Cofnijmy się na chwilkę w czasie. W 1977 roku George Lucas był na tyle zmęczony reżyserią "Nowej nadziei", że kolejne części postanowił powierzyć innym reżyserom. Niestety nie był on zadowolony ze współpracy ze swoim byłym nauczycielem Irvinem Kershnerem przy „Imperium kontratakuje”. Lucas oskarżał go o opieszałość przy produkcji i zbyt duże wydatki, oskarżenia te były o tyle nieuzasadnione, że kontynuacja "Gwiezdnych wojen" była przez wszystkich uważana za superprodukcję, więc kazali sobie oni słono płacić, kłopot w tym, że był to film niezależny - w całości wyprodukowany przez George'a Lucasa.
Mimo wszystko Lucas reżyserię finału swojej trylogii postanowił powierzyć komuś zupełnie innemu. Początkowo myślał o swoim przyjacielu Stevenie Spielbergu. Ten marzył o wyreżyserowaniu filmu w odległej galaktyce, niestety nie pozwoliły na to zasady Hollywood. Otóż Lucas bardzo chciał być w swojej karierze niezależny od wielkich studiów filmowych i skostniałych zasad amerykańskiej kinematografii, a wśród działań zmierzających ku niezależności było też wystąpienie z Gildii Reżyserów. Rzecz w tym, że zasady gildii nie pozwalały Spielbergowi na współpracę z kimś spoza gildii, więc Lucas musiał szukać dalej. Następnym kandydatem był David Lynch, ten jednak odparł, że po pierwsze "Gwiezdne Wojny" są osobistą wizją Lucasa, i to on powinien się nimi zająć, a po drugie nie chce on pracować pod tak silną presją producenta...po czym zabrał się za reżyserię "Diuny" pod kierownictwem niemniej zaangażowanego producenta Dino De Laurentiisa.
Ostatecznie wybór padł na młodego walijskiego reżysera Richarda Marquanda, który miał spore doświadczenie w pracy w bardzo szybkim tempie, dzięki pracy w telewizji, zaś w kinie zabłysnął horrorem "Dziedzictwo" i thrillerem "Igła". Lucasowi oba filmy bardzo się spodobały, docenił on umiejętność współpracy reżysera z aktorami, oraz doskonałym zbudowaniem napięcia i suspensu. Szczęśliwie w czasie produkcji okazało się, że wizje Marquanda bardzo pasują Lucasowi, był on bardzo zaangażowany w historię z odległej galaktyki: wymagał, żeby walczący na miecze świetlne koniecznie trzymali je oburącz, ponieważ muszą być one cięższe niż światło. Marquand pojawił się nawet w filmie: zagrał oficera Imperium siedzącego w machnie kroczącej AT-ST, tej do której dostał się Chewbacca i Ewoki.
Kwestia reżyserii "Powrotu Jedi" nie jest jednak taka oczywista, ponieważ wielu specjalistów twierdzi, że Lucas spędził tyle czasu z drugą ekipą, zajmując się kręceniem scen kaskaderskich, oraz ujęć pomocniczych, że również mógłby być uwzględniany jako reżyser filmu. Sam Lucas usprawiedliwiał siebie i Marquanda, mówiąc, że spędza on bardzo dużo czasu na planie, ponieważ Marquand nie ma doświadczenia z kręceniem scen z efektami specjalnymi. Ostatecznie jednak w napisach jako reżyser pojawił się sam Richard Marquand i w ten sposób zapisał się w historii kina...jako jedyny Walijczyk, który wyreżyserował film sagi Star Wars.
Wszystkie atrakcje tygodnia "Powrotu Jedi" znaleźć można tutaj.
Hialv Rabos2008-05-29 18:36:19
No i dobrze, że Irvin nie dał sobą sterować! Dzięki temu mamy najlepszy epizod, przy którym mrok Zemsty Sithów, wydaje się cieniem teletubisia :P:P:P
Long2008-05-29 17:36:30
Kasis, wszyscy by i tak psioczyli, tak samo jak psioczą na Indianę IV. Lucas miał rację, fanów się nie da zadowolić, nie są obiektywni, w dodatku urośli w ciągu tych 20 lat i wszystko już inaczej odbierają.
Kasis2008-05-29 17:25:05
A ciekawe jakby to było gdyby Spielberg zasiadł za kamerą przy nowych częściach.
Mistrz Jedi Radek2008-05-29 16:11:18
Sky--> tez kiedys to czytalem. Az dziw, że przeczytany ponownei po paru latach cytat, tak jakby pojawial sie w pamieci, że czlowiek wie ze czytal kiedys dokaldnei to samo.:)
Dave2008-05-29 14:49:15
Gildia Reżyserów. Heh :D Jak to brzmi :D
Louie2008-05-29 13:10:14
Ciekaw jestem jakby wyglądało RotJ wyreżyserowane przez Spielberga, ale tylko ciekaw ;) Mi się podoba tak jak jest:P
Adhara2008-05-29 10:43:34
Całe szczęście, że Lucas nie wziął Lyncha. Lynch jest świetnym reżyserem i kręci dobre filmy (moim zdaniem), ale on i SW... To by się kupy nie trzymało.
Sky2008-05-29 03:18:32
Był taki fragment w "Jak powstawała kosmiczna trylogia" (cytuję z pamięci): "Richard miał pretensje do tego, że w TESB Luke i Vader trzymają miecz świetlny jedną ręką. Przecież każe dziecko wie, że miecz świetlny jest za ciężki na jedną rękę." ;) I potem dopisek Lucasa: "Od razu wiedziałem, że to reżyser jakiego potrzebuję" :D
A co do Lyncha... pewnie najpierw nakręciłby cały film w odpowiedniej kolejności, następnie kompletnie pociął i pomieszał wszystkie fragmenty (typu: wizyta u Jabby: Jabba rechocze, kolejne ujęcie: AT-ST strzela w Ewoka) i po raz kolejny byłby obwołany niesamowitym wizjonerem kina, przeżywającym metafizyczny orgazm.