TWÓJ KOKPIT
0

Książki

Wywiad z Michaelem Reavesem

2011-12-21 18:51:22 RI

Na stronie Del Rey pojawił się kolejny wywiad, tym razem z współtwórcą powieści „Shadow Games”, Michaelem Reavesem.

P: Czy twoim zdaniem za bycie geekiem odpowiada wpływ środowiska i wychowanie, czy raczej - z braku innego słowa - jakiś gen geekostwa?

O: Cóż, to zawsze można się zastanawiać ile w tym natury a ile wychowania, ale jeśli istnieje coś takiego jak gen, lub mitochondrium (względnie midi-chlorian) lub jeszcze coś innego, z pewnością mnie to zdominowało. Gdy dorastałem w latach 50., istniały wówczas dwa główne fenotypy: luzaków i geeków. Nikt nie miał wątpliwości, kto znajdował się na szczycie łańcucha pokarmowego. Oczywiście Internet wszystko to zmienił, bo gdy nawet prezydent USA wie kim jest Kal-El, nikt nie ma wątpliwości, że paradygmat się odwrócił.

P: Masz za sobą wspaniałą karierę. Możemy trochę porozmawiać o twojej pracy dla telewizji? Pracowałeś przy takich serialach jak „Swamp Thing”, „Monsters”, „Dungeons & Dragons”, „Gargoyles” czy „Strefa mroku”, a to tak nie wszystkie. Jednak najbardziej interesuje mnie jak dostałeś pracę przy kreskówce „Dungeons & Dragons”. Czy scenarzyści dostawali wskazówki lub byli jakoś szkoleni w D&D? Spotkałeś Gygaxa czy innych ludzi z TSR?

O: Nie było jakiejś orientacji grupy, z wyjątkiem tego, że mieliśmy się koncentrować na serialu, nie grze. Intencją było używanie powszechnie znanej mitologii jako tła dla Krain, ale żadna z postaci nie miała mieć nic wspólnego z grami. Nikt z nas nawet nie wspomniał, że to zupełnie jak w grze. Dziś gdy ludzie tak łatwo podłączają się do wirtualnego świata, nie pamiętają jak kontrowersyjną rozrywką było RPG w swych niemowlęcych latach. CBS chciało mieć pewność, że w strukturze serialu nie będzie choćby najmniejszego powiewu bałwochwalczej hagiografii czy etymologii.

A co do Gary’ego Gygaxa, nie pamiętam bym go spotkał, ale przysłał mi bardzo przyjemny email, komplementując mój scenariusz do „Requiem”.

P: Napisałeś, wraz z Alanem Burnettem, Paulem Dinim i Martinem Pasko, jeden z uznawanych za najlepszy, animowanych filmów z serii Batman – „Batman: Mask of the Phantasm”. Sam Batman ostatnio przeżywa swój renesans. Więc jeśli mógłbyś adaptować dowolny komiks z serii, który by to był?

O: Upłynęło wiele czasu, odkąd przestałem czytać regularnie komiksy; to nie jest kwestia tego, że ich już nie lubię, ale kto miałby na to czas? Z tego co jednak pamiętam, było kilka interesujących opowieści wydanych przez Elseworlds.

P: Poza pisaniem, wciąż zostałeś fanem. Jakie są twoje ulubione serie? I Czy znalazłeś coś nowego, co cię zainteresowało?

O: Podobają mi się tytuły Vertigo: „Lucifer”, „Hellblazer” i inne. I wszystko co ma związek z Neilem Gaimanem. Niesamowicie się z nim współpracuje, ale nie powtarzajcie mu tego.

P: I jeszcze Megadeth, pisałeś dialogi do jednego z ich teledysków. Jak ci się to udało? Jestem wielkim fanem tej grupy. Czy miałeś szansę rozmawiać z Davem Mustainem lub innym członkiem zespołu?

