- Jedyną osobą, która może nakłonić mnie i moich Noghri do czegokolwiek, jest Darth Vader. I nikt inny!- szepnął złowieszczo Pekhratukh z furią w oczach. Po chwili rzucił admirała z powrotem na jego fotel i ruszył do wyjścia - Radzę ci o tym pamiętać!- rzucił przez ramię i wyszedł z Sali Spotkań.
- Zaraz wezwę szturmowców i ten Noghri nauczy się, co to szacunek...- zaczął ze złością Rogriss.
- Zostaw go.- przerwał mu Morck, masując obolałe partie szyi - Nie możemy pozwolić na jakiekolwiek podziały teraz, kiedy jesteśmy w trakcie kampanii.- spojrzał na Maareka - Jeżeli Pekhratukh nie chce wziąć w tym udziału, będziesz musiał sam się tym zająć.
- Pomoże mi.- sprzeciwił się Stele, a w jego głosie Morck wyczuł ukrytą groźbę pod adresem lidera Death Commando Prime - Czy tego chce, czy nie.
Rozdział 6
Wedge Antilles i jego Eskadra Łotrów wyskoczyli z nadprzestrzeni dokładnie w miejscu, w którym skanery odnotowały przed dwoma godzinami najsilniejsze zakłócenia pola. Jeżeli przypuszczenia lidera szwadronu były właściwe, to w tej lokalizacji powinno znajdować się coś, czego poszukiwali od dłuższego czasu. Źródło wszystkich kataklizmów, jakie ostatnio dotknęły Nową Republikę. I rzeczywiście, zaraz po powrocie do normalnej przestrzeni Wedge dostrzegł przed dziobem swojego myśliwca pięć ogromnych okrętów wojennych w kształcie klina oraz jeden podobny, lecz mniejszy. Zaraz obok majaczyły trzy statki przypominające konstrukcją olbrzymie, morskie lewiatany, oraz około dziesięciu starych, wysłużonych pancerników, a także pięć niewielkich korwet.
Całości dopełniało długie i smukłe Galaktyczne Działo, z lufą wycelowaną w gwiazdy.
- Dziesięć Dreadnaughtów, pięć Marauderów, trzy MC-80B, pięć niszczycieli Imperial i jeden Victory jakieś dwadzieścia kilometrów od nas, Dowódco Łotrów!- zameldował Tycho - I nasza zguba też się tu kręci!
- Przyjąłem, Czwórko.- odparł Wedge przez komlink, spoglądając jednocześnie na radar; gdzieś w pobliżu wyskoczył już krążownik klasy MC-90 i dwie fregaty Nebulon-B pod banderami Nowej Republiki, a jakieś dwa kilometry za nimi pojawiła się eskadra B/E-Wingów, pilotowana przez grupę durosjańskich zwiadowców. To dobrze, pomyślał Wedge, najwyraźniej nasza informacja dotarła do innych jednostek. Albo też odebrali na sonarach to zakłócenie, zreflektował się zaraz.
I tak na jedno wychodzi. Są tutaj i pomogą nam zakończyć tę imprezę.
- Ustawcie płaty w pozycji bojowej!- rzucił przez komlink, koncentrując uwagę na majaczących w oddali wrogich jednostkach - I dajmy łupnia tym paskudom!
- Rozkaz, sir!- rozległ się głos Wesa Jansona, na ogólnym kanale, po którym nastąpił cichy trzask, świadczący o tym, że Łotr Dwa przełączył nadawanie na prywatną linię - A tak swoją drogą, radziłbym ci, drogi wodzu, przyjrzeć się dokładniej tej pukawce i jej ochronie.
Wedge Antilles natychmiast przysunął sobie do twarzy celownik komputerowy, mogący służyć również jako luneta, i skierował wzrok ku kordonowi jednostek Executor’s Lair. Rzeczywiście, pancerniki klasy Dreadnaught utrzymywały zbyt luźny szyk, jak na ochronę Galaktycznego Działa, a niszczyciele miały wręcz wycelowane weń stanowiska ogniowe. Co więcej, z superbroni startowały właśnie promy kosmiczne, kierując się w kierunku otaczających złowrogą stację okrętów.
- Co tu się wyrabia, Dowódco Łotrów?- rozległ się w eterze nowy głos - Czyżby obrońcy Galaktycznego Działa nie zamierzali wcale go bronić?
- Na to wygląda, Pash.- odparł Antilles, oddychając z ulgą; Skrzydło Myśliwskie Pasha Crackena włączyło się do walki, a Wedge czuł się znacznie pewniej, mając za plecami siedemdziesiąt dwa A-Wingi ze znakomitymi pilotami u sterów - Wątpię, żeby ewakuowali się z naszego powodu. Nie mogli wiedzieć, że tu będziemy, a zatem...- urwał na chwilę, bo właśnie do niego dotarło do niego, co tu się dzieje.
- Dowódco Łotrów! Oni chcą wysadzić w powietrze Galaktyczne Działo!- wrzasnął przez komlink Tycho Celchu, dochodząc najwyraźniej do takich samych wniosków, co jego lider.
- Widzę, Łotrze Cztery.- odparł Wedge, siląc się na spokój, po czym przełączył nadawanie na szerokie pasmo - Do wszystkich jednostek! Trzymajcie się z daleka od
Działa! To pułapka! Powtarzam: z daleka od Działa!
Piloci i dowódcy na statkach Nowej Republiki kolejno potwierdzali przyjęcie polecenia, ale Wedge już ich nie słuchał. Natychmiast musiał położyć swojego X-Winga w ciasny skręt, ponieważ znaleźli się już na tyle blisko wrogich jednostek, że te otworzyły ogień. Dla niewielkich i zwinnych myśliwców unikanie ognia z ciężkich dział turbolaserowych krążownika MC-80B nie stanowiło żadnego kłopotu, dlatego Antilles nie zdziwił się, kiedy okręty Executor’s Lair wypuściły własne dywizje myśliwskie, złożone z wielu bardzo chaotycznie i, zdawałoby się, losowo wybranych jednostek. Wedge zmarszczył brwi, puszczając salwę z działek w kierunku pierwszego myśliwca w szyku wysłużonych TIE Interceptorów; korzystanie z naprędce i byle jak skleconych jednostek w regularnej armii, za jaką uchodzili obrońcy Galaktycznego Działa, było zjawiskiem co najmniej dziwnym. A już na pewno żadna szanująca się flota nie korzystałaby ze składaków typu X-TIE, jakie minęły właśnie myśliwce Eskadry Łotrów, kierując się na szwadron E-Wingów, wypuszczony przez nowo przybyłego MC-90.
Przy okazji Wedge zauważył kolejną nowinkę związaną z okrętami wroga. Otóż zarówno MC-80B, z którym zmagała się właśnie jego eskadra, jak i drugi statek tego typu, nadciągający właśnie z lewej flanki, były co prawda skonstruowane na bazie planów standardowych calamariańskich krążowników, ale z całą pewnością nie wykorzystano do ich budowy materiałów z Mon Calamari. Więcej nawet, Wedge nie zauważył żadnych różnic pomiędzy oboma egzemplarzami wrogich MC-80B, a takie z pewnością by wystąpiły, gdyby w konstrukcji maczał płetwy jakiś Calamarianin. Były natomiast wykonane perfekcyjnie, z niemal chirurgiczną precyzją niemal przy każdym spawie, co wskazywałoby na korektę planów statku przez jakiegoś Givina albo Jeneta. Jedno było pewne: to, z czym mieli się zmierzyć, nie posiadało żadnej z polowych modyfikacji, wprowadzanych często do okrętów stricte calamariańskich, a co za tym idzie, nie miało ich czym zaskoczyć.
