Luke uśmiechnął się, czując, że Han wychodzi powoli ze spowodowanego stanem Leii odrętwienia. W jego oczach znowu zagościł szelmowski błysk, którego już od dawna tam nie widział. Co prawda jego aura nadal pulsowała wewnętrznym bólem, ale to minie. Han Solo, którego znamy i kochamy, spał długo, pomyślał Skywalker, to naturalne, że budzi się powoli.
- Znakomicie.- podsumował - Mam jeszcze jedną propozycję: ja z Marą, Kamem, Kylem, Xyronem i Ewonem polecimy na Spirę, zbadać dokładniej sprawę klonów. Co wy na to?
- Ja się zgadzam.- rzekła Mara - I tak lepsze to, niż siedzieć tu na dupie i kombinować.
Reszta wytypowanych przez Luke’a Jedi kiwnęła głowami, zgadzając się z rudowłosą przedmówczynią.
- Świetnie.- powiedział Luke, zwracając się do Karrde’a - Przy czym Talon, chciałem cię prosić, abyś został na Noquivizorze jeszcze kilka dni. Muszę z tobą pogadać.
- Dobra.- zgodził się były przemytnik - Zostawiłem Shadę, żeby pilnowała interesów, więc mam parę dni urlopu.
- A ja zadzwonię do Tendry, a potem polecę na Coruscant, do Perma, z propozycją powrotu do służby w Armii.- wtrącił Lando - Może znajdzie dla mnie jakiś okręt.
- To może od razu polecisz z nami?- zaproponował Corran, szykując się do wyjścia. Mirith Sinn i Boba Fett poszli za jego przykładem.
- Nie, dzięki.- Carlissian odmówił stanowczo - Tak się składa, że jeśli spędzę z naszym łowcą nagród jeszcze trochę czasu, to szlag mnie trafi.
- Bez łaski.- stwierdził Fett, mijając Landa. Ten spojrzał na niego oschle, ale Boba nawet nie zwrócił na to uwagi.
- No to do roboty, przyjaciele.- powiedział Luke Skywalker, dając do zrozumienia, że zebranie Rady Jedi dobiegło końca.
Rozdział 9
Nie można bez przerwy pracować nad swoimi umiejętnościami. Każdy, nawet najodporniejszy organizm po jakimś czasie ulegnie wyczerpaniu. Nawet organizm Jedi.
Dlatego Anakin Solo po pięciu dniach skupiania Mocy w jednym punkcie i doskonalenia zdolności panowania nad nią, wreszcie zasnął. Nie był to jednak zwykły, spokojny sen piętnastolatka. Młody Solo drzemał skulony w kącie ciemnego pomieszczenia, wtulając spoconą głowę w podkurczone kolana. Jego dłonie, wskutek mechanicznego naprężania mięśni palców przez ostatni miesiąc, teraz samoistnie zaciskały się w pięści, żeby po chwili ponownie się rozkurczyć. Oddech chłopca był ciężki, ale miarowy, niemniej jego usta drżały z wycieńczenia.
Inną sprawą był stan emocjonalny Anakina. Gdyby jego fizyczne ograniczenia nie zmusiły go do odpoczynku, ćwiczyłby dalej, podsycając swoją frustrację i wściekłość, karmiąc mrok w jego duszy. Ciało jednak musiało ustąpić, a razem z nim ciemna strona młodego Solo popadła w rodzaj stagnacji, czekając, aż jego fizyczna skorupa odzyska siły. Wtedy przystąpi do treningu ze zdwojoną determinacją, a gdy wreszcie mu się uda, stanie się potężny, zemści się za swoją matkę i zwycięży w Wojnie Władców Mocy jako ten jedyny, niepokonany.
Teraz jednak mrok w nim usnął. A gdy to się stało, jego obolałą i zszarganą duszę poczęły dręczyć wyrzuty sumienia. Zupełnie, jakby dawny Anakin, młody rycerz Jedi i uczeń mądrego i doświadczonego mistrza Ikrita chciał odzyskać kontrolę nad swoimi czynami.
„Opamiętaj się!” apelował do swojej ciemniejszej połowy „Zostaw ambicję na boku. Ona nic nam nie daje, a tylko boli.”
„To ty się opamiętaj!” odszczekiwał mu mrok w jego duszy „Sami wiemy najlepiej, co dla nas najlepsze! Siedź cicho, jak do tej pory, i nie marudź!”
„Nie zamilknę.” zbuntowała się jego jasna strona „Czy tego nie widzisz? To, co robisz, niszczy nas, wypala! Uspokój się zanim będzie za późno!”
„Pierniczysz!” odparła ciemna strona „Dzięki mnie osiągnęliśmy to wszystko! Niedługo będziemy tak potężni, że nawet Skywalker nie da nam rady!”
„Co osiągnęliśmy!? Co osiągnęliśmy!?” dalej buntowało się światło „Siedzimy w jakiejś ruderze, chowając się jak pies! Niszcząc od środka nasze ciało! I w imię czego? Bezsensownej zemsty, która pochłonęła już wiele niewinnych istnień!”
„Witiyn Ter nie był niewinną istotą!” warknął ciemny Anakin „Zabijając go, wyświadczyliśmy tylko galaktyce przysługę!”
„Nie zasłużył na śmierć!” odparł jasny Anakin.
„Nie rozśmieszaj mnie!” mrok zaśmiał się szyderczo „Sam widziałeś, co on zrobił z planetą Roon! Byliśmy tam przecież. Nie mów mi więc, że to, co robimy, jest złe! Oddajemy się wyższym celom!”
„Oddajemy się zemście!” krzyknął jasny „Wkurza cię, że galaktyka nie opłakuje naszej matki tak, jak Stacji Centerpoint czy planety Itren!”
„A ciebie to nie wkurza!?” odbił piłeczkę ciemny „Nie oszukujmy się. Nie zabiłbym Tera i nie ćwiczyłbym koncentracji Mocy, gdybyś nie dał mi na to swojego przyzwolenia!”
„Co ty bredzisz!?” oburzyło się światło „Nigdy nie zgodziłem się i nie zgodzę na...”
„Morda w kubeł, słabeuszu!” ryknął mrok „Co, boisz się, że Jedi przyjdą po nas, gdy osiągniemy już taką potęgę, że będziemy im zagrażać? Nie martw się, rozprawimy się z nimi tak, jak to zrobiliśmy z Terem!”
„To, co mówisz, jest złe!” przeraził się jasny.
„Nie ma dobra, ani zła!” odpowiedział szyderczo ciemny „Jeszcze tego nie pojąłeś? Wybuchła Wojna Władców Mocy, głupcze! Słabi Jedi zginą, pozostaną silni! Nie mam zamiaru dać nam umrzeć!”
„Mylisz się, nikt nie zginie!” zbuntowała się jasna strona „Jedyną ofiarą tej twojej krucjaty będziemy my, kiedy zabijesz nas tymi morderczymi treningami!”
„Mam rację, tępaku!” warknęła jego ciemna część „Potęga, jaką zdobędziemy, siła, jaką będziemy władać, jest tego warta!”
„Ty nas zabijasz, głupcze!” odparło światło „Nie czujesz? Twoje działania nas bolą!”
„Nie, sieroto.” mruknął złowieszczo mrok „Jedyną rzeczą, która nas boli, jesteś ty i twoje żałosne jęczenie! Nie możemy już tego słuchać!”
„Co ty...”
„Nie czepiaj się mnie już nigdy!”
„Ale...”
