- A’propos twojego statku, to jest jeszcze jedna sprawa.- przyznał z zakłopotaniem Solo - Chciałbym skorzystać z niego raz czy dwa.
Khan otworzył usta ze zdziwienia. Han chciał latać JEGO frachtowcem?
- Po co?!- wykrztusił.
- W dwóch celach.- odparł Han - Po pierwsze jeśli będę się rozbijał po kosmosie twoją maszyną, to utwierdzę wszystkich w przekonaniu, że to ty nią latasz, a co za tym idzie, że nie ma cię na Anoth. Po drugie - zawahał się na chwilę - muszę skorzystać z twojego cudownego slicerskiego komputera pokładowego.
- Czy to konieczne?- Lo uniósł brwi. Chewbacca warknął na to kilka razy.
- Chewie ma rację.- poparł go Solo - Absolutnie konieczne. Obiecuję, że nawet go nie zaplamię.- przyrzekł solennie.
- No dobrze.- powiedział z ociąganiem Khan; nie bardzo mu się podobało, że musiał zostawić swój statek pod opieką kogoś, kto latał takim rzęchem, jak „Sokół Millennium”, ale z drugiej strony Han miał wiele racji. Poza tym właśnie ratował mu skórę.
- Nie pożałujesz.- obiecał Han, ściskając rękę Lo, a potem Wingo, i posyłając wdzięczne spojrzenie Chewiemu - No, czas ucieka. Lećcie już.
Przemytnicy kiwnęli głowami i bez słowa skierowali się w kierunku „Sokoła”. Han odprowadzał ich wzrokiem, po czym obserwował, jak jego statek z nimi na pokładzie unosi się i odlatuje.
Właśnie zapadał zmrok i zerwał się silniejszy wiatr. Han położył dłonie na barierce i wpatrywał się w ciemność, rozmyślając o czymś. Bezwiednie usunął z twarzy maskę pewnego siebie i zawadiackiego szelmy, zastępując ją smutnym, pełnym trosk obliczem.
- Nie wspomniałeś, że potrzebny ci „Hyperspace Marauder”.- odezwał się ktoś z tyłu. Han Solo odwrócił się i dostrzegł stojącego pod ścianą Luke’a Skywalkera.
- Długo tu jesteś?- zapytał, bowiem nie słyszał, jak jego szwagier podszedł tak blisko - Czasami potrafisz być cichszy, niż Noghri.
- Jedna z zalet bycia Jedi.- Luke uśmiechnął się półgębkiem - Więc po co ci frachtowiec Khana?
- Głównie po to, aby odciągnąć uwagę ewentualnych łowców nagród.- odparł Han - A także na wszelki wypadek. Widzisz, kiedy wkrótce pojawi się tu Fett po miesięczne wynagrodzenie, chcę mieć pewność, że mnie nie wykiwa. Nie, żebym mu nie ufał, ale...
-...masz wątpliwości co do jego lojalności.- dokończył spokojnie Luke.
- Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję.- rzucił Han z irytacją - Nie dość, że wiedzą, co myślisz, to jeszcze są spokojni jak...
- Mimo wszystko wysłałeś Fetta daleko stąd, żeby przyciągał łowców nagród.- Luke postanowił zmienić temat, żeby nie drażnić przyjaciela.
- Owszem.- zgodził się Han, odzyskując powoli panowanie nad sobą - On zresztą sam zaproponował takie rozwiązanie. A ponieważ ty w tym samym czasie rozesłałeś swoich Jedi po galaktyce w poszukiwaniu klonów, pomyślałem, że jeśli łowcy będą myśleć, że Fett ma takie samo zadanie, nikomu nie przyjdzie do głowy, że jest przynętą.
- A Lando i Corran wiedzą, jaką rolę odgrywają?- zapytał Luke.
- Nie rozmawiałeś z Hornem przed ich odlotem?- zdziwił się Han.
- Jakoś się minęliśmy.- odparł Luke - Czyli mam rozumieć, że poinformowałeś ich o wszystkim?
- Oczywiście.- powiedział Han - Może i jestem chamem, ale nie wobec przyjaciół. Sam mi to zresztą wczoraj powiedziałeś.
- Bo taka jest prawda.- uśmiechnął się Skywalker - Ale nie o tym chciałem mówić. Powiedz mi, Han, co sądzisz o propozycji admirała Perma?
Rozdział 3
- Jedi w Armii Nowej Republiki?- prezydent Borsk Fey’lya również miał na myśli umowę, jaką Tarrant Perm zawarł z zakonem rycerzy Jedi - Co pana napadło, admirale?
- Z całym szacunkiem, panie prezydencie, ale nic mnie nie napadło.- odparł spokojnie zapytany, szczupły Clawdite w białym mundurze oficerskim, stojący w postawie zasadniczej przed biurkiem prezydenta w jego gabinecie w Pałacu Imperialnym na Coruscant. Oprócz nich w pomieszczeniu znajdował się jeszcze Herthan Melan’lya, adiutant prezydenta, oraz senator Drool Reveel - Kierowałem się tylko i wyłącznie dobrem Nowej Republiki, w jak najszerszym jego rozumieniu. Ponieważ nie chce pan zezwolić na uwolnienie z aresztu admirała Ackbara i generała Bel Iblisa...
- Na co, proszę się nie łudzić, nie wyrażę zgody.- wtrącił Fey’lya, falując delikatnie futrem.
-...postanowiłem sprowadzić w szeregi oficerów naszej Armii najbardziej przewidujących osobników, jakich znam. A zgodzi się pan chyba, że nie ma w galaktyce istot lepiej znających przyszłość, niż rycerze Jedi?
- I ilu zwerbował pan tych swoich oficerów?- Borsk Fey’lya postanowił zignorować pytanie admirała.
- Jak na razie jedenastu.- odparł Perm - Dostali przydziały na nasze najlepsze jednostki, a także oddałem im pod dowództwo niewielkie flotylle. Porozmieszczałem ich również w pobliżu kluczowych placówek wojskowych Nowej Republiki.
- W jakim celu?- zapytał Drool Reveel.
- Sądzę, że jeśli nastąpi atak, będzie on skierowany w jedną z naszych baz.- powiedział Tarrant Perm, zwracając się do Quermianina - Pociski z Galaktycznego Działa uderzały dotychczas w planety, przy których stacjonowały większe skupiska Floty. Uważam, że terroryści będą chcieli iść dalej tym tropem, mając na uwadze jak największe osłabienie nas pod względem militarnym.
- Słusznie, admirale Perm.- pochwalił Fey’lya, kładąc futro po sobie - Tylko że jeśli przeciwnik znowu skorzysta z Galaktycznego Działa, nasze okręty nie na wiele się zdadzą.-
- Właśnie dlatego setki skautów i zwiadowców przeszukują rejon przestrzeni, w którym, według obliczeń naszych ekspertów, znajduje się ta superbroń.- skontrował Clawdite - Zaangażowałem nawet niezależnie grupy zwiadowcze Shistaveńskich Wolfmanów i Durosów, do poszukiwań przyłączyła się również Eskadra Łotrów i Skrzydło Myśliwskie Pasha Crackena. W pobliżu krąży też grupa uderzeniowa w liczbie dwunastu jednostek, w tym sześciu krążowników MC-90.
- Sprytnie, admirale.- pochwalił Reveel - Jeśli Działo ponownie wystrzeli, nasze okręty natychmiast je zlokalizują.
