Symbol Executor’s Lair.
Wiadomość o spodziewanym ataku wojsk Executor’s Lair na Exaphi w mig dotarła do Talona Karrde. Były przemytnik wraz z Shadą D’ukal obejrzał kilkakrotnie nagranie i dołączone do niego informacje, z których większość okazała się być zupełną nowością. Prawie nie chciał uwierzyć w te dane; przyzwyczaił się już do tego, że to on dysponuje najprawdziwszymi i najaktualniejszymi informacjami. Zaakceptował je jednak, gdyż mimo wszystko nigdy nie był zbyt zadufany w sobie, a przedstawione przez admirała Perma rewelacje miały wiele sensu i dużo tłumaczyły.
- Co zamierzasz z tym zrobić?- zapytała Shada, kiedy nagranie po raz szósty dobiegło końca. W powietrzu wisiało napięcie; tylko od Talona zależało, co się stanie w niedalekiej przyszłości, czyli kto weźmie udział w walce nad Exaphi. Odpowiedzialność za dalsze losy tej wojny należała więc tylko od niego.
- Dokładnie to, o co prosił admirał Perm.- zdecydował w końcu Karrde - Powiedz Dankinowi, żeby nadał tę wiadomość do wszystkich okrętów Nowej Republiki, które są nie więcej, niż tydzień drogi o Exaphi i Duro. Powiadom też co ważniejsze organizacje militarne.
- Jak chcesz, Talon.- odparła Shada - Czy Legalni Przewoźnicy także mają wziąć udział w tej walce?
- Nie. Zanim zdołalibyśmy zwołać odpowiednią ilość naszych przyjaciół będzie za późno. Ale powiedz im, że coś się szykuje.- powiedział Karrde - Aha, i Shada, dopilnuj, aby te informacje znalazły się w naszych archiwach. Są zbyt ważne, aby ich nie skatalogować.
Wiadomość przemierzała więc dalej galaktykę, docierając zarówno do dowódców jednostek operujących w pobliżu Exaphi, a których nie zdążyło powiadomić dowództwo, jak i nieco dalej. I tak na przykład o wszystkim dowiedziało się Nosauriańskie Skrzydło i myśliwce Pasha Crackena, które to formacje zostały oddelegowane na Corellię po zakończeniu poszukiwań Galaktycznego Działa.
- Nosaurianie, przygotujcie się do skoku!- rzucił przez komunikator osobnik zwany Zielonym Dowódcą, pełniący obowiązki lidera skrzydła - Natychmiast, bez ostrzeżenia, lecimy na Exaphi!
- Ale przecież według admirała Perma ostatecznym celem Vadera jest Corellia!- sprzeciwił się Pash Cracken, krzycząc przez własny komlink do wsiadających do swoich bombowców Nosaurian - Powinniśmy bronić własnej bazy!
- Darth Vader zniszczył Nową Plymptę!- warknął Zielony Dowódca, zamykając owiewkę swojej maszyny - Jeżeli jest szansa na powstrzymanie jego armii już teraz, nie zamierzam jej zmarnować! Lecisz z nami albo nie, rób jak chcesz!
Pash Cracken, który obserwował startujące B-Wingi z Nosauriańskiego Skrzydła, stojąc przy oknach mesy, zaklnął cicho. Co prawda pani gubernator Marcha nie wydała rozkazu do wsparcia wojsk Nowej Republiki na Exaphi, ale oba Skrzydła gościnnie tylko stacjonowały na Corelli i teoretycznie nie podlegały lokalnemu dowództwu. Z drugiej strony garnizon spodziewał się wizyty prezydenta Borska Fey’lyi i dobrze by było, żeby miał w tym momencie należytą obronę. A najlepiej by było, gdyby Fey’lya po prostu zawrócił się na Coruscant. Chociaż, myślał Cracken, gdyby powstrzymać Vadera i nad Exaphi, i nad Duro, prezydent byłby bezpieczny. To było chyba jedyne wyjście, jeżeli wziąć pod uwagę, że lecącego już w nadprzestrzeni Bothanina nie można było powiadomić o niebezpieczeństwie, dopóki nie wyskoczy. A prawie na pewno leci prosto na Corellię.
- Przyjaciele, zbieramy się.- rzucił Pash przez komlink, opuszczając mesę - Lecimy na Duro.
Wiadomość zaś szła dalej, aż zawitała na mostek imperialnego gwiezdnego niszczyciela, „Chimery”. Admirał Pellaeon przysłuchał się jej z najwyższą uwagą. Właśnie odbywał lot ćwiczeniowy, mający na celu lepsze opanowanie i udoskonalenie stosowania urządzeń maskujących. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, iż manewry odbywały się w przestrzeni międzygwiezdnej należącej do ogarniętej wojną Nowej Republiki, co mogło się źle skończyć dla ćwiczących. „Chimera”, „Tyrannic” i dwadzieścia innych niszczycieli klasy Imperial trwało więc przez ostatni tydzień w kwarantannie łącznościowej. Od chwili, kiedy Pellaeon dostał informację od Hana Solo o zajęciu Yaga Minor przez Lorda Vadera, rozpoczął on doskonalenie taktyk wojennych Imperium, aby razem z najlojalniejszymi kapitanami przystąpić do walki z najeźdźcą. Teraz nadarzała się okazja.
- Ogłosić koniec manewrów!- rzucił do oficera łącznościowego - Przerywamy ciszę w eterze i natychmiast lecimy na Exaphi!- zacisnął ręce w pięści, a w jego oczach dało się zobaczyć groźny błysk - Czas wziąć odwet!
Wiadomość przemierzała kolejne gwiezdne szlaki, docierając do uszu tych, którym los Nowej Republiki nie był obojętny. Wreszcie zawitała do Star Home, latającego pałacu w samym sercu Konsorcjum Hapańskiego, gdzie rządzący gromadą król Isolder i królowa Teneniel Djo, wraz z córką, Tenel Ka, robili właśnie przegląd wojsk. W tej chwili mieli ze sobą sześćdziesiąt Battle Dragonów wraz z osłoną w postaci dwóch okrętów Hapes Nova na jeden krążownik i pełnych kontyngentów myśliwców klasy Mit’yl na każdym. Była to spora siła, jednak Isolder wątpił czy zdołałby ją przeciwstawić rosnącej potędze Executor’s Lair, zwłaszcza, że jego ludzie przez ostatnie piętnaście lat zdążyli odwyknąć od walki. Dlatego rodzinie królewskiej z Hapes tak zależało na sojuszu z Nową Republiką; tylko zjednoczonymi siłami uda im się powstrzymać Lorda Vadera.
- Zbadałam wszystkie legendy klanu Śpiewającej Góry, córko.- rzekła Teneniel, kiedy Tenel Ka przyszła do niej z historią serum blokującego Moc - I nie znalazłam żadnej wzmianki o podobnym przypadku. Podejrzewam, że na Dathomirze po prostu nie jest możliwe oderwanie kogoś od Mocy.
- No tak.- mruknęła Tenel, wyraźnie przygnębiona - Zapomniałam, że twoja rodzinna planeta jest przecież odwrotnością Myrkr.
- To ułatwiało nam życie.- rzekła Teneniel Djo - Przykro mi, że nie mogę nic poradzić. Jednak jeśli mistrz Skywalker życzyłby sobie pomocy mojego miecza, z chęcią mu ją zaoferuję.
- To nie będzie konieczne, moja królowo.- powiedział Isolder, wchodząc do pomieszczenia - Moja żona nie będzie walczyć.
