- Zgoda.- rzekł były Ciemny Jedi - Macie jakiś plan?-
- Zrobimy niewielki skok w tym kierunku,- zaczęła Zeltronianka, pokazując palcem przestrzeń kosmiczną nad planetą - a potem skorygujemy kurs i podlecimy do Ruusan z drugiej strony.- zakończyła.
- A co, kiedy będziemy już na planecie?- zapytała Danni z obawą w głosie.
- Wtedy zdamy się na Moc.- rzekła Wieiah z uśmiechem, wprowadzając do komputera współrzędne skoku.
- Nie, aniołku.- mruknął Brakiss - Nasz cel jest jasny już teraz. Musimy sprawdzić, jak bardzo Firehead nadszarpnął zasoby Doliny Jedi. Jeśli jeszcze ich nie wyczerpał, trzeba będzie ją zniszczyć.
Dwadzieścia minut później patrolowiec klasy Pursuer trójki przyjaciół podchodził do lądowania na jednym z piaskowców w pobliżu wejścia do Doliny Jedi. Fakt, iż Executor’s Lair nie rozesłało żadnych patroli wokół tych terenów mógł świadczyć tylko o jednym: Firehead nie zamierzał długo zagrzać tu miejsca. Jakie to typowe dla wychowanków Morcka, pomyślał Brakiss z ironią, tak Centrala, jak i jej żołnierze, nie lubią zostawiać śladów swojej obecności.
- Widzę ich!- rzuciła Danni z pobliskiego wzniesienia, na którym zaczaiła się z makrolornetką, obserwując wejście do Doliny. Dotychczas, poza promem klasy Gamma w oddali i kilkunastoma szturmowcami, w zasięgu wzroku nie było nikogo. Najwyraźniej teraz ktoś się pojawił.
- Kogo konkretnie?- zapytała Wieiah, schodząc z rampy statku i przyczepiając do pasa swój miecz świetlny.
- Grupkę zakapturzonych mężczyzn i jakiegoś Ho’Dina, chyba właśnie Fireheada. Zdaje się, że wydaje polecenia szturmowcom.- oznajmiła panna Quee.
- A gdzie Brakiss?- zapytała Zeltronianka, tknięta złym przeczuciem.
- Myślałam, że jest z tobą.- odparła Danni z trwogą w głosie, bowiem momentalnie dotarło do nich, gdzie może on być. Natychmiast chwyciła za makrolornetkę, szukając go w pobliżu wejścia do Doliny Jedi.
Firehead rozejrzał się po okolicy, sycąc się wciąganym przez siebie suchym powietrzem planety. Czuł się lepiej, niż kiedykolwiek, miał wrażenie, że mógłby teraz zgniatać gwiazdy i planety samą siłą woli. Wzrosła także jego czujność. Wiedział przez Moc, że w pobliżu, poza jego Rebornami, znajduje się inny Jedi. Więcej nawet, miał pewność, że to ktoś, kogo znał.
- Rozejdźcie się!- warknął do swoich nowych podwładnych - Jeżeli znajdziecie kogoś, kto nie jest szturmowcem albo Rebornem, zabijcie bez namysłu!
- Nie musisz się wysilać, Firehead.- rozległ się spokojny acz donośny, męski głos - Tu jestem.
- Brakiss!- wycedził Ho’Din, obracając się w kierunku, w którym wyczuwał jasną, znajomą aurę, która dodatkowo do niego przemówiła. Były Ciemny Jedi stał samotnie, z opuszczonymi rękami, jakieś sto metrów od nich, a na tle olbrzymich piaskowców zdawał się być mały i bezradny - A jednak żyjesz, zdrajco! Lord Vader wiedział, że się ujawnisz!
- A ty wiesz doskonale, po co tu przybyłem.- odbił piłeczkę Brakiss, podchodząc kilka kroków bliżej - Twój terror, Firehead, musi dobiec końca!
- Chcesz walczyć!?- ryknął Rov, odruchowo chwytając za swój miecz świetlny - Przecież doskonale wiesz, że w otwartym pojedynku nie masz ze mną szans! Oddalcie się!- wrzasnął do Rebornów - Wracajcie na „Dridera”! Ten chłystek nie zabierze mi wiele czasu!- zaśmiał się gardłowo, uaktywniając krwistoczerwoną klingę.
- Tym razem się mylisz, Rov.- Brakiss włączył w odpowiedzi swój miecz. Purpurowe ostrze zalśniło w jego jękach, obiecując długi i morderczy pojedynek - Teraz po mojej stronie jest Moc. Ta jedyna, ta właściwa.
- Zobaczymy!- warknął Ho’Din, rzucając się w kierunku młodego mężczyzny. Ten ustawił klingę w pozycji obronnej, w samą porę, by zablokować wściekły atak Lorda Sith. Korzystając z impetu, z jakim wpadł w wir walki, Firehead wyprowadzał coraz to nowe, silne ataki, które jednak za każdym razem trafiały na blokadę purpurowego ostrza. Brakiss wyczuł, jak w pewnym momencie zajadłość wroga nieco osłabła, i od razu wykorzystał to, aby wyprowadzić kontrę. Upozorował cios z lewej strony, błyskawicznie jednak robiąc obrót i uderzając z prawej. Firehead zdążył jednak zablokować i ciąć na odlew. Brakiss momentalnie uchylił się, unikając miecza, po czym uderzył szerokim łukiem od dołu, tylko po to, aby przeciąć powietrze, albowiem Rov przed sekundą zdążył uskoczyć. Zaraz potem, powodowany Mocą, obrócił się na pięcie, aby odbić kolejny, wściekły atak przeciwnika. Mięśnie obu walczących, wspomagane przez Moc, napinały się w nieludzkim wysiłku, kiedy obaj bez wytchnienia z nich korzystali, atakując i blokując, kontrując i parując, siekając i robiąc uniki. W pewnym momencie ostrza obu wojowników trafiły na siebie z jednakowym rozmachem, zakleszczając się na sobie. Zarówno Rov, jak i Brakiss, napięli swoje mięśnie do granic wytrzymałości, widząc w tym zwrocie akcji szansę na wygranie pojedynku.
- Znam cię, Firehead!- krzyknął Brakiss, przykrywając głosem skwierczące iskry, które leciały ze złączonych kling - Znam twoje słabości i sposób walki! Nie uda ci się wygrać!
- To działa w obie strony, zdrajco!- warknął Ho’Din, jednym, niezwykle silnym pchnięciem Mocy odrzucając byłego Ciemnego Jedi dziesięć metrów do tyłu. Brakiss zdołał jednak zachować równowagę - Ty też nie jesteś mistrzem fechtunku! A po mojej stronie jest teraz potęga, jakiej nawet sobie nie wyobrażasz!- zaśmiał się szyderczo, a widząc, że Brakiss nie wie, o co chodzi, dodał - Byłem w Dolinie Jedi, głupcze!!! Jestem silniejszy, niż ty kiedykolwiek będziesz!
- Dolina daje tylko złudną potęgę.- odparł Brakiss - Wiesz o tym doskonale.
- Nie, gdy tej „złudnej potędze” towarzyszy prawdziwa Moc!- wycedził Firehead, wyciągając przed siebie rękę - Poczuj ją, zdrajco!
Nagle z jego palców wystrzeliły błękitne języki potężnej błyskawicy, kierując się w stronę Brakissa. W ostatniej chwili zdołał on zablokować piorun klingą swojego miecza, musiał jednak wykorzystać całą swoją siłę, masę i Moc, aby to zrobić. Ma rację, pomyślał z trwogą, jest silniejszy.
