- Przełamują linię!- usłyszał Jacen ze swojego komunikatora, którego umieścił za kołnierzem, aby mieć kontakt z bazą. Głos natomiast należał do Mirith Sinn - Czołgi i Droidy Czołgowe: ognia! Strzelać według uznania!
Jacen między jednym odbiciem pocisku, a drugim, spojrzał w stronę przedpola i zauważył, że tam wciąż wre bitwa. Pierwsza piechota cały czas zatem powstrzymywała szturmowców i transportery kroczące, jednak olbrzymie siły wlewały się na teren umocnień przez wyrwy w barykadzie, jakich dokonały transportery AT-AT. Jednocześnie kątem oka dostrzegł czerwoną plamę na tle białego morza szturmowców. Plama ta biegała wokół atakujących drugą linię żołnierzy Executor’s Lair, najwyraźniej wydając rozkazy. Młody Solo nie mógł się jednak dalej przyglądać, gdyż musiał klingą miecza odbijać kolejne serie blasterowych błyskawic, wystrzeliwane w ich kierunku.
- Pozycje spawarek padły!- usłyszał napięty głos Danni - Musimy się wycofać!
- Jeszcze chwilę!- zaprotestował Jacen, odbijając kolejne trzy strzały. Nagle zauważył, że czerwona plama wyłania się spomiędzy nóg jakiegoś AT-ST i mierzy w nich z ciężkiego karabinu blasterowego. Teraz Solo dostrzegł go wyraźnie: był to Szkarłatny Gwardzista Imperatora! Kir Kanos!
Czerwony Strażnik wypalił kilka razy ze swojej broni, jednak Jacen odbił wszystkie strzały. Kanos się jednak nie zniechęcał; strzelał dalej, a Jacen czuł, iż nie jest w stanie odbić wszystkich, starannie wymierzonych i szybkich błyskawic. Już chciał krzyknąć do Danni, żeby się wycofywali, kiedy jeden ze strzałów trafił w ich rydwan, uniemożliwiając dalszy lot. Maszyna zaczęła spadać w stronę czołgów Nowej Republiki, a robiła to zbyt szybko, aby młody Solo zdążył ją wyhamować. Nie było czasu na myślenie. Jacen błyskawicznie chwycił Danni w pasie i wyskoczył, posiłkując się Mocą i mając nadzieję na łagodne lądowanie.
Luke Skywalker nadzorował ucieczkę ostatnich oddziałów strzelców w głąb opustoszałego miasta. Mieli tam oni przygotowane stanowiska artyleryjskie, musieli tylko do nich dobiec. A zaraz za nimi posuwała się armia Executor’s Lair. W powietrzu wciąż toczył się zacięty pojedynek pomiędzy myśliwcami obu frakcji.
W pewnym momencie żołnierze Luke’a wypadli na prostą, która miała ich doprowadzić do barykad zbudowanych za pomocą droidów typu Viper. Tam mogliby stawić czynny opór ścigającym ich szturmowcom i SD-kom, jednak wpierw musieli przebiec bardzo długi odcinek prostej drogi.
- Szybciej!- ponaglił ich Skywalker - To już niedaleko!
- Mistrzu Luke!- rozległ się w komlinku głos Wieiah - Dotarłam z naszymi oddziałami do umocnień! Brakiss i Tahiri również! Rozpoczynamy działania defensywne!
- Czekajcie z wysadzeniem przedmieścia na mój znak!- odparł Luke, ale nagle tuż nad jego głową przemknęła blasterowa błyskawica. Potem druga i trzecia, aż po chwili cała ulica wypełniła się ogniem czerwonych strzałów. Luke nie miał problemów z mijaniem pocisków; instynktownie robił to dzięki Mocy. Jego żołnierze nie mieli jednak tyle szczęścia.
- Biegnijcie!- rozkazał im, a sam odwrócił się twarzą do agresorów i uaktywnił miecz świetlny. Zaraz zrozumiał jednak, że nie uda mu się odbić wszystkich strzałów. Pozostało mu więc tylko jedno wyjście.
Wyciągnął rękę przed siebie i wyzwolił Moc, skupiając jej cząsteczki równolegle przed sobą. W rezultacie powstała energetyczna ściana, którą Skywalker każdym myślowym dotknięciem rozszerzał. Wreszcie była ona na tyle szeroka, że bez problemu osłaniała uciekających. Szturmowcy zbliżali się jednak coraz bardziej, zasypując pole siłowe Mocy gradem laserowych i blasterowych strzałów. Momentami Luke bał się, że nie utrzyma zapory. Ale musiał. Musiał ochronić swoich żołnierzy. Przy okazji zauważył, że w jego stronę zbliżają się, poza szturmowcami i SD-11, także Reborni. Vader i Ho’Din musieli ich zatem wysadzić i samemu ruszyć do walki. Tylko gdzie oni są?
Nie było jednak czasu na takie przemyślenia. Armia wroga się zbliżała.
- Teraz!- rzucił Skywalker przez komlink - Wysadzajcie!
Nagle cała ulica i pobliskie budynki eksplodowały ścianą ognia, zabierając ze sobą wszystkich, którzy znajdowali się w pobliżu. Luke w ostatniej chwili przyspieszył Mocą swoje reakcje i olbrzymim saltem do tyłu uniknął spalenia, a pchany dodatkowo podmuchem eksplozji, zdołał wydostać się poza żar płonącego przedmieścia. Spojrzał za siebie, dysząc ciężko (ściana Mocy naprawdę go wyczerpała), i spostrzegł, że ogień rzeczywiście strawił wszystkich przeciwników. Nie miał jednak złudzeń, że nie pojawi się druga fala. Nagle silna i mroczna wibracja w Mocy kazała mu obrócić się do tyłu. Tak też uczynił i zobaczył wściekłego Ho’Dina, stojącego na środku ulicy, z czerwoną klingą gotową do walki.
Rov Firehead.
Luke odruchowo uniósł klingę swojego miecza, w samą porę, aby zablokować pierwszy atak Lorda Sith. Ten jednak się nie poddawał i po chwili wyprowadził kontrę od dołu, aby zaraz ciąć na odlew z góry. Skywalker z trudem parował te wszystkie ataki, cofając się coraz bardziej i wyprowadzając tylko nieliczne pchnięcia, które jednak nie trafiały w ciało wojownika mroku. Luke zaatakował standardowym ciosem w głowę, jednak w ostatniej chwili wycofał klingę i ciął od dołu w brzuch. Firehead jednak nie dał się zwieść i cofnął się o krok, kładąc klingę w pozycji zakleszczającej, którą Skywalker oczywiście znał i natychmiast odbił miecz przeciwnika, wyprowadzając atak od prawej, w ostatniej chwili zmienionej na lewą, która potem zamarkowała blok, szybko przemieniony na ponowną kontrę z prawej. Zamiarem Luke’a było takie zakręcenie mieczem Fireheada, aby ten go wypuścił. Luke się jednak przeliczył i Rov, reagując na tę serię zwodów, zdołał w ostatniej chwili uchronić się od śmierci szybkim blokiem. Blokiem, który uderzył w zieloną klingę Skywalkera, zakleszczając się w niej. Obaj Jedi naprężyli mięśnie, usiłując przeważyć szalę zwycięstwa na swoją stronę.
- Wyczułem cię, Kyp!- mówił Luke, oczami Mocy widząc cień Durrona nad Rovem Fireheadem - Co chcesz osiągnąć przez walkę ze mną?