Antilles położył swój myśliwiec w korkociąg, zwiększając jednocześnie ciąg silników. Tak, jak się spodziewał, pilot wrogiego X-TIE będzie chciał powtórzyć jego manewr. Niestety, mimo paru podobieństw do X-Wingów, składaki te miały jedną zasadniczą wadę: podobnie jak myśliwce TIE, gorzej reagowały na przeciążenia. Normalnie nie zrobiłoby to nikomu większej różnicy, ale jeśli wziąć pod uwagę, że X-TIE był najwyraźniej zbity do kupy gwoździami i klejem, jego wytrzymałość była znacznie gorsza. I rzeczywiście, pilot stracił panowanie nad maszyną, która rozleciała się, puszczając snopy iskier, a Wedge skoncentrował się na kolejnym przeciwniku.
W międzyczasie na pole bitwy przybywały kolejne jednostki. Wreszcie wszystkie sześć MC-90, trzy fregaty Nebulon-B, dwie fregaty szturmowe i jeden krążownik klasy Strike związały ogniem wrogą flotę, a mając nad nią wyraźną przewagę, szybko zaczęły odnosić sukcesy. Już pierwszy nalot Skrzydła Crackena na jeden z pancerników klasy Dreadnaught, pozbawił go tarcz i wyłączył z dalszej walki. Eskadra E-Wingów z jednej z fregat dopełniła jego klęski. MC-90 związały ogniem niszczyciele, które chyba jako jedyne prezentowały sobą jakiś poziom, ale nawet one nie mogły sprostać najsilniejszym calamariańskim okrętom Nowej Republiki. A gdy do walki włączyły się jeszcze statki zwiadowcze firmy Mesens Corp., pilotowane przez Wolfmanów, przewaga Republikan była miażdżąca.
Wedge Antilles i jego Eskadra Łotrów cały czas zmagali się z myśliwcami przeciwnika, nie spuszczając jednak oka z promów opuszczających Galaktyczne Działo. W momencie dowódca eskadry zauważył, że ich ruch ustał, a pancerniki zajęły pozycje w dalszej odległości od superbroni, niż były na początku.
I tak, jak się spodziewał, Galaktyczne Działo zniknęło w spektakularnej eksplozji.
Okręty wroga w uszczuplonym składzie porzuciły pole bitwy i rozpoczęły manewry poprzedzające skok w nadprzestrzeń. Dwa niszczyciele, jeden MC-80B, jedna korweta klasy Marauder i trzy pancerniki typu Dreadnaught, praktycznie już bez myśliwców pokładowych, szykowały się do ucieczki. Ani Eskadra Łotrów, ani Skrzydło Crackena, ani Durosi czy Wolfmani nie zamierzali im jednak tego ułatwiać.
- Skoncentrujcie się na pancernikach!- polecił Wedge przez komlink, namierzając silniki jednego z Dreadnaughtów - To tam te promy zostawiały wszystko, co wynieśli z Działa!- wymierzył i strzelił, uwalniając w kierunku wroga jedną ze swoich torped protonowych, aby zaraz pociągnąć drążek sterowniczy w prawo i poprawić z drugiej strony kadłuba - Dobrze celujcie! Nie mogą uciec!
- Czyżbyś w nas wątpił, wodzu?- rzucił ironicznie Wes na prywatnym kanale, a Antilles oczami wyobraźni ujrzał jego charakterystyczny, bezczelny uśmieszek.
- Nie wątpię w was, Łotrze Dwa.- odparł, również przełączając na bezpieczną linię - I mam nadzieję, że nie dasz mi powodów, abym zaczął.
- Dowiedziałem się, że Jacen i Jaina planują poszukiwania Anakina.- powiedział mistrz Ikrit, machając niespokojnie uszami - Jesteś pewien, że dadzą sobie radę?
- Gdybym w nich nie wierzył, nie pozwoliłbym im na to.- odparł spokojnie Luke, spoglądając na chronometr. Do przylotu Boby Fetta i Corrana Horna pozostało jeszcze kilka godzin - Jacena i Jainę łączy z Anakinem szczególna więź. Czują przez nią jego ból lepiej, niż ty czy ja. Jestem przekonany, że dzięki temu bez większych kłopotów odnajdą jego źródło.
- Szkoda, że młodzi Solo nie przedyskutowali tego ze mną.- westchnął Ikrit, a jego uszy oklapły - Myślę, że potrafiłbym pomóc mojemu Padawanowi. Podobnie jak Tahiri.- uniósł wzrok i spojrzał na Skywalkera - Chciałbym po zakończeniu obrad polecieć z nią na Yaga Minor i dołączyć do młodych Solo.-
- Nie widzę przeszkód.- odparł Luke, uśmiechając się do Ikrita - Myślę nawet, że przydasz się moim siostrzeńcom.
- Dziękuję, mistrzu.- stary Jedi skinął głową - Na razie jednak wzywają cię chyba obowiązki.
- Rzeczywiście.- powiedział Skywalker odwracając się w stronę wejścia, przed którym wyczuł jasną aurę jednego ze swoich uczniów - Chodź, Kyle.- dodał głośniej. Drzwi rozsunęły się i wślizgnął się przez nie Kyle Katarn.
- Jest coś, o czym musisz wiedzieć, Luke.- rzekł, a obaj mistrzowie wyczuli u niego oznaki lekkiego zaniepokojenia - Chodzi o Ewona.
- Wiem, o czym mówisz.- odparł spokojnie Skywalker - Miałem zamiar wkrótce z nim porozmawiać.
- Lepiej zrób to teraz.- poradził Kyle - Boję się, że jego pasja może zajść za daleko.
- O co chodzi?- zainteresował się Ikrit, wachlując się nieznacznie uszami; pasja była czymś, co każdy rycerz Jedi powinien wyeliminować ze swojego charakteru, zanim ukończy szkolenie. Fakt, że któryś z członków zakonu zaczął się nią kierować, oznaczał niebezpieczeństwo zarażenia się ciemną stroną.
- Od powrotu z Roon Ewon wciąż trenuje.- wyjaśnił Luke - Myślę, że starcie z Witiynem Terem oraz poświęcenie Wieiah bardzo zachwiały jego wewnętrzną równowagę. Dotychczas nie ingerowałem, bo uznałem, że odpowiednio ukierunkowana determinacja może dobrze wpłynąć na jego rozwój, ale ostatnio Ewon zaczął się zatracać.
- Zgadza się.- potwierdził Kyle, zwracając się do Luke’a - Powinieneś z nim pogadać.
- Tak zrobię.- rzekł Skywalker, po czym poklepał protekcjonalnie Katarna po plecach i ruszył ku wyjściu - Mistrzu Ikrit, możesz lecieć na Yaga Minor, kiedy tylko chcesz.- rzucił na odchodne.
