Gdyby to od Granta zależało, poczekałby na zakończenie prac remontowych na „Gargoyle’u” i „Intimidatorze”. Co, jak co, ale mieć dwa superniszczyciele, a ich nie mieć, to była jednak spora różnica. Wtedy Grant użyłby swoich armii do błyskawicznego opanowania najważniejszych centrów militarnych i logistycznych w galaktyce, a następnie postraszył wroga Pogromcą Słońc, niszcząc jeden czy dwa systemy planetarne. W tej sytuacji Nowa Republika nie miałaby innego wyjścia, jak tylko oddać władzę w ręce Lorda Vadera.
Problem polegał na tym, że zarówno superniszczyciele, jak i Pogromca Słońc, spoczywały w tym momencie w stoczniach Centrali. Grant zdawał sobie sprawę, że budowa tak kosztownej i potężnej superbroni może potrwać długo, lecz miał nadzieję, że Pogromca będzie sprawny i gotowy, kiedy Executor’s Lair będzie go potrzebować. Grant słyszał o tej maszynie bardzo dużo i wiedział, iż jak tylko rozejdzie się po galaktyce, że Lord Vader posiada najgroźniejszy statek we wszechświecie, setki planet członkowskich Nowej Republiki same przejdą pod skrzydła Executor’s Lair. Już teraz krążyły pogłoski, że niektóre systemy chcą się na to zdecydować.
Z kolei Grant musiał pochwalić Morcka za decyzję o zniszczeniu Galaktycznego Działa. Z pozoru absurdalna koncepcja przyniosła korzyści propagandowe, a Działo prędzej czy później i tak zostałoby znalezione przez Republikan, a następnie unieszkodliwione.
Dobra, dość tych pierdół, pomyślał Grant, otrząsając się ze swoich przemyśleń. Gerdooine czeka, aby ją zdobyć, bez względu na to, jak bardzo jest to beznadziejny ruch.
Iella Wessiri Antilles siedziała przed monitorem swojego domowego pulpitu, siedziała i nie wiedziała, co robić. Chyba po raz pierwszy, od kiedy została szefową Wywiadu Nowej Republiki, stawała przed takim dylematem. Odruchowo podciągnęła kolana pod brodę, wciskając się głębiej w fotel. Monitor świecił zimnym, błękitnym światłem i był zarazem jedynym źródłem jakiegokolwiek oświetlenia w pokoju. Przez zasłonięte okna błyskały co prawda lampy z innych budynków albo sygnalizatory przelatujących śmigaczy, wreszcie światło gwiazd, ale Iella nawet nie zwracała na to uwagi. W stu procentach absorbowało ją to, co widniało na ekranie.
„Ustalono, że komandor Mirith Sinn opuściła Coruscant po odsłuchaniu przesłanej jej HoloNetem zakodowanej informacji. Podejrzewa się, że było to obwieszczenie propagandowe, nadane przez wywrotowców Ackbara, Bel Iblisa, Crackena i Eskadry Łotrów z nieznanego miejsca. Można sądzić, że wykorzystano do tego nadajnik miejski Imperial City, którego częstotliwość znał i miał uprawnienia do korzystania zdrajca Wedge Antilles. Podobne sytuacje powtórzyły się w innych rejonach galaktyki, w rezultacie czego nastąpiła strata kontaktu z kilkoma dowódcami liniowymi. Agenci czekają na dalsze instrukcje.”
Najgorszy był fakt, że to nie jedyny komunikat o podobnej treści. Od razu po dokonanym przez Wedge’a i pozostałych przewrocie pojawił się raport o prawdopodobnych planetach, na które mogli się udać, oraz o rzekomych powiązaniach Eskadry Łotrów z łowcą nagród Bobą Fettem, przy czym te powiązania stawiały szwadron Wedge’a w bardzo niekorzystnym świetle. Byli w nim zbrodniarzami wojennymi, krytymi przez najwyższych rangą oficerów we Flocie, takich jak Bel Iblis czy właśnie Ackbar. I chociaż był to komunikat wewnętrzny, nie wychodzący poza planetę, Iella była pewna, że prędzej czy później wiadomości HoloNetowe podłapią temat i obok działań wojennych hitem sezonu stanie się spisek korupcyjny na najwyższych szczeblach władzy.
Chyba, że Iella Wessiri Antilles ukręci łeb tej historii.
Teoretycznie zależało to tylko od niej. Komunikaty pochodziły od jej agentów i to ona decydowała, czy śledczy będą nadal drążyć tę sprawę, czy też może zajmą się czymś innym. Tu jednak stawała przed dylematem. Nie miała najmniejszych wątpliwości, że dowody na zbrodnie wojenne Eskadry Łotrów zostały spreparowane, nie wiedziała jednak, przez kogo. Dodatkowo jej obowiązkiem, jako szefowej Wywiadu, było drążenie tej sprawy dalej, aż do jej pomyślnego rozwiązania, a także powiadomienie o wszystkim mediów. Tylko że to nie było w zgodzie z jej sumieniem. Wierzyła zarówno w niewinność męża, jak i słuszność tego, co zrobił. Borsk Fey’lya, prowadząc swoje polityczne gierki, ryzykował nie tylko wypracowaną przez dwadzieścia pięć lat pozycję, ale kładł także na szali dalsze losy Nowej Republiki. Trzeba było go przystopować, a przewrót i pucz wojskowy zdawał się być najlepszą ku temu drogą.
Więc może to Fey’lya odpowiada za oczernianie wywrotowców? Zupełnie, jakby sam przewrót nie wystarczył, aby zszargać ich reputację. To by było w jego stylu, pomyślała Iella, krzywiąc się w duchu, jednak z drugiej strony gdyby wyszło na jaw, że prezydent Nowej Republiki manipuluje wolnymi mediami i opinią publiczną, byłby skończony. Bothanin musiał zdawać sobie z tego sprawę. Nie, to nie on.
Tylko śledztwo mogłoby wykazać, kto odpowiada za te oszczerstwa. Z drugiej strony tylko ono mogło spowodować pojawienie się kolejnych. Czy ryzykować dobre imię męża, a pozostać wiernym zasadom, czy też może pójść za głosem sumienia, ale sprzeniewierzyć się odpowiedzialności, jaka ciążyła na osobie piastującej stanowisko szefa Wywiadu Nowej Republiki?
Iella westchnęła i wyłączyła monitor. Oczy powoli zaczynały ją piec od ciągłego wpatrywania się w ekran. Ciemność przyniosła ukojenie, ale tylko chwilowe. Wybór był trudny, ponieważ to ona była szefową Wywiadu. Gdyby na tym stanowisku zasiadał ktoś inny, problemu by nie było. Może właśnie dlatego to Iella była w tym miejscu? Może Moc postawiła ją przed tym wyborem dlatego, że ktoś inny wybrałby źle? Żona Wedge’a rzadko wracała do tych starożytnych legend, wśród których obracał się Corran, musiała jednak przyznać, że świadomość większego planu, bycia częścią siły spajającej galaktykę w jedną całość, przynosi ulgę i autentycznie pomaga w podejmowaniu decyzji. W praktyce nie musiała więc dokonywać żadnego wyboru.
- Tu Wessiri Antilles. Kod 0-6-6-24.- rzekła, włączając domowy komunikator i nastawiając na numer centrali Wywiadu.