- Posługuję się Mocą lepiej, niż wiele moich sióstr z Dathomiry.- sprzeciwiła się Teneniel - Mogę stanąć do walki!
- Tu nie chodzi o umiejętności, moja królowo.- odparł Isolder - Tylko o stanowisko. Jesteś władczynią Hapes, nie przystoi ci walka. To zadanie mężczyzn.
- Mam patrzeć, jak nasze Konsorcjum wali się przez Dartha Vadera, a ja nie mogę nic zrobić przez głupią tradycję!?- Teneniel Djo zaczęła się unosić - Na Dathomirze...
- Nie kłóćcie się!- wrzasnęła Tenel Ka - W każdym razie nie przy mnie.- zwróciła się do króla - Ojcze, jeżeli nie chcesz pozwolić matce walczyć, czemu sam nie poprowadzisz naszej floty do zwycięstwa nad Executor’s Lair?
- Przyszedłem tu właśnie w tej sprawie.- uśmiechnął się Isolder - Otrzymałem informację od admirała Perma za pośrednictwem Talona Karrde. Lord Vader zamierza zaatakować Exaphi, a ja chcę mu w tym przeszkodzić!
W końcu wiadomość zawitała na pokładzie „Hyperspace Maraudera”, żeby dotrzeć do Jacena i Jainy Solo, mistrza Ikrita i Tahiri Veili.
- Musimy zawrócić.- stwierdził Jacen, kiedy wszyscy zapoznali się z danymi przesłanymi im przez Talona Karrde - Natychmiast.
- Już ustalam wektor skoku.- odparła Jaina, pochylając się nad konsoletą nawigatora. Bliźnięta doskonale się w takich sytuacjach sprawie rozumieli. Wiedzieli, że jak jedno bierze się za jedną rzecz, to drugie powinno zająć się drugą. Nie mieli też wątpliwości co do następnego celu ich podróży.
- Zaraz!- zdziwiła się Tahiri, patrząc, jak młodzi Solo najzwyczajniej w świecie rezygnują z poszukiwań ich najmłodszego brata, zupełnie, jakby nie groziło mu niebezpieczeństwo ciemnej strony i nie potrzebował ich pomocy - A Anakin!?- wykrzyknęła zbulwersowana.
- Też poleci na Exaphi, Tahiri.- wyjaśnił spokojnie Jacen, spoglądając na młodą przyjaciółkę - Kieruje nim, jak zresztą każdym z nas, wola sprawdzenia się w tej wojnie. Nie zabraknie go na pewno podczas wielkiej bitwy z udziałem obu stron.
- Jacen ma rację, moja droga.- dodał Ikrit, unosząc uszy - Anakin cały czas przed nami ucieka. Nie złapiemy go, podążając za nim, lecz możemy to zrobić, przecinając mu drogę.
Tahiri rozważyła w swoim sumieniu, to co usłyszała i to, co dyktowało jej serce. Wreszcie doszła jednak do wniosku, że jej towarzysze mają rację.
- Lećmy więc.- westchnęła zrezygnowana.
- Pracujecie dla Executor’s Lair.- słowa Boby były bardziej stwierdzeniem, niż pytaniem.
- Executor’s Lair, Nowa Republika, Sektor Wspólny... czy to ważne?- spytała Taun We - Liczy się, że dobrze płacą za naszą pracę, a ich rozwiązania techniczne walnie przyczyniły się do ulepszenia naszych własnych technik klonowania.- wstała i podeszła do szyby, za którą w dole maszerowały hordy szturmowców - Wiedziałeś, że zwierzęta zwane ysalamirami redukują ryzyko wystąpienia kloniego szaleństwa? A kombinacje zróżnicowanych form genetycznych pozwalają na uzyskanie optymalnego materiału? Tutaj klonujemy około setki żołnierzy, oficerów i techników, cały personel, jakiego potrzebuje każda armia. W probówkach są jeszcze dwa miliony czekających na rozwój embrionów. Nie starczyło nam fabryk, żeby się nimi wszystkimi zająć.
Boba Fett prychnął, choć niewiele brakowało, żeby się zaśmiał Kaminoance w twarz.
- Taun We, Executor’s Lair wyznaczyło nagrodę za moją głowę. Dlatego nikt nie przywiezie ci Khana i Luwingo. Wszyscy ścigają mnie!
- To już twój prywatny kłopot.- pani premier wzruszyła nieznacznie ramionami, patrząc obojętnie na Fetta.
- Czyżby?- Boba udał zdziwienie - A więc nie ma dla ciebie znaczenia, że ludzie, którzy ci płacą, chcą zamordować syna Kamino? A tak się bulwersowałaś...
- Opuściłeś naszą planetę dawno temu, Boba.- odrzekła Taun We.
- Tu się urodziłem!- zaoponował Fett - Sama powołałaś mnie do życia. A teraz sprzedałaś się Vaderowi.
- Interesy, Boba.- powiedziała Kaminoanka - Jesteś naszym dzieckiem i zawsze możesz znaleźć na Kamino schronienie. My cię nie wydamy. Ale swoje prywatne sprawy musisz załatwiać sam.
- A pomyślałaś, co będzie, jeżeli na twoją ukochaną planetę zwalą się hordy łowców nagród podążające moim tropem?- spytał Boba obojętnym głosem - Czy coś zostanie z twojego cudownego globu? Albo, jeśli...- zastanowił się chwilę -...zaraz po odlocie przypadkiem wspomnę któremuś z oficerów Nowej Republiki o nowej fabryce klonów Vadera?
- Nie odważysz się!- tym razem pani premier zbulwersowała się nie na żarty - Przecież Kamino to twoja ojczyzna...
- Czyżby?- przerwał jej Fett; jak na ironię Kaminoanka przytaczała teraz argumenty, którymi przed minutą posłużył się łowca - Ty mnie wyklęłaś, a ja mam pozostać lojalny? Czemu?
- Nie uciekniesz z Kamino!- zagroziła Taun We - Nasza służba ochrony cię powstrzyma!
Boba Fett przekrzywił lekko głowę, a w jego ręku zalśniła lufa karabinu blasterowego.
- Chcesz się przekonać?- zapytał szelmowsko, zupełnie, jak... Solo albo Horn! Za bardzo udzieliło mi się ich towarzystwo, pomyślał. Taun We natomiast teatralnie załamała ręce.
- Czego chcesz?- spytała zmęczonym głosem.
- Wycofania nagrody za Lo Khana i Luwingo oraz gwarancji bezpiecznego odlotu.- powiedział Fett - Ja zaś nie powiem w Nowej Republice, gdzie widziałem armię klonów.
- Niech będzie.- rzekła premier planety Kamino. Boba kiwnął głową, opuścił broń i ruszył do wyjścia - Ale od dzisiaj nie masz prawa postawić stopy na planecie Kamino!- krzyczała za nim Taun We - Nie znamy cię tu Boba, nie jesteś już naszym synem!
Fett szedł, udając, że nie słyszy, jednak z każdym krokiem czuł, jak dawno tłumione i od lat nie okazywane emocje kotłują się w nim i ulatują. Zawsze spychał je na dno swej duszy, ale teraz, kiedy ich poziom sięgnął sufitu pod wpływem ostatnich wydarzeń i sytuacji, w jakich się znalazł, po prostu musiał dać im upust. Postanowił więc wypuścić je z siebie, zostawić za plecami tak, jak planetę Kamino, zamknąć ten rozdział swojego życia. Kiedy Boba Fett wyszedł na deszczowe lądowisko, po raz pierwszy poczuł się naprawdę wolny.
