Czyli w miejsce, do którego, powiedzmy sobie szczerze, prezydent Fey’lya uciekał.
- Panie admirale,- z rozmyślań wyrwał go podniecony głos generała Carlissiana, dowódcy „Lusankyi” - musi pan to zobaczyć! Na pański flagowiec, „Voice of All Changelings”, przyszła priorytetowa wiadomość! Jest dziwnie zakodowana, jednak naszym łącznościowcom udało się ustalić, skąd została nadana! I nie zgadnie pan: z Anoth!
- Pokaż ją.- admirał Perm jakby się ożywił i podszedł do czarnoskórego generała, następnie obaj skierowali się do pokoju obok, w którym mieścił się zestaw HoloNetowy. Tam już wisiały w powietrzu nad projektorem migoczące, zielone cyferki, zmieniające się w losowej kolejności. To rodzaj jakiegoś kodu, pomyślał Lando, i już chciał wołać pokładowego szyfranta, kiedy Perm kilkoma stuknięciami w odpowiednie klawisze na klawiaturze złamał hasło i rozpoczął emitowanie wiadomości.
- Mamy z admirałem Ackbarem specjalną metodę szyfrowania danych.- wyjaśnił Clawdite - Opracowaliśmy ją, kiedy jeszcze byłem jego protegowanym.
- Zaraz.- ocknął się Lando - To znaczy, że ta wiadomość jest od...?
Nie skończył, bo właśnie nad emiterem hologramów ukazała się dwuwymiarowa, schematyczna mapa galaktyki z uwydatnionymi kilkoma planetami. Nie trzeba było geniusza, żeby dojść, iż są to światy zajęte przez Executor’s Lair, a linie proste je łączące to kierunek ekspansji Lorda Vadera. Mapa w pewnym momencie zniknęła, a na jej miejscu pojawił się wizerunek admirała Ackbara.
- Tu Ackbar.- powiedział hologram Mon Calamari - Mapa, którą przed chwilą widziałeś, to założenia taktyczne inwazji Vadera, jakie udało nam się ustalić. Nie muszę ci chyba mówić, co powinieneś teraz zrobić. Po rozmowie z Hanem Solo i Chewbaccą doszliśmy do wspólnego wniosku, że poczekamy na wroga na Exaphi. Byłoby miło, gdybyś wysłał nam wspomaganie. Zapomnij o Fey’lyi, tu jest wojna do wygrania. Zadbaj też o Duro; tam nie będzie nikogo z wywrotowców, ale przydałoby się wzmocnić obronę tej planety. Ściągnij wszystkie jednostki, jakie możesz i jak szybko możesz. Jeżeli nie powstrzymamy ekspansji wojennej Lorda Vadera, czeka nas powrót Imperium, a to będzie nasza zguba. Dosyłam jeszcze kilka informacji na temat wroga, jakie udało nam się znaleźć. Zrób z nich użytek. Koniec nagrania.- i wyłączył się, a na dwuwymiarowej przestrzeni nad projektorem zaczęły śmigać nazwiska, planety i fakty. Lando i Tarrant spojrzeli na siebie.
- Natychmiast leć na Exaphi.- polecił Perm - Jeżeli spotka tam pan Ackbara, proszę przekazać mu dowództwo, jeśli nie, to w razie ataku to pan podejmie walkę. Dołączę do pana tak szybko, jak tylko będę mógł.
- A gdzie pan będzie w tym czasie, admirale?- zainteresował się Carlissian.
- Wiesz, że mamy w Przestworzach Huttów jedną bazę?- zapytał Perm, ignorując pytanie Landa - Dokładnie w samym środku, całkiem niedaleko od Nal Hutta.
- Wiem.- rzekł śniadolicy generał - Na Da Soocha, jeśli się nie mylę. Co to ma wspólnego ze sprawą?
- Otóż porządku pilnuje tam niewielka liczebnie armada, co może wydawać się dziwne, zważywszy na niebezpieczną okolicę.- rzekł admirał Perm, uśmiechając się lekko, co było dziwne, jak na Clawdite’ów - W jej skład chodzi jednak pewien statek, którego Huttowie panicznie się boją. Mówi coś panu nazwa SS „Vacuum”?
- Niestety nie.- przyznał Lando.
- Wspaniała machina.- powiedział Perm - Odwołałem ją z bazy na Da Soocha i właśnie leci w naszym kierunku. To na nią czekam. Jak tylko doleci, ruszę za panem.
- A wyśle pan coś na Duro?
- Kilkanaście okrętów na pewno tam poleci.- stwierdził Perm, patrząc za iluminator na kłębiącą się w przestrzeni flotę - Jednak Exaphi jest bliżej i sądzę, że to tam powinniśmy skoncentrować główne siły.
- Jest pewien problem.- powiedział Carlissian, również patrząc w pustkę kosmosu przerywaną gwiazdami i okrętami - Nasze, jak to pan powiedział, główne siły, mogą okazać się za słabe. „Guardian” ciągle operuje na Zewnętrznych Odległych Rubieżach i może nie zdążyć.- spojrzał na swojego admirała - Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Potrzebujemy większej armii.
- Co pan proponuje?- zapytał Perm, odwzajemniając spojrzenie.
- Posłać kopię tych danych Talonowi Karrde.- Carlissian wskazał na holoprojektor - On szybciej, niż nasze centrale, rozpowszechni te informacje po ważniejszych centrach militarnych i paramilitarnych. Może uda mu się ściągnąć Ligę Golemów albo Legion Flamestrike... a na pewno pojawi się więcej statków, niż mamy obecnie.
- To dobry plan.- stwierdził Perm, od razu biorąc się do wystukiwania odpowiednich poleceń na klawiaturze - Zaraz wcielimy go w życie.
Darth Vader miał już tego wszystkiego dość. Pomijając już fakt, że wlekli się jak umguliańskie purchlaki bez dopingu, to jeszcze cały czas musieli wyskakiwać z nadprzestrzeni. Zupełnie, jakby nie można było raz, a dobrze zebrać wszystkich zainteresowanych. Przybyliby wszyscy naraz, w jedno miejsce, zapakowali się na „Vengeance” albo inny okręt i polecieli razem, nie robiąc problemów. A tak? Raz musieli wyskoczyć, bo Firehead chciał przemieścić się z flagowego superniszczyciela na swojego ulubionego „Dridera”, innym razem trzeba było się zatrzymać, bo kilka okrętów wymagało uzupełnienia zapasów, a „Oko Vadera” służyło w takich sytuacjach jak latająca spiżarnia tudzież magazyn, innym razem trzeba było czekać na Kanosa.
Tak, jak teraz.
Czarny Lord w żaden sposób nie miał karmazynowemu gwardziście za złe, że stracił on placówkę na Spirze. Wręcz przeciwnie. Kiedyś trzeba było przenieść ośrodek trenujący klony do nowej fabryki, a Morck i Rogriss byli tak zajęci kampanią przeciwko Nowej Republice (co było rzeczą paradoksalną, bo na dłuższą metę siedzieli w jednym miejscu i przez większość czasu nic nie robili), że spychali to na dalszy plan. A poza tym Kanos uciekając zabił jednego z rycerzy Jedi, Xyrona Narra, członka nowo powstałej Rady Jedi, a zatem jednego z najsilniejszych użytkowników jasnej strony Mocy. To było bardzo pozytywne. Szkoda tylko, że przy okazji nie unicestwił Kyle’a Katarna, skoro miał okazję, ale Vader aż tak bardzo tego nie żałował; prawdę powiedziawszy tego Jedi chciał zgładzić własnymi rękami.
