ROZDZIAŁ XXXIV
Stacja Kwenn nie była, zdaniem Fetta, nienajlepszym miejscem na spotkanie z odwiecznym prześladowcą. Stary, ledwie orbitujący kompleks był domem wszelkiego rodzaju rzezimieszków i kupców z szarej strefy, chociaż nie było tutaj wszechobecnej degeneracji charakterystycznej dla Ostoi albo Nar Shadaa. Niemniej jednak fakt, że właśnie to miejsce wyznaczył Han Solo na spotkanie z mandaloriańskim łowcą nagród mogło znaczyć dwie rzeczy: albo Corellianin był krańcowo zdesperowany, albo bezgranicznie głupi. A Boba Fett wiedział, że to drugie jest niemożliwe.
Ledwie „Slave I” wleciał do wyznaczonego przez kontrolę lotów hangaru, Boba dostrzegł Hana Solo i Chewbaccę, stojących w równej odległości pomiędzy wyjściem z hangaru i lądowiskiem, w dość sporym oddaleniu zarówno od stojących pod ścianą skrzyń, mogących posłużyć za jakąś osłonę na wypadek strzelaniny, jak i wejściem dla obsługi naziemnej, którym można by było uciec. Innymi słowy, byli całkowicie odsłonięci. Co jednak najbardziej zdziwiło i uderzyło Fetta, a na co od razu zwrócił uwagę jako wytrwały łowca o długim stażu, to to, że obaj nie mieli broni.
Dziwne.
Patrolowiec klasy Firespray Boby wylądował przodem do stojących w hangarze Hana i Chewiego. Ledwie zamilkły jego silniki repulsorowe, a rampa się opuściła, na zewnątrz wyszedł Boba Fett, w pełni uzbrojony i opancerzony, z gotowym do strzału karabinem blasterowym luźno wycelowanym w Corellianina i Wookiego. Mandaloriański łowca dostrzegł, jak na twarzy Hana Solo gości ponura determinacja, a oczy, mimo, iż nie pozbawione dawnego inteligentnego blasku, stały się jakby bardziej szalone. Kapitan „Sokoła Millennium” wyszedł dwa kroki do przodu, unosząc ręce w poddańczym geście. Fett podszedł jeszcze kawałek, stając trzy metry od Hana, i uniósł karabin.
- Podaj mi przynajmniej jeden powód, dla którego nie powinienem cię teraz zabijać.- rzucił beznamiętnie.
- Bo ci się to nie kalkuluje.- odparł Solo.
- Kręcisz, Solo. Myślisz, że jest cokolwiek cenniejszego od zemsty? Dwadzieścia lat na ciebie czekałem!
- To ty kręcisz, Fett.- rzekł Han głosem pozbawionym tak strachu, jak i pewności siebie – Nigdy nie poddawałeś się emocjom. A nie zabijesz mnie, bo mam dla ciebie zlecenie.- podszedł bliżej, wyciągając z kieszeni plik nośników walutowych i wciskając go w rękę Boby – Tu są dwa miliony kredytów zaliczki. Do spieniężenia gdzie chcesz i kiedy chcesz. Co miesiąc będziesz dostawał kolejne pięćdziesiąt tysięcy aż do odwołania. W zamian za to oczekuję dwóch rzeczy.
- Skąd wiesz, że na to pójdę?- spytał Fett, nie opuszczając broni, ale obserwując jednocześnie zachowanie Wookiego. Chewie stał spokojnie, ale widać było, że to, co się dzieje, ani trochę mu się nie podoba.
- Nie wiem. Ale mało mnie to obchodzi.- cień szaleństwa w oczach Hana stał się wyraźniejszy – Słuchaj, Fett. Moja żona leży w śpiączce na Yavinie i nie wiadomo, czy z niej wyjdzie. Stacja Centerpoint została zniszczona! Ktoś strzela z Galaktycznego Działa, rozpierdalając co ważniejsze bazy wojskowe! Prawdopodobnie ten sam ktoś kradnie połowę floty Imperium! Galaktyka stanęła na głowie, Fett! Już mi wszystko jedno! To, co robię, robię tylko dla spokoju sumienia!!
Boba przez chwilę trawił to, co usłyszał. Han Solo nieświadomie podsunął mu kolejny kawałek układanki, dzięki czemu cała mozaika wydarzeń wreszcie zaczęła coś przypominać. Jeżeli za wszystkim, co ostatnio spotkało galaktykę, łącznie z nagrodą wyznaczoną za jego głowę, stoi jedna organizacja, to Nowa Republika może jemu, Fettowi, pomóc w zakończeniu tej sprawy. Już samo istnienie takiej ewentualności stawiało go po jednej stronie barykady z Hanem Solo. A skoro na dokładkę były przemytnik oferował mu za to kupę forsy, to należałoby bardzo dokładnie rozważyć tę decyzję.
- Czego chcesz?- zapytał wreszcie łowca.
