Który film z serii sprawił, że stałeś się fanem?
Miałem sześć lat w 1977, kiedy mój umysł ogarnął oryginalny film. Widziałem go w kinie 14 razy myślę, że to był idealny sztorm w tamtym wieku, właściwy film. On mnie obezwładnił natychmiast. No i jest jeszcze jedna rzecz, która pochodzi z tamtych czasów, to nie w Annie Hall chcieliśmy się bawić z przyjaciółmi. I nie biliśmy się o to, kto ma być Alvym.
Czy byłeś tym rodzajem dziecka, które bawiło się zabawkami z Gwiezdnych Wojen?
Miałem stół od ping-ponga pokryty figurkami i statkami, jakie tylko wpadły mi w łapy. Moja pierwsza zabawka miała Świąteczny (Bożonarodzeniowy) certyfikat wczesnego ptaka, i jak sobie przypominam, nudno się nią bawiło. Można było powiedzieć "spójrz na mnie, dowodzę rebelią... i mam certyfikat." Ale najlepszym momentem było to jak dostałem w końcu figurkę Hana Solo. Aż do wtedy była to zabawa jak w Ligę Sprawiedliwych bez Batmana. Po prostu nie można i tyle.
A czy nadal kolekcjonujesz zabawki z Gwiezdnych Wojen?
Raczej nie, ale kilka lat temu moja żona w Toronto znalazła dwujęzyczne wydanie gry Escape from the Death Star. uciekanie z Gwiazdy śmierci jest ciekawsze gdy nazywa się to L'Evasion De Death Star. Dopiero teraz dochodzi do mnie, że nie wiem czemu nie przetłumaczyli frazy "Death Star" na francuski?
A jako niekończący się pisarz komik dla MAD Magazine, kto twoim zdaniem jest najśmieszniejszy w sadze Gwiezdnych Wojen?
Han Solo. Każdy kto odpowiedziałby "Wiem" kiedy księżniczka Leia mówi mu, że go kocha, i kiedy zanurza się wewnątrz komory karbonizacyjnej jest moim typem komedianta. Wygląda na to, że niebezpieczeństwo wyzwala w Solo tego typu komediowość. w ROTJ podobnie, gdy są zawożeni nad jamę Sarlacca, Han zauważa, że mu się poprawia wzrok, bo teraz widzi rozmazaną maź. To jest ten wspaniały typ komedii. A na drugim miejscu, jest dziwny Too-Onebee, droid medyczny. Koleś który ma twarz jak mikrofon Elvisa.
A czy byłeś kiedyś na konwentach fanowskich jak Comic-Con czy inny konwent SF?
Byłem na Celebration IV w L.A. w tym roku i było niesamowicie. Dla mnie najważniejsze było zdobycie autografu Richarda LeParmentiera. Podziękowałem mu, za przerażanie mnie w czasach dzieciństwa, a on powiedział, że wiele osób mu to mówi.
A jak stałeś się pisarzem dla MAD Magazine?
Byłem na praktyce w MAD w college'u, na podstawach artykułów wysyłanych przez wolnych strzelców, które z czasem stały się kolekcją politycznych książeczek dla dzieci. Potem pisywałem tylko w szkolnej gazetce. I kontynuowałem współprace z MAD na zasadzie wolnego strzelca, dopiero w 1995 dołączyłem na do redakcji, gdzie pozostałem do roku 2001. A obecnie czasem dla nich pisuje, a oni są na tyle głupi, że kupują moje artykuły.
A jaka była pierwsza parodia Gwiezdnych Wojen dla MAD Magazine, którą napisałeś?
Napisałem fragment o nazwie "Star Wars Playsets You May Have Missed" który był powiązany z wydaniem Wersji Specjalnej.
A która parodia z tych, które napisałeś dla MAD jest twoją ulubioną?
Pisałem parodię Zemsty Sithów. I gdybyś mi w wieku 6 lat powiedział, że będę pisał parodię Gwiezdnych wojen dla Mad Magazine, roześmiałbym ci się w twarz. A teraz po 30 latach, dokładnie to zrobiłem, krąg się zamknął.
A dlaczego Gwiezdne Wojny sprawiają tyle radości w parodiach?
Gwiezdne Wojny są ważną ikoną pop kultury, od przeszło 30 lat. Więc kiedy zaczynasz z miejsca, znanego szerokiej publiczności, które ona kocha i zaczynasz się z niego nabijać. Te tematy są bardzo uniwersalne, a postaci dobrze naszkicowane, można je umieścić w innych sytuacjach a one wciąż są zabawne (chodzi mi o fanfilmy w stylu "Chad Vader" czy "Troops"). A poza wspaniałymi postaciami, Gwiezdne Wojny w swym SFowym świecie mają na tyle dziwnych rzeczy, że można znaleźć tam wiele zabawy. A w każdym filmie, nie wiadomo jak dobrym, znajdą się rzeczy, które są bez sensu, a my zawsze w MAD staramy się je parodiować. Dlatego w Epizodzie III, kiedy go parodiowaliśmy, to zadaliśmy pytanie "Dlaczego chcąc ukrywać Luke'a od jego ojca, zostawiliśmy mu to samo nazwisko"? Nigdy na to nie usłyszałem dobrej odpowiedzi. Jak ktoś ją ma niech mi da znać.
A dlaczego fani Gwiezdnych Wojen mieli by kupować MAD about Star Wars?
Jeśli jest się zbieraczem, fajnie jest mieć cały materiał zebrany w jednym miejscu. I to z fragmentami które widziałem, z komentarzami parodiami to na prawdę bardzo fajne. To coś w stylu komentarza DVD, który daje nam trochę więcej informacji jak w MAD parodiujemy. No i klej, którym sklejono grzbiet książki, na prawdę dobry towar.