Dokładnie 20 lat temu, 16 maja 2002 zadebiutował w kinach na całym świecie Epizod II, czyli „Atak klonów”. To film, który na stałe zmienił kino. Z jednej strony rozpoczął cyfrową rewolucję, minimalizując użycie taśmy filmowej, z drugiej kompletnie przeorał dystrybucję kinową. Przed „Atakiem klonów” na premiery w Europie trzeba było czekać kilka miesięcy (w Polsce „Mroczne widmo” weszło dopiero we wrześniu). George Lucas doprowadził do globalizacji kina. Dziś prawie jednoczesne premiery są normą. Z okazji 20-lecia „Ataku klonów” oficjalna opublikowała szereg artykułów. Dziś jeden z nich, zapis wspomnień Haydena Christensena, który zagrał centralną rolę w trylogii prequeli, jeśli nie całej sadze „Gwiezdnych Wojen”, czyli Anakina Skywalkera / Dartha Vadera.
Pamiętam jak dostałem telefon, który mówił, że dostałem tę rolę. Byłem wciąż w łóżku, w moim apartamencie w Vancouver. Pamiętam, że wyszedłem, po tym telefonie, byłem tak zdumiony i nie mogłem uwierzyć w te wieści, wszedłem do salonu, gdzie przebywał mój współlokator. Wiedział, że czekam na ten telefon i gdy zobaczył mój uśmiech, od razu wiedział, że otrzymałem dobre wieści. Moją odpowiedzią było uruchomienie udawanego miecza świetlnego. On też był wielkim fanem „Gwiezdnych Wojen”, włączył ścieżkę dźwiękową z Epizodu I. Gdy ona leciała, mieliśmy udawany pojedynek na miecze świetlne w naszym apartamencie, skacząc po meblach i krzycząc jak zwariowane małe dzieci.
Dla mnie próba rozwoju charakteru Anakina, dawała wiele możliwości, po które mogłem sięgnąć. Było sporo materiału źródłowego. Grałem rolę, którą grano przede mną, ale po mnie. To bohater, który miał rodzinę, dzieci, które dorosły. Masz te wszystkie elementy, gdzie on był w swoim życiu, i co to za życie było, oraz jak to na niego wpłynęło. Było wiele fragmentów, które musiały do siebie przystawać. A dla mnie, jednym z aspektów „Gwiezdnych Wojen”, który jest naprawdę przekonywujący jest pokoleniowość. Chciałem, by odczuwało się autentyczność, ale jednocześnie, żeby to było tyle ciągłości ile jest możliwe. Byłem bardzo świadomy sposobu gry Jake’a Llodya (w Epizodzie I), i chciałem by było czuć, że to starsza wersja tego dzieciaka, pewne niuanse, manieryzm Dartha Vadera, pragnienie pewnej przemiany, ale też sam kontekst, jego dzieci – Luke’a i Lei, rodu, musiał być przekonywujący. Więc miałem wiele rzeczy, z których czerpałem, no i oczywiście musiał jeszcze przejść przez tą historię.
Hayden wspomina też scenę, po masakrze Tuskenów, gdy rozkleja się przed Padme.
Wszyscy rozumieliśmy znaczenie tej sceny dla postaci i jego historii. Gdy ją powtarzaliśmy, próbowałem kilku różnych wersji. Rozmawiałem z Georgem (Lucasem) o stopniu złości i stanu emocjonalnego, by starać się to znaleźć. Próbowaliśmy w jeden sposób, nie wyglądało jakbym się w tym odnajdywał. George podszedł do mnie i mieliśmy naprawdę otwartą rozmowę. Myślę, że to było kluczowe w naszej relacji, to w jaki sposób rozmawialiśmy o pracy i postaci. Rozpoczęliśmy nasz dialog, który kontynuowaliśmy w Epizodzie III. Ale tak, ta scena była wielka.
Odniósł się także do oceny prequeli, która zmieniła się z czasem.
Wygląda jakby te filmy miały okres donoszenia, w którym musiały mieć czas, by odpowiednio sfermentować w psychice publiczności. Obecnie odbiór tych filmów jest bardzo pokrzepiający.
Oglądając je (prequele) ponownie jako całość, byłem zdumiony jakością i głębią historii opowiadanej i wizji George’a. Tam jest tyle niuansów, złożoności i poziomów. To naprawdę coś niezwykłego.
