Recenzja Lorda Sidiousa
Dziwny tytuł jak na reckę, ale jakoś takie skojarzenie mi po tym filmie zostało. Dokładnie po scenie, w której Jay próbuje podnieść rękę na orangutana, a ten odgraża mu się tym samym. No cóż nie ukrywam, że na film poszedłem, głównie ze względu na „kontratakują”. Chciałem się przekonać jak wiele będzie odniesień do „Gwiezdnych Wojen”. W końcu nie tylko tytuł, ale i obsada (Mark Hamill – czyli Luke Skywalker i Carrie Fisher – księżniczka Leia) jest Star Warsowa. Wiedziałem, że film jest także parodią wielu innych filmów, czy Hollywoodzkiego stylu.
Może wpierw krótko o samej fabule. Nie jest to specjalnie coś wymyślnego, ale tym razem w całości koncentruje się ona na Jayu i Cichym Bobie, bohaterach, którzy przewijają się chyba we wszystkich filmach Smitha (przynajmniej ja tak pamiętam). Tym razem nie są już prorokami (vide „Dogma”), ale znów dealerami trawki przesiadującymi całe dnie pod sklepem. Już w „Pogoni za Amy” byli zamieszani w komiksy, i tak się stało, że stali się pierwowzorami pary bohaterów komiksowych, o których Mirmax chce nakręcić film. Szkoda tylko, że nie dostali za to kasy i o to się postanawiają upomnieć. Odwiedzają jednego z autorów i tam dowiadują się, że to drugi ma pełnie praw i zgarnia kasę, za Jaya i Boba. Mało tego Ben Affleck jako Holdem McNeil pokazuje im takie medium, jakim jest internet. Na jednej ze stron poświęconych filmowi, czytają bluzgi na siebie, czyli na oryginalnych Jaya i Cichego Boba. Wtedy Jay się wnerwia i mówi, że trzeba temu jakoś zapobiec, bo żadna „suka” nie zrobi mu laski. To jest właśnie całe podejście do życia, jakie prezentuje Jay. Tak, więc wyruszają wraz z Bobem do Hollywood by powstrzymać produkcję filmu. Po drodze spotykają Justice, w której zakochuje się Jay, a przynajmniej tak twierdzi. Uwalniają małpę z firmy, która przeprowadza eksperymenty na zwierzętach, a na dodatek ściągają na siebie pościg w postaci federalnego agenta ochrony przyrody. Will Farrell wypada w tej roli przekomicznie.
Film ma wiele nawiązań do innych filmów Smitha, np. Matt Damon i Benn Affleck rozmawiają o tym jak kręcili “Dogmę”, w innym miejscu jest mowa o nie możliwości nakręcenia „W pogoni za Amy” i tak dalej. Oczywiście jest cała masa nawiązań do innych filmów, i nie tylko wspomnianych już „Gwiezdnych Wojen”, mamy tu także „Planetę małp”, „Ściganego”, „E.T.”, „Aniołków Charliego” czy „Krzyk”. Z tym ostatnim to jest fajny motyw, bo Jay i Bob znajdują się na planie kolejnej części, i kiedy okazuje się, że mordercę gra orangutan, wstaje Wes Craven (tak ten reżyser) i mówi, że ludzie zdecydowanie bardziej kochają małpy, dlatego ją obsadził w tej roli.
Ale jest to przykład jednego rodzaju poczucia humoru. Przeważnie jednak mamy żarty dotyczące seksu, gejów, a przede wszystkim robienia laski. Oczywiście w niektórych scenach nawet takie żarty są niesamowicie zrobione, w innych już trochę przynudzają. Carrie Fisher, która gra zakonnicę, przez pewien czas podwozi Jaya i Boba, rozmawia z nimi o Księdze. Z tym, że jej chodzi o Pismo Święte, a Jay dowiedział się o nie spisanej księdze zasad autostopowiczów, w której pierwsza reguła brzmi, że trzeba zrobić laskę, temu, kto zabiera ludzi autostopem. Przez pewien czas właśnie jest takie niezrozumienie, Carrie mówi o Biblii, a Jay o swoim, standardowym temacie. W końcu zakonnica mówi, że nie wystarczy znać Księgę, ale jej zasady trzeba wprowadzać w życie. No i Jay ma taki zamiar, po czym wypadają z samochodu.
Z Markiem Hamillem oczywiście jest scena pojedynku na coś w stylu mieczy świetlnych. Tutaj Jay robi za Dartha Sraula, a Mark ma ksywkę Wyrwikutas. Ten właśnie humor prezentuje się przez cały film.
