Niedawno na oficjalnej pojawiła się rozmowa – wywiad z J.W. Rinzlerem, twórcą dwóch pozycji związanych z ROTS – “The Making of SW:ROTS” I “The Art of SW: ROTS”. Rinzler jest też edytorem w Lucas Licensing, zajmujących się głównie seriami Scholastica – „Jedi Quest” i „Boba Fett”, a także pozycjami typu „Making of”. Współpracował też z wydawnictwem Dorling Kindersley przy Niesamowitych Przekrojach czy Słownikach Obrazkowych, a także przy serii Star Wars Tales wydawanej przez Dark Horse.
Rinzler mając 10-11 lat obejrzał w kinie film „Amerykańskie Graffiti”, pierwszy sukces kasowy George’a Lucasa. Film ten wywarł olbrzymi wpływ na późniejszego pisarza, zmienił jego sposób widzenia, ale i życie. To właśnie wtedy kupił swój pierwszy soundtrack. To co go zaczarowało w filmie, to specyficzny rodzaj humoru, którzy rozumieli przede wszystkim ludzie młodzi. Rinzler myślał, że już nic w kinie go nie zaskoczy. Cztery lata później zobaczył miały swoją premierę Gwiezdne Wojny, które także wywarły na niego wielki wpływ. Teraz mógł doświadczyć jak saga dobiega ku końcowi.
Choć znaczna część pracy Rinzlera, który jest starszym edytorem w LucasBooks, kręci się wokół Gwiezdnych Wojen, pisze on także o innych filmach. W niedawno wydanej w USA „The Ciemna of George Lucas”, Rinzler pomógł opisać wiele z innych filmów, które George wyreżyserował czy wyprodukował, w tym „THX 1138”, „Mishima”, „Kagemusha”, „Labirynt” i inne. W przypadku Gwiezdnej Sagi, Rinzler miał okazję pracować zarówno przy fikcji, jak i książkami dokumentalnymi, opisującymi np. animatykę, powstawanie filmów, dźwięku, animacji, modeli. Czasem coś robił też przy Indiana Jonesie.
Rinzler miał teraz okazję obejrzeć proces powstawania filmu od samego początku. Przez trzy lata uczestniczył w przygotowaniach na Ranczu Skywalkera, kręceniu zdjęć w Sydnej, postprodukcji w Londynie i Kaliforni. To było coś niesamowitego, przyznaje. Ale nie był to jego pierwszy raz, gdy mógł zobaczyć proces powstawania filmu zza kulis. W połowie lat 70. jego ojciec miał swoje biuro w Studiach Universalu, więc zdarzyło się tak, że młody Rinzler miał okazję zobaczyć np. rekina ze „Szczęk”, ale też fragment kręcenia choćby „Myjni Samochodowej”.
Rinzler z pewnością miał dużo więcej swobody i możliwości w dotarciu do twórców, niż jakikolwiek inny pisarz opisujący powstawanie filmu. Praktycznie od samego początku, od spotkań artystów pracujących nad pomysłami, uczestniczył w procesie filmu. Znał tych artystów, pracował w Skywalker Ranch, rozmawiał z nimi. Potem rozmawiał z aktorami, technikami, twórcami z różnych departamentów, w tym także z ludźmi pracującymi w ILM. Na koniec udało mu się nawet porozmawiać z Johnem Williamsem. Odbył też kilka rozmów z Georgem Lucasem i Rickiem McCallumem. Dzięki temu pojawił się w filmie jako statysta, dokładniej w scenach na Naboo, acz jak sam twierdzi nie wie, czy nie zostało to wycięte podczas montażu, bądź zastąpione czymś komputerowym.
To co jest bardzo zaskakujące to fakt, ile osób jest zaangażowanych w prace nad cyfrowym filmem. To trochę przypomina Renesansowych malarzy, którzy zatrudniali różnych ludzi, by im pomagali w tworzeniu danej koncepcji artystycznej. Tu jest podobnie, w praktyce tylko reżyser-scenarzysta nadzoruje wszystko, a reszta to rzemieślnicy, którzy dobrze wykonują swą pracę. Lucas ich tylko naprowadza na to, co mają zrobić.
Wbrew obiegowej opinii, film nie będzie się składał w ponad połowie z komputerowej grafiki i animatyki. Animatyka w ogóle nie jest obecna w skończonym filmie. Animatyka, będąca pomysłem ILM, jest w praktyce cyfrowym odpowiednikiem storyboardu, czyli kluczowej rzeczy w kręceniu filmu.
Według Rinzlera, Lucas podczas kręcenia filmu przede wszystkim ufa swojemu instynktowi, niektórzy czytelnicy jego książki mogą nawet dojść do wniosku, że on nieustanie improwizuje. A te storyboardy, czy animatykę, którą kazał stworzyć, traktuje jako pomoc, a nie wytyczną. Dlatego wiele pomysłów Lucasa powstaje w czasie montażu.
Ciekawostką jest wkład Stevena Spielberga w film. Otóż Spielberg brał udział wraz z Lucasem w stworzeniu kilku scen animatycznych, głównie pojedynku na Mustafa oraz pojedynku Yody z Imperatorem. Ale jaki jest finalny wkład Spielberga w film, tylko Lucas i Steven będą mogli o tym powiedzieć. Jedno można stwierdzić, Lucas przemontował prawie każdą scenę, w porównaniu z jej pierwotną animatyką.
Dla Rinzlera najbardziej pamiętna sceną podczas kręcenia filmu, było to jak Hayden Christensen wyszedł na plan, po raz pierwszy w stroju Dartha Vadera, a jeszcze bardziej pamiętna była reakcja wszystkich zgromadzonych w studiu, ten aplauz i te wielkie emocje. Oczywiście też scena walki – Obi-Wana i Anakina jest wspaniała. Ciekawym doświadczeniem było też słuchanie Franka Oza, który ponownie podkładał głos Yody. Czuło się obecność Yody w pokoju. Generalnie patrzenie jak Lucas reżyseruje było ekscytującym przeżyciem.
Choć Lucas twierdzi, że wyreżyseruje po ROTS coś jeszcze, na razie nikt nie wie, co mu chodzi po głowie. W każdym razie Rinzler ma nadzieję, na kolejne filmy, niezależnie o jakiej tematyce.
Ulubionym filmem na tę chwilę jest jeszcze ANH, ale ROTS ma duże szanse. Ulubionym bohaterem Rinzlera są Qui-Gon Jinn i Luke Skywalker, no i trochę Yoda, a także czarne charaktery – Vader, Imperator i Maul.
Teraz gdy saga będzie skończona, będzie można oglądać filmy w kolejności od I do VI bądź według kręcenia. Jak twierdzi sam George Lucas, będzie to miało wpływ, na odbiór filmu. Gdy obejrzymy od „Mrocznego Widma” do „Powrotu Jedi”, centralną postacią stanie się Anakin Skywalker. Nie będzie już odbierany tak źle jak w 1977, a ludzie inaczej spojrzą na Obi-Wana. Ale tak prawdę mówiąc, dopóki się ich nie zobaczy razem, trudno powiedzieć co się zmieni.
Niestety z powodu zmiany decyzji wydawnictwa Amber, nie będziemy mieli możliwości przeczytania tej pozycji. Podobnie jak to było w przypadku Mythmaking – Making of Episode II, pozycja ta nie zostanie wydana w Polsce. A bardzo szkoda.