Szedł szybko, ale bez pośpiechu. W każdym jego kroku obecny był majestat i powaga, z jaką mistrz Jedi traktował swoje obowiązki. Wzrok miał błędny, jak zawsze ostatnimi czasy, a jego myśli błądziły w pobliżu Yavina IV, gdzie nad jego śpiącą siostrą czuwała Cilghal. Luke poczuł ukłucie w sercu, kiedy przyszło mu do głowy, że nie zapewnia Leii dostatecznie dobrej opieki, ale szybko odpędził te myśli. Wszak Cilghal nie miała sobie równych, jeśli chodzi o uzdrawianie, a on jest potrzebny gdzie indziej. Momentalnie wrócił myślami na Noquivizor, do aury Ettina, który znajdował się w sali ćwiczeń. Luke wyczuł u niego olbrzymią determinację mieszaną z pasją, jakiej nigdy u Ewona nie widział. Przyspieszył więc, aby jak najszybciej rozpocząć z nim rozmowę i zadbać, aby nie stracił panowania nad emocjami.
- Zaraz wezwę szturmowców i ten Noghri nauczy się, co to szacunek...- zaczął ze złością Rogriss.
- Zostaw go.- przerwał mu Morck, masując obolałe partie szyi - Nie możemy pozwolić na jakiekolwiek podziały teraz, kiedy jesteśmy w trakcie kampanii.- spojrzał na Maareka - Jeżeli Pekhratukh nie chce wziąć w tym udziału, będziesz musiał sam się tym zająć.
- Pomoże mi.- sprzeciwił się Stele, a w jego głosie Morck wyczuł ukrytą groźbę pod adresem lidera Death Commando Prime - Czy tego chce, czy nie.
Rozdział 6
Wedge Antilles i jego Eskadra Łotrów wyskoczyli z nadprzestrzeni dokładnie w miejscu, w którym skanery odnotowały przed dwoma godzinami najsilniejsze zakłócenia pola. Jeżeli przypuszczenia lidera szwadronu były właściwe, to w tej lokalizacji powinno znajdować się coś, czego poszukiwali od dłuższego czasu. Źródło wszystkich kataklizmów, jakie ostatnio dotknęły Nową Republikę. I rzeczywiście, zaraz po powrocie do normalnej przestrzeni Wedge dostrzegł przed dziobem swojego myśliwca pięć ogromnych okrętów wojennych w kształcie klina oraz jeden podobny, lecz mniejszy. Zaraz obok majaczyły trzy statki przypominające konstrukcją olbrzymie, morskie lewiatany, oraz około dziesięciu starych, wysłużonych pancerników, a także pięć niewielkich korwet.
Całości dopełniało długie i smukłe Galaktyczne Działo, z lufą wycelowaną w gwiazdy.
- Dziesięć Dreadnaughtów, pięć Marauderów, trzy MC-80B, pięć niszczycieli Imperial i jeden Victory jakieś dwadzieścia kilometrów od nas, Dowódco Łotrów!- zameldował Tycho - I nasza zguba też się tu kręci!
- Przyjąłem, Czwórko.- odparł Wedge przez komlink, spoglądając jednocześnie na radar; gdzieś w pobliżu wyskoczył już krążownik klasy MC-90 i dwie fregaty Nebulon-B pod banderami Nowej Republiki, a jakieś dwa kilometry za nimi pojawiła się eskadra B/E-Wingów, pilotowana przez grupę durosjańskich zwiadowców. To dobrze, pomyślał Wedge, najwyraźniej nasza informacja dotarła do innych jednostek. Albo też odebrali na sonarach to zakłócenie, zreflektował się zaraz.
I tak na jedno wychodzi. Są tutaj i pomogą nam zakończyć tę imprezę.
- Ustawcie płaty w pozycji bojowej!- rzucił przez komlink, koncentrując uwagę na majaczących w oddali wrogich jednostkach - I dajmy łupnia tym paskudom!
- Rozkaz, sir!- rozległ się głos Wesa Jansona, na ogólnym kanale, po którym nastąpił cichy trzask, świadczący o tym, że Łotr Dwa przełączył nadawanie na prywatną linię - A tak swoją drogą, radziłbym ci, drogi wodzu, przyjrzeć się dokładniej tej pukawce i jej ochronie.
Wedge Antilles natychmiast przysunął sobie do twarzy celownik komputerowy, mogący służyć również jako luneta, i skierował wzrok ku kordonowi jednostek Executor’s Lair. Rzeczywiście, pancerniki klasy Dreadnaught utrzymywały zbyt luźny szyk, jak na ochronę Galaktycznego Działa, a niszczyciele miały wręcz wycelowane weń stanowiska ogniowe. Co więcej, z superbroni startowały właśnie promy kosmiczne, kierując się w kierunku otaczających złowrogą stację okrętów.
- Co tu się wyrabia, Dowódco Łotrów?- rozległ się w eterze nowy głos - Czyżby obrońcy Galaktycznego Działa nie zamierzali wcale go bronić?
- Na to wygląda, Pash.- odparł Antilles, oddychając z ulgą; Skrzydło Myśliwskie Pasha Crackena włączyło się do walki, a Wedge czuł się znacznie pewniej, mając za plecami siedemdziesiąt dwa A-Wingi ze znakomitymi pilotami u sterów - Wątpię, żeby ewakuowali się z naszego powodu. Nie mogli wiedzieć, że tu będziemy, a zatem...- urwał na chwilę, bo właśnie do niego dotarło do niego, co tu się dzieje.
- Dowódco Łotrów! Oni chcą wysadzić w powietrze Galaktyczne Działo!- wrzasnął przez komlink Tycho Celchu, dochodząc najwyraźniej do takich samych wniosków, co jego lider.
- Widzę, Łotrze Cztery.- odparł Wedge, siląc się na spokój, po czym przełączył nadawanie na szerokie pasmo - Do wszystkich jednostek! Trzymajcie się z daleka od
Działa! To pułapka! Powtarzam: z daleka od Działa!
Piloci i dowódcy na statkach Nowej Republiki kolejno potwierdzali przyjęcie polecenia, ale Wedge już ich nie słuchał. Natychmiast musiał położyć swojego X-Winga w ciasny skręt, ponieważ znaleźli się już na tyle blisko wrogich jednostek, że te otworzyły ogień. Dla niewielkich i zwinnych myśliwców unikanie ognia z ciężkich dział turbolaserowych krążownika MC-80B nie stanowiło żadnego kłopotu, dlatego Antilles nie zdziwił się, kiedy okręty Executor’s Lair wypuściły własne dywizje myśliwskie, złożone z wielu bardzo chaotycznie i, zdawałoby się, losowo wybranych jednostek. Wedge zmarszczył brwi, puszczając salwę z działek w kierunku pierwszego myśliwca w szyku wysłużonych TIE Interceptorów; korzystanie z naprędce i byle jak skleconych jednostek w regularnej armii, za jaką uchodzili obrońcy Galaktycznego Działa, było zjawiskiem co najmniej dziwnym. A już na pewno żadna szanująca się flota nie korzystałaby ze składaków typu X-TIE, jakie minęły właśnie myśliwce Eskadry Łotrów, kierując się na szwadron E-Wingów, wypuszczony przez nowo przybyłego MC-90.
Przy okazji Wedge zauważył kolejną nowinkę związaną z okrętami wroga. Otóż zarówno MC-80B, z którym zmagała się właśnie jego eskadra, jak i drugi statek tego typu, nadciągający właśnie z lewej flanki, były co prawda skonstruowane na bazie planów standardowych calamariańskich krążowników, ale z całą pewnością nie wykorzystano do ich budowy materiałów z Mon Calamari. Więcej nawet, Wedge nie zauważył żadnych różnic pomiędzy oboma egzemplarzami wrogich MC-80B, a takie z pewnością by wystąpiły, gdyby w konstrukcji maczał płetwy jakiś Calamarianin. Były natomiast wykonane perfekcyjnie, z niemal chirurgiczną precyzją niemal przy każdym spawie, co wskazywałoby na korektę planów statku przez jakiegoś Givina albo Jeneta. Jedno było pewne: to, z czym mieli się zmierzyć, nie posiadało żadnej z polowych modyfikacji, wprowadzanych często do okrętów stricte calamariańskich, a co za tym idzie, nie miało ich czym zaskoczyć.