Rozdział 27
- Panie mistrzu Jedi, pan chyba oszalał!- wykrzyknął zdumiony gubernator planety Exaphi. Otyły Calibop, który pełnił tę funkcję, siedział właśnie przy swoim dużym, zdobionym biurku i nerwowo stukał o blat długimi, grubymi palcami. Luke wiedział, że przebieranie palcami to u istot tej rasy wyraz najgłębszego zdenerwowania - Myśli pan, że oddam dowodzenie naszą placówką w wasze ręce, po tym, jak wasza ospałość i niekonsekwencja doprowadziła do śmierci wielu tysięcy obywateli Nowej Republiki i bezkarnej ekspansji najeźdźców znikąd!?
Wiadomość o spodziewanym ataku wojsk Executor’s Lair na Exaphi w mig dotarła do Talona Karrde. Były przemytnik wraz z Shadą D’ukal obejrzał kilkakrotnie nagranie i dołączone do niego informacje, z których większość okazała się być zupełną nowością. Prawie nie chciał uwierzyć w te dane; przyzwyczaił się już do tego, że to on dysponuje najprawdziwszymi i najaktualniejszymi informacjami. Zaakceptował je jednak, gdyż mimo wszystko nigdy nie był zbyt zadufany w sobie, a przedstawione przez admirała Perma rewelacje miały wiele sensu i dużo tłumaczyły.
- Co zamierzasz z tym zrobić?- zapytała Shada, kiedy nagranie po raz szósty dobiegło końca. W powietrzu wisiało napięcie; tylko od Talona zależało, co się stanie w niedalekiej przyszłości, czyli kto weźmie udział w walce nad Exaphi. Odpowiedzialność za dalsze losy tej wojny należała więc tylko od niego.
- Dokładnie to, o co prosił admirał Perm.- zdecydował w końcu Karrde - Powiedz Dankinowi, żeby nadał tę wiadomość do wszystkich okrętów Nowej Republiki, które są nie więcej, niż tydzień drogi o Exaphi i Duro. Powiadom też co ważniejsze organizacje militarne.
- Jak chcesz, Talon.- odparła Shada - Czy Legalni Przewoźnicy także mają wziąć udział w tej walce?
- Nie. Zanim zdołalibyśmy zwołać odpowiednią ilość naszych przyjaciół będzie za późno. Ale powiedz im, że coś się szykuje.- powiedział Karrde - Aha, i Shada, dopilnuj, aby te informacje znalazły się w naszych archiwach. Są zbyt ważne, aby ich nie skatalogować.
Wiadomość przemierzała więc dalej galaktykę, docierając zarówno do dowódców jednostek operujących w pobliżu Exaphi, a których nie zdążyło powiadomić dowództwo, jak i nieco dalej. I tak na przykład o wszystkim dowiedziało się Nosauriańskie Skrzydło i myśliwce Pasha Crackena, które to formacje zostały oddelegowane na Corellię po zakończeniu poszukiwań Galaktycznego Działa.
- Nosaurianie, przygotujcie się do skoku!- rzucił przez komunikator osobnik zwany Zielonym Dowódcą, pełniący obowiązki lidera skrzydła - Natychmiast, bez ostrzeżenia, lecimy na Exaphi!
- Ale przecież według admirała Perma ostatecznym celem Vadera jest Corellia!- sprzeciwił się Pash Cracken, krzycząc przez własny komlink do wsiadających do swoich bombowców Nosaurian - Powinniśmy bronić własnej bazy!
- Darth Vader zniszczył Nową Plymptę!- warknął Zielony Dowódca, zamykając owiewkę swojej maszyny - Jeżeli jest szansa na powstrzymanie jego armii już teraz, nie zamierzam jej zmarnować! Lecisz z nami albo nie, rób jak chcesz!
Pash Cracken, który obserwował startujące B-Wingi z Nosauriańskiego Skrzydła, stojąc przy oknach mesy, zaklnął cicho. Co prawda pani gubernator Marcha nie wydała rozkazu do wsparcia wojsk Nowej Republiki na Exaphi, ale oba Skrzydła gościnnie tylko stacjonowały na Corelli i teoretycznie nie podlegały lokalnemu dowództwu. Z drugiej strony garnizon spodziewał się wizyty prezydenta Borska Fey’lyi i dobrze by było, żeby miał w tym momencie należytą obronę. A najlepiej by było, gdyby Fey’lya po prostu zawrócił się na Coruscant. Chociaż, myślał Cracken, gdyby powstrzymać Vadera i nad Exaphi, i nad Duro, prezydent byłby bezpieczny. To było chyba jedyne wyjście, jeżeli wziąć pod uwagę, że lecącego już w nadprzestrzeni Bothanina nie można było powiadomić o niebezpieczeństwie, dopóki nie wyskoczy. A prawie na pewno leci prosto na Corellię.
- Przyjaciele, zbieramy się.- rzucił Pash przez komlink, opuszczając mesę - Lecimy na Duro.
Wiadomość zaś szła dalej, aż zawitała na mostek imperialnego gwiezdnego niszczyciela, „Chimery”. Admirał Pellaeon przysłuchał się jej z najwyższą uwagą. Właśnie odbywał lot ćwiczeniowy, mający na celu lepsze opanowanie i udoskonalenie stosowania urządzeń maskujących. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, iż manewry odbywały się w przestrzeni międzygwiezdnej należącej do ogarniętej wojną Nowej Republiki, co mogło się źle skończyć dla ćwiczących. „Chimera”, „Tyrannic” i dwadzieścia innych niszczycieli klasy Imperial trwało więc przez ostatni tydzień w kwarantannie łącznościowej. Od chwili, kiedy Pellaeon dostał informację od Hana Solo o zajęciu Yaga Minor przez Lorda Vadera, rozpoczął on doskonalenie taktyk wojennych Imperium, aby razem z najlojalniejszymi kapitanami przystąpić do walki z najeźdźcą. Teraz nadarzała się okazja.
- Ogłosić koniec manewrów!- rzucił do oficera łącznościowego - Przerywamy ciszę w eterze i natychmiast lecimy na Exaphi!- zacisnął ręce w pięści, a w jego oczach dało się zobaczyć groźny błysk - Czas wziąć odwet!
Wiadomość przemierzała kolejne gwiezdne szlaki, docierając do uszu tych, którym los Nowej Republiki nie był obojętny. Wreszcie zawitała do Star Home, latającego pałacu w samym sercu Konsorcjum Hapańskiego, gdzie rządzący gromadą król Isolder i królowa Teneniel Djo, wraz z córką, Tenel Ka, robili właśnie przegląd wojsk. W tej chwili mieli ze sobą sześćdziesiąt Battle Dragonów wraz z osłoną w postaci dwóch okrętów Hapes Nova na jeden krążownik i pełnych kontyngentów myśliwców klasy Mit’yl na każdym. Była to spora siła, jednak Isolder wątpił czy zdołałby ją przeciwstawić rosnącej potędze Executor’s Lair, zwłaszcza, że jego ludzie przez ostatnie piętnaście lat zdążyli odwyknąć od walki. Dlatego rodzinie królewskiej z Hapes tak zależało na sojuszu z Nową Republiką; tylko zjednoczonymi siłami uda im się powstrzymać Lorda Vadera.
- Zbadałam wszystkie legendy klanu Śpiewającej Góry, córko.- rzekła Teneniel, kiedy Tenel Ka przyszła do niej z historią serum blokującego Moc - I nie znalazłam żadnej wzmianki o podobnym przypadku. Podejrzewam, że na Dathomirze po prostu nie jest możliwe oderwanie kogoś od Mocy.