- Otóż to.- powiedział Perm z satysfakcją; przynajmniej pan senator wie, co należy robić w takiej sytuacji - Niemniej jednak jeżeli wróg utrzymuje tam całą siłę, jaką zabrał z Bastionu, i jeśli nadal dysponuje superniszczycielem, to obawiam się, że ta flotylla mu nie sprosta. Nawet Coruscant by uległo.
- Dlaczego?- Borsk Fey’lya zamrugał ze zdziwienia, a jego futro gwałtownie stanęło dęba - Przecież jest tu osiem stacji Golan III i potrójne generatory pól planetarnych! Poza tym flotylla admirała Ackbara stacjonuje na orbicie! Toż to twierdza nie do zdobycia!
- Jednostki admirała Ackbara są pozbawione dowódcy.- przypomniał Perm - A zmasowany atak setki niszczycieli bez większych przeszkód zmiażdży zarówno naszą obronę, jak i, po intensywniejszym ostrzale, tarcze planetarne.
- To źle.- Fey’lya podrapał się po głowie - Ma pan jakieś propozycje, panie admirale?
- Nic nie możemy zrobić.- rzekł Tarrant Perm - Jeśli wezwie pan więcej jednostek, wzrośnie niezadowolenie społeczeństwa, które oskarży pana o chronienie tylko własnej osoby. A do innej twierdzy uciec pan nie może, bo nie ma w Nowej Republice lepiej chronionej planety, niż Coruscant. O tym mogę pana zapewnić.
- Mam nieco inne zdanie na ten temat.- wtrącił Herthan Melan’lya - Jeśli pan prezydent opuściłby Coruscant przed ewentualnym atakiem, wyruszając w jakąś misję dyplomatyczną, to inwazja na stolicę nie zagroziłaby pańskiej osobie.
- A lecąc na jedną z planet członkowskich poprawię swoją reputację, bratając się z obywatelami Nowej Republiki w trudnych dla niej chwilach.- podchwycił Fey’lya, a jego futro zadrgało radośnie.
- Obawiam się, że to nie jest najlepszy pomysł...- zaczął Perm, ale prezydent zaraz go uciszył.
- Jest pan autorytetem w dziedzinie posunięć militarnych, admirale,- powiedział dyplomatycznie - ale do decyzji politycznych jestem ja. Proszę więc łaskawie nie mówić mi, jak kierować moim państwem.- zwrócił się do swojego adiutanta - Proszę za mną, panie Melan’lya. Musimy przygotować plan wyjazdu.- i obaj Bothanie wyszli z pomieszczenia.
- Nastraszył go pan.- zauważył Reveel, kiedy za Fey’lyą zamknęły się drzwi.
- Nie spodziewałem się, że tak zareaguje.- odparł Perm - Kto by pomyślał, że zamiast na istotne sprawy, prezydent zwróci większą uwagę na swoje bezpieczeństwo?
- To cecha wszystkich młodych demokracji.- powiedział filozoficznie Drool Reveel - Z początku rządzący muszą być idealistami, mają mieć zasady i górnolotne cele, do których dążą, wprowadzając nowy ustrój. Z reguły tacy ludzi nie sprawdzają się jednak jako politycy, więc społeczeństwo w drugiej fazie wybiera innych, bardziej egoistycznych i skorumpowanych, ale umiejących lepiej przystosować się do nowej sytuacji.
- Dlatego jestem wojskowym.- skomentował Perm - Polityka ani trochę mi się nie podoba.
- Rozumiem pana, admirale.- rzekł senator Reveel - Sam zaczynam mieć jej dość.
- Corran dzwonił.- rzuciła Mara, wchodząc do pokoju swojego męża, Luke’a Skywalkera - Powiedział, że Fett chce polecieć jeszcze na Grisnois i zaraz potem wracają tutaj.
W pomieszczeniu panował półmrok. Luke siedział po turecku na leżącej pod oknem macie i wpatrywał się w nocne niebo Noquivizoru. A przynajmniej takie wrażenie odniósłby każdy, kto nie potrafił posługiwać się Mocą. Mara wiedziała zatem, że jej towarzysz właśnie medytuje, ale bez większych rezultatów. Dlatego nie miała poczucia winy, że mu to przerwała.
- To dobrze.- mistrz Jedi odwrócił się i uśmiechnął - Za kilka dni zwołam posiedzenie Rady i chciałbym, żeby Corran wziął w nim udział. Ty zresztą też.
- O czym będziecie dyskutować?- spytała Mara, siadając obok męża.
- Wreszcie zajmiemy oficjalne stanowisko w sprawie propozycji admirała Perma.- odparł Luke spokojnym głosem - Chcę też postanowić kilka rzeczy odnośnie naszego udziału w całej wojnie.
- A co chcesz postanawiać?- rzuciła Mara ze zdziwieniem - Nie wiemy ani gdzie wróg uderzy, ani z jaką siłą. Właściwie nie mamy się do czego ustosunkować!
- Wiem o tym.- przyznał smutno Luke - Ale mam nadzieję, że do tego czasu wyjaśni się kilka spraw. Jutro zadzwonię do Talona Karrde’a i poproszę, aby udostępnił nam swoje bazy danych. A najlepiej, żeby tu z nimi przyleciał.
- Dużo od niego wymagasz.- zauważyła Mara, uśmiechając się cierpko - Masz czym mu zapłacić?
- No.. nie bardzo.- przyznał z zakłopotaniem Luke, odwracając się do żony i obejmując ją w talii - Akademia ma skromne fundusze, a wszystkie nasze pieniądze pożyczyłem Hanowi.- uśmiechnął się - Myślę jednak, że dojdziemy z Talonem do porozumienia.
- Jeśli wykażesz się elokwencją i umiejętnie poprowadzisz negocjacje...- rzekła z przekąsem Mara.
- Czyżbyś wątpiła w moje talenty dyplomatyczne?- spytał Luke tonem żartobliwie oskarżycielskim.
- Jakie talenty dyplomatyczne?- Mara uśmiechnęła się szeroko - Ty nie masz za grosz talentów dyplomatycznych!
- Wzajemnie.- odciął się Luke. Zauważył, że tak przekomarzając się z żoną na chwilę zapomniał o problemach galaktyki. Wyczuł, że Mara też jest odprężona. Tak, pomyślał, tego nam było trzeba.
Poczuł jednocześnie czyjąś obecność za drzwiami, co sprawiło, że postanowił wrócić na ziemię. W jego stronę kierowały się właśnie trzy jasne aury.
- Przepraszam, że przeszkadzam.- rzucił właściciel jednej z nich, Jacen Solo, wchodząc do pokoju - Ale mamy z tatą i Jainą pewną sprawę.
Luke i Mara obrócili się w stronę drzwi, przez które weszły bliźnięta Solo i ich ojciec. Jaina zapaliła światło.
- Chodzi o Anakina.- powiedział Han, pochmurniejąc - Nie do końca rozumiem, co się z nim stało, ale ze słów moich dzieci wnioskuję, że to coś niedobrego.
- Chcieliśmy lecieć go szukać.- dodała Jaina - Na pewno w ten sposób przydamy się bardziej, niż siedząc tu i czekając na rozwój wydarzeń.
- Poza tym chcemy wdrożyć własne śledztwo w sprawie kradzieży „Intimidatora”.- powiedział Jacen - Tak, jak obiecaliśmy Khabarakhowi.-
- Rozumiem.- kiwnął głową Luke - Nie wiem jednak, czy to coś da. Najlepsi ludzie Ielli Wessiri Antilles sprawdzili wszystkie poszlaki i nic nie znaleźli.