Antilles położył swój myśliwiec w korkociąg, zwiększając jednocześnie ciąg silników. Tak, jak się spodziewał, pilot wrogiego X-TIE będzie chciał powtórzyć jego manewr. Niestety, mimo paru podobieństw do X-Wingów, składaki te miały jedną zasadniczą wadę: podobnie jak myśliwce TIE, gorzej reagowały na przeciążenia. Normalnie nie zrobiłoby to nikomu większej różnicy, ale jeśli wziąć pod uwagę, że X-TIE był najwyraźniej zbity do kupy gwoździami i klejem, jego wytrzymałość była znacznie gorsza. I rzeczywiście, pilot stracił panowanie nad maszyną, która rozleciała się, puszczając snopy iskier, a Wedge skoncentrował się na kolejnym przeciwniku.
W międzyczasie na pole bitwy przybywały kolejne jednostki. Wreszcie wszystkie sześć MC-90, trzy fregaty Nebulon-B, dwie fregaty szturmowe i jeden krążownik klasy Strike związały ogniem wrogą flotę, a mając nad nią wyraźną przewagę, szybko zaczęły odnosić sukcesy. Już pierwszy nalot Skrzydła Crackena na jeden z pancerników klasy Dreadnaught, pozbawił go tarcz i wyłączył z dalszej walki. Eskadra E-Wingów z jednej z fregat dopełniła jego klęski. MC-90 związały ogniem niszczyciele, które chyba jako jedyne prezentowały sobą jakiś poziom, ale nawet one nie mogły sprostać najsilniejszym calamariańskim okrętom Nowej Republiki. A gdy do walki włączyły się jeszcze statki zwiadowcze firmy Mesens Corp., pilotowane przez Wolfmanów, przewaga Republikan była miażdżąca.
Wedge Antilles i jego Eskadra Łotrów cały czas zmagali się z myśliwcami przeciwnika, nie spuszczając jednak oka z promów opuszczających Galaktyczne Działo. W momencie dowódca eskadry zauważył, że ich ruch ustał, a pancerniki zajęły pozycje w dalszej odległości od superbroni, niż były na początku.
I tak, jak się spodziewał, Galaktyczne Działo zniknęło w spektakularnej eksplozji.
Okręty wroga w uszczuplonym składzie porzuciły pole bitwy i rozpoczęły manewry poprzedzające skok w nadprzestrzeń. Dwa niszczyciele, jeden MC-80B, jedna korweta klasy Marauder i trzy pancerniki typu Dreadnaught, praktycznie już bez myśliwców pokładowych, szykowały się do ucieczki. Ani Eskadra Łotrów, ani Skrzydło Crackena, ani Durosi czy Wolfmani nie zamierzali im jednak tego ułatwiać.
- Skoncentrujcie się na pancernikach!- polecił Wedge przez komlink, namierzając silniki jednego z Dreadnaughtów - To tam te promy zostawiały wszystko, co wynieśli z Działa!- wymierzył i strzelił, uwalniając w kierunku wroga jedną ze swoich torped protonowych, aby zaraz pociągnąć drążek sterowniczy w prawo i poprawić z drugiej strony kadłuba - Dobrze celujcie! Nie mogą uciec!
- Czyżbyś w nas wątpił, wodzu?- rzucił ironicznie Wes na prywatnym kanale, a Antilles oczami wyobraźni ujrzał jego charakterystyczny, bezczelny uśmieszek.
- Nie wątpię w was, Łotrze Dwa.- odparł, również przełączając na bezpieczną linię - I mam nadzieję, że nie dasz mi powodów, abym zaczął.
- Dowiedziałem się, że Jacen i Jaina planują poszukiwania Anakina.- powiedział mistrz Ikrit, machając niespokojnie uszami - Jesteś pewien, że dadzą sobie radę?
- Gdybym w nich nie wierzył, nie pozwoliłbym im na to.- odparł spokojnie Luke, spoglądając na chronometr. Do przylotu Boby Fetta i Corrana Horna pozostało jeszcze kilka godzin - Jacena i Jainę łączy z Anakinem szczególna więź. Czują przez nią jego ból lepiej, niż ty czy ja. Jestem przekonany, że dzięki temu bez większych kłopotów odnajdą jego źródło.
- Szkoda, że młodzi Solo nie przedyskutowali tego ze mną.- westchnął Ikrit, a jego uszy oklapły - Myślę, że potrafiłbym pomóc mojemu Padawanowi. Podobnie jak Tahiri.- uniósł wzrok i spojrzał na Skywalkera - Chciałbym po zakończeniu obrad polecieć z nią na Yaga Minor i dołączyć do młodych Solo.-
- Nie widzę przeszkód.- odparł Luke, uśmiechając się do Ikrita - Myślę nawet, że przydasz się moim siostrzeńcom.
- Dziękuję, mistrzu.- stary Jedi skinął głową - Na razie jednak wzywają cię chyba obowiązki.
- Rzeczywiście.- powiedział Skywalker odwracając się w stronę wejścia, przed którym wyczuł jasną aurę jednego ze swoich uczniów - Chodź, Kyle.- dodał głośniej. Drzwi rozsunęły się i wślizgnął się przez nie Kyle Katarn.
- Jest coś, o czym musisz wiedzieć, Luke.- rzekł, a obaj mistrzowie wyczuli u niego oznaki lekkiego zaniepokojenia - Chodzi o Ewona.
- Wiem, o czym mówisz.- odparł spokojnie Skywalker - Miałem zamiar wkrótce z nim porozmawiać.
- Lepiej zrób to teraz.- poradził Kyle - Boję się, że jego pasja może zajść za daleko.
- O co chodzi?- zainteresował się Ikrit, wachlując się nieznacznie uszami; pasja była czymś, co każdy rycerz Jedi powinien wyeliminować ze swojego charakteru, zanim ukończy szkolenie. Fakt, że któryś z członków zakonu zaczął się nią kierować, oznaczał niebezpieczeństwo zarażenia się ciemną stroną.
- Od powrotu z Roon Ewon wciąż trenuje.- wyjaśnił Luke - Myślę, że starcie z Witiynem Terem oraz poświęcenie Wieiah bardzo zachwiały jego wewnętrzną równowagę. Dotychczas nie ingerowałem, bo uznałem, że odpowiednio ukierunkowana determinacja może dobrze wpłynąć na jego rozwój, ale ostatnio Ewon zaczął się zatracać.
- Zgadza się.- potwierdził Kyle, zwracając się do Luke’a - Powinieneś z nim pogadać.
- Tak zrobię.- rzekł Skywalker, po czym poklepał protekcjonalnie Katarna po plecach i ruszył ku wyjściu - Mistrzu Ikrit, możesz lecieć na Yaga Minor, kiedy tylko chcesz.- rzucił na odchodne.