A kiedy Morck jeszcze w drodze postanowił oddelegować Kanosa na „Vengeance”, aby gwardzista przejął dowództwo nad armią naziemną, Vader bardzo chętnie na to przystał. Prawdę powiedziawszy, sam chciał poprowadzić ofensywę lądową, gdyby zaszła taka potrzeba, mając nadzieję, że spotka po drodze wielu Jedi, jak sugerował holocron Sith. Ale skoro trafia się szermierz tak skuteczny i zabójczo dokładny, to Vader mógł ścierpieć podział dowództwa pomiędzy ich dwóch. Natomiast co do holocronu, to Mroczny Lord Sith więcej nie zasięgał jego rady. Pradawne urządzenie, pozostawione mu dawno temu przez Imperatora, okazywało miejscami irytującą potrzebę kreowania cudzej woli. Tak było z Fireheadem i jego Rebornami, co, choć samo w sobie było dobrym pomysłem, wpędziło Ho’Dina w symbiozę z duchem zmarłego rycerza Jedi, Kypa Durrona, znęconego przez ciemną stronę Mocy. W obawie, że również Irek mógłby mieć podobne pomysły, Vader ukrył holocron i zabronił Ismarenowi jego poszukiwań. Był pewien, że młody Ciemny Jedi, gdyby tylko chciał, odnalazłby ów niemalże magiczny sześcian, ale to było jego testem na lojalność.
Wszystko dobrze, tylko czemu na tego Kira Kanosa trzeba tak długo czekać?
Rozdział 26
„Slave I” z szumem silników jonowych przebił się przez górne warstwy atmosfery planety Kamino, kierując się w stronę miasta stołecznego, Tipoca City, z najszybszą możliwą w atmosferze prędkością. Charakterystyczny dźwięk dysz jonowych ginął jednak pomiędzy częstymi wyładowaniami elektrycznymi i monotonnym, gęsto uderzającym o kadłub pojazdu deszczem, urywającym się z nieba. Na Kamino wiecznie padało.
Boba Fett bezbłędnie osiadł swoim statkiem na głównym lądowisku, mimo pewnych zakłóceń sensorów spowodowanych ulewą. Przecież doskonale znał platformę startową Tipoca City i wiedział, jak posadzić na niej wysłużonego „Slave’a I”. Wylądował więc i wyłączył silniki, złapał swój karabin blasterowy BlasTech EE-3 i zszedł po trapie na powierzchnię lądowiska. Niemal instynktownie skierował się do wejścia, przez filtry swojego hełmu wdychając doskonale sobie znane, wilgotne powietrze. Niemal czuł jego zapach, i to mimo operacyjnie przytępionego zmysłu powonienia. W końcu jednak przeszedł przez automatycznie rozsuwające się drzwi, otrzepał pelerynkę z wody i rozejrzał się po korytarzu. Praktycznie nic się nie zmieniło.
- Witam, panie Fett.- z ukrytych nie wiadomo gdzie głośników rozległy się spokojne, melodyjne słowa - Oczekiwaliśmy pana. Zdaje się przybył pan w sprawie nagrody za pewnych przemytników?
- Zgadza się.- rzucił beznamiętnie mandaloriański łowca.
- Bardzo dobrze.- odparł głośnik - Premier Taun We oczekuje pana w sali audiencyjnej.-
Taun We została premierem planety Kamino, pomyślał Fett, odczuwając cień zdziwienia, że sędziwa Kaminoanka jeszcze żyje. Bez słowa skierował się do sali audiencyjnej, mgliście sobie jednak przypominając, że przecież premier zawsze przyjmował gości w prywatnym gabinecie. Kiedy jednak tak szedł mlecznobiałymi korytarzami we wskazanym kierunku, doszedł do wniosku, że przecież to wszystko jedno, gdzie premier przyjmuje gości, ponieważ każde pomieszczenie wygląda tu tak samo.
Wreszcie dotarł do sali audiencyjnej, która różniła się od innych tylko tym, że jedna ze ścian była zrobiona z szarej durastali, a wzdłuż komnaty od wejścia zawieszone były okrągłe, białe krzesła. Na końcu zaś stało, nie wisiało, jedno wyższe i mniej zaokrąglone, przy którym oczekiwała wysoka i smukła Kaminoanka w kostiumie ze szlacheckimi insygniami. Twarz miała pomarszczoną i poruszała się jakby nieco ospale, ale Boba Fett i tak rozpoznał w niej dawną znajomą Taun We.
- Witaj, Boba.- powiedziała miękko istota, kiedy Fett się zbliżył - Zechcesz spocząć?
- Postoję.- odparł zwięźle łowca.
- Jak chcesz.- pani premier sama usiadła, co wyraźnie przyniosło jej wielką ulgę - Dawno cię u nas nie było. Powiedz mi, jak sobie radzisz?
- Nienajgorzej.- powiedział Fett, nie mając ochoty na zbędną wymianę uprzejmości - Zawsze do przodu.
- Widzę, że chciałbyś od razu przejść do interesów.- zauważyła Taun We - A więc gdzie masz ciała?
- Ciała?- zdziwił się Boba, chociaż w jego glosie nie było po tym żadnego śladu.
- Ciała Lo Khana i Luwingo.- dokończyła Kaminoanka - Przecież przybyłeś tu po nagrodę za ich zabicie, prawda?
- Jak to się stało, że Kamino wydaje pieniądze na nagrodę za takie płotki, i to jeszcze w ramach bezsensownej i bezwartościowej zemsty?- Fett zignorował pytanie pani premier.
- Nigdy się nie mściłeś, Boba?- spytała smukła kobieta.
- Kiedyś próbowałem.- odrzekł łowca - I wiele na tym straciłem, a nie zyskałem nic.- przerwał na chwilę - Zemsta to kiepski sposób na życie, Taun We.
- Nikt nie może bezkarnie mordować mieszkańców planety Kamino!- Kaminoanka jakby się ożywiła - Musimy egzekwować sprawiedliwość!
- O ile się nie mylę, schwytaliście już Yarkora odpowiedzialnego za to zabójstwo.- skontrował Fett - Khan nie miał z tym nic wspólnego.
- Byli wspólnikami.- odbiła piłeczkę Taun We.
- Kontrahentami.- sprostował łowca nagród - A to duża różnica.
- Właściwie to czemu ty ich tak bronisz?- zainteresowała się pani premier, mrużąc oczy - Nie przywiozłeś ich ciał, prawda?
- Lo Khan i Luwingo mają wysoko postawionych przyjaciół, którzy dbają o ich bezpieczeństwo.- odparł Boba - Ich likwidacja pociąga za sobą koszty ekstra. Po co wam to?
- Nie martwimy się już o pieniądze, Boba.- uśmiechnęła się Taun We - Po ostatnim, rewolucyjnym zleceniu mamy ich dużo.
Fett już chciał przytoczyć kolejny argument, jakoby można by było zainwestować w coś bardziej konstruktywnego, na przykład w polepszenie warunków życia na Kamino, pomoc socjalną albo coś innego, co w tej chwili nie przychodziło mu do głowy; nigdy nie zajmował się pomaganiem społeczeństwu. Właśnie miał to powiedzieć, kiedy dotarł do niego sens słów Taun We.
- Jakim zleceniu?- spytał podejrzliwie.