- On nie ma w tym żadnego celu!- warknął Firehead - Służy mi tylko swoją Mocą i wiedzą! Razem jesteśmy potężniejsi, niż ty, Skywalker!
- Obyś się nie przeliczył, przyjacielu.- odparł Luke, chociaż w głębi ducha musiał przyznać, że Moc połączonych Jedi jest bardzo duża - Po co się jeszcze dręczysz, Kyp? Nie mogłeś odejść w spokoju?
- Kyp, którego znałeś, Skywalker, już odszedł w spokoju!- ryknął Rov - Zostałem tylko ja!- mówiąc te słowa telekinetycznie pchnął Luke’a do tyłu, ale mistrz Jedi nie stracił równowagi. Zamiast tego oczami Mocy zauważył coś, czego wcześniej nie dostrzegł na twarzy widma Kypa. Trzy okropne szramy na jego policzku. Szramy, które kojarzyły mu się z pewnym Mrocznym Lordem Sith.
Luke już chciał coś krzyknąć, ale Rov Firehead zaatakował ze zdwojoną siłą, uderzając raz po raz w Skywalkera, a mistrz Jedi musiał raz po raz blokować jego ciosy, wyprowadzając kolejne kontry. Szykowała się długa i żmudna potyczka, której wynik zależał w równiej mierze od szczęścia, jak i od Mocy.
Jakiś Viper Automadon X-1 wdrapał się po budynku, a następnie skoczył na Droida Cienia, rozgniatając jego pancerz. Kyle obserwował to z dachu innej budowli, skąd posyłał w odpowiednie miejsca rakiety ze swojej wyrzutni. Chodziło o to, aby pokrzyżować plany przeciwników i spowodować, aby ich atak był przeprowadzany jak najbardziej chaotycznie. Całe przedmieścia stały w ogniu, jednak zaczął on powoli wygasać, wpuszczając do centrum kolejne oddziały wroga. Gdzieniegdzie toczyły się potyczki pomiędzy szturmowcami a żołnierzami Nowej Republiki oraz SD-11 i Viperami. Poza tym Streen, Faustus, Ewon, Ikrit, Wieiah, Brakiss i Tahiri wiązali się w pojedynki z Rebornami. Katarn również chciał wziąć udział w obronie przeciwko sztucznym Jedi, dlatego, gdy tylko amunicja w jego rakietnicy się skończyła, odrzucił ją i zeskoczył na jeden dach, potem drugi, aż do trzeciego, z którego szturmowcy wroga ostrzeliwali ulicę na dole. Kyle szybkim ruchem klingi swojego miecza machnął w kierunku pierwszego wroga, pozbawiając go życia, ale pozostali trzej odwrócili się i zasypali go gradem strzałów. Odbił wszystkie, wyskoczył w powietrze, wylądował między dwoma z nich, kręcąc młynka, skutkiem czego było przecięcie ich na pół. Zaraz potem rzucił się na czwartego przeciwnika, który z niezrozumiałych pobudek rzucił karabin pod nogi i zaczął uciekać. Daleko nie zabiegł. Kyle, tnąc go na odlew, dostrzegł, że żołnierze Nowej Republiki wytaczają śmiercionośne Wieże Fromma do walki przeciwko morderczo skutecznym SD-kom. Jednocześnie zauważył kroczącego wśród szturmowców czarnego olbrzyma, który, nacierając Mocą na jedną z Wież, spowodował jej zniszczenie.
Darth Vader.
Czarny Lord najwyraźniej zauważył Kyle’a na dachu, bo zaczął się przepychać przez szturmowców w jego stronę, włączając jednocześnie swoją czerwoną klingę. Zresztą piechurzy Executor’s Lair usuwali się mu z drogi, nie chcąc zostać spalonym wzrokiem albo ostrzem miecza. Wreszcie Mroczny Lord Sith jednym susem wskoczył na odpowiedni dach, ale Kyle już tam na niego czekał z uaktywnionym, żółtym ostrzem.
Coś było znajomego w tym olbrzymie. Kyle miał pewność, że już się z nim kiedyś spotkał. Co prawda wiedział, że prawdziwy Darth Vader od dawna nie żyje, ale nikt inny nie przychodził mu do głowy. Widział śmierć wszystkich Ciemnych Jedi, których spotkał w życiu, no, może poza Tavion, ale ona też z całą pewnością zginęła.
No i poza Darthem Vaderem.
Klingi obu mieczy skrzyżowały się w śmiertelnym pojedynku, kiedy obaj wojownicy Mocy natarli na siebie. Vader ciął na odlew, ale w ostatniej chwili zawrócił klingę i wyprowadził proste pchnięcie. Tego się Kyle nie spodziewał i chyba tylko szczęściem zdołał odbić tę klingę na bok, tnąc przy tym w głowę hebanowego olbrzyma. Vader jednak błyskawicznie zablokował, robiąc szybki zwód i wystrzeliwując mieczem z prawej strony. Tam czekało na niego jednak żółte ostrze Katarna. Kyle zrobił więc szybki obrót na pięcie i uderzył z dołu od lewej, w międzyczasie parując cięcie Vadera w jego głowę. Czarny Lord z niebywałą, jak na takiego olbrzyma, gracją, przeszedł z ataku do obrony, odbijając miecz Kyle’a na bok i samemu tnąc od dołu, na co Katarn zareagował szybkim zwodem i wyprowadzeniem kopnięcia w stronę Vadera. Czarny Lord jednak wolną ręką złapał nogę rycerza Jedi i odepchnął ją na bok, pozbawiając Kyle’a równowagi. Rycerz Jedi padł na ziemię, jednak zdołał jeszcze unieść poziomo klingę, aby sparować uderzenie od góry Czarnego Lorda. Czerwone ostrze dyszącego giganta opadło jednak tak silnie, że wytrąciło rękojeść miecza z ręki Kyle’a, jednocześnie tnąc w jego ramię. Katarn zawył z bólu, kiedy jego ręka odkoziołkowała gdzieś daleko, i zaraz złapał się za osmalony kikut. Darth Vader stanął nad nim z uniesioną klingą, gotów zadać ostateczny cios.
Dookoła toczyła się zacięta bitwa. Droidy typu Viper Automadon X-1 same nie były w stanie powstrzymać doskonale zaprojektowanych i wytrzymałych SD-11, jednak udawało im się je pokonać, a to za pomocą Wież Fromma i myśliwców typu X, które w końcu zaczynały zyskiwać przewagę w powietrzu i mogły pomóc kolegom na ziemi. Prawdziwe wyrwy w ofensywie Nowej Republiki czyniły jednak grupy Rebornów, którzy najwyraźniej upodobali sobie Wieże Fromma i droidy typu Viper, gdyż ze szczególnym zacięciem tępili te właśnie maszyny.
A jedyną przeciwwagą dla korpusu wojowników ciemnej strony Rova Fireheada byli rycerze Jedi.
Gdzieś w polu Streen rzucił mistrzem Ikritem w wojska przeciwnika, siejąc wśród niech w ten sposób ogromne spustoszenie. Faustus i Tahiri ramię w ramię mierzyli się z trzema Rebornami, którzy przybiegli na miejsce dwóch już zabitych. Wieiah i Brakiss też znaleźli gdzieś swoich przeciwników i właśnie toczyli z nimi zacięty i ostry pojedynek. Tymczasem kordon ośmiu Rebornów nadciągał z innej strony, grożąc zawaleniem całej, złożonej z Viperów i Wież, linii obrony.
