Tym razem Bryan Young wcale nie zastanawia się nad źródłami scen czy pomysłów zaczerpniętych z kinematografii, a skupia się bardziej na nowych aktorach i tym, gdzie najlepiej zobaczyć ich warsztat. Wybór oczywiście subiektywny.
Wraz z ogłoszeniami z ostatnich tygodni, gdzie przedstawiono nam obsadę, ekipę i twórców kreatywnych, którzy dołączyli do rodziny „Gwiezdnych Wojen”, wygląda na to, że trzeba szybko zrobić nową listę filmów, które każdy fan Star Wars powinien zobaczyć.
Lubimy to. Chcemy wiedzieć wszystko o „Gwiezdnych Wojnach”, i gdy pojawiają się nowe osoby w uniwersum, chcemy o nich wiedzieć wszystko.
Zrobiłem więc listę filmów, które będziecie chcieli obejrzeć. Mogą one nie wpływać na „Gwiezdne Wojny” bezpośrednio, ale z pewnością dadzą wam możliwość posmakowania zdolności osób zaangażowanych. Tylko po obejrzeniu tych filmów będziecie w stanie ocenić jak bardzo te osoby wpłynęły na „Gwiezdne Wojny”, swoim doświadczeniem aktorskim czy filmowym, z którego wynikają ich decyzje.
„Super 8”. Pierwszy film jest wyreżyserowany przez J.J. Abramsa. Opowiada historię grupy młodocianych filmowców, którzy starają się uporać z obcym próbującym opuścić Ziemię. Doskonale oddaje tę cudowność, przygodę i zagrożenie, żywcem z filmów Stevena Spielberga i George’a Lucasa z późnych lat 70. i 80. (to film PG-13).
„Strefa X” (Monsters). Jeśli macie obejrzeć jeden film Garetha Edwardsa, by przygotować się do jego nowej roli jako reżysera pierwszego samodzielnego filmu „Star Wars”, to powinien być jego pierwszy film. „Strefa X” to niezależny obraz, zrobiony z małym budżetem o dziennikarzu eskortującym turystkę przez zainfekowaną strefę po inwazji obcych (rating R).
„Atak na dzielnicę” (Attack the Block). Kolejny film o inwazji obcych, John Boyega gra ulicznego twardziela, który odkrywa, że miasto jest atakowane. Razem ze swoim zakapturzonym gangiem broni swojej dzielnic przed inwazją za pomocą mieczy, kijów i wszystkiego co wpadnie w rękę. Zarówno śmieszny jak i przerażający, czym film wygrywa, a Boyega udźwignął rolę, to powoduje we mnie, cichą pewność i ekscytację co do tego, co nam pokaże w Epizodzie VII. (rating R).
„Siódma pieczęć” (Det sjunde inseglet). Prawdopodobnie to jeden z najbardziej wpływowych filmów wszechczasów, klasyczny szwedzki film Ingrmara Bergmena z 1957 z Maxem Von Sydowem (Sydow rymuje się z Greedo, dziękuję za to Bobby’emu Robertsowi)) w roli rycerza, który wraca do domu z krucjaty. Spotyka Ponurego Żniwiarza, którego wyzywa na partię szachów mając nadzieję, że w ten sposób odwlecze swoją nieuniknioną śmierć. To genialny film, który polecam byście wszyscy obejrzeli, ale jeśli szukacie filmu ze starszym Maxem Von Sydowem spróbujcie „Raport mniejszości” Spielberga. (Bez ratingu).
„Co jest grane, Davis?” (Inside Llewyn Davis). Komuś musiał się bardo spodobać ostatni film braci Coen tak bardzo jak mnie, skoro dwóch aktorów w nim występujących znajdzie się w nowych „Gwiezdnych wojnach”. Oscar Isaac gra tu postać tytułową, muzyka którego zachowanie sprawia, że ludzie za nim nie przepadają. Jest szorstki w czarujący sposób, ale nieszczęśliwy. Pewnego razu rozbija się na kanapie Adama Drivera, grającego wysokiego piosenkarza, który wydaje się lekko szalony. (Rating R).
Gdybyście mieli z tym problem wcześniej, to z pewnością teraz poziom aktorstwa w tych wspomnianych wyżej filmach z pewnością zwiększy wasz apetyt na nowe filmy „Star Wars”. Obiecuję to.
