Zwłaszcza teraz, kiedy potrzebny jej jest każdy obrońca.
Wreszcie troje przyjaciół doszło do odpowiedniego domu i zapukało do drzwi. Chwilę czekali, aż wreszcie otworzył im młody, umięśniony Zabrak. Był odrobinę niższy, niż go Brakiss zapamiętał, ale głowę, jeśli nie liczyć ośmiu rogów, cały czas miał łysą, musiał ją więc golić z jakichś bliżej nieokreślonych powodów. Wieiah podejrzewała, że Zabrak po prostu poszedł za najnowszą modą. Co jednak natychmiast rzuciło im się w oczy, to fakt, iż nie miał on na ciele żadnego groteskowego tatuażu, a w jego spojrzeniu nie było ani krzty niebezpiecznej furii, jaka charakteryzowała go w przyszłości.
- Werac Dominess?- zapytał Brakiss, uśmiechając się w duchu. Co prawda wyczuł w aurze obcego szare elementy, ale nie były one niczym, czego nie dałoby się wybielić.
Albo zaczernić, w przypadku nieudanego szkolenia.
- Tak, a o co chodzi?- odpowiedział Zabrak ze śmiesznym akcentem; najwyraźniej nieczęsto zdarzało mu się używać Wspólnego.
- Jestem Wieiah, a to mój towarzysz, Brakiss. Jesteśmy rycerzami Jedi. Ta panienka to nasza przyjaciółka Danni Quee.- powiedziała zeltroniańska Jedi, posyłając Weracowi jeden ze swoich rozbrajających uśmiechów. Brakissowi serce zmiękło, kiedy dostrzegł, że jego ukochana nadal potrafi z siebie wykrzesać trochę tego dziewczęcego entuzjazmu, z którego była znana - Powiem bez ogródek: Nowa Republika potrzebuje nowych Jedi, a ty możesz być jednym z nich.
Dwa ostrza mieczy świetlnych Kyle’a Katarna i Xyrona Narra zalśniły w ich rękach, zaś sami rycerze Jedi rzucili się na odzianego w szkarłatną zbroję osobnika. Co prawda obaj wiedzieli, że pozostają pod wpływem blokujących Moc pól ysalamirów, ale sądzili, że gwardzista ulegnie ich, bądź co bądź, sporym umiejętnościom szermierskim. Na wszelki wypadek Kyle zamarkował cios w stronę wroga, w ostatniej chwili zmieniając kąt nachylenia miecza i ścinając wiszącego na małym drzewku podobnego do salamandry stworka.
Kir Kanos nie dał się oszukać.
Gwardzista w jednej chwili przerzucił trzymaną przez siebie pikę mocy do lewej ręki, a prawą wyjął swój ciężki pistolet blasterowy i rozpoczął ostrzał pozycji Kyle’a. Ledwie ten uśmiercił ysalamira. Korzystając z nieuwagi Kanosa, Xyron doskoczył do Kira z zamiarem cięcia go na odlew, jednak karmazynowy generał kątem oka dostrzegł jego ruch i uchylił się, odskakując dwa kroki do tyłu, cały czas ostrzeliwując Katarna. Pierwszy strzał trafił co prawda tylko w klingę jego żółtego miecza, ale drugi był już celniejszy. Kyle nie spodziewał się, że bez Mocy nie zdoła się obronić mieczem, dlatego syknął z bólu, kiedy blasterowa błyskawica trafiła go w ramię. Na szczęście nie wyrządziła mu większej krzywdy, a to ze względu na uruchomiony wygaszacz pola. Jednocześnie trzy następne strzały uderzyły w drzewko, za które osunął się Katarn.
Xyron zaklął w duchu, żałując, że nie może przewidzieć dzięki Mocy zamiarów swojego przeciwnika. Wyprowadził więc szybką kontrę z poprzedniej pozycji, tym razem mając więcej szczęścia; Kanos ledwie się uchylił, a miecz ściął mu pelerynę na wysokości barku. Gwardzista szybkim ruchem zrzucił ją z siebie, markując uderzenie piką mocy w stronę Xyrona, którego to zwodu Narr, nieprzyzwyczajony do walki bez użycia Mocy, nie przejrzał i uniósł miecz do bloku. Trwało to zaledwie sekundę, wystarczyło jednak, aby znajdujący się niebezpiecznie blisko ściany Kanos przekoziołkował i znalazł się półtora metra bliżej ukrytego za drzewkiem Katarna. Jednocześnie oddał kolejny strzał w jego stronę, strzał, który także trafił w roślinę. Kyle już miał odetchnąć z ulgą, kiedy uświadomił sobie, że pień drzewa jest bardzo cienki, zbyt cienki, aby wytrzymać kilka strzałów z ciężkiego blastera...
Katarn już rzucał się do ucieczki, zamierzając zaatakować gwardzistę mieczem, kiedy padł kolejny strzał, którego drzewko już nie wytrzymało. Roślina ze zdumiewającą szybkością, wskazującą na jej sporą masę, opadła na Kyle’a, który co prawda zasłonił się zdrową ręką, ale przy okazji wypuścił miecz i został przygnieciony. Stęknął, nie spodziewając się aż tak dużego ciężaru i padł jak długi na podłogę.
Kanos tymczasem uchylił się przed kolejnym ciosem Xyrona, zbyt wolno jednak, aby zielony miecz przeciwnika nie ściął jego pistoletu. Gwardzista odskoczył, odrzucając bezużyteczną broń, po czym stanął naprzeciw rycerza Jedi, zdając sobie sprawę, że jest on dla niego godnym przeciwnikiem. Pamiętał, że piętnaście lat wcześniej dwójka Jedi bez większych problemów zabiła dwóch jego towarzyszy. Faktem było, że pozostały przy życiu ysalamir ogranicza nieco umiejętności Narra, niemniej jednak nadal stanowił on zagrożenie. Dlatego Kir Kanos chwycił oburącz pikę mocy, przygotowując się do zablokowania kolejnego ciosu.
Pokonując ból, Kyle spojrzał na atakującego towarzysza i stojącego spokojnie przed nim gwardzistę. Karmazynowy generał trzymał pikę w pozycji bojowej, podobnie jak na Geratonie dwa miesiące temu. A to mogło oznaczać tylko jedno.
- Xyron, uważaj!- krzyknął Katarn, nadal przygnieciony przez drzewo - To pika z cortosisu! Jest...
W tym czasie Narr uderzył mieczem o pikę gwardzisty, i zaskoczony zaraz go cofnął. Dopiero wtedy dotarło do niego, co powiedział Katarn. Zgrzytnął zębami, albowiem to oznaczało, że walka będzie niezwykle wyrównana. Wbił wzrok w przeciwnika, szykując się do kolejnego ataku. Kanos jednak zaatakował pierwszy.
