Recenzja Lorda Sidiousa
Czasami bardziej zastanawiam się, czy czekałem na „Atak klonów 3D”, czy może na ponowną możliwość zobaczenia „Ataku klonów” na dużym ekranie. Nie jestem fanem konwersji, czy 3D dla samego 3D; o ile potrafię się zachwycić tym, co można wycisnąć z tej technologii, gdy pracuje się nad nią od początku (vide „Avatar” czy „Prometeusz”), o tyle obecnie konwersje omijam szerokim łukiem. Nawet gdy przypadkiem trafię (vide „W ciemność. Star Trek”), to potem bardzo tego żałuję.
„Mrocznego widma 3D” nie żałowałem, ale to były „Gwiezdne Wojny”. Podobnie też podszedłem do „Ataku klonów”. Niestety film nie trafił na ekrany kin, choć jak mówią nie ma tego złego co by... Za to zaistniała możliwość zobaczenia go podczas Celebration Europe II w Essen. Moim zdaniem filmowi wyszło to tylko na dobre, głównie ze względu na technologię. 3D rozpowszechniło się bardzo w ciągu kilku ostatnich lat, także w Polsce, głównie ze względu na tanie projektory w systemie Dolby 3D. To co całkiem nieźle sprawdza się przy animacjach i daje radę przy filmach natywnie przygotowywanych pod 3D jednak okazuje się często koszmarem w przypadku konwersji. „Mroczne widmo” aż tak fatalne nie było, ale niestety oglądanie tego filmu w tej formie tak naprawdę wymaga trochę lepszej technologii niż Dolby. Miałem okazję zobaczyć tamten film zarówno w Dolby 3D (niestety wszystkie pokazy w Polsce), jak i RealD. Różnicę widać, na dużą korzyść tego drugiego. „Atak klonów” na szczęście prezentowano tylko i wyłącznie w RealD, co sprawia, że odbiór tego filmu jest dużo lepszy, nawet fenomenalny miejscami. No i w tej technologii obraz nie jest taki przyciemniony, co uważam za dodatkowy plus.
O ile akcję filmu znamy, znów praktycznie nie ma żadnych zauważalnych zmian względem wydania Blu-ray, nie licząc co najwyżej poprawionych komputerowo kadrów, by lepiej prezentowały się w 3D, o tyle zmieniono trochę filozofię konwersji. Postawiono na coś, co jest esencją „Gwiezdnych Wojen”, czyli na fenomenalne tła. W „Mrocznym widmie”, niestety wiele z nich zostało rozmazanych, by nie przeszkadzały widzom w odbiorze 3D. W „Ataku klonów” na szczęście postanowiono je dopieścić, efekty są więc niesamowite i powalające. Mnie totalnie zabiła scena, w której Obi-Wan w Świątyni Jedi chce porozmawiać z Yodą, który akurat instruuje klan niedźwiedzi. Ta scena już sama w sobie ma wspaniały potencjał w kinie 3D, ze względu na holograficzną, trójwymiarową mapę galaktyki. Jednak jak dobrze pamiętamy, nim Obi-Wan wejdzie do klasy, przechodzi wpierw przez korytarz, a tam w tle po schodach schodzi Aayla Secura. Tło, które poza fanami mało kto zauważy. Aalya zostaje w tle, ale na BD, czy w tradycyjnym kinie już jej właściwie nie widać. Coś tam jest i tyle. Pamiętajmy o tym, że w sali, w której jest Yoda z młodzikami nie ma drzwi i przez framugę widać korytarz. W tym miejscu włożono pracę nie tylko w to co jest na pierwszym planie, ale doskonale też widać kolejne interakcje Aalyi, która gdzieś tam dalej przebywa w korytarzu. To dodaje dość dużej głębi temu ujęciu i to jedna z tych scen, która sprawia, iż obejrzenie „Ataku klonów” w 3D jest takie wyjątkowe. Na nowo można było odkryć ten film. Mnie się to bardzo podoba. Zwłaszcza, że jako widz muszę jednocześnie starać się dostrzegać małe trójwymiarowe planetki, które wychodzą z ekranu jak i to fenomenalne tło. Dla mnie to naprawdę niesamowita frajda. Dodam tylko, że scen, w których 3D wygląda znakomicie w filmie jest więcej, ale ta położyła mnie na łopatki. Chcę więcej.
