16 listopada łódzką szkołę filmową odwiedził Irvin Kreshner, reżyser "Imperium kontratakuje" i "Nigdy nie mów nigdy".
- Piotrkowska wygląda jak ulica wybudowana w hollywoodzkim studiu - mówi amerykański reżyser, twórca "Nigdy nie mów nigdy" i "Imperium kontratakuje". Przyjechał do Łodzi na zaproszenie łódzkiej "filmówki".
Anna Świerkocka: Podobno chętnie przyjął Pan zaproszenie szkoły filmowej?
Irvin Kershner: Od wielu lat przyjaźnię się z Romanem Polańskim, który wielokrotnie opowiadał mi o uczelni, w której studiował. Byłem wprawdzie już w Łodzi dziesięć lat temu, ale wtedy nie było czasu na wizytę w szkole. Skorzystałem więc teraz z okazji.
Co Pan robił dziesięć lat temu w Łodzi?
- Miałem robić film o Szekspirze, poszukiwaliśmy w Europie wystarczająco dużego studia, w którym można byłoby odtworzyć Teatr Globe. Wspomniano mi o łódzkim studiu filmowym przy Łąkowej. Przyjechałem je obejrzeć i podobało mi się, ale ostatecznie nigdy nie udało się zebrać pieniędzy na ten film. To się zresztą często zdarza.
W Polsce znany jest Pan jako reżyser filmów "Nigdy nie mów nigdy". Powstał poza głównym cyklem o przygodach Jamesa Bonda. Jak Pan trafił do tej produkcji?
- Sean Connery miał ochotę wystąpić w tej roli jeszcze raz. Ponieważ firma, która nie produkowała cyklu o Bondzie zdobyła prawa do realizacji jednego filmu, zainteresował się tym i zaproponował mi współpracę. Zwykle jednak to ja wybieram film, który chcę zrobić.
Czym się różni praca przy kameralnym filmie, powiedzmy jak "Oczy Laury Mars", a superprodukcją pełną efektów specjalnych, jak "Imperium kontratakuje"?
- Efekty specjalne wymagają wyjątkowej precyzji, zwłaszcza przy ustawianiu kamery. Zawsze wchodząc na plan, dokładnie wiem, co chcę zrobić. Ale już w czasie zdjęć zwykle przychodzą mi do głowy lepsze pomysły i wywracam wszystko do góry nogami. Mogę sobie na to pozwolić jedynie przy tych mniejszych filmach.
Jest Pan też aktorem. Jak wykorzystuje Pan to doświadczenie w pracy z innymi aktorami?
- Aktorzy są bardzo wrażliwi i łatwo ich urazić. Dlatego jeśli nawet scena jest beznadziejna, nigdy im tego nie mówię, bo aktorzy muszą być pewni siebie. Bez tego trudno im grać. Z tego samego powodu nigdy nie podnoszę na nich głosu. Muszą mieć we mnie oparcie, więc staram się nigdy nie okazywać słabości. Czasem muszę udawać, ale jeśli ekipa widzi, że reżyser jest niepewny, z filmu nic nie będzie.
Czy poza Polańskim zna Pan innych polskich reżyserów?
- Oczywiście, Zanussiego, Wajdę. Szczególnie cenię sobie trylogię Krzysztofa Kieślowskiego i jego serial "Dekalog".
Spędził Pan w Łodzi cały dzień...
- Widziałem wspaniałą architektonicznie Piotrkowską. Wygląda jak ulica wybudowana w hollywoodzkim studio, na której stoją domy zbudowane w najróżniejszych stylach. Wystarczy przejść się po niej i wybrać odpowiedni do konkretnego filmu.
Irvin Kershner przyjechał na festiwal, o którym pisalismy
tutaj.
Wątek na
forum
Kisiel2004-11-18 20:42:25
tak, był, bylo super! a siostra nawet mi nie powiedziala, bo nienawidzi SW....
szkoda ze go nie spotkalem :/
Miami2004-11-18 18:46:12
no szzzzszszsz kuźwa mać a ktos mi mowil ze on juz nie zyje:)ale dobrze ze zyje bo wyrezyserowal moja ulubiona czesc sagi i za to goscia szanuje
xan2004-11-18 17:27:41
zalezy pod jakim wzgledem, bo wiecej nauczysz sie tam malarstwa i teatru niz robienia filmow...
Lord Bart2004-11-18 16:17:16
Łódzka filmówka rządzi. Byłem tylko raz ale przestrzenie i podziemia ruulez.