- Witam, szefowo, stało się coś? - w głośnikach rozległ się przyjemny głos Ishi Tiba pełniącego akurat dyżur w centrum.
- Zostawcie sprawę przewrotu, ale trzymajcie rękę na pulsie.- poleciła Iella - Natomiast agentów, którzy się tym zajmują, oddeleguj do sprawy klonów.
- Przyjąłem.- powiedział Ishi Tib - A’propos klonów, to agentka numer siedemnaście złożyła meldunek ze swojego zadania i czeka na dalsze polecenia.
Iella uśmiechnęła się, na chwilę zapominając o sprawie męża, która tak ją przygnębiała; Agentką numer siedemnaście była Belindi Kalenda, wysłana jakiś czas temu, zgodnie z sugestią Rady Jedi, na planetę Myrkr.
- Nadaj mi go.- rozkazała.
- Rozkaz, szefowo.- odparł dyżurny centrali, a po chwili na monitorze komunikatora, który Iella ponownie włączyła, pojawił się kolejny komunikat. W skrócie dotyczył on relacji z działań ludzi Vadera na planecie Myrkr. Zajęli oni dawną bazę Talona Karrde’a, i stamtąd wyruszają na łowy. Tropią i wywożą głównie ysalamiry, chociaż zdarzyło im się schwytać kilka vornskrów. Kalenda operowała z pobliskiego miasteczka Hillyard, lecz, pomimo usilnych starań, nie udało jej się przeniknąć do szeregów wroga. Iella rozciągnęła się w fotelu, czując cichą satysfakcję, że przynajmniej te działania Wywiadu przynoszą spodziewane rezultaty.
- Wszyscy agenci mają udać się na Myrkr.- odezwała się do Ishi Tiba - Niech postarają się rozpracować razem z siedemnastką tamtą enklawę. W razie czego powinien lecieć za nimi jakiś krążownik, najlepiej typu Dauntless. Poproś admirała Perma o wypożyczenie jednego z nich w pilnej sprawie. Masz wszystkie moje pełnomocnictwa.
- Zrozumiałem. Bez odbioru.- powiedział dyżurny i przerwał połączenie. Iella pozwoliła sobie na lekki uśmiech satysfakcji. Jednak jeszcze nie wszystko się posypało.
- Czekam na wyjaśnienia, admirale Perm.- chłodny, lecz przesycony jadem głos prezydenta Borska Fey’lyi oraz jego najeżone na przedramionach i karku futro świadczyły o głębokiej irytacji i zdenerwowaniu, mogącymi wynikać zarówno ze zmęczenia związanego z kolejną nieprzespaną nocą, jak i obecną sytuacją. Dorsk 82 był zaś pewien, że i jednym, i drugim - Czemu nie kontroluje pan swoich podwładnych???
- Każdy żołnierz Nowej Republiki ma prawo w dowolnym momencie złożyć wymówienie.- odparł Perm równie spokojnym głosem, chociaż Dorsk wyczuł, że za opanowaną mimiką clawdickiej twarzy admirała kryje się większe przerażenie, niż u kogokolwiek pomieszczeniu.
A w gabinecie prezydenta w samym sercu Pałacu Imperialnego zebrało się kilka ważnych osób. Byli wśród nich senatorowie Adrick z planety Mon Calamari i Quermianin Drool Reveel, admirał Tarrant Perm, rycerz Jedi Dorsk 82 i oczywiście Borsk Fey’lya i jego adiutant, Herthan Melan’lya. Innymi słowy znalazł się tu każdy, kto był mniej lub bardziej zaangażowany w sprawę przewrotu Eskadry Łotrów i komu cała sprawa nie była obojętna.
- Ale chyba nie podczas stanu wojennego!- oburzył się Fey’lya, falując futrem. Jawność emocji prezydenta zaskoczyła stojącego obok Dorska; wszak Borsk Fey’lya uchodził za wytrawnego polityka, który nigdy nie odsłania swoich kart przed czasem. Bothanin musiał najwyraźniej dojść do wniosku, że nie ma sensu odgrywać politycznych gierek przy znającym się na empatii rycerzu Jedi. Ponadto w tym towarzystwie nie mogło to zaszkodzić jego reputacji.
- Niestety, ustawa o stanie wojennym nie przewiduje zakazu występowania z armii.- rzekł Perm - Mamy jedynie obowiązek wysłania do takich ludzi listu motywacyjnego z prośbą powrotu. Tym już się zająłem.
- I mówi pan o tym tak spokojnie?- zdziwił się Fey’lya - Najlepsi dowódcy liniowi opuszczają armię, a pan nic z tym nie robi?
- Robię co mogę.- odrzekł obojętnie Clawdite, zbyt obojętnie, jak na gust Bothanina.
- Niech pan uważa,- ostrzegł Borsk, jeżąc futro na karku - bo powoli zaczynam wierzyć, że miał pan coś wspólnego z tym przewrotem!
- Spokojnie.- senator Adrick rozjemczo wszedł pomiędzy prezydenta i admirała - Jeżeli będziemy skakać sobie nawzajem do gardeł, Lord Vader nie będzie musiał wysyłać przeciw nam ani jednego niszczyciela. Sami się pożremy.
- Straciliśmy już admirała Ackbara i jego stronników, Eskadrę Łotrów, admirała A’bahta i Gegoto.- dodał Drool Reveel - Nie możemy sobie pozwolić na odejście kolejnego dowódcy.
- Nie możemy.- zgodził się Fey’lya, wciąż srogo patrząc na admirała Perma - Lecz wolno nam odwołać go ze stanowiska Głównodowodzącego Siłami Zbrojnymi.- uśmiechnął się chytrze - Admirał Kre’fey z pewnością godnie zastąpi go na tym miejscu.
- I zaryzykuje pan utratę poparcia, sugerując wszystkim rasowy nepotyzm?- spytał Dorsk charakterystycznym dla Jedi, spokojnym głosem - Czy nie tego właśnie chciał pan uniknąć, powołując na to stanowisko admirała Perma?
Borsk Fey’lya podskoczył jak użądlony i odwrócił się gwałtownie do opartego o ścianę rycerza. Futro na jego ciele zjeżyło się srodze.
- Wynoś się z mojej głowy!- warknął wściekle - Zabraniam ci czytać w moich myślach, słyszysz!? Zabraniam!
- Nie wolno mi zaglądać do cudzych umysłów bez wyraźnej zgody, panie prezydencie.- powiedział łagodnie Dorsk, co razem z wściekłością Bothanina dawało wrażenie ciekawego kontrastu - Powiedziałem panu tylko to, o czym wszyscy mówią w kuluarach.
- Radziłbym ci się nie wychylać.- ostrzegł Borsk po chwili. Najwyraźniej doszedł do wniosku, że Jedi ma rację i że podobne rozmowy mogą rzeczywiście mieć miejsce. Właściwie to gdyby on był jeszcze senatorem, nie poruszałby w Senacie innych tematów - Nie zapominaj, że podpadliście. Jednym z wywrotowców był rycerz Jedi!
- A zarazem członek Eskadry Łotrów.- skontrował Dorsk - Rycerze Jedi sami decydują o swoich poczynaniach. Corran Horn najwyraźniej zrobił to, co dyktowało mu sumienie.