- No tak.- mruknęła Tenel, wyraźnie przygnębiona - Zapomniałam, że twoja rodzinna planeta jest przecież odwrotnością Myrkr.
- To ułatwiało nam życie.- rzekła Teneniel Djo - Przykro mi, że nie mogę nic poradzić. Jednak jeśli mistrz Skywalker życzyłby sobie pomocy mojego miecza, z chęcią mu ją zaoferuję.
- To nie będzie konieczne, moja królowo.- powiedział Isolder, wchodząc do pomieszczenia - Moja żona nie będzie walczyć.
- Posługuję się Mocą lepiej, niż wiele moich sióstr z Dathomiry.- sprzeciwiła się Teneniel - Mogę stanąć do walki!
- Tu nie chodzi o umiejętności, moja królowo.- odparł Isolder - Tylko o stanowisko. Jesteś władczynią Hapes, nie przystoi ci walka. To zadanie mężczyzn.
- Mam patrzeć, jak nasze Konsorcjum wali się przez Dartha Vadera, a ja nie mogę nic zrobić przez głupią tradycję!?- Teneniel Djo zaczęła się unosić - Na Dathomirze...
- Nie kłóćcie się!- wrzasnęła Tenel Ka - W każdym razie nie przy mnie.- zwróciła się do króla - Ojcze, jeżeli nie chcesz pozwolić matce walczyć, czemu sam nie poprowadzisz naszej floty do zwycięstwa nad Executor’s Lair?
- Przyszedłem tu właśnie w tej sprawie.- uśmiechnął się Isolder - Otrzymałem informację od admirała Perma za pośrednictwem Talona Karrde. Lord Vader zamierza zaatakować Exaphi, a ja chcę mu w tym przeszkodzić!
W końcu wiadomość zawitała na pokładzie „Hyperspace Maraudera”, żeby dotrzeć do Jacena i Jainy Solo, mistrza Ikrita i Tahiri Veili.
- Musimy zawrócić.- stwierdził Jacen, kiedy wszyscy zapoznali się z danymi przesłanymi im przez Talona Karrde - Natychmiast.
- Już ustalam wektor skoku.- odparła Jaina, pochylając się nad konsoletą nawigatora. Bliźnięta doskonale się w takich sytuacjach sprawie rozumieli. Wiedzieli, że jak jedno bierze się za jedną rzecz, to drugie powinno zająć się drugą. Nie mieli też wątpliwości co do następnego celu ich podróży.
- Zaraz!- zdziwiła się Tahiri, patrząc, jak młodzi Solo najzwyczajniej w świecie rezygnują z poszukiwań ich najmłodszego brata, zupełnie, jakby nie groziło mu niebezpieczeństwo ciemnej strony i nie potrzebował ich pomocy - A Anakin!?- wykrzyknęła zbulwersowana.
- Też poleci na Exaphi, Tahiri.- wyjaśnił spokojnie Jacen, spoglądając na młodą przyjaciółkę - Kieruje nim, jak zresztą każdym z nas, wola sprawdzenia się w tej wojnie. Nie zabraknie go na pewno podczas wielkiej bitwy z udziałem obu stron.
- Jacen ma rację, moja droga.- dodał Ikrit, unosząc uszy - Anakin cały czas przed nami ucieka. Nie złapiemy go, podążając za nim, lecz możemy to zrobić, przecinając mu drogę.
Tahiri rozważyła w swoim sumieniu, to co usłyszała i to, co dyktowało jej serce. Wreszcie doszła jednak do wniosku, że jej towarzysze mają rację.
- Lećmy więc.- westchnęła zrezygnowana.
- Pracujecie dla Executor’s Lair.- słowa Boby były bardziej stwierdzeniem, niż pytaniem.
- Executor’s Lair, Nowa Republika, Sektor Wspólny... czy to ważne?- spytała Taun We - Liczy się, że dobrze płacą za naszą pracę, a ich rozwiązania techniczne walnie przyczyniły się do ulepszenia naszych własnych technik klonowania.- wstała i podeszła do szyby, za którą w dole maszerowały hordy szturmowców - Wiedziałeś, że zwierzęta zwane ysalamirami redukują ryzyko wystąpienia kloniego szaleństwa? A kombinacje zróżnicowanych form genetycznych pozwalają na uzyskanie optymalnego materiału? Tutaj klonujemy około setki żołnierzy, oficerów i techników, cały personel, jakiego potrzebuje każda armia. W probówkach są jeszcze dwa miliony czekających na rozwój embrionów. Nie starczyło nam fabryk, żeby się nimi wszystkimi zająć.
Boba Fett prychnął, choć niewiele brakowało, żeby się zaśmiał Kaminoance w twarz.
- Taun We, Executor’s Lair wyznaczyło nagrodę za moją głowę. Dlatego nikt nie przywiezie ci Khana i Luwingo. Wszyscy ścigają mnie!
- To już twój prywatny kłopot.- pani premier wzruszyła nieznacznie ramionami, patrząc obojętnie na Fetta.
- Czyżby?- Boba udał zdziwienie - A więc nie ma dla ciebie znaczenia, że ludzie, którzy ci płacą, chcą zamordować syna Kamino? A tak się bulwersowałaś...
- Opuściłeś naszą planetę dawno temu, Boba.- odrzekła Taun We.
- Tu się urodziłem!- zaoponował Fett - Sama powołałaś mnie do życia. A teraz sprzedałaś się Vaderowi.
- Interesy, Boba.- powiedziała Kaminoanka - Jesteś naszym dzieckiem i zawsze możesz znaleźć na Kamino schronienie. My cię nie wydamy. Ale swoje prywatne sprawy musisz załatwiać sam.
- A pomyślałaś, co będzie, jeżeli na twoją ukochaną planetę zwalą się hordy łowców nagród podążające moim tropem?- spytał Boba obojętnym głosem - Czy coś zostanie z twojego cudownego globu? Albo, jeśli...- zastanowił się chwilę -...zaraz po odlocie przypadkiem wspomnę któremuś z oficerów Nowej Republiki o nowej fabryce klonów Vadera?
- Nie odważysz się!- tym razem pani premier zbulwersowała się nie na żarty - Przecież Kamino to twoja ojczyzna...
- Czyżby?- przerwał jej Fett; jak na ironię Kaminoanka przytaczała teraz argumenty, którymi przed minutą posłużył się łowca - Ty mnie wyklęłaś, a ja mam pozostać lojalny? Czemu?
- Nie uciekniesz z Kamino!- zagroziła Taun We - Nasza służba ochrony cię powstrzyma!
Boba Fett przekrzywił lekko głowę, a w jego ręku zalśniła lufa karabinu blasterowego.
- Chcesz się przekonać?- zapytał szelmowsko, zupełnie, jak... Solo albo Horn! Za bardzo udzieliło mi się ich towarzystwo, pomyślał. Taun We natomiast teatralnie załamała ręce.
- Czego chcesz?- spytała zmęczonym głosem.
- Wycofania nagrody za Lo Khana i Luwingo oraz gwarancji bezpiecznego odlotu.- powiedział Fett - Ja zaś nie powiem w Nowej Republice, gdzie widziałem armię klonów.
- Niech będzie.- rzekła premier planety Kamino. Boba kiwnął głową, opuścił broń i ruszył do wyjścia - Ale od dzisiaj nie masz prawa postawić stopy na planecie Kamino!- krzyczała za nim Taun We - Nie znamy cię tu Boba, nie jesteś już naszym synem!
