.

Ale poza tymi widocznymi podobieństwami, wygląd i zachowanie pod wodą w tych trzech odcinkach bardzo przypomina sekwencje podwodne ze „Szczęk”. Jest więc tam płynność, ale i śmiertelność podwodnych walk, która przypomina zmagania Hoopera z rekinem w klatce pod koniec „Szczęk”. Czuć też lepkość wody na ekranie, zwłaszcza gdy widzimy pływające drobinki i zanieczyszczenia, no i sposób w jaki światło przebija się przez wodę, więc widać, które ujęcia filmu czy odcinków „Wojen klonów” dzieją się pod wodą.

Dodajcie „Szczęki” do listy filmów, które zainspirowały artystów i rzemieślników odpowiedzialnych za „Gwiezdne Wojny”. Jeśli jeszcze nie widzieliście tego filmu, to najwyższa pora. A jeśli go widzieliście, to zawsze jest dobry moment, by go sobie odświeżyć.

Film jest oznaczony jako PG, ale może być straszny dla młodszych dzieci, kiedy oglądałem go po raz pierwszy z moim synem, on miał sześć lat i zniósł to całkiem dobrze.



Odrobiny uwagi wymaga fragment z nazwą łacińską rekina. Właściwa to Carcharodon carcharias, błąd u Bryana Younga wynika prawdopodobnie z angielskiego sposobu przeczytania łacińskiej nazwy. Nazwa angielska rekina po przetłumaczeniu na polski to wielki biały rekin, natomiast u nas używa się w sumie czterech różnych nazw: rekin ludojad, rekin biały, żarłacz biały i żarłacz ludojad.
KOMENTARZE (1)

Świat Filmu

„W ciemność. Star Trek”

2013-06-03 18:00:52

Najbardziej gwiezdno-wojenna pozycja tego roku zawitała do naszych kin. I nie chodzi o to, że „W ciemność. Star Trek” to space opera i kino nowej przygody, a o twórców. W tej produkcji nagromadziło się trochę osób ze Starwarsówka, a będzie ich jeszcze więcej, bo część z nich dołączy do wesołej ekipy nowych filmów. Duża w tym zasługa ILMu i Skywalker Sound, nic dziwnego, że w najbardziej rozpoznawalni są dźwiękowcy: David Acord („Zemsta Sithów”, „Wojny Klonów”), Andy Nelson („Zemsta Sithów”) i Matthew Wood (prequele, „Wojny Klonów”, także jako Grievous) oraz Ben Burtt. Nadzorującym efekty jest Roger Guyett z ILM. Film jest wyprodukowały firmy Bad Robot i Paramount, producentami zaś są Bryan Burk i J.J. Abrams, czyli producenci Epizodu 7. Dla przypomnienia reżyserią obu filmów zajmuje się także J.J. Abrams. Dodatkowo w „Star Treka” byli zaangażowani: Maryann Brandon i Mary Jo Markey (montażystki) oraz Michael Kaplan (kostiumolog); cała trójka według niepotwierdzonych doniesień ma pracować przy „Gwiezdnych Wojnach”.

„W ciemność. Star Trek” to sequel poprzedniej odsłony cyklu, dziejący się w alternatywnym uniwersum.

Kiedy załoga Enterprise zostaje wezwana do domu okazuje się, że niepowstrzymana siła terroru pochodząca z ich własnej organizacji zdetonowała flotę, pozostawiając świat w kryzysie.

W rolach głównych wystąpili: Chris Pine, Zachary Quinto, Zoe Saldana, Karl Urban, Simon Pegg oraz Benedict Cumberbatch.



Temat na forum
KOMENTARZE (14)
Loading..