Młoda twarz sprawia jej kłopoty
Natalie Portman ciągle musi udowadniać, że jest już pełnoletnia, chociaż jej twarz zna niemal cały świat.
23-letnia gwiazda przyznaje, że jej młody wygląd ma zarówno plusy, jak i minusy, ponieważ zawsze musi pokazywać dokumenty, kiedy próbuje kupić w brytyjskim pubie alkohol.
- Fizycznie nie zmieniam się od 13 roku życia. Młoda twarz przydaje się w różnych sytuacjach, ale nigdy w brytyjskich pubach, gdzie za każdym razem muszę pokazywać dokument tożsamości, chociaż już od 5 lat mogę legalnie kupować tam alkohol – tłumaczy aktorka.
Salon figurek Samuela L. Jacksona
Samuel L. Jackson zbiera figurki przedstawiające grane przez niego postaci filmowe.
Gwiazdor stara się kupować każdą laleczkę wzorowaną na jego bohaterach filmowych.
- Stoją w całym moim biurze. Mrożon z kreskówki "Iniemamocni" spogląda na mnie z góry, kiedy pracuję przy komputerze. Ta postać jest do mnie trochę podobna, bo użyczyłem jej głosu. Mam figurkę Shafta i Mace Windu z "Gwiezdnych wojen". Pierwsza figurka Mace Windu w ogóle mnie nie przypominała, ale nowe lalki wyglądają dużo lepiej, bo George Lucas zeskanował ją z myślą o tym, że za kolejnych 20 lat będzie mógł nakręcić nowe części z moim cyfrowym obrazem. W Kanadzie udało mi się trafić na figurkę z "Pulp Fiction". Pamiętam, jak grałem w Parku Jurajskim, gdzie wszyscy aktorzy oprócz mnie i Wayne’a Knighta mieli swoje figurki. Trochę mnie to wkurzało, ale teraz jest już OK – tłumaczy aktor.
McGregor nie chce "Gwiezdnych Wojen" pod teatrem
Ewan McGregor ostrzega fanów, aby nie przychodzili pod drzwi londyńskiego teatru, w którym występuje w musicalu "Guys & Dolls", przynosząc ze sobą gadżety z "Gwiezdnych Wojen".
Szkocki gwiazdor występuje w nowej adaptacji słynnego musicalu, której premiera na londyńskim West Endzie odbędzie się zaledwie 12 dni po premierze filmu "Gwiezdne wojny: Epizod III - Zemsta Sithów". McGregor jest przygotowany na szaleństwo, jakie otoczy jego osobę w związku z filmem, ale nie życzy sobie, aby fani gwiezdnej sagi nagabywali go po wyjściu z teatru Piccadilly:
"Podjąłem tę decyzję jakiś czas temu. Nie będę składał autografów na gadżetach z »Gwiezdnych Wojen« po wyjściu z teatru. Mogę podpisywać programy teatralne i inne przedmioty związane z musicalem. Nie chcę, żeby ludzie, którzy po przedstawieniu przyjdą prosić mnie o autograf na programie, zostali zakrzyczeni przez łowców autografów".
Ewan McGregor nie liczy się z kasą
Ewan McGregor zgodził się na drastyczne obniżenie gaży w zamian za rolę w musicalu "Guys and Dolls" na londyńskim West Endzie.
Szkocki gwiazdor wystąpi w nowej wersji słynnego musicalu, której premiera odbędzie się 1 czerwca w londyńskim teatrze Piccadilly.
"Powrót do teatru po tylu latach pracy w filmie jest niesamowitym przeżyciem. Nie mogę się już doczekać, chociaż przypuszczam, że będę musiał mocno popracować nad opanowaniem tremy" - mówi 34-letni aktor, który po raz pierwszy zademonstrował swoje umiejętności wokalne w filmowej wersji musicalu "Moulin Rouge!" w reżyserii Baza Luhrmana.
Aktorzy partnerujący McGregorowi w jego najnowszym przedsięwzięciu z podziwem obserwowali, jak szybko i instynktownie opanowywał większość skomplikowanych elementów choreografii.
"Tak naprawdę zupełnie nie wiedzieliśmy, czy Ewan potrafi tańczyć. Grana przez jego postać nie musi zbyt dużo tańczyć, ale odkryliśmy, że Ewan jest urodzonym tancerzem, więc zamierzamy to wykorzystać" - mówi dyrektor artystyczny teatru Michael Grandage.
I na koniec jeszcze jedna plotka, tym razem spoza Starwarsówka, ale o Gwiezdnych Wojnach, za Interią.pl:
Gwiezdne wojny: Za dużo efektów?
Znany angielski aktor Jeremy Irons ("Piano Bar") wytknął George'owi Lucasowi ("Atak klonów"), że podczas tworzenia kolejnych filmów "gwiezdnej sagi" za bardzo zawierzył technice komputerowej. Brytyjski aktor uważa, że jedynym celem zastosowania efektów specjalnych w filmach kultowej serii, była chęć oszołomienia widzów niesamowitą scenerią.
Jeremy Irons twierdzi jednak, że technika komputerowa nie może wysuwać się na pierwszy plan.
"W filmach najważniejsi są ludzie, ich historia" - twierdzi aktor, weteran teatru i kina.
Brytyjczyk popiera rozwój sztuki filmowej, w tym także w dziedzinie efektów specjalnych, ostrzega jednak - szczególnie młodych twórców - by podczas realizacji swych dzieł bardziej skupiali się na fabule i postaciach bohaterów, niż na wykorzystaniu techniki komputerowej.
Jeremy Irons uważa, że Lucas jest świetnym przykładem, jak nie należy posługiwać się potęgą efektów specjalnych podczas tworzenia filmu.
"W filmie mamy opowieść i jej bohaterów działających w pewnym otoczeniu. Proponuję, by pan Lucas skupił się na dwóch pierwszych elementach. Efekty komputerowe nie tworzą filmu" - twierdzi Jeremy Irons.