Trzeba oczywiście pamiętać, że „Atak klonów” był pierwszym cyfrowo nakręconym filmem wysokobudżetowym. Przez to dużo lepiej uchwycono obraz, który teraz przerabiano. Nie ma tu problemów z ziarnistością taśmy. Pewnie dlatego Epizod II 3D sprawdza się tak dobrze. Jasne, gdyby kręcono go dziś, scen wspaniałych w trzecim wymiarze byłoby więcej. Ale to co jest mnie wystarcza i jestem z tego powodu bardzo zadowolony.
Być może po „Mrocznym widmie 3D” miałem mniejsze oczekiwania wobec tej konwersji. Być może też miałem lepsze warunki by ją oglądać. Ale na koniec napiszę jedno, w przypadku pierwszego epizodu cieszył fakt powrotu do kin. W przypadku drugiego cieszy konwersja i to nie z braku laku, że film do kin nie wszedł. Cieszy konwersja, bo ta została zrobiona dobrze, a film (przynajmniej w RealD) ogląda się wyśmienicie. Żałuję tylko, że poszedłem na ostatni seans na Celebration Europe II, przez to nie mogłem sobie tego powtórzyć. Jeśli „Zemsta Sithów” zostanie przerobiona w sposób podobny, to naprawdę jest na co czekać.
Recenzja Shedao Shaia
„Mroczne widmo” w 3D odebrałem pozytywnie – niestety nie z powodu niesamowitych wrażeń wynikłych z przeniesienia tego filmu w trzeci wymiar (takowych nie było), a z samego faktu ponownego zobaczenia części „Gwiezdnych wojen” w kinie. Fanem 3D w filmach nie jestem, o ile czasami rzeczywiście ma ono sens, potrafi zwiększyć wrażenia z seansu, („Resident Evil: Afterlife” i „Retribution”, „TRON: Dziedzictwo”), dotyczy to głównie filmów, które od początku były kręcone w tej technologii. Konwersja obrazów, które z myślą o trzecim wymiarze kręcone nie były, niestety w większości nie wychodzi i „Mroczne widmo” potwierdziło tą regułę. Co prawda, siedząc w kinie nie miałem wrażenia „właśnie podstępem wyciągnęli ode nie pieniądze”, ale nie był to szał, jakiego można by się spodziewać po sloganie „Gwiezdne wojny w 3D”.
Toteż do premiery „Ataku klonów” w 3D podchodziłem ostrożnie, ale jednak mimo wszystko z entuzjazmem. Wybrałem się na premierowy pokaz, pierwszego dnia Celebration Europe II w Essen (26.07.2013) – raz, z chęci naocznego przekonania się czy jest lepiej niż z „Mrocznym widmem”, dwa, że wówczas na konwencie i tak nie było nic ciekawszego do roboty. Film wyświetlany był w Digital Stage – niezbyt wielkiej, ale klimatycznej sali, gdzie miały również miejsce m.in. spotkanie z Benem Burttem, Dougiem Chiangiem czy też projekcja odcinków „The Clone Wars” opowiadających o rzekomym powrocie Dartha Maula z zaświatów.
Punkt o 12:30, po krótkim wprowadzeniu w wykonaniu Davida Collinsa, wyłączono światła i rozległa się znana nam wszystkim muzyka, zwiastująca kolejną wyprawę do Odległej Galaktyki. „Atak klonów” w 3D odebrałem lepiej niż jego poprzednika, na co złożyło się kilka faktów. Po pierwsze, oglądanie tego filmu w sali zapełnionej po brzegi fanami Star Wars samo w sobie było ciekawym przeżyciem. Po drugie, o ile sam efekt 3D dalej nie powalał (co konwersja, to jednak konwersja), to prace nad tym filmem w znaczący sposób uwypukliły tło całości, dzięki czemu odkryłem kilka elementów, czy to postaci przewijających się gdzieś na drugim planie, których podczas wcześniejszych seansów „Ataku klonów” nie widziałem. Cały film wyglądał świeżo i jakby nowocześniej, zdecydowanie nie żałuję że wybrałem się na ten seans. Niestety, takie niuanse technologiczne nie pomogły scenom miłosnym Anakina i Padme, wciąż ogląda się je z mieszanką bólu, przerażenia i zrezygnowania.
Podsumowując, „Atak klonów” w 3D to żadna rewelacja, ale i tak każdy fan SW będzie miał frajdę z wizyty w kinie. A nuż odkryjecie w nim coś nowego? Teraz pozostaje nam tylko czekać, aż kiedyś wyjdzie w 3D „Zemsta Sithów”, chociaż prędzej zapewne doczekamy się w tej technologii nowych epizodów.