Fett szedł, udając, że nie słyszy, jednak z każdym krokiem czuł, jak dawno tłumione i od lat nie okazywane emocje kotłują się w nim i ulatują. Zawsze spychał je na dno swej duszy, ale teraz, kiedy ich poziom sięgnął sufitu pod wpływem ostatnich wydarzeń i sytuacji, w jakich się znalazł, po prostu musiał dać im upust. Postanowił więc wypuścić je z siebie, zostawić za plecami tak, jak planetę Kamino, zamknąć ten rozdział swojego życia. Kiedy Boba Fett wyszedł na deszczowe lądowisko, po raz pierwszy poczuł się naprawdę wolny.
Rozdział 27
- Panie mistrzu Jedi, pan chyba oszalał!- wykrzyknął zdumiony gubernator planety Exaphi. Otyły Calibop, który pełnił tę funkcję, siedział właśnie przy swoim dużym, zdobionym biurku i nerwowo stukał o blat długimi, grubymi palcami. Luke wiedział, że przebieranie palcami to u istot tej rasy wyraz najgłębszego zdenerwowania - Myśli pan, że oddam dowodzenie naszą placówką w wasze ręce, po tym, jak wasza ospałość i niekonsekwencja doprowadziła do śmierci wielu tysięcy obywateli Nowej Republiki i bezkarnej ekspansji najeźdźców znikąd!?
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,60 Liczba: 15 |
|
Lord Brakiss2006-03-24 16:47:38
Świetna. Końcowa bitwa extra!!! MIsiek moje gratulacje, Szkoda że nie było Widm
jedi_marhefka2006-01-28 00:00:50
No Michał co tu dużo pisać. Po prostu jesteś wielki!!!!! świetny tekst.
Edi2005-09-24 19:49:53
Świetna kontynuacja.Co tu dużo gadać.10/10.Opowiadanie przewyższa nie jednego e-booka i Michał Wolski powinien pisać dla Star Wars...bo się do tego nadaje.
starwarsowiec2005-05-04 21:09:30
nie mogę tego ściągnąć:(Bardzo byłbym wdzięczny gdyby ktoś mi to wysłał na adam_n1@o2.pl
NIECH SIE KTOŚ ZLITUJE!!!
Carno2004-08-19 00:20:34
Z recenzją poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 10.
Taag Bha Den Fell2004-07-13 10:38:23
Genialne opowiadanie, daje 10
Admirał Raiana Sivron2004-06-13 21:19:01
Artydzieło, świetnie się czyta, ciekawa fabuła, nie mogłam się oderwać.
Anor2004-05-19 02:18:37
WSTĘP
Na początek chciałbym powiedzieć, że poniższa recenzja może zostać odebrana jako mocno krytyczna. Wiem, że dostałeś na razie prawie same dziesiątki jako oceny, jednak inni oceniali to, co napisałeś jako Fanfic, ja za to piszę tę recenzję jako recenzję pełnoprawnej książki, co więcej w ocenie kieruje się kryteriami jakimi kieruje się w ocenianiu książek zatwierdzonych przez LocasBooks, dlatego weź to pod uwagę, ze na samym początku stawiam cię na nobilitowanej pozycji, która to pozycja pociąga za sobą odpowiednie wymagania i oczekiwania. Poniżej opisuje kwestie, do których ma jakieś zastrzeżenia lub które chcę pochwalić. Rzeczami oczywistymi nie zawracam głowy.
FABUŁA
Jak pewnie każdy czytelnik zauważyła fabuła jest wyjątkowo rozbudowana, wszystkie wydarzenia koncentrują się wokół kilku wątków, które się między sobą co jakiś czas przeplatają. Tu przychodzi mi na myślę konwencja Zahnowska pisania powieści gdzie właśnie jest podobnie. Wokół każdej postaci zbudowana jest jakaś historia, każda z nich ma coś ciekawego, swojego i wyjątkowego jako wkład do wydarzeń fica. Oczywiście są to wszystko słowa pochwały, gdyż zbudować tak zawiła fabułę i jednocześnie na nią zapanować zarówno sensie pisarskim jak i logicznym układzie wydarzeń, to naprawdę wielka sztuka. Mimo to wydaje mi się że są momenty gdzie Miśku trochę przesadziłeś. Momentami zbyt wiele jest bohaterów, nazwisk, miejsc, planet, za często zmienia się miejsce akcji. Wszystko to powoduje że czytający przynajmniej do momentu kiedy nie zapanuje nad całością może się gubić w całości. Można to oczywisice postrzegać dwojako, gdyz niejeden powie że ten ogrom szczegółów nazwisk i miejsc to wielki plus. Owszem plusem jest ale jeśli się nad ty panuje. Ja uważam, zę ty nad tym zapanowałeś, jednak wyczuwałem momenty kiedy Ty jako pisarz wiedziałeś o co chodzi a czytelnik niekoniecznie musiał się tak dobrze orientować.
SPÓJNOŚĆ
Wydarzenia opisywane w książce same w sobie są wyjątkowo spójne, to należy tobie przyznać. Co więcej powiem, ze wszystko co opisujesz charakteryzuje się z małymi wyjątkami dużą spójnością z EU (oczywiście nie mówię tu o NEJ która jest czymś przeciwnym). Powiem tak, że gdyby jakikolwiek autor zastosował tyle nawiązań do wydarzeń z EU co ty tutaj to byłby mistrzem świata. Nie wiem jak w tym wszystkim udało ci się zachować spójność, ale tutaj popisałeś się nie lada kunsztem, mimo ze utrudniłeś sobie prace poprzez to ze wszędzie próbowałeś wrzucić jakieś nawiązania. Sam się zastanawiałem czy czasami nie jest tego aż za dużo, bo momentami to wręcz tłumaczyłeś, co to było z tym osobnikiem, czy też statkiem czy też wydarzenia, które gdzieś tam zaistniało w jakimś komiksie lub książce. Mimo wszystko uważam ze tego za dużo nie było gdyż ja jestem maniakiem na wszelkie nawiązania. Tu masz wielki plus. Nie mówiąc już o tym, ze przypomniałem sobie wiele faktów z EU dzięki tej twojej pozycji.
FS a NEJ
Istotą twojej całej trylogii jest pokazanie alternatywy do Nowej Ery Jedi. Takie miałeś chyba założenie podczas jej pisania. Oczywiście zrealizowałeś to początkowe założenie, ale czy do końca w 100%? Ja powiem, ze nie. Mimo wszystko nie wyzbyłeś się pewnych zaciągnięć NEJ które aż prawie Kolą w oczy. Nie świadczy to że to jest źle, ale po prostu aż miło zobaczyć ze jednak do końca NEJ nie negujesz. Nie mówię tu o samej kwestii Yuuzhan, która była bardziej rozbudowana w Pełnomocniku, ale bardziej chodzi mi o Ciemne Bomby, czy też Serum pozbawiające Mocy (toż drugi raz (nie licząc Ismalirów) po NEJ czytam że Jedi da się odciąć od Mocy, coś jak w przypadku kontaktu z Yuuzhanami). Musze powiedzieć, że jak czytałem twe liczne wypowiedzi na forum, szczególnie w wiadomym temacie sporu w kwestii NEJ, to obawiałem się że kolejne części twej trylogii będą bardziej atakowały całą serię o nowych najemcach spoza galaktyki, tu jednak okazało się ze potraktowałeś całą serię NEJ dość delikatnie. Powiem więcej, nawet mogłaby ona postępować po twej trylogii, co oczywiście zależy od tego jak rozwiąże się sytuacja w III Tomie twego dzieła.