Czując cień strachu w aurze Brakissa, Rov Firehead zaśmiał się paskudnie, a w jego olbrzymich oczach pojawiły się złowrogie błyski.
- Widzisz?- syknął - Nie masz żadnych szans! Teraz...
Nie skończył, bo z nieba rozległ się huk silników repulsorowych i stary, poobijany statek w kształcie litery L spadł na ziemię, zatrzymując się na wysokości niecałych trzech metrów pomiędzy walczącymi Ustawił się przodem do złowrogiego Ho’Dina, ostrzeliwując go z umieszczonego pod kadłubem, niewielkiego działka laserowego.
W umyśle Brakissa rozległ się głośny, kobiecy krzyk: „Skacz!”, a on doskonale wiedział, kto wysłał mu tę wiadomość. Wieiah najwyraźniej nie zamierzała zostawić swojego ukochanego sam na sam ze wściekłym Lordem Sith i miała gdzieś zasady uczciwego pojedynku, który, już przez sam fakt skorzystania z Doliny Jedi przez Rova, przestał być uczciwy. Brakiss doszedł zresztą do podobnych wniosków. Walcząc ze swoim mrocznym przeciwnikiem wyczuł, że w danej chwili ustępuje mu zarówno Mocą, jak i techniką walki. Firehead musiał spędzać ostatnio dużo czasu na naukach i treningu, pomyślał. Nie ma zatem innej rady; trzeba się wycofać.
Rov Firehead rzucił się wściekle w kierunku patrolowca, zręcznie unikając i odbijając strzały laserowe. Brakiss w tej samej chwili począł biec w jego stronę, starając się jednocześnie wysłać Wieiah myślowy komunikat, żeby już startowała. I rzeczywiście, patrolowiec klasy Pursuer zaczął unosić się do góry, wobec czego Brakiss odbił się od ziemi i, posiłkując się Mocą, doskoczył do skrzydła statku, łapiąc się go jedną ręką.
- Leć!- wrzasnął, chociaż miał świadomość, że Wieiah i Danni go nie słyszą. Firehead również skoczył w stronę pojazdu, ale Brakiss ostatkiem sił pchnął Mocą w jego kierunku, wyhamowując impet jego skoku i uniemożliwiając dobicie do patrolowca. Były Ciemny Jedi, wisząc jedną ręką na skrzydle statku, obserwował, jak Firehead ląduje i obraca się ku nim, unosząc pięści w bezsilnej złości. Mimo huku silników, niemal słyszał jego wściekły krzyk. Wiedział, że w tym momencie Lord Sith nie może im nic zrobić, ale czuł przez skórę i przez Moc, że taki moment rychło nadejdzie.
Darth Vader stał przed iluminatorem „Vengeance”, patrząc, jak jeden z jego TIE Defenderów zostaje ustrzelony i wprowadzony w ruch wirowy, po czym ulega zderzeniu z jakimś K-Wingiem. Właściwie Czarny Lord trochę by się zdziwił, gdyby myśliwiec trafił w coś, co nie byłoby innym myśliwcem, albowiem przestrzeń dosłownie się od nich roiła. Adumar zawsze dumnie obnosił się z faktem, iż na jego powierzchni stacjonuje tyle samo szwadronów myśliwskich, ile ich było na pierwszej Gwieździe Śmierci. Cóż, pięćset eskadr to sporo, pomyślał Vader, ale nad Yavinem nie miało to większego znaczenia. Teraz będzie podobnie.
I rzeczywiście, mimo, iż przewaga myśliwska była zdecydowanie po stronie Republikan, to szala zwycięstwa przechylała się w kierunku sił Executor’s Lair. Fakt, były straty, a najdotkliwszą z nich stanowiło zniszczenie czterech niszczycieli klasy Imperial i dwóch Victory, ale w tym momencie nie miało to znaczenia. Irek Ismaren zdołał wyłączyć obronę planety nad tym rejonem. Co więcej, myśliwski atak wpuszczony przez tę lukę, systematycznie prowadził nalot na poszczególne emitery pól ochronnych, uniemożliwiając ich dalsze działanie, a w praktyce je niszcząc. „Vengeance”, przystosowany szczególnie do prowadzenia ostrzałów z orbity, przesunął się na odpowiednią pozycję, mając teraz w zasięgu największe miasto Adumaru.
Pora na kolejną fazę planu, pomyślał Vader, chwytając za komlink.
- Ustawcie na ogólną częstotliwość!- rzucił do oficera łącznościowego, po czym przysunął mikrofon do swojej czarnej, złowieszczej maski i huknął - Do wszystkich jednostek Nowej Republiki! Tu Darth Vader, przywódca Centrali Executor’s Lair! Ostrzegam was: poddajcie się niezwłocznie naszym siłom zbrojnym, w przeciwnym wypadku zbombardujemy wasze domy na powierzchni planety! Zginą miliony cywilów, w tym wasze rodziny i ludzie, których mieliście chronić! Powtarzam: poddajcie się naszym siłom zbrojnym! Oto ostatnie ostrzeżenie!
Skinął głową w kierunku oficera zawiadującego artylerią „Vengeance”. Ten zasalutował szybko, czując mrowienie na karku; rozkaz, który miał wydać, był prosty, jeżeli jednak coś pójdzie nie tak, wtedy to on zapłaci za to życiem. Odwrócił się więc pospiesznie i wystukał na klawiaturze swojego stanowiska odpowiednią komendę. Po chwili z dział turbolaserowych okrętu flagowego Dartha Vadera wystrzeliły wiązki śmiercionośnej energii, znajdując cel w zabudowaniach Adumaru. Czarny Lord spojrzał w stronę wejścia na mostek; pojawił się w nim Irek Ismaren, czekając na rozwój wypadków z zacięciem na twarzy. Najwyraźniej chciał być blisko swojego pana na wypadek, gdyby mógł się do czegoś przydać. Mroczny Lord Sith patrzał na niego przez chwilę, dysząc, jednak z nieprzejednanej maski Irek nie potrafił nic wyczytać.
- Tu komandor Sandro z Sił Obrony Adumaru.- odezwał się jakiś głos, zniekształcony zakłóceniami w eterze - Urządziliśmy głosowanie w naszych szeregach i oznajmiamy, że się poddajemy, Lordzie Vader.- przerwał, jakby chciał odetchnąć po zrzuceniu z siebie jarzma obowiązku oznajmienia o tym agresorowi - Prosimy o potraktowanie nas jako jeńców wojennych, zgodnie ze wszystkimi konwencjami.
- Oczywiście, komandorze Sandro. Bez odbioru.- odezwał się Vader z satysfakcją w głosie, po czym ponownie spojrzał na Ireka - Wyślij grupy okupacyjne na Adumar. Nie powinni mieć problemów ze zdławieniem ewentualnego oporu. A naszych „jeńców”, jak tylko wszyscy złożą broń, każ rozstrzelać.
- Rozkaz, mój panie.- odparł Ismaren, kierując się do wyjścia.
- Lordzie Vader, mamy wiadomość z Ruusan.- wtrącił się łącznościowiec - Lord Firehead nadaje, że zasobów Doliny Jedi starczyło na osiemnastu Rebornów. Napotkał także pewne problemy, ale już się z nimi rozprawił.
