Choć „Zemsta Sithów”, która ukaże ostatni krok, po którym Anakin Skywalker, młodzieniec o dobrym sercu, stał się okrutnym Darthem Vaderem, pojawi się dopiero 19 maja. Ale niecierpliwi mogą już poznać prawie wszystko, dzięki powieści Matthew Stovera, zanim będą mogli przekonać się w kinie jak zamyka się krąg sagi SF George’a Lucasa.
„Zemsta Sithów” to w ogóle ewenement w sprawie nowelizacji. Nie dość, że nie to tylko i wyłącznie scenariusz filmowy zapisany prozą, to jeszcze wbrew przyjętym standardom książka ta została wydana w twardej oprawie, a nie jak większość podobnych – w miękkiej. Sam nakład jest również zdumiewający – 650 tysięcy, co jest nieporównywalnie większą liczbą niż jeden z innych największych hitów kinowych w wersji książkowej– „Faceci w Czerni”. „To blockbuster [film zajmujące miejsca w czołówce boxoffice’ów], nawet jak na standardy innych blockbusterów” – mówi Micha Hersman, klientka w jednym supermarketów – „Myślę, że to ze względu na historię. Każdy przecież czekał na to, by zobaczyć jak powraca Darth Vader, prawdziwy Darth Vader”.
Marka Gwiezdnych Wojen może pochwalić się różnej maści produktami od gier online po nawet Super Eksluzywne przebrania Chewbaccy w rozmiarach także dla dorosłych. Natomiast jeśli chodzi o książki, mało która inna marka może się pochwalić takim sukcesem. Poza nowelizacjami, książkami okołofilmowymi wydano też masę innych tytułów, łącznie wydrukowano ponad 70 milionów książek z logiem „Star Wars”, tak przynajmniej twierdzi Howard Roffman, prezydent Lucas Licensing.
Podobnie jak to bywa w przypadku innych nowelizacji, Stover pracując nad książką, starał się współpracować zarówno z wydawcą jak i filmowcami, najbliżej jak się da. Swą pracę rozpoczął w roku 2003, a skończył latem rok później. Jednak nawet później wprowadzano do niej poprawki, zarówno ze względu na zmiany w scenariuszu, jak również poprawki w samej książce. Stover sam musiał się mocno natrudzić, by jakoś poprawić cała książkę, po tym jak wycięto kilka scen. Jak zdradza sam autor, były to głównie sceny na początku książki, a usunięto je z prostej przyczyny – nie pasowały tam. Stover nie boi się reakcją fanów po skonfrontowaniu książki z filmem. Ma nadzieję, że będą zadowoleni książką, sam zaś uważa Gwiezdne Wojny za nowoczesny mit, w którym zaskakująca akcja jest mniej ważna, niż zbiorowe doświadczenia, dzielone z milionami. To obejrzenie historii, która jest opowiadana wciąż na nowo i nowo. Patrząc realnie, każdy wie, że Anakin stanie się Vaderem, że Republika upadnie, że powstanie Imperium, wiemy, że Anakin spłonie tak, że tylko mechaniczna zbroja będzie mogła go utrzymywać przy życiu.
Stover nie jest jedynym pisarzem fantasy, który napisał książkę z cyklu „Gwiezdne Wojny”. Wśród innych należy wymienić Jamesa Luceno („Labirynt Zła”, będący prequelem do ROTS) czy R.A. Salvatore’a (który napisał nowelizację „Ataku klonów”). Sam Stover ma też już doświadczenie w pracy z tą marką – np. za sprawą „Punktu Przełomu”. A „Zemsta Sithów” jest wyjątkową nowelizacją. Zawsze jest tak, że autor stara się pozostawić w książce jakiś ślad po sobie, np. przez rozbudowę uczuć, myśli postaci, czasem nawet ich historii. W przypadku Epizodów I i II powieści mocno rozbudowały filmową historię, tym razem Stover jednak poszedł w innym kierunku. Postanowił wejść w głąb postaci, zrozumieć ich myśli i motywację.
Matthew Stover ma obecnie 43 lata, dorastał w Illinois i mieszka w Chicago. „Gwiezdne Wojny” w kinie widział przynajmniej 20 razy, „Imperium Kontratakuje” 28. Napisał kilka własnych książek – „The Blade of Tyshalle”, „Iron Dawn” czy „Jericho Moon”. „Zemstę Sithów” uważa, za dzieło Lucasa, które nie przyniesie mu pieniędzy, przynajmniej nie bezpośrednio. Za napisanie książki dostał poniżej 100 tys. USD, co uważa, że nie jest sumą imponującą, ale jak sam stwierdził, posiadanie takiej książki w swoim dorobku, może być cenniejsze niż pieniądze za które mógłby za nie dostać. Pisanie czegoś własnego, ma mniejsze szanse otworzyć mu w ten sposób wszystkie drzwi. Dzięki temu z mało znanego pisarza fantasy, ma szanse znać się pisarzem dość zdany. A to coś, czego nie da się wyrazić tylko w dolarach i centach.
KOMENTARZE (0)