- Wspaniałym!- odparła pani premier, wciskając niewidoczny przycisk w oparciu, w wyniku czego olbrzymia płyta z durastali rozsunęła się, ukazując setki, nie, tysiące maszerujących równo, układających się w kolumny, brygady, legiony, zakutych w białe pancerze szturmowców. Wszyscy po musztrze i odprawie wchodzili po jakichś trapach na pokłady przerobionych na daleko dystansowe transportery żołnierzy gwiezdnych galleonów. Na każdym widniał symbol Imperium, przecięty przez skrzyżowane ze sobą superniszczyciel i miecz świetlny. Boba Fett znał ten symbol.
- Panie admirale,- z rozmyślań wyrwał go podniecony głos generała Carlissiana, dowódcy „Lusankyi” - musi pan to zobaczyć! Na pański flagowiec, „Voice of All Changelings”, przyszła priorytetowa wiadomość! Jest dziwnie zakodowana, jednak naszym łącznościowcom udało się ustalić, skąd została nadana! I nie zgadnie pan: z Anoth!
- Pokaż ją.- admirał Perm jakby się ożywił i podszedł do czarnoskórego generała, następnie obaj skierowali się do pokoju obok, w którym mieścił się zestaw HoloNetowy. Tam już wisiały w powietrzu nad projektorem migoczące, zielone cyferki, zmieniające się w losowej kolejności. To rodzaj jakiegoś kodu, pomyślał Lando, i już chciał wołać pokładowego szyfranta, kiedy Perm kilkoma stuknięciami w odpowiednie klawisze na klawiaturze złamał hasło i rozpoczął emitowanie wiadomości.
- Mamy z admirałem Ackbarem specjalną metodę szyfrowania danych.- wyjaśnił Clawdite - Opracowaliśmy ją, kiedy jeszcze byłem jego protegowanym.
- Zaraz.- ocknął się Lando - To znaczy, że ta wiadomość jest od...?
Nie skończył, bo właśnie nad emiterem hologramów ukazała się dwuwymiarowa, schematyczna mapa galaktyki z uwydatnionymi kilkoma planetami. Nie trzeba było geniusza, żeby dojść, iż są to światy zajęte przez Executor’s Lair, a linie proste je łączące to kierunek ekspansji Lorda Vadera. Mapa w pewnym momencie zniknęła, a na jej miejscu pojawił się wizerunek admirała Ackbara.
- Tu Ackbar.- powiedział hologram Mon Calamari - Mapa, którą przed chwilą widziałeś, to założenia taktyczne inwazji Vadera, jakie udało nam się ustalić. Nie muszę ci chyba mówić, co powinieneś teraz zrobić. Po rozmowie z Hanem Solo i Chewbaccą doszliśmy do wspólnego wniosku, że poczekamy na wroga na Exaphi. Byłoby miło, gdybyś wysłał nam wspomaganie. Zapomnij o Fey’lyi, tu jest wojna do wygrania. Zadbaj też o Duro; tam nie będzie nikogo z wywrotowców, ale przydałoby się wzmocnić obronę tej planety. Ściągnij wszystkie jednostki, jakie możesz i jak szybko możesz. Jeżeli nie powstrzymamy ekspansji wojennej Lorda Vadera, czeka nas powrót Imperium, a to będzie nasza zguba. Dosyłam jeszcze kilka informacji na temat wroga, jakie udało nam się znaleźć. Zrób z nich użytek. Koniec nagrania.- i wyłączył się, a na dwuwymiarowej przestrzeni nad projektorem zaczęły śmigać nazwiska, planety i fakty. Lando i Tarrant spojrzeli na siebie.
- Natychmiast leć na Exaphi.- polecił Perm - Jeżeli spotka tam pan Ackbara, proszę przekazać mu dowództwo, jeśli nie, to w razie ataku to pan podejmie walkę. Dołączę do pana tak szybko, jak tylko będę mógł.
- A gdzie pan będzie w tym czasie, admirale?- zainteresował się Carlissian.
- Wiesz, że mamy w Przestworzach Huttów jedną bazę?- zapytał Perm, ignorując pytanie Landa - Dokładnie w samym środku, całkiem niedaleko od Nal Hutta.
- Wiem.- rzekł śniadolicy generał - Na Da Soocha, jeśli się nie mylę. Co to ma wspólnego ze sprawą?
- Otóż porządku pilnuje tam niewielka liczebnie armada, co może wydawać się dziwne, zważywszy na niebezpieczną okolicę.- rzekł admirał Perm, uśmiechając się lekko, co było dziwne, jak na Clawdite’ów - W jej skład chodzi jednak pewien statek, którego Huttowie panicznie się boją. Mówi coś panu nazwa SS „Vacuum”?
- Niestety nie.- przyznał Lando.
- Wspaniała machina.- powiedział Perm - Odwołałem ją z bazy na Da Soocha i właśnie leci w naszym kierunku. To na nią czekam. Jak tylko doleci, ruszę za panem.
- A wyśle pan coś na Duro?
- Kilkanaście okrętów na pewno tam poleci.- stwierdził Perm, patrząc za iluminator na kłębiącą się w przestrzeni flotę - Jednak Exaphi jest bliżej i sądzę, że to tam powinniśmy skoncentrować główne siły.
- Jest pewien problem.- powiedział Carlissian, również patrząc w pustkę kosmosu przerywaną gwiazdami i okrętami - Nasze, jak to pan powiedział, główne siły, mogą okazać się za słabe. „Guardian” ciągle operuje na Zewnętrznych Odległych Rubieżach i może nie zdążyć.- spojrzał na swojego admirała - Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Potrzebujemy większej armii.
- Co pan proponuje?- zapytał Perm, odwzajemniając spojrzenie.
- Posłać kopię tych danych Talonowi Karrde.- Carlissian wskazał na holoprojektor - On szybciej, niż nasze centrale, rozpowszechni te informacje po ważniejszych centrach militarnych i paramilitarnych. Może uda mu się ściągnąć Ligę Golemów albo Legion Flamestrike... a na pewno pojawi się więcej statków, niż mamy obecnie.
- To dobry plan.- stwierdził Perm, od razu biorąc się do wystukiwania odpowiednich poleceń na klawiaturze - Zaraz wcielimy go w życie.
Darth Vader miał już tego wszystkiego dość. Pomijając już fakt, że wlekli się jak umguliańskie purchlaki bez dopingu, to jeszcze cały czas musieli wyskakiwać z nadprzestrzeni. Zupełnie, jakby nie można było raz, a dobrze zebrać wszystkich zainteresowanych. Przybyliby wszyscy naraz, w jedno miejsce, zapakowali się na „Vengeance” albo inny okręt i polecieli razem, nie robiąc problemów. A tak? Raz musieli wyskoczyć, bo Firehead chciał przemieścić się z flagowego superniszczyciela na swojego ulubionego „Dridera”, innym razem trzeba było się zatrzymać, bo kilka okrętów wymagało uzupełnienia zapasów, a „Oko Vadera” służyło w takich sytuacjach jak latająca spiżarnia tudzież magazyn, innym razem trzeba było czekać na Kanosa.
Tak, jak teraz.