- Po co wam była ta wasza cenna Rada Jedi, skoro nie ma ona nad wami żadnej władzy?- spytał ironicznie Fey’lya.
- Rada Jedi jest organem koordynującym, a nie rządzącym.- odparł Dorsk, nie tracąc ani krzty animuszu - Jedynym jej obowiązkiem jest synchronizacja działań oraz pilnowanie, aby członkowie zakonu nie przechodzili na ciemną stronę.
Problem polegał na tym, że zarówno superniszczyciele, jak i Pogromca Słońc, spoczywały w tym momencie w stoczniach Centrali. Grant zdawał sobie sprawę, że budowa tak kosztownej i potężnej superbroni może potrwać długo, lecz miał nadzieję, że Pogromca będzie sprawny i gotowy, kiedy Executor’s Lair będzie go potrzebować. Grant słyszał o tej maszynie bardzo dużo i wiedział, iż jak tylko rozejdzie się po galaktyce, że Lord Vader posiada najgroźniejszy statek we wszechświecie, setki planet członkowskich Nowej Republiki same przejdą pod skrzydła Executor’s Lair. Już teraz krążyły pogłoski, że niektóre systemy chcą się na to zdecydować.
Z kolei Grant musiał pochwalić Morcka za decyzję o zniszczeniu Galaktycznego Działa. Z pozoru absurdalna koncepcja przyniosła korzyści propagandowe, a Działo prędzej czy później i tak zostałoby znalezione przez Republikan, a następnie unieszkodliwione.
Dobra, dość tych pierdół, pomyślał Grant, otrząsając się ze swoich przemyśleń. Gerdooine czeka, aby ją zdobyć, bez względu na to, jak bardzo jest to beznadziejny ruch.
Iella Wessiri Antilles siedziała przed monitorem swojego domowego pulpitu, siedziała i nie wiedziała, co robić. Chyba po raz pierwszy, od kiedy została szefową Wywiadu Nowej Republiki, stawała przed takim dylematem. Odruchowo podciągnęła kolana pod brodę, wciskając się głębiej w fotel. Monitor świecił zimnym, błękitnym światłem i był zarazem jedynym źródłem jakiegokolwiek oświetlenia w pokoju. Przez zasłonięte okna błyskały co prawda lampy z innych budynków albo sygnalizatory przelatujących śmigaczy, wreszcie światło gwiazd, ale Iella nawet nie zwracała na to uwagi. W stu procentach absorbowało ją to, co widniało na ekranie.
„Ustalono, że komandor Mirith Sinn opuściła Coruscant po odsłuchaniu przesłanej jej HoloNetem zakodowanej informacji. Podejrzewa się, że było to obwieszczenie propagandowe, nadane przez wywrotowców Ackbara, Bel Iblisa, Crackena i Eskadry Łotrów z nieznanego miejsca. Można sądzić, że wykorzystano do tego nadajnik miejski Imperial City, którego częstotliwość znał i miał uprawnienia do korzystania zdrajca Wedge Antilles. Podobne sytuacje powtórzyły się w innych rejonach galaktyki, w rezultacie czego nastąpiła strata kontaktu z kilkoma dowódcami liniowymi. Agenci czekają na dalsze instrukcje.”
Najgorszy był fakt, że to nie jedyny komunikat o podobnej treści. Od razu po dokonanym przez Wedge’a i pozostałych przewrocie pojawił się raport o prawdopodobnych planetach, na które mogli się udać, oraz o rzekomych powiązaniach Eskadry Łotrów z łowcą nagród Bobą Fettem, przy czym te powiązania stawiały szwadron Wedge’a w bardzo niekorzystnym świetle. Byli w nim zbrodniarzami wojennymi, krytymi przez najwyższych rangą oficerów we Flocie, takich jak Bel Iblis czy właśnie Ackbar. I chociaż był to komunikat wewnętrzny, nie wychodzący poza planetę, Iella była pewna, że prędzej czy później wiadomości HoloNetowe podłapią temat i obok działań wojennych hitem sezonu stanie się spisek korupcyjny na najwyższych szczeblach władzy.
Chyba, że Iella Wessiri Antilles ukręci łeb tej historii.
Teoretycznie zależało to tylko od niej. Komunikaty pochodziły od jej agentów i to ona decydowała, czy śledczy będą nadal drążyć tę sprawę, czy też może zajmą się czymś innym. Tu jednak stawała przed dylematem. Nie miała najmniejszych wątpliwości, że dowody na zbrodnie wojenne Eskadry Łotrów zostały spreparowane, nie wiedziała jednak, przez kogo. Dodatkowo jej obowiązkiem, jako szefowej Wywiadu, było drążenie tej sprawy dalej, aż do jej pomyślnego rozwiązania, a także powiadomienie o wszystkim mediów. Tylko że to nie było w zgodzie z jej sumieniem. Wierzyła zarówno w niewinność męża, jak i słuszność tego, co zrobił. Borsk Fey’lya, prowadząc swoje polityczne gierki, ryzykował nie tylko wypracowaną przez dwadzieścia pięć lat pozycję, ale kładł także na szali dalsze losy Nowej Republiki. Trzeba było go przystopować, a przewrót i pucz wojskowy zdawał się być najlepszą ku temu drogą.
Więc może to Fey’lya odpowiada za oczernianie wywrotowców? Zupełnie, jakby sam przewrót nie wystarczył, aby zszargać ich reputację. To by było w jego stylu, pomyślała Iella, krzywiąc się w duchu, jednak z drugiej strony gdyby wyszło na jaw, że prezydent Nowej Republiki manipuluje wolnymi mediami i opinią publiczną, byłby skończony. Bothanin musiał zdawać sobie z tego sprawę. Nie, to nie on.
Tylko śledztwo mogłoby wykazać, kto odpowiada za te oszczerstwa. Z drugiej strony tylko ono mogło spowodować pojawienie się kolejnych. Czy ryzykować dobre imię męża, a pozostać wiernym zasadom, czy też może pójść za głosem sumienia, ale sprzeniewierzyć się odpowiedzialności, jaka ciążyła na osobie piastującej stanowisko szefa Wywiadu Nowej Republiki?
Iella westchnęła i wyłączyła monitor. Oczy powoli zaczynały ją piec od ciągłego wpatrywania się w ekran. Ciemność przyniosła ukojenie, ale tylko chwilowe. Wybór był trudny, ponieważ to ona była szefową Wywiadu. Gdyby na tym stanowisku zasiadał ktoś inny, problemu by nie było. Może właśnie dlatego to Iella była w tym miejscu? Może Moc postawiła ją przed tym wyborem dlatego, że ktoś inny wybrałby źle? Żona Wedge’a rzadko wracała do tych starożytnych legend, wśród których obracał się Corran, musiała jednak przyznać, że świadomość większego planu, bycia częścią siły spajającej galaktykę w jedną całość, przynosi ulgę i autentycznie pomaga w podejmowaniu decyzji. W praktyce nie musiała więc dokonywać żadnego wyboru.
- Tu Wessiri Antilles. Kod 0-6-6-24.- rzekła, włączając domowy komunikator i nastawiając na numer centrali Wywiadu.
- Witam, szefowo, stało się coś? - w głośnikach rozległ się przyjemny głos Ishi Tiba pełniącego akurat dyżur w centrum.
