Kiedy Shelly Shapiro skontaktowała się ze mną odnośnie pomysłu przetworzenia ośmiu odcinków serialu animowanego Wojny Klonów na powieść, poczułam zainteresowanie. Kiedy powiedziała, że ta seria odcinków miała opowiadać o szarych rejonach pomiędzy jasną, a ciemną stroną Mocy, a nacisk miałby być położony na romans pomiędzy dwoma postaciami o fascynujących historiach, byłam podekscytowana. Kiedy miałam już okazję przeczytać skrypt i zobaczyć wstępną animację pierwszych czterech odcinków, stałam się największym fanem tego projektu.
Powieści, adaptacje, inne powiązane media… wszystkie one mają ze sobą wiele wspólnego, a jednocześnie są drastycznie odmienne. Jest jedna zasada jaką kieruję się we wszystkim co robię (w mojej pracy zawodowej) – staram się aby każda moja książka była najlepsza jak to możliwe, czy to aby wypełnić moje własne oczekiwania, czy też innych twórców, nie zapominając o rzeszy fanów bezsprzecznie największej marki na świecie.
Chociaż byłam podekscytowana możliwością napisania książki, która skupiała się na moich zainteresowaniach i mocnych stronach– skupiona akcja, upadek ku ciemności, podniecające pozytywy i cierpienie wynikające z gwałtownej miłości, oraz postacie dla których pisanie dialogów było niekończącą się przyjemnością – Dark Disciple stawiał przede mną sporą porcję wyzwań. Po pierwsze, jako adaptacja, książka musiała mówić spójnym językiem z serialem animowanym, a zarazem wykraczać poza niego aby wykorzystać zalety innego medium opowiadania historii. Po drugie Asajj Ventress jest dobrze znaną i lubianą postacią, ze skomplikowaną osobowością stawiającą ją w płynnym obszarze między dobrem, a złem. Czy sprostam wyzwaniu uchwycenia jej charakteru? Do tego dochodziła postać Quinlana Vosa, znana z nowego kanonu dzięki jednego odcinkowi Wojen Klonów, oraz dzięki Legendem z serii komików. Którego Vosa „ujrzymy” i czy czytelnik go polubi? (Odpowiadając: obydwu, oraz mam nadzieję, że tak!)
Ponadto, ta historia miała tworzyć oficjalny kanon Gwiezdnych Wojen, także żadnego ciśnienia, prawda?
Lubię zasięgnąć informacji u źródła i na szczęście wszystko czego potrzebowałam do napisania tej książki było zebrane na wyciągnięcie ręki. Przyjęłam na siebie przyjemny obowiązek obejrzenia każdego odcinka Wojen Klonów, wiele z nich więcej niż raz. Stałam się jego wielką fanką i niejednokrotnie wzruszał mnie do łez. Oglądałam i słuchałam, wchłaniając głos i język ciała Ventress do czasu aż weszły mi samej w krew. Co do Vosa, obejrzała cztery próbne animacje, które mi udostępniono i obejrzałam wielokrotnie „Polowanie na Ziro”. (Być może nawet więcej niż musiałam...to szczególnie przyjemny odcinek. No dobrze, obejrzałam mnóstwo odcinków więcej razy niż musiałam!)
Scenariusz był rzetelny, ale został stworzony z myślą o specyficznym medium – bezpiecznym dla młodszej widowni, przeznaczonym na zapełnienie 22 minut, każdy z dużą sekwencją naładowaną akcją i tak dalej. Historię trzeba było poszerzyć i nadać jej więcej głębi w wiarygodny sposób, także po konsultacjach z Shelly Shapiro, Jennifer Heddle oraz Lucasfilm Story Group, spowolniłam tempo relacji aby stała się bardziej organiczna, swobodna i sprawiała radość. Radość, oczywiście do czasu kiedy na koniec ciemna strona rzuciła się cieniem na obydwie postacie (bądźmy szczerzy, w momencie już dwoje moich przyjaciół).