Ale poza nabijaniem się z innych filmów, jest tu jeszcze nabijanie się z gwiazd. Zwłaszcza Affecka, który nie tylko gra McNeila, ale i siebie. Z filmu można się dowiedzieć, że zabił ostatnio prostytutkę, bo jest jakiś niewyżyty. Zresztą kręcony przez Gusa Van Santa (kolejny reżyser) „Buntownik z wyboru 2” to przykład nabijania się z SQLi (czyli drugich części).
W tym filmie, można poznać trochę lepiej Jaya i Cichego Boba, z tym, że poza znanym z innych filmów ich tokiem myślenia, mamy jeszcze większą szansę poznać uwstecznienia w rozwoju Jaya. Scena, kiedy skradają się by kraść małpę jest tego najlepszym przykładem. Jednakże nie wiem czy to celowe, ale próba stworzenia wątku miłosnego pomiędzy Jayem a Justice, choć dość banalana, jakby rozbudowuje jego postać. Jay w jakiś sposób się zmienia. Może, dlatego to miał być ostatni film w tym składzie. Zobaczymy jak będzie na prawdę.
Reasumując, wg mnie film nie jest ani specjalnie wybitny, ani totalnie zły. Po prostu Kevin Smith ma takie poczucie humoru, które może czasami urażać niektórych, ale nie wolno brać tego dosłownie (vide „Dogma”, zarzucono jej antykatolickość, a tak naprawdę było w niej więcej drwin z kościołów protestanckich i ich doktryn niż z katolickiego). Tym razem dostaje się przede wszystkim gejom. Filmowi wystawiam ocenę 6/10, bo miejscami bywa naprawdę śmieszny, ale chyba lepiej obejrzeć go w TV lub na video niż wybierać się na niego do kina.
Dziwny tytuł jak na reckę, ale jakoś takie skojarzenie mi po tym filmie zostało. Dokładnie po scenie, w której Jay próbuje podnieść rękę na orangutana, a ten odgraża mu się tym samym. No cóż nie ukrywam, że na film poszedłem, głównie ze względu na „kontratakują”. Chciałem się przekonać jak wiele będzie odniesień do „Gwiezdnych Wojen”. W końcu nie tylko tytuł, ale i obsada (Mark Hamill – czyli Luke Skywalker i Carrie Fisher – księżniczka Leia) jest Star Warsowa. Wiedziałem, że film jest także parodią wielu innych filmów, czy Hollywoodzkiego stylu.
Może wpierw krótko o samej fabule. Nie jest to specjalnie coś wymyślnego, ale tym razem w całości koncentruje się ona na Jayu i Cichym Bobie, bohaterach, którzy przewijają się chyba we wszystkich filmach Smitha (przynajmniej ja tak pamiętam). Tym razem nie są już prorokami (vide „Dogma”), ale znów dealerami trawki przesiadującymi całe dnie pod sklepem. Już w „Pogoni za Amy” byli zamieszani w komiksy, i tak się stało, że stali się pierwowzorami pary bohaterów komiksowych, o których Mirmax chce nakręcić film. Szkoda tylko, że nie dostali za to kasy i o to się postanawiają upomnieć. Odwiedzają jednego z autorów i tam dowiadują się, że to drugi ma pełnie praw i zgarnia kasę, za Jaya i Boba. Mało tego Ben Affleck jako Holdem McNeil pokazuje im takie medium, jakim jest internet. Na jednej ze stron poświęconych filmowi, czytają bluzgi na siebie, czyli na oryginalnych Jaya i Cichego Boba. Wtedy Jay się wnerwia i mówi, że trzeba temu jakoś zapobiec, bo żadna „suka” nie zrobi mu laski. To jest właśnie całe podejście do życia, jakie prezentuje Jay. Tak, więc wyruszają wraz z Bobem do Hollywood by powstrzymać produkcję filmu. Po drodze spotykają Justice, w której zakochuje się Jay, a przynajmniej tak twierdzi. Uwalniają małpę z firmy, która przeprowadza eksperymenty na zwierzętach, a na dodatek ściągają na siebie pościg w postaci federalnego agenta ochrony przyrody. Will Farrell wypada w tej roli przekomicznie.
Film ma wiele nawiązań do innych filmów Smitha, np. Matt Damon i Benn Affleck rozmawiają o tym jak kręcili “Dogmę”, w innym miejscu jest mowa o nie możliwości nakręcenia „W pogoni za Amy” i tak dalej. Oczywiście jest cała masa nawiązań do innych filmów, i nie tylko wspomnianych już „Gwiezdnych Wojen”, mamy tu także „Planetę małp”, „Ściganego”, „E.T.”, „Aniołków Charliego” czy „Krzyk”. Z tym ostatnim to jest fajny motyw, bo Jay i Bob znajdują się na planie kolejnej części, i kiedy okazuje się, że mordercę gra orangutan, wstaje Wes Craven (tak ten reżyser) i mówi, że ludzie zdecydowanie bardziej kochają małpy, dlatego ją obsadził w tej roli.