Dlatego Ewon Five-For-Two rzucił się w sam środek tego kordonu, z miejsca ścinając jednego Reborna jednym mieczem, a ciosy trzech innych blokując drugim. Ettin walczył w uniesieniu, którego brakowało wielu żołnierzom w tej bitwie. A powód był prosty: mieli oni z Kylem osłaniać ten kawałek śródmieścia, ale Katarn wdał się w pojedynek z Vaderem. Ewon chciał mu zresztą pomóc, ale wtedy wyczuł nadciągających Rebornów i stwierdził, że Kyle da sobie radę. Sztuczni Jedi mogli poważnie zagrozić całemu planowi obrony.
Jacen między jednym odbiciem pocisku, a drugim, spojrzał w stronę przedpola i zauważył, że tam wciąż wre bitwa. Pierwsza piechota cały czas zatem powstrzymywała szturmowców i transportery kroczące, jednak olbrzymie siły wlewały się na teren umocnień przez wyrwy w barykadzie, jakich dokonały transportery AT-AT. Jednocześnie kątem oka dostrzegł czerwoną plamę na tle białego morza szturmowców. Plama ta biegała wokół atakujących drugą linię żołnierzy Executor’s Lair, najwyraźniej wydając rozkazy. Młody Solo nie mógł się jednak dalej przyglądać, gdyż musiał klingą miecza odbijać kolejne serie blasterowych błyskawic, wystrzeliwane w ich kierunku.
- Pozycje spawarek padły!- usłyszał napięty głos Danni - Musimy się wycofać!
- Jeszcze chwilę!- zaprotestował Jacen, odbijając kolejne trzy strzały. Nagle zauważył, że czerwona plama wyłania się spomiędzy nóg jakiegoś AT-ST i mierzy w nich z ciężkiego karabinu blasterowego. Teraz Solo dostrzegł go wyraźnie: był to Szkarłatny Gwardzista Imperatora! Kir Kanos!
Czerwony Strażnik wypalił kilka razy ze swojej broni, jednak Jacen odbił wszystkie strzały. Kanos się jednak nie zniechęcał; strzelał dalej, a Jacen czuł, iż nie jest w stanie odbić wszystkich, starannie wymierzonych i szybkich błyskawic. Już chciał krzyknąć do Danni, żeby się wycofywali, kiedy jeden ze strzałów trafił w ich rydwan, uniemożliwiając dalszy lot. Maszyna zaczęła spadać w stronę czołgów Nowej Republiki, a robiła to zbyt szybko, aby młody Solo zdążył ją wyhamować. Nie było czasu na myślenie. Jacen błyskawicznie chwycił Danni w pasie i wyskoczył, posiłkując się Mocą i mając nadzieję na łagodne lądowanie.
Luke Skywalker nadzorował ucieczkę ostatnich oddziałów strzelców w głąb opustoszałego miasta. Mieli tam oni przygotowane stanowiska artyleryjskie, musieli tylko do nich dobiec. A zaraz za nimi posuwała się armia Executor’s Lair. W powietrzu wciąż toczył się zacięty pojedynek pomiędzy myśliwcami obu frakcji.
W pewnym momencie żołnierze Luke’a wypadli na prostą, która miała ich doprowadzić do barykad zbudowanych za pomocą droidów typu Viper. Tam mogliby stawić czynny opór ścigającym ich szturmowcom i SD-kom, jednak wpierw musieli przebiec bardzo długi odcinek prostej drogi.
- Szybciej!- ponaglił ich Skywalker - To już niedaleko!
- Mistrzu Luke!- rozległ się w komlinku głos Wieiah - Dotarłam z naszymi oddziałami do umocnień! Brakiss i Tahiri również! Rozpoczynamy działania defensywne!
- Czekajcie z wysadzeniem przedmieścia na mój znak!- odparł Luke, ale nagle tuż nad jego głową przemknęła blasterowa błyskawica. Potem druga i trzecia, aż po chwili cała ulica wypełniła się ogniem czerwonych strzałów. Luke nie miał problemów z mijaniem pocisków; instynktownie robił to dzięki Mocy. Jego żołnierze nie mieli jednak tyle szczęścia.
- Biegnijcie!- rozkazał im, a sam odwrócił się twarzą do agresorów i uaktywnił miecz świetlny. Zaraz zrozumiał jednak, że nie uda mu się odbić wszystkich strzałów. Pozostało mu więc tylko jedno wyjście.
Wyciągnął rękę przed siebie i wyzwolił Moc, skupiając jej cząsteczki równolegle przed sobą. W rezultacie powstała energetyczna ściana, którą Skywalker każdym myślowym dotknięciem rozszerzał. Wreszcie była ona na tyle szeroka, że bez problemu osłaniała uciekających. Szturmowcy zbliżali się jednak coraz bardziej, zasypując pole siłowe Mocy gradem laserowych i blasterowych strzałów. Momentami Luke bał się, że nie utrzyma zapory. Ale musiał. Musiał ochronić swoich żołnierzy. Przy okazji zauważył, że w jego stronę zbliżają się, poza szturmowcami i SD-11, także Reborni. Vader i Ho’Din musieli ich zatem wysadzić i samemu ruszyć do walki. Tylko gdzie oni są?
Nie było jednak czasu na takie przemyślenia. Armia wroga się zbliżała.
- Teraz!- rzucił Skywalker przez komlink - Wysadzajcie!
Nagle cała ulica i pobliskie budynki eksplodowały ścianą ognia, zabierając ze sobą wszystkich, którzy znajdowali się w pobliżu. Luke w ostatniej chwili przyspieszył Mocą swoje reakcje i olbrzymim saltem do tyłu uniknął spalenia, a pchany dodatkowo podmuchem eksplozji, zdołał wydostać się poza żar płonącego przedmieścia. Spojrzał za siebie, dysząc ciężko (ściana Mocy naprawdę go wyczerpała), i spostrzegł, że ogień rzeczywiście strawił wszystkich przeciwników. Nie miał jednak złudzeń, że nie pojawi się druga fala. Nagle silna i mroczna wibracja w Mocy kazała mu obrócić się do tyłu. Tak też uczynił i zobaczył wściekłego Ho’Dina, stojącego na środku ulicy, z czerwoną klingą gotową do walki.
Rov Firehead.
Luke odruchowo uniósł klingę swojego miecza, w samą porę, aby zablokować pierwszy atak Lorda Sith. Ten jednak się nie poddawał i po chwili wyprowadził kontrę od dołu, aby zaraz ciąć na odlew z góry. Skywalker z trudem parował te wszystkie ataki, cofając się coraz bardziej i wyprowadzając tylko nieliczne pchnięcia, które jednak nie trafiały w ciało wojownika mroku. Luke zaatakował standardowym ciosem w głowę, jednak w ostatniej chwili wycofał klingę i ciął od dołu w brzuch. Firehead jednak nie dał się zwieść i cofnął się o krok, kładąc klingę w pozycji zakleszczającej, którą Skywalker oczywiście znał i natychmiast odbił miecz przeciwnika, wyprowadzając atak od prawej, w ostatniej chwili zmienionej na lewą, która potem zamarkowała blok, szybko przemieniony na ponowną kontrę z prawej. Zamiarem Luke’a było takie zakręcenie mieczem Fireheada, aby ten go wypuścił. Luke się jednak przeliczył i Rov, reagując na tę serię zwodów, zdołał w ostatniej chwili uchronić się od śmierci szybkim blokiem. Blokiem, który uderzył w zieloną klingę Skywalkera, zakleszczając się w niej. Obaj Jedi naprężyli mięśnie, usiłując przeważyć szalę zwycięstwa na swoją stronę.