Czarny Lord w żaden sposób nie miał karmazynowemu gwardziście za złe, że stracił on placówkę na Spirze. Wręcz przeciwnie. Kiedyś trzeba było przenieść ośrodek trenujący klony do nowej fabryki, a Morck i Rogriss byli tak zajęci kampanią przeciwko Nowej Republice (co było rzeczą paradoksalną, bo na dłuższą metę siedzieli w jednym miejscu i przez większość czasu nic nie robili), że spychali to na dalszy plan. A poza tym Kanos uciekając zabił jednego z rycerzy Jedi, Xyrona Narra, członka nowo powstałej Rady Jedi, a zatem jednego z najsilniejszych użytkowników jasnej strony Mocy. To było bardzo pozytywne. Szkoda tylko, że przy okazji nie unicestwił Kyle’a Katarna, skoro miał okazję, ale Vader aż tak bardzo tego nie żałował; prawdę powiedziawszy tego Jedi chciał zgładzić własnymi rękami.
A kiedy Morck jeszcze w drodze postanowił oddelegować Kanosa na „Vengeance”, aby gwardzista przejął dowództwo nad armią naziemną, Vader bardzo chętnie na to przystał. Prawdę powiedziawszy, sam chciał poprowadzić ofensywę lądową, gdyby zaszła taka potrzeba, mając nadzieję, że spotka po drodze wielu Jedi, jak sugerował holocron Sith. Ale skoro trafia się szermierz tak skuteczny i zabójczo dokładny, to Vader mógł ścierpieć podział dowództwa pomiędzy ich dwóch. Natomiast co do holocronu, to Mroczny Lord Sith więcej nie zasięgał jego rady. Pradawne urządzenie, pozostawione mu dawno temu przez Imperatora, okazywało miejscami irytującą potrzebę kreowania cudzej woli. Tak było z Fireheadem i jego Rebornami, co, choć samo w sobie było dobrym pomysłem, wpędziło Ho’Dina w symbiozę z duchem zmarłego rycerza Jedi, Kypa Durrona, znęconego przez ciemną stronę Mocy. W obawie, że również Irek mógłby mieć podobne pomysły, Vader ukrył holocron i zabronił Ismarenowi jego poszukiwań. Był pewien, że młody Ciemny Jedi, gdyby tylko chciał, odnalazłby ów niemalże magiczny sześcian, ale to było jego testem na lojalność.
Wszystko dobrze, tylko czemu na tego Kira Kanosa trzeba tak długo czekać?
Rozdział 26
„Slave I” z szumem silników jonowych przebił się przez górne warstwy atmosfery planety Kamino, kierując się w stronę miasta stołecznego, Tipoca City, z najszybszą możliwą w atmosferze prędkością. Charakterystyczny dźwięk dysz jonowych ginął jednak pomiędzy częstymi wyładowaniami elektrycznymi i monotonnym, gęsto uderzającym o kadłub pojazdu deszczem, urywającym się z nieba. Na Kamino wiecznie padało.
Boba Fett bezbłędnie osiadł swoim statkiem na głównym lądowisku, mimo pewnych zakłóceń sensorów spowodowanych ulewą. Przecież doskonale znał platformę startową Tipoca City i wiedział, jak posadzić na niej wysłużonego „Slave’a I”. Wylądował więc i wyłączył silniki, złapał swój karabin blasterowy BlasTech EE-3 i zszedł po trapie na powierzchnię lądowiska. Niemal instynktownie skierował się do wejścia, przez filtry swojego hełmu wdychając doskonale sobie znane, wilgotne powietrze. Niemal czuł jego zapach, i to mimo operacyjnie przytępionego zmysłu powonienia. W końcu jednak przeszedł przez automatycznie rozsuwające się drzwi, otrzepał pelerynkę z wody i rozejrzał się po korytarzu. Praktycznie nic się nie zmieniło.
- Witam, panie Fett.- z ukrytych nie wiadomo gdzie głośników rozległy się spokojne, melodyjne słowa - Oczekiwaliśmy pana. Zdaje się przybył pan w sprawie nagrody za pewnych przemytników?
- Zgadza się.- rzucił beznamiętnie mandaloriański łowca.
- Bardzo dobrze.- odparł głośnik - Premier Taun We oczekuje pana w sali audiencyjnej.-
Taun We została premierem planety Kamino, pomyślał Fett, odczuwając cień zdziwienia, że sędziwa Kaminoanka jeszcze żyje. Bez słowa skierował się do sali audiencyjnej, mgliście sobie jednak przypominając, że przecież premier zawsze przyjmował gości w prywatnym gabinecie. Kiedy jednak tak szedł mlecznobiałymi korytarzami we wskazanym kierunku, doszedł do wniosku, że przecież to wszystko jedno, gdzie premier przyjmuje gości, ponieważ każde pomieszczenie wygląda tu tak samo.
Wreszcie dotarł do sali audiencyjnej, która różniła się od innych tylko tym, że jedna ze ścian była zrobiona z szarej durastali, a wzdłuż komnaty od wejścia zawieszone były okrągłe, białe krzesła. Na końcu zaś stało, nie wisiało, jedno wyższe i mniej zaokrąglone, przy którym oczekiwała wysoka i smukła Kaminoanka w kostiumie ze szlacheckimi insygniami. Twarz miała pomarszczoną i poruszała się jakby nieco ospale, ale Boba Fett i tak rozpoznał w niej dawną znajomą Taun We.
- Witaj, Boba.- powiedziała miękko istota, kiedy Fett się zbliżył - Zechcesz spocząć?
- Postoję.- odparł zwięźle łowca.
- Jak chcesz.- pani premier sama usiadła, co wyraźnie przyniosło jej wielką ulgę - Dawno cię u nas nie było. Powiedz mi, jak sobie radzisz?
- Nienajgorzej.- powiedział Fett, nie mając ochoty na zbędną wymianę uprzejmości - Zawsze do przodu.
- Widzę, że chciałbyś od razu przejść do interesów.- zauważyła Taun We - A więc gdzie masz ciała?
- Ciała?- zdziwił się Boba, chociaż w jego glosie nie było po tym żadnego śladu.
- Ciała Lo Khana i Luwingo.- dokończyła Kaminoanka - Przecież przybyłeś tu po nagrodę za ich zabicie, prawda?
- Jak to się stało, że Kamino wydaje pieniądze na nagrodę za takie płotki, i to jeszcze w ramach bezsensownej i bezwartościowej zemsty?- Fett zignorował pytanie pani premier.
- Nigdy się nie mściłeś, Boba?- spytała smukła kobieta.
- Kiedyś próbowałem.- odrzekł łowca - I wiele na tym straciłem, a nie zyskałem nic.- przerwał na chwilę - Zemsta to kiepski sposób na życie, Taun We.
- Nikt nie może bezkarnie mordować mieszkańców planety Kamino!- Kaminoanka jakby się ożywiła - Musimy egzekwować sprawiedliwość!
- O ile się nie mylę, schwytaliście już Yarkora odpowiedzialnego za to zabójstwo.- skontrował Fett - Khan nie miał z tym nic wspólnego.
- Byli wspólnikami.- odbiła piłeczkę Taun We.
- Kontrahentami.- sprostował łowca nagród - A to duża różnica.
- Właściwie to czemu ty ich tak bronisz?- zainteresowała się pani premier, mrużąc oczy - Nie przywiozłeś ich ciał, prawda?
- Lo Khan i Luwingo mają wysoko postawionych przyjaciół, którzy dbają o ich bezpieczeństwo.- odparł Boba - Ich likwidacja pociąga za sobą koszty ekstra. Po co wam to?
- Nie martwimy się już o pieniądze, Boba.- uśmiechnęła się Taun We - Po ostatnim, rewolucyjnym zleceniu mamy ich dużo.