- Zostawcie sprawę przewrotu, ale trzymajcie rękę na pulsie.- poleciła Iella - Natomiast agentów, którzy się tym zajmują, oddeleguj do sprawy klonów.
- Przyjąłem.- powiedział Ishi Tib - A’propos klonów, to agentka numer siedemnaście złożyła meldunek ze swojego zadania i czeka na dalsze polecenia.
Iella uśmiechnęła się, na chwilę zapominając o sprawie męża, która tak ją przygnębiała; Agentką numer siedemnaście była Belindi Kalenda, wysłana jakiś czas temu, zgodnie z sugestią Rady Jedi, na planetę Myrkr.
- Nadaj mi go.- rozkazała.
- Rozkaz, szefowo.- odparł dyżurny centrali, a po chwili na monitorze komunikatora, który Iella ponownie włączyła, pojawił się kolejny komunikat. W skrócie dotyczył on relacji z działań ludzi Vadera na planecie Myrkr. Zajęli oni dawną bazę Talona Karrde’a, i stamtąd wyruszają na łowy. Tropią i wywożą głównie ysalamiry, chociaż zdarzyło im się schwytać kilka vornskrów. Kalenda operowała z pobliskiego miasteczka Hillyard, lecz, pomimo usilnych starań, nie udało jej się przeniknąć do szeregów wroga. Iella rozciągnęła się w fotelu, czując cichą satysfakcję, że przynajmniej te działania Wywiadu przynoszą spodziewane rezultaty.
- Wszyscy agenci mają udać się na Myrkr.- odezwała się do Ishi Tiba - Niech postarają się rozpracować razem z siedemnastką tamtą enklawę. W razie czego powinien lecieć za nimi jakiś krążownik, najlepiej typu Dauntless. Poproś admirała Perma o wypożyczenie jednego z nich w pilnej sprawie. Masz wszystkie moje pełnomocnictwa.
- Zrozumiałem. Bez odbioru.- powiedział dyżurny i przerwał połączenie. Iella pozwoliła sobie na lekki uśmiech satysfakcji. Jednak jeszcze nie wszystko się posypało.
- Czekam na wyjaśnienia, admirale Perm.- chłodny, lecz przesycony jadem głos prezydenta Borska Fey’lyi oraz jego najeżone na przedramionach i karku futro świadczyły o głębokiej irytacji i zdenerwowaniu, mogącymi wynikać zarówno ze zmęczenia związanego z kolejną nieprzespaną nocą, jak i obecną sytuacją. Dorsk 82 był zaś pewien, że i jednym, i drugim - Czemu nie kontroluje pan swoich podwładnych???
- Każdy żołnierz Nowej Republiki ma prawo w dowolnym momencie złożyć wymówienie.- odparł Perm równie spokojnym głosem, chociaż Dorsk wyczuł, że za opanowaną mimiką clawdickiej twarzy admirała kryje się większe przerażenie, niż u kogokolwiek pomieszczeniu.
A w gabinecie prezydenta w samym sercu Pałacu Imperialnego zebrało się kilka ważnych osób. Byli wśród nich senatorowie Adrick z planety Mon Calamari i Quermianin Drool Reveel, admirał Tarrant Perm, rycerz Jedi Dorsk 82 i oczywiście Borsk Fey’lya i jego adiutant, Herthan Melan’lya. Innymi słowy znalazł się tu każdy, kto był mniej lub bardziej zaangażowany w sprawę przewrotu Eskadry Łotrów i komu cała sprawa nie była obojętna.
- Ale chyba nie podczas stanu wojennego!- oburzył się Fey’lya, falując futrem. Jawność emocji prezydenta zaskoczyła stojącego obok Dorska; wszak Borsk Fey’lya uchodził za wytrawnego polityka, który nigdy nie odsłania swoich kart przed czasem. Bothanin musiał najwyraźniej dojść do wniosku, że nie ma sensu odgrywać politycznych gierek przy znającym się na empatii rycerzu Jedi. Ponadto w tym towarzystwie nie mogło to zaszkodzić jego reputacji.
- Niestety, ustawa o stanie wojennym nie przewiduje zakazu występowania z armii.- rzekł Perm - Mamy jedynie obowiązek wysłania do takich ludzi listu motywacyjnego z prośbą powrotu. Tym już się zająłem.
- I mówi pan o tym tak spokojnie?- zdziwił się Fey’lya - Najlepsi dowódcy liniowi opuszczają armię, a pan nic z tym nie robi?
- Robię co mogę.- odrzekł obojętnie Clawdite, zbyt obojętnie, jak na gust Bothanina.
- Niech pan uważa,- ostrzegł Borsk, jeżąc futro na karku - bo powoli zaczynam wierzyć, że miał pan coś wspólnego z tym przewrotem!
- Spokojnie.- senator Adrick rozjemczo wszedł pomiędzy prezydenta i admirała - Jeżeli będziemy skakać sobie nawzajem do gardeł, Lord Vader nie będzie musiał wysyłać przeciw nam ani jednego niszczyciela. Sami się pożremy.
- Straciliśmy już admirała Ackbara i jego stronników, Eskadrę Łotrów, admirała A’bahta i Gegoto.- dodał Drool Reveel - Nie możemy sobie pozwolić na odejście kolejnego dowódcy.
- Nie możemy.- zgodził się Fey’lya, wciąż srogo patrząc na admirała Perma - Lecz wolno nam odwołać go ze stanowiska Głównodowodzącego Siłami Zbrojnymi.- uśmiechnął się chytrze - Admirał Kre’fey z pewnością godnie zastąpi go na tym miejscu.
- I zaryzykuje pan utratę poparcia, sugerując wszystkim rasowy nepotyzm?- spytał Dorsk charakterystycznym dla Jedi, spokojnym głosem - Czy nie tego właśnie chciał pan uniknąć, powołując na to stanowisko admirała Perma?
Borsk Fey’lya podskoczył jak użądlony i odwrócił się gwałtownie do opartego o ścianę rycerza. Futro na jego ciele zjeżyło się srodze.
- Wynoś się z mojej głowy!- warknął wściekle - Zabraniam ci czytać w moich myślach, słyszysz!? Zabraniam!
- Nie wolno mi zaglądać do cudzych umysłów bez wyraźnej zgody, panie prezydencie.- powiedział łagodnie Dorsk, co razem z wściekłością Bothanina dawało wrażenie ciekawego kontrastu - Powiedziałem panu tylko to, o czym wszyscy mówią w kuluarach.
- Radziłbym ci się nie wychylać.- ostrzegł Borsk po chwili. Najwyraźniej doszedł do wniosku, że Jedi ma rację i że podobne rozmowy mogą rzeczywiście mieć miejsce. Właściwie to gdyby on był jeszcze senatorem, nie poruszałby w Senacie innych tematów - Nie zapominaj, że podpadliście. Jednym z wywrotowców był rycerz Jedi!
- A zarazem członek Eskadry Łotrów.- skontrował Dorsk - Rycerze Jedi sami decydują o swoich poczynaniach. Corran Horn najwyraźniej zrobił to, co dyktowało mu sumienie.
- Po co wam była ta wasza cenna Rada Jedi, skoro nie ma ona nad wami żadnej władzy?- spytał ironicznie Fey’lya.