O: Przy jednym z odcinków serialu „Mosters”, jeszcze w latach 80., pracowałem z reżyserem imieniem Paul Boyington, który także zajmował się teledyskami. Kilka tygodni po skończeniu prac nad serialem, zadzwonił do mnie i zaoferował napisanie dialogów z tła do teledysku przy którym aktualnie pracował. Pieniądze były niewielkie, jakieś 500 USD, ale pomyślałem że fajnie mieć coś takiego w CV. I tyle. Nigdy nie spotkałem nikogo z zespołu, ani innej grupy, szkoda. A teledysk, zapewne jak i piosenka, miał tytuł „Hanger 18”.

P: Przez wiele lat owocnie współpracowałeś ze Stevem Perrym przy wielu powieściach. Jak się poznaliście i jak rozwijała się wasza współpraca? Jaki był wasz najtrudniejszy wspólny projekt?

O: O Boże... to było gdzieś w połowie lat 70., na konwencie WesterCon w Bay Area. On sprzedał już kilka swoich opowiadań, a ja swoją pierwszą powieść („DragonWorld”). Coś między nami zaskoczyło. Potem gdy nazbierało mi się zaległości z robotą książkową i telewizyjną, poprosiłem go o pomoc. Na szczęście okazał się być zarówno dobry jak i szybki.

Wielu początkujących pisarzy pyta mnie o to jakich kwalifikacji poszukuję u nich, gdy przywdziewam czapkę producenta lub redaktora. Odpowiedź jest prosta: szukam kogoś, kogo mógłbym użyć więcej niż raz. Kogoś, kto napisze coś produktywnego i publikowalnego, i zrobi to jeszcze na czas. W skrócie, kogoś kto będzie mi odpowiadał. Tylko tyle, albo aż tyle. Nie ma żadnych sekretnych znaków czy kodów. Szukam tylko osoby, która ułatwi mi życie. Zdziwilibyście się, jak rzadko można taką osobę spotkać. Steve Perry szczęśliwie jest jedną z nich.

A najtrudniejszy wspólny projekt... Ograniczę się tylko do książek, bo o TV mógłbym gadać całą noc. Najtrudniejszy, najbardziej wymagający to „Gwiazda Śmierci”. Z jednego powodu, to duża książka, z mnóstwem przeplatających się wątków, które trzeba jakoś ogarnąć, mnóstwem ograniczeń w kanonie, którego trzeba się trzymać. No i druga połowa ukazywała kilka słynnych scen filmowych, ale z innej perspektywy. No i jeszcze retcony, oraz ukazywanie postaci w innym świetle niż do tego przywykliśmy.

A najtrudniejsze jest oczywiście to, by książka była zgrabnie napisana.

P: Zawsze uważałem, że twoje książki Star Wars są nasycone wspaniałą wyobraźnią i specyficznym ujęciem tematu, choćby seria MedStar. Zanim do nich dotarłem, nawet nie pomyślałem o olbrzymiej ilości ran zadawanych podczas gwiezdnych bitew. W twojej najnowszej powieści – „Shawdow Games”, główną postacią jest gwiazda HoloNetu. Wygląda jakbyś lubił eksplorować nisze w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Czemu?

O: Czemu? Bo drogi rzadziej uczęszczane, są najczęściej bardziej interesujące. Owszem, wspaniale jest pisać o klasycznych bohaterach młodości, by wrócić do tych wspaniałych minionych dni, ale ta droga z czasem jest ograniczająca. Trudno znaleźć nowe ujęcie Jedi. W prequelach są zarówno świętoszkowaci, jak i straszliwie poważni. Palpatine manipuluje Anakinem jak kukiełką, i nie jest to heroiczne.

Ale w galaktyce Gwiezdnych Wojen, jest wielu nieznanych bohaterów. Łatwo jest być zauważonym, gdy jest się przepełnionym midi-chlorianami i jednym machnięciem ręki można powalić regiment. Trudniej jest być jednym z ostatnich Jedi na Coruscant, gdy nie można używać Mocy, by nie przyciągnąć uwagi Dartha Vadera. No i sam zawsze uważałem, że ulice są ciekawszym tłem niż powiedzmy Świątynia Jedi.

