Być może już niedługo firma Dolby będzie się kojarzyć nam czymś innym, D jak 3-D. Po ponad 30 latach, Dolby Laboratories stały się synonimem dźwięku filmowego, jakości i postępu. Teraz w San Francisco ta firma rozpoczyna kolejny pionierski projekt, który zrewolucjonizuje tym razem wizualne doznania.
W tym tygodniu Dolby przedstawia swój nowy produkt, Dolby 3D, technologię która pozwoli wyświetlać filmy 3-D w wysokiej rozdzielczości. Na pierwszy ogień poszedł "Beowulf" Roberta Zemecksa. Póki co rynek jest zdominowany przez inną technologię, real D, w samym Hollywood jest już 80 kin dostosowanych do jego projekcji, a na świecie będzie ich niebawem koło 1100 (w tym także w Warszawie).
Zdaniem Jeffa McNalla, menadżera Dolby, kiedy się zobaczy cyfrowe 3-D trudno wrócić do tradycyjnego, zupełnie jak z telewizją HD.
Ciekawostką jest to, że Dolby rozpoczynało właśnie swoją przygodę nie z dźwiękiem a obrazem. Założyciel Ray Dolby zaczynał od robienia wideonagrań, a potem powoli zabierał się za redukcję zakłóceń i tak dalej wszedł w dźwięk.
Kilka lat wcześniej firma zaczęła pracować nad cyfrowymi projektorami, standard ten zaczął być popularny w USA koło roku 2005. Te cyfrowe projektory pozwalają na wyświetlanie filmów w wysokiej rozdzielczości, ale nie tylko nie będzie trzeba używać dwóch niezależnych projektorów, kina będą mogły je wymienić i skonwertować na te, które są używane przez Real D i Dolby.
Jedną z poważniejszych różnic między systemami jest to, że projektory Dolby rozbijają obraz na wiązki światła czerwonego, niebieskiego i zielonego, które są składane przez odpowiednie okulary 3-D. Czasy papierowych okularów odchodzą w niepamięć. Pojedyncze okulary Dolby kosztują 50 USD, kina nie tylko będą musiały ich pilnować, ale jeszcze je myć, a widzowie nie będą mogli ich zabrać na pamiątkę. Z drugiej strony w przeciwieństwie do produktu Real D, nie trzeba będzie instalować specjalnych pokrytym aluminium srebrzystych ekranów. Dzięki temu kina będą miały większą wygodę w przenoszeniu projektów w zależności od zainteresowania filmem.
Taka polaryzacja i konkurencja na rynku może sprawić, że technologia nie tylko się szybciej rozwinie ale także zostanie spopularyzowana. A tego życzą sobie wielkie nazwiska Hollywood, choćby James Cameron, autor Titanica, pracuje nad filmem "Avatar" stworzonym specjalnie pod technologię 3-D, za nie bagatela 195 milionów USD.
Inne nazwiska to choćby Peter Jackson i Steven Spielberg, którzy chcieliby stworzyć serię animowanych filmów na podstawie belgijskiego bohatera komiksów Tintina. Również George Lucas jest zainteresowany technologią i wypuszczeniem konwersji Gwiezdnych Wojen w tym formacie. Ale konwersja to jedno, tymczasem powoli szykuje się pierwszy film aktorski nakręcony specjalnie pod technologię 3-D, będzie to nowa wersja powieści Juliusza Verne'a "Podróż do wnętrza ziemi". Producent, Beau Flynn twierdzi, że Hollywood pokocha nową technologię.
Ale technologia 3-D już zaczyna się zwracać, choćby popularna animacja 3-D - "Rodzinka robinsonów" zarobiła prawie 1/3 z 98 milionów w USA właśnie w kinach 3-D, a znajdowała się tam tylko 1/6 kopii filmu.
Dla spopularyzowania technologii wystarczy zatem, że kiniarze zamontują ją na 20 % swoich ekranów, co w przypadku multipleksów spowoduje praktycznie wolny dostęp do technologii, a im pozwoli przez proces konwersji przejść bardziej oszczędnie.
Wszystko wskazuje, że najbliższe lata będą wielkie dla tej technologii, już teraz większość studiów myśli o filmach 3-D na rok 2009. Dreamworks już zapowiedziało, że wszystkie ich filmy od 2009 będą także w wersji 3-D, w tym Shrek 4.
Warto dodać, że pojawienie się Dolby już wywołało zamieszanie na rynku, a wraz z nim zaczęto popularyzować pokazy testowe 3-D, nie tylko w Stanach, ale też w Hiszpanii, czy Polsce, gdzie jednym ze sztandarowych produktów jest pokazywanie sceny pościgu z Ataku klonów. Oczywiście już po konwersji. Swoją drogą ciekawe, czy technologia 3-D zachłystnie Lucasa na tyle, by zdecydował się nakręcić film specjalnie pod jej potrzeby.