- Wyczułem cię, Kyp!- mówił Luke, oczami Mocy widząc cień Durrona nad Rovem Fireheadem - Co chcesz osiągnąć przez walkę ze mną?
- On nie ma w tym żadnego celu!- warknął Firehead - Służy mi tylko swoją Mocą i wiedzą! Razem jesteśmy potężniejsi, niż ty, Skywalker!
- Obyś się nie przeliczył, przyjacielu.- odparł Luke, chociaż w głębi ducha musiał przyznać, że Moc połączonych Jedi jest bardzo duża - Po co się jeszcze dręczysz, Kyp? Nie mogłeś odejść w spokoju?
- Kyp, którego znałeś, Skywalker, już odszedł w spokoju!- ryknął Rov - Zostałem tylko ja!- mówiąc te słowa telekinetycznie pchnął Luke’a do tyłu, ale mistrz Jedi nie stracił równowagi. Zamiast tego oczami Mocy zauważył coś, czego wcześniej nie dostrzegł na twarzy widma Kypa. Trzy okropne szramy na jego policzku. Szramy, które kojarzyły mu się z pewnym Mrocznym Lordem Sith.
Luke już chciał coś krzyknąć, ale Rov Firehead zaatakował ze zdwojoną siłą, uderzając raz po raz w Skywalkera, a mistrz Jedi musiał raz po raz blokować jego ciosy, wyprowadzając kolejne kontry. Szykowała się długa i żmudna potyczka, której wynik zależał w równiej mierze od szczęścia, jak i od Mocy.
Jakiś Viper Automadon X-1 wdrapał się po budynku, a następnie skoczył na Droida Cienia, rozgniatając jego pancerz. Kyle obserwował to z dachu innej budowli, skąd posyłał w odpowiednie miejsca rakiety ze swojej wyrzutni. Chodziło o to, aby pokrzyżować plany przeciwników i spowodować, aby ich atak był przeprowadzany jak najbardziej chaotycznie. Całe przedmieścia stały w ogniu, jednak zaczął on powoli wygasać, wpuszczając do centrum kolejne oddziały wroga. Gdzieniegdzie toczyły się potyczki pomiędzy szturmowcami a żołnierzami Nowej Republiki oraz SD-11 i Viperami. Poza tym Streen, Faustus, Ewon, Ikrit, Wieiah, Brakiss i Tahiri wiązali się w pojedynki z Rebornami. Katarn również chciał wziąć udział w obronie przeciwko sztucznym Jedi, dlatego, gdy tylko amunicja w jego rakietnicy się skończyła, odrzucił ją i zeskoczył na jeden dach, potem drugi, aż do trzeciego, z którego szturmowcy wroga ostrzeliwali ulicę na dole. Kyle szybkim ruchem klingi swojego miecza machnął w kierunku pierwszego wroga, pozbawiając go życia, ale pozostali trzej odwrócili się i zasypali go gradem strzałów. Odbił wszystkie, wyskoczył w powietrze, wylądował między dwoma z nich, kręcąc młynka, skutkiem czego było przecięcie ich na pół. Zaraz potem rzucił się na czwartego przeciwnika, który z niezrozumiałych pobudek rzucił karabin pod nogi i zaczął uciekać. Daleko nie zabiegł. Kyle, tnąc go na odlew, dostrzegł, że żołnierze Nowej Republiki wytaczają śmiercionośne Wieże Fromma do walki przeciwko morderczo skutecznym SD-kom. Jednocześnie zauważył kroczącego wśród szturmowców czarnego olbrzyma, który, nacierając Mocą na jedną z Wież, spowodował jej zniszczenie.
Darth Vader.
Czarny Lord najwyraźniej zauważył Kyle’a na dachu, bo zaczął się przepychać przez szturmowców w jego stronę, włączając jednocześnie swoją czerwoną klingę. Zresztą piechurzy Executor’s Lair usuwali się mu z drogi, nie chcąc zostać spalonym wzrokiem albo ostrzem miecza. Wreszcie Mroczny Lord Sith jednym susem wskoczył na odpowiedni dach, ale Kyle już tam na niego czekał z uaktywnionym, żółtym ostrzem.
Coś było znajomego w tym olbrzymie. Kyle miał pewność, że już się z nim kiedyś spotkał. Co prawda wiedział, że prawdziwy Darth Vader od dawna nie żyje, ale nikt inny nie przychodził mu do głowy. Widział śmierć wszystkich Ciemnych Jedi, których spotkał w życiu, no, może poza Tavion, ale ona też z całą pewnością zginęła.
No i poza Darthem Vaderem.
Klingi obu mieczy skrzyżowały się w śmiertelnym pojedynku, kiedy obaj wojownicy Mocy natarli na siebie. Vader ciął na odlew, ale w ostatniej chwili zawrócił klingę i wyprowadził proste pchnięcie. Tego się Kyle nie spodziewał i chyba tylko szczęściem zdołał odbić tę klingę na bok, tnąc przy tym w głowę hebanowego olbrzyma. Vader jednak błyskawicznie zablokował, robiąc szybki zwód i wystrzeliwując mieczem z prawej strony. Tam czekało na niego jednak żółte ostrze Katarna. Kyle zrobił więc szybki obrót na pięcie i uderzył z dołu od lewej, w międzyczasie parując cięcie Vadera w jego głowę. Czarny Lord z niebywałą, jak na takiego olbrzyma, gracją, przeszedł z ataku do obrony, odbijając miecz Kyle’a na bok i samemu tnąc od dołu, na co Katarn zareagował szybkim zwodem i wyprowadzeniem kopnięcia w stronę Vadera. Czarny Lord jednak wolną ręką złapał nogę rycerza Jedi i odepchnął ją na bok, pozbawiając Kyle’a równowagi. Rycerz Jedi padł na ziemię, jednak zdołał jeszcze unieść poziomo klingę, aby sparować uderzenie od góry Czarnego Lorda. Czerwone ostrze dyszącego giganta opadło jednak tak silnie, że wytrąciło rękojeść miecza z ręki Kyle’a, jednocześnie tnąc w jego ramię. Katarn zawył z bólu, kiedy jego ręka odkoziołkowała gdzieś daleko, i zaraz złapał się za osmalony kikut. Darth Vader stanął nad nim z uniesioną klingą, gotów zadać ostateczny cios.
Dookoła toczyła się zacięta bitwa. Droidy typu Viper Automadon X-1 same nie były w stanie powstrzymać doskonale zaprojektowanych i wytrzymałych SD-11, jednak udawało im się je pokonać, a to za pomocą Wież Fromma i myśliwców typu X, które w końcu zaczynały zyskiwać przewagę w powietrzu i mogły pomóc kolegom na ziemi. Prawdziwe wyrwy w ofensywie Nowej Republiki czyniły jednak grupy Rebornów, którzy najwyraźniej upodobali sobie Wieże Fromma i droidy typu Viper, gdyż ze szczególnym zacięciem tępili te właśnie maszyny.
A jedyną przeciwwagą dla korpusu wojowników ciemnej strony Rova Fireheada byli rycerze Jedi.