„Powtarzam po raz ostatni: zwalaj stąd i nie wracaj!”
„Przecież...”
„Odwal się, mówiłem!!! Już cię nie ma! Won!!!”
Odpowiedzią była cisza.
W tej samej chwili coś rzuciło śpiącym Anakinem i młody Solo się obudził. Przez chwilę dochodził do siebie, strząsając z oczu resztki snu, ale zaraz potem po jego twarzy przemknął złowrogi cień, zamieniając ją w twardą i bezduszną maskę.
- Wreszcie sobie poszedł.- mruknął młody Anakin Solo. Zaraz potem spojrzał na swoje ręce, biorąc głęboki oddech, po czym na nowo zabrał się do swoich ćwiczeń.
Boba Fett włączył zabezpieczenia kokpitu przed niepożądaną interwencją i ustawił je na maksymalne reakcje. Robił to odruchowo za każdym razem, kiedy wstawał z fotela pilota, ale tym razem tłumaczył sobie, że ma ku temu powody. Wiózł przecież Corrana Horna, Dorska 82 i Mirith Sinn, rycerzy Jedi i oficer Nowej Republiki, a oni mogli w każdej chwili przestać być wdzięcznymi pasażerami. Co prawda „Slave I” mknął teraz z hiperprędkością w kierunku Coruscant, celu, jaki oni sami mu wyznaczyli, ale Boba był bardzo podejrzliwy. Nie urodził się wczoraj i wiedział, że nikomu nie można ufać.
A jednak Horn mu ufał.
Fett z niejakim zdziwieniem obserwował to zjawisko. Dotychczas większość ludzi i istot innych ras, które przebywały w pobliżu, nigdy nie zdecydowała się mu zaufać. Ci nieliczni, którzy mu zawierzyli, później zawsze żyli przed nim w strachu. Wszyscy natomiast wiedzieli, że znacznie lepiej wyjdą, jeśli nie będą obracać się do Boby plecami. Tymczasem Corran Horn myślał i działał zupełnie inaczej. Fett część zaufania, jakim został przez niego obdarzony, tłumaczył wiarą rycerza Jedi w Moc, która ostrzegłaby go, gdyby łowca nagród miał nieczyste intencje. Poza tym Horn wiedział, że Boba więcej zyska współdziałając z Jedi, bo za to właśnie płaci mu Han Solo. Wreszcie mógł dojść do przekonania, że skoro spędzili wspólnie miesiąc w trasie i Fett dotychczas nie wystąpił przeciwko niemu, to i teraz tego nie zrobi.
Wszystko dobrze, gdyby nie fakt, iż Boba Fett czuł, że to nie tu leży źródło zaufania Corrana. Jedi potraktował go jak swojego już na początku, kiedy razem z Carlissianem wyruszyli odciągać uwagę innych łowców nagród od Lo Khana. Od razu zaakceptował on wszystkie zasady, jakie panowały na pokładzie „Slave’a I”, a nawet towarzyszył mandaloriańskiemu łowcy podczas jego działań. Co jednak najbardziej zaintrygowało Fetta, Horn nie był wścibski ani bezczelny, ograniczał się tylko do obserwacji i rozmów z Landem, rzadko kiedy rozpoczynając konwersację z samym łowcą. Tak samo teraz nie zawracał mu głowy, tylko został w ładowni z Dorskiem i Mirith Sinn.
Oczywiście Boba nigdy by się do tego nie przyznał, nawet przed sobą, ale towarzystwo Landa i Corrana podczas ostatniego miesiąca całkiem mu się podobało. Horn odpowiadał mu ze względu na szacunek, jakim darzył Fetta, oraz wspomnianą już wstrzemięźliwość. Poza tym, nigdy nie mówił niepotrzebnych rzeczy, wykazywał się sporą inteligencją i w niektórych sytuacjach zdawał się być niemal tak samo chłodny i opanowany, co sam Fett. I chociaż łowca nagród przypisał to szkoleniu Jedi, jakie przeszedł Corran, to nie zmieniło to faktu, że szacunek, jaki rycerz Jedi przejawiał względem Boby, zaczął działać także w drugą stronę.
Z Carlissianem sprawa miała się odwrotnie. Lando nie lubił Fetta i nigdy mu nie ufał, nie bez powodu zresztą, a poza tym w ogóle tego nie ukrywał. Boba także nie przepadał za ciemnoskórym hazardzistą, i to od pewnego zgrzytu, do jakiego doszło między nimi na Nar Shadaa dawno temu. Ta animozja trwała niemal tak długo, jak niechęć Fetta do Hana Solo. Ponieważ jednak Corellianin zdołał przełamać swoje opory, także Lando poczuł się zobligowany do złamania swoich. Przynajmniej Boba tak to odczytał. Pewna antypatia jednak pozostała, czego przejawem były drobne słowne zaczepki, do których uciekali się obaj zainteresowani podczas ostatniego miesiąca. I chociaż Boba Fett dawno już pozbył się poczucia humoru, to musiał przyznać, że kombinowanie, w jaki sposób dopiec Carlissianowi, stanowiło niezłe ćwiczenie dla jego szarych komórek. A jeszcze miesiąc temu za pierwszą lepszą pyskówkę z miejsca bym go zastrzelił, pomyślał z ironią łowca.
Suma sumarum Boba Fett stwierdził, że praca dla Hana Solo bardzo mu się podoba.
Powiedział mu na Noquivizorze, że pracuje dla pieniędzy. Cały czas wmawiał sobie, że tak właśnie jest. Więcej nawet, na początku w to wierzył. Teraz jednak nie był tego taki pewien. Właściwie nie miał pewności już od jakiegoś czasu, ale wtedy, kiedy spotkał się z Solo, po prostu tego nie akceptował.
Łowca nagród wstał i niespiesznie udał się w kierunku ładowni. Mamy jeszcze trochę czasu, zanim dotrzemy na Coruscant, pomyślał, mogę sprawdzić, co z moimi pasażerami. Przystanął na chwilę, po raz pierwszy od bardzo dawna dziwiąc się samemu sobie. Idzie się spotkać z ludźmi! On, który zawsze preferował samotność. Niesłychane!
Zaraz otrząsnął się, pozbywając tych destrukcyjnych skojarzeń. Starzeję się, to wszystko, pomyślał.
Ruszył ponownie w kierunku ładowni, oczyszczając umysł ze zbędnych przemyśleń. Znów był chłodny, bezduszny i opanowany, tak jak na mandaloriańskiego łowcę przystało.
- O, Boba.- zauważył Corran, przerywając rozmowę z Mirith, kiedy Fett przeszedł przez próg ładowni. Dorsk 82 stał pod ścianą ze skrzyżowanymi rękami, myśląc najwyraźniej o czymś innym - Coś się stało?
- Jeśli mam was dowieźć w jednym kawałku na Coruscant, to was tam dowiozę.- odparł szorstko łowca - Mam do ciebie jednak pytanie, poruczniku Horn.
- O co chodzi?
- Co zrobimy, gdy zakończymy naszą misję w stolicy?- zapytał Fett, obserwując wszystkich przez swój czarny wizjer.
- W sumie nie wybiegałem myślą aż tak daleko,- przyznał się Corran - ale wydaje mi się, że powrócimy z Dorskiem do siedziby Rady po nowe rozkazy. Co do ciebie to nie jestem pewien, ale znając Hana pewnie nakłoni cię, abyś ponownie odegrał rolę czujki na łowców nagród. A masz jakąś alternatywę?