Fett już chciał przytoczyć kolejny argument, jakoby można by było zainwestować w coś bardziej konstruktywnego, na przykład w polepszenie warunków życia na Kamino, pomoc socjalną albo coś innego, co w tej chwili nie przychodziło mu do głowy; nigdy nie zajmował się pomaganiem społeczeństwu. Właśnie miał to powiedzieć, kiedy dotarł do niego sens słów Taun We.
- Jakim zleceniu?- spytał podejrzliwie.
- Wspaniałym!- odparła pani premier, wciskając niewidoczny przycisk w oparciu, w wyniku czego olbrzymia płyta z durastali rozsunęła się, ukazując setki, nie, tysiące maszerujących równo, układających się w kolumny, brygady, legiony, zakutych w białe pancerze szturmowców. Wszyscy po musztrze i odprawie wchodzili po jakichś trapach na pokłady przerobionych na daleko dystansowe transportery żołnierzy gwiezdnych galleonów. Na każdym widniał symbol Imperium, przecięty przez skrzyżowane ze sobą superniszczyciel i miecz świetlny. Boba Fett znał ten symbol.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,60 Liczba: 15 |
|
Lord Brakiss2006-03-24 16:47:38
Świetna. Końcowa bitwa extra!!! MIsiek moje gratulacje, Szkoda że nie było Widm
jedi_marhefka2006-01-28 00:00:50
No Michał co tu dużo pisać. Po prostu jesteś wielki!!!!! świetny tekst.
Edi2005-09-24 19:49:53
Świetna kontynuacja.Co tu dużo gadać.10/10.Opowiadanie przewyższa nie jednego e-booka i Michał Wolski powinien pisać dla Star Wars...bo się do tego nadaje.
starwarsowiec2005-05-04 21:09:30
nie mogę tego ściągnąć:(Bardzo byłbym wdzięczny gdyby ktoś mi to wysłał na adam_n1@o2.pl
NIECH SIE KTOŚ ZLITUJE!!!
Carno2004-08-19 00:20:34
Z recenzją poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 10.
Taag Bha Den Fell2004-07-13 10:38:23
Genialne opowiadanie, daje 10
Admirał Raiana Sivron2004-06-13 21:19:01
Artydzieło, świetnie się czyta, ciekawa fabuła, nie mogłam się oderwać.
Anor2004-05-19 02:18:37
WSTĘP
Na początek chciałbym powiedzieć, że poniższa recenzja może zostać odebrana jako mocno krytyczna. Wiem, że dostałeś na razie prawie same dziesiątki jako oceny, jednak inni oceniali to, co napisałeś jako Fanfic, ja za to piszę tę recenzję jako recenzję pełnoprawnej książki, co więcej w ocenie kieruje się kryteriami jakimi kieruje się w ocenianiu książek zatwierdzonych przez LocasBooks, dlatego weź to pod uwagę, ze na samym początku stawiam cię na nobilitowanej pozycji, która to pozycja pociąga za sobą odpowiednie wymagania i oczekiwania. Poniżej opisuje kwestie, do których ma jakieś zastrzeżenia lub które chcę pochwalić. Rzeczami oczywistymi nie zawracam głowy.
FABUŁA
Jak pewnie każdy czytelnik zauważyła fabuła jest wyjątkowo rozbudowana, wszystkie wydarzenia koncentrują się wokół kilku wątków, które się między sobą co jakiś czas przeplatają. Tu przychodzi mi na myślę konwencja Zahnowska pisania powieści gdzie właśnie jest podobnie. Wokół każdej postaci zbudowana jest jakaś historia, każda z nich ma coś ciekawego, swojego i wyjątkowego jako wkład do wydarzeń fica. Oczywiście są to wszystko słowa pochwały, gdyż zbudować tak zawiła fabułę i jednocześnie na nią zapanować zarówno sensie pisarskim jak i logicznym układzie wydarzeń, to naprawdę wielka sztuka. Mimo to wydaje mi się że są momenty gdzie Miśku trochę przesadziłeś. Momentami zbyt wiele jest bohaterów, nazwisk, miejsc, planet, za często zmienia się miejsce akcji. Wszystko to powoduje że czytający przynajmniej do momentu kiedy nie zapanuje nad całością może się gubić w całości. Można to oczywisice postrzegać dwojako, gdyz niejeden powie że ten ogrom szczegółów nazwisk i miejsc to wielki plus. Owszem plusem jest ale jeśli się nad ty panuje. Ja uważam, zę ty nad tym zapanowałeś, jednak wyczuwałem momenty kiedy Ty jako pisarz wiedziałeś o co chodzi a czytelnik niekoniecznie musiał się tak dobrze orientować.
SPÓJNOŚĆ
Wydarzenia opisywane w książce same w sobie są wyjątkowo spójne, to należy tobie przyznać. Co więcej powiem, ze wszystko co opisujesz charakteryzuje się z małymi wyjątkami dużą spójnością z EU (oczywiście nie mówię tu o NEJ która jest czymś przeciwnym). Powiem tak, że gdyby jakikolwiek autor zastosował tyle nawiązań do wydarzeń z EU co ty tutaj to byłby mistrzem świata. Nie wiem jak w tym wszystkim udało ci się zachować spójność, ale tutaj popisałeś się nie lada kunsztem, mimo ze utrudniłeś sobie prace poprzez to ze wszędzie próbowałeś wrzucić jakieś nawiązania. Sam się zastanawiałem czy czasami nie jest tego aż za dużo, bo momentami to wręcz tłumaczyłeś, co to było z tym osobnikiem, czy też statkiem czy też wydarzenia, które gdzieś tam zaistniało w jakimś komiksie lub książce. Mimo wszystko uważam ze tego za dużo nie było gdyż ja jestem maniakiem na wszelkie nawiązania. Tu masz wielki plus. Nie mówiąc już o tym, ze przypomniałem sobie wiele faktów z EU dzięki tej twojej pozycji.
FS a NEJ
Istotą twojej całej trylogii jest pokazanie alternatywy do Nowej Ery Jedi. Takie miałeś chyba założenie podczas jej pisania. Oczywiście zrealizowałeś to początkowe założenie, ale czy do końca w 100%? Ja powiem, ze nie. Mimo wszystko nie wyzbyłeś się pewnych zaciągnięć NEJ które aż prawie Kolą w oczy. Nie świadczy to że to jest źle, ale po prostu aż miło zobaczyć ze jednak do końca NEJ nie negujesz. Nie mówię tu o samej kwestii Yuuzhan, która była bardziej rozbudowana w Pełnomocniku, ale bardziej chodzi mi o Ciemne Bomby, czy też Serum pozbawiające Mocy (toż drugi raz (nie licząc Ismalirów) po NEJ czytam że Jedi da się odciąć od Mocy, coś jak w przypadku kontaktu z Yuuzhanami). Musze powiedzieć, że jak czytałem twe liczne wypowiedzi na forum, szczególnie w wiadomym temacie sporu w kwestii NEJ, to obawiałem się że kolejne części twej trylogii będą bardziej atakowały całą serię o nowych najemcach spoza galaktyki, tu jednak okazało się ze potraktowałeś całą serię NEJ dość delikatnie. Powiem więcej, nawet mogłaby ona postępować po twej trylogii, co oczywiście zależy od tego jak rozwiąże się sytuacja w III Tomie twego dzieła.