- Rada Jedi jest organem koordynującym, a nie rządzącym.- odparł Dorsk, nie tracąc ani krzty animuszu - Jedynym jej obowiązkiem jest synchronizacja działań oraz pilnowanie, aby członkowie zakonu nie przechodzili na ciemną stronę.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,60 Liczba: 15 |
|
Lord Brakiss2006-03-24 16:47:38
Świetna. Końcowa bitwa extra!!! MIsiek moje gratulacje, Szkoda że nie było Widm
jedi_marhefka2006-01-28 00:00:50
No Michał co tu dużo pisać. Po prostu jesteś wielki!!!!! świetny tekst.
Edi2005-09-24 19:49:53
Świetna kontynuacja.Co tu dużo gadać.10/10.Opowiadanie przewyższa nie jednego e-booka i Michał Wolski powinien pisać dla Star Wars...bo się do tego nadaje.
starwarsowiec2005-05-04 21:09:30
nie mogę tego ściągnąć:(Bardzo byłbym wdzięczny gdyby ktoś mi to wysłał na adam_n1@o2.pl
NIECH SIE KTOŚ ZLITUJE!!!
Carno2004-08-19 00:20:34
Z recenzją poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 10.
Taag Bha Den Fell2004-07-13 10:38:23
Genialne opowiadanie, daje 10
Admirał Raiana Sivron2004-06-13 21:19:01
Artydzieło, świetnie się czyta, ciekawa fabuła, nie mogłam się oderwać.
Anor2004-05-19 02:18:37
WSTĘP
Na początek chciałbym powiedzieć, że poniższa recenzja może zostać odebrana jako mocno krytyczna. Wiem, że dostałeś na razie prawie same dziesiątki jako oceny, jednak inni oceniali to, co napisałeś jako Fanfic, ja za to piszę tę recenzję jako recenzję pełnoprawnej książki, co więcej w ocenie kieruje się kryteriami jakimi kieruje się w ocenianiu książek zatwierdzonych przez LocasBooks, dlatego weź to pod uwagę, ze na samym początku stawiam cię na nobilitowanej pozycji, która to pozycja pociąga za sobą odpowiednie wymagania i oczekiwania. Poniżej opisuje kwestie, do których ma jakieś zastrzeżenia lub które chcę pochwalić. Rzeczami oczywistymi nie zawracam głowy.
FABUŁA
Jak pewnie każdy czytelnik zauważyła fabuła jest wyjątkowo rozbudowana, wszystkie wydarzenia koncentrują się wokół kilku wątków, które się między sobą co jakiś czas przeplatają. Tu przychodzi mi na myślę konwencja Zahnowska pisania powieści gdzie właśnie jest podobnie. Wokół każdej postaci zbudowana jest jakaś historia, każda z nich ma coś ciekawego, swojego i wyjątkowego jako wkład do wydarzeń fica. Oczywiście są to wszystko słowa pochwały, gdyż zbudować tak zawiła fabułę i jednocześnie na nią zapanować zarówno sensie pisarskim jak i logicznym układzie wydarzeń, to naprawdę wielka sztuka. Mimo to wydaje mi się że są momenty gdzie Miśku trochę przesadziłeś. Momentami zbyt wiele jest bohaterów, nazwisk, miejsc, planet, za często zmienia się miejsce akcji. Wszystko to powoduje że czytający przynajmniej do momentu kiedy nie zapanuje nad całością może się gubić w całości. Można to oczywisice postrzegać dwojako, gdyz niejeden powie że ten ogrom szczegółów nazwisk i miejsc to wielki plus. Owszem plusem jest ale jeśli się nad ty panuje. Ja uważam, zę ty nad tym zapanowałeś, jednak wyczuwałem momenty kiedy Ty jako pisarz wiedziałeś o co chodzi a czytelnik niekoniecznie musiał się tak dobrze orientować.
SPÓJNOŚĆ
Wydarzenia opisywane w książce same w sobie są wyjątkowo spójne, to należy tobie przyznać. Co więcej powiem, ze wszystko co opisujesz charakteryzuje się z małymi wyjątkami dużą spójnością z EU (oczywiście nie mówię tu o NEJ która jest czymś przeciwnym). Powiem tak, że gdyby jakikolwiek autor zastosował tyle nawiązań do wydarzeń z EU co ty tutaj to byłby mistrzem świata. Nie wiem jak w tym wszystkim udało ci się zachować spójność, ale tutaj popisałeś się nie lada kunsztem, mimo ze utrudniłeś sobie prace poprzez to ze wszędzie próbowałeś wrzucić jakieś nawiązania. Sam się zastanawiałem czy czasami nie jest tego aż za dużo, bo momentami to wręcz tłumaczyłeś, co to było z tym osobnikiem, czy też statkiem czy też wydarzenia, które gdzieś tam zaistniało w jakimś komiksie lub książce. Mimo wszystko uważam ze tego za dużo nie było gdyż ja jestem maniakiem na wszelkie nawiązania. Tu masz wielki plus. Nie mówiąc już o tym, ze przypomniałem sobie wiele faktów z EU dzięki tej twojej pozycji.
FS a NEJ
Istotą twojej całej trylogii jest pokazanie alternatywy do Nowej Ery Jedi. Takie miałeś chyba założenie podczas jej pisania. Oczywiście zrealizowałeś to początkowe założenie, ale czy do końca w 100%? Ja powiem, ze nie. Mimo wszystko nie wyzbyłeś się pewnych zaciągnięć NEJ które aż prawie Kolą w oczy. Nie świadczy to że to jest źle, ale po prostu aż miło zobaczyć ze jednak do końca NEJ nie negujesz. Nie mówię tu o samej kwestii Yuuzhan, która była bardziej rozbudowana w Pełnomocniku, ale bardziej chodzi mi o Ciemne Bomby, czy też Serum pozbawiające Mocy (toż drugi raz (nie licząc Ismalirów) po NEJ czytam że Jedi da się odciąć od Mocy, coś jak w przypadku kontaktu z Yuuzhanami). Musze powiedzieć, że jak czytałem twe liczne wypowiedzi na forum, szczególnie w wiadomym temacie sporu w kwestii NEJ, to obawiałem się że kolejne części twej trylogii będą bardziej atakowały całą serię o nowych najemcach spoza galaktyki, tu jednak okazało się ze potraktowałeś całą serię NEJ dość delikatnie. Powiem więcej, nawet mogłaby ona postępować po twej trylogii, co oczywiście zależy od tego jak rozwiąże się sytuacja w III Tomie twego dzieła.