Szedł szybko, ale bez pośpiechu. W każdym jego kroku obecny był majestat i powaga, z jaką mistrz Jedi traktował swoje obowiązki. Wzrok miał błędny, jak zawsze ostatnimi czasy, a jego myśli błądziły w pobliżu Yavina IV, gdzie nad jego śpiącą siostrą czuwała Cilghal. Luke poczuł ukłucie w sercu, kiedy przyszło mu do głowy, że nie zapewnia Leii dostatecznie dobrej opieki, ale szybko odpędził te myśli. Wszak Cilghal nie miała sobie równych, jeśli chodzi o uzdrawianie, a on jest potrzebny gdzie indziej. Momentalnie wrócił myślami na Noquivizor, do aury Ettina, który znajdował się w sali ćwiczeń. Luke wyczuł u niego olbrzymią determinację mieszaną z pasją, jakiej nigdy u Ewona nie widział. Przyspieszył więc, aby jak najszybciej rozpocząć z nim rozmowę i zadbać, aby nie stracił panowania nad emocjami.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,60 Liczba: 15 |
|
Lord Brakiss2006-03-24 16:47:38
Świetna. Końcowa bitwa extra!!! MIsiek moje gratulacje, Szkoda że nie było Widm
jedi_marhefka2006-01-28 00:00:50
No Michał co tu dużo pisać. Po prostu jesteś wielki!!!!! świetny tekst.
Edi2005-09-24 19:49:53
Świetna kontynuacja.Co tu dużo gadać.10/10.Opowiadanie przewyższa nie jednego e-booka i Michał Wolski powinien pisać dla Star Wars...bo się do tego nadaje.
starwarsowiec2005-05-04 21:09:30
nie mogę tego ściągnąć:(Bardzo byłbym wdzięczny gdyby ktoś mi to wysłał na adam_n1@o2.pl
NIECH SIE KTOŚ ZLITUJE!!!
Carno2004-08-19 00:20:34
Z recenzją poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 10.
Taag Bha Den Fell2004-07-13 10:38:23
Genialne opowiadanie, daje 10
Admirał Raiana Sivron2004-06-13 21:19:01
Artydzieło, świetnie się czyta, ciekawa fabuła, nie mogłam się oderwać.
Anor2004-05-19 02:18:37
WSTĘP
Na początek chciałbym powiedzieć, że poniższa recenzja może zostać odebrana jako mocno krytyczna. Wiem, że dostałeś na razie prawie same dziesiątki jako oceny, jednak inni oceniali to, co napisałeś jako Fanfic, ja za to piszę tę recenzję jako recenzję pełnoprawnej książki, co więcej w ocenie kieruje się kryteriami jakimi kieruje się w ocenianiu książek zatwierdzonych przez LocasBooks, dlatego weź to pod uwagę, ze na samym początku stawiam cię na nobilitowanej pozycji, która to pozycja pociąga za sobą odpowiednie wymagania i oczekiwania. Poniżej opisuje kwestie, do których ma jakieś zastrzeżenia lub które chcę pochwalić. Rzeczami oczywistymi nie zawracam głowy.
FABUŁA
Jak pewnie każdy czytelnik zauważyła fabuła jest wyjątkowo rozbudowana, wszystkie wydarzenia koncentrują się wokół kilku wątków, które się między sobą co jakiś czas przeplatają. Tu przychodzi mi na myślę konwencja Zahnowska pisania powieści gdzie właśnie jest podobnie. Wokół każdej postaci zbudowana jest jakaś historia, każda z nich ma coś ciekawego, swojego i wyjątkowego jako wkład do wydarzeń fica. Oczywiście są to wszystko słowa pochwały, gdyż zbudować tak zawiła fabułę i jednocześnie na nią zapanować zarówno sensie pisarskim jak i logicznym układzie wydarzeń, to naprawdę wielka sztuka. Mimo to wydaje mi się że są momenty gdzie Miśku trochę przesadziłeś. Momentami zbyt wiele jest bohaterów, nazwisk, miejsc, planet, za często zmienia się miejsce akcji. Wszystko to powoduje że czytający przynajmniej do momentu kiedy nie zapanuje nad całością może się gubić w całości. Można to oczywisice postrzegać dwojako, gdyz niejeden powie że ten ogrom szczegółów nazwisk i miejsc to wielki plus. Owszem plusem jest ale jeśli się nad ty panuje. Ja uważam, zę ty nad tym zapanowałeś, jednak wyczuwałem momenty kiedy Ty jako pisarz wiedziałeś o co chodzi a czytelnik niekoniecznie musiał się tak dobrze orientować.
SPÓJNOŚĆ
Wydarzenia opisywane w książce same w sobie są wyjątkowo spójne, to należy tobie przyznać. Co więcej powiem, ze wszystko co opisujesz charakteryzuje się z małymi wyjątkami dużą spójnością z EU (oczywiście nie mówię tu o NEJ która jest czymś przeciwnym). Powiem tak, że gdyby jakikolwiek autor zastosował tyle nawiązań do wydarzeń z EU co ty tutaj to byłby mistrzem świata. Nie wiem jak w tym wszystkim udało ci się zachować spójność, ale tutaj popisałeś się nie lada kunsztem, mimo ze utrudniłeś sobie prace poprzez to ze wszędzie próbowałeś wrzucić jakieś nawiązania. Sam się zastanawiałem czy czasami nie jest tego aż za dużo, bo momentami to wręcz tłumaczyłeś, co to było z tym osobnikiem, czy też statkiem czy też wydarzenia, które gdzieś tam zaistniało w jakimś komiksie lub książce. Mimo wszystko uważam ze tego za dużo nie było gdyż ja jestem maniakiem na wszelkie nawiązania. Tu masz wielki plus. Nie mówiąc już o tym, ze przypomniałem sobie wiele faktów z EU dzięki tej twojej pozycji.
FS a NEJ
Istotą twojej całej trylogii jest pokazanie alternatywy do Nowej Ery Jedi. Takie miałeś chyba założenie podczas jej pisania. Oczywiście zrealizowałeś to początkowe założenie, ale czy do końca w 100%? Ja powiem, ze nie. Mimo wszystko nie wyzbyłeś się pewnych zaciągnięć NEJ które aż prawie Kolą w oczy. Nie świadczy to że to jest źle, ale po prostu aż miło zobaczyć ze jednak do końca NEJ nie negujesz. Nie mówię tu o samej kwestii Yuuzhan, która była bardziej rozbudowana w Pełnomocniku, ale bardziej chodzi mi o Ciemne Bomby, czy też Serum pozbawiające Mocy (toż drugi raz (nie licząc Ismalirów) po NEJ czytam że Jedi da się odciąć od Mocy, coś jak w przypadku kontaktu z Yuuzhanami). Musze powiedzieć, że jak czytałem twe liczne wypowiedzi na forum, szczególnie w wiadomym temacie sporu w kwestii NEJ, to obawiałem się że kolejne części twej trylogii będą bardziej atakowały całą serię o nowych najemcach spoza galaktyki, tu jednak okazało się ze potraktowałeś całą serię NEJ dość delikatnie. Powiem więcej, nawet mogłaby ona postępować po twej trylogii, co oczywiście zależy od tego jak rozwiąże się sytuacja w III Tomie twego dzieła.