AKAPITY I ROZDZIAŁY
Tu widzę pewien problem w twej książce. Jakoś nie mogę się dopatrzyć sensu podziału na poszczególne akapity tekstu, który nam prezentujesz. Podział jest jakbym to powiedział dość dowolny. Są momenty że nie wiedziałem nie doczytawszy się pierwszego imienia po zmianie akapitu gdzie jestem w jakim wątku? Ja tam polonistą nie jestem (ty tak), ale z mojego (niewielkiego) doświadczenia w czytaniu wynika to ze nigdy nie można zaczynać nowego akapitu/wątku od razu dialogiem! Dialog zwykle jest jakąś kontynuacją opisu akcji. U Ciebie niestety zdarzały się nowe akapity zaczynane od razu dialogiem, co więcej były to nowe wątki. To powodowało, ze mijało trochę czasu zanim zorientowałem się gdzie ja w ogóle jestem. Kolejna sprawa to kwestia podziału rozdziałów. Nie widzę tu jakiejś zachowanej logiki oprócz czysto matematycznych działań polegających na tym, że co którąś stronę musi być nowy rozdział. Tu podobnie jak z akapitami masz takie same problemy jak Stover, którego bardzo cenię jako pisarza, ale w dzieleniu topików to on jest słaby. Właśnie u Ciebie podziały na rozdziały kuleją. Nie można oczywiście generalizować, jednak zdecydowana większość kończy i zaczyna się w miejscach gdzie to nie powinno się dziać. To wszystko jednak jest wyższa szkoła jazdy i jak widzisz to nawet w moim mniemaniu najlepsi sobie z tym nie radzą:P
SZYSTKO W JEDNYM
Już wspominałem o kompletności twojego opisu już pisałem jak rzetelnie nawiązywałeś do EU wtedy Cie chwaliłem, teraz muszę lekko zganić, ponieważ to pokazanie wszystkiego jest jakby trochę na siłę. Początkowo mamy ciągle wspominane osoby, które gdzieś tam sie przewijały w EU i to jest super, potem na to pojawiają się wszystkie super bronie i wynalazki, jakie znamy z SW, fajnie ze wreszcie są wszystkie. Potem znowu spotykają się one w jednej bitwie gdzie należy powiedzieć, że to tez dobra sprawa, bo dodaje realizmu ze walka miedzy dwoma galaktycznymi mocarstwami odbywa się pomiędzy wszelkimi ich zasobami, a nie tylko dwoma niszczycielami na przykład. No, ale na koniec jest ten Luzgan który w sobie ma wszystko zewsząd. To już trochę przegięcie. W całej książce jakbyś chciał pokazać swą wielką wiedzę o SW i wcisnąć każdy wynalazek każdą ogromną machinę. Nie wiem na ile taki barokowy przepych jest potrzebny.. Subiektywnie patrząc zdania mogą być podzielone, ja uważam jednak ze można by być skromniejszym.
MINUSY OGÓLNIE
Poniżej wypisze w wypunktowaniu moje zastrzeżenia i wątpliwości, czyli ogólnie minusy, jakie widzę w książce (oczywiście jest to moje subiektywne podejście):
- Edycja. Zdecydowanie brakuje mnóstwa przecinków i w ogóle kwestii interpunkcyjnych, dodatkowo widać ze korekta była sporządzana w oparciu o słownik Wordowski, a poprzez czytanie, gdyż SA (szczególnie zaimki), które istnieją a nie powinny być w danym miejscu np. zamiast "za" masz "a".
- już o tym wspominałem w fabule, ale trochę momentami dużo bohaterów oraz nazw, co nie pozwala czytelnikowi skupić się na fabule a wymusza koncentrację na tym o kim w ogóle to jest pisane, z czasem czytania jak powiększa się wiedza czytelnika to się zmienia, jednak początek jest trudny. Mimo to to chyba nie do końca twoja wina, bo gdyby czytać cięgiem poszczególne tomy byłoby inaczej.
- humor. No właśnie nikt od ciebie nie wymaga żebyś walił gaga za gagiem, jednak u Ciebie w książce nie ma tego praktycznie w ogóle. Tu naprawdę by się coś przydało humorystycznego gdyż zwykle w SW (Już tradycyjnie począwszy od filmów) mamy z tym do czynienia.
- Kwestia niewiedzy Karrde. Nie wiem, czemu tak mocno wyolbrzymiłeś kwestię niewiedzy Kardde o EL podczas jego wizyty na radzie kolaborantów wojennych? Ten człowiek w EU zawsze kojarzył się z kopalnią wiedzy i zawsze coś miał do powiedzenia, choćby jakąś dobrą wskazówkę. No a ty zrobiłeś tak ze on nie wiedział nic. Przydałoby choćby coś mu dąć powiedzieć, co mogłoby naprowadzić NR na jakiś trop. Przecież taka potężna organizacja jak EL nie ma szans pozostać niezauważona przez najlepszego informatora w galaktyce!
- Clonemade. Po wiersze sam pomysł na nazwę ośrodka z odwrotnością prawdziwej nazwy jest dość mega banalny i mogłeś wykombinować coś oryginalniejszego, ale to w sumie szczegół, bardziej interesuje mnie jak w całym tym ośrodku (stacji na wodzie) dwa Ismaliry mogły tak skutecznie blokować tylu Jedi? Bo Jedi już czuli blokadę zanim weszli do wody. A kolejna kwestia, co do akcji w tym samym miejscu, to opis kabla i Kyle Kattarna po nim buszującego. Momentami wydaje mi się ze popadałeś w pewną przesadę w opisywaniu niektórych szczegółów i tak właśnie zrobiłeś z tym kablem, po którym wspinał się KK. Według mnie to straszny szczegół i lepiej skupić się na czymś innym co może zostało potraktowane po macoszemu (jakaś bitwa itp.).
- Kamino i klonowanie. Tu zasadnicze pytanie bo nie wiem jak w ogóle Kamino nie mogło zostać odkryte przez tyle lat jako miejsce klonowania od CW przez Nową Republikę? Toż to bardzo dziwne że w ogóle cały czas kaminoanie mają możliwość do klonowania, po tym jak oni stworzyli armię która samą nawet nazwą zasłynęła w jednej z największych wojen w historii galaktyki.
- Wiadomość. Czy nie wydaje ci się, ze rozmowa Landa z Lukiem na otwartym kanale o fakcie przybycia wywrotowców nie była zbyt ryzykowna skoro wywrotowcy wcześniej musieli się tak szczegółowo ukrywać? Odobnie zresztą jest z puszczeniem przez Kardde'go poprzez Holonet wiadomości o przyszłym ataku na Exaphi? Trochę to dla mnie słabe taktycznie żeby wyjawiać przeciwnikowi, że wie się o jego planach.
- Był moment podczas bitwy nad Exaphi że mówiono że w ogromie ogółu walki statków i myśliwców przybycie Hana i Boby miałoby coś zmienić pomóc i przechylić na szalę NR. Wiesz, demonizowanie ich możliwości może odbywać się owszem, jednak na inną skalę bitwy a nie w takim wymiarze jak to zaprezentowałeś w swojej powieści. Oni g.. mogli zrobić dla powodzenia całej bitwy, tak mi się przynajmniej wydaje.
- Horn - gdzieś tam napisałeś ze posłużył się telekinezą. On przeciecz nie umiał tego robić, zawsze maił z tym problemy i w końcu stwierdzono, że nie ma do tego predyspozycji za to ma wielkie możliwości w zataczaniu fałszywych wizji przed innymi. No chyba, że się mylę.