- Nie przychodzilibyśmy z tym do ciebie, gdybyśmy czegoś nie mieli.- rzekła Jaina z nutą satysfakcji w głosie - Zgodnie z sugestią Khabarakha połączyliśmy się z imperialnym archiwum na Yaga Minor i sprawdziliśmy wszystko, co tam mieli na temat Death Commando Prime. Znaleźliśmy kilka szczegółów, które najwyraźniej umknęły naszemu Wywiadowi.
Khan otworzył usta ze zdziwienia. Han chciał latać JEGO frachtowcem?
- Po co?!- wykrztusił.
- W dwóch celach.- odparł Han - Po pierwsze jeśli będę się rozbijał po kosmosie twoją maszyną, to utwierdzę wszystkich w przekonaniu, że to ty nią latasz, a co za tym idzie, że nie ma cię na Anoth. Po drugie - zawahał się na chwilę - muszę skorzystać z twojego cudownego slicerskiego komputera pokładowego.
- Czy to konieczne?- Lo uniósł brwi. Chewbacca warknął na to kilka razy.
- Chewie ma rację.- poparł go Solo - Absolutnie konieczne. Obiecuję, że nawet go nie zaplamię.- przyrzekł solennie.
- No dobrze.- powiedział z ociąganiem Khan; nie bardzo mu się podobało, że musiał zostawić swój statek pod opieką kogoś, kto latał takim rzęchem, jak „Sokół Millennium”, ale z drugiej strony Han miał wiele racji. Poza tym właśnie ratował mu skórę.
- Nie pożałujesz.- obiecał Han, ściskając rękę Lo, a potem Wingo, i posyłając wdzięczne spojrzenie Chewiemu - No, czas ucieka. Lećcie już.
Przemytnicy kiwnęli głowami i bez słowa skierowali się w kierunku „Sokoła”. Han odprowadzał ich wzrokiem, po czym obserwował, jak jego statek z nimi na pokładzie unosi się i odlatuje.
Właśnie zapadał zmrok i zerwał się silniejszy wiatr. Han położył dłonie na barierce i wpatrywał się w ciemność, rozmyślając o czymś. Bezwiednie usunął z twarzy maskę pewnego siebie i zawadiackiego szelmy, zastępując ją smutnym, pełnym trosk obliczem.
- Nie wspomniałeś, że potrzebny ci „Hyperspace Marauder”.- odezwał się ktoś z tyłu. Han Solo odwrócił się i dostrzegł stojącego pod ścianą Luke’a Skywalkera.
- Długo tu jesteś?- zapytał, bowiem nie słyszał, jak jego szwagier podszedł tak blisko - Czasami potrafisz być cichszy, niż Noghri.
- Jedna z zalet bycia Jedi.- Luke uśmiechnął się półgębkiem - Więc po co ci frachtowiec Khana?
- Głównie po to, aby odciągnąć uwagę ewentualnych łowców nagród.- odparł Han - A także na wszelki wypadek. Widzisz, kiedy wkrótce pojawi się tu Fett po miesięczne wynagrodzenie, chcę mieć pewność, że mnie nie wykiwa. Nie, żebym mu nie ufał, ale...
-...masz wątpliwości co do jego lojalności.- dokończył spokojnie Luke.
- Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję.- rzucił Han z irytacją - Nie dość, że wiedzą, co myślisz, to jeszcze są spokojni jak...
- Mimo wszystko wysłałeś Fetta daleko stąd, żeby przyciągał łowców nagród.- Luke postanowił zmienić temat, żeby nie drażnić przyjaciela.
- Owszem.- zgodził się Han, odzyskując powoli panowanie nad sobą - On zresztą sam zaproponował takie rozwiązanie. A ponieważ ty w tym samym czasie rozesłałeś swoich Jedi po galaktyce w poszukiwaniu klonów, pomyślałem, że jeśli łowcy będą myśleć, że Fett ma takie samo zadanie, nikomu nie przyjdzie do głowy, że jest przynętą.
- A Lando i Corran wiedzą, jaką rolę odgrywają?- zapytał Luke.
- Nie rozmawiałeś z Hornem przed ich odlotem?- zdziwił się Han.
- Jakoś się minęliśmy.- odparł Luke - Czyli mam rozumieć, że poinformowałeś ich o wszystkim?
- Oczywiście.- powiedział Han - Może i jestem chamem, ale nie wobec przyjaciół. Sam mi to zresztą wczoraj powiedziałeś.
- Bo taka jest prawda.- uśmiechnął się Skywalker - Ale nie o tym chciałem mówić. Powiedz mi, Han, co sądzisz o propozycji admirała Perma?
Rozdział 3
- Jedi w Armii Nowej Republiki?- prezydent Borsk Fey’lya również miał na myśli umowę, jaką Tarrant Perm zawarł z zakonem rycerzy Jedi - Co pana napadło, admirale?
- Z całym szacunkiem, panie prezydencie, ale nic mnie nie napadło.- odparł spokojnie zapytany, szczupły Clawdite w białym mundurze oficerskim, stojący w postawie zasadniczej przed biurkiem prezydenta w jego gabinecie w Pałacu Imperialnym na Coruscant. Oprócz nich w pomieszczeniu znajdował się jeszcze Herthan Melan’lya, adiutant prezydenta, oraz senator Drool Reveel - Kierowałem się tylko i wyłącznie dobrem Nowej Republiki, w jak najszerszym jego rozumieniu. Ponieważ nie chce pan zezwolić na uwolnienie z aresztu admirała Ackbara i generała Bel Iblisa...
- Na co, proszę się nie łudzić, nie wyrażę zgody.- wtrącił Fey’lya, falując delikatnie futrem.
-...postanowiłem sprowadzić w szeregi oficerów naszej Armii najbardziej przewidujących osobników, jakich znam. A zgodzi się pan chyba, że nie ma w galaktyce istot lepiej znających przyszłość, niż rycerze Jedi?
- I ilu zwerbował pan tych swoich oficerów?- Borsk Fey’lya postanowił zignorować pytanie admirała.
- Jak na razie jedenastu.- odparł Perm - Dostali przydziały na nasze najlepsze jednostki, a także oddałem im pod dowództwo niewielkie flotylle. Porozmieszczałem ich również w pobliżu kluczowych placówek wojskowych Nowej Republiki.
- W jakim celu?- zapytał Drool Reveel.
- Sądzę, że jeśli nastąpi atak, będzie on skierowany w jedną z naszych baz.- powiedział Tarrant Perm, zwracając się do Quermianina - Pociski z Galaktycznego Działa uderzały dotychczas w planety, przy których stacjonowały większe skupiska Floty. Uważam, że terroryści będą chcieli iść dalej tym tropem, mając na uwadze jak największe osłabienie nas pod względem militarnym.
- Słusznie, admirale Perm.- pochwalił Fey’lya, kładąc futro po sobie - Tylko że jeśli przeciwnik znowu skorzysta z Galaktycznego Działa, nasze okręty nie na wiele się zdadzą.-
- Właśnie dlatego setki skautów i zwiadowców przeszukują rejon przestrzeni, w którym, według obliczeń naszych ekspertów, znajduje się ta superbroń.- skontrował Clawdite - Zaangażowałem nawet niezależnie grupy zwiadowcze Shistaveńskich Wolfmanów i Durosów, do poszukiwań przyłączyła się również Eskadra Łotrów i Skrzydło Myśliwskie Pasha Crackena. W pobliżu krąży też grupa uderzeniowa w liczbie dwunastu jednostek, w tym sześciu krążowników MC-90.