AKAPITY I ROZDZIAŁY
Tu widzę pewien problem w twej książce. Jakoś nie mogę się dopatrzyć sensu podziału na poszczególne akapity tekstu, który nam prezentujesz. Podział jest jakbym to powiedział dość dowolny. Są momenty że nie wiedziałem nie doczytawszy się pierwszego imienia po zmianie akapitu gdzie jestem w jakim wątku? Ja tam polonistą nie jestem (ty tak), ale z mojego (niewielkiego) doświadczenia w czytaniu wynika to ze nigdy nie można zaczynać nowego akapitu/wątku od razu dialogiem! Dialog zwykle jest jakąś kontynuacją opisu akcji. U Ciebie niestety zdarzały się nowe akapity zaczynane od razu dialogiem, co więcej były to nowe wątki. To powodowało, ze mijało trochę czasu zanim zorientowałem się gdzie ja w ogóle jestem. Kolejna sprawa to kwestia podziału rozdziałów. Nie widzę tu jakiejś zachowanej logiki oprócz czysto matematycznych działań polegających na tym, że co którąś stronę musi być nowy rozdział. Tu podobnie jak z akapitami masz takie same problemy jak Stover, którego bardzo cenię jako pisarza, ale w dzieleniu topików to on jest słaby. Właśnie u Ciebie podziały na rozdziały kuleją. Nie można oczywiście generalizować, jednak zdecydowana większość kończy i zaczyna się w miejscach gdzie to nie powinno się dziać. To wszystko jednak jest wyższa szkoła jazdy i jak widzisz to nawet w moim mniemaniu najlepsi sobie z tym nie radzą:P
SZYSTKO W JEDNYM
Już wspominałem o kompletności twojego opisu już pisałem jak rzetelnie nawiązywałeś do EU wtedy Cie chwaliłem, teraz muszę lekko zganić, ponieważ to pokazanie wszystkiego jest jakby trochę na siłę. Początkowo mamy ciągle wspominane osoby, które gdzieś tam sie przewijały w EU i to jest super, potem na to pojawiają się wszystkie super bronie i wynalazki, jakie znamy z SW, fajnie ze wreszcie są wszystkie. Potem znowu spotykają się one w jednej bitwie gdzie należy powiedzieć, że to tez dobra sprawa, bo dodaje realizmu ze walka miedzy dwoma galaktycznymi mocarstwami odbywa się pomiędzy wszelkimi ich zasobami, a nie tylko dwoma niszczycielami na przykład. No, ale na koniec jest ten Luzgan który w sobie ma wszystko zewsząd. To już trochę przegięcie. W całej książce jakbyś chciał pokazać swą wielką wiedzę o SW i wcisnąć każdy wynalazek każdą ogromną machinę. Nie wiem na ile taki barokowy przepych jest potrzebny.. Subiektywnie patrząc zdania mogą być podzielone, ja uważam jednak ze można by być skromniejszym.
MINUSY OGÓLNIE
Poniżej wypisze w wypunktowaniu moje zastrzeżenia i wątpliwości, czyli ogólnie minusy, jakie widzę w książce (oczywiście jest to moje subiektywne podejście):
- Edycja. Zdecydowanie brakuje mnóstwa przecinków i w ogóle kwestii interpunkcyjnych, dodatkowo widać ze korekta była sporządzana w oparciu o słownik Wordowski, a poprzez czytanie, gdyż SA (szczególnie zaimki), które istnieją a nie powinny być w danym miejscu np. zamiast "za" masz "a".
- już o tym wspominałem w fabule, ale trochę momentami dużo bohaterów oraz nazw, co nie pozwala czytelnikowi skupić się na fabule a wymusza koncentrację na tym o kim w ogóle to jest pisane, z czasem czytania jak powiększa się wiedza czytelnika to się zmienia, jednak początek jest trudny. Mimo to to chyba nie do końca twoja wina, bo gdyby czytać cięgiem poszczególne tomy byłoby inaczej.
- humor. No właśnie nikt od ciebie nie wymaga żebyś walił gaga za gagiem, jednak u Ciebie w książce nie ma tego praktycznie w ogóle. Tu naprawdę by się coś przydało humorystycznego gdyż zwykle w SW (Już tradycyjnie począwszy od filmów) mamy z tym do czynienia.
- Kwestia niewiedzy Karrde. Nie wiem, czemu tak mocno wyolbrzymiłeś kwestię niewiedzy Kardde o EL podczas jego wizyty na radzie kolaborantów wojennych? Ten człowiek w EU zawsze kojarzył się z kopalnią wiedzy i zawsze coś miał do powiedzenia, choćby jakąś dobrą wskazówkę. No a ty zrobiłeś tak ze on nie wiedział nic. Przydałoby choćby coś mu dąć powiedzieć, co mogłoby naprowadzić NR na jakiś trop. Przecież taka potężna organizacja jak EL nie ma szans pozostać niezauważona przez najlepszego informatora w galaktyce!
- Clonemade. Po wiersze sam pomysł na nazwę ośrodka z odwrotnością prawdziwej nazwy jest dość mega banalny i mogłeś wykombinować coś oryginalniejszego, ale to w sumie szczegół, bardziej interesuje mnie jak w całym tym ośrodku (stacji na wodzie) dwa Ismaliry mogły tak skutecznie blokować tylu Jedi? Bo Jedi już czuli blokadę zanim weszli do wody. A kolejna kwestia, co do akcji w tym samym miejscu, to opis kabla i Kyle Kattarna po nim buszującego. Momentami wydaje mi się ze popadałeś w pewną przesadę w opisywaniu niektórych szczegółów i tak właśnie zrobiłeś z tym kablem, po którym wspinał się KK. Według mnie to straszny szczegół i lepiej skupić się na czymś innym co może zostało potraktowane po macoszemu (jakaś bitwa itp.).
- Kamino i klonowanie. Tu zasadnicze pytanie bo nie wiem jak w ogóle Kamino nie mogło zostać odkryte przez tyle lat jako miejsce klonowania od CW przez Nową Republikę? Toż to bardzo dziwne że w ogóle cały czas kaminoanie mają możliwość do klonowania, po tym jak oni stworzyli armię która samą nawet nazwą zasłynęła w jednej z największych wojen w historii galaktyki.
- Wiadomość. Czy nie wydaje ci się, ze rozmowa Landa z Lukiem na otwartym kanale o fakcie przybycia wywrotowców nie była zbyt ryzykowna skoro wywrotowcy wcześniej musieli się tak szczegółowo ukrywać? Odobnie zresztą jest z puszczeniem przez Kardde'go poprzez Holonet wiadomości o przyszłym ataku na Exaphi? Trochę to dla mnie słabe taktycznie żeby wyjawiać przeciwnikowi, że wie się o jego planach.
- Był moment podczas bitwy nad Exaphi że mówiono że w ogromie ogółu walki statków i myśliwców przybycie Hana i Boby miałoby coś zmienić pomóc i przechylić na szalę NR. Wiesz, demonizowanie ich możliwości może odbywać się owszem, jednak na inną skalę bitwy a nie w takim wymiarze jak to zaprezentowałeś w swojej powieści. Oni g.. mogli zrobić dla powodzenia całej bitwy, tak mi się przynajmniej wydaje.
- Horn - gdzieś tam napisałeś ze posłużył się telekinezą. On przeciecz nie umiał tego robić, zawsze maił z tym problemy i w końcu stwierdzono, że nie ma do tego predyspozycji za to ma wielkie możliwości w zataczaniu fałszywych wizji przed innymi. No chyba, że się mylę.
