To rozrywkowe imperium zatrudnia 1700 pracowników, podzielone jest na siedem firm z rocznym obrotem przekraczającym 1,2 miliarda dolarów. Wyprodukuje film który kosztował prawie 300 milionów i obiecuje odmienić oblicze San Francisco. Aż trudno uwierzyć, że to wszystko za sprawą 60-letniego miliardera. Mowa oczywiście o George’u Lucasie, który jest postacią wyjątkową w historii przemysłu rozrywkowego. Nawet Walt Disney budując swoje imperium, musiał współdziałać, a potem dzielić się z bratem.
W maju Lucas skończy 61 lat. W tym samym miesiącu wejdzie na ekrany film „Zemsta Sithów”, szósty i prawdopodobnie ostatni film z serii „Gwiezdne Wojny”. Ale obdarzony wizją filmowiec nie ma wykrystalizowanych planów by zrobić kolejne filmy, a przynajmniej takie, które mogłyby odnieść sukces komercyjny.
I choć Lucas stworzył kilka dobrze zarabiających firm, jak choćby ILM, nie zamierza specjalnie ich osobiście rozwijać. Raczej jest zainteresowany przekraczaniem nowych granic. Ale co to może znaczyć dla jego korporacji i całego imperium? Lucas stwierdził, że chce pójść w kierunku filmów ze swoich późnych lat 20. i tworzyć filmy, których nikt nie chce oglądać. Mowa tu oczywiście o „THX 1138”, jego pierwszym filmie. W roku 1971 został on przemontowany przez Warner Bros. a następnie poniósł sromotną klęskę finansową. „American Graffiti”, który kosztował 777 tys. USD zarobił na całym świecie 140 mln USD. Od tamtego czasu bardzo mu zależało, by być niezależnym. Nie dziwi zatem, żet o Lucas osobiście kieruje losem swoim firm. Zawsze tego chciał. Nie interesuje go wartość spółki, analizy rynkowe, czy inwestorzy, on jedynie z zarobionych pieniędzy finansuje własne produkcje filmowe.
To jest właśnie jeden z powodów, dla których Lucas opuścił Los Angeles. Z dala od filmowców z Hollywood, był w stanie zbudować imperium, bez zazdrości i plotek ludzi z branży.
Nawet na planie, Lucas nie akceptuje odpowiedzi „Nie”. Najczęściej ignoruje doradców od efektów, a potem każe im naprawić coś już nakręconego w postprodukcji. Nawet jeśli kosztuje to kilka milionów, to przecież są jego pieniądze.
Jego osobisty majątek jest oceniany na trzy miliardy dolarów i z pewnością kilkaset milionów wpadnie dzięki „Zemście”.
Ale pieniądze nigdy nie były dla niego najważniejsze. Gdyby taj było, już dawno mógłby zarobić kilkaset milionów więcej, dzięki publicznej emisji akcji.
Ale obecnie, choć mówi, że chce robić kolejne filmy, nic więcej na temat jego planów nie wiadomo. Jego firmy zostały przeorganizowane, i osiągają kolejne sukcesy, ale sam rzecznik Lucasfilmu mówi, że Lucas nie ma zamiaru przejść na emeryturę.
Lucas zawsze wie, czego chce, wie gdzie chce podążać. Taką ma naturę – mówi Sid Ganis, były szef Lucasfilm – nawet jeśli nie wie, co zastanie na końcu drogi.
Ale dokąd teraz zmierza?
Lucas mówi, że to koniec filmów “Gwiezdne Wojny”, marki która przyniosła już ponad 3,4 miliarda, przy dystrybucji Foxa. Nie wlicza się w to rynku wideo, telewizyjnego, seriali, filmów gier i 9 miliardów zarobionym dzięki licencją.
Oczywiście coś mówi się o serialu TV, ale filmy się kończą. Podobnie było z inną marką Lucasfilmu – „Indianą Jonesem”. Paramount z chęcią byłby dystrybutorem czwartej odsłony, ale poza rozmowami jeszcze od czasów 3 części filmu z 1989 na razie nie ma konkretnych planów.
Rzecznik Lucasfilm stwierdził, że firma jest zainteresowana projektami telewizyjnymi, animacyjnymi i aktorskimi, ale wewnętrznymi, nie na zlecenie.
Po roku 1989 Lucas pomógł kilku swoim przyjaciołom zrealizować ich autorskie filmy – Jimowi Bensonowi – „Labirynt”, Ronowi Howardowi – „Willow”, Francisowi Fordowi Coppoli – „Tucker: Człowiek i jego marzenie”, Willardowi Huyckowi i Glorii Katz – „Kaczor Howard”. Stworzył też telewizyjny serial „Kroniki Młodego Indiany Jonesa”, którego realizację powierzył innym, w tym Frankowi Darabontowi.