Robert Frost (amerykański poeta, uważany za najważniejszego z okresu XX-tego wieku. Dop red.) napisał kiedyś „Zero łez dla pisarza – zero łez dla czytelnika”. Przyznaję, że niektóre z przygód Vosa i Ventress budziły u mnie salwy śmiechu, a niektóre...cóż, wspominałam o łzach? Na pewno tak.
Ostatecznie, niezależnie od wyzwań jakie mi stawiła, ta książka stała się jedną z tych, którą będę pielęgnować w swojej pamięci. Wspaniałe postacie, pomysły i odwieczne pytania którymi miałam możliwość się bawić. Mam nadzieję, że moim czytelnicy będą się bawić tą historią tak dobrze jak ja sama.
Jak to się przekłada na samą książkę? Nacisk jest zdecydowanie położony na przedstawienie Vosa z Wojen Klonów, chociaż ma w sobie też co nieco z komiksów. Tempo książki jest podyktowane rozwojem postaci, nie zaś konkretnymi wydarzeniami, co można zaliczyć na plus. Dark Disciple jest też, przynajmniej w odczuciu autora newsa, dość widocznie przeznaczony dla młodzieży, jako doroślejsza kontynuacja Wojen Klonów. Nie każdemu to będzie niestety odpowiadać, jednak trudno to nazwać wadą. W przypadku Assaj przedstawiono nam jej inkarnację z serialu, jednocześnie rozwijając jej charakter w kierunku, który naprawdę daje się lubić. Podsumowując, Dark Disciple jest powieścią wartą polecenia, przy założeniu, że oczekujemy odrobinę podbudowanej kontynuacji Wojen Klonów.
Krogulec2015-08-04 03:55:03
Cała historia Quinlana Vosa została zmasakrowana. Asajj też. Książka jest po prostu tragiczna. Wtórna. Rujnująca znacznie lepsze dzieła starego EU.
Nild2015-08-03 14:46:04
Wiem i właśnie ten aspekt mi się gryzie ze "skierowana do dorosłego odbiorcy" :) Nie mówię, że to zła książka, jestem wręcz przeciwnego zdania.
Sentinel2015-08-02 23:55:53
Przedstawieni są tak jak w serialu Clone Wars / Reels. Jest to bardzo duży plus dla osób, które liczyły na kontynuację serialu. Sama książka jest skierowana do dorosłego odbiorcy według wookiepedii.
Nild2015-08-02 22:33:11
Ja mam problem z tą książką...irytuje mnie nieco przedstawienie Vosa, trochę bardziej różnych łowców nagród, czy Grievousa...a z drugiej strony, hm. Czytało się fajnie. Może po prostu nie jestem do końca grupą docelową tej powieści?
Sentinel2015-08-02 21:24:17
Najlepsza książka z nowego kanonu (jak dotąd). Gorąco polecam. Oryginalny audiobook szczególnie wyśmienity.
Nestor2015-08-02 20:41:32
Uwielbiam nowy kanon, jest taki... dwastujący wszystko co lubiłem. ;f
chris872015-08-02 13:09:13
Rif, to jest legenda, a to z Ventress-Kanon
Nild2015-08-02 11:50:49
No...są częścią "Legend", gdzie ich historia pozostaje jaka była, nieprawdaż? ;P
Rif_2015-08-02 11:06:17
A co na romans Khaleen i ich syn Korto Vos?
Idźcie w diabły z tymi naiwnymi zmianami, które serwowały nam Wojny klonów Filoniego.
chris872015-08-02 10:23:23
Ksiązka jest kapitalna! Świetnie się to czyta! Szkoda, że nie było z tego odcinków, ale z drugiej strony Christie miała mozliwość na lepsze ukazanie relacji Vos/Ventress i poglębienie postaci Asajj.