- Oko/Vacuum. Całą powieść czytam wielkie peany w kierunku tych dwóch wspaniałych jednostek, ciągle każesz się spodziewać ze to, co się stanie na koniec będzie czymś wyjątkowym. Na koniec jednak okazuje się, że starcie między tymi OGROMAMI trwa zaledwie kilka minut a w opisie książkowej jeszcze krócej, za to o kablu w Clonemade czytamy również przez pięć minut??? Coś chyba nie tak. No a oprócz tego ze opis był skąpy to obie tak wielkie jednostki zniszczone zostały w dość banalny sposób.
- Lugzan. Trochę przegięcie i tona sam koniec.. on jakby był połączeniem wszystkiego co najlepsze. wiesz jest takie powiedzenie, ze coś co jest do wszystkiego zawsze jest do niczego, więc mam nadzieję że nie odegra żadnej roli w kolejnym tomie:P
PLUSY OGÓLNIE
TO samo, co z minusami:
+ "dupa" i inne "wali" są to wulgaryzmy, których oczywiście nie spotykamy w książkach (zwykle). Można postrzegać je pozytywnie lub negatywnie. Ja generalnie jestem za tym by naturalizować wszystkie książki i nie wierzę że jakiś tam Jedi nie 'zakurwił' sobie pod nosem jak zobaczył na przykład ogrom przeciwnika. Dlatego stosowanie takiego słownictwa jest dla mnie pozytywem, nie wiem jak dla innych.
+ Ogrom szczegółów które nam prezentujesz jest bardzo pozytywny z punktu widzenia przypominania sobie przez czytelnika czegoś co tam kiedyś czytał. Ja sobie to bardzo cenię, gdyz przypomniałem sobie niejedno nazwisko i nazwę, którą miałem już kiedyś tam przyjemność poznać a zapomniałem lub nie potrafiłem jej połączyć z żadnym faktem.
+ Emocje Boby. Bardzo podobało mi się ukazanie Boby wreszcie jako człowieka, który posiada emocje i je artykułuje. To było super, poza tym sama jego śmierć była dobrym posunięciem, jednak fakt iż pośrednio zginął poprzez to ze zahaczył się o pelerynę w kabinie swojego Slava jest mega banałem i to mi się już aż tak nie podoba..:)
+Wielkość flot. Wreszcie ktoś opisał prawdziwie realistyczną bitwę w kosmosie! Dotychczas tego nie meiliśmy chyba. Ciągle tylko było tak, ze spotykały się dwie floty oparte o kilak niszczycieli a tu nagle mamy prawdziwie ogromne floty z wielką różnorodnością statków,. To naprawdę jest realistyczne i godne pochwały. Mimo to ilość i ogrom tych flot a szczególnie różnorodność najwspanialsze zabawki trochę ogranicza tę realność.
+ Smeagol. Tu chodzi o to co wspominał Ricky o rozterkach Anakina pomiędzy JSM i CSM i jego wewnętrznym rozdarciu. Tak pięknie tu nawiązałeś do konfliktu Smeagol/Golum. Wielkie plusy.
+ Na pochwałę zasługujesz sobie również dbałością o zgodność z techniką i w ogóle próba technicznego podejścia. Na przykład podobało mi się to ze podczas bitwy o Exaphi cześć statków ustawiła się w cieniu słońca systemu. Nie zawsze pisarze pamiętają o takich możliwościach.
+ Morale. To już w ogóle wodotrysk, którego mało w oryginalnych SW, mianowicie poziom morale żołnierzy. Wreszcie ktoś na to zwrócił uwagę. Byłem zauroczony jak po przybyciu wielkiej floty EL: żołnierze NR zaczęli wątpić w swoje szanse i Jedi zaczęli wyczuwać ich zachowanie. Tak właśnie zawsze powinno być, a nie że w książkach nam Pisza o niewiadomo jakim bojowym podejściu żołnierzy! Bądźmy realistami, nie każdy jest super herosem!
+ Historia Brakissa. W ogóle bardzo podoba mi się jego historia, wręcz powiedziałbym ze jest ona wzruszająca. Niedobrze chłopak się tak nawrócił, to jeszcze wielką miłość znalazł. Prawdziwy z niego szczęściarz.
+ Nawiązania. Wielkim plusem są również liczne nawiązania do EU oraz filmów. Sam już pisałem ile wspominasz realnych postaci EU ile z nich tłumaczysz, jak to pozwala przypominać sobie fakty, ale według mojej opinii także nawiązujesz do filmów i takim przykładem na to jest 'wycieczka' Jacena z Danni rydwanie, kiedy on ochrania ją blokując strzały mieczem świetlnym a ona ładuje z blastera. Toż to Padem i Ani z Areny na Geonosis!
VADER
Kim on jest? No ja czytając i analizując FSa doszedłem do wniosku ze ty wymyśliłeś sobie ze było naprawdę dwóch Vaderów! Nie wiem czy klony czy cokolwiek. Mimo to Słowa przekonanego Kyle jakoby by on prawdziwy zmuszają mnie do takiego myślania! Za to Luke mówi że czuł coś innego w jego obecności! Na to wszystko należy jednak dodać ze Kir Kanos także mówił że to jest ten Vader co mu zadał bliznę na twarzy. Rozumieć należy przez to ze Vader rzeczywiście jest tą osobą która pojawiała się nam kiedyś w EU, ale nie w filmach, bo może było ich dwóch! Skoro Imperator mógł mieć klony to czemu nie Vader? A może to nie klony.
REASUMACJA
Stworzyłeś wielkie dzieło, tego się nie da ukryć Miśku! Jest ono na tyle wielkie, że nobilituje do oceniania w kryteriach książki, a nie fica. Gdybym miał napisać, jaką oceniam twe dzieło jako fica to dałbym mu 10 po kilku stronach czytania, jednak, jeśli patrzę prze ostrzejsze kryteria książkowe to zapodam 8,5/10. I usytuuje twą książkę w bloku książek o stylu zahnowskim na poziomie, który można powiedzieć dorównuje 'nowej' trylogii Hana Solo. Tak by widział te twe dzieło. Mam nadzieję ze się nie pogniewasz, że momentami byłem ostry w ocenie, ale takie już przyjąłem założenia. Życzę weny na kolejne twe dzieła.
Ricky Skywalker2004-05-16 18:30:13
Więcej uwag na Forum, tu zatem w skrócie:
Ogólnie książka jest bardzo dobra, ale nie wystrzegłeś się błędów:
- Znów różnorakie błędy w pisowni, stylistyczne, interpunkcyjne itp., które można było poprawić przez te pół roku czekania na umieszczenie na Bastionie.
- Wykorzystujesz tu niektóre wątki z NEJ (choć cały czas usilnie ja negujesz), ale właśnie nie trzymasz spójności w sprawach takich, jak choćby wygląd Duro, czy też nawet mapa galaktyki (choć sama w sobie jest niezłym pomysałem w kontekście całej książki, nie jest z godna z oficjalną - w każdej książce NEJ oraz w Przewodniku po Chronologii mamy takową, i tam wyraźnie widać, że Korelia i Duro są w zupełnie innej części galaktyki, niż Adumar).
- Borsk leci z Coruscant na Korelię tak wolno, że nawet odpowiednio zmotywowany pilot TIE (bez hipernapędu!!) by go przegonił :D
- Anakin też zbyt potężny jest.
- I jeszcze pewna niekonsekwencja, która pojawiła się na samym końcu: skoro Ackbar nie chciał i nie mógł zostać znów Głównodowodzącym, ponieważ był wyjęty spod prawa, to jakim cudem Bel Iblis nim został??