Czasami bardziej zastanawiam się, czy czekałem na „Atak klonów 3D”, czy może na ponowną możliwość zobaczenia „Ataku klonów” na dużym ekranie. Nie jestem fanem konwersji, czy 3D dla samego 3D; o ile potrafię się zachwycić tym, co można wycisnąć z tej technologii, gdy pracuje się nad nią od początku (vide „Avatar” czy „Prometeusz”), o tyle obecnie konwersje omijam szerokim łukiem. Nawet gdy przypadkiem trafię (vide „W ciemność. Star Trek”), to potem bardzo tego żałuję.
„Mrocznego widma 3D” nie żałowałem, ale to były „Gwiezdne Wojny”. Podobnie też podszedłem do „Ataku klonów”. Niestety film nie trafił na ekrany kin, choć jak mówią nie ma tego złego co by... Za to zaistniała możliwość zobaczenia go podczas Celebration Europe II w Essen. Moim zdaniem filmowi wyszło to tylko na dobre, głównie ze względu na technologię. 3D rozpowszechniło się bardzo w ciągu kilku ostatnich lat, także w Polsce, głównie ze względu na tanie projektory w systemie Dolby 3D. To co całkiem nieźle sprawdza się przy animacjach i daje radę przy filmach natywnie przygotowywanych pod 3D jednak okazuje się często koszmarem w przypadku konwersji. „Mroczne widmo” aż tak fatalne nie było, ale niestety oglądanie tego filmu w tej formie tak naprawdę wymaga trochę lepszej technologii niż Dolby. Miałem okazję zobaczyć tamten film zarówno w Dolby 3D (niestety wszystkie pokazy w Polsce), jak i RealD. Różnicę widać, na dużą korzyść tego drugiego. „Atak klonów” na szczęście prezentowano tylko i wyłącznie w RealD, co sprawia, że odbiór tego filmu jest dużo lepszy, nawet fenomenalny miejscami. No i w tej technologii obraz nie jest taki przyciemniony, co uważam za dodatkowy plus.
O ile akcję filmu znamy, znów praktycznie nie ma żadnych zauważalnych zmian względem wydania Blu-ray, nie licząc co najwyżej poprawionych komputerowo kadrów, by lepiej prezentowały się w 3D, o tyle zmieniono trochę filozofię konwersji. Postawiono na coś, co jest esencją „Gwiezdnych Wojen”, czyli na fenomenalne tła. W „Mrocznym widmie”, niestety wiele z nich zostało rozmazanych, by nie przeszkadzały widzom w odbiorze 3D. W „Ataku klonów” na szczęście postanowiono je dopieścić, efekty są więc niesamowite i powalające. Mnie totalnie zabiła scena, w której Obi-Wan w Świątyni Jedi chce porozmawiać z Yodą, który akurat instruuje klan niedźwiedzi. Ta scena już sama w sobie ma wspaniały potencjał w kinie 3D, ze względu na holograficzną, trójwymiarową mapę galaktyki. Jednak jak dobrze pamiętamy, nim Obi-Wan wejdzie do klasy, przechodzi wpierw przez korytarz, a tam w tle po schodach schodzi Aayla Secura. Tło, które poza fanami mało kto zauważy. Aalya zostaje w tle, ale na BD, czy w tradycyjnym kinie już jej właściwie nie widać. Coś tam jest i tyle. Pamiętajmy o tym, że w sali, w której jest Yoda z młodzikami nie ma drzwi i przez framugę widać korytarz. W tym miejscu włożono pracę nie tylko w to co jest na pierwszym planie, ale doskonale też widać kolejne interakcje Aalyi, która gdzieś tam dalej przebywa w korytarzu. To dodaje dość dużej głębi temu ujęciu i to jedna z tych scen, która sprawia, iż obejrzenie „Ataku klonów” w 3D jest takie wyjątkowe. Na nowo można było odkryć ten film. Mnie się to bardzo podoba. Zwłaszcza, że jako widz muszę jednocześnie starać się dostrzegać małe trójwymiarowe planetki, które wychodzą z ekranu jak i to fenomenalne tło. Dla mnie to naprawdę niesamowita frajda. Dodam tylko, że scen, w których 3D wygląda znakomicie w filmie jest więcej, ale ta położyła mnie na łopatki. Chcę więcej.