Pika gwardzisty spłynęła z lewej i od góry, ale Xyron natychmiast ją zablokował i dał krok w prawo, wyprowadzając zamaszystą kontrę, która jednak spotkała się z oporem broni przeciwnika. Narr jednak nie dawał za wygraną, szybko obrócił miecz i wyprowadził cięcie pionowe od góry, Kanos jednak odskoczył w lewo i uderzył z boku. Xyron szybkim ruchem drugiej ręki pchnął rękojeść od siebie w stronę wroga, w ostatniej chwili blokując jego cios, samemu markując jednocześnie dolną kontrę, a gdy Kanos wykonał ruch wskazujący na chęć jej zablokowania, szybko przesunął miecz do pozycji wyjściowej i ciął z góry, chcąc rozorać gwardzistę na pół. Nie spodziewał się, że gwardzista również markował, w odpowiedniej chwili wyprowadzając silne kopnięcie prawą nogą. Xyron odleciał do tyłu, ale nie stracił równowagi, wykorzystał natomiast pęd do wykonania obrotu z mieczem i cięcia na odlew miejsca, w którym spodziewał się przeciwnika. Tego z kolei nie spodziewał się Kanos i ledwie udało mu się umknąć, odskakując w lewo. Zaledwie wylądował, musiał unieść pikę do bloku, Xyron bowiem poszedł za ciosem i wyprowadził atak prosto w jego szyję. Gwardzista zaraz potem dał krok do przodu, wykonując szybki ruch piką, udając chęć ataku. Xyron tym razem nie dał się jednak oszukać i pchnął mieczem do przodu, mierząc w serce wroga. Kanos odruchowo wykonał półobrót w prawo i, wracając na pięcie do pozycji vis a vis rycerza Jedi, wyprowadził cięcie z boku. Cięcie, przed którym Xyron zdołał się jednak uchylić, i ugodzić wroga od dołu śmiercionośną klingą. Kanos jednak zablokował i wyprowadził szybki kontratak z drugiej strony, który także natrafił na przeszkodę w postaci broni przeciwnika, nie zraził się jednak i ponowił atak w innym miejscu. Xyron musiał szybko przemieścić miecz, aby nie dopuścić do siebie piki Kanosa, najpierw z lewej, potem z prawej, i znów z lewej... Zrozumiał, że gwardzista chce go omamić coraz szybszymi atakami i w odpowiedniej chwili zmienić w ogóle sposób ataku, zaskakując go i pokonując. Narr zmieniał więc lekko kąt nachylenia miecza, aż w pewnym momencie położył blok tak silny, że miecz świetlny i pika mocy uległy wzajemnemu zakleszczeniu. Teraz o zwycięstwie lub porażce któregokolwiek z przeciwników decydowało, kto zdoła wykręcić broń z ręki drugiego, aby zaraz potem wyprowadzić decydujący cios. Zarówno Kir, jak i Xyron, wkładali w to zwarcie całą swoją siłę, wobec trzasków i snopów iskier zmagając się w śmiertelnym uścisku.
Kyle stwierdził poniewczasie, że bez Mocy jego możliwości są mocno ograniczone. Widząc, jak Xyron Narr i szkarłatny gwardzista biorą udział w tym śmiercionośnym i niebezpiecznym tańcu, doszedł do wniosku, że jego kolega równie boleśnie odczuwa skutki działania ysalamira. Stwierdził, że musi coś z tym zrobić. Ale co? Miecz upadł daleko i nie mógł go dosięgnąć, a jedną ręką nie był w stanie unieść przesyconego metalem drzewka, prawdopodobnie przywiezionego z Myrkr. Spojrzał na drugą, stojącą naprzeciw roślinkę, i wiszącego nań ysalamira. Szybka decyzja i sięgnięcie po pistolet typu Bryar, z którym Katarn nigdy się nie rozstawał. Trzeba działać szybko, póki gwardzista jest zajęty Xyronem. Nie będzie drugiej szansy. Kyle oddał strzał w kierunku drzewka, mierząc istotę na nim wiszącą.
Zmysły Kira Kanosa odnotowały huk strzału i błysk blasterowej błyskawicy, a także jej kierunek. Stwierdził, że ma mało czasu i zdecydował się na ryzykowny manewr. Dał krok do tyłu, puszczając na chwilę pikę mocy. Broń gwardzisty upadła z łoskotem na ziemię, zaś Xyron, zaskoczony, wyprowadził szybki atak skierowany w głowę Kanosa.
Przeciął jednak tylko powietrze.
Gwardzista zaraz po kroku w tył dał nura w przód, chwytając leżącą na ziemi pikę i o milimetry mijając rozpędzoną klingę miecza. Zorientował się, że strzał oddany przez Kyle’a zabił ysalamira, a to oznaczało, że ma zaledwie sekundę, zanim rycerz Jedi poczuje przypływ Mocy i stanie na z góry zwycięskiej pozycji.
Sekunda jednak wystarczyła.
Kanos obrócił się w locie twarzą do góry i, znajdując się w pozycji horyzontalnej, pchnął pikę mocy przed siebie prosto w krtań przeciwnika. Uwolnił z niej jednocześnie ładunek porażającej energii elektrycznej, która wywołała silny skurcz gardła Xyrona, ściskając je, razem z przewodami oddechowymi. Pierwszy oddech Xyrona przesyconym Mocą powietrzem, które wróciło do budynku, miał być zarazem jego ostatnim.
Xyron Narr wybałuszył oczy ze zdziwienia, upuścił miecz i otworzył usta, usiłując złapać tchnienie, które nigdy nie miało dotrzeć do jego płuc. Nawet nie zdążył zebrać Mocy, aby wprowadzić się w leczniczy trans Jedi. Kaszlnął tylko cicho i padł na podłogę bez życia.
Kir Kanos nawet na to nie czekał. Wiedział, że chociaż zabił jednego Jedi, reszta zaraz się tu zleci. A mając Moc po swojej stronie, są niemal niepokonani. Ten pod przewróconym drzewkiem już przyciągnął do siebie miecz i zaraz miał być wolny. Gwardzista stwierdził, że nie ma na co czekać. Najszybciej, jak tylko potrafił, wybiegł z budynku i skierował się za wszystkimi żołnierzami, którzy opuszczali „Edamenolc”.
Luke i pozostali, badający magazyn piętro wyżej, natychmiast poczuli, jak wraca do nich Moc, a zaraz potem fale wskazującą na śmierć jednego z nich. Wiedzieli, że mógł to być albo Kyle, albo...
- Xyron!- krzyknął Kam, który pierwszy zidentyfikował aurę denata.
Rycerze Jedi rzucili się do windy i po chwili byli już na parterze. Szybko przebiegli korytarz i dotarli do holu, w samą porę, by ujrzeć następujący obrazek: jedno drzewko przestrzelone na pół, drugie całe, ale na obu martwe ysalamiry, nieopodal leżał ciężki pistolet blasterowy z osmaloną mieczem świetlnych lufą, a metr dalej jeszcze ciepłe zwłoki rycerza Jedi Xyrona Narra. Leżał tak nieruchomy, z szeroko otwartymi oczami, w których zastygł wyraz niedowierzania. Natomiast przez drzwi właśnie przebiegał Kyle Katarn z uaktywnioną klingą, jedno z ramion trzymał nieco niżej, jakby miał w nim lekki niedowład. Prawdopodobnie kogoś ścigał, co zdawała się potwierdzać determinacja w jego aurze.
Luke, Mara, Kam i Ewon rzucili się za nim, wybiegając z budynku. Ledwo jednak wypadli na dziedziniec ośrodka, zostali zasypani gradem strzałów z karabinów blasterowych. Sypały się niemal zewsząd, chociaż najwięcej ze strony hordy szturmowców na środku, najprawdopodobniej klonów, którzy pakowali się właśnie do skiffów i opuszczali kurort. Wśród nich był karmazynowy gwardzista. Złapał za jeden z karabinów BlasTech E-11, i sam oddał kilka strzałów w stronę Jedi, którzy byli zmuszeni znaleźć sobie jakieś osłony. Mara, Kam i Luke wycofali się z powrotem do budynku, odbijając i unikając niemal wszystkich strzałów, jakie padały w ich kierunku, Kyle rzucił się za jakąś skrzynię, Ewon natomiast odsunął się pod ścianę i, używając obu mieczy świetlnych, jakie posiadał, położył przed sobą zaporę czerwono-pomarańczowego światła, przez którą żadna blasterowa błyskawica nie miała prawa się przebić.