W przypadku „Super 8” warto pamiętać, że producentem tego filmu także jest Steven Spielberg.
Gumis2014-07-25 23:54:32
E tam. "Star Treka" trzeba zobaczyć, zwlaszcza jedynkę. "Super 8" mnie pozytywnie zaskoczył. Jakoś nie przepadam za filmami gdzie głównymi bochaterami są dzieciaki a tu BAM! Fajny film. A "Projekt Monster" - jakoś bym nie chciał filmu SW z perspektywy kamery zawieszonej na lufie blastera ;-)
Lord Sidious2014-07-23 17:51:17
Star Treków nie ma bo na tej podstawie należałoby wrzucić Godzillę. Wpływ Abramsa na Star Trek czy Mission Impossible zauważalny jest, ale to "Super 8" jest jego w pełni autorskim projektem a nie wejściem w cudze buty. Choć tu raczej wszedł w buty Spielberga/Lucasa udając ich lepiej niż oni sami. Co do Lostów zaś, Abrams wyreżyserował jedynie pilota. Był też pomysłodawcą i twórcą serialu, ale im dalej tym było go mniej. W dodatkach to fajnie widać, jak gdzieś w pewnym momencie znika w późniejszych sezonach. Skończyło się tam, że był producentem jak "Projekt: Monster". A gdy się produkuje kilka rzeczy na raz, nie da się tego nadzorować zbyt dobrze.
Lorn2014-07-23 08:11:30
Hmmm, Gdzie są Star Treki? Nie wiem ile w tym zasług DżejDżeja, ale to jedyna dwa filmy z tego uniwersum, które jestem w stanie obejrzeć nie tylko bez odruchów wymiotnych, ale nawet z przyjemnością.
No i Super 8 -bez fajerwerków, ale całkiem porządny kawałek kina hołdującego Sci-Fi lat 80-tych.
I3althazaar2014-07-23 07:32:25
A jeśli chodzi o J.J. to powinni dodać na listę jego ,,Zagubionych", sam dopiero zacząłem to oglądać, ale wydaje mi się że to on przyniósł mu największą sławę.
I3althazaar2014-07-23 07:30:46
Trzeba odświeżyć listę `do obejrzenia`. A ,,Super 8" to rzeczywiście wspaniały film.
chowder2014-07-22 22:00:04
@Peter_D ale wbrew powszechnemu mniemaniu J.J. Abrams nie reżyserował "Projekt: Monster". Natomiast dziwię się, że nie ma w tym zestawieniu dwóch Star Treków Abramsa, bo na przykład ja obejrzałem je tylko dlatego bo się dowiedziałem, że będzie on reżyserował siódme Gwiezdne Wojny
Peter_D2014-07-22 21:18:10
Niestety w zestawieniu nie ma Project:Monster, a też trzeba go zobaczyć. Super 8 jest moim zdaniem świetnym filmem, oddającym klimat lat 80tych oraz starych filmów Spielberga.
Lord Sidious2014-07-22 20:26:08
akurat wątpię by nowa "Godzilla" była tym przełomem, bo raczej negocjacje musiały trwać przed jej skończeniem (nie tylko premierą). Inna sprawa, że jeśli chodzi o mnie to ta "Godzilla" właśnie nie jest dobrą wróżbą. "Strefa X" wypada lepiej, ale jeśli porównam ją sobie z takim "Na własne ryzyko" Trevorowa, któremu ostatecznie zamiast SW dali Park Jurajski, to cóż dinki chyba mają więcej szczęścia :).
chowder2014-07-22 18:22:41
I w sumie ciekawi mnie bardzo ten spin-off bo Edwardsa na pewno nie wybrali przez te cztery niszowe filmy, który nakręcił tylko przez tą odnowioną Godzillę, która wyszła bardzo poważnie, mrocznie i nie miała nic wspólnego z klimatem wszystkich poprzednich Gwiezdnych Wojen.
chowder2014-07-22 18:16:07
Od siebie poleciłbym jeszcze "Sucker Puncha" z Oscarem Issacem, "Dredda" z Domhnallem Gleesonem i nową "Godzillę" Garetha Edwardsa