- Jakie problemy?- Czarny Lord obrócił się gwałtownie, aż oficer łącznościowy skulił się w sobie, bojąc się hebanowego olbrzyma.
- Podobno zdrajca Brakiss dał o sobie znać.- wytrajkotał łącznościowiec - Lord Firehead wysłał do nas Rebornów, a sam poleciał Infiltratorem Sith na Roon, dokładniej zbadać tę sprawę.
- Zrobimy niewielki skok w tym kierunku,- zaczęła Zeltronianka, pokazując palcem przestrzeń kosmiczną nad planetą - a potem skorygujemy kurs i podlecimy do Ruusan z drugiej strony.- zakończyła.
- A co, kiedy będziemy już na planecie?- zapytała Danni z obawą w głosie.
- Wtedy zdamy się na Moc.- rzekła Wieiah z uśmiechem, wprowadzając do komputera współrzędne skoku.
- Nie, aniołku.- mruknął Brakiss - Nasz cel jest jasny już teraz. Musimy sprawdzić, jak bardzo Firehead nadszarpnął zasoby Doliny Jedi. Jeśli jeszcze ich nie wyczerpał, trzeba będzie ją zniszczyć.
Dwadzieścia minut później patrolowiec klasy Pursuer trójki przyjaciół podchodził do lądowania na jednym z piaskowców w pobliżu wejścia do Doliny Jedi. Fakt, iż Executor’s Lair nie rozesłało żadnych patroli wokół tych terenów mógł świadczyć tylko o jednym: Firehead nie zamierzał długo zagrzać tu miejsca. Jakie to typowe dla wychowanków Morcka, pomyślał Brakiss z ironią, tak Centrala, jak i jej żołnierze, nie lubią zostawiać śladów swojej obecności.
- Widzę ich!- rzuciła Danni z pobliskiego wzniesienia, na którym zaczaiła się z makrolornetką, obserwując wejście do Doliny. Dotychczas, poza promem klasy Gamma w oddali i kilkunastoma szturmowcami, w zasięgu wzroku nie było nikogo. Najwyraźniej teraz ktoś się pojawił.
- Kogo konkretnie?- zapytała Wieiah, schodząc z rampy statku i przyczepiając do pasa swój miecz świetlny.
- Grupkę zakapturzonych mężczyzn i jakiegoś Ho’Dina, chyba właśnie Fireheada. Zdaje się, że wydaje polecenia szturmowcom.- oznajmiła panna Quee.
- A gdzie Brakiss?- zapytała Zeltronianka, tknięta złym przeczuciem.
- Myślałam, że jest z tobą.- odparła Danni z trwogą w głosie, bowiem momentalnie dotarło do nich, gdzie może on być. Natychmiast chwyciła za makrolornetkę, szukając go w pobliżu wejścia do Doliny Jedi.
Firehead rozejrzał się po okolicy, sycąc się wciąganym przez siebie suchym powietrzem planety. Czuł się lepiej, niż kiedykolwiek, miał wrażenie, że mógłby teraz zgniatać gwiazdy i planety samą siłą woli. Wzrosła także jego czujność. Wiedział przez Moc, że w pobliżu, poza jego Rebornami, znajduje się inny Jedi. Więcej nawet, miał pewność, że to ktoś, kogo znał.
- Rozejdźcie się!- warknął do swoich nowych podwładnych - Jeżeli znajdziecie kogoś, kto nie jest szturmowcem albo Rebornem, zabijcie bez namysłu!
- Nie musisz się wysilać, Firehead.- rozległ się spokojny acz donośny, męski głos - Tu jestem.
- Brakiss!- wycedził Ho’Din, obracając się w kierunku, w którym wyczuwał jasną, znajomą aurę, która dodatkowo do niego przemówiła. Były Ciemny Jedi stał samotnie, z opuszczonymi rękami, jakieś sto metrów od nich, a na tle olbrzymich piaskowców zdawał się być mały i bezradny - A jednak żyjesz, zdrajco! Lord Vader wiedział, że się ujawnisz!
- A ty wiesz doskonale, po co tu przybyłem.- odbił piłeczkę Brakiss, podchodząc kilka kroków bliżej - Twój terror, Firehead, musi dobiec końca!
- Chcesz walczyć!?- ryknął Rov, odruchowo chwytając za swój miecz świetlny - Przecież doskonale wiesz, że w otwartym pojedynku nie masz ze mną szans! Oddalcie się!- wrzasnął do Rebornów - Wracajcie na „Dridera”! Ten chłystek nie zabierze mi wiele czasu!- zaśmiał się gardłowo, uaktywniając krwistoczerwoną klingę.
- Tym razem się mylisz, Rov.- Brakiss włączył w odpowiedzi swój miecz. Purpurowe ostrze zalśniło w jego jękach, obiecując długi i morderczy pojedynek - Teraz po mojej stronie jest Moc. Ta jedyna, ta właściwa.
- Zobaczymy!- warknął Ho’Din, rzucając się w kierunku młodego mężczyzny. Ten ustawił klingę w pozycji obronnej, w samą porę, by zablokować wściekły atak Lorda Sith. Korzystając z impetu, z jakim wpadł w wir walki, Firehead wyprowadzał coraz to nowe, silne ataki, które jednak za każdym razem trafiały na blokadę purpurowego ostrza. Brakiss wyczuł, jak w pewnym momencie zajadłość wroga nieco osłabła, i od razu wykorzystał to, aby wyprowadzić kontrę. Upozorował cios z lewej strony, błyskawicznie jednak robiąc obrót i uderzając z prawej. Firehead zdążył jednak zablokować i ciąć na odlew. Brakiss momentalnie uchylił się, unikając miecza, po czym uderzył szerokim łukiem od dołu, tylko po to, aby przeciąć powietrze, albowiem Rov przed sekundą zdążył uskoczyć. Zaraz potem, powodowany Mocą, obrócił się na pięcie, aby odbić kolejny, wściekły atak przeciwnika. Mięśnie obu walczących, wspomagane przez Moc, napinały się w nieludzkim wysiłku, kiedy obaj bez wytchnienia z nich korzystali, atakując i blokując, kontrując i parując, siekając i robiąc uniki. W pewnym momencie ostrza obu wojowników trafiły na siebie z jednakowym rozmachem, zakleszczając się na sobie. Zarówno Rov, jak i Brakiss, napięli swoje mięśnie do granic wytrzymałości, widząc w tym zwrocie akcji szansę na wygranie pojedynku.
- Znam cię, Firehead!- krzyknął Brakiss, przykrywając głosem skwierczące iskry, które leciały ze złączonych kling - Znam twoje słabości i sposób walki! Nie uda ci się wygrać!
- To działa w obie strony, zdrajco!- warknął Ho’Din, jednym, niezwykle silnym pchnięciem Mocy odrzucając byłego Ciemnego Jedi dziesięć metrów do tyłu. Brakiss zdołał jednak zachować równowagę - Ty też nie jesteś mistrzem fechtunku! A po mojej stronie jest teraz potęga, jakiej nawet sobie nie wyobrażasz!- zaśmiał się szyderczo, a widząc, że Brakiss nie wie, o co chodzi, dodał - Byłem w Dolinie Jedi, głupcze!!! Jestem silniejszy, niż ty kiedykolwiek będziesz!
- Dolina daje tylko złudną potęgę.- odparł Brakiss - Wiesz o tym doskonale.