Wreszcie troje przyjaciół doszło do odpowiedniego domu i zapukało do drzwi. Chwilę czekali, aż wreszcie otworzył im młody, umięśniony Zabrak. Był odrobinę niższy, niż go Brakiss zapamiętał, ale głowę, jeśli nie liczyć ośmiu rogów, cały czas miał łysą, musiał ją więc golić z jakichś bliżej nieokreślonych powodów. Wieiah podejrzewała, że Zabrak po prostu poszedł za najnowszą modą. Co jednak natychmiast rzuciło im się w oczy, to fakt, iż nie miał on na ciele żadnego groteskowego tatuażu, a w jego spojrzeniu nie było ani krzty niebezpiecznej furii, jaka charakteryzowała go w przyszłości.
- Werac Dominess?- zapytał Brakiss, uśmiechając się w duchu. Co prawda wyczuł w aurze obcego szare elementy, ale nie były one niczym, czego nie dałoby się wybielić.
Albo zaczernić, w przypadku nieudanego szkolenia.
- Tak, a o co chodzi?- odpowiedział Zabrak ze śmiesznym akcentem; najwyraźniej nieczęsto zdarzało mu się używać Wspólnego.
- Jestem Wieiah, a to mój towarzysz, Brakiss. Jesteśmy rycerzami Jedi. Ta panienka to nasza przyjaciółka Danni Quee.- powiedziała zeltroniańska Jedi, posyłając Weracowi jeden ze swoich rozbrajających uśmiechów. Brakissowi serce zmiękło, kiedy dostrzegł, że jego ukochana nadal potrafi z siebie wykrzesać trochę tego dziewczęcego entuzjazmu, z którego była znana - Powiem bez ogródek: Nowa Republika potrzebuje nowych Jedi, a ty możesz być jednym z nich.
Dwa ostrza mieczy świetlnych Kyle’a Katarna i Xyrona Narra zalśniły w ich rękach, zaś sami rycerze Jedi rzucili się na odzianego w szkarłatną zbroję osobnika. Co prawda obaj wiedzieli, że pozostają pod wpływem blokujących Moc pól ysalamirów, ale sądzili, że gwardzista ulegnie ich, bądź co bądź, sporym umiejętnościom szermierskim. Na wszelki wypadek Kyle zamarkował cios w stronę wroga, w ostatniej chwili zmieniając kąt nachylenia miecza i ścinając wiszącego na małym drzewku podobnego do salamandry stworka.
Kir Kanos nie dał się oszukać.
Gwardzista w jednej chwili przerzucił trzymaną przez siebie pikę mocy do lewej ręki, a prawą wyjął swój ciężki pistolet blasterowy i rozpoczął ostrzał pozycji Kyle’a. Ledwie ten uśmiercił ysalamira. Korzystając z nieuwagi Kanosa, Xyron doskoczył do Kira z zamiarem cięcia go na odlew, jednak karmazynowy generał kątem oka dostrzegł jego ruch i uchylił się, odskakując dwa kroki do tyłu, cały czas ostrzeliwując Katarna. Pierwszy strzał trafił co prawda tylko w klingę jego żółtego miecza, ale drugi był już celniejszy. Kyle nie spodziewał się, że bez Mocy nie zdoła się obronić mieczem, dlatego syknął z bólu, kiedy blasterowa błyskawica trafiła go w ramię. Na szczęście nie wyrządziła mu większej krzywdy, a to ze względu na uruchomiony wygaszacz pola. Jednocześnie trzy następne strzały uderzyły w drzewko, za które osunął się Katarn.
Xyron zaklął w duchu, żałując, że nie może przewidzieć dzięki Mocy zamiarów swojego przeciwnika. Wyprowadził więc szybką kontrę z poprzedniej pozycji, tym razem mając więcej szczęścia; Kanos ledwie się uchylił, a miecz ściął mu pelerynę na wysokości barku. Gwardzista szybkim ruchem zrzucił ją z siebie, markując uderzenie piką mocy w stronę Xyrona, którego to zwodu Narr, nieprzyzwyczajony do walki bez użycia Mocy, nie przejrzał i uniósł miecz do bloku. Trwało to zaledwie sekundę, wystarczyło jednak, aby znajdujący się niebezpiecznie blisko ściany Kanos przekoziołkował i znalazł się półtora metra bliżej ukrytego za drzewkiem Katarna. Jednocześnie oddał kolejny strzał w jego stronę, strzał, który także trafił w roślinę. Kyle już miał odetchnąć z ulgą, kiedy uświadomił sobie, że pień drzewa jest bardzo cienki, zbyt cienki, aby wytrzymać kilka strzałów z ciężkiego blastera...
Katarn już rzucał się do ucieczki, zamierzając zaatakować gwardzistę mieczem, kiedy padł kolejny strzał, którego drzewko już nie wytrzymało. Roślina ze zdumiewającą szybkością, wskazującą na jej sporą masę, opadła na Kyle’a, który co prawda zasłonił się zdrową ręką, ale przy okazji wypuścił miecz i został przygnieciony. Stęknął, nie spodziewając się aż tak dużego ciężaru i padł jak długi na podłogę.
Kanos tymczasem uchylił się przed kolejnym ciosem Xyrona, zbyt wolno jednak, aby zielony miecz przeciwnika nie ściął jego pistoletu. Gwardzista odskoczył, odrzucając bezużyteczną broń, po czym stanął naprzeciw rycerza Jedi, zdając sobie sprawę, że jest on dla niego godnym przeciwnikiem. Pamiętał, że piętnaście lat wcześniej dwójka Jedi bez większych problemów zabiła dwóch jego towarzyszy. Faktem było, że pozostały przy życiu ysalamir ogranicza nieco umiejętności Narra, niemniej jednak nadal stanowił on zagrożenie. Dlatego Kir Kanos chwycił oburącz pikę mocy, przygotowując się do zablokowania kolejnego ciosu.
Pokonując ból, Kyle spojrzał na atakującego towarzysza i stojącego spokojnie przed nim gwardzistę. Karmazynowy generał trzymał pikę w pozycji bojowej, podobnie jak na Geratonie dwa miesiące temu. A to mogło oznaczać tylko jedno.
- Xyron, uważaj!- krzyknął Katarn, nadal przygnieciony przez drzewo - To pika z cortosisu! Jest...
W tym czasie Narr uderzył mieczem o pikę gwardzisty, i zaskoczony zaraz go cofnął. Dopiero wtedy dotarło do niego, co powiedział Katarn. Zgrzytnął zębami, albowiem to oznaczało, że walka będzie niezwykle wyrównana. Wbił wzrok w przeciwnika, szykując się do kolejnego ataku. Kanos jednak zaatakował pierwszy.