- Mam.- przyznał Boba - Przez ostatni miesiąc nie wybierałem planet, na które lecieliśmy, losowo. Zauważyłeś pewnie, że kontaktowałem się tam z pewnymi osobami.
- Zauważyłem.- zgodził się Corran - Do czego zmierzasz?
- To byli przedstawiciele mojej siatki informacyjnej, a raczej jej resztek, które przetrwały po ogłoszeniu nagrody za moją głowę.- odparł Fett - Powiedzieli mi, że ten, który w końcu mnie dopadnie, skasuje nagrodę od imperialnego łącznika w systemie Duro. Chciałbym przeprowadzić małą mistyfikację.
- Znakomicie.- podsumował - Mam jeszcze jedną propozycję: ja z Marą, Kamem, Kylem, Xyronem i Ewonem polecimy na Spirę, zbadać dokładniej sprawę klonów. Co wy na to?
- Ja się zgadzam.- rzekła Mara - I tak lepsze to, niż siedzieć tu na dupie i kombinować.
Reszta wytypowanych przez Luke’a Jedi kiwnęła głowami, zgadzając się z rudowłosą przedmówczynią.
- Świetnie.- powiedział Luke, zwracając się do Karrde’a - Przy czym Talon, chciałem cię prosić, abyś został na Noquivizorze jeszcze kilka dni. Muszę z tobą pogadać.
- Dobra.- zgodził się były przemytnik - Zostawiłem Shadę, żeby pilnowała interesów, więc mam parę dni urlopu.
- A ja zadzwonię do Tendry, a potem polecę na Coruscant, do Perma, z propozycją powrotu do służby w Armii.- wtrącił Lando - Może znajdzie dla mnie jakiś okręt.
- To może od razu polecisz z nami?- zaproponował Corran, szykując się do wyjścia. Mirith Sinn i Boba Fett poszli za jego przykładem.
- Nie, dzięki.- Carlissian odmówił stanowczo - Tak się składa, że jeśli spędzę z naszym łowcą nagród jeszcze trochę czasu, to szlag mnie trafi.
- Bez łaski.- stwierdził Fett, mijając Landa. Ten spojrzał na niego oschle, ale Boba nawet nie zwrócił na to uwagi.
- No to do roboty, przyjaciele.- powiedział Luke Skywalker, dając do zrozumienia, że zebranie Rady Jedi dobiegło końca.
Rozdział 9
Nie można bez przerwy pracować nad swoimi umiejętnościami. Każdy, nawet najodporniejszy organizm po jakimś czasie ulegnie wyczerpaniu. Nawet organizm Jedi.
Dlatego Anakin Solo po pięciu dniach skupiania Mocy w jednym punkcie i doskonalenia zdolności panowania nad nią, wreszcie zasnął. Nie był to jednak zwykły, spokojny sen piętnastolatka. Młody Solo drzemał skulony w kącie ciemnego pomieszczenia, wtulając spoconą głowę w podkurczone kolana. Jego dłonie, wskutek mechanicznego naprężania mięśni palców przez ostatni miesiąc, teraz samoistnie zaciskały się w pięści, żeby po chwili ponownie się rozkurczyć. Oddech chłopca był ciężki, ale miarowy, niemniej jego usta drżały z wycieńczenia.
Inną sprawą był stan emocjonalny Anakina. Gdyby jego fizyczne ograniczenia nie zmusiły go do odpoczynku, ćwiczyłby dalej, podsycając swoją frustrację i wściekłość, karmiąc mrok w jego duszy. Ciało jednak musiało ustąpić, a razem z nim ciemna strona młodego Solo popadła w rodzaj stagnacji, czekając, aż jego fizyczna skorupa odzyska siły. Wtedy przystąpi do treningu ze zdwojoną determinacją, a gdy wreszcie mu się uda, stanie się potężny, zemści się za swoją matkę i zwycięży w Wojnie Władców Mocy jako ten jedyny, niepokonany.
Teraz jednak mrok w nim usnął. A gdy to się stało, jego obolałą i zszarganą duszę poczęły dręczyć wyrzuty sumienia. Zupełnie, jakby dawny Anakin, młody rycerz Jedi i uczeń mądrego i doświadczonego mistrza Ikrita chciał odzyskać kontrolę nad swoimi czynami.
„Opamiętaj się!” apelował do swojej ciemniejszej połowy „Zostaw ambicję na boku. Ona nic nam nie daje, a tylko boli.”
„To ty się opamiętaj!” odszczekiwał mu mrok w jego duszy „Sami wiemy najlepiej, co dla nas najlepsze! Siedź cicho, jak do tej pory, i nie marudź!”
„Nie zamilknę.” zbuntowała się jego jasna strona „Czy tego nie widzisz? To, co robisz, niszczy nas, wypala! Uspokój się zanim będzie za późno!”
„Pierniczysz!” odparła ciemna strona „Dzięki mnie osiągnęliśmy to wszystko! Niedługo będziemy tak potężni, że nawet Skywalker nie da nam rady!”
„Co osiągnęliśmy!? Co osiągnęliśmy!?” dalej buntowało się światło „Siedzimy w jakiejś ruderze, chowając się jak pies! Niszcząc od środka nasze ciało! I w imię czego? Bezsensownej zemsty, która pochłonęła już wiele niewinnych istnień!”
„Witiyn Ter nie był niewinną istotą!” warknął ciemny Anakin „Zabijając go, wyświadczyliśmy tylko galaktyce przysługę!”
„Nie zasłużył na śmierć!” odparł jasny Anakin.
„Nie rozśmieszaj mnie!” mrok zaśmiał się szyderczo „Sam widziałeś, co on zrobił z planetą Roon! Byliśmy tam przecież. Nie mów mi więc, że to, co robimy, jest złe! Oddajemy się wyższym celom!”
„Oddajemy się zemście!” krzyknął jasny „Wkurza cię, że galaktyka nie opłakuje naszej matki tak, jak Stacji Centerpoint czy planety Itren!”
„A ciebie to nie wkurza!?” odbił piłeczkę ciemny „Nie oszukujmy się. Nie zabiłbym Tera i nie ćwiczyłbym koncentracji Mocy, gdybyś nie dał mi na to swojego przyzwolenia!”
„Co ty bredzisz!?” oburzyło się światło „Nigdy nie zgodziłem się i nie zgodzę na...”
„Morda w kubeł, słabeuszu!” ryknął mrok „Co, boisz się, że Jedi przyjdą po nas, gdy osiągniemy już taką potęgę, że będziemy im zagrażać? Nie martw się, rozprawimy się z nimi tak, jak to zrobiliśmy z Terem!”
„To, co mówisz, jest złe!” przeraził się jasny.
„Nie ma dobra, ani zła!” odpowiedział szyderczo ciemny „Jeszcze tego nie pojąłeś? Wybuchła Wojna Władców Mocy, głupcze! Słabi Jedi zginą, pozostaną silni! Nie mam zamiaru dać nam umrzeć!”
„Mylisz się, nikt nie zginie!” zbuntowała się jasna strona „Jedyną ofiarą tej twojej krucjaty będziemy my, kiedy zabijesz nas tymi morderczymi treningami!”
„Mam rację, tępaku!” warknęła jego ciemna część „Potęga, jaką zdobędziemy, siła, jaką będziemy władać, jest tego warta!”
„Ty nas zabijasz, głupcze!” odparło światło „Nie czujesz? Twoje działania nas bolą!”