Trzeba oczywiście pamiętać, że „Atak klonów” był pierwszym cyfrowo nakręconym filmem wysokobudżetowym. Przez to dużo lepiej uchwycono obraz, który teraz przerabiano. Nie ma tu problemów z ziarnistością taśmy. Pewnie dlatego Epizod II 3D sprawdza się tak dobrze. Jasne, gdyby kręcono go dziś, scen wspaniałych w trzecim wymiarze byłoby więcej. Ale to co jest mnie wystarcza i jestem z tego powodu bardzo zadowolony.
Być może po „Mrocznym widmie 3D” miałem mniejsze oczekiwania wobec tej konwersji. Być może też miałem lepsze warunki by ją oglądać. Ale na koniec napiszę jedno, w przypadku pierwszego epizodu cieszył fakt powrotu do kin. W przypadku drugiego cieszy konwersja i to nie z braku laku, że film do kin nie wszedł. Cieszy konwersja, bo ta została zrobiona dobrze, a film (przynajmniej w RealD) ogląda się wyśmienicie. Żałuję tylko, że poszedłem na ostatni seans na Celebration Europe II, przez to nie mogłem sobie tego powtórzyć. Jeśli „Zemsta Sithów” zostanie przerobiona w sposób podobny, to naprawdę jest na co czekać.
Recenzja Shedao Shaia
„Mroczne widmo” w 3D odebrałem pozytywnie – niestety nie z powodu niesamowitych wrażeń wynikłych z przeniesienia tego filmu w trzeci wymiar (takowych nie było), a z samego faktu ponownego zobaczenia części „Gwiezdnych wojen” w kinie. Fanem 3D w filmach nie jestem, o ile czasami rzeczywiście ma ono sens, potrafi zwiększyć wrażenia z seansu, („Resident Evil: Afterlife” i „Retribution”, „TRON: Dziedzictwo”), dotyczy to głównie filmów, które od początku były kręcone w tej technologii. Konwersja obrazów, które z myślą o trzecim wymiarze kręcone nie były, niestety w większości nie wychodzi i „Mroczne widmo” potwierdziło tą regułę. Co prawda, siedząc w kinie nie miałem wrażenia „właśnie podstępem wyciągnęli ode nie pieniądze”, ale nie był to szał, jakiego można by się spodziewać po sloganie „Gwiezdne wojny w 3D”.
Toteż do premiery „Ataku klonów” w 3D podchodziłem ostrożnie, ale jednak mimo wszystko z entuzjazmem. Wybrałem się na premierowy pokaz, pierwszego dnia Celebration Europe II w Essen (26.07.2013) – raz, z chęci naocznego przekonania się czy jest lepiej niż z „Mrocznym widmem”, dwa, że wówczas na konwencie i tak nie było nic ciekawszego do roboty. Film wyświetlany był w Digital Stage – niezbyt wielkiej, ale klimatycznej sali, gdzie miały również miejsce m.in. spotkanie z Benem Burttem, Dougiem Chiangiem czy też projekcja odcinków „The Clone Wars” opowiadających o rzekomym powrocie Dartha Maula z zaświatów.
Punkt o 12:30, po krótkim wprowadzeniu w wykonaniu Davida Collinsa, wyłączono światła i rozległa się znana nam wszystkim muzyka, zwiastująca kolejną wyprawę do Odległej Galaktyki. „Atak klonów” w 3D odebrałem lepiej niż jego poprzednika, na co złożyło się kilka faktów. Po pierwsze, oglądanie tego filmu w sali zapełnionej po brzegi fanami Star Wars samo w sobie było ciekawym przeżyciem. Po drugie, o ile sam efekt 3D dalej nie powalał (co konwersja, to jednak konwersja), to prace nad tym filmem w znaczący sposób uwypukliły tło całości, dzięki czemu odkryłem kilka elementów, czy to postaci przewijających się gdzieś na drugim planie, których podczas wcześniejszych seansów „Ataku klonów” nie widziałem. Cały film wyglądał świeżo i jakby nowocześniej, zdecydowanie nie żałuję że wybrałem się na ten seans. Niestety, takie niuanse technologiczne nie pomogły scenom miłosnym Anakina i Padme, wciąż ogląda się je z mieszanką bólu, przerażenia i zrezygnowania.
Podsumowując, „Atak klonów” w 3D to żadna rewelacja, ale i tak każdy fan SW będzie miał frajdę z wizyty w kinie. A nuż odkryjecie w nim coś nowego? Teraz pozostaje nam tylko czekać, aż kiedyś wyjdzie w 3D „Zemsta Sithów”, chociaż prędzej zapewne doczekamy się w tej technologii nowych epizodów.