Z kolei w MedStarach daliśmy to o co nas poproszono, czyli M*A*S*H* osadzony w Gwiezdnych Wojnach. Sam podstawowy zamysł nie był jeszcze kontrowersyjny - wojna jest zła. Dalej musieliśmy przenieść ten konflikt na postaci. Jest i młoda Jedi, padawanka, która wyciąga miecz do obrony dokładnie raz. Jestem zadowolony z tych książek.

P: Czarne Słońce odgrywa ważną rolę w „Shadow Games”. Są źli, ale zawsze podobał mi się pomysł zestawienia tego zła w „ludzkiej” skórze z tym bardziej duchowym, jakim jest Ciemna Strona Mocy. Jak sobie radzisz z obrazowaniem tych dwóch rodzajów zła?

O: Dla mnie nie są aż tak bardzo różne. Nie uważam zła za jakąś abstrakcję. Jeśli chodzi o mnie (chyba, że każą mi pisać inaczej tonem, którego nie mogę zignorować), Moc jest sama sobie. Trudno ją określić mianem złej czy dobrej. Sam zupełnie nigdy nie rozumiałem, gdy ktoś tłumaczył się mówiąc „Diabeł mnie zmusił to zrobić”. Można dyskutować o różnicach w skali (żywa Moc lub Kosmiczna Moc), ale ostatecznie Moc jest tylko Mocą.

P: Xizor jest jednym z głównych graczy w uniwersum Gwiezdnych Wojen, i zawsze był moim ulubieńcem. Jak to jest bawić się tak ciężkim czarnym charakterem jak on?

O: On ma swój określony styl i postawę, co czyni pisanie go zarówno łatwiejszym jak i trudniejszym (jak większość mocno określonych postaci). Trzeba wyważyć, by być wiernym charakterowi postaci, ale też uczynić ją spontaniczną i oryginalną. Jednakże, Steve uważa, że Xizor został sprawiedliwie potraktowany, a jeśli ktoś miałby się czepiać...

P: Wraz z wciągnięciem do książki Dasha Rendara, postać neutralną moralnie, oraz potężnej organizacji przestępczej jaką jest Czarne Słońce, otrzymaliśmy powieść sensacyjną w kosmosie. Jesteś fanem tego gatunku? Czy mam rację? Czy nie dokładałeś ciągle jakiś elementów zbrodni do tej opowieści?

O: Tak. Maya i ja mieliśmy umowę z Del Rey i LFL, tak by ta książka była skierowana do szerszej publiczności.

P: A jaki jest twój następny projekt w kolejce? Pracujesz nad czymś, czym chciałbyś się pochwalić?

O: Mam sporą liczbę interesujących projektów w kolejce. Z Neilem chcemy zrobić kilka sequeli Interświatu, ale też produkuję film noir o wampirach, który napisałem. Plus podpisałem kontrakt na trzeci film z trylogii bazującej na Space Patrol, serialu SF z dawnych czasów. Taki Star Trek z lat 50. Marc Zicree produkuje reboot pod tytułem „Space Patrol: Millennium”. Powinno być ciekawie.
TAGI: Michael Reaves (82) wywiad (154)

KOMENTARZE (3)

  • Alex Wolf2011-12-22 14:45:36

    bardzo dobry pisarz, oby dalej trzymał formę

  • Nestor2011-12-22 13:30:37

    Jak będzie to lepsza książka niż "Gwiazda Śmierci" to będę się cieszył.

  • Burzol2011-12-21 23:30:14

    Nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po "Shadow Games", natomiast ponad to niezmiernie ciekaw jestem kolejnych Interświatów napisanych z Gamianem. Choć przyznaję, że zupełnie nic nie pamiętam z pierwszego tomu, ale mam w pamięci, że była to nienajgorsza lektura ;).

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..