Gdzieś w polu Streen rzucił mistrzem Ikritem w wojska przeciwnika, siejąc wśród niech w ten sposób ogromne spustoszenie. Faustus i Tahiri ramię w ramię mierzyli się z trzema Rebornami, którzy przybiegli na miejsce dwóch już zabitych. Wieiah i Brakiss też znaleźli gdzieś swoich przeciwników i właśnie toczyli z nimi zacięty i ostry pojedynek. Tymczasem kordon ośmiu Rebornów nadciągał z innej strony, grożąc zawaleniem całej, złożonej z Viperów i Wież, linii obrony.
Dlatego Ewon Five-For-Two rzucił się w sam środek tego kordonu, z miejsca ścinając jednego Reborna jednym mieczem, a ciosy trzech innych blokując drugim. Ettin walczył w uniesieniu, którego brakowało wielu żołnierzom w tej bitwie. A powód był prosty: mieli oni z Kylem osłaniać ten kawałek śródmieścia, ale Katarn wdał się w pojedynek z Vaderem. Ewon chciał mu zresztą pomóc, ale wtedy wyczuł nadciągających Rebornów i stwierdził, że Kyle da sobie radę. Sztuczni Jedi mogli poważnie zagrozić całemu planowi obrony.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,60 Liczba: 15 |
|
Lord Brakiss2006-03-24 16:47:38
Świetna. Końcowa bitwa extra!!! MIsiek moje gratulacje, Szkoda że nie było Widm
jedi_marhefka2006-01-28 00:00:50
No Michał co tu dużo pisać. Po prostu jesteś wielki!!!!! świetny tekst.
Edi2005-09-24 19:49:53
Świetna kontynuacja.Co tu dużo gadać.10/10.Opowiadanie przewyższa nie jednego e-booka i Michał Wolski powinien pisać dla Star Wars...bo się do tego nadaje.
starwarsowiec2005-05-04 21:09:30
nie mogę tego ściągnąć:(Bardzo byłbym wdzięczny gdyby ktoś mi to wysłał na adam_n1@o2.pl
NIECH SIE KTOŚ ZLITUJE!!!
Carno2004-08-19 00:20:34
Z recenzją poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 10.
Taag Bha Den Fell2004-07-13 10:38:23
Genialne opowiadanie, daje 10
Admirał Raiana Sivron2004-06-13 21:19:01
Artydzieło, świetnie się czyta, ciekawa fabuła, nie mogłam się oderwać.
Anor2004-05-19 02:18:37
WSTĘP
Na początek chciałbym powiedzieć, że poniższa recenzja może zostać odebrana jako mocno krytyczna. Wiem, że dostałeś na razie prawie same dziesiątki jako oceny, jednak inni oceniali to, co napisałeś jako Fanfic, ja za to piszę tę recenzję jako recenzję pełnoprawnej książki, co więcej w ocenie kieruje się kryteriami jakimi kieruje się w ocenianiu książek zatwierdzonych przez LocasBooks, dlatego weź to pod uwagę, ze na samym początku stawiam cię na nobilitowanej pozycji, która to pozycja pociąga za sobą odpowiednie wymagania i oczekiwania. Poniżej opisuje kwestie, do których ma jakieś zastrzeżenia lub które chcę pochwalić. Rzeczami oczywistymi nie zawracam głowy.
FABUŁA
Jak pewnie każdy czytelnik zauważyła fabuła jest wyjątkowo rozbudowana, wszystkie wydarzenia koncentrują się wokół kilku wątków, które się między sobą co jakiś czas przeplatają. Tu przychodzi mi na myślę konwencja Zahnowska pisania powieści gdzie właśnie jest podobnie. Wokół każdej postaci zbudowana jest jakaś historia, każda z nich ma coś ciekawego, swojego i wyjątkowego jako wkład do wydarzeń fica. Oczywiście są to wszystko słowa pochwały, gdyż zbudować tak zawiła fabułę i jednocześnie na nią zapanować zarówno sensie pisarskim jak i logicznym układzie wydarzeń, to naprawdę wielka sztuka. Mimo to wydaje mi się że są momenty gdzie Miśku trochę przesadziłeś. Momentami zbyt wiele jest bohaterów, nazwisk, miejsc, planet, za często zmienia się miejsce akcji. Wszystko to powoduje że czytający przynajmniej do momentu kiedy nie zapanuje nad całością może się gubić w całości. Można to oczywisice postrzegać dwojako, gdyz niejeden powie że ten ogrom szczegółów nazwisk i miejsc to wielki plus. Owszem plusem jest ale jeśli się nad ty panuje. Ja uważam, zę ty nad tym zapanowałeś, jednak wyczuwałem momenty kiedy Ty jako pisarz wiedziałeś o co chodzi a czytelnik niekoniecznie musiał się tak dobrze orientować.
SPÓJNOŚĆ
Wydarzenia opisywane w książce same w sobie są wyjątkowo spójne, to należy tobie przyznać. Co więcej powiem, ze wszystko co opisujesz charakteryzuje się z małymi wyjątkami dużą spójnością z EU (oczywiście nie mówię tu o NEJ która jest czymś przeciwnym). Powiem tak, że gdyby jakikolwiek autor zastosował tyle nawiązań do wydarzeń z EU co ty tutaj to byłby mistrzem świata. Nie wiem jak w tym wszystkim udało ci się zachować spójność, ale tutaj popisałeś się nie lada kunsztem, mimo ze utrudniłeś sobie prace poprzez to ze wszędzie próbowałeś wrzucić jakieś nawiązania. Sam się zastanawiałem czy czasami nie jest tego aż za dużo, bo momentami to wręcz tłumaczyłeś, co to było z tym osobnikiem, czy też statkiem czy też wydarzenia, które gdzieś tam zaistniało w jakimś komiksie lub książce. Mimo wszystko uważam ze tego za dużo nie było gdyż ja jestem maniakiem na wszelkie nawiązania. Tu masz wielki plus. Nie mówiąc już o tym, ze przypomniałem sobie wiele faktów z EU dzięki tej twojej pozycji.
FS a NEJ
Istotą twojej całej trylogii jest pokazanie alternatywy do Nowej Ery Jedi. Takie miałeś chyba założenie podczas jej pisania. Oczywiście zrealizowałeś to początkowe założenie, ale czy do końca w 100%? Ja powiem, ze nie. Mimo wszystko nie wyzbyłeś się pewnych zaciągnięć NEJ które aż prawie Kolą w oczy. Nie świadczy to że to jest źle, ale po prostu aż miło zobaczyć ze jednak do końca NEJ nie negujesz. Nie mówię tu o samej kwestii Yuuzhan, która była bardziej rozbudowana w Pełnomocniku, ale bardziej chodzi mi o Ciemne Bomby, czy też Serum pozbawiające Mocy (toż drugi raz (nie licząc Ismalirów) po NEJ czytam że Jedi da się odciąć od Mocy, coś jak w przypadku kontaktu z Yuuzhanami). Musze powiedzieć, że jak czytałem twe liczne wypowiedzi na forum, szczególnie w wiadomym temacie sporu w kwestii NEJ, to obawiałem się że kolejne części twej trylogii będą bardziej atakowały całą serię o nowych najemcach spoza galaktyki, tu jednak okazało się ze potraktowałeś całą serię NEJ dość delikatnie. Powiem więcej, nawet mogłaby ona postępować po twej trylogii, co oczywiście zależy od tego jak rozwiąże się sytuacja w III Tomie twego dzieła.