AKAPITY I ROZDZIAŁY
Tu widzę pewien problem w twej książce. Jakoś nie mogę się dopatrzyć sensu podziału na poszczególne akapity tekstu, który nam prezentujesz. Podział jest jakbym to powiedział dość dowolny. Są momenty że nie wiedziałem nie doczytawszy się pierwszego imienia po zmianie akapitu gdzie jestem w jakim wątku? Ja tam polonistą nie jestem (ty tak), ale z mojego (niewielkiego) doświadczenia w czytaniu wynika to ze nigdy nie można zaczynać nowego akapitu/wątku od razu dialogiem! Dialog zwykle jest jakąś kontynuacją opisu akcji. U Ciebie niestety zdarzały się nowe akapity zaczynane od razu dialogiem, co więcej były to nowe wątki. To powodowało, ze mijało trochę czasu zanim zorientowałem się gdzie ja w ogóle jestem. Kolejna sprawa to kwestia podziału rozdziałów. Nie widzę tu jakiejś zachowanej logiki oprócz czysto matematycznych działań polegających na tym, że co którąś stronę musi być nowy rozdział. Tu podobnie jak z akapitami masz takie same problemy jak Stover, którego bardzo cenię jako pisarza, ale w dzieleniu topików to on jest słaby. Właśnie u Ciebie podziały na rozdziały kuleją. Nie można oczywiście generalizować, jednak zdecydowana większość kończy i zaczyna się w miejscach gdzie to nie powinno się dziać. To wszystko jednak jest wyższa szkoła jazdy i jak widzisz to nawet w moim mniemaniu najlepsi sobie z tym nie radzą:P
SZYSTKO W JEDNYM
Już wspominałem o kompletności twojego opisu już pisałem jak rzetelnie nawiązywałeś do EU wtedy Cie chwaliłem, teraz muszę lekko zganić, ponieważ to pokazanie wszystkiego jest jakby trochę na siłę. Początkowo mamy ciągle wspominane osoby, które gdzieś tam sie przewijały w EU i to jest super, potem na to pojawiają się wszystkie super bronie i wynalazki, jakie znamy z SW, fajnie ze wreszcie są wszystkie. Potem znowu spotykają się one w jednej bitwie gdzie należy powiedzieć, że to tez dobra sprawa, bo dodaje realizmu ze walka miedzy dwoma galaktycznymi mocarstwami odbywa się pomiędzy wszelkimi ich zasobami, a nie tylko dwoma niszczycielami na przykład. No, ale na koniec jest ten Luzgan który w sobie ma wszystko zewsząd. To już trochę przegięcie. W całej książce jakbyś chciał pokazać swą wielką wiedzę o SW i wcisnąć każdy wynalazek każdą ogromną machinę. Nie wiem na ile taki barokowy przepych jest potrzebny.. Subiektywnie patrząc zdania mogą być podzielone, ja uważam jednak ze można by być skromniejszym.
MINUSY OGÓLNIE
Poniżej wypisze w wypunktowaniu moje zastrzeżenia i wątpliwości, czyli ogólnie minusy, jakie widzę w książce (oczywiście jest to moje subiektywne podejście):
- Edycja. Zdecydowanie brakuje mnóstwa przecinków i w ogóle kwestii interpunkcyjnych, dodatkowo widać ze korekta była sporządzana w oparciu o słownik Wordowski, a poprzez czytanie, gdyż SA (szczególnie zaimki), które istnieją a nie powinny być w danym miejscu np. zamiast "za" masz "a".
- już o tym wspominałem w fabule, ale trochę momentami dużo bohaterów oraz nazw, co nie pozwala czytelnikowi skupić się na fabule a wymusza koncentrację na tym o kim w ogóle to jest pisane, z czasem czytania jak powiększa się wiedza czytelnika to się zmienia, jednak początek jest trudny. Mimo to to chyba nie do końca twoja wina, bo gdyby czytać cięgiem poszczególne tomy byłoby inaczej.
- humor. No właśnie nikt od ciebie nie wymaga żebyś walił gaga za gagiem, jednak u Ciebie w książce nie ma tego praktycznie w ogóle. Tu naprawdę by się coś przydało humorystycznego gdyż zwykle w SW (Już tradycyjnie począwszy od filmów) mamy z tym do czynienia.
- Kwestia niewiedzy Karrde. Nie wiem, czemu tak mocno wyolbrzymiłeś kwestię niewiedzy Kardde o EL podczas jego wizyty na radzie kolaborantów wojennych? Ten człowiek w EU zawsze kojarzył się z kopalnią wiedzy i zawsze coś miał do powiedzenia, choćby jakąś dobrą wskazówkę. No a ty zrobiłeś tak ze on nie wiedział nic. Przydałoby choćby coś mu dąć powiedzieć, co mogłoby naprowadzić NR na jakiś trop. Przecież taka potężna organizacja jak EL nie ma szans pozostać niezauważona przez najlepszego informatora w galaktyce!
- Clonemade. Po wiersze sam pomysł na nazwę ośrodka z odwrotnością prawdziwej nazwy jest dość mega banalny i mogłeś wykombinować coś oryginalniejszego, ale to w sumie szczegół, bardziej interesuje mnie jak w całym tym ośrodku (stacji na wodzie) dwa Ismaliry mogły tak skutecznie blokować tylu Jedi? Bo Jedi już czuli blokadę zanim weszli do wody. A kolejna kwestia, co do akcji w tym samym miejscu, to opis kabla i Kyle Kattarna po nim buszującego. Momentami wydaje mi się ze popadałeś w pewną przesadę w opisywaniu niektórych szczegółów i tak właśnie zrobiłeś z tym kablem, po którym wspinał się KK. Według mnie to straszny szczegół i lepiej skupić się na czymś innym co może zostało potraktowane po macoszemu (jakaś bitwa itp.).
- Kamino i klonowanie. Tu zasadnicze pytanie bo nie wiem jak w ogóle Kamino nie mogło zostać odkryte przez tyle lat jako miejsce klonowania od CW przez Nową Republikę? Toż to bardzo dziwne że w ogóle cały czas kaminoanie mają możliwość do klonowania, po tym jak oni stworzyli armię która samą nawet nazwą zasłynęła w jednej z największych wojen w historii galaktyki.
- Wiadomość. Czy nie wydaje ci się, ze rozmowa Landa z Lukiem na otwartym kanale o fakcie przybycia wywrotowców nie była zbyt ryzykowna skoro wywrotowcy wcześniej musieli się tak szczegółowo ukrywać? Odobnie zresztą jest z puszczeniem przez Kardde'go poprzez Holonet wiadomości o przyszłym ataku na Exaphi? Trochę to dla mnie słabe taktycznie żeby wyjawiać przeciwnikowi, że wie się o jego planach.
- Był moment podczas bitwy nad Exaphi że mówiono że w ogromie ogółu walki statków i myśliwców przybycie Hana i Boby miałoby coś zmienić pomóc i przechylić na szalę NR. Wiesz, demonizowanie ich możliwości może odbywać się owszem, jednak na inną skalę bitwy a nie w takim wymiarze jak to zaprezentowałeś w swojej powieści. Oni g.. mogli zrobić dla powodzenia całej bitwy, tak mi się przynajmniej wydaje.
- Horn - gdzieś tam napisałeś ze posłużył się telekinezą. On przeciecz nie umiał tego robić, zawsze maił z tym problemy i w końcu stwierdzono, że nie ma do tego predyspozycji za to ma wielkie możliwości w zataczaniu fałszywych wizji przed innymi. No chyba, że się mylę.
- Oko/Vacuum. Całą powieść czytam wielkie peany w kierunku tych dwóch wspaniałych jednostek, ciągle każesz się spodziewać ze to, co się stanie na koniec będzie czymś wyjątkowym. Na koniec jednak okazuje się, że starcie między tymi OGROMAMI trwa zaledwie kilka minut a w opisie książkowej jeszcze krócej, za to o kablu w Clonemade czytamy również przez pięć minut??? Coś chyba nie tak. No a oprócz tego ze opis był skąpy to obie tak wielkie jednostki zniszczone zostały w dość banalny sposób.