Ale co ja się będę czepiał... te minusy wcale nie muszą wpłynąć na ocenę końcową, bo przeważą je PLUSY:
+ Teksty (i narracja, i dialogi)
+ Anakin-Gollum
+ Boba Fett(ogółem; nawet nie wiesz, jak wzruszyła mnie jego śmierć)
+ Te wszystkie okręty!! Jeszcze tylko Eclipse`a III brakuje w panteonie superniszczycieli
+ Spora rola Mary (jak mi ją zabijesz w ŚT to... ;-))
+ Zaczątki Sojuszu Galaktycznego (współdziałanie NR, Imperium i KH )
+ Nawiązania do DE - Howlrunnery, Vipery, Droidy Cienia i przede wszystkim VACUUM - oj to też było miłe zaskoczenie - Republikański Devastator!! :)
+ Duża rola Łotrów (dla jeszcze lepszego obrazu powinieneś w ŚT wprowadzić Widma ;-))
+ ZAKOŃCZENIE!! Goraco wierząc, że tą osobą był Boba, pomijam wszystkie wypisane wcześniej minusy i
wystawiam FINALNEMU SKOKOWI ocenę 10/10 :)
Shedao Shai2004-04-25 19:47:43
Otas...mówiłeś, że FS jest ŚWIETNY. A nie możesz mu dawać 9 tylko dlatego, że w/g ciebie ŚT będzie lepszy...są na tym forum ff znacznie gorsze, a mające wyższą ocenę...nie można porównywać FS i PS z resztą, one już automatycznie są lepsze!
Otas2004-04-23 09:23:26
no widocznie to jakaś tajemnicza ręka daje ocene.. a nie bastionowicze :) .. hihih.. Moc tak widocznie chciała.
Szedałku... ja dałem 9 :P.... ale mam nadzieje że dosyć jasno się wytłumaczyłem w komentarzu .. :)
Shedao Shai2004-04-09 09:39:32
Powiem tak: trudno jest, żebym bronił uparcie serii, z której ostatnio nową książkę czytałem we wrześniu, czyli 8 miechów temu... tym bardziej, że są pokusy, które powoli zmieniają moje upodobania (PS, FS, komiksy z Republic)
Misiek2004-04-08 20:19:23
Hmmm.... Yuuzhanin broniący negacji NEJ... intrygujące :->
Shedao Shai2004-04-07 14:14:29
Mija się z prawdą...taaa...Wódz przemówi:
FINALNY SKOK MIAŁ, MA I BĘDZIE MIAŁ OCENĘ 10, NIEZALEŻNIE CZY TAK MYŚLICIE :P A jak ktoś zamierza postawić niżśzą ocenę, to niech najpierw dobrze zastanowi się nad swoim życiem.....bo Wódz przyjdzie, i odwiedzi go z amphistaffem.
Jacyś chętni? Nie? Nie widzę! Pan z tyłu? O, naprawdę? Dobrze, jak Pan sobie życzy....zaraz porozmawia Pan z bezpieką Yuuzhańską....może jednak zmienilby Pan zdanie?
Misiek2004-04-04 19:41:59
W takim razie to jakiś burak. Miło wierzyć, że ma się dyszkę, ale skoro to się mija z prawdą...
Darth Fizyk2004-04-04 13:42:53
Misiek, przy moich opowiadaniach też Czytelnicy dają oceny różne (tak piszą), a ocena i licba głosującyh cały czas taka sama ;)
Misiek2004-03-31 15:07:55
hmmm... dałeś 9, a średnia ocen wciąż jest 10. Ktoś dał 11?
Otas2004-03-30 14:17:07
Mnie ciekawi... ja przeczytałem :D Po lekturze Pełnomocnika byłem pewien nadziei związanych z FS a także częściowo obaw ze jednak Misiek nie utrzyma poziomu tomu I... i cóż mam powiedzieć?? ... hehe.. powiem na końcu :P
Kolega skomentował 2 pierwsze tomy w następujący sposób: "Vader, Kir Kanos, SSD, pełno bitew kosmicznych ... jakby jeszcze był Thrawn to bym miał orgazm" :) No cóż .. moje priorytety nie sa akurat tak ustawione jak jego ale przyjemność czytania FS jest naprawde olbrzymia. Jeszcze wczoraj mówiłem Miśkowi ze z braku czasu czytam ledwo 10 stron co wieczór ... hmm wczoraj jednak wydazenia mnie tak wciągnęły że siedziałem w nocy tak długo aż doczytałem książke do końca ..
Nic tylko brać i czytać (a raczej pochłaniać)... aha... no i ocena... no cóż tu mam dylemata (nie mylićz dyplomatą).. czy dać od razu 10??.. ponieważ jest to naprawde njedna z najlepszych książek jakie czytałem (a e-book to napewno jest numero uno) ... czy może 9 a 10 zarezerwować dla tomu III? Mam nadzieje Miśku, że nie będziesz zły za obniżenie średniej oceny :) .. daje 9 a ten jeden pkt. trzymam na przyszłość :D
PS. I nie rzebym cie gonił... ale pisz żesz szybciej tom II bo chce wiedzieć jak się wszystko skończy.. i jak jest naprawde z Vaderem :)
Misiek2004-03-22 17:49:31
Oj, Fizyku, Fizyku... w założeniach Siedziba Egzekutora ma negować NEJ (a przynajmniej Pełnomocnik tak robił), więc przyjmij, że Yuuzhanie powymierali w przestrzeni międzygalaktycznej. W związku z powyższym: niektóre fakty odstają od NEJ, więc Irek siedział nie na Coruscant, ale z rodzicami na Roon. A Vader...he he ;-)))
Darth Fizyk2004-03-20 12:09:35
Misiek, jestem w trakcie czytania... znaczy się na 4 stronie :P
Tak się zastanawiam... którędy Yuuzhanie wejdą do Galaktyki... bo obok Belkadana rady nie dzadzą, ale w końcu znajdą inne wejście :P hmmm może przez Jądro z nad ekliptyki, albo spod? hmm?
Aha... przupomnijcie mi skąd się ten Vader wziął :P I Irek... :P
Misiek2004-03-18 15:17:43
Ktoś przeczytał, ktoś nie, ale ocena w tym okienku na górze jest wysoce mobilizująca :-)
P.S. Można by było robić sztuczny szum wokół tego booka (autor jest w ciąży z Lepperem!!!) ale po co? Niech czytają ci, których to naprawdę ciekawi.
Shedao Shai2004-03-15 14:42:58
PDF jest........I CO??? PRZECZYTAŁ TO KTOŚ WIĘCEJ??
Mistrz Fett2004-02-12 13:55:08
Nie ma chyba określenia na ten e-book które oceniłoby go w 100%. To jest ARCYDZIEŁO i nawet Amber nie powstydziłby się go wydac (gdyby mógł :)).
A pdf... Ja go już zrobiłem i jest u Yako :P
Gemini2004-02-11 15:14:08
Nie moge przeczytac bo niie ma .pdf-a ;(( Dlaczego ?? Moze ktos zrobi e-book-a ?? Ostatecznie ja ;))
Shedao Shai2004-02-09 14:49:28
Ehem.......Dlaczego mam wrażenie, że "Skok" przeszedł praktycznie bez echa?!?! A nie powinien, nie powinien......
Karrde2004-01-09 17:43:44
Genialna książka. Zachęcam wszystkich do lektury. A dokładniejsza recka ze spoilerami jest na forum
Shedao Shai2004-01-07 21:58:23
Moje zdanie na temat tego ARCYDZIEŁA jest na forum, na stosownym miejscu.