Pika gwardzisty spłynęła z lewej i od góry, ale Xyron natychmiast ją zablokował i dał krok w prawo, wyprowadzając zamaszystą kontrę, która jednak spotkała się z oporem broni przeciwnika. Narr jednak nie dawał za wygraną, szybko obrócił miecz i wyprowadził cięcie pionowe od góry, Kanos jednak odskoczył w lewo i uderzył z boku. Xyron szybkim ruchem drugiej ręki pchnął rękojeść od siebie w stronę wroga, w ostatniej chwili blokując jego cios, samemu markując jednocześnie dolną kontrę, a gdy Kanos wykonał ruch wskazujący na chęć jej zablokowania, szybko przesunął miecz do pozycji wyjściowej i ciął z góry, chcąc rozorać gwardzistę na pół. Nie spodziewał się, że gwardzista również markował, w odpowiedniej chwili wyprowadzając silne kopnięcie prawą nogą. Xyron odleciał do tyłu, ale nie stracił równowagi, wykorzystał natomiast pęd do wykonania obrotu z mieczem i cięcia na odlew miejsca, w którym spodziewał się przeciwnika. Tego z kolei nie spodziewał się Kanos i ledwie udało mu się umknąć, odskakując w lewo. Zaledwie wylądował, musiał unieść pikę do bloku, Xyron bowiem poszedł za ciosem i wyprowadził atak prosto w jego szyję. Gwardzista zaraz potem dał krok do przodu, wykonując szybki ruch piką, udając chęć ataku. Xyron tym razem nie dał się jednak oszukać i pchnął mieczem do przodu, mierząc w serce wroga. Kanos odruchowo wykonał półobrót w prawo i, wracając na pięcie do pozycji vis a vis rycerza Jedi, wyprowadził cięcie z boku. Cięcie, przed którym Xyron zdołał się jednak uchylić, i ugodzić wroga od dołu śmiercionośną klingą. Kanos jednak zablokował i wyprowadził szybki kontratak z drugiej strony, który także natrafił na przeszkodę w postaci broni przeciwnika, nie zraził się jednak i ponowił atak w innym miejscu. Xyron musiał szybko przemieścić miecz, aby nie dopuścić do siebie piki Kanosa, najpierw z lewej, potem z prawej, i znów z lewej... Zrozumiał, że gwardzista chce go omamić coraz szybszymi atakami i w odpowiedniej chwili zmienić w ogóle sposób ataku, zaskakując go i pokonując. Narr zmieniał więc lekko kąt nachylenia miecza, aż w pewnym momencie położył blok tak silny, że miecz świetlny i pika mocy uległy wzajemnemu zakleszczeniu. Teraz o zwycięstwie lub porażce któregokolwiek z przeciwników decydowało, kto zdoła wykręcić broń z ręki drugiego, aby zaraz potem wyprowadzić decydujący cios. Zarówno Kir, jak i Xyron, wkładali w to zwarcie całą swoją siłę, wobec trzasków i snopów iskier zmagając się w śmiertelnym uścisku.
Kyle stwierdził poniewczasie, że bez Mocy jego możliwości są mocno ograniczone. Widząc, jak Xyron Narr i szkarłatny gwardzista biorą udział w tym śmiercionośnym i niebezpiecznym tańcu, doszedł do wniosku, że jego kolega równie boleśnie odczuwa skutki działania ysalamira. Stwierdził, że musi coś z tym zrobić. Ale co? Miecz upadł daleko i nie mógł go dosięgnąć, a jedną ręką nie był w stanie unieść przesyconego metalem drzewka, prawdopodobnie przywiezionego z Myrkr. Spojrzał na drugą, stojącą naprzeciw roślinkę, i wiszącego nań ysalamira. Szybka decyzja i sięgnięcie po pistolet typu Bryar, z którym Katarn nigdy się nie rozstawał. Trzeba działać szybko, póki gwardzista jest zajęty Xyronem. Nie będzie drugiej szansy. Kyle oddał strzał w kierunku drzewka, mierząc istotę na nim wiszącą.
Zmysły Kira Kanosa odnotowały huk strzału i błysk blasterowej błyskawicy, a także jej kierunek. Stwierdził, że ma mało czasu i zdecydował się na ryzykowny manewr. Dał krok do tyłu, puszczając na chwilę pikę mocy. Broń gwardzisty upadła z łoskotem na ziemię, zaś Xyron, zaskoczony, wyprowadził szybki atak skierowany w głowę Kanosa.
Przeciął jednak tylko powietrze.
Gwardzista zaraz po kroku w tył dał nura w przód, chwytając leżącą na ziemi pikę i o milimetry mijając rozpędzoną klingę miecza. Zorientował się, że strzał oddany przez Kyle’a zabił ysalamira, a to oznaczało, że ma zaledwie sekundę, zanim rycerz Jedi poczuje przypływ Mocy i stanie na z góry zwycięskiej pozycji.
Sekunda jednak wystarczyła.
Kanos obrócił się w locie twarzą do góry i, znajdując się w pozycji horyzontalnej, pchnął pikę mocy przed siebie prosto w krtań przeciwnika. Uwolnił z niej jednocześnie ładunek porażającej energii elektrycznej, która wywołała silny skurcz gardła Xyrona, ściskając je, razem z przewodami oddechowymi. Pierwszy oddech Xyrona przesyconym Mocą powietrzem, które wróciło do budynku, miał być zarazem jego ostatnim.
Xyron Narr wybałuszył oczy ze zdziwienia, upuścił miecz i otworzył usta, usiłując złapać tchnienie, które nigdy nie miało dotrzeć do jego płuc. Nawet nie zdążył zebrać Mocy, aby wprowadzić się w leczniczy trans Jedi. Kaszlnął tylko cicho i padł na podłogę bez życia.
Kir Kanos nawet na to nie czekał. Wiedział, że chociaż zabił jednego Jedi, reszta zaraz się tu zleci. A mając Moc po swojej stronie, są niemal niepokonani. Ten pod przewróconym drzewkiem już przyciągnął do siebie miecz i zaraz miał być wolny. Gwardzista stwierdził, że nie ma na co czekać. Najszybciej, jak tylko potrafił, wybiegł z budynku i skierował się za wszystkimi żołnierzami, którzy opuszczali „Edamenolc”.
Luke i pozostali, badający magazyn piętro wyżej, natychmiast poczuli, jak wraca do nich Moc, a zaraz potem fale wskazującą na śmierć jednego z nich. Wiedzieli, że mógł to być albo Kyle, albo...
- Xyron!- krzyknął Kam, który pierwszy zidentyfikował aurę denata.
Rycerze Jedi rzucili się do windy i po chwili byli już na parterze. Szybko przebiegli korytarz i dotarli do holu, w samą porę, by ujrzeć następujący obrazek: jedno drzewko przestrzelone na pół, drugie całe, ale na obu martwe ysalamiry, nieopodal leżał ciężki pistolet blasterowy z osmaloną mieczem świetlnych lufą, a metr dalej jeszcze ciepłe zwłoki rycerza Jedi Xyrona Narra. Leżał tak nieruchomy, z szeroko otwartymi oczami, w których zastygł wyraz niedowierzania. Natomiast przez drzwi właśnie przebiegał Kyle Katarn z uaktywnioną klingą, jedno z ramion trzymał nieco niżej, jakby miał w nim lekki niedowład. Prawdopodobnie kogoś ścigał, co zdawała się potwierdzać determinacja w jego aurze.