- Lugzan. Trochę przegięcie i tona sam koniec.. on jakby był połączeniem wszystkiego co najlepsze. wiesz jest takie powiedzenie, ze coś co jest do wszystkiego zawsze jest do niczego, więc mam nadzieję że nie odegra żadnej roli w kolejnym tomie:P
PLUSY OGÓLNIE
TO samo, co z minusami:
+ "dupa" i inne "wali" są to wulgaryzmy, których oczywiście nie spotykamy w książkach (zwykle). Można postrzegać je pozytywnie lub negatywnie. Ja generalnie jestem za tym by naturalizować wszystkie książki i nie wierzę że jakiś tam Jedi nie 'zakurwił' sobie pod nosem jak zobaczył na przykład ogrom przeciwnika. Dlatego stosowanie takiego słownictwa jest dla mnie pozytywem, nie wiem jak dla innych.
+ Ogrom szczegółów które nam prezentujesz jest bardzo pozytywny z punktu widzenia przypominania sobie przez czytelnika czegoś co tam kiedyś czytał. Ja sobie to bardzo cenię, gdyz przypomniałem sobie niejedno nazwisko i nazwę, którą miałem już kiedyś tam przyjemność poznać a zapomniałem lub nie potrafiłem jej połączyć z żadnym faktem.
+ Emocje Boby. Bardzo podobało mi się ukazanie Boby wreszcie jako człowieka, który posiada emocje i je artykułuje. To było super, poza tym sama jego śmierć była dobrym posunięciem, jednak fakt iż pośrednio zginął poprzez to ze zahaczył się o pelerynę w kabinie swojego Slava jest mega banałem i to mi się już aż tak nie podoba..:)
+Wielkość flot. Wreszcie ktoś opisał prawdziwie realistyczną bitwę w kosmosie! Dotychczas tego nie meiliśmy chyba. Ciągle tylko było tak, ze spotykały się dwie floty oparte o kilak niszczycieli a tu nagle mamy prawdziwie ogromne floty z wielką różnorodnością statków,. To naprawdę jest realistyczne i godne pochwały. Mimo to ilość i ogrom tych flot a szczególnie różnorodność najwspanialsze zabawki trochę ogranicza tę realność.
+ Smeagol. Tu chodzi o to co wspominał Ricky o rozterkach Anakina pomiędzy JSM i CSM i jego wewnętrznym rozdarciu. Tak pięknie tu nawiązałeś do konfliktu Smeagol/Golum. Wielkie plusy.
+ Na pochwałę zasługujesz sobie również dbałością o zgodność z techniką i w ogóle próba technicznego podejścia. Na przykład podobało mi się to ze podczas bitwy o Exaphi cześć statków ustawiła się w cieniu słońca systemu. Nie zawsze pisarze pamiętają o takich możliwościach.
+ Morale. To już w ogóle wodotrysk, którego mało w oryginalnych SW, mianowicie poziom morale żołnierzy. Wreszcie ktoś na to zwrócił uwagę. Byłem zauroczony jak po przybyciu wielkiej floty EL: żołnierze NR zaczęli wątpić w swoje szanse i Jedi zaczęli wyczuwać ich zachowanie. Tak właśnie zawsze powinno być, a nie że w książkach nam Pisza o niewiadomo jakim bojowym podejściu żołnierzy! Bądźmy realistami, nie każdy jest super herosem!
+ Historia Brakissa. W ogóle bardzo podoba mi się jego historia, wręcz powiedziałbym ze jest ona wzruszająca. Niedobrze chłopak się tak nawrócił, to jeszcze wielką miłość znalazł. Prawdziwy z niego szczęściarz.
+ Nawiązania. Wielkim plusem są również liczne nawiązania do EU oraz filmów. Sam już pisałem ile wspominasz realnych postaci EU ile z nich tłumaczysz, jak to pozwala przypominać sobie fakty, ale według mojej opinii także nawiązujesz do filmów i takim przykładem na to jest 'wycieczka' Jacena z Danni rydwanie, kiedy on ochrania ją blokując strzały mieczem świetlnym a ona ładuje z blastera. Toż to Padem i Ani z Areny na Geonosis!
VADER
Kim on jest? No ja czytając i analizując FSa doszedłem do wniosku ze ty wymyśliłeś sobie ze było naprawdę dwóch Vaderów! Nie wiem czy klony czy cokolwiek. Mimo to Słowa przekonanego Kyle jakoby by on prawdziwy zmuszają mnie do takiego myślania! Za to Luke mówi że czuł coś innego w jego obecności! Na to wszystko należy jednak dodać ze Kir Kanos także mówił że to jest ten Vader co mu zadał bliznę na twarzy. Rozumieć należy przez to ze Vader rzeczywiście jest tą osobą która pojawiała się nam kiedyś w EU, ale nie w filmach, bo może było ich dwóch! Skoro Imperator mógł mieć klony to czemu nie Vader? A może to nie klony.
REASUMACJA
Stworzyłeś wielkie dzieło, tego się nie da ukryć Miśku! Jest ono na tyle wielkie, że nobilituje do oceniania w kryteriach książki, a nie fica. Gdybym miał napisać, jaką oceniam twe dzieło jako fica to dałbym mu 10 po kilku stronach czytania, jednak, jeśli patrzę prze ostrzejsze kryteria książkowe to zapodam 8,5/10. I usytuuje twą książkę w bloku książek o stylu zahnowskim na poziomie, który można powiedzieć dorównuje 'nowej' trylogii Hana Solo. Tak by widział te twe dzieło. Mam nadzieję ze się nie pogniewasz, że momentami byłem ostry w ocenie, ale takie już przyjąłem założenia. Życzę weny na kolejne twe dzieła.
Ricky Skywalker2004-05-16 18:30:13
Więcej uwag na Forum, tu zatem w skrócie:
Ogólnie książka jest bardzo dobra, ale nie wystrzegłeś się błędów:
- Znów różnorakie błędy w pisowni, stylistyczne, interpunkcyjne itp., które można było poprawić przez te pół roku czekania na umieszczenie na Bastionie.
- Wykorzystujesz tu niektóre wątki z NEJ (choć cały czas usilnie ja negujesz), ale właśnie nie trzymasz spójności w sprawach takich, jak choćby wygląd Duro, czy też nawet mapa galaktyki (choć sama w sobie jest niezłym pomysałem w kontekście całej książki, nie jest z godna z oficjalną - w każdej książce NEJ oraz w Przewodniku po Chronologii mamy takową, i tam wyraźnie widać, że Korelia i Duro są w zupełnie innej części galaktyki, niż Adumar).
- Borsk leci z Coruscant na Korelię tak wolno, że nawet odpowiednio zmotywowany pilot TIE (bez hipernapędu!!) by go przegonił :D
- Anakin też zbyt potężny jest.
- I jeszcze pewna niekonsekwencja, która pojawiła się na samym końcu: skoro Ackbar nie chciał i nie mógł zostać znów Głównodowodzącym, ponieważ był wyjęty spod prawa, to jakim cudem Bel Iblis nim został??