- Sprytnie, admirale.- pochwalił Reveel - Jeśli Działo ponownie wystrzeli, nasze okręty natychmiast je zlokalizują.
- Otóż to.- powiedział Perm z satysfakcją; przynajmniej pan senator wie, co należy robić w takiej sytuacji - Niemniej jednak jeżeli wróg utrzymuje tam całą siłę, jaką zabrał z Bastionu, i jeśli nadal dysponuje superniszczycielem, to obawiam się, że ta flotylla mu nie sprosta. Nawet Coruscant by uległo.
- Dlaczego?- Borsk Fey’lya zamrugał ze zdziwienia, a jego futro gwałtownie stanęło dęba - Przecież jest tu osiem stacji Golan III i potrójne generatory pól planetarnych! Poza tym flotylla admirała Ackbara stacjonuje na orbicie! Toż to twierdza nie do zdobycia!
- Jednostki admirała Ackbara są pozbawione dowódcy.- przypomniał Perm - A zmasowany atak setki niszczycieli bez większych przeszkód zmiażdży zarówno naszą obronę, jak i, po intensywniejszym ostrzale, tarcze planetarne.
- To źle.- Fey’lya podrapał się po głowie - Ma pan jakieś propozycje, panie admirale?
- Nic nie możemy zrobić.- rzekł Tarrant Perm - Jeśli wezwie pan więcej jednostek, wzrośnie niezadowolenie społeczeństwa, które oskarży pana o chronienie tylko własnej osoby. A do innej twierdzy uciec pan nie może, bo nie ma w Nowej Republice lepiej chronionej planety, niż Coruscant. O tym mogę pana zapewnić.
- Mam nieco inne zdanie na ten temat.- wtrącił Herthan Melan’lya - Jeśli pan prezydent opuściłby Coruscant przed ewentualnym atakiem, wyruszając w jakąś misję dyplomatyczną, to inwazja na stolicę nie zagroziłaby pańskiej osobie.
- A lecąc na jedną z planet członkowskich poprawię swoją reputację, bratając się z obywatelami Nowej Republiki w trudnych dla niej chwilach.- podchwycił Fey’lya, a jego futro zadrgało radośnie.
- Obawiam się, że to nie jest najlepszy pomysł...- zaczął Perm, ale prezydent zaraz go uciszył.
- Jest pan autorytetem w dziedzinie posunięć militarnych, admirale,- powiedział dyplomatycznie - ale do decyzji politycznych jestem ja. Proszę więc łaskawie nie mówić mi, jak kierować moim państwem.- zwrócił się do swojego adiutanta - Proszę za mną, panie Melan’lya. Musimy przygotować plan wyjazdu.- i obaj Bothanie wyszli z pomieszczenia.
- Nastraszył go pan.- zauważył Reveel, kiedy za Fey’lyą zamknęły się drzwi.
- Nie spodziewałem się, że tak zareaguje.- odparł Perm - Kto by pomyślał, że zamiast na istotne sprawy, prezydent zwróci większą uwagę na swoje bezpieczeństwo?
- To cecha wszystkich młodych demokracji.- powiedział filozoficznie Drool Reveel - Z początku rządzący muszą być idealistami, mają mieć zasady i górnolotne cele, do których dążą, wprowadzając nowy ustrój. Z reguły tacy ludzi nie sprawdzają się jednak jako politycy, więc społeczeństwo w drugiej fazie wybiera innych, bardziej egoistycznych i skorumpowanych, ale umiejących lepiej przystosować się do nowej sytuacji.
- Dlatego jestem wojskowym.- skomentował Perm - Polityka ani trochę mi się nie podoba.
- Rozumiem pana, admirale.- rzekł senator Reveel - Sam zaczynam mieć jej dość.
- Corran dzwonił.- rzuciła Mara, wchodząc do pokoju swojego męża, Luke’a Skywalkera - Powiedział, że Fett chce polecieć jeszcze na Grisnois i zaraz potem wracają tutaj.
W pomieszczeniu panował półmrok. Luke siedział po turecku na leżącej pod oknem macie i wpatrywał się w nocne niebo Noquivizoru. A przynajmniej takie wrażenie odniósłby każdy, kto nie potrafił posługiwać się Mocą. Mara wiedziała zatem, że jej towarzysz właśnie medytuje, ale bez większych rezultatów. Dlatego nie miała poczucia winy, że mu to przerwała.
- To dobrze.- mistrz Jedi odwrócił się i uśmiechnął - Za kilka dni zwołam posiedzenie Rady i chciałbym, żeby Corran wziął w nim udział. Ty zresztą też.
- O czym będziecie dyskutować?- spytała Mara, siadając obok męża.
- Wreszcie zajmiemy oficjalne stanowisko w sprawie propozycji admirała Perma.- odparł Luke spokojnym głosem - Chcę też postanowić kilka rzeczy odnośnie naszego udziału w całej wojnie.
- A co chcesz postanawiać?- rzuciła Mara ze zdziwieniem - Nie wiemy ani gdzie wróg uderzy, ani z jaką siłą. Właściwie nie mamy się do czego ustosunkować!
- Wiem o tym.- przyznał smutno Luke - Ale mam nadzieję, że do tego czasu wyjaśni się kilka spraw. Jutro zadzwonię do Talona Karrde’a i poproszę, aby udostępnił nam swoje bazy danych. A najlepiej, żeby tu z nimi przyleciał.
- Dużo od niego wymagasz.- zauważyła Mara, uśmiechając się cierpko - Masz czym mu zapłacić?
- No.. nie bardzo.- przyznał z zakłopotaniem Luke, odwracając się do żony i obejmując ją w talii - Akademia ma skromne fundusze, a wszystkie nasze pieniądze pożyczyłem Hanowi.- uśmiechnął się - Myślę jednak, że dojdziemy z Talonem do porozumienia.
- Jeśli wykażesz się elokwencją i umiejętnie poprowadzisz negocjacje...- rzekła z przekąsem Mara.
- Czyżbyś wątpiła w moje talenty dyplomatyczne?- spytał Luke tonem żartobliwie oskarżycielskim.
- Jakie talenty dyplomatyczne?- Mara uśmiechnęła się szeroko - Ty nie masz za grosz talentów dyplomatycznych!
- Wzajemnie.- odciął się Luke. Zauważył, że tak przekomarzając się z żoną na chwilę zapomniał o problemach galaktyki. Wyczuł, że Mara też jest odprężona. Tak, pomyślał, tego nam było trzeba.
Poczuł jednocześnie czyjąś obecność za drzwiami, co sprawiło, że postanowił wrócić na ziemię. W jego stronę kierowały się właśnie trzy jasne aury.
- Przepraszam, że przeszkadzam.- rzucił właściciel jednej z nich, Jacen Solo, wchodząc do pokoju - Ale mamy z tatą i Jainą pewną sprawę.
Luke i Mara obrócili się w stronę drzwi, przez które weszły bliźnięta Solo i ich ojciec. Jaina zapaliła światło.
- Chodzi o Anakina.- powiedział Han, pochmurniejąc - Nie do końca rozumiem, co się z nim stało, ale ze słów moich dzieci wnioskuję, że to coś niedobrego.
- Chcieliśmy lecieć go szukać.- dodała Jaina - Na pewno w ten sposób przydamy się bardziej, niż siedząc tu i czekając na rozwój wydarzeń.