AKAPITY I ROZDZIAŁY
Tu widzę pewien problem w twej książce. Jakoś nie mogę się dopatrzyć sensu podziału na poszczególne akapity tekstu, który nam prezentujesz. Podział jest jakbym to powiedział dość dowolny. Są momenty że nie wiedziałem nie doczytawszy się pierwszego imienia po zmianie akapitu gdzie jestem w jakim wątku? Ja tam polonistą nie jestem (ty tak), ale z mojego (niewielkiego) doświadczenia w czytaniu wynika to ze nigdy nie można zaczynać nowego akapitu/wątku od razu dialogiem! Dialog zwykle jest jakąś kontynuacją opisu akcji. U Ciebie niestety zdarzały się nowe akapity zaczynane od razu dialogiem, co więcej były to nowe wątki. To powodowało, ze mijało trochę czasu zanim zorientowałem się gdzie ja w ogóle jestem. Kolejna sprawa to kwestia podziału rozdziałów. Nie widzę tu jakiejś zachowanej logiki oprócz czysto matematycznych działań polegających na tym, że co którąś stronę musi być nowy rozdział. Tu podobnie jak z akapitami masz takie same problemy jak Stover, którego bardzo cenię jako pisarza, ale w dzieleniu topików to on jest słaby. Właśnie u Ciebie podziały na rozdziały kuleją. Nie można oczywiście generalizować, jednak zdecydowana większość kończy i zaczyna się w miejscach gdzie to nie powinno się dziać. To wszystko jednak jest wyższa szkoła jazdy i jak widzisz to nawet w moim mniemaniu najlepsi sobie z tym nie radzą:P
SZYSTKO W JEDNYM
Już wspominałem o kompletności twojego opisu już pisałem jak rzetelnie nawiązywałeś do EU wtedy Cie chwaliłem, teraz muszę lekko zganić, ponieważ to pokazanie wszystkiego jest jakby trochę na siłę. Początkowo mamy ciągle wspominane osoby, które gdzieś tam sie przewijały w EU i to jest super, potem na to pojawiają się wszystkie super bronie i wynalazki, jakie znamy z SW, fajnie ze wreszcie są wszystkie. Potem znowu spotykają się one w jednej bitwie gdzie należy powiedzieć, że to tez dobra sprawa, bo dodaje realizmu ze walka miedzy dwoma galaktycznymi mocarstwami odbywa się pomiędzy wszelkimi ich zasobami, a nie tylko dwoma niszczycielami na przykład. No, ale na koniec jest ten Luzgan który w sobie ma wszystko zewsząd. To już trochę przegięcie. W całej książce jakbyś chciał pokazać swą wielką wiedzę o SW i wcisnąć każdy wynalazek każdą ogromną machinę. Nie wiem na ile taki barokowy przepych jest potrzebny.. Subiektywnie patrząc zdania mogą być podzielone, ja uważam jednak ze można by być skromniejszym.
MINUSY OGÓLNIE
Poniżej wypisze w wypunktowaniu moje zastrzeżenia i wątpliwości, czyli ogólnie minusy, jakie widzę w książce (oczywiście jest to moje subiektywne podejście):
- Edycja. Zdecydowanie brakuje mnóstwa przecinków i w ogóle kwestii interpunkcyjnych, dodatkowo widać ze korekta była sporządzana w oparciu o słownik Wordowski, a poprzez czytanie, gdyż SA (szczególnie zaimki), które istnieją a nie powinny być w danym miejscu np. zamiast "za" masz "a".
- już o tym wspominałem w fabule, ale trochę momentami dużo bohaterów oraz nazw, co nie pozwala czytelnikowi skupić się na fabule a wymusza koncentrację na tym o kim w ogóle to jest pisane, z czasem czytania jak powiększa się wiedza czytelnika to się zmienia, jednak początek jest trudny. Mimo to to chyba nie do końca twoja wina, bo gdyby czytać cięgiem poszczególne tomy byłoby inaczej.
- humor. No właśnie nikt od ciebie nie wymaga żebyś walił gaga za gagiem, jednak u Ciebie w książce nie ma tego praktycznie w ogóle. Tu naprawdę by się coś przydało humorystycznego gdyż zwykle w SW (Już tradycyjnie począwszy od filmów) mamy z tym do czynienia.
- Kwestia niewiedzy Karrde. Nie wiem, czemu tak mocno wyolbrzymiłeś kwestię niewiedzy Kardde o EL podczas jego wizyty na radzie kolaborantów wojennych? Ten człowiek w EU zawsze kojarzył się z kopalnią wiedzy i zawsze coś miał do powiedzenia, choćby jakąś dobrą wskazówkę. No a ty zrobiłeś tak ze on nie wiedział nic. Przydałoby choćby coś mu dąć powiedzieć, co mogłoby naprowadzić NR na jakiś trop. Przecież taka potężna organizacja jak EL nie ma szans pozostać niezauważona przez najlepszego informatora w galaktyce!
- Clonemade. Po wiersze sam pomysł na nazwę ośrodka z odwrotnością prawdziwej nazwy jest dość mega banalny i mogłeś wykombinować coś oryginalniejszego, ale to w sumie szczegół, bardziej interesuje mnie jak w całym tym ośrodku (stacji na wodzie) dwa Ismaliry mogły tak skutecznie blokować tylu Jedi? Bo Jedi już czuli blokadę zanim weszli do wody. A kolejna kwestia, co do akcji w tym samym miejscu, to opis kabla i Kyle Kattarna po nim buszującego. Momentami wydaje mi się ze popadałeś w pewną przesadę w opisywaniu niektórych szczegółów i tak właśnie zrobiłeś z tym kablem, po którym wspinał się KK. Według mnie to straszny szczegół i lepiej skupić się na czymś innym co może zostało potraktowane po macoszemu (jakaś bitwa itp.).
- Kamino i klonowanie. Tu zasadnicze pytanie bo nie wiem jak w ogóle Kamino nie mogło zostać odkryte przez tyle lat jako miejsce klonowania od CW przez Nową Republikę? Toż to bardzo dziwne że w ogóle cały czas kaminoanie mają możliwość do klonowania, po tym jak oni stworzyli armię która samą nawet nazwą zasłynęła w jednej z największych wojen w historii galaktyki.
- Wiadomość. Czy nie wydaje ci się, ze rozmowa Landa z Lukiem na otwartym kanale o fakcie przybycia wywrotowców nie była zbyt ryzykowna skoro wywrotowcy wcześniej musieli się tak szczegółowo ukrywać? Odobnie zresztą jest z puszczeniem przez Kardde'go poprzez Holonet wiadomości o przyszłym ataku na Exaphi? Trochę to dla mnie słabe taktycznie żeby wyjawiać przeciwnikowi, że wie się o jego planach.
- Był moment podczas bitwy nad Exaphi że mówiono że w ogromie ogółu walki statków i myśliwców przybycie Hana i Boby miałoby coś zmienić pomóc i przechylić na szalę NR. Wiesz, demonizowanie ich możliwości może odbywać się owszem, jednak na inną skalę bitwy a nie w takim wymiarze jak to zaprezentowałeś w swojej powieści. Oni g.. mogli zrobić dla powodzenia całej bitwy, tak mi się przynajmniej wydaje.
- Horn - gdzieś tam napisałeś ze posłużył się telekinezą. On przeciecz nie umiał tego robić, zawsze maił z tym problemy i w końcu stwierdzono, że nie ma do tego predyspozycji za to ma wielkie możliwości w zataczaniu fałszywych wizji przed innymi. No chyba, że się mylę.
- Oko/Vacuum. Całą powieść czytam wielkie peany w kierunku tych dwóch wspaniałych jednostek, ciągle każesz się spodziewać ze to, co się stanie na koniec będzie czymś wyjątkowym. Na koniec jednak okazuje się, że starcie między tymi OGROMAMI trwa zaledwie kilka minut a w opisie książkowej jeszcze krócej, za to o kablu w Clonemade czytamy również przez pięć minut??? Coś chyba nie tak. No a oprócz tego ze opis był skąpy to obie tak wielkie jednostki zniszczone zostały w dość banalny sposób.