„Nie, sieroto.” mruknął złowieszczo mrok „Jedyną rzeczą, która nas boli, jesteś ty i twoje żałosne jęczenie! Nie możemy już tego słuchać!”
„Co ty...”
„Nie czepiaj się mnie już nigdy!”
„Ale...”
„Powtarzam po raz ostatni: zwalaj stąd i nie wracaj!”
„Przecież...”
„Odwal się, mówiłem!!! Już cię nie ma! Won!!!”
Odpowiedzią była cisza.
W tej samej chwili coś rzuciło śpiącym Anakinem i młody Solo się obudził. Przez chwilę dochodził do siebie, strząsając z oczu resztki snu, ale zaraz potem po jego twarzy przemknął złowrogi cień, zamieniając ją w twardą i bezduszną maskę.
- Wreszcie sobie poszedł.- mruknął młody Anakin Solo. Zaraz potem spojrzał na swoje ręce, biorąc głęboki oddech, po czym na nowo zabrał się do swoich ćwiczeń.
Boba Fett włączył zabezpieczenia kokpitu przed niepożądaną interwencją i ustawił je na maksymalne reakcje. Robił to odruchowo za każdym razem, kiedy wstawał z fotela pilota, ale tym razem tłumaczył sobie, że ma ku temu powody. Wiózł przecież Corrana Horna, Dorska 82 i Mirith Sinn, rycerzy Jedi i oficer Nowej Republiki, a oni mogli w każdej chwili przestać być wdzięcznymi pasażerami. Co prawda „Slave I” mknął teraz z hiperprędkością w kierunku Coruscant, celu, jaki oni sami mu wyznaczyli, ale Boba był bardzo podejrzliwy. Nie urodził się wczoraj i wiedział, że nikomu nie można ufać.
A jednak Horn mu ufał.
Fett z niejakim zdziwieniem obserwował to zjawisko. Dotychczas większość ludzi i istot innych ras, które przebywały w pobliżu, nigdy nie zdecydowała się mu zaufać. Ci nieliczni, którzy mu zawierzyli, później zawsze żyli przed nim w strachu. Wszyscy natomiast wiedzieli, że znacznie lepiej wyjdą, jeśli nie będą obracać się do Boby plecami. Tymczasem Corran Horn myślał i działał zupełnie inaczej. Fett część zaufania, jakim został przez niego obdarzony, tłumaczył wiarą rycerza Jedi w Moc, która ostrzegłaby go, gdyby łowca nagród miał nieczyste intencje. Poza tym Horn wiedział, że Boba więcej zyska współdziałając z Jedi, bo za to właśnie płaci mu Han Solo. Wreszcie mógł dojść do przekonania, że skoro spędzili wspólnie miesiąc w trasie i Fett dotychczas nie wystąpił przeciwko niemu, to i teraz tego nie zrobi.
Wszystko dobrze, gdyby nie fakt, iż Boba Fett czuł, że to nie tu leży źródło zaufania Corrana. Jedi potraktował go jak swojego już na początku, kiedy razem z Carlissianem wyruszyli odciągać uwagę innych łowców nagród od Lo Khana. Od razu zaakceptował on wszystkie zasady, jakie panowały na pokładzie „Slave’a I”, a nawet towarzyszył mandaloriańskiemu łowcy podczas jego działań. Co jednak najbardziej zaintrygowało Fetta, Horn nie był wścibski ani bezczelny, ograniczał się tylko do obserwacji i rozmów z Landem, rzadko kiedy rozpoczynając konwersację z samym łowcą. Tak samo teraz nie zawracał mu głowy, tylko został w ładowni z Dorskiem i Mirith Sinn.
Oczywiście Boba nigdy by się do tego nie przyznał, nawet przed sobą, ale towarzystwo Landa i Corrana podczas ostatniego miesiąca całkiem mu się podobało. Horn odpowiadał mu ze względu na szacunek, jakim darzył Fetta, oraz wspomnianą już wstrzemięźliwość. Poza tym, nigdy nie mówił niepotrzebnych rzeczy, wykazywał się sporą inteligencją i w niektórych sytuacjach zdawał się być niemal tak samo chłodny i opanowany, co sam Fett. I chociaż łowca nagród przypisał to szkoleniu Jedi, jakie przeszedł Corran, to nie zmieniło to faktu, że szacunek, jaki rycerz Jedi przejawiał względem Boby, zaczął działać także w drugą stronę.
Z Carlissianem sprawa miała się odwrotnie. Lando nie lubił Fetta i nigdy mu nie ufał, nie bez powodu zresztą, a poza tym w ogóle tego nie ukrywał. Boba także nie przepadał za ciemnoskórym hazardzistą, i to od pewnego zgrzytu, do jakiego doszło między nimi na Nar Shadaa dawno temu. Ta animozja trwała niemal tak długo, jak niechęć Fetta do Hana Solo. Ponieważ jednak Corellianin zdołał przełamać swoje opory, także Lando poczuł się zobligowany do złamania swoich. Przynajmniej Boba tak to odczytał. Pewna antypatia jednak pozostała, czego przejawem były drobne słowne zaczepki, do których uciekali się obaj zainteresowani podczas ostatniego miesiąca. I chociaż Boba Fett dawno już pozbył się poczucia humoru, to musiał przyznać, że kombinowanie, w jaki sposób dopiec Carlissianowi, stanowiło niezłe ćwiczenie dla jego szarych komórek. A jeszcze miesiąc temu za pierwszą lepszą pyskówkę z miejsca bym go zastrzelił, pomyślał z ironią łowca.
Suma sumarum Boba Fett stwierdził, że praca dla Hana Solo bardzo mu się podoba.
Powiedział mu na Noquivizorze, że pracuje dla pieniędzy. Cały czas wmawiał sobie, że tak właśnie jest. Więcej nawet, na początku w to wierzył. Teraz jednak nie był tego taki pewien. Właściwie nie miał pewności już od jakiegoś czasu, ale wtedy, kiedy spotkał się z Solo, po prostu tego nie akceptował.
Łowca nagród wstał i niespiesznie udał się w kierunku ładowni. Mamy jeszcze trochę czasu, zanim dotrzemy na Coruscant, pomyślał, mogę sprawdzić, co z moimi pasażerami. Przystanął na chwilę, po raz pierwszy od bardzo dawna dziwiąc się samemu sobie. Idzie się spotkać z ludźmi! On, który zawsze preferował samotność. Niesłychane!
Zaraz otrząsnął się, pozbywając tych destrukcyjnych skojarzeń. Starzeję się, to wszystko, pomyślał.
Ruszył ponownie w kierunku ładowni, oczyszczając umysł ze zbędnych przemyśleń. Znów był chłodny, bezduszny i opanowany, tak jak na mandaloriańskiego łowcę przystało.
- O, Boba.- zauważył Corran, przerywając rozmowę z Mirith, kiedy Fett przeszedł przez próg ładowni. Dorsk 82 stał pod ścianą ze skrzyżowanymi rękami, myśląc najwyraźniej o czymś innym - Coś się stało?
- Jeśli mam was dowieźć w jednym kawałku na Coruscant, to was tam dowiozę.- odparł szorstko łowca - Mam do ciebie jednak pytanie, poruczniku Horn.
- O co chodzi?
- Co zrobimy, gdy zakończymy naszą misję w stolicy?- zapytał Fett, obserwując wszystkich przez swój czarny wizjer.