- Nie, gdy tej „złudnej potędze” towarzyszy prawdziwa Moc!- wycedził Firehead, wyciągając przed siebie rękę - Poczuj ją, zdrajco!
Nagle z jego palców wystrzeliły błękitne języki potężnej błyskawicy, kierując się w stronę Brakissa. W ostatniej chwili zdołał on zablokować piorun klingą swojego miecza, musiał jednak wykorzystać całą swoją siłę, masę i Moc, aby to zrobić. Ma rację, pomyślał z trwogą, jest silniejszy.
Czując cień strachu w aurze Brakissa, Rov Firehead zaśmiał się paskudnie, a w jego olbrzymich oczach pojawiły się złowrogie błyski.
- Widzisz?- syknął - Nie masz żadnych szans! Teraz...
Nie skończył, bo z nieba rozległ się huk silników repulsorowych i stary, poobijany statek w kształcie litery L spadł na ziemię, zatrzymując się na wysokości niecałych trzech metrów pomiędzy walczącymi Ustawił się przodem do złowrogiego Ho’Dina, ostrzeliwując go z umieszczonego pod kadłubem, niewielkiego działka laserowego.
W umyśle Brakissa rozległ się głośny, kobiecy krzyk: „Skacz!”, a on doskonale wiedział, kto wysłał mu tę wiadomość. Wieiah najwyraźniej nie zamierzała zostawić swojego ukochanego sam na sam ze wściekłym Lordem Sith i miała gdzieś zasady uczciwego pojedynku, który, już przez sam fakt skorzystania z Doliny Jedi przez Rova, przestał być uczciwy. Brakiss doszedł zresztą do podobnych wniosków. Walcząc ze swoim mrocznym przeciwnikiem wyczuł, że w danej chwili ustępuje mu zarówno Mocą, jak i techniką walki. Firehead musiał spędzać ostatnio dużo czasu na naukach i treningu, pomyślał. Nie ma zatem innej rady; trzeba się wycofać.
Rov Firehead rzucił się wściekle w kierunku patrolowca, zręcznie unikając i odbijając strzały laserowe. Brakiss w tej samej chwili począł biec w jego stronę, starając się jednocześnie wysłać Wieiah myślowy komunikat, żeby już startowała. I rzeczywiście, patrolowiec klasy Pursuer zaczął unosić się do góry, wobec czego Brakiss odbił się od ziemi i, posiłkując się Mocą, doskoczył do skrzydła statku, łapiąc się go jedną ręką.
- Leć!- wrzasnął, chociaż miał świadomość, że Wieiah i Danni go nie słyszą. Firehead również skoczył w stronę pojazdu, ale Brakiss ostatkiem sił pchnął Mocą w jego kierunku, wyhamowując impet jego skoku i uniemożliwiając dobicie do patrolowca. Były Ciemny Jedi, wisząc jedną ręką na skrzydle statku, obserwował, jak Firehead ląduje i obraca się ku nim, unosząc pięści w bezsilnej złości. Mimo huku silników, niemal słyszał jego wściekły krzyk. Wiedział, że w tym momencie Lord Sith nie może im nic zrobić, ale czuł przez skórę i przez Moc, że taki moment rychło nadejdzie.
Darth Vader stał przed iluminatorem „Vengeance”, patrząc, jak jeden z jego TIE Defenderów zostaje ustrzelony i wprowadzony w ruch wirowy, po czym ulega zderzeniu z jakimś K-Wingiem. Właściwie Czarny Lord trochę by się zdziwił, gdyby myśliwiec trafił w coś, co nie byłoby innym myśliwcem, albowiem przestrzeń dosłownie się od nich roiła. Adumar zawsze dumnie obnosił się z faktem, iż na jego powierzchni stacjonuje tyle samo szwadronów myśliwskich, ile ich było na pierwszej Gwieździe Śmierci. Cóż, pięćset eskadr to sporo, pomyślał Vader, ale nad Yavinem nie miało to większego znaczenia. Teraz będzie podobnie.
I rzeczywiście, mimo, iż przewaga myśliwska była zdecydowanie po stronie Republikan, to szala zwycięstwa przechylała się w kierunku sił Executor’s Lair. Fakt, były straty, a najdotkliwszą z nich stanowiło zniszczenie czterech niszczycieli klasy Imperial i dwóch Victory, ale w tym momencie nie miało to znaczenia. Irek Ismaren zdołał wyłączyć obronę planety nad tym rejonem. Co więcej, myśliwski atak wpuszczony przez tę lukę, systematycznie prowadził nalot na poszczególne emitery pól ochronnych, uniemożliwiając ich dalsze działanie, a w praktyce je niszcząc. „Vengeance”, przystosowany szczególnie do prowadzenia ostrzałów z orbity, przesunął się na odpowiednią pozycję, mając teraz w zasięgu największe miasto Adumaru.
Pora na kolejną fazę planu, pomyślał Vader, chwytając za komlink.
- Ustawcie na ogólną częstotliwość!- rzucił do oficera łącznościowego, po czym przysunął mikrofon do swojej czarnej, złowieszczej maski i huknął - Do wszystkich jednostek Nowej Republiki! Tu Darth Vader, przywódca Centrali Executor’s Lair! Ostrzegam was: poddajcie się niezwłocznie naszym siłom zbrojnym, w przeciwnym wypadku zbombardujemy wasze domy na powierzchni planety! Zginą miliony cywilów, w tym wasze rodziny i ludzie, których mieliście chronić! Powtarzam: poddajcie się naszym siłom zbrojnym! Oto ostatnie ostrzeżenie!
Skinął głową w kierunku oficera zawiadującego artylerią „Vengeance”. Ten zasalutował szybko, czując mrowienie na karku; rozkaz, który miał wydać, był prosty, jeżeli jednak coś pójdzie nie tak, wtedy to on zapłaci za to życiem. Odwrócił się więc pospiesznie i wystukał na klawiaturze swojego stanowiska odpowiednią komendę. Po chwili z dział turbolaserowych okrętu flagowego Dartha Vadera wystrzeliły wiązki śmiercionośnej energii, znajdując cel w zabudowaniach Adumaru. Czarny Lord spojrzał w stronę wejścia na mostek; pojawił się w nim Irek Ismaren, czekając na rozwój wypadków z zacięciem na twarzy. Najwyraźniej chciał być blisko swojego pana na wypadek, gdyby mógł się do czegoś przydać. Mroczny Lord Sith patrzał na niego przez chwilę, dysząc, jednak z nieprzejednanej maski Irek nie potrafił nic wyczytać.
- Tu komandor Sandro z Sił Obrony Adumaru.- odezwał się jakiś głos, zniekształcony zakłóceniami w eterze - Urządziliśmy głosowanie w naszych szeregach i oznajmiamy, że się poddajemy, Lordzie Vader.- przerwał, jakby chciał odetchnąć po zrzuceniu z siebie jarzma obowiązku oznajmienia o tym agresorowi - Prosimy o potraktowanie nas jako jeńców wojennych, zgodnie ze wszystkimi konwencjami.
- Oczywiście, komandorze Sandro. Bez odbioru.- odezwał się Vader z satysfakcją w głosie, po czym ponownie spojrzał na Ireka - Wyślij grupy okupacyjne na Adumar. Nie powinni mieć problemów ze zdławieniem ewentualnego oporu. A naszych „jeńców”, jak tylko wszyscy złożą broń, każ rozstrzelać.
- Rozkaz, mój panie.- odparł Ismaren, kierując się do wyjścia.