- Lugzan. Trochę przegięcie i tona sam koniec.. on jakby był połączeniem wszystkiego co najlepsze. wiesz jest takie powiedzenie, ze coś co jest do wszystkiego zawsze jest do niczego, więc mam nadzieję że nie odegra żadnej roli w kolejnym tomie:P
PLUSY OGÓLNIE
TO samo, co z minusami:
+ "dupa" i inne "wali" są to wulgaryzmy, których oczywiście nie spotykamy w książkach (zwykle). Można postrzegać je pozytywnie lub negatywnie. Ja generalnie jestem za tym by naturalizować wszystkie książki i nie wierzę że jakiś tam Jedi nie 'zakurwił' sobie pod nosem jak zobaczył na przykład ogrom przeciwnika. Dlatego stosowanie takiego słownictwa jest dla mnie pozytywem, nie wiem jak dla innych.
+ Ogrom szczegółów które nam prezentujesz jest bardzo pozytywny z punktu widzenia przypominania sobie przez czytelnika czegoś co tam kiedyś czytał. Ja sobie to bardzo cenię, gdyz przypomniałem sobie niejedno nazwisko i nazwę, którą miałem już kiedyś tam przyjemność poznać a zapomniałem lub nie potrafiłem jej połączyć z żadnym faktem.
+ Emocje Boby. Bardzo podobało mi się ukazanie Boby wreszcie jako człowieka, który posiada emocje i je artykułuje. To było super, poza tym sama jego śmierć była dobrym posunięciem, jednak fakt iż pośrednio zginął poprzez to ze zahaczył się o pelerynę w kabinie swojego Slava jest mega banałem i to mi się już aż tak nie podoba..:)
+Wielkość flot. Wreszcie ktoś opisał prawdziwie realistyczną bitwę w kosmosie! Dotychczas tego nie meiliśmy chyba. Ciągle tylko było tak, ze spotykały się dwie floty oparte o kilak niszczycieli a tu nagle mamy prawdziwie ogromne floty z wielką różnorodnością statków,. To naprawdę jest realistyczne i godne pochwały. Mimo to ilość i ogrom tych flot a szczególnie różnorodność najwspanialsze zabawki trochę ogranicza tę realność.
+ Smeagol. Tu chodzi o to co wspominał Ricky o rozterkach Anakina pomiędzy JSM i CSM i jego wewnętrznym rozdarciu. Tak pięknie tu nawiązałeś do konfliktu Smeagol/Golum. Wielkie plusy.
+ Na pochwałę zasługujesz sobie również dbałością o zgodność z techniką i w ogóle próba technicznego podejścia. Na przykład podobało mi się to ze podczas bitwy o Exaphi cześć statków ustawiła się w cieniu słońca systemu. Nie zawsze pisarze pamiętają o takich możliwościach.
+ Morale. To już w ogóle wodotrysk, którego mało w oryginalnych SW, mianowicie poziom morale żołnierzy. Wreszcie ktoś na to zwrócił uwagę. Byłem zauroczony jak po przybyciu wielkiej floty EL: żołnierze NR zaczęli wątpić w swoje szanse i Jedi zaczęli wyczuwać ich zachowanie. Tak właśnie zawsze powinno być, a nie że w książkach nam Pisza o niewiadomo jakim bojowym podejściu żołnierzy! Bądźmy realistami, nie każdy jest super herosem!
+ Historia Brakissa. W ogóle bardzo podoba mi się jego historia, wręcz powiedziałbym ze jest ona wzruszająca. Niedobrze chłopak się tak nawrócił, to jeszcze wielką miłość znalazł. Prawdziwy z niego szczęściarz.
+ Nawiązania. Wielkim plusem są również liczne nawiązania do EU oraz filmów. Sam już pisałem ile wspominasz realnych postaci EU ile z nich tłumaczysz, jak to pozwala przypominać sobie fakty, ale według mojej opinii także nawiązujesz do filmów i takim przykładem na to jest 'wycieczka' Jacena z Danni rydwanie, kiedy on ochrania ją blokując strzały mieczem świetlnym a ona ładuje z blastera. Toż to Padem i Ani z Areny na Geonosis!
VADER
Kim on jest? No ja czytając i analizując FSa doszedłem do wniosku ze ty wymyśliłeś sobie ze było naprawdę dwóch Vaderów! Nie wiem czy klony czy cokolwiek. Mimo to Słowa przekonanego Kyle jakoby by on prawdziwy zmuszają mnie do takiego myślania! Za to Luke mówi że czuł coś innego w jego obecności! Na to wszystko należy jednak dodać ze Kir Kanos także mówił że to jest ten Vader co mu zadał bliznę na twarzy. Rozumieć należy przez to ze Vader rzeczywiście jest tą osobą która pojawiała się nam kiedyś w EU, ale nie w filmach, bo może było ich dwóch! Skoro Imperator mógł mieć klony to czemu nie Vader? A może to nie klony.
REASUMACJA
Stworzyłeś wielkie dzieło, tego się nie da ukryć Miśku! Jest ono na tyle wielkie, że nobilituje do oceniania w kryteriach książki, a nie fica. Gdybym miał napisać, jaką oceniam twe dzieło jako fica to dałbym mu 10 po kilku stronach czytania, jednak, jeśli patrzę prze ostrzejsze kryteria książkowe to zapodam 8,5/10. I usytuuje twą książkę w bloku książek o stylu zahnowskim na poziomie, który można powiedzieć dorównuje 'nowej' trylogii Hana Solo. Tak by widział te twe dzieło. Mam nadzieję ze się nie pogniewasz, że momentami byłem ostry w ocenie, ale takie już przyjąłem założenia. Życzę weny na kolejne twe dzieła.
Ricky Skywalker2004-05-16 18:30:13
Więcej uwag na Forum, tu zatem w skrócie:
Ogólnie książka jest bardzo dobra, ale nie wystrzegłeś się błędów:
- Znów różnorakie błędy w pisowni, stylistyczne, interpunkcyjne itp., które można było poprawić przez te pół roku czekania na umieszczenie na Bastionie.
- Wykorzystujesz tu niektóre wątki z NEJ (choć cały czas usilnie ja negujesz), ale właśnie nie trzymasz spójności w sprawach takich, jak choćby wygląd Duro, czy też nawet mapa galaktyki (choć sama w sobie jest niezłym pomysałem w kontekście całej książki, nie jest z godna z oficjalną - w każdej książce NEJ oraz w Przewodniku po Chronologii mamy takową, i tam wyraźnie widać, że Korelia i Duro są w zupełnie innej części galaktyki, niż Adumar).
- Borsk leci z Coruscant na Korelię tak wolno, że nawet odpowiednio zmotywowany pilot TIE (bez hipernapędu!!) by go przegonił :D
- Anakin też zbyt potężny jest.
- I jeszcze pewna niekonsekwencja, która pojawiła się na samym końcu: skoro Ackbar nie chciał i nie mógł zostać znów Głównodowodzącym, ponieważ był wyjęty spod prawa, to jakim cudem Bel Iblis nim został??