Luke, Mara, Kam i Ewon rzucili się za nim, wybiegając z budynku. Ledwo jednak wypadli na dziedziniec ośrodka, zostali zasypani gradem strzałów z karabinów blasterowych. Sypały się niemal zewsząd, chociaż najwięcej ze strony hordy szturmowców na środku, najprawdopodobniej klonów, którzy pakowali się właśnie do skiffów i opuszczali kurort. Wśród nich był karmazynowy gwardzista. Złapał za jeden z karabinów BlasTech E-11, i sam oddał kilka strzałów w stronę Jedi, którzy byli zmuszeni znaleźć sobie jakieś osłony. Mara, Kam i Luke wycofali się z powrotem do budynku, odbijając i unikając niemal wszystkich strzałów, jakie padały w ich kierunku, Kyle rzucił się za jakąś skrzynię, Ewon natomiast odsunął się pod ścianę i, używając obu mieczy świetlnych, jakie posiadał, położył przed sobą zaporę czerwono-pomarańczowego światła, przez którą żadna blasterowa błyskawica nie miała prawa się przebić.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,60 Liczba: 15 |
|
Lord Brakiss2006-03-24 16:47:38
Świetna. Końcowa bitwa extra!!! MIsiek moje gratulacje, Szkoda że nie było Widm
jedi_marhefka2006-01-28 00:00:50
No Michał co tu dużo pisać. Po prostu jesteś wielki!!!!! świetny tekst.
Edi2005-09-24 19:49:53
Świetna kontynuacja.Co tu dużo gadać.10/10.Opowiadanie przewyższa nie jednego e-booka i Michał Wolski powinien pisać dla Star Wars...bo się do tego nadaje.
starwarsowiec2005-05-04 21:09:30
nie mogę tego ściągnąć:(Bardzo byłbym wdzięczny gdyby ktoś mi to wysłał na adam_n1@o2.pl
NIECH SIE KTOŚ ZLITUJE!!!
Carno2004-08-19 00:20:34
Z recenzją poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 10.
Taag Bha Den Fell2004-07-13 10:38:23
Genialne opowiadanie, daje 10
Admirał Raiana Sivron2004-06-13 21:19:01
Artydzieło, świetnie się czyta, ciekawa fabuła, nie mogłam się oderwać.
Anor2004-05-19 02:18:37
WSTĘP
Na początek chciałbym powiedzieć, że poniższa recenzja może zostać odebrana jako mocno krytyczna. Wiem, że dostałeś na razie prawie same dziesiątki jako oceny, jednak inni oceniali to, co napisałeś jako Fanfic, ja za to piszę tę recenzję jako recenzję pełnoprawnej książki, co więcej w ocenie kieruje się kryteriami jakimi kieruje się w ocenianiu książek zatwierdzonych przez LocasBooks, dlatego weź to pod uwagę, ze na samym początku stawiam cię na nobilitowanej pozycji, która to pozycja pociąga za sobą odpowiednie wymagania i oczekiwania. Poniżej opisuje kwestie, do których ma jakieś zastrzeżenia lub które chcę pochwalić. Rzeczami oczywistymi nie zawracam głowy.
FABUŁA
Jak pewnie każdy czytelnik zauważyła fabuła jest wyjątkowo rozbudowana, wszystkie wydarzenia koncentrują się wokół kilku wątków, które się między sobą co jakiś czas przeplatają. Tu przychodzi mi na myślę konwencja Zahnowska pisania powieści gdzie właśnie jest podobnie. Wokół każdej postaci zbudowana jest jakaś historia, każda z nich ma coś ciekawego, swojego i wyjątkowego jako wkład do wydarzeń fica. Oczywiście są to wszystko słowa pochwały, gdyż zbudować tak zawiła fabułę i jednocześnie na nią zapanować zarówno sensie pisarskim jak i logicznym układzie wydarzeń, to naprawdę wielka sztuka. Mimo to wydaje mi się że są momenty gdzie Miśku trochę przesadziłeś. Momentami zbyt wiele jest bohaterów, nazwisk, miejsc, planet, za często zmienia się miejsce akcji. Wszystko to powoduje że czytający przynajmniej do momentu kiedy nie zapanuje nad całością może się gubić w całości. Można to oczywisice postrzegać dwojako, gdyz niejeden powie że ten ogrom szczegółów nazwisk i miejsc to wielki plus. Owszem plusem jest ale jeśli się nad ty panuje. Ja uważam, zę ty nad tym zapanowałeś, jednak wyczuwałem momenty kiedy Ty jako pisarz wiedziałeś o co chodzi a czytelnik niekoniecznie musiał się tak dobrze orientować.
SPÓJNOŚĆ
Wydarzenia opisywane w książce same w sobie są wyjątkowo spójne, to należy tobie przyznać. Co więcej powiem, ze wszystko co opisujesz charakteryzuje się z małymi wyjątkami dużą spójnością z EU (oczywiście nie mówię tu o NEJ która jest czymś przeciwnym). Powiem tak, że gdyby jakikolwiek autor zastosował tyle nawiązań do wydarzeń z EU co ty tutaj to byłby mistrzem świata. Nie wiem jak w tym wszystkim udało ci się zachować spójność, ale tutaj popisałeś się nie lada kunsztem, mimo ze utrudniłeś sobie prace poprzez to ze wszędzie próbowałeś wrzucić jakieś nawiązania. Sam się zastanawiałem czy czasami nie jest tego aż za dużo, bo momentami to wręcz tłumaczyłeś, co to było z tym osobnikiem, czy też statkiem czy też wydarzenia, które gdzieś tam zaistniało w jakimś komiksie lub książce. Mimo wszystko uważam ze tego za dużo nie było gdyż ja jestem maniakiem na wszelkie nawiązania. Tu masz wielki plus. Nie mówiąc już o tym, ze przypomniałem sobie wiele faktów z EU dzięki tej twojej pozycji.
FS a NEJ
Istotą twojej całej trylogii jest pokazanie alternatywy do Nowej Ery Jedi. Takie miałeś chyba założenie podczas jej pisania. Oczywiście zrealizowałeś to początkowe założenie, ale czy do końca w 100%? Ja powiem, ze nie. Mimo wszystko nie wyzbyłeś się pewnych zaciągnięć NEJ które aż prawie Kolą w oczy. Nie świadczy to że to jest źle, ale po prostu aż miło zobaczyć ze jednak do końca NEJ nie negujesz. Nie mówię tu o samej kwestii Yuuzhan, która była bardziej rozbudowana w Pełnomocniku, ale bardziej chodzi mi o Ciemne Bomby, czy też Serum pozbawiające Mocy (toż drugi raz (nie licząc Ismalirów) po NEJ czytam że Jedi da się odciąć od Mocy, coś jak w przypadku kontaktu z Yuuzhanami). Musze powiedzieć, że jak czytałem twe liczne wypowiedzi na forum, szczególnie w wiadomym temacie sporu w kwestii NEJ, to obawiałem się że kolejne części twej trylogii będą bardziej atakowały całą serię o nowych najemcach spoza galaktyki, tu jednak okazało się ze potraktowałeś całą serię NEJ dość delikatnie. Powiem więcej, nawet mogłaby ona postępować po twej trylogii, co oczywiście zależy od tego jak rozwiąże się sytuacja w III Tomie twego dzieła.