AKAPITY I ROZDZIAŁY
Tu widzę pewien problem w twej książce. Jakoś nie mogę się dopatrzyć sensu podziału na poszczególne akapity tekstu, który nam prezentujesz. Podział jest jakbym to powiedział dość dowolny. Są momenty że nie wiedziałem nie doczytawszy się pierwszego imienia po zmianie akapitu gdzie jestem w jakim wątku? Ja tam polonistą nie jestem (ty tak), ale z mojego (niewielkiego) doświadczenia w czytaniu wynika to ze nigdy nie można zaczynać nowego akapitu/wątku od razu dialogiem! Dialog zwykle jest jakąś kontynuacją opisu akcji. U Ciebie niestety zdarzały się nowe akapity zaczynane od razu dialogiem, co więcej były to nowe wątki. To powodowało, ze mijało trochę czasu zanim zorientowałem się gdzie ja w ogóle jestem. Kolejna sprawa to kwestia podziału rozdziałów. Nie widzę tu jakiejś zachowanej logiki oprócz czysto matematycznych działań polegających na tym, że co którąś stronę musi być nowy rozdział. Tu podobnie jak z akapitami masz takie same problemy jak Stover, którego bardzo cenię jako pisarza, ale w dzieleniu topików to on jest słaby. Właśnie u Ciebie podziały na rozdziały kuleją. Nie można oczywiście generalizować, jednak zdecydowana większość kończy i zaczyna się w miejscach gdzie to nie powinno się dziać. To wszystko jednak jest wyższa szkoła jazdy i jak widzisz to nawet w moim mniemaniu najlepsi sobie z tym nie radzą:P
SZYSTKO W JEDNYM
Już wspominałem o kompletności twojego opisu już pisałem jak rzetelnie nawiązywałeś do EU wtedy Cie chwaliłem, teraz muszę lekko zganić, ponieważ to pokazanie wszystkiego jest jakby trochę na siłę. Początkowo mamy ciągle wspominane osoby, które gdzieś tam sie przewijały w EU i to jest super, potem na to pojawiają się wszystkie super bronie i wynalazki, jakie znamy z SW, fajnie ze wreszcie są wszystkie. Potem znowu spotykają się one w jednej bitwie gdzie należy powiedzieć, że to tez dobra sprawa, bo dodaje realizmu ze walka miedzy dwoma galaktycznymi mocarstwami odbywa się pomiędzy wszelkimi ich zasobami, a nie tylko dwoma niszczycielami na przykład. No, ale na koniec jest ten Luzgan który w sobie ma wszystko zewsząd. To już trochę przegięcie. W całej książce jakbyś chciał pokazać swą wielką wiedzę o SW i wcisnąć każdy wynalazek każdą ogromną machinę. Nie wiem na ile taki barokowy przepych jest potrzebny.. Subiektywnie patrząc zdania mogą być podzielone, ja uważam jednak ze można by być skromniejszym.
MINUSY OGÓLNIE
Poniżej wypisze w wypunktowaniu moje zastrzeżenia i wątpliwości, czyli ogólnie minusy, jakie widzę w książce (oczywiście jest to moje subiektywne podejście):
- Edycja. Zdecydowanie brakuje mnóstwa przecinków i w ogóle kwestii interpunkcyjnych, dodatkowo widać ze korekta była sporządzana w oparciu o słownik Wordowski, a poprzez czytanie, gdyż SA (szczególnie zaimki), które istnieją a nie powinny być w danym miejscu np. zamiast "za" masz "a".
- już o tym wspominałem w fabule, ale trochę momentami dużo bohaterów oraz nazw, co nie pozwala czytelnikowi skupić się na fabule a wymusza koncentrację na tym o kim w ogóle to jest pisane, z czasem czytania jak powiększa się wiedza czytelnika to się zmienia, jednak początek jest trudny. Mimo to to chyba nie do końca twoja wina, bo gdyby czytać cięgiem poszczególne tomy byłoby inaczej.
- humor. No właśnie nikt od ciebie nie wymaga żebyś walił gaga za gagiem, jednak u Ciebie w książce nie ma tego praktycznie w ogóle. Tu naprawdę by się coś przydało humorystycznego gdyż zwykle w SW (Już tradycyjnie począwszy od filmów) mamy z tym do czynienia.
- Kwestia niewiedzy Karrde. Nie wiem, czemu tak mocno wyolbrzymiłeś kwestię niewiedzy Kardde o EL podczas jego wizyty na radzie kolaborantów wojennych? Ten człowiek w EU zawsze kojarzył się z kopalnią wiedzy i zawsze coś miał do powiedzenia, choćby jakąś dobrą wskazówkę. No a ty zrobiłeś tak ze on nie wiedział nic. Przydałoby choćby coś mu dąć powiedzieć, co mogłoby naprowadzić NR na jakiś trop. Przecież taka potężna organizacja jak EL nie ma szans pozostać niezauważona przez najlepszego informatora w galaktyce!
- Clonemade. Po wiersze sam pomysł na nazwę ośrodka z odwrotnością prawdziwej nazwy jest dość mega banalny i mogłeś wykombinować coś oryginalniejszego, ale to w sumie szczegół, bardziej interesuje mnie jak w całym tym ośrodku (stacji na wodzie) dwa Ismaliry mogły tak skutecznie blokować tylu Jedi? Bo Jedi już czuli blokadę zanim weszli do wody. A kolejna kwestia, co do akcji w tym samym miejscu, to opis kabla i Kyle Kattarna po nim buszującego. Momentami wydaje mi się ze popadałeś w pewną przesadę w opisywaniu niektórych szczegółów i tak właśnie zrobiłeś z tym kablem, po którym wspinał się KK. Według mnie to straszny szczegół i lepiej skupić się na czymś innym co może zostało potraktowane po macoszemu (jakaś bitwa itp.).
- Kamino i klonowanie. Tu zasadnicze pytanie bo nie wiem jak w ogóle Kamino nie mogło zostać odkryte przez tyle lat jako miejsce klonowania od CW przez Nową Republikę? Toż to bardzo dziwne że w ogóle cały czas kaminoanie mają możliwość do klonowania, po tym jak oni stworzyli armię która samą nawet nazwą zasłynęła w jednej z największych wojen w historii galaktyki.
- Wiadomość. Czy nie wydaje ci się, ze rozmowa Landa z Lukiem na otwartym kanale o fakcie przybycia wywrotowców nie była zbyt ryzykowna skoro wywrotowcy wcześniej musieli się tak szczegółowo ukrywać? Odobnie zresztą jest z puszczeniem przez Kardde'go poprzez Holonet wiadomości o przyszłym ataku na Exaphi? Trochę to dla mnie słabe taktycznie żeby wyjawiać przeciwnikowi, że wie się o jego planach.
- Był moment podczas bitwy nad Exaphi że mówiono że w ogromie ogółu walki statków i myśliwców przybycie Hana i Boby miałoby coś zmienić pomóc i przechylić na szalę NR. Wiesz, demonizowanie ich możliwości może odbywać się owszem, jednak na inną skalę bitwy a nie w takim wymiarze jak to zaprezentowałeś w swojej powieści. Oni g.. mogli zrobić dla powodzenia całej bitwy, tak mi się przynajmniej wydaje.
- Horn - gdzieś tam napisałeś ze posłużył się telekinezą. On przeciecz nie umiał tego robić, zawsze maił z tym problemy i w końcu stwierdzono, że nie ma do tego predyspozycji za to ma wielkie możliwości w zataczaniu fałszywych wizji przed innymi. No chyba, że się mylę.
