Czasem jest się szczęściarzem będąc autorem powieści Gwiezdnych Wojen. Ja sam miałem tę niecodzienną przyjemność nazwania trzech spośród dziesiątków czy coś koło tego, tak zwanych Darthów, a wydarzyło się to dość szybko. Takie różne możliwości pojawiły się podczas tworzenia Dark Forces Saga czy mojego wkładu w Vader: The Ultimate Guide. Stworzyłem moje własne trio Darthów – Dartha Zannaha, Dartha Ruina i Dartha Millenniala.
Nazywanie Darthów to pewien rodzaj sztuki. Nie to, żebym był w tym dobry. Nie ma tu jakiejś gwiezdnej nauki, ale jak pewnie zauważyliście wzorowałem się na kilku tematycznych strukturach jakie zastosował George Lucas. Pomijając fakt, że imiona te niosą ze sobą pewną złośliwą konotację, i że nie są prawdziwym imieniem Sitha, określenie Dartha składa się generalnie z dwóch lub trzech sylab (jak Vader, Tyranus czy Sidious), rzadziej jednej (Maul, Bane), a gdy mamy więcej sylab, pojawia się tendencja kończenia nazwy na –is (jak Sidious, Plagueis). Bardzo często występuje też w nazwie literka „u”, zarówno w formie pisanej, jak fonetycznej. Oczywiście tu wyjątkiem jest Vader, ale przecież on jest wybrańcem.
Literatura Expanded Universe zazwyczaj podążała za tym modelem, choć znalazły się interesujące wyjątki, które starałem się uwypuklić z Zannah czy Millennialem. W przypadku Dartha Ruina starałem się trzymać, prostej konwencji . W końcu, przecież jest on ojcem wszystkich Mrocznych Lordów Sithów, jakich zna większość fanów Gwiezdnych Wojen.
Proste, ale to nie musi oznaczać, nie oryginalne. Starałem się tu użyć wariacji związanej z imieniem Maula. Po pierwsze jest to rzadko używana reguła nazywania, a po drugie jedna sylaba i cztery litery potrafią w olbrzymi sposób zbudować postać i nasze wyobrażenie o niej, no a po trzecie różnił się zdecydowanie od pozostałych Darthów, których stworzyłem.
Warto przyjrzeć się historii tego Dartha Ruina. Postać po raz pierwszy pojawiła się w nowelizacji Terry’ego Brooksa Mrocznego Widma. Tam był wspomniany mężczyzna, rycerz Jedi, który opuścił zakon jakieś 2000 lat przed Epizodem I, zabierając 50 lub coś koło tego Jedi ze sobą. Wraz z nimi, ten bezimienny Jedi założył zakon Sithów, ale jego naśladowcy w końcu zdradzili go i zamordowali, wprowadzając Sithów w trwającą tysiąc lat wojnę domową. Pozostał anonimowy, w pierwszej edycji przewodnika po chronologii, mimo, że było zaznaczone, iż zakon Sithów był otworzony na nowo, zostawiało to miejsce na rozwijanie historii starożytnych Sithów.
Poza jego imieniem w „The Path of Evil” w Vader: The Ultimate Guie, dodałem dwa interesujące fakty z jego historii. Po pierwsze uniknąłem archetypu młodego, głupiego Jedi, który upada i przechodzi na Ciemną Stronę, w zamian wprowadzając kogoś pokroju Dooku, myślącego Mistrza Jedi, którego wiedza doprowadza do szaleństwa i zła. W tym momencie uznałem, że najlepiej byłoby podciągnąć Ruina pod Zaginioną Dwudziestkę – dwudziestu Mistrzów Jedi, którzy opuści zakon wybierając alternatywne przeznaczenia. Postanowiłem także nie ujawniać prawdziwego imienia Ruina. W moim mniemaniu, jeśli Jedi uznaliby go za jednego z Zaginionej Dwudziestki, znaczyłoby to tyle, że prawdopodobnie nie wiedzieliby oni, że stał się on pierwszym Czarnym Lordem nowych Sithów.
Oczywiście po drodze miałem kilka innych pomysłów imienia wypisanych na kartce, ale ostatecznie Ruin wskoczył na sam szczyt.
A były to:
Darth
Reaper
Fatalis
Necro
Mortalis
Eradicus
Ruin
Execute
Solopsis
Ważne były dla mnie też “profesje” odpowiednie dla Sitha
Nekromanta
Czarnoksiężnik
Czarownik
Arcymag
„Ruin” to także czysty przekaz, losu jaki spotkał zarówno Mrocznego Lodra, jak i zakon Sithów, po jego śmierci, który pogrążył się w destrukcyjnej, chaotycznej walce. Nie myślałem więcej, zapisałem to imię, zgadzało się z kryteriami Darthowymi, Lucasfilm zatwierdził I spoczywa w historii Holokronu.