AKAPITY I ROZDZIAŁY
Tu widzę pewien problem w twej książce. Jakoś nie mogę się dopatrzyć sensu podziału na poszczególne akapity tekstu, który nam prezentujesz. Podział jest jakbym to powiedział dość dowolny. Są momenty że nie wiedziałem nie doczytawszy się pierwszego imienia po zmianie akapitu gdzie jestem w jakim wątku? Ja tam polonistą nie jestem (ty tak), ale z mojego (niewielkiego) doświadczenia w czytaniu wynika to ze nigdy nie można zaczynać nowego akapitu/wątku od razu dialogiem! Dialog zwykle jest jakąś kontynuacją opisu akcji. U Ciebie niestety zdarzały się nowe akapity zaczynane od razu dialogiem, co więcej były to nowe wątki. To powodowało, ze mijało trochę czasu zanim zorientowałem się gdzie ja w ogóle jestem. Kolejna sprawa to kwestia podziału rozdziałów. Nie widzę tu jakiejś zachowanej logiki oprócz czysto matematycznych działań polegających na tym, że co którąś stronę musi być nowy rozdział. Tu podobnie jak z akapitami masz takie same problemy jak Stover, którego bardzo cenię jako pisarza, ale w dzieleniu topików to on jest słaby. Właśnie u Ciebie podziały na rozdziały kuleją. Nie można oczywiście generalizować, jednak zdecydowana większość kończy i zaczyna się w miejscach gdzie to nie powinno się dziać. To wszystko jednak jest wyższa szkoła jazdy i jak widzisz to nawet w moim mniemaniu najlepsi sobie z tym nie radzą:P
SZYSTKO W JEDNYM
Już wspominałem o kompletności twojego opisu już pisałem jak rzetelnie nawiązywałeś do EU wtedy Cie chwaliłem, teraz muszę lekko zganić, ponieważ to pokazanie wszystkiego jest jakby trochę na siłę. Początkowo mamy ciągle wspominane osoby, które gdzieś tam sie przewijały w EU i to jest super, potem na to pojawiają się wszystkie super bronie i wynalazki, jakie znamy z SW, fajnie ze wreszcie są wszystkie. Potem znowu spotykają się one w jednej bitwie gdzie należy powiedzieć, że to tez dobra sprawa, bo dodaje realizmu ze walka miedzy dwoma galaktycznymi mocarstwami odbywa się pomiędzy wszelkimi ich zasobami, a nie tylko dwoma niszczycielami na przykład. No, ale na koniec jest ten Luzgan który w sobie ma wszystko zewsząd. To już trochę przegięcie. W całej książce jakbyś chciał pokazać swą wielką wiedzę o SW i wcisnąć każdy wynalazek każdą ogromną machinę. Nie wiem na ile taki barokowy przepych jest potrzebny.. Subiektywnie patrząc zdania mogą być podzielone, ja uważam jednak ze można by być skromniejszym.
MINUSY OGÓLNIE
Poniżej wypisze w wypunktowaniu moje zastrzeżenia i wątpliwości, czyli ogólnie minusy, jakie widzę w książce (oczywiście jest to moje subiektywne podejście):
- Edycja. Zdecydowanie brakuje mnóstwa przecinków i w ogóle kwestii interpunkcyjnych, dodatkowo widać ze korekta była sporządzana w oparciu o słownik Wordowski, a poprzez czytanie, gdyż SA (szczególnie zaimki), które istnieją a nie powinny być w danym miejscu np. zamiast "za" masz "a".
- już o tym wspominałem w fabule, ale trochę momentami dużo bohaterów oraz nazw, co nie pozwala czytelnikowi skupić się na fabule a wymusza koncentrację na tym o kim w ogóle to jest pisane, z czasem czytania jak powiększa się wiedza czytelnika to się zmienia, jednak początek jest trudny. Mimo to to chyba nie do końca twoja wina, bo gdyby czytać cięgiem poszczególne tomy byłoby inaczej.
- humor. No właśnie nikt od ciebie nie wymaga żebyś walił gaga za gagiem, jednak u Ciebie w książce nie ma tego praktycznie w ogóle. Tu naprawdę by się coś przydało humorystycznego gdyż zwykle w SW (Już tradycyjnie począwszy od filmów) mamy z tym do czynienia.
- Kwestia niewiedzy Karrde. Nie wiem, czemu tak mocno wyolbrzymiłeś kwestię niewiedzy Kardde o EL podczas jego wizyty na radzie kolaborantów wojennych? Ten człowiek w EU zawsze kojarzył się z kopalnią wiedzy i zawsze coś miał do powiedzenia, choćby jakąś dobrą wskazówkę. No a ty zrobiłeś tak ze on nie wiedział nic. Przydałoby choćby coś mu dąć powiedzieć, co mogłoby naprowadzić NR na jakiś trop. Przecież taka potężna organizacja jak EL nie ma szans pozostać niezauważona przez najlepszego informatora w galaktyce!
- Clonemade. Po wiersze sam pomysł na nazwę ośrodka z odwrotnością prawdziwej nazwy jest dość mega banalny i mogłeś wykombinować coś oryginalniejszego, ale to w sumie szczegół, bardziej interesuje mnie jak w całym tym ośrodku (stacji na wodzie) dwa Ismaliry mogły tak skutecznie blokować tylu Jedi? Bo Jedi już czuli blokadę zanim weszli do wody. A kolejna kwestia, co do akcji w tym samym miejscu, to opis kabla i Kyle Kattarna po nim buszującego. Momentami wydaje mi się ze popadałeś w pewną przesadę w opisywaniu niektórych szczegółów i tak właśnie zrobiłeś z tym kablem, po którym wspinał się KK. Według mnie to straszny szczegół i lepiej skupić się na czymś innym co może zostało potraktowane po macoszemu (jakaś bitwa itp.).
- Kamino i klonowanie. Tu zasadnicze pytanie bo nie wiem jak w ogóle Kamino nie mogło zostać odkryte przez tyle lat jako miejsce klonowania od CW przez Nową Republikę? Toż to bardzo dziwne że w ogóle cały czas kaminoanie mają możliwość do klonowania, po tym jak oni stworzyli armię która samą nawet nazwą zasłynęła w jednej z największych wojen w historii galaktyki.
- Wiadomość. Czy nie wydaje ci się, ze rozmowa Landa z Lukiem na otwartym kanale o fakcie przybycia wywrotowców nie była zbyt ryzykowna skoro wywrotowcy wcześniej musieli się tak szczegółowo ukrywać? Odobnie zresztą jest z puszczeniem przez Kardde'go poprzez Holonet wiadomości o przyszłym ataku na Exaphi? Trochę to dla mnie słabe taktycznie żeby wyjawiać przeciwnikowi, że wie się o jego planach.
- Był moment podczas bitwy nad Exaphi że mówiono że w ogromie ogółu walki statków i myśliwców przybycie Hana i Boby miałoby coś zmienić pomóc i przechylić na szalę NR. Wiesz, demonizowanie ich możliwości może odbywać się owszem, jednak na inną skalę bitwy a nie w takim wymiarze jak to zaprezentowałeś w swojej powieści. Oni g.. mogli zrobić dla powodzenia całej bitwy, tak mi się przynajmniej wydaje.
- Horn - gdzieś tam napisałeś ze posłużył się telekinezą. On przeciecz nie umiał tego robić, zawsze maił z tym problemy i w końcu stwierdzono, że nie ma do tego predyspozycji za to ma wielkie możliwości w zataczaniu fałszywych wizji przed innymi. No chyba, że się mylę.
- Oko/Vacuum. Całą powieść czytam wielkie peany w kierunku tych dwóch wspaniałych jednostek, ciągle każesz się spodziewać ze to, co się stanie na koniec będzie czymś wyjątkowym. Na koniec jednak okazuje się, że starcie między tymi OGROMAMI trwa zaledwie kilka minut a w opisie książkowej jeszcze krócej, za to o kablu w Clonemade czytamy również przez pięć minut??? Coś chyba nie tak. No a oprócz tego ze opis był skąpy to obie tak wielkie jednostki zniszczone zostały w dość banalny sposób.