- W sumie nie wybiegałem myślą aż tak daleko,- przyznał się Corran - ale wydaje mi się, że powrócimy z Dorskiem do siedziby Rady po nowe rozkazy. Co do ciebie to nie jestem pewien, ale znając Hana pewnie nakłoni cię, abyś ponownie odegrał rolę czujki na łowców nagród. A masz jakąś alternatywę?
- Mam.- przyznał Boba - Przez ostatni miesiąc nie wybierałem planet, na które lecieliśmy, losowo. Zauważyłeś pewnie, że kontaktowałem się tam z pewnymi osobami.
- Zauważyłem.- zgodził się Corran - Do czego zmierzasz?
- To byli przedstawiciele mojej siatki informacyjnej, a raczej jej resztek, które przetrwały po ogłoszeniu nagrody za moją głowę.- odparł Fett - Powiedzieli mi, że ten, który w końcu mnie dopadnie, skasuje nagrodę od imperialnego łącznika w systemie Duro. Chciałbym przeprowadzić małą mistyfikację.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,60 Liczba: 15 |
|
Lord Brakiss2006-03-24 16:47:38
Świetna. Końcowa bitwa extra!!! MIsiek moje gratulacje, Szkoda że nie było Widm
jedi_marhefka2006-01-28 00:00:50
No Michał co tu dużo pisać. Po prostu jesteś wielki!!!!! świetny tekst.
Edi2005-09-24 19:49:53
Świetna kontynuacja.Co tu dużo gadać.10/10.Opowiadanie przewyższa nie jednego e-booka i Michał Wolski powinien pisać dla Star Wars...bo się do tego nadaje.
starwarsowiec2005-05-04 21:09:30
nie mogę tego ściągnąć:(Bardzo byłbym wdzięczny gdyby ktoś mi to wysłał na adam_n1@o2.pl
NIECH SIE KTOŚ ZLITUJE!!!
Carno2004-08-19 00:20:34
Z recenzją poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 10.
Taag Bha Den Fell2004-07-13 10:38:23
Genialne opowiadanie, daje 10
Admirał Raiana Sivron2004-06-13 21:19:01
Artydzieło, świetnie się czyta, ciekawa fabuła, nie mogłam się oderwać.
Anor2004-05-19 02:18:37
WSTĘP
Na początek chciałbym powiedzieć, że poniższa recenzja może zostać odebrana jako mocno krytyczna. Wiem, że dostałeś na razie prawie same dziesiątki jako oceny, jednak inni oceniali to, co napisałeś jako Fanfic, ja za to piszę tę recenzję jako recenzję pełnoprawnej książki, co więcej w ocenie kieruje się kryteriami jakimi kieruje się w ocenianiu książek zatwierdzonych przez LocasBooks, dlatego weź to pod uwagę, ze na samym początku stawiam cię na nobilitowanej pozycji, która to pozycja pociąga za sobą odpowiednie wymagania i oczekiwania. Poniżej opisuje kwestie, do których ma jakieś zastrzeżenia lub które chcę pochwalić. Rzeczami oczywistymi nie zawracam głowy.
FABUŁA
Jak pewnie każdy czytelnik zauważyła fabuła jest wyjątkowo rozbudowana, wszystkie wydarzenia koncentrują się wokół kilku wątków, które się między sobą co jakiś czas przeplatają. Tu przychodzi mi na myślę konwencja Zahnowska pisania powieści gdzie właśnie jest podobnie. Wokół każdej postaci zbudowana jest jakaś historia, każda z nich ma coś ciekawego, swojego i wyjątkowego jako wkład do wydarzeń fica. Oczywiście są to wszystko słowa pochwały, gdyż zbudować tak zawiła fabułę i jednocześnie na nią zapanować zarówno sensie pisarskim jak i logicznym układzie wydarzeń, to naprawdę wielka sztuka. Mimo to wydaje mi się że są momenty gdzie Miśku trochę przesadziłeś. Momentami zbyt wiele jest bohaterów, nazwisk, miejsc, planet, za często zmienia się miejsce akcji. Wszystko to powoduje że czytający przynajmniej do momentu kiedy nie zapanuje nad całością może się gubić w całości. Można to oczywisice postrzegać dwojako, gdyz niejeden powie że ten ogrom szczegółów nazwisk i miejsc to wielki plus. Owszem plusem jest ale jeśli się nad ty panuje. Ja uważam, zę ty nad tym zapanowałeś, jednak wyczuwałem momenty kiedy Ty jako pisarz wiedziałeś o co chodzi a czytelnik niekoniecznie musiał się tak dobrze orientować.
SPÓJNOŚĆ
Wydarzenia opisywane w książce same w sobie są wyjątkowo spójne, to należy tobie przyznać. Co więcej powiem, ze wszystko co opisujesz charakteryzuje się z małymi wyjątkami dużą spójnością z EU (oczywiście nie mówię tu o NEJ która jest czymś przeciwnym). Powiem tak, że gdyby jakikolwiek autor zastosował tyle nawiązań do wydarzeń z EU co ty tutaj to byłby mistrzem świata. Nie wiem jak w tym wszystkim udało ci się zachować spójność, ale tutaj popisałeś się nie lada kunsztem, mimo ze utrudniłeś sobie prace poprzez to ze wszędzie próbowałeś wrzucić jakieś nawiązania. Sam się zastanawiałem czy czasami nie jest tego aż za dużo, bo momentami to wręcz tłumaczyłeś, co to było z tym osobnikiem, czy też statkiem czy też wydarzenia, które gdzieś tam zaistniało w jakimś komiksie lub książce. Mimo wszystko uważam ze tego za dużo nie było gdyż ja jestem maniakiem na wszelkie nawiązania. Tu masz wielki plus. Nie mówiąc już o tym, ze przypomniałem sobie wiele faktów z EU dzięki tej twojej pozycji.
FS a NEJ
Istotą twojej całej trylogii jest pokazanie alternatywy do Nowej Ery Jedi. Takie miałeś chyba założenie podczas jej pisania. Oczywiście zrealizowałeś to początkowe założenie, ale czy do końca w 100%? Ja powiem, ze nie. Mimo wszystko nie wyzbyłeś się pewnych zaciągnięć NEJ które aż prawie Kolą w oczy. Nie świadczy to że to jest źle, ale po prostu aż miło zobaczyć ze jednak do końca NEJ nie negujesz. Nie mówię tu o samej kwestii Yuuzhan, która była bardziej rozbudowana w Pełnomocniku, ale bardziej chodzi mi o Ciemne Bomby, czy też Serum pozbawiające Mocy (toż drugi raz (nie licząc Ismalirów) po NEJ czytam że Jedi da się odciąć od Mocy, coś jak w przypadku kontaktu z Yuuzhanami). Musze powiedzieć, że jak czytałem twe liczne wypowiedzi na forum, szczególnie w wiadomym temacie sporu w kwestii NEJ, to obawiałem się że kolejne części twej trylogii będą bardziej atakowały całą serię o nowych najemcach spoza galaktyki, tu jednak okazało się ze potraktowałeś całą serię NEJ dość delikatnie. Powiem więcej, nawet mogłaby ona postępować po twej trylogii, co oczywiście zależy od tego jak rozwiąże się sytuacja w III Tomie twego dzieła.