- Poza tym chcemy wdrożyć własne śledztwo w sprawie kradzieży „Intimidatora”.- powiedział Jacen - Tak, jak obiecaliśmy Khabarakhowi.-
- Rozumiem.- kiwnął głową Luke - Nie wiem jednak, czy to coś da. Najlepsi ludzie Ielli Wessiri Antilles sprawdzili wszystkie poszlaki i nic nie znaleźli.
- Nie przychodzilibyśmy z tym do ciebie, gdybyśmy czegoś nie mieli.- rzekła Jaina z nutą satysfakcji w głosie - Zgodnie z sugestią Khabarakha połączyliśmy się z imperialnym archiwum na Yaga Minor i sprawdziliśmy wszystko, co tam mieli na temat Death Commando Prime. Znaleźliśmy kilka szczegółów, które najwyraźniej umknęły naszemu Wywiadowi.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,60 Liczba: 15 |
|
Lord Brakiss2006-03-24 16:47:38
Świetna. Końcowa bitwa extra!!! MIsiek moje gratulacje, Szkoda że nie było Widm
jedi_marhefka2006-01-28 00:00:50
No Michał co tu dużo pisać. Po prostu jesteś wielki!!!!! świetny tekst.
Edi2005-09-24 19:49:53
Świetna kontynuacja.Co tu dużo gadać.10/10.Opowiadanie przewyższa nie jednego e-booka i Michał Wolski powinien pisać dla Star Wars...bo się do tego nadaje.
starwarsowiec2005-05-04 21:09:30
nie mogę tego ściągnąć:(Bardzo byłbym wdzięczny gdyby ktoś mi to wysłał na adam_n1@o2.pl
NIECH SIE KTOŚ ZLITUJE!!!
Carno2004-08-19 00:20:34
Z recenzją poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 10.
Taag Bha Den Fell2004-07-13 10:38:23
Genialne opowiadanie, daje 10
Admirał Raiana Sivron2004-06-13 21:19:01
Artydzieło, świetnie się czyta, ciekawa fabuła, nie mogłam się oderwać.
Anor2004-05-19 02:18:37
WSTĘP
Na początek chciałbym powiedzieć, że poniższa recenzja może zostać odebrana jako mocno krytyczna. Wiem, że dostałeś na razie prawie same dziesiątki jako oceny, jednak inni oceniali to, co napisałeś jako Fanfic, ja za to piszę tę recenzję jako recenzję pełnoprawnej książki, co więcej w ocenie kieruje się kryteriami jakimi kieruje się w ocenianiu książek zatwierdzonych przez LocasBooks, dlatego weź to pod uwagę, ze na samym początku stawiam cię na nobilitowanej pozycji, która to pozycja pociąga za sobą odpowiednie wymagania i oczekiwania. Poniżej opisuje kwestie, do których ma jakieś zastrzeżenia lub które chcę pochwalić. Rzeczami oczywistymi nie zawracam głowy.
FABUŁA
Jak pewnie każdy czytelnik zauważyła fabuła jest wyjątkowo rozbudowana, wszystkie wydarzenia koncentrują się wokół kilku wątków, które się między sobą co jakiś czas przeplatają. Tu przychodzi mi na myślę konwencja Zahnowska pisania powieści gdzie właśnie jest podobnie. Wokół każdej postaci zbudowana jest jakaś historia, każda z nich ma coś ciekawego, swojego i wyjątkowego jako wkład do wydarzeń fica. Oczywiście są to wszystko słowa pochwały, gdyż zbudować tak zawiła fabułę i jednocześnie na nią zapanować zarówno sensie pisarskim jak i logicznym układzie wydarzeń, to naprawdę wielka sztuka. Mimo to wydaje mi się że są momenty gdzie Miśku trochę przesadziłeś. Momentami zbyt wiele jest bohaterów, nazwisk, miejsc, planet, za często zmienia się miejsce akcji. Wszystko to powoduje że czytający przynajmniej do momentu kiedy nie zapanuje nad całością może się gubić w całości. Można to oczywisice postrzegać dwojako, gdyz niejeden powie że ten ogrom szczegółów nazwisk i miejsc to wielki plus. Owszem plusem jest ale jeśli się nad ty panuje. Ja uważam, zę ty nad tym zapanowałeś, jednak wyczuwałem momenty kiedy Ty jako pisarz wiedziałeś o co chodzi a czytelnik niekoniecznie musiał się tak dobrze orientować.
SPÓJNOŚĆ
Wydarzenia opisywane w książce same w sobie są wyjątkowo spójne, to należy tobie przyznać. Co więcej powiem, ze wszystko co opisujesz charakteryzuje się z małymi wyjątkami dużą spójnością z EU (oczywiście nie mówię tu o NEJ która jest czymś przeciwnym). Powiem tak, że gdyby jakikolwiek autor zastosował tyle nawiązań do wydarzeń z EU co ty tutaj to byłby mistrzem świata. Nie wiem jak w tym wszystkim udało ci się zachować spójność, ale tutaj popisałeś się nie lada kunsztem, mimo ze utrudniłeś sobie prace poprzez to ze wszędzie próbowałeś wrzucić jakieś nawiązania. Sam się zastanawiałem czy czasami nie jest tego aż za dużo, bo momentami to wręcz tłumaczyłeś, co to było z tym osobnikiem, czy też statkiem czy też wydarzenia, które gdzieś tam zaistniało w jakimś komiksie lub książce. Mimo wszystko uważam ze tego za dużo nie było gdyż ja jestem maniakiem na wszelkie nawiązania. Tu masz wielki plus. Nie mówiąc już o tym, ze przypomniałem sobie wiele faktów z EU dzięki tej twojej pozycji.
FS a NEJ
Istotą twojej całej trylogii jest pokazanie alternatywy do Nowej Ery Jedi. Takie miałeś chyba założenie podczas jej pisania. Oczywiście zrealizowałeś to początkowe założenie, ale czy do końca w 100%? Ja powiem, ze nie. Mimo wszystko nie wyzbyłeś się pewnych zaciągnięć NEJ które aż prawie Kolą w oczy. Nie świadczy to że to jest źle, ale po prostu aż miło zobaczyć ze jednak do końca NEJ nie negujesz. Nie mówię tu o samej kwestii Yuuzhan, która była bardziej rozbudowana w Pełnomocniku, ale bardziej chodzi mi o Ciemne Bomby, czy też Serum pozbawiające Mocy (toż drugi raz (nie licząc Ismalirów) po NEJ czytam że Jedi da się odciąć od Mocy, coś jak w przypadku kontaktu z Yuuzhanami). Musze powiedzieć, że jak czytałem twe liczne wypowiedzi na forum, szczególnie w wiadomym temacie sporu w kwestii NEJ, to obawiałem się że kolejne części twej trylogii będą bardziej atakowały całą serię o nowych najemcach spoza galaktyki, tu jednak okazało się ze potraktowałeś całą serię NEJ dość delikatnie. Powiem więcej, nawet mogłaby ona postępować po twej trylogii, co oczywiście zależy od tego jak rozwiąże się sytuacja w III Tomie twego dzieła.