- Lugzan. Trochę przegięcie i tona sam koniec.. on jakby był połączeniem wszystkiego co najlepsze. wiesz jest takie powiedzenie, ze coś co jest do wszystkiego zawsze jest do niczego, więc mam nadzieję że nie odegra żadnej roli w kolejnym tomie:P
PLUSY OGÓLNIE
TO samo, co z minusami:
+ "dupa" i inne "wali" są to wulgaryzmy, których oczywiście nie spotykamy w książkach (zwykle). Można postrzegać je pozytywnie lub negatywnie. Ja generalnie jestem za tym by naturalizować wszystkie książki i nie wierzę że jakiś tam Jedi nie 'zakurwił' sobie pod nosem jak zobaczył na przykład ogrom przeciwnika. Dlatego stosowanie takiego słownictwa jest dla mnie pozytywem, nie wiem jak dla innych.
+ Ogrom szczegółów które nam prezentujesz jest bardzo pozytywny z punktu widzenia przypominania sobie przez czytelnika czegoś co tam kiedyś czytał. Ja sobie to bardzo cenię, gdyz przypomniałem sobie niejedno nazwisko i nazwę, którą miałem już kiedyś tam przyjemność poznać a zapomniałem lub nie potrafiłem jej połączyć z żadnym faktem.
+ Emocje Boby. Bardzo podobało mi się ukazanie Boby wreszcie jako człowieka, który posiada emocje i je artykułuje. To było super, poza tym sama jego śmierć była dobrym posunięciem, jednak fakt iż pośrednio zginął poprzez to ze zahaczył się o pelerynę w kabinie swojego Slava jest mega banałem i to mi się już aż tak nie podoba..:)
+Wielkość flot. Wreszcie ktoś opisał prawdziwie realistyczną bitwę w kosmosie! Dotychczas tego nie meiliśmy chyba. Ciągle tylko było tak, ze spotykały się dwie floty oparte o kilak niszczycieli a tu nagle mamy prawdziwie ogromne floty z wielką różnorodnością statków,. To naprawdę jest realistyczne i godne pochwały. Mimo to ilość i ogrom tych flot a szczególnie różnorodność najwspanialsze zabawki trochę ogranicza tę realność.
+ Smeagol. Tu chodzi o to co wspominał Ricky o rozterkach Anakina pomiędzy JSM i CSM i jego wewnętrznym rozdarciu. Tak pięknie tu nawiązałeś do konfliktu Smeagol/Golum. Wielkie plusy.
+ Na pochwałę zasługujesz sobie również dbałością o zgodność z techniką i w ogóle próba technicznego podejścia. Na przykład podobało mi się to ze podczas bitwy o Exaphi cześć statków ustawiła się w cieniu słońca systemu. Nie zawsze pisarze pamiętają o takich możliwościach.
+ Morale. To już w ogóle wodotrysk, którego mało w oryginalnych SW, mianowicie poziom morale żołnierzy. Wreszcie ktoś na to zwrócił uwagę. Byłem zauroczony jak po przybyciu wielkiej floty EL: żołnierze NR zaczęli wątpić w swoje szanse i Jedi zaczęli wyczuwać ich zachowanie. Tak właśnie zawsze powinno być, a nie że w książkach nam Pisza o niewiadomo jakim bojowym podejściu żołnierzy! Bądźmy realistami, nie każdy jest super herosem!
+ Historia Brakissa. W ogóle bardzo podoba mi się jego historia, wręcz powiedziałbym ze jest ona wzruszająca. Niedobrze chłopak się tak nawrócił, to jeszcze wielką miłość znalazł. Prawdziwy z niego szczęściarz.
+ Nawiązania. Wielkim plusem są również liczne nawiązania do EU oraz filmów. Sam już pisałem ile wspominasz realnych postaci EU ile z nich tłumaczysz, jak to pozwala przypominać sobie fakty, ale według mojej opinii także nawiązujesz do filmów i takim przykładem na to jest 'wycieczka' Jacena z Danni rydwanie, kiedy on ochrania ją blokując strzały mieczem świetlnym a ona ładuje z blastera. Toż to Padem i Ani z Areny na Geonosis!
VADER
Kim on jest? No ja czytając i analizując FSa doszedłem do wniosku ze ty wymyśliłeś sobie ze było naprawdę dwóch Vaderów! Nie wiem czy klony czy cokolwiek. Mimo to Słowa przekonanego Kyle jakoby by on prawdziwy zmuszają mnie do takiego myślania! Za to Luke mówi że czuł coś innego w jego obecności! Na to wszystko należy jednak dodać ze Kir Kanos także mówił że to jest ten Vader co mu zadał bliznę na twarzy. Rozumieć należy przez to ze Vader rzeczywiście jest tą osobą która pojawiała się nam kiedyś w EU, ale nie w filmach, bo może było ich dwóch! Skoro Imperator mógł mieć klony to czemu nie Vader? A może to nie klony.
REASUMACJA
Stworzyłeś wielkie dzieło, tego się nie da ukryć Miśku! Jest ono na tyle wielkie, że nobilituje do oceniania w kryteriach książki, a nie fica. Gdybym miał napisać, jaką oceniam twe dzieło jako fica to dałbym mu 10 po kilku stronach czytania, jednak, jeśli patrzę prze ostrzejsze kryteria książkowe to zapodam 8,5/10. I usytuuje twą książkę w bloku książek o stylu zahnowskim na poziomie, który można powiedzieć dorównuje 'nowej' trylogii Hana Solo. Tak by widział te twe dzieło. Mam nadzieję ze się nie pogniewasz, że momentami byłem ostry w ocenie, ale takie już przyjąłem założenia. Życzę weny na kolejne twe dzieła.
Ricky Skywalker2004-05-16 18:30:13
Więcej uwag na Forum, tu zatem w skrócie:
Ogólnie książka jest bardzo dobra, ale nie wystrzegłeś się błędów:
- Znów różnorakie błędy w pisowni, stylistyczne, interpunkcyjne itp., które można było poprawić przez te pół roku czekania na umieszczenie na Bastionie.
- Wykorzystujesz tu niektóre wątki z NEJ (choć cały czas usilnie ja negujesz), ale właśnie nie trzymasz spójności w sprawach takich, jak choćby wygląd Duro, czy też nawet mapa galaktyki (choć sama w sobie jest niezłym pomysałem w kontekście całej książki, nie jest z godna z oficjalną - w każdej książce NEJ oraz w Przewodniku po Chronologii mamy takową, i tam wyraźnie widać, że Korelia i Duro są w zupełnie innej części galaktyki, niż Adumar).
- Borsk leci z Coruscant na Korelię tak wolno, że nawet odpowiednio zmotywowany pilot TIE (bez hipernapędu!!) by go przegonił :D
- Anakin też zbyt potężny jest.
- I jeszcze pewna niekonsekwencja, która pojawiła się na samym końcu: skoro Ackbar nie chciał i nie mógł zostać znów Głównodowodzącym, ponieważ był wyjęty spod prawa, to jakim cudem Bel Iblis nim został??