Ale co ja się będę czepiał... te minusy wcale nie muszą wpłynąć na ocenę końcową, bo przeważą je PLUSY:
+ Teksty (i narracja, i dialogi)
+ Anakin-Gollum
+ Boba Fett(ogółem; nawet nie wiesz, jak wzruszyła mnie jego śmierć)
+ Te wszystkie okręty!! Jeszcze tylko Eclipse`a III brakuje w panteonie superniszczycieli
+ Spora rola Mary (jak mi ją zabijesz w ŚT to... ;-))
+ Zaczątki Sojuszu Galaktycznego (współdziałanie NR, Imperium i KH )
+ Nawiązania do DE - Howlrunnery, Vipery, Droidy Cienia i przede wszystkim VACUUM - oj to też było miłe zaskoczenie - Republikański Devastator!! :)
+ Duża rola Łotrów (dla jeszcze lepszego obrazu powinieneś w ŚT wprowadzić Widma ;-))
+ ZAKOŃCZENIE!! Goraco wierząc, że tą osobą był Boba, pomijam wszystkie wypisane wcześniej minusy i
wystawiam FINALNEMU SKOKOWI ocenę 10/10 :)
Shedao Shai2004-04-25 19:47:43
Otas...mówiłeś, że FS jest ŚWIETNY. A nie możesz mu dawać 9 tylko dlatego, że w/g ciebie ŚT będzie lepszy...są na tym forum ff znacznie gorsze, a mające wyższą ocenę...nie można porównywać FS i PS z resztą, one już automatycznie są lepsze!
Otas2004-04-23 09:23:26
no widocznie to jakaś tajemnicza ręka daje ocene.. a nie bastionowicze :) .. hihih.. Moc tak widocznie chciała.
Szedałku... ja dałem 9 :P.... ale mam nadzieje że dosyć jasno się wytłumaczyłem w komentarzu .. :)
Shedao Shai2004-04-09 09:39:32
Powiem tak: trudno jest, żebym bronił uparcie serii, z której ostatnio nową książkę czytałem we wrześniu, czyli 8 miechów temu... tym bardziej, że są pokusy, które powoli zmieniają moje upodobania (PS, FS, komiksy z Republic)
Misiek2004-04-08 20:19:23
Hmmm.... Yuuzhanin broniący negacji NEJ... intrygujące :->
Shedao Shai2004-04-07 14:14:29
Mija się z prawdą...taaa...Wódz przemówi:
FINALNY SKOK MIAŁ, MA I BĘDZIE MIAŁ OCENĘ 10, NIEZALEŻNIE CZY TAK MYŚLICIE :P A jak ktoś zamierza postawić niżśzą ocenę, to niech najpierw dobrze zastanowi się nad swoim życiem.....bo Wódz przyjdzie, i odwiedzi go z amphistaffem.
Jacyś chętni? Nie? Nie widzę! Pan z tyłu? O, naprawdę? Dobrze, jak Pan sobie życzy....zaraz porozmawia Pan z bezpieką Yuuzhańską....może jednak zmienilby Pan zdanie?
Misiek2004-04-04 19:41:59
W takim razie to jakiś burak. Miło wierzyć, że ma się dyszkę, ale skoro to się mija z prawdą...
Darth Fizyk2004-04-04 13:42:53
Misiek, przy moich opowiadaniach też Czytelnicy dają oceny różne (tak piszą), a ocena i licba głosującyh cały czas taka sama ;)
Misiek2004-03-31 15:07:55
hmmm... dałeś 9, a średnia ocen wciąż jest 10. Ktoś dał 11?
Otas2004-03-30 14:17:07
Mnie ciekawi... ja przeczytałem :D Po lekturze Pełnomocnika byłem pewien nadziei związanych z FS a także częściowo obaw ze jednak Misiek nie utrzyma poziomu tomu I... i cóż mam powiedzieć?? ... hehe.. powiem na końcu :P
Kolega skomentował 2 pierwsze tomy w następujący sposób: "Vader, Kir Kanos, SSD, pełno bitew kosmicznych ... jakby jeszcze był Thrawn to bym miał orgazm" :) No cóż .. moje priorytety nie sa akurat tak ustawione jak jego ale przyjemność czytania FS jest naprawde olbrzymia. Jeszcze wczoraj mówiłem Miśkowi ze z braku czasu czytam ledwo 10 stron co wieczór ... hmm wczoraj jednak wydazenia mnie tak wciągnęły że siedziałem w nocy tak długo aż doczytałem książke do końca ..
Nic tylko brać i czytać (a raczej pochłaniać)... aha... no i ocena... no cóż tu mam dylemata (nie mylićz dyplomatą).. czy dać od razu 10??.. ponieważ jest to naprawde njedna z najlepszych książek jakie czytałem (a e-book to napewno jest numero uno) ... czy może 9 a 10 zarezerwować dla tomu III? Mam nadzieje Miśku, że nie będziesz zły za obniżenie średniej oceny :) .. daje 9 a ten jeden pkt. trzymam na przyszłość :D
PS. I nie rzebym cie gonił... ale pisz żesz szybciej tom II bo chce wiedzieć jak się wszystko skończy.. i jak jest naprawde z Vaderem :)
Misiek2004-03-22 17:49:31
Oj, Fizyku, Fizyku... w założeniach Siedziba Egzekutora ma negować NEJ (a przynajmniej Pełnomocnik tak robił), więc przyjmij, że Yuuzhanie powymierali w przestrzeni międzygalaktycznej. W związku z powyższym: niektóre fakty odstają od NEJ, więc Irek siedział nie na Coruscant, ale z rodzicami na Roon. A Vader...he he ;-)))
Darth Fizyk2004-03-20 12:09:35
Misiek, jestem w trakcie czytania... znaczy się na 4 stronie :P
Tak się zastanawiam... którędy Yuuzhanie wejdą do Galaktyki... bo obok Belkadana rady nie dzadzą, ale w końcu znajdą inne wejście :P hmmm może przez Jądro z nad ekliptyki, albo spod? hmm?
Aha... przupomnijcie mi skąd się ten Vader wziął :P I Irek... :P
Misiek2004-03-18 15:17:43
Ktoś przeczytał, ktoś nie, ale ocena w tym okienku na górze jest wysoce mobilizująca :-)
P.S. Można by było robić sztuczny szum wokół tego booka (autor jest w ciąży z Lepperem!!!) ale po co? Niech czytają ci, których to naprawdę ciekawi.
Shedao Shai2004-03-15 14:42:58
PDF jest........I CO??? PRZECZYTAŁ TO KTOŚ WIĘCEJ??
Mistrz Fett2004-02-12 13:55:08
Nie ma chyba określenia na ten e-book które oceniłoby go w 100%. To jest ARCYDZIEŁO i nawet Amber nie powstydziłby się go wydac (gdyby mógł :)).
A pdf... Ja go już zrobiłem i jest u Yako :P
Gemini2004-02-11 15:14:08
Nie moge przeczytac bo niie ma .pdf-a ;(( Dlaczego ?? Moze ktos zrobi e-book-a ?? Ostatecznie ja ;))
Shedao Shai2004-02-09 14:49:28
Ehem.......Dlaczego mam wrażenie, że "Skok" przeszedł praktycznie bez echa?!?! A nie powinien, nie powinien......
Karrde2004-01-09 17:43:44
Genialna książka. Zachęcam wszystkich do lektury. A dokładniejsza recka ze spoilerami jest na forum
Shedao Shai2004-01-07 21:58:23
Moje zdanie na temat tego ARCYDZIEŁA jest na forum, na stosownym miejscu.