AKAPITY I ROZDZIAŁY
Tu widzę pewien problem w twej książce. Jakoś nie mogę się dopatrzyć sensu podziału na poszczególne akapity tekstu, który nam prezentujesz. Podział jest jakbym to powiedział dość dowolny. Są momenty że nie wiedziałem nie doczytawszy się pierwszego imienia po zmianie akapitu gdzie jestem w jakim wątku? Ja tam polonistą nie jestem (ty tak), ale z mojego (niewielkiego) doświadczenia w czytaniu wynika to ze nigdy nie można zaczynać nowego akapitu/wątku od razu dialogiem! Dialog zwykle jest jakąś kontynuacją opisu akcji. U Ciebie niestety zdarzały się nowe akapity zaczynane od razu dialogiem, co więcej były to nowe wątki. To powodowało, ze mijało trochę czasu zanim zorientowałem się gdzie ja w ogóle jestem. Kolejna sprawa to kwestia podziału rozdziałów. Nie widzę tu jakiejś zachowanej logiki oprócz czysto matematycznych działań polegających na tym, że co którąś stronę musi być nowy rozdział. Tu podobnie jak z akapitami masz takie same problemy jak Stover, którego bardzo cenię jako pisarza, ale w dzieleniu topików to on jest słaby. Właśnie u Ciebie podziały na rozdziały kuleją. Nie można oczywiście generalizować, jednak zdecydowana większość kończy i zaczyna się w miejscach gdzie to nie powinno się dziać. To wszystko jednak jest wyższa szkoła jazdy i jak widzisz to nawet w moim mniemaniu najlepsi sobie z tym nie radzą:P
SZYSTKO W JEDNYM
Już wspominałem o kompletności twojego opisu już pisałem jak rzetelnie nawiązywałeś do EU wtedy Cie chwaliłem, teraz muszę lekko zganić, ponieważ to pokazanie wszystkiego jest jakby trochę na siłę. Początkowo mamy ciągle wspominane osoby, które gdzieś tam sie przewijały w EU i to jest super, potem na to pojawiają się wszystkie super bronie i wynalazki, jakie znamy z SW, fajnie ze wreszcie są wszystkie. Potem znowu spotykają się one w jednej bitwie gdzie należy powiedzieć, że to tez dobra sprawa, bo dodaje realizmu ze walka miedzy dwoma galaktycznymi mocarstwami odbywa się pomiędzy wszelkimi ich zasobami, a nie tylko dwoma niszczycielami na przykład. No, ale na koniec jest ten Luzgan który w sobie ma wszystko zewsząd. To już trochę przegięcie. W całej książce jakbyś chciał pokazać swą wielką wiedzę o SW i wcisnąć każdy wynalazek każdą ogromną machinę. Nie wiem na ile taki barokowy przepych jest potrzebny.. Subiektywnie patrząc zdania mogą być podzielone, ja uważam jednak ze można by być skromniejszym.
MINUSY OGÓLNIE
Poniżej wypisze w wypunktowaniu moje zastrzeżenia i wątpliwości, czyli ogólnie minusy, jakie widzę w książce (oczywiście jest to moje subiektywne podejście):
- Edycja. Zdecydowanie brakuje mnóstwa przecinków i w ogóle kwestii interpunkcyjnych, dodatkowo widać ze korekta była sporządzana w oparciu o słownik Wordowski, a poprzez czytanie, gdyż SA (szczególnie zaimki), które istnieją a nie powinny być w danym miejscu np. zamiast "za" masz "a".
- już o tym wspominałem w fabule, ale trochę momentami dużo bohaterów oraz nazw, co nie pozwala czytelnikowi skupić się na fabule a wymusza koncentrację na tym o kim w ogóle to jest pisane, z czasem czytania jak powiększa się wiedza czytelnika to się zmienia, jednak początek jest trudny. Mimo to to chyba nie do końca twoja wina, bo gdyby czytać cięgiem poszczególne tomy byłoby inaczej.
- humor. No właśnie nikt od ciebie nie wymaga żebyś walił gaga za gagiem, jednak u Ciebie w książce nie ma tego praktycznie w ogóle. Tu naprawdę by się coś przydało humorystycznego gdyż zwykle w SW (Już tradycyjnie począwszy od filmów) mamy z tym do czynienia.
- Kwestia niewiedzy Karrde. Nie wiem, czemu tak mocno wyolbrzymiłeś kwestię niewiedzy Kardde o EL podczas jego wizyty na radzie kolaborantów wojennych? Ten człowiek w EU zawsze kojarzył się z kopalnią wiedzy i zawsze coś miał do powiedzenia, choćby jakąś dobrą wskazówkę. No a ty zrobiłeś tak ze on nie wiedział nic. Przydałoby choćby coś mu dąć powiedzieć, co mogłoby naprowadzić NR na jakiś trop. Przecież taka potężna organizacja jak EL nie ma szans pozostać niezauważona przez najlepszego informatora w galaktyce!
- Clonemade. Po wiersze sam pomysł na nazwę ośrodka z odwrotnością prawdziwej nazwy jest dość mega banalny i mogłeś wykombinować coś oryginalniejszego, ale to w sumie szczegół, bardziej interesuje mnie jak w całym tym ośrodku (stacji na wodzie) dwa Ismaliry mogły tak skutecznie blokować tylu Jedi? Bo Jedi już czuli blokadę zanim weszli do wody. A kolejna kwestia, co do akcji w tym samym miejscu, to opis kabla i Kyle Kattarna po nim buszującego. Momentami wydaje mi się ze popadałeś w pewną przesadę w opisywaniu niektórych szczegółów i tak właśnie zrobiłeś z tym kablem, po którym wspinał się KK. Według mnie to straszny szczegół i lepiej skupić się na czymś innym co może zostało potraktowane po macoszemu (jakaś bitwa itp.).
- Kamino i klonowanie. Tu zasadnicze pytanie bo nie wiem jak w ogóle Kamino nie mogło zostać odkryte przez tyle lat jako miejsce klonowania od CW przez Nową Republikę? Toż to bardzo dziwne że w ogóle cały czas kaminoanie mają możliwość do klonowania, po tym jak oni stworzyli armię która samą nawet nazwą zasłynęła w jednej z największych wojen w historii galaktyki.
- Wiadomość. Czy nie wydaje ci się, ze rozmowa Landa z Lukiem na otwartym kanale o fakcie przybycia wywrotowców nie była zbyt ryzykowna skoro wywrotowcy wcześniej musieli się tak szczegółowo ukrywać? Odobnie zresztą jest z puszczeniem przez Kardde'go poprzez Holonet wiadomości o przyszłym ataku na Exaphi? Trochę to dla mnie słabe taktycznie żeby wyjawiać przeciwnikowi, że wie się o jego planach.
- Był moment podczas bitwy nad Exaphi że mówiono że w ogromie ogółu walki statków i myśliwców przybycie Hana i Boby miałoby coś zmienić pomóc i przechylić na szalę NR. Wiesz, demonizowanie ich możliwości może odbywać się owszem, jednak na inną skalę bitwy a nie w takim wymiarze jak to zaprezentowałeś w swojej powieści. Oni g.. mogli zrobić dla powodzenia całej bitwy, tak mi się przynajmniej wydaje.
- Horn - gdzieś tam napisałeś ze posłużył się telekinezą. On przeciecz nie umiał tego robić, zawsze maił z tym problemy i w końcu stwierdzono, że nie ma do tego predyspozycji za to ma wielkie możliwości w zataczaniu fałszywych wizji przed innymi. No chyba, że się mylę.