Ale co ja się będę czepiał... te minusy wcale nie muszą wpłynąć na ocenę końcową, bo przeważą je PLUSY:
+ Teksty (i narracja, i dialogi)
+ Anakin-Gollum
+ Boba Fett(ogółem; nawet nie wiesz, jak wzruszyła mnie jego śmierć)
+ Te wszystkie okręty!! Jeszcze tylko Eclipse`a III brakuje w panteonie superniszczycieli
+ Spora rola Mary (jak mi ją zabijesz w ŚT to... ;-))
+ Zaczątki Sojuszu Galaktycznego (współdziałanie NR, Imperium i KH )
+ Nawiązania do DE - Howlrunnery, Vipery, Droidy Cienia i przede wszystkim VACUUM - oj to też było miłe zaskoczenie - Republikański Devastator!! :)
+ Duża rola Łotrów (dla jeszcze lepszego obrazu powinieneś w ŚT wprowadzić Widma ;-))
+ ZAKOŃCZENIE!! Goraco wierząc, że tą osobą był Boba, pomijam wszystkie wypisane wcześniej minusy i
wystawiam FINALNEMU SKOKOWI ocenę 10/10 :)
Shedao Shai2004-04-25 19:47:43
Otas...mówiłeś, że FS jest ŚWIETNY. A nie możesz mu dawać 9 tylko dlatego, że w/g ciebie ŚT będzie lepszy...są na tym forum ff znacznie gorsze, a mające wyższą ocenę...nie można porównywać FS i PS z resztą, one już automatycznie są lepsze!
Otas2004-04-23 09:23:26
no widocznie to jakaś tajemnicza ręka daje ocene.. a nie bastionowicze :) .. hihih.. Moc tak widocznie chciała.
Szedałku... ja dałem 9 :P.... ale mam nadzieje że dosyć jasno się wytłumaczyłem w komentarzu .. :)
Shedao Shai2004-04-09 09:39:32
Powiem tak: trudno jest, żebym bronił uparcie serii, z której ostatnio nową książkę czytałem we wrześniu, czyli 8 miechów temu... tym bardziej, że są pokusy, które powoli zmieniają moje upodobania (PS, FS, komiksy z Republic)
Misiek2004-04-08 20:19:23
Hmmm.... Yuuzhanin broniący negacji NEJ... intrygujące :->
Shedao Shai2004-04-07 14:14:29
Mija się z prawdą...taaa...Wódz przemówi:
FINALNY SKOK MIAŁ, MA I BĘDZIE MIAŁ OCENĘ 10, NIEZALEŻNIE CZY TAK MYŚLICIE :P A jak ktoś zamierza postawić niżśzą ocenę, to niech najpierw dobrze zastanowi się nad swoim życiem.....bo Wódz przyjdzie, i odwiedzi go z amphistaffem.
Jacyś chętni? Nie? Nie widzę! Pan z tyłu? O, naprawdę? Dobrze, jak Pan sobie życzy....zaraz porozmawia Pan z bezpieką Yuuzhańską....może jednak zmienilby Pan zdanie?
Misiek2004-04-04 19:41:59
W takim razie to jakiś burak. Miło wierzyć, że ma się dyszkę, ale skoro to się mija z prawdą...
Darth Fizyk2004-04-04 13:42:53
Misiek, przy moich opowiadaniach też Czytelnicy dają oceny różne (tak piszą), a ocena i licba głosującyh cały czas taka sama ;)
Misiek2004-03-31 15:07:55
hmmm... dałeś 9, a średnia ocen wciąż jest 10. Ktoś dał 11?
Otas2004-03-30 14:17:07
Mnie ciekawi... ja przeczytałem :D Po lekturze Pełnomocnika byłem pewien nadziei związanych z FS a także częściowo obaw ze jednak Misiek nie utrzyma poziomu tomu I... i cóż mam powiedzieć?? ... hehe.. powiem na końcu :P
Kolega skomentował 2 pierwsze tomy w następujący sposób: "Vader, Kir Kanos, SSD, pełno bitew kosmicznych ... jakby jeszcze był Thrawn to bym miał orgazm" :) No cóż .. moje priorytety nie sa akurat tak ustawione jak jego ale przyjemność czytania FS jest naprawde olbrzymia. Jeszcze wczoraj mówiłem Miśkowi ze z braku czasu czytam ledwo 10 stron co wieczór ... hmm wczoraj jednak wydazenia mnie tak wciągnęły że siedziałem w nocy tak długo aż doczytałem książke do końca ..
Nic tylko brać i czytać (a raczej pochłaniać)... aha... no i ocena... no cóż tu mam dylemata (nie mylićz dyplomatą).. czy dać od razu 10??.. ponieważ jest to naprawde njedna z najlepszych książek jakie czytałem (a e-book to napewno jest numero uno) ... czy może 9 a 10 zarezerwować dla tomu III? Mam nadzieje Miśku, że nie będziesz zły za obniżenie średniej oceny :) .. daje 9 a ten jeden pkt. trzymam na przyszłość :D
PS. I nie rzebym cie gonił... ale pisz żesz szybciej tom II bo chce wiedzieć jak się wszystko skończy.. i jak jest naprawde z Vaderem :)
Misiek2004-03-22 17:49:31
Oj, Fizyku, Fizyku... w założeniach Siedziba Egzekutora ma negować NEJ (a przynajmniej Pełnomocnik tak robił), więc przyjmij, że Yuuzhanie powymierali w przestrzeni międzygalaktycznej. W związku z powyższym: niektóre fakty odstają od NEJ, więc Irek siedział nie na Coruscant, ale z rodzicami na Roon. A Vader...he he ;-)))
Darth Fizyk2004-03-20 12:09:35
Misiek, jestem w trakcie czytania... znaczy się na 4 stronie :P
Tak się zastanawiam... którędy Yuuzhanie wejdą do Galaktyki... bo obok Belkadana rady nie dzadzą, ale w końcu znajdą inne wejście :P hmmm może przez Jądro z nad ekliptyki, albo spod? hmm?
Aha... przupomnijcie mi skąd się ten Vader wziął :P I Irek... :P
Misiek2004-03-18 15:17:43
Ktoś przeczytał, ktoś nie, ale ocena w tym okienku na górze jest wysoce mobilizująca :-)
P.S. Można by było robić sztuczny szum wokół tego booka (autor jest w ciąży z Lepperem!!!) ale po co? Niech czytają ci, których to naprawdę ciekawi.
Shedao Shai2004-03-15 14:42:58
PDF jest........I CO??? PRZECZYTAŁ TO KTOŚ WIĘCEJ??
Mistrz Fett2004-02-12 13:55:08
Nie ma chyba określenia na ten e-book które oceniłoby go w 100%. To jest ARCYDZIEŁO i nawet Amber nie powstydziłby się go wydac (gdyby mógł :)).
A pdf... Ja go już zrobiłem i jest u Yako :P
Gemini2004-02-11 15:14:08
Nie moge przeczytac bo niie ma .pdf-a ;(( Dlaczego ?? Moze ktos zrobi e-book-a ?? Ostatecznie ja ;))
Shedao Shai2004-02-09 14:49:28
Ehem.......Dlaczego mam wrażenie, że "Skok" przeszedł praktycznie bez echa?!?! A nie powinien, nie powinien......
Karrde2004-01-09 17:43:44
Genialna książka. Zachęcam wszystkich do lektury. A dokładniejsza recka ze spoilerami jest na forum
Shedao Shai2004-01-07 21:58:23
Moje zdanie na temat tego ARCYDZIEŁA jest na forum, na stosownym miejscu.