AKAPITY I ROZDZIAŁY
Tu widzę pewien problem w twej książce. Jakoś nie mogę się dopatrzyć sensu podziału na poszczególne akapity tekstu, który nam prezentujesz. Podział jest jakbym to powiedział dość dowolny. Są momenty że nie wiedziałem nie doczytawszy się pierwszego imienia po zmianie akapitu gdzie jestem w jakim wątku? Ja tam polonistą nie jestem (ty tak), ale z mojego (niewielkiego) doświadczenia w czytaniu wynika to ze nigdy nie można zaczynać nowego akapitu/wątku od razu dialogiem! Dialog zwykle jest jakąś kontynuacją opisu akcji. U Ciebie niestety zdarzały się nowe akapity zaczynane od razu dialogiem, co więcej były to nowe wątki. To powodowało, ze mijało trochę czasu zanim zorientowałem się gdzie ja w ogóle jestem. Kolejna sprawa to kwestia podziału rozdziałów. Nie widzę tu jakiejś zachowanej logiki oprócz czysto matematycznych działań polegających na tym, że co którąś stronę musi być nowy rozdział. Tu podobnie jak z akapitami masz takie same problemy jak Stover, którego bardzo cenię jako pisarza, ale w dzieleniu topików to on jest słaby. Właśnie u Ciebie podziały na rozdziały kuleją. Nie można oczywiście generalizować, jednak zdecydowana większość kończy i zaczyna się w miejscach gdzie to nie powinno się dziać. To wszystko jednak jest wyższa szkoła jazdy i jak widzisz to nawet w moim mniemaniu najlepsi sobie z tym nie radzą:P
SZYSTKO W JEDNYM
Już wspominałem o kompletności twojego opisu już pisałem jak rzetelnie nawiązywałeś do EU wtedy Cie chwaliłem, teraz muszę lekko zganić, ponieważ to pokazanie wszystkiego jest jakby trochę na siłę. Początkowo mamy ciągle wspominane osoby, które gdzieś tam sie przewijały w EU i to jest super, potem na to pojawiają się wszystkie super bronie i wynalazki, jakie znamy z SW, fajnie ze wreszcie są wszystkie. Potem znowu spotykają się one w jednej bitwie gdzie należy powiedzieć, że to tez dobra sprawa, bo dodaje realizmu ze walka miedzy dwoma galaktycznymi mocarstwami odbywa się pomiędzy wszelkimi ich zasobami, a nie tylko dwoma niszczycielami na przykład. No, ale na koniec jest ten Luzgan który w sobie ma wszystko zewsząd. To już trochę przegięcie. W całej książce jakbyś chciał pokazać swą wielką wiedzę o SW i wcisnąć każdy wynalazek każdą ogromną machinę. Nie wiem na ile taki barokowy przepych jest potrzebny.. Subiektywnie patrząc zdania mogą być podzielone, ja uważam jednak ze można by być skromniejszym.
MINUSY OGÓLNIE
Poniżej wypisze w wypunktowaniu moje zastrzeżenia i wątpliwości, czyli ogólnie minusy, jakie widzę w książce (oczywiście jest to moje subiektywne podejście):
- Edycja. Zdecydowanie brakuje mnóstwa przecinków i w ogóle kwestii interpunkcyjnych, dodatkowo widać ze korekta była sporządzana w oparciu o słownik Wordowski, a poprzez czytanie, gdyż SA (szczególnie zaimki), które istnieją a nie powinny być w danym miejscu np. zamiast "za" masz "a".
- już o tym wspominałem w fabule, ale trochę momentami dużo bohaterów oraz nazw, co nie pozwala czytelnikowi skupić się na fabule a wymusza koncentrację na tym o kim w ogóle to jest pisane, z czasem czytania jak powiększa się wiedza czytelnika to się zmienia, jednak początek jest trudny. Mimo to to chyba nie do końca twoja wina, bo gdyby czytać cięgiem poszczególne tomy byłoby inaczej.
- humor. No właśnie nikt od ciebie nie wymaga żebyś walił gaga za gagiem, jednak u Ciebie w książce nie ma tego praktycznie w ogóle. Tu naprawdę by się coś przydało humorystycznego gdyż zwykle w SW (Już tradycyjnie począwszy od filmów) mamy z tym do czynienia.
- Kwestia niewiedzy Karrde. Nie wiem, czemu tak mocno wyolbrzymiłeś kwestię niewiedzy Kardde o EL podczas jego wizyty na radzie kolaborantów wojennych? Ten człowiek w EU zawsze kojarzył się z kopalnią wiedzy i zawsze coś miał do powiedzenia, choćby jakąś dobrą wskazówkę. No a ty zrobiłeś tak ze on nie wiedział nic. Przydałoby choćby coś mu dąć powiedzieć, co mogłoby naprowadzić NR na jakiś trop. Przecież taka potężna organizacja jak EL nie ma szans pozostać niezauważona przez najlepszego informatora w galaktyce!
- Clonemade. Po wiersze sam pomysł na nazwę ośrodka z odwrotnością prawdziwej nazwy jest dość mega banalny i mogłeś wykombinować coś oryginalniejszego, ale to w sumie szczegół, bardziej interesuje mnie jak w całym tym ośrodku (stacji na wodzie) dwa Ismaliry mogły tak skutecznie blokować tylu Jedi? Bo Jedi już czuli blokadę zanim weszli do wody. A kolejna kwestia, co do akcji w tym samym miejscu, to opis kabla i Kyle Kattarna po nim buszującego. Momentami wydaje mi się ze popadałeś w pewną przesadę w opisywaniu niektórych szczegółów i tak właśnie zrobiłeś z tym kablem, po którym wspinał się KK. Według mnie to straszny szczegół i lepiej skupić się na czymś innym co może zostało potraktowane po macoszemu (jakaś bitwa itp.).
- Kamino i klonowanie. Tu zasadnicze pytanie bo nie wiem jak w ogóle Kamino nie mogło zostać odkryte przez tyle lat jako miejsce klonowania od CW przez Nową Republikę? Toż to bardzo dziwne że w ogóle cały czas kaminoanie mają możliwość do klonowania, po tym jak oni stworzyli armię która samą nawet nazwą zasłynęła w jednej z największych wojen w historii galaktyki.
- Wiadomość. Czy nie wydaje ci się, ze rozmowa Landa z Lukiem na otwartym kanale o fakcie przybycia wywrotowców nie była zbyt ryzykowna skoro wywrotowcy wcześniej musieli się tak szczegółowo ukrywać? Odobnie zresztą jest z puszczeniem przez Kardde'go poprzez Holonet wiadomości o przyszłym ataku na Exaphi? Trochę to dla mnie słabe taktycznie żeby wyjawiać przeciwnikowi, że wie się o jego planach.
- Był moment podczas bitwy nad Exaphi że mówiono że w ogromie ogółu walki statków i myśliwców przybycie Hana i Boby miałoby coś zmienić pomóc i przechylić na szalę NR. Wiesz, demonizowanie ich możliwości może odbywać się owszem, jednak na inną skalę bitwy a nie w takim wymiarze jak to zaprezentowałeś w swojej powieści. Oni g.. mogli zrobić dla powodzenia całej bitwy, tak mi się przynajmniej wydaje.
- Horn - gdzieś tam napisałeś ze posłużył się telekinezą. On przeciecz nie umiał tego robić, zawsze maił z tym problemy i w końcu stwierdzono, że nie ma do tego predyspozycji za to ma wielkie możliwości w zataczaniu fałszywych wizji przed innymi. No chyba, że się mylę.