- Oko/Vacuum. Całą powieść czytam wielkie peany w kierunku tych dwóch wspaniałych jednostek, ciągle każesz się spodziewać ze to, co się stanie na koniec będzie czymś wyjątkowym. Na koniec jednak okazuje się, że starcie między tymi OGROMAMI trwa zaledwie kilka minut a w opisie książkowej jeszcze krócej, za to o kablu w Clonemade czytamy również przez pięć minut??? Coś chyba nie tak. No a oprócz tego ze opis był skąpy to obie tak wielkie jednostki zniszczone zostały w dość banalny sposób.
- Lugzan. Trochę przegięcie i tona sam koniec.. on jakby był połączeniem wszystkiego co najlepsze. wiesz jest takie powiedzenie, ze coś co jest do wszystkiego zawsze jest do niczego, więc mam nadzieję że nie odegra żadnej roli w kolejnym tomie:P
PLUSY OGÓLNIE
TO samo, co z minusami:
+ "dupa" i inne "wali" są to wulgaryzmy, których oczywiście nie spotykamy w książkach (zwykle). Można postrzegać je pozytywnie lub negatywnie. Ja generalnie jestem za tym by naturalizować wszystkie książki i nie wierzę że jakiś tam Jedi nie 'zakurwił' sobie pod nosem jak zobaczył na przykład ogrom przeciwnika. Dlatego stosowanie takiego słownictwa jest dla mnie pozytywem, nie wiem jak dla innych.
+ Ogrom szczegółów które nam prezentujesz jest bardzo pozytywny z punktu widzenia przypominania sobie przez czytelnika czegoś co tam kiedyś czytał. Ja sobie to bardzo cenię, gdyz przypomniałem sobie niejedno nazwisko i nazwę, którą miałem już kiedyś tam przyjemność poznać a zapomniałem lub nie potrafiłem jej połączyć z żadnym faktem.
+ Emocje Boby. Bardzo podobało mi się ukazanie Boby wreszcie jako człowieka, który posiada emocje i je artykułuje. To było super, poza tym sama jego śmierć była dobrym posunięciem, jednak fakt iż pośrednio zginął poprzez to ze zahaczył się o pelerynę w kabinie swojego Slava jest mega banałem i to mi się już aż tak nie podoba..:)
+Wielkość flot. Wreszcie ktoś opisał prawdziwie realistyczną bitwę w kosmosie! Dotychczas tego nie meiliśmy chyba. Ciągle tylko było tak, ze spotykały się dwie floty oparte o kilak niszczycieli a tu nagle mamy prawdziwie ogromne floty z wielką różnorodnością statków,. To naprawdę jest realistyczne i godne pochwały. Mimo to ilość i ogrom tych flot a szczególnie różnorodność najwspanialsze zabawki trochę ogranicza tę realność.
+ Smeagol. Tu chodzi o to co wspominał Ricky o rozterkach Anakina pomiędzy JSM i CSM i jego wewnętrznym rozdarciu. Tak pięknie tu nawiązałeś do konfliktu Smeagol/Golum. Wielkie plusy.
+ Na pochwałę zasługujesz sobie również dbałością o zgodność z techniką i w ogóle próba technicznego podejścia. Na przykład podobało mi się to ze podczas bitwy o Exaphi cześć statków ustawiła się w cieniu słońca systemu. Nie zawsze pisarze pamiętają o takich możliwościach.
+ Morale. To już w ogóle wodotrysk, którego mało w oryginalnych SW, mianowicie poziom morale żołnierzy. Wreszcie ktoś na to zwrócił uwagę. Byłem zauroczony jak po przybyciu wielkiej floty EL: żołnierze NR zaczęli wątpić w swoje szanse i Jedi zaczęli wyczuwać ich zachowanie. Tak właśnie zawsze powinno być, a nie że w książkach nam Pisza o niewiadomo jakim bojowym podejściu żołnierzy! Bądźmy realistami, nie każdy jest super herosem!
+ Historia Brakissa. W ogóle bardzo podoba mi się jego historia, wręcz powiedziałbym ze jest ona wzruszająca. Niedobrze chłopak się tak nawrócił, to jeszcze wielką miłość znalazł. Prawdziwy z niego szczęściarz.
+ Nawiązania. Wielkim plusem są również liczne nawiązania do EU oraz filmów. Sam już pisałem ile wspominasz realnych postaci EU ile z nich tłumaczysz, jak to pozwala przypominać sobie fakty, ale według mojej opinii także nawiązujesz do filmów i takim przykładem na to jest 'wycieczka' Jacena z Danni rydwanie, kiedy on ochrania ją blokując strzały mieczem świetlnym a ona ładuje z blastera. Toż to Padem i Ani z Areny na Geonosis!
VADER
Kim on jest? No ja czytając i analizując FSa doszedłem do wniosku ze ty wymyśliłeś sobie ze było naprawdę dwóch Vaderów! Nie wiem czy klony czy cokolwiek. Mimo to Słowa przekonanego Kyle jakoby by on prawdziwy zmuszają mnie do takiego myślania! Za to Luke mówi że czuł coś innego w jego obecności! Na to wszystko należy jednak dodać ze Kir Kanos także mówił że to jest ten Vader co mu zadał bliznę na twarzy. Rozumieć należy przez to ze Vader rzeczywiście jest tą osobą która pojawiała się nam kiedyś w EU, ale nie w filmach, bo może było ich dwóch! Skoro Imperator mógł mieć klony to czemu nie Vader? A może to nie klony.
REASUMACJA
Stworzyłeś wielkie dzieło, tego się nie da ukryć Miśku! Jest ono na tyle wielkie, że nobilituje do oceniania w kryteriach książki, a nie fica. Gdybym miał napisać, jaką oceniam twe dzieło jako fica to dałbym mu 10 po kilku stronach czytania, jednak, jeśli patrzę prze ostrzejsze kryteria książkowe to zapodam 8,5/10. I usytuuje twą książkę w bloku książek o stylu zahnowskim na poziomie, który można powiedzieć dorównuje 'nowej' trylogii Hana Solo. Tak by widział te twe dzieło. Mam nadzieję ze się nie pogniewasz, że momentami byłem ostry w ocenie, ale takie już przyjąłem założenia. Życzę weny na kolejne twe dzieła.
Ricky Skywalker2004-05-16 18:30:13
Więcej uwag na Forum, tu zatem w skrócie:
Ogólnie książka jest bardzo dobra, ale nie wystrzegłeś się błędów:
- Znów różnorakie błędy w pisowni, stylistyczne, interpunkcyjne itp., które można było poprawić przez te pół roku czekania na umieszczenie na Bastionie.
- Wykorzystujesz tu niektóre wątki z NEJ (choć cały czas usilnie ja negujesz), ale właśnie nie trzymasz spójności w sprawach takich, jak choćby wygląd Duro, czy też nawet mapa galaktyki (choć sama w sobie jest niezłym pomysałem w kontekście całej książki, nie jest z godna z oficjalną - w każdej książce NEJ oraz w Przewodniku po Chronologii mamy takową, i tam wyraźnie widać, że Korelia i Duro są w zupełnie innej części galaktyki, niż Adumar).
- Borsk leci z Coruscant na Korelię tak wolno, że nawet odpowiednio zmotywowany pilot TIE (bez hipernapędu!!) by go przegonił :D
- Anakin też zbyt potężny jest.
- I jeszcze pewna niekonsekwencja, która pojawiła się na samym końcu: skoro Ackbar nie chciał i nie mógł zostać znów Głównodowodzącym, ponieważ był wyjęty spod prawa, to jakim cudem Bel Iblis nim został??