- Lordzie Vader, mamy wiadomość z Ruusan.- wtrącił się łącznościowiec - Lord Firehead nadaje, że zasobów Doliny Jedi starczyło na osiemnastu Rebornów. Napotkał także pewne problemy, ale już się z nimi rozprawił.
- Jakie problemy?- Czarny Lord obrócił się gwałtownie, aż oficer łącznościowy skulił się w sobie, bojąc się hebanowego olbrzyma.
- Podobno zdrajca Brakiss dał o sobie znać.- wytrajkotał łącznościowiec - Lord Firehead wysłał do nas Rebornów, a sam poleciał Infiltratorem Sith na Roon, dokładniej zbadać tę sprawę.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,60 Liczba: 15 |
|
Lord Brakiss2006-03-24 16:47:38
Świetna. Końcowa bitwa extra!!! MIsiek moje gratulacje, Szkoda że nie było Widm
jedi_marhefka2006-01-28 00:00:50
No Michał co tu dużo pisać. Po prostu jesteś wielki!!!!! świetny tekst.
Edi2005-09-24 19:49:53
Świetna kontynuacja.Co tu dużo gadać.10/10.Opowiadanie przewyższa nie jednego e-booka i Michał Wolski powinien pisać dla Star Wars...bo się do tego nadaje.
starwarsowiec2005-05-04 21:09:30
nie mogę tego ściągnąć:(Bardzo byłbym wdzięczny gdyby ktoś mi to wysłał na adam_n1@o2.pl
NIECH SIE KTOŚ ZLITUJE!!!
Carno2004-08-19 00:20:34
Z recenzją poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 10.
Taag Bha Den Fell2004-07-13 10:38:23
Genialne opowiadanie, daje 10
Admirał Raiana Sivron2004-06-13 21:19:01
Artydzieło, świetnie się czyta, ciekawa fabuła, nie mogłam się oderwać.
Anor2004-05-19 02:18:37
WSTĘP
Na początek chciałbym powiedzieć, że poniższa recenzja może zostać odebrana jako mocno krytyczna. Wiem, że dostałeś na razie prawie same dziesiątki jako oceny, jednak inni oceniali to, co napisałeś jako Fanfic, ja za to piszę tę recenzję jako recenzję pełnoprawnej książki, co więcej w ocenie kieruje się kryteriami jakimi kieruje się w ocenianiu książek zatwierdzonych przez LocasBooks, dlatego weź to pod uwagę, ze na samym początku stawiam cię na nobilitowanej pozycji, która to pozycja pociąga za sobą odpowiednie wymagania i oczekiwania. Poniżej opisuje kwestie, do których ma jakieś zastrzeżenia lub które chcę pochwalić. Rzeczami oczywistymi nie zawracam głowy.
FABUŁA
Jak pewnie każdy czytelnik zauważyła fabuła jest wyjątkowo rozbudowana, wszystkie wydarzenia koncentrują się wokół kilku wątków, które się między sobą co jakiś czas przeplatają. Tu przychodzi mi na myślę konwencja Zahnowska pisania powieści gdzie właśnie jest podobnie. Wokół każdej postaci zbudowana jest jakaś historia, każda z nich ma coś ciekawego, swojego i wyjątkowego jako wkład do wydarzeń fica. Oczywiście są to wszystko słowa pochwały, gdyż zbudować tak zawiła fabułę i jednocześnie na nią zapanować zarówno sensie pisarskim jak i logicznym układzie wydarzeń, to naprawdę wielka sztuka. Mimo to wydaje mi się że są momenty gdzie Miśku trochę przesadziłeś. Momentami zbyt wiele jest bohaterów, nazwisk, miejsc, planet, za często zmienia się miejsce akcji. Wszystko to powoduje że czytający przynajmniej do momentu kiedy nie zapanuje nad całością może się gubić w całości. Można to oczywisice postrzegać dwojako, gdyz niejeden powie że ten ogrom szczegółów nazwisk i miejsc to wielki plus. Owszem plusem jest ale jeśli się nad ty panuje. Ja uważam, zę ty nad tym zapanowałeś, jednak wyczuwałem momenty kiedy Ty jako pisarz wiedziałeś o co chodzi a czytelnik niekoniecznie musiał się tak dobrze orientować.
SPÓJNOŚĆ
Wydarzenia opisywane w książce same w sobie są wyjątkowo spójne, to należy tobie przyznać. Co więcej powiem, ze wszystko co opisujesz charakteryzuje się z małymi wyjątkami dużą spójnością z EU (oczywiście nie mówię tu o NEJ która jest czymś przeciwnym). Powiem tak, że gdyby jakikolwiek autor zastosował tyle nawiązań do wydarzeń z EU co ty tutaj to byłby mistrzem świata. Nie wiem jak w tym wszystkim udało ci się zachować spójność, ale tutaj popisałeś się nie lada kunsztem, mimo ze utrudniłeś sobie prace poprzez to ze wszędzie próbowałeś wrzucić jakieś nawiązania. Sam się zastanawiałem czy czasami nie jest tego aż za dużo, bo momentami to wręcz tłumaczyłeś, co to było z tym osobnikiem, czy też statkiem czy też wydarzenia, które gdzieś tam zaistniało w jakimś komiksie lub książce. Mimo wszystko uważam ze tego za dużo nie było gdyż ja jestem maniakiem na wszelkie nawiązania. Tu masz wielki plus. Nie mówiąc już o tym, ze przypomniałem sobie wiele faktów z EU dzięki tej twojej pozycji.
FS a NEJ
Istotą twojej całej trylogii jest pokazanie alternatywy do Nowej Ery Jedi. Takie miałeś chyba założenie podczas jej pisania. Oczywiście zrealizowałeś to początkowe założenie, ale czy do końca w 100%? Ja powiem, ze nie. Mimo wszystko nie wyzbyłeś się pewnych zaciągnięć NEJ które aż prawie Kolą w oczy. Nie świadczy to że to jest źle, ale po prostu aż miło zobaczyć ze jednak do końca NEJ nie negujesz. Nie mówię tu o samej kwestii Yuuzhan, która była bardziej rozbudowana w Pełnomocniku, ale bardziej chodzi mi o Ciemne Bomby, czy też Serum pozbawiające Mocy (toż drugi raz (nie licząc Ismalirów) po NEJ czytam że Jedi da się odciąć od Mocy, coś jak w przypadku kontaktu z Yuuzhanami). Musze powiedzieć, że jak czytałem twe liczne wypowiedzi na forum, szczególnie w wiadomym temacie sporu w kwestii NEJ, to obawiałem się że kolejne części twej trylogii będą bardziej atakowały całą serię o nowych najemcach spoza galaktyki, tu jednak okazało się ze potraktowałeś całą serię NEJ dość delikatnie. Powiem więcej, nawet mogłaby ona postępować po twej trylogii, co oczywiście zależy od tego jak rozwiąże się sytuacja w III Tomie twego dzieła.