- Oko/Vacuum. Całą powieść czytam wielkie peany w kierunku tych dwóch wspaniałych jednostek, ciągle każesz się spodziewać ze to, co się stanie na koniec będzie czymś wyjątkowym. Na koniec jednak okazuje się, że starcie między tymi OGROMAMI trwa zaledwie kilka minut a w opisie książkowej jeszcze krócej, za to o kablu w Clonemade czytamy również przez pięć minut??? Coś chyba nie tak. No a oprócz tego ze opis był skąpy to obie tak wielkie jednostki zniszczone zostały w dość banalny sposób.
- Lugzan. Trochę przegięcie i tona sam koniec.. on jakby był połączeniem wszystkiego co najlepsze. wiesz jest takie powiedzenie, ze coś co jest do wszystkiego zawsze jest do niczego, więc mam nadzieję że nie odegra żadnej roli w kolejnym tomie:P
PLUSY OGÓLNIE
TO samo, co z minusami:
+ "dupa" i inne "wali" są to wulgaryzmy, których oczywiście nie spotykamy w książkach (zwykle). Można postrzegać je pozytywnie lub negatywnie. Ja generalnie jestem za tym by naturalizować wszystkie książki i nie wierzę że jakiś tam Jedi nie 'zakurwił' sobie pod nosem jak zobaczył na przykład ogrom przeciwnika. Dlatego stosowanie takiego słownictwa jest dla mnie pozytywem, nie wiem jak dla innych.
+ Ogrom szczegółów które nam prezentujesz jest bardzo pozytywny z punktu widzenia przypominania sobie przez czytelnika czegoś co tam kiedyś czytał. Ja sobie to bardzo cenię, gdyz przypomniałem sobie niejedno nazwisko i nazwę, którą miałem już kiedyś tam przyjemność poznać a zapomniałem lub nie potrafiłem jej połączyć z żadnym faktem.
+ Emocje Boby. Bardzo podobało mi się ukazanie Boby wreszcie jako człowieka, który posiada emocje i je artykułuje. To było super, poza tym sama jego śmierć była dobrym posunięciem, jednak fakt iż pośrednio zginął poprzez to ze zahaczył się o pelerynę w kabinie swojego Slava jest mega banałem i to mi się już aż tak nie podoba..:)
+Wielkość flot. Wreszcie ktoś opisał prawdziwie realistyczną bitwę w kosmosie! Dotychczas tego nie meiliśmy chyba. Ciągle tylko było tak, ze spotykały się dwie floty oparte o kilak niszczycieli a tu nagle mamy prawdziwie ogromne floty z wielką różnorodnością statków,. To naprawdę jest realistyczne i godne pochwały. Mimo to ilość i ogrom tych flot a szczególnie różnorodność najwspanialsze zabawki trochę ogranicza tę realność.
+ Smeagol. Tu chodzi o to co wspominał Ricky o rozterkach Anakina pomiędzy JSM i CSM i jego wewnętrznym rozdarciu. Tak pięknie tu nawiązałeś do konfliktu Smeagol/Golum. Wielkie plusy.
+ Na pochwałę zasługujesz sobie również dbałością o zgodność z techniką i w ogóle próba technicznego podejścia. Na przykład podobało mi się to ze podczas bitwy o Exaphi cześć statków ustawiła się w cieniu słońca systemu. Nie zawsze pisarze pamiętają o takich możliwościach.
+ Morale. To już w ogóle wodotrysk, którego mało w oryginalnych SW, mianowicie poziom morale żołnierzy. Wreszcie ktoś na to zwrócił uwagę. Byłem zauroczony jak po przybyciu wielkiej floty EL: żołnierze NR zaczęli wątpić w swoje szanse i Jedi zaczęli wyczuwać ich zachowanie. Tak właśnie zawsze powinno być, a nie że w książkach nam Pisza o niewiadomo jakim bojowym podejściu żołnierzy! Bądźmy realistami, nie każdy jest super herosem!
+ Historia Brakissa. W ogóle bardzo podoba mi się jego historia, wręcz powiedziałbym ze jest ona wzruszająca. Niedobrze chłopak się tak nawrócił, to jeszcze wielką miłość znalazł. Prawdziwy z niego szczęściarz.
+ Nawiązania. Wielkim plusem są również liczne nawiązania do EU oraz filmów. Sam już pisałem ile wspominasz realnych postaci EU ile z nich tłumaczysz, jak to pozwala przypominać sobie fakty, ale według mojej opinii także nawiązujesz do filmów i takim przykładem na to jest 'wycieczka' Jacena z Danni rydwanie, kiedy on ochrania ją blokując strzały mieczem świetlnym a ona ładuje z blastera. Toż to Padem i Ani z Areny na Geonosis!
VADER
Kim on jest? No ja czytając i analizując FSa doszedłem do wniosku ze ty wymyśliłeś sobie ze było naprawdę dwóch Vaderów! Nie wiem czy klony czy cokolwiek. Mimo to Słowa przekonanego Kyle jakoby by on prawdziwy zmuszają mnie do takiego myślania! Za to Luke mówi że czuł coś innego w jego obecności! Na to wszystko należy jednak dodać ze Kir Kanos także mówił że to jest ten Vader co mu zadał bliznę na twarzy. Rozumieć należy przez to ze Vader rzeczywiście jest tą osobą która pojawiała się nam kiedyś w EU, ale nie w filmach, bo może było ich dwóch! Skoro Imperator mógł mieć klony to czemu nie Vader? A może to nie klony.
REASUMACJA
Stworzyłeś wielkie dzieło, tego się nie da ukryć Miśku! Jest ono na tyle wielkie, że nobilituje do oceniania w kryteriach książki, a nie fica. Gdybym miał napisać, jaką oceniam twe dzieło jako fica to dałbym mu 10 po kilku stronach czytania, jednak, jeśli patrzę prze ostrzejsze kryteria książkowe to zapodam 8,5/10. I usytuuje twą książkę w bloku książek o stylu zahnowskim na poziomie, który można powiedzieć dorównuje 'nowej' trylogii Hana Solo. Tak by widział te twe dzieło. Mam nadzieję ze się nie pogniewasz, że momentami byłem ostry w ocenie, ale takie już przyjąłem założenia. Życzę weny na kolejne twe dzieła.
Ricky Skywalker2004-05-16 18:30:13
Więcej uwag na Forum, tu zatem w skrócie:
Ogólnie książka jest bardzo dobra, ale nie wystrzegłeś się błędów:
- Znów różnorakie błędy w pisowni, stylistyczne, interpunkcyjne itp., które można było poprawić przez te pół roku czekania na umieszczenie na Bastionie.
- Wykorzystujesz tu niektóre wątki z NEJ (choć cały czas usilnie ja negujesz), ale właśnie nie trzymasz spójności w sprawach takich, jak choćby wygląd Duro, czy też nawet mapa galaktyki (choć sama w sobie jest niezłym pomysałem w kontekście całej książki, nie jest z godna z oficjalną - w każdej książce NEJ oraz w Przewodniku po Chronologii mamy takową, i tam wyraźnie widać, że Korelia i Duro są w zupełnie innej części galaktyki, niż Adumar).
- Borsk leci z Coruscant na Korelię tak wolno, że nawet odpowiednio zmotywowany pilot TIE (bez hipernapędu!!) by go przegonił :D
- Anakin też zbyt potężny jest.
- I jeszcze pewna niekonsekwencja, która pojawiła się na samym końcu: skoro Ackbar nie chciał i nie mógł zostać znów Głównodowodzącym, ponieważ był wyjęty spod prawa, to jakim cudem Bel Iblis nim został??