- Oko/Vacuum. Całą powieść czytam wielkie peany w kierunku tych dwóch wspaniałych jednostek, ciągle każesz się spodziewać ze to, co się stanie na koniec będzie czymś wyjątkowym. Na koniec jednak okazuje się, że starcie między tymi OGROMAMI trwa zaledwie kilka minut a w opisie książkowej jeszcze krócej, za to o kablu w Clonemade czytamy również przez pięć minut??? Coś chyba nie tak. No a oprócz tego ze opis był skąpy to obie tak wielkie jednostki zniszczone zostały w dość banalny sposób.
- Lugzan. Trochę przegięcie i tona sam koniec.. on jakby był połączeniem wszystkiego co najlepsze. wiesz jest takie powiedzenie, ze coś co jest do wszystkiego zawsze jest do niczego, więc mam nadzieję że nie odegra żadnej roli w kolejnym tomie:P
PLUSY OGÓLNIE
TO samo, co z minusami:
+ "dupa" i inne "wali" są to wulgaryzmy, których oczywiście nie spotykamy w książkach (zwykle). Można postrzegać je pozytywnie lub negatywnie. Ja generalnie jestem za tym by naturalizować wszystkie książki i nie wierzę że jakiś tam Jedi nie 'zakurwił' sobie pod nosem jak zobaczył na przykład ogrom przeciwnika. Dlatego stosowanie takiego słownictwa jest dla mnie pozytywem, nie wiem jak dla innych.
+ Ogrom szczegółów które nam prezentujesz jest bardzo pozytywny z punktu widzenia przypominania sobie przez czytelnika czegoś co tam kiedyś czytał. Ja sobie to bardzo cenię, gdyz przypomniałem sobie niejedno nazwisko i nazwę, którą miałem już kiedyś tam przyjemność poznać a zapomniałem lub nie potrafiłem jej połączyć z żadnym faktem.
+ Emocje Boby. Bardzo podobało mi się ukazanie Boby wreszcie jako człowieka, który posiada emocje i je artykułuje. To było super, poza tym sama jego śmierć była dobrym posunięciem, jednak fakt iż pośrednio zginął poprzez to ze zahaczył się o pelerynę w kabinie swojego Slava jest mega banałem i to mi się już aż tak nie podoba..:)
+Wielkość flot. Wreszcie ktoś opisał prawdziwie realistyczną bitwę w kosmosie! Dotychczas tego nie meiliśmy chyba. Ciągle tylko było tak, ze spotykały się dwie floty oparte o kilak niszczycieli a tu nagle mamy prawdziwie ogromne floty z wielką różnorodnością statków,. To naprawdę jest realistyczne i godne pochwały. Mimo to ilość i ogrom tych flot a szczególnie różnorodność najwspanialsze zabawki trochę ogranicza tę realność.
+ Smeagol. Tu chodzi o to co wspominał Ricky o rozterkach Anakina pomiędzy JSM i CSM i jego wewnętrznym rozdarciu. Tak pięknie tu nawiązałeś do konfliktu Smeagol/Golum. Wielkie plusy.
+ Na pochwałę zasługujesz sobie również dbałością o zgodność z techniką i w ogóle próba technicznego podejścia. Na przykład podobało mi się to ze podczas bitwy o Exaphi cześć statków ustawiła się w cieniu słońca systemu. Nie zawsze pisarze pamiętają o takich możliwościach.
+ Morale. To już w ogóle wodotrysk, którego mało w oryginalnych SW, mianowicie poziom morale żołnierzy. Wreszcie ktoś na to zwrócił uwagę. Byłem zauroczony jak po przybyciu wielkiej floty EL: żołnierze NR zaczęli wątpić w swoje szanse i Jedi zaczęli wyczuwać ich zachowanie. Tak właśnie zawsze powinno być, a nie że w książkach nam Pisza o niewiadomo jakim bojowym podejściu żołnierzy! Bądźmy realistami, nie każdy jest super herosem!
+ Historia Brakissa. W ogóle bardzo podoba mi się jego historia, wręcz powiedziałbym ze jest ona wzruszająca. Niedobrze chłopak się tak nawrócił, to jeszcze wielką miłość znalazł. Prawdziwy z niego szczęściarz.
+ Nawiązania. Wielkim plusem są również liczne nawiązania do EU oraz filmów. Sam już pisałem ile wspominasz realnych postaci EU ile z nich tłumaczysz, jak to pozwala przypominać sobie fakty, ale według mojej opinii także nawiązujesz do filmów i takim przykładem na to jest 'wycieczka' Jacena z Danni rydwanie, kiedy on ochrania ją blokując strzały mieczem świetlnym a ona ładuje z blastera. Toż to Padem i Ani z Areny na Geonosis!
VADER
Kim on jest? No ja czytając i analizując FSa doszedłem do wniosku ze ty wymyśliłeś sobie ze było naprawdę dwóch Vaderów! Nie wiem czy klony czy cokolwiek. Mimo to Słowa przekonanego Kyle jakoby by on prawdziwy zmuszają mnie do takiego myślania! Za to Luke mówi że czuł coś innego w jego obecności! Na to wszystko należy jednak dodać ze Kir Kanos także mówił że to jest ten Vader co mu zadał bliznę na twarzy. Rozumieć należy przez to ze Vader rzeczywiście jest tą osobą która pojawiała się nam kiedyś w EU, ale nie w filmach, bo może było ich dwóch! Skoro Imperator mógł mieć klony to czemu nie Vader? A może to nie klony.
REASUMACJA
Stworzyłeś wielkie dzieło, tego się nie da ukryć Miśku! Jest ono na tyle wielkie, że nobilituje do oceniania w kryteriach książki, a nie fica. Gdybym miał napisać, jaką oceniam twe dzieło jako fica to dałbym mu 10 po kilku stronach czytania, jednak, jeśli patrzę prze ostrzejsze kryteria książkowe to zapodam 8,5/10. I usytuuje twą książkę w bloku książek o stylu zahnowskim na poziomie, który można powiedzieć dorównuje 'nowej' trylogii Hana Solo. Tak by widział te twe dzieło. Mam nadzieję ze się nie pogniewasz, że momentami byłem ostry w ocenie, ale takie już przyjąłem założenia. Życzę weny na kolejne twe dzieła.
Ricky Skywalker2004-05-16 18:30:13
Więcej uwag na Forum, tu zatem w skrócie:
Ogólnie książka jest bardzo dobra, ale nie wystrzegłeś się błędów:
- Znów różnorakie błędy w pisowni, stylistyczne, interpunkcyjne itp., które można było poprawić przez te pół roku czekania na umieszczenie na Bastionie.
- Wykorzystujesz tu niektóre wątki z NEJ (choć cały czas usilnie ja negujesz), ale właśnie nie trzymasz spójności w sprawach takich, jak choćby wygląd Duro, czy też nawet mapa galaktyki (choć sama w sobie jest niezłym pomysałem w kontekście całej książki, nie jest z godna z oficjalną - w każdej książce NEJ oraz w Przewodniku po Chronologii mamy takową, i tam wyraźnie widać, że Korelia i Duro są w zupełnie innej części galaktyki, niż Adumar).
- Borsk leci z Coruscant na Korelię tak wolno, że nawet odpowiednio zmotywowany pilot TIE (bez hipernapędu!!) by go przegonił :D
- Anakin też zbyt potężny jest.
- I jeszcze pewna niekonsekwencja, która pojawiła się na samym końcu: skoro Ackbar nie chciał i nie mógł zostać znów Głównodowodzącym, ponieważ był wyjęty spod prawa, to jakim cudem Bel Iblis nim został??
