Może George Lucas nie wynalazł nic nowego wprowadzając quasi-lokację do wspomnianego filmu, ale w „Gwiezdnych Wojnach” czegoś takiego na taką skalę jeszcze nie było. W okolicach Livermore nie pojawiła się ekipa filmowa. Nie było aktorów. Jedynie mała grupka osób zajmująca się zdjęciami do efektów specjalnych. Właściwie niedostrzeżona. Nie kręcili zdjęć pod ujęcia specjalne, jak to miało miejsce choćby w Redwoods. Poszukiwali materiałów, które wspomogą wygenerowane komputerowo środowisko. Dlatego w Livermore trudno też dostrzec i odnaleźć miejsca, w których kręcono film, z pewnością jednak da się odnaleźć klimat.
Livermore posłużyło za podstawę wielkich pastwisk na Naboo. Wykorzystano tu dwie rzeczy. Wokół miasta rozciągają się porośnięte trawą wzgórza i to one są najlepiej widoczne w filmie. Tworzą tło bitwy Gungan z Federacją Handlową. To te wszystkie szczyty, które widać gdzieś daleko za bitwą. Zostały one oczywiście komputerowo przetworzone, wpasowane w film, zmieniono trochę ich kształt, rozciągnięto je, dopasowano kolor. Pełna cyfrowa obróbka.
Dodatkowo wykorzystano też pola golfowe, które znajdują się w okolicy (niestety nie wiadomo, które dokładnie). Tam nagrywano trawę, a raczej jej próbki. Zresztą nie tylko tam, wiele ujęć trawy wielkich pastwisk Naboo powstało w okolicach Rancza Skylwalkera w hrabstwie Marin. Obecnie już nawet nie można stwierdzić, co pochodzi z Livermore, a co z innych miejsc. W każdym razie trawa w „Mrocznym widmie” nie była komputerowo generowana, choć z pewnością została tam odpowiednio przetworzona.
Samo Livermore to niewielkie amerykańskie miasteczko w Kalifornii, znajdujące się w hrabstwie Alameda. Ulokowane jest gdzieś w połowie drogi między San Francisco a Modesto. Poza wzgórzami i polami golfowymi słynie także z ośrodka badań nuklearnych i techniki laserowej.
Najlepiej dotrzeć tam bez wątpienia samochodem z San Francisco. Jest to najszybsza i najwygodniejszy środek komunikacji. Wzniesienia, których użyto w filmie, podobno właśnie najlepiej jest dostrzec, jadąc już z Livermore w kierunku Modesto. Ale trzeba mieć szczęście, by w odpowiednim miejscu się zatrzymać. W każdym razie pagórki te wyglądają bardzo podobnie do filmowych.
Livermore z pewnością zajmuje szczególne miejsce na mapie miejsc związanych z „Gwiezdnymi Wojnami”, ale tylko i wyłącznie jako ciekawostka. Raczej nie warto się tam wybierać specjalnie. Jednak gdyby ktoś pokonywał trasę z San Francisco do Modesto i dalej, warto poświęcić na Livermore kilka dodatkowych minut. Tyle bez wątpienia wystarczy.
Poniżej kilka zdjęć z Livermore.
Wcześniejsze relacje z naszych wypraw na lokacje sagi znajdziecie tutaj:
- Jezioro Como (Włochy)
- Tunezja
- Finse (Norwegia)
- Biblioteka Trinity College w Dublinie (Irlandia)
- Tikál (Gwatemala)
- Plac Hiszpański, Sewilla (Hiszpania)
- Lasy sekwojowe Redwoods (USA)
- Pustynia Yuma (USA)
Lord Sidious2015-10-10 08:48:01
Nie, nie od Burzola. Ode mnie, Freedona i Rusisa.
Lord Bart2015-10-07 17:37:10
To od Burzola?