TWÓJ KOKPIT
0

Sprośne okruchy

Natalie Portman bez stanika w Cannes! I jeszcze pokazuje pośladki!

2015-05-29 19:26:59

Dziś będzie ostro. Otóż Natalie Portman szaleje w Cannes. Zresztą o tegorocznym festiwalu było głośno w różnych mediach z przedziwnych powodów, w tym zakazu wchodzenia bez szpilek na czerwony dywan, przez co niektóre panie poczuły się dotknięte. Swoje pięć minut miała jednak Natalie Portman. To właśnie w Cannes zorganizowano premierę jej debiutanckiego filmu, „Opowieści o mroku i miłości”, adaptacji wspomnień Amosa Oza, o których pisaliśmy już parę razy. To bardzo osobisty obraz, ale też jak twierdzą recenzenci ciężki. Natalie Portman nie jest tylko reżyserką, ale gra główną rolę, napisała scenariusz i jeszcze jest jedną z producentek (współproducentem jest Ram Bergman). Twórczyni dodatkowo uparła się by dzieło zrealizować w języku hebrajskim, co niestety utrudnia szeroką dystrybucję, więc na razie nie wiadomo kiedy film zawędruje za ocean, nie mówiąc już o polskich ekranach. „To musi być list miłosny po hebrajski” – powiedziała Portman, uparła się i koniec tak zostało. Film podobno robi wrażenie, choć część recenzentów sugeruje, że Portman nie do końca dała radę z wszystkim ale jak na debiut i temat wyszło ponoć świetnie. Wszystko fajnie, ale jak zareklamować taki osobisty film? Zwłaszcza w tak zepsutym miejscu jak Cannes, gdzie dziennikarze rozglądają się za koronkami, udami czy piersiami atrakcyjnych aktorek? Skoro film nie przyciągnął ich uwagi, Natalie musiała pójść w ślady większości celebrytek i coś prasie pokazać. Na początek pojawiła się w mini odsłaniającej jej pośladki, następnego dnia zaś wybrała taką kreację do której nie trzeba nosić stanika. Skoro te z lekka skandalizujące zdjęcia już obiegły Internet to nie możemy być gorsi.



Aktorka palnęła też kilka historyjek, o których warto napisać. Choćby o Oskarach. Stwierdziła, że tego którego dostała zamknęła w sejfie, ale nie wie gdzie on teraz dokładnie jest. Innymi słowy ZGUBIŁA Oskara. Cóż, nie przejęła się tym, bo jak sama stwierdziła to tylko złoty cielec, nic więcej.

Tymczasem przechodzimy do Keiry Knigthley, która jak się okazuje urodziła córeczkę. To wielki dzień dla aktorki, teraz tylko musi wykarmić młodą i sama zajmie się opróżnianiem butelek lub chociaż pojedynczymi drinkami, nie z mlekiem co prawda, ale wiemy że Keira jest z pewnością mocno wyposzczona. Niestety na tę chwilę niewiele wiadomo o dziecku, bo Knightley ma taki dziwny charakter, że o ile głupoty to mediom opowiada, to o życiu prywatnym za bardzo mówić nie chce, ba nawet ciążę ukrywała przez jakiś czas. W takim razie przypomnimy pewien temat, który jeszcze nie trafił na nasze łamy. Było o obscenicznej Natalie, teraz będzie szczytująca Keira. Przy okazji Oskarów brytyjscy twórcy filmowi wraz z "Variety Fair" nagrali krótki film o inwazji Brytyjczyków na Hollywood, w którym to aktorzy z Wysp odtwarzają sceny ze słynnych filmów amerykańskich. No i świetnie, bo jest tam zarówno Benedict Cumberbatch, Judi Dench i Felicity Jones. Keira też ma swój udział. Dostała rolę życia chciałoby się powiedzieć. Miała odegrać słynną scenę z filmu „Kiedy Harry poznał Sally” (w oryginalnym obrazie wystąpiła także Carrie Fisher), gdzie Meg Ryan w restauracji udawała orgazm. Scena jak i uwaga po niej następująca przeszły do historii kina. Jeśli chcecie zobaczyć czy Kingthley wypadła w tej roli przekonująco to cały filmik o Brytyjczykach można obejrzeć poniżej.



Akurat jeśli chodzi o Keirę i udawanie na ekranie, to już wiemy, że łączy ona w sobie dwie rzeczy, brak zahamowani i umiejętności, o czym już nas przekonała.