- Oko/Vacuum. Całą powieść czytam wielkie peany w kierunku tych dwóch wspaniałych jednostek, ciągle każesz się spodziewać ze to, co się stanie na koniec będzie czymś wyjątkowym. Na koniec jednak okazuje się, że starcie między tymi OGROMAMI trwa zaledwie kilka minut a w opisie książkowej jeszcze krócej, za to o kablu w Clonemade czytamy również przez pięć minut??? Coś chyba nie tak. No a oprócz tego ze opis był skąpy to obie tak wielkie jednostki zniszczone zostały w dość banalny sposób.
- Lugzan. Trochę przegięcie i tona sam koniec.. on jakby był połączeniem wszystkiego co najlepsze. wiesz jest takie powiedzenie, ze coś co jest do wszystkiego zawsze jest do niczego, więc mam nadzieję że nie odegra żadnej roli w kolejnym tomie:P
PLUSY OGÓLNIE
TO samo, co z minusami:
+ "dupa" i inne "wali" są to wulgaryzmy, których oczywiście nie spotykamy w książkach (zwykle). Można postrzegać je pozytywnie lub negatywnie. Ja generalnie jestem za tym by naturalizować wszystkie książki i nie wierzę że jakiś tam Jedi nie 'zakurwił' sobie pod nosem jak zobaczył na przykład ogrom przeciwnika. Dlatego stosowanie takiego słownictwa jest dla mnie pozytywem, nie wiem jak dla innych.
+ Ogrom szczegółów które nam prezentujesz jest bardzo pozytywny z punktu widzenia przypominania sobie przez czytelnika czegoś co tam kiedyś czytał. Ja sobie to bardzo cenię, gdyz przypomniałem sobie niejedno nazwisko i nazwę, którą miałem już kiedyś tam przyjemność poznać a zapomniałem lub nie potrafiłem jej połączyć z żadnym faktem.
+ Emocje Boby. Bardzo podobało mi się ukazanie Boby wreszcie jako człowieka, który posiada emocje i je artykułuje. To było super, poza tym sama jego śmierć była dobrym posunięciem, jednak fakt iż pośrednio zginął poprzez to ze zahaczył się o pelerynę w kabinie swojego Slava jest mega banałem i to mi się już aż tak nie podoba..:)
+Wielkość flot. Wreszcie ktoś opisał prawdziwie realistyczną bitwę w kosmosie! Dotychczas tego nie meiliśmy chyba. Ciągle tylko było tak, ze spotykały się dwie floty oparte o kilak niszczycieli a tu nagle mamy prawdziwie ogromne floty z wielką różnorodnością statków,. To naprawdę jest realistyczne i godne pochwały. Mimo to ilość i ogrom tych flot a szczególnie różnorodność najwspanialsze zabawki trochę ogranicza tę realność.
+ Smeagol. Tu chodzi o to co wspominał Ricky o rozterkach Anakina pomiędzy JSM i CSM i jego wewnętrznym rozdarciu. Tak pięknie tu nawiązałeś do konfliktu Smeagol/Golum. Wielkie plusy.
+ Na pochwałę zasługujesz sobie również dbałością o zgodność z techniką i w ogóle próba technicznego podejścia. Na przykład podobało mi się to ze podczas bitwy o Exaphi cześć statków ustawiła się w cieniu słońca systemu. Nie zawsze pisarze pamiętają o takich możliwościach.
+ Morale. To już w ogóle wodotrysk, którego mało w oryginalnych SW, mianowicie poziom morale żołnierzy. Wreszcie ktoś na to zwrócił uwagę. Byłem zauroczony jak po przybyciu wielkiej floty EL: żołnierze NR zaczęli wątpić w swoje szanse i Jedi zaczęli wyczuwać ich zachowanie. Tak właśnie zawsze powinno być, a nie że w książkach nam Pisza o niewiadomo jakim bojowym podejściu żołnierzy! Bądźmy realistami, nie każdy jest super herosem!
+ Historia Brakissa. W ogóle bardzo podoba mi się jego historia, wręcz powiedziałbym ze jest ona wzruszająca. Niedobrze chłopak się tak nawrócił, to jeszcze wielką miłość znalazł. Prawdziwy z niego szczęściarz.
+ Nawiązania. Wielkim plusem są również liczne nawiązania do EU oraz filmów. Sam już pisałem ile wspominasz realnych postaci EU ile z nich tłumaczysz, jak to pozwala przypominać sobie fakty, ale według mojej opinii także nawiązujesz do filmów i takim przykładem na to jest 'wycieczka' Jacena z Danni rydwanie, kiedy on ochrania ją blokując strzały mieczem świetlnym a ona ładuje z blastera. Toż to Padem i Ani z Areny na Geonosis!
VADER
Kim on jest? No ja czytając i analizując FSa doszedłem do wniosku ze ty wymyśliłeś sobie ze było naprawdę dwóch Vaderów! Nie wiem czy klony czy cokolwiek. Mimo to Słowa przekonanego Kyle jakoby by on prawdziwy zmuszają mnie do takiego myślania! Za to Luke mówi że czuł coś innego w jego obecności! Na to wszystko należy jednak dodać ze Kir Kanos także mówił że to jest ten Vader co mu zadał bliznę na twarzy. Rozumieć należy przez to ze Vader rzeczywiście jest tą osobą która pojawiała się nam kiedyś w EU, ale nie w filmach, bo może było ich dwóch! Skoro Imperator mógł mieć klony to czemu nie Vader? A może to nie klony.
REASUMACJA
Stworzyłeś wielkie dzieło, tego się nie da ukryć Miśku! Jest ono na tyle wielkie, że nobilituje do oceniania w kryteriach książki, a nie fica. Gdybym miał napisać, jaką oceniam twe dzieło jako fica to dałbym mu 10 po kilku stronach czytania, jednak, jeśli patrzę prze ostrzejsze kryteria książkowe to zapodam 8,5/10. I usytuuje twą książkę w bloku książek o stylu zahnowskim na poziomie, który można powiedzieć dorównuje 'nowej' trylogii Hana Solo. Tak by widział te twe dzieło. Mam nadzieję ze się nie pogniewasz, że momentami byłem ostry w ocenie, ale takie już przyjąłem założenia. Życzę weny na kolejne twe dzieła.
Ricky Skywalker2004-05-16 18:30:13
Więcej uwag na Forum, tu zatem w skrócie:
Ogólnie książka jest bardzo dobra, ale nie wystrzegłeś się błędów:
- Znów różnorakie błędy w pisowni, stylistyczne, interpunkcyjne itp., które można było poprawić przez te pół roku czekania na umieszczenie na Bastionie.
- Wykorzystujesz tu niektóre wątki z NEJ (choć cały czas usilnie ja negujesz), ale właśnie nie trzymasz spójności w sprawach takich, jak choćby wygląd Duro, czy też nawet mapa galaktyki (choć sama w sobie jest niezłym pomysałem w kontekście całej książki, nie jest z godna z oficjalną - w każdej książce NEJ oraz w Przewodniku po Chronologii mamy takową, i tam wyraźnie widać, że Korelia i Duro są w zupełnie innej części galaktyki, niż Adumar).
- Borsk leci z Coruscant na Korelię tak wolno, że nawet odpowiednio zmotywowany pilot TIE (bez hipernapędu!!) by go przegonił :D
- Anakin też zbyt potężny jest.
- I jeszcze pewna niekonsekwencja, która pojawiła się na samym końcu: skoro Ackbar nie chciał i nie mógł zostać znów Głównodowodzącym, ponieważ był wyjęty spod prawa, to jakim cudem Bel Iblis nim został??