Ale co ja się będę czepiał... te minusy wcale nie muszą wpłynąć na ocenę końcową, bo przeważą je PLUSY:
+ Teksty (i narracja, i dialogi)
+ Anakin-Gollum
+ Boba Fett(ogółem; nawet nie wiesz, jak wzruszyła mnie jego śmierć)
+ Te wszystkie okręty!! Jeszcze tylko Eclipse`a III brakuje w panteonie superniszczycieli
+ Spora rola Mary (jak mi ją zabijesz w ŚT to... ;-))
+ Zaczątki Sojuszu Galaktycznego (współdziałanie NR, Imperium i KH )
+ Nawiązania do DE - Howlrunnery, Vipery, Droidy Cienia i przede wszystkim VACUUM - oj to też było miłe zaskoczenie - Republikański Devastator!! :)
+ Duża rola Łotrów (dla jeszcze lepszego obrazu powinieneś w ŚT wprowadzić Widma ;-))
+ ZAKOŃCZENIE!! Goraco wierząc, że tą osobą był Boba, pomijam wszystkie wypisane wcześniej minusy i
wystawiam FINALNEMU SKOKOWI ocenę 10/10 :)
Shedao Shai2004-04-25 19:47:43
Otas...mówiłeś, że FS jest ŚWIETNY. A nie możesz mu dawać 9 tylko dlatego, że w/g ciebie ŚT będzie lepszy...są na tym forum ff znacznie gorsze, a mające wyższą ocenę...nie można porównywać FS i PS z resztą, one już automatycznie są lepsze!
Otas2004-04-23 09:23:26
no widocznie to jakaś tajemnicza ręka daje ocene.. a nie bastionowicze :) .. hihih.. Moc tak widocznie chciała.
Szedałku... ja dałem 9 :P.... ale mam nadzieje że dosyć jasno się wytłumaczyłem w komentarzu .. :)
Shedao Shai2004-04-09 09:39:32
Powiem tak: trudno jest, żebym bronił uparcie serii, z której ostatnio nową książkę czytałem we wrześniu, czyli 8 miechów temu... tym bardziej, że są pokusy, które powoli zmieniają moje upodobania (PS, FS, komiksy z Republic)
Misiek2004-04-08 20:19:23
Hmmm.... Yuuzhanin broniący negacji NEJ... intrygujące :->
Shedao Shai2004-04-07 14:14:29
Mija się z prawdą...taaa...Wódz przemówi:
FINALNY SKOK MIAŁ, MA I BĘDZIE MIAŁ OCENĘ 10, NIEZALEŻNIE CZY TAK MYŚLICIE :P A jak ktoś zamierza postawić niżśzą ocenę, to niech najpierw dobrze zastanowi się nad swoim życiem.....bo Wódz przyjdzie, i odwiedzi go z amphistaffem.
Jacyś chętni? Nie? Nie widzę! Pan z tyłu? O, naprawdę? Dobrze, jak Pan sobie życzy....zaraz porozmawia Pan z bezpieką Yuuzhańską....może jednak zmienilby Pan zdanie?
Misiek2004-04-04 19:41:59
W takim razie to jakiś burak. Miło wierzyć, że ma się dyszkę, ale skoro to się mija z prawdą...
Darth Fizyk2004-04-04 13:42:53
Misiek, przy moich opowiadaniach też Czytelnicy dają oceny różne (tak piszą), a ocena i licba głosującyh cały czas taka sama ;)
Misiek2004-03-31 15:07:55
hmmm... dałeś 9, a średnia ocen wciąż jest 10. Ktoś dał 11?
Otas2004-03-30 14:17:07
Mnie ciekawi... ja przeczytałem :D Po lekturze Pełnomocnika byłem pewien nadziei związanych z FS a także częściowo obaw ze jednak Misiek nie utrzyma poziomu tomu I... i cóż mam powiedzieć?? ... hehe.. powiem na końcu :P
Kolega skomentował 2 pierwsze tomy w następujący sposób: "Vader, Kir Kanos, SSD, pełno bitew kosmicznych ... jakby jeszcze był Thrawn to bym miał orgazm" :) No cóż .. moje priorytety nie sa akurat tak ustawione jak jego ale przyjemność czytania FS jest naprawde olbrzymia. Jeszcze wczoraj mówiłem Miśkowi ze z braku czasu czytam ledwo 10 stron co wieczór ... hmm wczoraj jednak wydazenia mnie tak wciągnęły że siedziałem w nocy tak długo aż doczytałem książke do końca ..
Nic tylko brać i czytać (a raczej pochłaniać)... aha... no i ocena... no cóż tu mam dylemata (nie mylićz dyplomatą).. czy dać od razu 10??.. ponieważ jest to naprawde njedna z najlepszych książek jakie czytałem (a e-book to napewno jest numero uno) ... czy może 9 a 10 zarezerwować dla tomu III? Mam nadzieje Miśku, że nie będziesz zły za obniżenie średniej oceny :) .. daje 9 a ten jeden pkt. trzymam na przyszłość :D
PS. I nie rzebym cie gonił... ale pisz żesz szybciej tom II bo chce wiedzieć jak się wszystko skończy.. i jak jest naprawde z Vaderem :)
Misiek2004-03-22 17:49:31
Oj, Fizyku, Fizyku... w założeniach Siedziba Egzekutora ma negować NEJ (a przynajmniej Pełnomocnik tak robił), więc przyjmij, że Yuuzhanie powymierali w przestrzeni międzygalaktycznej. W związku z powyższym: niektóre fakty odstają od NEJ, więc Irek siedział nie na Coruscant, ale z rodzicami na Roon. A Vader...he he ;-)))
Darth Fizyk2004-03-20 12:09:35
Misiek, jestem w trakcie czytania... znaczy się na 4 stronie :P
Tak się zastanawiam... którędy Yuuzhanie wejdą do Galaktyki... bo obok Belkadana rady nie dzadzą, ale w końcu znajdą inne wejście :P hmmm może przez Jądro z nad ekliptyki, albo spod? hmm?
Aha... przupomnijcie mi skąd się ten Vader wziął :P I Irek... :P
Misiek2004-03-18 15:17:43
Ktoś przeczytał, ktoś nie, ale ocena w tym okienku na górze jest wysoce mobilizująca :-)
P.S. Można by było robić sztuczny szum wokół tego booka (autor jest w ciąży z Lepperem!!!) ale po co? Niech czytają ci, których to naprawdę ciekawi.
Shedao Shai2004-03-15 14:42:58
PDF jest........I CO??? PRZECZYTAŁ TO KTOŚ WIĘCEJ??
Mistrz Fett2004-02-12 13:55:08
Nie ma chyba określenia na ten e-book które oceniłoby go w 100%. To jest ARCYDZIEŁO i nawet Amber nie powstydziłby się go wydac (gdyby mógł :)).
A pdf... Ja go już zrobiłem i jest u Yako :P
Gemini2004-02-11 15:14:08
Nie moge przeczytac bo niie ma .pdf-a ;(( Dlaczego ?? Moze ktos zrobi e-book-a ?? Ostatecznie ja ;))
Shedao Shai2004-02-09 14:49:28
Ehem.......Dlaczego mam wrażenie, że "Skok" przeszedł praktycznie bez echa?!?! A nie powinien, nie powinien......
Karrde2004-01-09 17:43:44
Genialna książka. Zachęcam wszystkich do lektury. A dokładniejsza recka ze spoilerami jest na forum
Shedao Shai2004-01-07 21:58:23
Moje zdanie na temat tego ARCYDZIEŁA jest na forum, na stosownym miejscu.