Zobaczyłem ją jesienią 1979 w lokalnym centrum handlowym: w miękkiej oprawie, błękitną z czerwonymi literami o znajomej czcionce i z cudownym napisem - Han Solo na Krańcu Gwiazd.
Miałem 10 lat i była to prehistoryczna era mediów, kiedy proto-Internet nie opuścił jeszcze uniwersytetów. Dziś książki pojawiają się po strategicznych zapowiedziach i miesiącach dyskusji; wtedy zaś dowiadywało się o nowych premierach, natykając się na nie na półkach B. Daltona lub Waldenbooks.
Jak dla mnie nasza podróż do centrum się skończyła. Zapłaciłem swoje 1,95 $ za Hana Solo na Krańcu Gwiazd, zastanowiłem się krótko nad autorem (kto to Brian Daley?) i zacząłem czytać swoją nową książkę w samochodzie w drodze do domu. Trzydzieści trzy lata później rogi są zaokrąglone, kartki nabrały koloru słabej herbaty, a na wpół oderwane okładki wciąż mają na sobie moje pradawne rysunki Dartha Vadera i ostrzeżenie dla intruzów: JAY FRY – JEGO KSIĄŻKA.
Zakochałem się w tej książce na zabój w ciągu kto wie ilu lektur. Czytałem ją jako dziecko, jako nastolatek, a potem zaglądałem do niej niezliczoną ilość razy jako dorosły i gwiezdnowojenny autor, zwracając się do niej, by sprawdzać wszystko od geografii Sektora Wspólnego (The Essential Atlas) po subtelności slangu pilotów myśliwców (The Essential Guide to Warfare).
Lecz pomimo tego wszystkiego, tak naprawdę nie przysiadłem i nie przeczytałem Krańca Gwiazd od lat.
Wróciłem do niego dzięki Celebration VI. Jednym z moich ulubionych paneli było tam wspomnienie Daleya, który zmarł z powodu raka trzustki w 1996, w wieku ledwie 49 lat. Na panelu długotrwały przyjaciel i współpracownik Daleya, James Luceno, dołączył do Pablo Hidalgo w czytaniu ustępów z książek o Hanie Solo i wspominaniu jego wpływu na dzisiejszy Expanded Universe. Później poszedłem na obiad z grupą pisarzy, włącznie z Luceno i jego żoną Karen-Ann Lichtenstein. Tam wchłaniałem historie o Daleyu – poszukiwaczu przygód, kowalu słów i gawędziarzu, którego przyjaciele wspominali jego śmierć z żalem, lecz jego życie ze śmiechem.
Słuchając tych historii, zdałem sobie sprawę, że minęło wiele czasu, od kiedy rzeczywiście czytałem Daleya. Kiedy więc w końcu umknąłem ostatniemu nawałowi terminów, wyszperałem Kraniec Gwiazd ze swoich przeładowanych półek i zacząłem czytać.
Szczerze mówiąc, zrobiłem to z pewnym niepokojem. Jasne, miło wspominałem książki Daleya. Mogę jednak przywieść na myśl przynajmniej trzy rzeczy, które skutecznie zmniejszają przyjemność czytania:
- bycie profesjonalnym pisarzem
- bycie ekspertem na danym polu
- powracanie do książki, którą kochało się w dzieciństwie.
Vergesso2012-10-18 16:09:01
O tak, Han Solo na Krańcu Gwiazd poza tym, że jest całkiem ciekawą opowiastką, to jeszcze wprowadziła jedną z najlepszych organizacji w SW - Sektor Wspólny, który świetnie pokazuje, jak by mogła wyglądać galaktyka, gdyby historia potoczyła się inaczej i Separatyści zdobyliby władzę nad całą galaktyką. Nie mówiąc o ciekawych postaciach związanych z Sektorem, a wymyślonych przez Daleya: Fiolla, Mirkovig Hirken...
borys_ru2012-10-17 21:53:18
to i moja pierwsza książka SW :P
Jaro2012-10-17 16:01:01
@Wedge -> Dziś każdy przeżywa swojego własnego "Hana Solo i Utraconą Fortunę", gdy tylko przychodzi kupić nową książkę SW.
Stele2012-10-17 15:34:21
Jestem słaby. Sięgnąłem jedynie po wydanie zbiorcze i będzie ono podbijało pod setną książkę. Nie mniej od razu zyskało wysoką pozycję wśród nich. :)
Wedge2012-10-17 13:36:33
Ha, a ja zacząłem przygodę z EU od "Hana Solo i Utraconej Fortuny" :)
BJK2012-10-17 04:15:01
książki z SW... ja zacząłem od Zemsty Hana Solo...
X-Yuri2012-10-16 22:18:44
...od Trylogii Daleya (zbiorczego wydania) zaczynałem swoją przygodę z książkowym EU, dobre... duzo lat temu.
Dziwnie się czułem czytając tekst Jasona. Rozumiem jego odczucia...
Luke S2012-10-16 22:09:36
Ostatni raz tak się wzruszyłem jak obierałem ziemniaki.
Bolek2012-10-16 22:05:57
Świetny i wzruszający tekst : )