A tak, żeby obrońcy moralności nie za bardzo atakowali naszą rubryczkę, to zobaczymy na chwilę co robi George Lucas. Otóż pojechał sobie do Monaco pooglądać wyścigi i zrobić fotki z fajnymi samochodami. To nas nie dziwi. W końcu za młodu George chciał zostać kierowcą wyścigowym, ale po tym jak rozbił się w Modesto i ledwo przeżył, zdecydował się na bezpieczniejsze zajęcie, czyli bycie filmowcem. Swoją drogą George ma ostatnio problem z wydawaniem pieniędzy, jego majątek jest obecnie wyceniany na jakieś 5 miliardów USD, a ponieważ jest też jednym z największych udziałowców Disneya Lucas znowu zyskał. Wychodzi na to, że nie nadążą z wydawaniem pieniędzy, bo mu ciągle ich przybywa. W sumie też chcielibyśmy mieć takie problemy. Ale dziś stawiamy Flanelowca jako dobry przykład, kocha szybkie samochody, ale nie szaleje i w dodatku wychodzi na to, że jest oszczędny.


KOMENTARZE (12)

Sprośne okruchy

Kampania prezydencka w rytmie „Gwiezdnych Wojen”

2015-05-05 18:23:15

Sezon ogórkowy dopiero się rozkręca, a z uwagi na obecną kampanię prezydencką, w tym roku nazwa ta zyskała dodatkowe znaczenie. Jednak dziś zajmiemy się dwoma innymi kandydatami na prezydenta RP. Janusz Korwin Mikke jako pierwszy z kandydatów złożył do PKW podpisy, starczyło, choć krążyły różne żarty na ten temat. Choćby o numerach legitymacji wpisywanych w polu numer dowodu. Polityk nie przejmował się takimi błahostkami, dynamicznie stanął w szranki, zaczynając od wsi Kamyk pod Kłobuckiem, i to jeszcze zanim go oficjalnie zarejestrowano. We wspomnianej wiosce znajduje się hotel Casablanka, gdzie zorganizowano uroczystą inaugurację kampanii. Wszystko jak powinno być, Janusz wyszedł na scenę, a by podkreślić ten doniosły moment puszczono główny temat z „Gwiezdnych Wojen”. Oczywiście ten z „Nowej nadziei”, skomponowany przez Johna Williamsa i nagrany przez Londyńską Orkiestrę Symfoniczną jeszcze w 1977. Dzięki mediom poszło to w świat.

No i doszło, do ZAIKSu. Okazało się, że przedstawiciele partii KORWiN wykorzystali ten utwór nielegalnie. ZAIKS na razie zabrał się za ustalania czy doszło do złamania prawa, jeśli tak, wystąpi z roszczeniami. Na razie chyba jednak na groźbach się skończyło i sprawa przycichła. Może rozliczono się pod stołem, a może tylko długo działają? W każdym razie Korwina niedawno entuzjastycznie przyjęli fani fantastyki na Pyrkonie.

Zupełnie inne podejście do „Gwiezdnych Wojen” ma inny kandydat, Grzegorz Braun. Otóż ma on swoją rewizjonistyczną wizję sagi ukazującą zmagania kogoś w stylu pułkownika Kuklińskiego (Anakin Skywalker), walczącego z UBecją (Jedi), Luke Skywalker zaś to taki Pawlik Morozow, młodociany bohater ZSRR, który dla dobra socjalizmu doniósł na swojego ojca. Całą dziesięciominutową analizę sagi Lucasa można obejrzeć poniżej.



Kończymy z polityką, czas przejść do Starwarsówka. A tam mamy coś o alkoholu. I tym razem nie będzie o Joshu Tranku, lecz o planie „Przebudzenia Mocy”. Otóż podobno jedna z gwiazd pojawiła się tam w stanie wskazującym. Kto to mógł być? Ktoś młody? Skąd, są zbyt podekscytowani. Ktoś ze starszej obsady? Dobry trop. Podpowiadamy, że nie była to Carrie Fisher (choć kto wie, może ona też, ale to nie ona jest bohaterką tej historyjki). Tym razem był to Harrison Ford. Żeby było zabawniej, to w dniu gdy był troszkę podchmielony zdarzył się ten feralny wypadek. Aktor wylądował w szpitalu, ale w konsekwencji nie dostał odszkodowania. Na koniec, gdy już wrócił do studia, to czekała go jeszcze pogadanka z Kathleen Kennedy. Podobno, nie była zadowolona, ale z drugiej strony zna już Forda od lat, wiedziała w co się pakuje.



Na sam koniec ulubienica sekcji plotkarskiej z sequeli, czyli Lupita Nyong’o. Otóż niektóre media rozwodziły się na temat jej domniemanego romansu z Jaredem Leto. Podejrzaną dwójkę wpierw przyłapano plotkujących sobie na ceremonii rozdania Oskarów, a potem spotkali się jeszcze gdzieś gdzie przypadkiem znajdowali się dziennikarze. Teraz wiemy, że gawędziarze romansu nie mają, ale podobno nadają na zbliżonych falach, świetnie się rozumieją i jak zaczną rozmawiać to długo nie mogą skończyć. Nawet na gali. W końcu i tak nie byli nominowani, więc po co się ograniczać?
KOMENTARZE (5)
Loading..