Ale co ja się będę czepiał... te minusy wcale nie muszą wpłynąć na ocenę końcową, bo przeważą je PLUSY:
+ Teksty (i narracja, i dialogi)
+ Anakin-Gollum
+ Boba Fett(ogółem; nawet nie wiesz, jak wzruszyła mnie jego śmierć)
+ Te wszystkie okręty!! Jeszcze tylko Eclipse`a III brakuje w panteonie superniszczycieli
+ Spora rola Mary (jak mi ją zabijesz w ŚT to... ;-))
+ Zaczątki Sojuszu Galaktycznego (współdziałanie NR, Imperium i KH )
+ Nawiązania do DE - Howlrunnery, Vipery, Droidy Cienia i przede wszystkim VACUUM - oj to też było miłe zaskoczenie - Republikański Devastator!! :)
+ Duża rola Łotrów (dla jeszcze lepszego obrazu powinieneś w ŚT wprowadzić Widma ;-))
+ ZAKOŃCZENIE!! Goraco wierząc, że tą osobą był Boba, pomijam wszystkie wypisane wcześniej minusy i
wystawiam FINALNEMU SKOKOWI ocenę 10/10 :)
Shedao Shai2004-04-25 19:47:43
Otas...mówiłeś, że FS jest ŚWIETNY. A nie możesz mu dawać 9 tylko dlatego, że w/g ciebie ŚT będzie lepszy...są na tym forum ff znacznie gorsze, a mające wyższą ocenę...nie można porównywać FS i PS z resztą, one już automatycznie są lepsze!
Otas2004-04-23 09:23:26
no widocznie to jakaś tajemnicza ręka daje ocene.. a nie bastionowicze :) .. hihih.. Moc tak widocznie chciała.
Szedałku... ja dałem 9 :P.... ale mam nadzieje że dosyć jasno się wytłumaczyłem w komentarzu .. :)
Shedao Shai2004-04-09 09:39:32
Powiem tak: trudno jest, żebym bronił uparcie serii, z której ostatnio nową książkę czytałem we wrześniu, czyli 8 miechów temu... tym bardziej, że są pokusy, które powoli zmieniają moje upodobania (PS, FS, komiksy z Republic)
Misiek2004-04-08 20:19:23
Hmmm.... Yuuzhanin broniący negacji NEJ... intrygujące :->
Shedao Shai2004-04-07 14:14:29
Mija się z prawdą...taaa...Wódz przemówi:
FINALNY SKOK MIAŁ, MA I BĘDZIE MIAŁ OCENĘ 10, NIEZALEŻNIE CZY TAK MYŚLICIE :P A jak ktoś zamierza postawić niżśzą ocenę, to niech najpierw dobrze zastanowi się nad swoim życiem.....bo Wódz przyjdzie, i odwiedzi go z amphistaffem.
Jacyś chętni? Nie? Nie widzę! Pan z tyłu? O, naprawdę? Dobrze, jak Pan sobie życzy....zaraz porozmawia Pan z bezpieką Yuuzhańską....może jednak zmienilby Pan zdanie?
Misiek2004-04-04 19:41:59
W takim razie to jakiś burak. Miło wierzyć, że ma się dyszkę, ale skoro to się mija z prawdą...
Darth Fizyk2004-04-04 13:42:53
Misiek, przy moich opowiadaniach też Czytelnicy dają oceny różne (tak piszą), a ocena i licba głosującyh cały czas taka sama ;)
Misiek2004-03-31 15:07:55
hmmm... dałeś 9, a średnia ocen wciąż jest 10. Ktoś dał 11?
Otas2004-03-30 14:17:07
Mnie ciekawi... ja przeczytałem :D Po lekturze Pełnomocnika byłem pewien nadziei związanych z FS a także częściowo obaw ze jednak Misiek nie utrzyma poziomu tomu I... i cóż mam powiedzieć?? ... hehe.. powiem na końcu :P
Kolega skomentował 2 pierwsze tomy w następujący sposób: "Vader, Kir Kanos, SSD, pełno bitew kosmicznych ... jakby jeszcze był Thrawn to bym miał orgazm" :) No cóż .. moje priorytety nie sa akurat tak ustawione jak jego ale przyjemność czytania FS jest naprawde olbrzymia. Jeszcze wczoraj mówiłem Miśkowi ze z braku czasu czytam ledwo 10 stron co wieczór ... hmm wczoraj jednak wydazenia mnie tak wciągnęły że siedziałem w nocy tak długo aż doczytałem książke do końca ..
Nic tylko brać i czytać (a raczej pochłaniać)... aha... no i ocena... no cóż tu mam dylemata (nie mylićz dyplomatą).. czy dać od razu 10??.. ponieważ jest to naprawde njedna z najlepszych książek jakie czytałem (a e-book to napewno jest numero uno) ... czy może 9 a 10 zarezerwować dla tomu III? Mam nadzieje Miśku, że nie będziesz zły za obniżenie średniej oceny :) .. daje 9 a ten jeden pkt. trzymam na przyszłość :D
PS. I nie rzebym cie gonił... ale pisz żesz szybciej tom II bo chce wiedzieć jak się wszystko skończy.. i jak jest naprawde z Vaderem :)
Misiek2004-03-22 17:49:31
Oj, Fizyku, Fizyku... w założeniach Siedziba Egzekutora ma negować NEJ (a przynajmniej Pełnomocnik tak robił), więc przyjmij, że Yuuzhanie powymierali w przestrzeni międzygalaktycznej. W związku z powyższym: niektóre fakty odstają od NEJ, więc Irek siedział nie na Coruscant, ale z rodzicami na Roon. A Vader...he he ;-)))
Darth Fizyk2004-03-20 12:09:35
Misiek, jestem w trakcie czytania... znaczy się na 4 stronie :P
Tak się zastanawiam... którędy Yuuzhanie wejdą do Galaktyki... bo obok Belkadana rady nie dzadzą, ale w końcu znajdą inne wejście :P hmmm może przez Jądro z nad ekliptyki, albo spod? hmm?
Aha... przupomnijcie mi skąd się ten Vader wziął :P I Irek... :P
Misiek2004-03-18 15:17:43
Ktoś przeczytał, ktoś nie, ale ocena w tym okienku na górze jest wysoce mobilizująca :-)
P.S. Można by było robić sztuczny szum wokół tego booka (autor jest w ciąży z Lepperem!!!) ale po co? Niech czytają ci, których to naprawdę ciekawi.
Shedao Shai2004-03-15 14:42:58
PDF jest........I CO??? PRZECZYTAŁ TO KTOŚ WIĘCEJ??
Mistrz Fett2004-02-12 13:55:08
Nie ma chyba określenia na ten e-book które oceniłoby go w 100%. To jest ARCYDZIEŁO i nawet Amber nie powstydziłby się go wydac (gdyby mógł :)).
A pdf... Ja go już zrobiłem i jest u Yako :P
Gemini2004-02-11 15:14:08
Nie moge przeczytac bo niie ma .pdf-a ;(( Dlaczego ?? Moze ktos zrobi e-book-a ?? Ostatecznie ja ;))
Shedao Shai2004-02-09 14:49:28
Ehem.......Dlaczego mam wrażenie, że "Skok" przeszedł praktycznie bez echa?!?! A nie powinien, nie powinien......
Karrde2004-01-09 17:43:44
Genialna książka. Zachęcam wszystkich do lektury. A dokładniejsza recka ze spoilerami jest na forum
Shedao Shai2004-01-07 21:58:23
Moje zdanie na temat tego ARCYDZIEŁA jest na forum, na stosownym miejscu.