AKAPITY I ROZDZIAŁY
Tu widzę pewien problem w twej książce. Jakoś nie mogę się dopatrzyć sensu podziału na poszczególne akapity tekstu, który nam prezentujesz. Podział jest jakbym to powiedział dość dowolny. Są momenty że nie wiedziałem nie doczytawszy się pierwszego imienia po zmianie akapitu gdzie jestem w jakim wątku? Ja tam polonistą nie jestem (ty tak), ale z mojego (niewielkiego) doświadczenia w czytaniu wynika to ze nigdy nie można zaczynać nowego akapitu/wątku od razu dialogiem! Dialog zwykle jest jakąś kontynuacją opisu akcji. U Ciebie niestety zdarzały się nowe akapity zaczynane od razu dialogiem, co więcej były to nowe wątki. To powodowało, ze mijało trochę czasu zanim zorientowałem się gdzie ja w ogóle jestem. Kolejna sprawa to kwestia podziału rozdziałów. Nie widzę tu jakiejś zachowanej logiki oprócz czysto matematycznych działań polegających na tym, że co którąś stronę musi być nowy rozdział. Tu podobnie jak z akapitami masz takie same problemy jak Stover, którego bardzo cenię jako pisarza, ale w dzieleniu topików to on jest słaby. Właśnie u Ciebie podziały na rozdziały kuleją. Nie można oczywiście generalizować, jednak zdecydowana większość kończy i zaczyna się w miejscach gdzie to nie powinno się dziać. To wszystko jednak jest wyższa szkoła jazdy i jak widzisz to nawet w moim mniemaniu najlepsi sobie z tym nie radzą:P
SZYSTKO W JEDNYM
Już wspominałem o kompletności twojego opisu już pisałem jak rzetelnie nawiązywałeś do EU wtedy Cie chwaliłem, teraz muszę lekko zganić, ponieważ to pokazanie wszystkiego jest jakby trochę na siłę. Początkowo mamy ciągle wspominane osoby, które gdzieś tam sie przewijały w EU i to jest super, potem na to pojawiają się wszystkie super bronie i wynalazki, jakie znamy z SW, fajnie ze wreszcie są wszystkie. Potem znowu spotykają się one w jednej bitwie gdzie należy powiedzieć, że to tez dobra sprawa, bo dodaje realizmu ze walka miedzy dwoma galaktycznymi mocarstwami odbywa się pomiędzy wszelkimi ich zasobami, a nie tylko dwoma niszczycielami na przykład. No, ale na koniec jest ten Luzgan który w sobie ma wszystko zewsząd. To już trochę przegięcie. W całej książce jakbyś chciał pokazać swą wielką wiedzę o SW i wcisnąć każdy wynalazek każdą ogromną machinę. Nie wiem na ile taki barokowy przepych jest potrzebny.. Subiektywnie patrząc zdania mogą być podzielone, ja uważam jednak ze można by być skromniejszym.
MINUSY OGÓLNIE
Poniżej wypisze w wypunktowaniu moje zastrzeżenia i wątpliwości, czyli ogólnie minusy, jakie widzę w książce (oczywiście jest to moje subiektywne podejście):
- Edycja. Zdecydowanie brakuje mnóstwa przecinków i w ogóle kwestii interpunkcyjnych, dodatkowo widać ze korekta była sporządzana w oparciu o słownik Wordowski, a poprzez czytanie, gdyż SA (szczególnie zaimki), które istnieją a nie powinny być w danym miejscu np. zamiast "za" masz "a".
- już o tym wspominałem w fabule, ale trochę momentami dużo bohaterów oraz nazw, co nie pozwala czytelnikowi skupić się na fabule a wymusza koncentrację na tym o kim w ogóle to jest pisane, z czasem czytania jak powiększa się wiedza czytelnika to się zmienia, jednak początek jest trudny. Mimo to to chyba nie do końca twoja wina, bo gdyby czytać cięgiem poszczególne tomy byłoby inaczej.
- humor. No właśnie nikt od ciebie nie wymaga żebyś walił gaga za gagiem, jednak u Ciebie w książce nie ma tego praktycznie w ogóle. Tu naprawdę by się coś przydało humorystycznego gdyż zwykle w SW (Już tradycyjnie począwszy od filmów) mamy z tym do czynienia.
- Kwestia niewiedzy Karrde. Nie wiem, czemu tak mocno wyolbrzymiłeś kwestię niewiedzy Kardde o EL podczas jego wizyty na radzie kolaborantów wojennych? Ten człowiek w EU zawsze kojarzył się z kopalnią wiedzy i zawsze coś miał do powiedzenia, choćby jakąś dobrą wskazówkę. No a ty zrobiłeś tak ze on nie wiedział nic. Przydałoby choćby coś mu dąć powiedzieć, co mogłoby naprowadzić NR na jakiś trop. Przecież taka potężna organizacja jak EL nie ma szans pozostać niezauważona przez najlepszego informatora w galaktyce!
- Clonemade. Po wiersze sam pomysł na nazwę ośrodka z odwrotnością prawdziwej nazwy jest dość mega banalny i mogłeś wykombinować coś oryginalniejszego, ale to w sumie szczegół, bardziej interesuje mnie jak w całym tym ośrodku (stacji na wodzie) dwa Ismaliry mogły tak skutecznie blokować tylu Jedi? Bo Jedi już czuli blokadę zanim weszli do wody. A kolejna kwestia, co do akcji w tym samym miejscu, to opis kabla i Kyle Kattarna po nim buszującego. Momentami wydaje mi się ze popadałeś w pewną przesadę w opisywaniu niektórych szczegółów i tak właśnie zrobiłeś z tym kablem, po którym wspinał się KK. Według mnie to straszny szczegół i lepiej skupić się na czymś innym co może zostało potraktowane po macoszemu (jakaś bitwa itp.).
- Kamino i klonowanie. Tu zasadnicze pytanie bo nie wiem jak w ogóle Kamino nie mogło zostać odkryte przez tyle lat jako miejsce klonowania od CW przez Nową Republikę? Toż to bardzo dziwne że w ogóle cały czas kaminoanie mają możliwość do klonowania, po tym jak oni stworzyli armię która samą nawet nazwą zasłynęła w jednej z największych wojen w historii galaktyki.
- Wiadomość. Czy nie wydaje ci się, ze rozmowa Landa z Lukiem na otwartym kanale o fakcie przybycia wywrotowców nie była zbyt ryzykowna skoro wywrotowcy wcześniej musieli się tak szczegółowo ukrywać? Odobnie zresztą jest z puszczeniem przez Kardde'go poprzez Holonet wiadomości o przyszłym ataku na Exaphi? Trochę to dla mnie słabe taktycznie żeby wyjawiać przeciwnikowi, że wie się o jego planach.
- Był moment podczas bitwy nad Exaphi że mówiono że w ogromie ogółu walki statków i myśliwców przybycie Hana i Boby miałoby coś zmienić pomóc i przechylić na szalę NR. Wiesz, demonizowanie ich możliwości może odbywać się owszem, jednak na inną skalę bitwy a nie w takim wymiarze jak to zaprezentowałeś w swojej powieści. Oni g.. mogli zrobić dla powodzenia całej bitwy, tak mi się przynajmniej wydaje.
- Horn - gdzieś tam napisałeś ze posłużył się telekinezą. On przeciecz nie umiał tego robić, zawsze maił z tym problemy i w końcu stwierdzono, że nie ma do tego predyspozycji za to ma wielkie możliwości w zataczaniu fałszywych wizji przed innymi. No chyba, że się mylę.
- Oko/Vacuum. Całą powieść czytam wielkie peany w kierunku tych dwóch wspaniałych jednostek, ciągle każesz się spodziewać ze to, co się stanie na koniec będzie czymś wyjątkowym. Na koniec jednak okazuje się, że starcie między tymi OGROMAMI trwa zaledwie kilka minut a w opisie książkowej jeszcze krócej, za to o kablu w Clonemade czytamy również przez pięć minut??? Coś chyba nie tak. No a oprócz tego ze opis był skąpy to obie tak wielkie jednostki zniszczone zostały w dość banalny sposób.