Dla Haydena „Atak klonów” był też przełomem. Wybił go jako aktora. Christensen nigdy wcześniej nie był poza Ameryką Północną, a zdjęcia ściągnęły go do Tunezji, Australii, Włoch czy Hiszpanii. Teraz Hayden wraca do roli Vadera w serialu „Obi-Wan Kenobi”.
SW-Yogurt2022-06-03 19:03:07
20 lat temu... Ciekawe co ja jeszcze wyczyniałem w 2002, prócz oglądania "Ataku klonów"? ~;)
CoranHorn2022-05-19 08:31:08
Pamiętam swój cielęcy zachwyt, całą otoczką towarzyszącą premierze: plakaty, świetny komiks będący adaptacją filmu, pełno gier gwiezdno wojennych na półkach w Empiku. Tak to zapamiętałem. Brakuje mi teraz tego bum, poszukiwania wszelkich szczegółów, ciekawostek, godzin spędzonych na dyskusjach, życia tym wszystkim. To były dobre czasy dla Gwiezdnych Wojen ;)
disclaimer2022-05-18 20:10:16
Nie podlega subiektywnej ocenie. W prequelach masz teksty utylitarne i zgodne z charakterystyką postaci i opisem sytuacji. Jak w sequelach dochodzą gadki o "somehow Palpatine returned" to właściwie żadne tłumaczenie za tym nie idzie, poza niekompetencją scenarzysty.
AJ732022-05-18 19:58:26
I tu i tam były głupie teksty. Najmniej w OT ;)
Porównując prikłele z sikłelami, to prikłele wypadają zdecydowanie głupiej w dialogach :D Oczywiście, to moja subiektywna ocena, jednak mam wrażenie, że wielu się zgodzi z powyższym :)))
disclaimer2022-05-18 01:10:14
Głupimi tekstami nazwałbym dla przykładu wykłady Luke`a z TLJ czy Bobę tłumaczącego swoje motywacje w Księdze.
disclaimer2022-05-18 00:41:38
Nie wiem czy geniusz, powiedziałbym że to prozaiczne teksty, ale nic w nich głupiego nie ma.
JJ Abrakad Abrams2022-05-17 23:35:24
@disclaimer No tak, z każdego tekstu wręcz wylewa się geniusz Lucasa...
Sentry2022-05-17 16:40:32
Prawdziwe szekspirowskie kino 😂
disclaimer2022-05-17 14:50:39
Jakie głupie teksty?
Darth Zabrak2022-05-17 11:21:44
Kurde, z prequelami a szczególnie z AotC to jest zagwostka, z jednej strony głupkowate postaci wypowiadając głupie teksty, kiepskie CGI, a z drugiej cudownie przedstawiony świat Odległej Galaktyki i wpleciony w to wątek rozpadającej się Republiki i stworzenia Armii Klonów który dla mnie był zawsze mega ciekawy, szczególnie ze względu na postać która stoi w środku tych wydarzeń, czyli granego przez niezapomnianego sir Christophera Lee, Hrabiego Dooku.
Hagan2022-05-17 10:57:30
Z perspektywy czasu film zyskuje. Zapomnijmy o głupich tekstach o "piasku który wszędzie włazi", a przypomnijmy o pierwszych szturmowcach, machinach kroczących czy gwiezdnych niszczycielach. To właśnie stanowiło o wielkości filmu. Do tego więcej akcji na moim ulubionym Coruscant. Wprowadzenie Jango i 10-letniego Boby mogło być różnie odbierane przez fanów, jak dla mnie to był kolejny plus.
bartoszcze2022-05-17 07:24:36
Dla Haydena „Atak klonów” był też przełomem. Wybił go jako aktora.
Tja, jakby po ROTS zrobił jakąkolwiek zauważalną karierę.
Qel Asim2022-05-17 00:11:28
Byłem w podstawówce gdy szedłem do kina na AOTC. Był to jeszcze seans w lokalnym Kinie Świt w Czechowicach-Dziedzicach, a nie w jakiś multipleksie.
Minęło 20 lat, a ja znowu jestem w podstawówce 😂
Chodzę już do Cinema City, ale stare kino z Czechowic też wróciło dla mnie do łask - zwłaszcza podczas luzowania pandemicznych obostrzeń.
No, tak czy inaczej: AOTC <3 <3 <3
Getmano2022-05-16 22:34:00
20 lat, masakra jak ten czas leci
AJ732022-05-16 21:52:31
Dwie dekady, aż nie chce się wierzyć, że tak szybko zleciało ...