Ale co ja się będę czepiał... te minusy wcale nie muszą wpłynąć na ocenę końcową, bo przeważą je PLUSY:
+ Teksty (i narracja, i dialogi)
+ Anakin-Gollum
+ Boba Fett(ogółem; nawet nie wiesz, jak wzruszyła mnie jego śmierć)
+ Te wszystkie okręty!! Jeszcze tylko Eclipse`a III brakuje w panteonie superniszczycieli
+ Spora rola Mary (jak mi ją zabijesz w ŚT to... ;-))
+ Zaczątki Sojuszu Galaktycznego (współdziałanie NR, Imperium i KH )
+ Nawiązania do DE - Howlrunnery, Vipery, Droidy Cienia i przede wszystkim VACUUM - oj to też było miłe zaskoczenie - Republikański Devastator!! :)
+ Duża rola Łotrów (dla jeszcze lepszego obrazu powinieneś w ŚT wprowadzić Widma ;-))
+ ZAKOŃCZENIE!! Goraco wierząc, że tą osobą był Boba, pomijam wszystkie wypisane wcześniej minusy i
wystawiam FINALNEMU SKOKOWI ocenę 10/10 :)
Shedao Shai2004-04-25 19:47:43
Otas...mówiłeś, że FS jest ŚWIETNY. A nie możesz mu dawać 9 tylko dlatego, że w/g ciebie ŚT będzie lepszy...są na tym forum ff znacznie gorsze, a mające wyższą ocenę...nie można porównywać FS i PS z resztą, one już automatycznie są lepsze!
Otas2004-04-23 09:23:26
no widocznie to jakaś tajemnicza ręka daje ocene.. a nie bastionowicze :) .. hihih.. Moc tak widocznie chciała.
Szedałku... ja dałem 9 :P.... ale mam nadzieje że dosyć jasno się wytłumaczyłem w komentarzu .. :)
Shedao Shai2004-04-09 09:39:32
Powiem tak: trudno jest, żebym bronił uparcie serii, z której ostatnio nową książkę czytałem we wrześniu, czyli 8 miechów temu... tym bardziej, że są pokusy, które powoli zmieniają moje upodobania (PS, FS, komiksy z Republic)
Misiek2004-04-08 20:19:23
Hmmm.... Yuuzhanin broniący negacji NEJ... intrygujące :->
Shedao Shai2004-04-07 14:14:29
Mija się z prawdą...taaa...Wódz przemówi:
FINALNY SKOK MIAŁ, MA I BĘDZIE MIAŁ OCENĘ 10, NIEZALEŻNIE CZY TAK MYŚLICIE :P A jak ktoś zamierza postawić niżśzą ocenę, to niech najpierw dobrze zastanowi się nad swoim życiem.....bo Wódz przyjdzie, i odwiedzi go z amphistaffem.
Jacyś chętni? Nie? Nie widzę! Pan z tyłu? O, naprawdę? Dobrze, jak Pan sobie życzy....zaraz porozmawia Pan z bezpieką Yuuzhańską....może jednak zmienilby Pan zdanie?
Misiek2004-04-04 19:41:59
W takim razie to jakiś burak. Miło wierzyć, że ma się dyszkę, ale skoro to się mija z prawdą...
Darth Fizyk2004-04-04 13:42:53
Misiek, przy moich opowiadaniach też Czytelnicy dają oceny różne (tak piszą), a ocena i licba głosującyh cały czas taka sama ;)
Misiek2004-03-31 15:07:55
hmmm... dałeś 9, a średnia ocen wciąż jest 10. Ktoś dał 11?
Otas2004-03-30 14:17:07
Mnie ciekawi... ja przeczytałem :D Po lekturze Pełnomocnika byłem pewien nadziei związanych z FS a także częściowo obaw ze jednak Misiek nie utrzyma poziomu tomu I... i cóż mam powiedzieć?? ... hehe.. powiem na końcu :P
Kolega skomentował 2 pierwsze tomy w następujący sposób: "Vader, Kir Kanos, SSD, pełno bitew kosmicznych ... jakby jeszcze był Thrawn to bym miał orgazm" :) No cóż .. moje priorytety nie sa akurat tak ustawione jak jego ale przyjemność czytania FS jest naprawde olbrzymia. Jeszcze wczoraj mówiłem Miśkowi ze z braku czasu czytam ledwo 10 stron co wieczór ... hmm wczoraj jednak wydazenia mnie tak wciągnęły że siedziałem w nocy tak długo aż doczytałem książke do końca ..
Nic tylko brać i czytać (a raczej pochłaniać)... aha... no i ocena... no cóż tu mam dylemata (nie mylićz dyplomatą).. czy dać od razu 10??.. ponieważ jest to naprawde njedna z najlepszych książek jakie czytałem (a e-book to napewno jest numero uno) ... czy może 9 a 10 zarezerwować dla tomu III? Mam nadzieje Miśku, że nie będziesz zły za obniżenie średniej oceny :) .. daje 9 a ten jeden pkt. trzymam na przyszłość :D
PS. I nie rzebym cie gonił... ale pisz żesz szybciej tom II bo chce wiedzieć jak się wszystko skończy.. i jak jest naprawde z Vaderem :)
Misiek2004-03-22 17:49:31
Oj, Fizyku, Fizyku... w założeniach Siedziba Egzekutora ma negować NEJ (a przynajmniej Pełnomocnik tak robił), więc przyjmij, że Yuuzhanie powymierali w przestrzeni międzygalaktycznej. W związku z powyższym: niektóre fakty odstają od NEJ, więc Irek siedział nie na Coruscant, ale z rodzicami na Roon. A Vader...he he ;-)))
Darth Fizyk2004-03-20 12:09:35
Misiek, jestem w trakcie czytania... znaczy się na 4 stronie :P
Tak się zastanawiam... którędy Yuuzhanie wejdą do Galaktyki... bo obok Belkadana rady nie dzadzą, ale w końcu znajdą inne wejście :P hmmm może przez Jądro z nad ekliptyki, albo spod? hmm?
Aha... przupomnijcie mi skąd się ten Vader wziął :P I Irek... :P
Misiek2004-03-18 15:17:43
Ktoś przeczytał, ktoś nie, ale ocena w tym okienku na górze jest wysoce mobilizująca :-)
P.S. Można by było robić sztuczny szum wokół tego booka (autor jest w ciąży z Lepperem!!!) ale po co? Niech czytają ci, których to naprawdę ciekawi.
Shedao Shai2004-03-15 14:42:58
PDF jest........I CO??? PRZECZYTAŁ TO KTOŚ WIĘCEJ??
Mistrz Fett2004-02-12 13:55:08
Nie ma chyba określenia na ten e-book które oceniłoby go w 100%. To jest ARCYDZIEŁO i nawet Amber nie powstydziłby się go wydac (gdyby mógł :)).
A pdf... Ja go już zrobiłem i jest u Yako :P
Gemini2004-02-11 15:14:08
Nie moge przeczytac bo niie ma .pdf-a ;(( Dlaczego ?? Moze ktos zrobi e-book-a ?? Ostatecznie ja ;))
Shedao Shai2004-02-09 14:49:28
Ehem.......Dlaczego mam wrażenie, że "Skok" przeszedł praktycznie bez echa?!?! A nie powinien, nie powinien......
Karrde2004-01-09 17:43:44
Genialna książka. Zachęcam wszystkich do lektury. A dokładniejsza recka ze spoilerami jest na forum
Shedao Shai2004-01-07 21:58:23
Moje zdanie na temat tego ARCYDZIEŁA jest na forum, na stosownym miejscu.