- Lugzan. Trochę przegięcie i tona sam koniec.. on jakby był połączeniem wszystkiego co najlepsze. wiesz jest takie powiedzenie, ze coś co jest do wszystkiego zawsze jest do niczego, więc mam nadzieję że nie odegra żadnej roli w kolejnym tomie:P
PLUSY OGÓLNIE
TO samo, co z minusami:
+ "dupa" i inne "wali" są to wulgaryzmy, których oczywiście nie spotykamy w książkach (zwykle). Można postrzegać je pozytywnie lub negatywnie. Ja generalnie jestem za tym by naturalizować wszystkie książki i nie wierzę że jakiś tam Jedi nie 'zakurwił' sobie pod nosem jak zobaczył na przykład ogrom przeciwnika. Dlatego stosowanie takiego słownictwa jest dla mnie pozytywem, nie wiem jak dla innych.
+ Ogrom szczegółów które nam prezentujesz jest bardzo pozytywny z punktu widzenia przypominania sobie przez czytelnika czegoś co tam kiedyś czytał. Ja sobie to bardzo cenię, gdyz przypomniałem sobie niejedno nazwisko i nazwę, którą miałem już kiedyś tam przyjemność poznać a zapomniałem lub nie potrafiłem jej połączyć z żadnym faktem.
+ Emocje Boby. Bardzo podobało mi się ukazanie Boby wreszcie jako człowieka, który posiada emocje i je artykułuje. To było super, poza tym sama jego śmierć była dobrym posunięciem, jednak fakt iż pośrednio zginął poprzez to ze zahaczył się o pelerynę w kabinie swojego Slava jest mega banałem i to mi się już aż tak nie podoba..:)
+Wielkość flot. Wreszcie ktoś opisał prawdziwie realistyczną bitwę w kosmosie! Dotychczas tego nie meiliśmy chyba. Ciągle tylko było tak, ze spotykały się dwie floty oparte o kilak niszczycieli a tu nagle mamy prawdziwie ogromne floty z wielką różnorodnością statków,. To naprawdę jest realistyczne i godne pochwały. Mimo to ilość i ogrom tych flot a szczególnie różnorodność najwspanialsze zabawki trochę ogranicza tę realność.
+ Smeagol. Tu chodzi o to co wspominał Ricky o rozterkach Anakina pomiędzy JSM i CSM i jego wewnętrznym rozdarciu. Tak pięknie tu nawiązałeś do konfliktu Smeagol/Golum. Wielkie plusy.
+ Na pochwałę zasługujesz sobie również dbałością o zgodność z techniką i w ogóle próba technicznego podejścia. Na przykład podobało mi się to ze podczas bitwy o Exaphi cześć statków ustawiła się w cieniu słońca systemu. Nie zawsze pisarze pamiętają o takich możliwościach.
+ Morale. To już w ogóle wodotrysk, którego mało w oryginalnych SW, mianowicie poziom morale żołnierzy. Wreszcie ktoś na to zwrócił uwagę. Byłem zauroczony jak po przybyciu wielkiej floty EL: żołnierze NR zaczęli wątpić w swoje szanse i Jedi zaczęli wyczuwać ich zachowanie. Tak właśnie zawsze powinno być, a nie że w książkach nam Pisza o niewiadomo jakim bojowym podejściu żołnierzy! Bądźmy realistami, nie każdy jest super herosem!
+ Historia Brakissa. W ogóle bardzo podoba mi się jego historia, wręcz powiedziałbym ze jest ona wzruszająca. Niedobrze chłopak się tak nawrócił, to jeszcze wielką miłość znalazł. Prawdziwy z niego szczęściarz.
+ Nawiązania. Wielkim plusem są również liczne nawiązania do EU oraz filmów. Sam już pisałem ile wspominasz realnych postaci EU ile z nich tłumaczysz, jak to pozwala przypominać sobie fakty, ale według mojej opinii także nawiązujesz do filmów i takim przykładem na to jest 'wycieczka' Jacena z Danni rydwanie, kiedy on ochrania ją blokując strzały mieczem świetlnym a ona ładuje z blastera. Toż to Padem i Ani z Areny na Geonosis!
VADER
Kim on jest? No ja czytając i analizując FSa doszedłem do wniosku ze ty wymyśliłeś sobie ze było naprawdę dwóch Vaderów! Nie wiem czy klony czy cokolwiek. Mimo to Słowa przekonanego Kyle jakoby by on prawdziwy zmuszają mnie do takiego myślania! Za to Luke mówi że czuł coś innego w jego obecności! Na to wszystko należy jednak dodać ze Kir Kanos także mówił że to jest ten Vader co mu zadał bliznę na twarzy. Rozumieć należy przez to ze Vader rzeczywiście jest tą osobą która pojawiała się nam kiedyś w EU, ale nie w filmach, bo może było ich dwóch! Skoro Imperator mógł mieć klony to czemu nie Vader? A może to nie klony.
REASUMACJA
Stworzyłeś wielkie dzieło, tego się nie da ukryć Miśku! Jest ono na tyle wielkie, że nobilituje do oceniania w kryteriach książki, a nie fica. Gdybym miał napisać, jaką oceniam twe dzieło jako fica to dałbym mu 10 po kilku stronach czytania, jednak, jeśli patrzę prze ostrzejsze kryteria książkowe to zapodam 8,5/10. I usytuuje twą książkę w bloku książek o stylu zahnowskim na poziomie, który można powiedzieć dorównuje 'nowej' trylogii Hana Solo. Tak by widział te twe dzieło. Mam nadzieję ze się nie pogniewasz, że momentami byłem ostry w ocenie, ale takie już przyjąłem założenia. Życzę weny na kolejne twe dzieła.
Ricky Skywalker2004-05-16 18:30:13
Więcej uwag na Forum, tu zatem w skrócie:
Ogólnie książka jest bardzo dobra, ale nie wystrzegłeś się błędów:
- Znów różnorakie błędy w pisowni, stylistyczne, interpunkcyjne itp., które można było poprawić przez te pół roku czekania na umieszczenie na Bastionie.
- Wykorzystujesz tu niektóre wątki z NEJ (choć cały czas usilnie ja negujesz), ale właśnie nie trzymasz spójności w sprawach takich, jak choćby wygląd Duro, czy też nawet mapa galaktyki (choć sama w sobie jest niezłym pomysałem w kontekście całej książki, nie jest z godna z oficjalną - w każdej książce NEJ oraz w Przewodniku po Chronologii mamy takową, i tam wyraźnie widać, że Korelia i Duro są w zupełnie innej części galaktyki, niż Adumar).
- Borsk leci z Coruscant na Korelię tak wolno, że nawet odpowiednio zmotywowany pilot TIE (bez hipernapędu!!) by go przegonił :D
- Anakin też zbyt potężny jest.
- I jeszcze pewna niekonsekwencja, która pojawiła się na samym końcu: skoro Ackbar nie chciał i nie mógł zostać znów Głównodowodzącym, ponieważ był wyjęty spod prawa, to jakim cudem Bel Iblis nim został??
