Sue Rostoni potwierdza, że dostała w swoje łapy manuskrypt drugiej części Dartha Bane’a „The Rule of Two”. Potwierdziła też, że okładka nie jest jeszcze gotowa, owszem wyszła im jakaś robocza, acz faktem jest, że pracuje nad nią John Van Fleet.
Dla antyfanów Sue dobra wiadomość, „True Colors” są pierwszą od dawna książką, której nie edytowała. Zajął się tym nowy edytor Frank Parisi, wcześniej współpracował z IDG (poprzedni wydawca Insidera). Sue jest zbyt zajęta nowymi projektami jak Indy czy serial, więc musi się ograniczać. A Frankowi chciała na początek dać coś ciekawego.
Nadal zaś żadnych informacji o nowych kontraktach tak młodzieżowych jak i dla dorosłych. Ale za to jest historyjka, a araczej wynurzenia...
Drew Karpyshyn na swoim blogu umieścił kilka wynurzeń na temat swojego nowego dzieła, czyli książki „Rule of Two”. Po pierwsze Drew wysłał swój manuskrypt z końcem miesiąca września. Większość rzeczy jest już ustalona, książka wymaga korekty, tytuł zatwierdzenia lub zmiany (nie jest w 100 % pewny). Autor opowiedział też historię powstania książki.
Otóż redaktorki (Sue i Shelly lub Shapiro i Rostoni, jak kto woli) zadzwoniły do niego w okolicy amerykańskiego dnia ojca (w czerwcu), i zapytały, czy nie chciałby napisać sequela. Okazało się, że autor dał się namówić i podpisał kontrakt na napisanie książki do 1 października. No i wszystko byłoby pięknie, bo co to za problem (zdaniem Drew), tylko okazało się, że w Bioware musi pracować po 60 – 70 godzin tygodniowo nad grą Mass Effect (swoją drogą pisał też do niej książkę). Ale na szczęście już wcześniej miał zaplanowany kilkumiesięczny urlop po końcu prac nad grą, więc udało się wszystko zgrać w czasie.
Następnie autor napisał 5 stronicowy szkic powieści, co według niego nie było trudne, bo myślał już nad tym podczas pisania Drogi zagłady, dzięki czemu zostawił sobie kilka haczyków, które teraz mógł rozwinąć. Z drugiej strony miał wolną rękę, gdyż książka kończy się w tym samym miejscu, co komiks, dzięki czemu dalej właściwie nic nie ma (a opowiadanie Andersona?). Po otrzymaniu uwag od redaktorek rozbudował swój szkic, opisując dokładnie co się będzie działo w poszczególnych rozdziałach, w efekcie uzyskał 15 stronicowy dokument, którego starał się sztywno trzymać. Owszem czasem zmieniał rzeczy, które powodowały, że opowieść stawała się lepsza, ale generalnie trzymanie się wytycznych pozwala lepiej skoncentrować się na głównych wątkach.
I tak toczyły się prace aż do lipca. I tu się pojawiły komplikacje, otóż plan był prosty, urlop w Bioware miał być na sierpień i wrzesień, ale prace nad Mass Effect się przeciągnęły więc mógł się rozpocząć dopiero od 15 września i potrwać do 15 października, więc Drew miał zaledwie dwa tygodnie by oddać się jedynie powieści. Przez dziesięć tygodni biedny autor musiał wychodzić do pracy o 9:30 i wracać o 22:30. Potem pół godziny sprawdzał emaile i przełączał się na tryb Gwiezdnych Wojen, a następnie mógł pracować dwie godziny nad powieścią. Kładł się o 1:00. I tak przez sześć dni w tygodniu, a w niedziele spotykał się z żoną i odstresowywał się.
I tak to trwało aż do połowy września, z wyjątkiem 5 dni, kiedy to musiał udać się na konferencję twórców gier do Austin. Dopiero od 15 września mógł usiąść na prawdę do powieści, poprawiać ją, przepisywać, dopisywać itp.
Kiedy Drew pisze, zawsze postępuje według sztywnej reguły, kończy prace nad rozdziałem, drukuje go i daje go do przejrzenia swojej żonie, Jennifer, która mówi mu co jej się podobało, a co nie, które postaci lubi, które nie itp. Dzięki temu on dalej może poprawiać swą pracę. Ale dzięki temu, że działa według zadanego scenariusza, nie musi zbyt wiele zmieniać.
Teraz autor liczy, że Sue i Shelly zaakceptują książkę i nie będzie zbyt wiele rzeczy do przepisania. I tu ciekawostka mniej więcej w tym momencie kończy się praca na komputerze, dalej pracują już głównie na wydrukowanych kopiach. Owszem będzie tu trochę przerzucania się tekstem, ale gdy już Drew go otrzyma i poprawi, będzie to właściwie finalna wersja manuskryptu. Dalej już tylko wydrukowanie książki, zszycie, oprawienie i wysłanie do sprzedawców. A czasu niewiele bo trzeba się wyrobić do 26 grudnia.