Serial nie zyskał takiego uznania, jak oczekiwano, a filmy zazwyczaj były rozczarowaniami finansowymi, lub zostały totalnie skrytykowane jak „Kaczor Howard”.
Niestety takie podejście ma też negatywne skutki. Wielu kreatywnych ludzi, pracujących przez lata w Lucasfilm, zdało sobie sprawę, że nie ma szans na realizację własnych projektów. Można tylko robić filmy, jakie Lucas chce – i nikt inny. Dlatego wiele osób odeszło. Tak zrobił np. Jim Morris z ILM, który w listopadzie zeszłego roku. Pracy nie musiał szukać zbyt długo, Pixar prawie natychmiast wynajął go do wyprodukowania nowego, na razie jeszcze nie nazwanego projektu. Pijar skusił też, Gary’ego Rydstroma, wielokrotnie nagrodzonego Oskarem speca od dźwięku, który opuścił Skywalker Sound by weryżserować kolejny gigantyczny film animowany.
Lucasfilm im tego nie zapewnia.
Oczywiście w firmach Lucasa wciąż pozostaje wiele utalentowanych osób, a być może Lucas powinien robić własne filmy, a firmom pozwolił się rozwijać? Ale to oczywiście generuje dalsze problemy, bo Skywalker Sound znajduje się na Ranchu Skywalkera. ILM choć trzyma się mocno, wciąż jest w chaosie po przeprowadzce do San Francisco. LucasArts, choć w zeszłym roku zarobiło 100 milionów USD, zwolniło 31 z 300 osób, by skoncentrować się na mniejszej ilości tytułów. Dodatkowo aż do kwietnia zeszłego roku, pozostawało bez prezesa. Obecnie miejsce to zajmuje Jim Ward, który jest też szefem marketingu i dystrybucji Lucasfilm. Twierdzi on, że widzi przyszłość firmy w grach spod znaku „Star Wars”. Podobnie jest z innymi licencjonobiorcami.
Lucas Licensing wciąż przynosi niebagatelne zyski i z pewnością „Zemsta Sithów” jedynie je zwiększy. Ale ostatnie dwa filmy, nie przyniosły zysku przewidywanego, zwłaszcza w sprzedaży w kategorii zabawek dla dzieci do 10 lat. Po niepowodzeniu z TPM, wiele firm nie chciało już wchodzić w AOTC. Obecnie przed ROTS stawiane są większe wymagania, głównie ze względu na postać Dartha Vadera, która pojawia się w filmie.
A Lucas, który sprzedał w 1986 swoje udziały w Pixarze, w 2003 obwieścił powstanie Lucas Animation, a w 2004 stworzył studio w Singapurze.
Jaka zatem czeka przyszłość Lucasfilm? Czy ma szanse zdobyć rynki, czy raczej stać się firmą, której nazwa przypomina stare dobre czasy jak Oldsmobile, Pan Am czy RKO?
Wszystko zależy od Lucasa. Jeśli nadal produkcja będzie ograniczona, a Lucas nie jest zainteresowany odgrywaniem kluczowej roli w produkcji filmów w Hollywood, Lucasfilm zostanie zmarginalizowane. Sam George nienawidzi Hollywood, agentów i ciężko mu się z nimi rozmawia, współpracuje.
Ale nawet gdyby pozwolił sobie na odejście od zarządzania, zawsze jest ta trudność, że może wrócić każdej chwili i zastopować jakieś inicjatywy. Gdyby jednak sprzedał firmę, miałaby ona olbrzymie szanse odgrywać ważną rolę w przemyśle filmowym.
Problemem mogą być jednak, wciąż nieznane, osobiste plany Lucasa.
Lucasfilm ma szansę, rozwijać technologię, wyprzedzać wszystkich. Lucas z pewnością będzie dalej próbował promować kina cyfrowe.
Biograf Lucasa, Dale Pollock stwierdził tylko, że nie zdziwi się, jak publiczność już nigdy nie zobaczy filmów Lucasa. On może robić filmy tylko dla siebie i swoich znajomych. To najbardziej osobiste robienie filmów, jak tylko można.
To byłby dziwny koniec kariery, człowieka, który stworzył najbardziej popularne filmy wszech czasów i który swego czasu podpisał najbardziej lukratywne i wizjonerskie umowy w przemyśle filmowym. Ale jak Howard Hughes, inny miliarder filmowiec, o którego biografii ostatnio głośno ze względu na film „Awiator”, Lucas nie może sobie pozwolić na robienie wszystkiego,co tylko chce. Czy zatem będzie zmuszony, działać na rzecz firmy i tworzyć kolejne filmy? Czy może da innym zielone światło.