Ale co ja się będę czepiał... te minusy wcale nie muszą wpłynąć na ocenę końcową, bo przeważą je PLUSY:
+ Teksty (i narracja, i dialogi)
+ Anakin-Gollum
+ Boba Fett(ogółem; nawet nie wiesz, jak wzruszyła mnie jego śmierć)
+ Te wszystkie okręty!! Jeszcze tylko Eclipse`a III brakuje w panteonie superniszczycieli
+ Spora rola Mary (jak mi ją zabijesz w ŚT to... ;-))
+ Zaczątki Sojuszu Galaktycznego (współdziałanie NR, Imperium i KH )
+ Nawiązania do DE - Howlrunnery, Vipery, Droidy Cienia i przede wszystkim VACUUM - oj to też było miłe zaskoczenie - Republikański Devastator!! :)
+ Duża rola Łotrów (dla jeszcze lepszego obrazu powinieneś w ŚT wprowadzić Widma ;-))
+ ZAKOŃCZENIE!! Goraco wierząc, że tą osobą był Boba, pomijam wszystkie wypisane wcześniej minusy i
wystawiam FINALNEMU SKOKOWI ocenę 10/10 :)
Shedao Shai2004-04-25 19:47:43
Otas...mówiłeś, że FS jest ŚWIETNY. A nie możesz mu dawać 9 tylko dlatego, że w/g ciebie ŚT będzie lepszy...są na tym forum ff znacznie gorsze, a mające wyższą ocenę...nie można porównywać FS i PS z resztą, one już automatycznie są lepsze!
Otas2004-04-23 09:23:26
no widocznie to jakaś tajemnicza ręka daje ocene.. a nie bastionowicze :) .. hihih.. Moc tak widocznie chciała.
Szedałku... ja dałem 9 :P.... ale mam nadzieje że dosyć jasno się wytłumaczyłem w komentarzu .. :)
Shedao Shai2004-04-09 09:39:32
Powiem tak: trudno jest, żebym bronił uparcie serii, z której ostatnio nową książkę czytałem we wrześniu, czyli 8 miechów temu... tym bardziej, że są pokusy, które powoli zmieniają moje upodobania (PS, FS, komiksy z Republic)
Misiek2004-04-08 20:19:23
Hmmm.... Yuuzhanin broniący negacji NEJ... intrygujące :->
Shedao Shai2004-04-07 14:14:29
Mija się z prawdą...taaa...Wódz przemówi:
FINALNY SKOK MIAŁ, MA I BĘDZIE MIAŁ OCENĘ 10, NIEZALEŻNIE CZY TAK MYŚLICIE :P A jak ktoś zamierza postawić niżśzą ocenę, to niech najpierw dobrze zastanowi się nad swoim życiem.....bo Wódz przyjdzie, i odwiedzi go z amphistaffem.
Jacyś chętni? Nie? Nie widzę! Pan z tyłu? O, naprawdę? Dobrze, jak Pan sobie życzy....zaraz porozmawia Pan z bezpieką Yuuzhańską....może jednak zmienilby Pan zdanie?
Misiek2004-04-04 19:41:59
W takim razie to jakiś burak. Miło wierzyć, że ma się dyszkę, ale skoro to się mija z prawdą...
Darth Fizyk2004-04-04 13:42:53
Misiek, przy moich opowiadaniach też Czytelnicy dają oceny różne (tak piszą), a ocena i licba głosującyh cały czas taka sama ;)
Misiek2004-03-31 15:07:55
hmmm... dałeś 9, a średnia ocen wciąż jest 10. Ktoś dał 11?
Otas2004-03-30 14:17:07
Mnie ciekawi... ja przeczytałem :D Po lekturze Pełnomocnika byłem pewien nadziei związanych z FS a także częściowo obaw ze jednak Misiek nie utrzyma poziomu tomu I... i cóż mam powiedzieć?? ... hehe.. powiem na końcu :P
Kolega skomentował 2 pierwsze tomy w następujący sposób: "Vader, Kir Kanos, SSD, pełno bitew kosmicznych ... jakby jeszcze był Thrawn to bym miał orgazm" :) No cóż .. moje priorytety nie sa akurat tak ustawione jak jego ale przyjemność czytania FS jest naprawde olbrzymia. Jeszcze wczoraj mówiłem Miśkowi ze z braku czasu czytam ledwo 10 stron co wieczór ... hmm wczoraj jednak wydazenia mnie tak wciągnęły że siedziałem w nocy tak długo aż doczytałem książke do końca ..
Nic tylko brać i czytać (a raczej pochłaniać)... aha... no i ocena... no cóż tu mam dylemata (nie mylićz dyplomatą).. czy dać od razu 10??.. ponieważ jest to naprawde njedna z najlepszych książek jakie czytałem (a e-book to napewno jest numero uno) ... czy może 9 a 10 zarezerwować dla tomu III? Mam nadzieje Miśku, że nie będziesz zły za obniżenie średniej oceny :) .. daje 9 a ten jeden pkt. trzymam na przyszłość :D
PS. I nie rzebym cie gonił... ale pisz żesz szybciej tom II bo chce wiedzieć jak się wszystko skończy.. i jak jest naprawde z Vaderem :)
Misiek2004-03-22 17:49:31
Oj, Fizyku, Fizyku... w założeniach Siedziba Egzekutora ma negować NEJ (a przynajmniej Pełnomocnik tak robił), więc przyjmij, że Yuuzhanie powymierali w przestrzeni międzygalaktycznej. W związku z powyższym: niektóre fakty odstają od NEJ, więc Irek siedział nie na Coruscant, ale z rodzicami na Roon. A Vader...he he ;-)))
Darth Fizyk2004-03-20 12:09:35
Misiek, jestem w trakcie czytania... znaczy się na 4 stronie :P
Tak się zastanawiam... którędy Yuuzhanie wejdą do Galaktyki... bo obok Belkadana rady nie dzadzą, ale w końcu znajdą inne wejście :P hmmm może przez Jądro z nad ekliptyki, albo spod? hmm?
Aha... przupomnijcie mi skąd się ten Vader wziął :P I Irek... :P
Misiek2004-03-18 15:17:43
Ktoś przeczytał, ktoś nie, ale ocena w tym okienku na górze jest wysoce mobilizująca :-)
P.S. Można by było robić sztuczny szum wokół tego booka (autor jest w ciąży z Lepperem!!!) ale po co? Niech czytają ci, których to naprawdę ciekawi.
Shedao Shai2004-03-15 14:42:58
PDF jest........I CO??? PRZECZYTAŁ TO KTOŚ WIĘCEJ??
Mistrz Fett2004-02-12 13:55:08
Nie ma chyba określenia na ten e-book które oceniłoby go w 100%. To jest ARCYDZIEŁO i nawet Amber nie powstydziłby się go wydac (gdyby mógł :)).
A pdf... Ja go już zrobiłem i jest u Yako :P
Gemini2004-02-11 15:14:08
Nie moge przeczytac bo niie ma .pdf-a ;(( Dlaczego ?? Moze ktos zrobi e-book-a ?? Ostatecznie ja ;))
Shedao Shai2004-02-09 14:49:28
Ehem.......Dlaczego mam wrażenie, że "Skok" przeszedł praktycznie bez echa?!?! A nie powinien, nie powinien......
Karrde2004-01-09 17:43:44
Genialna książka. Zachęcam wszystkich do lektury. A dokładniejsza recka ze spoilerami jest na forum
Shedao Shai2004-01-07 21:58:23
Moje zdanie na temat tego ARCYDZIEŁA jest na forum, na stosownym miejscu.