Ale jest to przykład jednego rodzaju poczucia humoru. Przeważnie jednak mamy żarty dotyczące seksu, gejów, a przede wszystkim robienia laski. Oczywiście w niektórych scenach nawet takie żarty są niesamowicie zrobione, w innych już trochę przynudzają. Carrie Fisher, która gra zakonnicę, przez pewien czas podwozi Jaya i Boba, rozmawia z nimi o Księdze. Z tym, że jej chodzi o Pismo Święte, a Jay dowiedział się o nie spisanej księdze zasad autostopowiczów, w której pierwsza reguła brzmi, że trzeba zrobić laskę, temu, kto zabiera ludzi autostopem. Przez pewien czas właśnie jest takie niezrozumienie, Carrie mówi o Biblii, a Jay o swoim, standardowym temacie. W końcu zakonnica mówi, że nie wystarczy znać Księgę, ale jej zasady trzeba wprowadzać w życie. No i Jay ma taki zamiar, po czym wypadają z samochodu.
Z Markiem Hamillem oczywiście jest scena pojedynku na coś w stylu mieczy świetlnych. Tutaj Jay robi za Dartha Sraula, a Mark ma ksywkę Wyrwikutas. Ten właśnie humor prezentuje się przez cały film.
Ale poza nabijaniem się z innych filmów, jest tu jeszcze nabijanie się z gwiazd. Zwłaszcza Affecka, który nie tylko gra McNeila, ale i siebie. Z filmu można się dowiedzieć, że zabił ostatnio prostytutkę, bo jest jakiś niewyżyty. Zresztą kręcony przez Gusa Van Santa (kolejny reżyser) „Buntownik z wyboru 2” to przykład nabijania się z SQLi (czyli drugich części).
W tym filmie, można poznać trochę lepiej Jaya i Cichego Boba, z tym, że poza znanym z innych filmów ich tokiem myślenia, mamy jeszcze większą szansę poznać uwstecznienia w rozwoju Jaya. Scena, kiedy skradają się by kraść małpę jest tego najlepszym przykładem. Jednakże nie wiem czy to celowe, ale próba stworzenia wątku miłosnego pomiędzy Jayem a Justice, choć dość banalana, jakby rozbudowuje jego postać. Jay w jakiś sposób się zmienia. Może, dlatego to miał być ostatni film w tym składzie. Zobaczymy jak będzie na prawdę.
Reasumując, wg mnie film nie jest ani specjalnie wybitny, ani totalnie zły. Po prostu Kevin Smith ma takie poczucie humoru, które może czasami urażać niektórych, ale nie wolno brać tego dosłownie (vide „Dogma”, zarzucono jej antykatolickość, a tak naprawdę było w niej więcej drwin z kościołów protestanckich i ich doktryn niż z katolickiego). Tym razem dostaje się przede wszystkim gejom. Filmowi wystawiam ocenę 6/10, bo miejscami bywa naprawdę śmieszny, ale chyba lepiej obejrzeć go w TV lub na video niż wybierać się na niego do kina.
produkcja: | USA |
data produkcji: | 2001 |
reżyseria: | Kevin Smith |
scenariusz: | Kevin Smith |
zdjęcia: | Jamie Anderson |
muzyka: | James L. Venable |
czas trwania: | 104 min. |
dystrybutor: | SPI International Polska |
Kevin Smith: | Cichy Bob |
Jason Mewes: | Jay |
Eliza Dushku: | Sissy |
Renée Humphrey: | Jones |
Ben Affleck : | Holden McNeil i Ben Affleck |
Diedrich Bader: | strażnik |
Jason Biggs: | gra siebie |
Joey Lauren Adams: | Alyssa Jones |
Shannon Elisabeth: | Justice |
Matt Damon | Will Hunting |
Jeff Anderson : | Randal Graves |
Will Ferrell: | strażnik przyrody |
Gus Van Sant: | gra siebie |
Carrie Fisher | zakonnica |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,33 Liczba: 21 |
|
Sifo-Dyass2018-04-02 00:13:52
Dobra komedia , lepsze "Sprzedawcy" z tej serii
VaDeR_12172010-09-12 21:01:43
dosyć śmieszny jedno mi się nie podoba czemu grają Carrie Fisher i Mark Hamill ?
Lord Jabba2009-04-04 23:03:05
Typowy film dla idiotów.Czemu Mark i Carrie wystąpili w tym syfie?
Prezi2007-08-20 19:50:10
kiepski mało śmiesznych rzeczy nie jestem fanem humoru przekraczającego dobry smak
Ephant Mon2006-09-15 21:30:19
świetny filmik - niskobudżetowy ale śmieszny bardzo
mrsitpp2005-10-22 10:45:42
fil jest super naprawde polecam jest to super smieszna komedia z watkami star wars