Ale co ja się będę czepiał... te minusy wcale nie muszą wpłynąć na ocenę końcową, bo przeważą je PLUSY:
+ Teksty (i narracja, i dialogi)
+ Anakin-Gollum
+ Boba Fett(ogółem; nawet nie wiesz, jak wzruszyła mnie jego śmierć)
+ Te wszystkie okręty!! Jeszcze tylko Eclipse`a III brakuje w panteonie superniszczycieli
+ Spora rola Mary (jak mi ją zabijesz w ŚT to... ;-))
+ Zaczątki Sojuszu Galaktycznego (współdziałanie NR, Imperium i KH )
+ Nawiązania do DE - Howlrunnery, Vipery, Droidy Cienia i przede wszystkim VACUUM - oj to też było miłe zaskoczenie - Republikański Devastator!! :)
+ Duża rola Łotrów (dla jeszcze lepszego obrazu powinieneś w ŚT wprowadzić Widma ;-))
+ ZAKOŃCZENIE!! Goraco wierząc, że tą osobą był Boba, pomijam wszystkie wypisane wcześniej minusy i
wystawiam FINALNEMU SKOKOWI ocenę 10/10 :)
Shedao Shai2004-04-25 19:47:43
Otas...mówiłeś, że FS jest ŚWIETNY. A nie możesz mu dawać 9 tylko dlatego, że w/g ciebie ŚT będzie lepszy...są na tym forum ff znacznie gorsze, a mające wyższą ocenę...nie można porównywać FS i PS z resztą, one już automatycznie są lepsze!
Otas2004-04-23 09:23:26
no widocznie to jakaś tajemnicza ręka daje ocene.. a nie bastionowicze :) .. hihih.. Moc tak widocznie chciała.
Szedałku... ja dałem 9 :P.... ale mam nadzieje że dosyć jasno się wytłumaczyłem w komentarzu .. :)
Shedao Shai2004-04-09 09:39:32
Powiem tak: trudno jest, żebym bronił uparcie serii, z której ostatnio nową książkę czytałem we wrześniu, czyli 8 miechów temu... tym bardziej, że są pokusy, które powoli zmieniają moje upodobania (PS, FS, komiksy z Republic)
Misiek2004-04-08 20:19:23
Hmmm.... Yuuzhanin broniący negacji NEJ... intrygujące :->
Shedao Shai2004-04-07 14:14:29
Mija się z prawdą...taaa...Wódz przemówi:
FINALNY SKOK MIAŁ, MA I BĘDZIE MIAŁ OCENĘ 10, NIEZALEŻNIE CZY TAK MYŚLICIE :P A jak ktoś zamierza postawić niżśzą ocenę, to niech najpierw dobrze zastanowi się nad swoim życiem.....bo Wódz przyjdzie, i odwiedzi go z amphistaffem.
Jacyś chętni? Nie? Nie widzę! Pan z tyłu? O, naprawdę? Dobrze, jak Pan sobie życzy....zaraz porozmawia Pan z bezpieką Yuuzhańską....może jednak zmienilby Pan zdanie?
Misiek2004-04-04 19:41:59
W takim razie to jakiś burak. Miło wierzyć, że ma się dyszkę, ale skoro to się mija z prawdą...
Darth Fizyk2004-04-04 13:42:53
Misiek, przy moich opowiadaniach też Czytelnicy dają oceny różne (tak piszą), a ocena i licba głosującyh cały czas taka sama ;)
Misiek2004-03-31 15:07:55
hmmm... dałeś 9, a średnia ocen wciąż jest 10. Ktoś dał 11?
Otas2004-03-30 14:17:07
Mnie ciekawi... ja przeczytałem :D Po lekturze Pełnomocnika byłem pewien nadziei związanych z FS a także częściowo obaw ze jednak Misiek nie utrzyma poziomu tomu I... i cóż mam powiedzieć?? ... hehe.. powiem na końcu :P
Kolega skomentował 2 pierwsze tomy w następujący sposób: "Vader, Kir Kanos, SSD, pełno bitew kosmicznych ... jakby jeszcze był Thrawn to bym miał orgazm" :) No cóż .. moje priorytety nie sa akurat tak ustawione jak jego ale przyjemność czytania FS jest naprawde olbrzymia. Jeszcze wczoraj mówiłem Miśkowi ze z braku czasu czytam ledwo 10 stron co wieczór ... hmm wczoraj jednak wydazenia mnie tak wciągnęły że siedziałem w nocy tak długo aż doczytałem książke do końca ..
Nic tylko brać i czytać (a raczej pochłaniać)... aha... no i ocena... no cóż tu mam dylemata (nie mylićz dyplomatą).. czy dać od razu 10??.. ponieważ jest to naprawde njedna z najlepszych książek jakie czytałem (a e-book to napewno jest numero uno) ... czy może 9 a 10 zarezerwować dla tomu III? Mam nadzieje Miśku, że nie będziesz zły za obniżenie średniej oceny :) .. daje 9 a ten jeden pkt. trzymam na przyszłość :D
PS. I nie rzebym cie gonił... ale pisz żesz szybciej tom II bo chce wiedzieć jak się wszystko skończy.. i jak jest naprawde z Vaderem :)
Misiek2004-03-22 17:49:31
Oj, Fizyku, Fizyku... w założeniach Siedziba Egzekutora ma negować NEJ (a przynajmniej Pełnomocnik tak robił), więc przyjmij, że Yuuzhanie powymierali w przestrzeni międzygalaktycznej. W związku z powyższym: niektóre fakty odstają od NEJ, więc Irek siedział nie na Coruscant, ale z rodzicami na Roon. A Vader...he he ;-)))
Darth Fizyk2004-03-20 12:09:35
Misiek, jestem w trakcie czytania... znaczy się na 4 stronie :P
Tak się zastanawiam... którędy Yuuzhanie wejdą do Galaktyki... bo obok Belkadana rady nie dzadzą, ale w końcu znajdą inne wejście :P hmmm może przez Jądro z nad ekliptyki, albo spod? hmm?
Aha... przupomnijcie mi skąd się ten Vader wziął :P I Irek... :P
Misiek2004-03-18 15:17:43
Ktoś przeczytał, ktoś nie, ale ocena w tym okienku na górze jest wysoce mobilizująca :-)
P.S. Można by było robić sztuczny szum wokół tego booka (autor jest w ciąży z Lepperem!!!) ale po co? Niech czytają ci, których to naprawdę ciekawi.
Shedao Shai2004-03-15 14:42:58
PDF jest........I CO??? PRZECZYTAŁ TO KTOŚ WIĘCEJ??
Mistrz Fett2004-02-12 13:55:08
Nie ma chyba określenia na ten e-book które oceniłoby go w 100%. To jest ARCYDZIEŁO i nawet Amber nie powstydziłby się go wydac (gdyby mógł :)).
A pdf... Ja go już zrobiłem i jest u Yako :P
Gemini2004-02-11 15:14:08
Nie moge przeczytac bo niie ma .pdf-a ;(( Dlaczego ?? Moze ktos zrobi e-book-a ?? Ostatecznie ja ;))
Shedao Shai2004-02-09 14:49:28
Ehem.......Dlaczego mam wrażenie, że "Skok" przeszedł praktycznie bez echa?!?! A nie powinien, nie powinien......
Karrde2004-01-09 17:43:44
Genialna książka. Zachęcam wszystkich do lektury. A dokładniejsza recka ze spoilerami jest na forum
Shedao Shai2004-01-07 21:58:23
Moje zdanie na temat tego ARCYDZIEŁA jest na forum, na stosownym miejscu.