Ale co ja się będę czepiał... te minusy wcale nie muszą wpłynąć na ocenę końcową, bo przeważą je PLUSY:
+ Teksty (i narracja, i dialogi)
+ Anakin-Gollum
+ Boba Fett(ogółem; nawet nie wiesz, jak wzruszyła mnie jego śmierć)
+ Te wszystkie okręty!! Jeszcze tylko Eclipse`a III brakuje w panteonie superniszczycieli
+ Spora rola Mary (jak mi ją zabijesz w ŚT to... ;-))
+ Zaczątki Sojuszu Galaktycznego (współdziałanie NR, Imperium i KH )
+ Nawiązania do DE - Howlrunnery, Vipery, Droidy Cienia i przede wszystkim VACUUM - oj to też było miłe zaskoczenie - Republikański Devastator!! :)
+ Duża rola Łotrów (dla jeszcze lepszego obrazu powinieneś w ŚT wprowadzić Widma ;-))
+ ZAKOŃCZENIE!! Goraco wierząc, że tą osobą był Boba, pomijam wszystkie wypisane wcześniej minusy i
wystawiam FINALNEMU SKOKOWI ocenę 10/10 :)
Shedao Shai2004-04-25 19:47:43
Otas...mówiłeś, że FS jest ŚWIETNY. A nie możesz mu dawać 9 tylko dlatego, że w/g ciebie ŚT będzie lepszy...są na tym forum ff znacznie gorsze, a mające wyższą ocenę...nie można porównywać FS i PS z resztą, one już automatycznie są lepsze!
Otas2004-04-23 09:23:26
no widocznie to jakaś tajemnicza ręka daje ocene.. a nie bastionowicze :) .. hihih.. Moc tak widocznie chciała.
Szedałku... ja dałem 9 :P.... ale mam nadzieje że dosyć jasno się wytłumaczyłem w komentarzu .. :)
Shedao Shai2004-04-09 09:39:32
Powiem tak: trudno jest, żebym bronił uparcie serii, z której ostatnio nową książkę czytałem we wrześniu, czyli 8 miechów temu... tym bardziej, że są pokusy, które powoli zmieniają moje upodobania (PS, FS, komiksy z Republic)
Misiek2004-04-08 20:19:23
Hmmm.... Yuuzhanin broniący negacji NEJ... intrygujące :->
Shedao Shai2004-04-07 14:14:29
Mija się z prawdą...taaa...Wódz przemówi:
FINALNY SKOK MIAŁ, MA I BĘDZIE MIAŁ OCENĘ 10, NIEZALEŻNIE CZY TAK MYŚLICIE :P A jak ktoś zamierza postawić niżśzą ocenę, to niech najpierw dobrze zastanowi się nad swoim życiem.....bo Wódz przyjdzie, i odwiedzi go z amphistaffem.
Jacyś chętni? Nie? Nie widzę! Pan z tyłu? O, naprawdę? Dobrze, jak Pan sobie życzy....zaraz porozmawia Pan z bezpieką Yuuzhańską....może jednak zmienilby Pan zdanie?
Misiek2004-04-04 19:41:59
W takim razie to jakiś burak. Miło wierzyć, że ma się dyszkę, ale skoro to się mija z prawdą...
Darth Fizyk2004-04-04 13:42:53
Misiek, przy moich opowiadaniach też Czytelnicy dają oceny różne (tak piszą), a ocena i licba głosującyh cały czas taka sama ;)
Misiek2004-03-31 15:07:55
hmmm... dałeś 9, a średnia ocen wciąż jest 10. Ktoś dał 11?
Otas2004-03-30 14:17:07
Mnie ciekawi... ja przeczytałem :D Po lekturze Pełnomocnika byłem pewien nadziei związanych z FS a także częściowo obaw ze jednak Misiek nie utrzyma poziomu tomu I... i cóż mam powiedzieć?? ... hehe.. powiem na końcu :P
Kolega skomentował 2 pierwsze tomy w następujący sposób: "Vader, Kir Kanos, SSD, pełno bitew kosmicznych ... jakby jeszcze był Thrawn to bym miał orgazm" :) No cóż .. moje priorytety nie sa akurat tak ustawione jak jego ale przyjemność czytania FS jest naprawde olbrzymia. Jeszcze wczoraj mówiłem Miśkowi ze z braku czasu czytam ledwo 10 stron co wieczór ... hmm wczoraj jednak wydazenia mnie tak wciągnęły że siedziałem w nocy tak długo aż doczytałem książke do końca ..
Nic tylko brać i czytać (a raczej pochłaniać)... aha... no i ocena... no cóż tu mam dylemata (nie mylićz dyplomatą).. czy dać od razu 10??.. ponieważ jest to naprawde njedna z najlepszych książek jakie czytałem (a e-book to napewno jest numero uno) ... czy może 9 a 10 zarezerwować dla tomu III? Mam nadzieje Miśku, że nie będziesz zły za obniżenie średniej oceny :) .. daje 9 a ten jeden pkt. trzymam na przyszłość :D
PS. I nie rzebym cie gonił... ale pisz żesz szybciej tom II bo chce wiedzieć jak się wszystko skończy.. i jak jest naprawde z Vaderem :)
Misiek2004-03-22 17:49:31
Oj, Fizyku, Fizyku... w założeniach Siedziba Egzekutora ma negować NEJ (a przynajmniej Pełnomocnik tak robił), więc przyjmij, że Yuuzhanie powymierali w przestrzeni międzygalaktycznej. W związku z powyższym: niektóre fakty odstają od NEJ, więc Irek siedział nie na Coruscant, ale z rodzicami na Roon. A Vader...he he ;-)))
Darth Fizyk2004-03-20 12:09:35
Misiek, jestem w trakcie czytania... znaczy się na 4 stronie :P
Tak się zastanawiam... którędy Yuuzhanie wejdą do Galaktyki... bo obok Belkadana rady nie dzadzą, ale w końcu znajdą inne wejście :P hmmm może przez Jądro z nad ekliptyki, albo spod? hmm?
Aha... przupomnijcie mi skąd się ten Vader wziął :P I Irek... :P
Misiek2004-03-18 15:17:43
Ktoś przeczytał, ktoś nie, ale ocena w tym okienku na górze jest wysoce mobilizująca :-)
P.S. Można by było robić sztuczny szum wokół tego booka (autor jest w ciąży z Lepperem!!!) ale po co? Niech czytają ci, których to naprawdę ciekawi.
Shedao Shai2004-03-15 14:42:58
PDF jest........I CO??? PRZECZYTAŁ TO KTOŚ WIĘCEJ??
Mistrz Fett2004-02-12 13:55:08
Nie ma chyba określenia na ten e-book które oceniłoby go w 100%. To jest ARCYDZIEŁO i nawet Amber nie powstydziłby się go wydac (gdyby mógł :)).
A pdf... Ja go już zrobiłem i jest u Yako :P
Gemini2004-02-11 15:14:08
Nie moge przeczytac bo niie ma .pdf-a ;(( Dlaczego ?? Moze ktos zrobi e-book-a ?? Ostatecznie ja ;))
Shedao Shai2004-02-09 14:49:28
Ehem.......Dlaczego mam wrażenie, że "Skok" przeszedł praktycznie bez echa?!?! A nie powinien, nie powinien......
Karrde2004-01-09 17:43:44
Genialna książka. Zachęcam wszystkich do lektury. A dokładniejsza recka ze spoilerami jest na forum
Shedao Shai2004-01-07 21:58:23
Moje zdanie na temat tego ARCYDZIEŁA jest na forum, na stosownym miejscu.