- Dwóch rzeczy.- odparł Han – Po pierwsze, masz chronić Lo Khana i Luwingo przed łowcami naród. Z tobą włącznie. Po drugie, żądam twojej pełnej dyspozycyjności przez następne dwa miesiące. Pracowałeś już jako najemnik, więc nie powinno ci to sprawić kłopotu.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.- rzucił Boba – Jeżeli będę przebywał z Khanem w jednym miejscu, zwiększę ryzyko jego schwytania. Też jestem poszukiwany, Solo. W tym momencie Khan i Yaka dobrze się schowali.
- Być może.- odpowiedział Solo; od dawna nie mógł nawiązać kontaktu z „Hyperspace Marauderem”, co mogło oznaczać, że albo ich złapali, albo ci się gdzieś ukryli, przy czym Han nie wierzył w tę pierwszą opcję, gdyż dowiedział się, że nagroda za obu przemytników wciąż jest aktualna – Ale prędzej czy później ich znajdą.- dokończył.
- Nie znajdą, Solo.- rozległ się czyjś głos od strony drzwi. Wszyscy obrócili się jak na komendę i dostrzegli stojących tam trzech łowców nagród z Exozone’m na czele – Wszyscy dali sobie spokój z szukaniem Khana i ruszyli za tobą, Fett.
- Wiesz, jak następnym razem będę chciał wiedzieć, co nowego w światku łowców, to od razu do ciebie zadzwonię.- syknął ironicznie Han do Exozone’a – Nie będziesz musiał mnie szukać.
- Poddajcie się.- łowca zignorował słowa Corellianina – Inaczej was zabijemy. Ciebie i Wookiego też, Solo. Po tym zajściu na Chazwie mamy ze sobą na pieńku.
Chewie ryknął gardłowo, wieńcząc swój wywód przeciągłym ziewnięciem.
- No to zabijajcie.- rzucił Fett, błyskawicznie celując w stronę drzwi. Jego oko jak zawsze było bezbłędne; trafiło jednego z łowców. Pozostali jednak schowali się za framugi drzwi, skąd mogli prowadzić bezpieczny ostrzał w kierunku stojących na widoku mężczyzn. Fett od razu rzucił się za pierwszą lepszą osłonę, Chewbacca i Han ruszyli za jego przykładem, żałując w tym momencie, że pozbyli się swojej broni, żeby nie odstraszyć Boby. Spodziewali się teraz rychłego ostrzału.
I strzały się rozległy, ale wewnątrz korytarza. Panowie podnieśli głowy i zobaczyli, jak przez drzwi wchodzi Lando Carlissian, uśmiechając się tryumfalnie. W ręku trzymał karabin BlasTech E-11 z dymiącą lufą.
- Wołałeś mnie, Chewie?- zapytał retorycznie, opuszczając broń. Wszyscy wstali, a Fett spojrzał na Hana zimno, ostentacyjnie trzymając broń.
- Nie chciałem, aby ktokolwiek nam przeszkadzał, więc poprosiłem Lando, by nas popilnował.- powiedział Solo – To jak, przyjmujesz moje warunki?
- Przyjmuję.- odparł Fett po chwili namysłu. Lando i Chewie odetchnęli z ulgą.
- Jeszcze jedno.- przypomniał sobie Han – Powiedziałeś mi kiedyś naTatooine, że zawsze dotrzymujesz obietnic. Obiecaj mi na swój honor, że nie obrócisz się przeciwko nam, dopóki ci płacę.
- Obiecać na honor łowcy nagród?- Boba prawie się zaśmiał.
- Fakt, że nie zastrzeliłeś mnie i nie zabrałeś pieniędzy najlepiej świadczy o tym, że wciąż go masz.- zaoponował Solo.
- Niech więc tak będzie.- Fett opuścił blaster – Dopóki jestem na twoich usługach, możecie liczyć na moją lojalność.
- I nie zabijesz nas we śnie?- zapytał podejrzliwie Lando.
- Nie zrozumieliśmy się, Carlissian.- wycedził Boba – Ja cię zabiję. Solo i Wookiego również, ale stanie się to w wybranym przeze mnie miejscu i czasie, a nie dlatego, że nadarzyła się ku temu okazja. A chwila waszej śmierci jeszcze nie nadeszła.
- Aha.- mruknął Lando, pochmurniejąc.
- Jest jeszcze jedna sprawa.- Boba Fett zwrócił się do Chewbaccy – Jeśli mam dla was pracować, musisz oddać mi mój hełm.
Cztery corelliańskie korwety, dwa pancerniki klasy Dreadnaught i chmara myśliwców wyskoczyła z nadprzestrzeni w systemie Coruscant. W porównaniu z potęgą, z jaką ta flota wyruszyła na Roon, jej obecna liczebność zdawała się być jedną wielką groteską. Niemniej jednak admirał Tarrant Perm otrzymał wcześniej zarejestrowany przez generała Crackena przebieg Wielkiej Bitwy o Roon i wiedział, że jak na taką batalię i tak jest nieźle. Tym bardziej przygnębiało go to, co musiał zrobić.
Luke Skywalker i reszta Jedi byli właśnie w kajucie Bel Iblisa kiedy admirał Perm nawiązał połączenie. Była z nimi Callista, już wyzwolona spod wpływu ciemnej strony, jednak przerażona tym, jak łatwo dała się opętać Witiynowi Terowi, postanowiła, że nie przyłączy się do rycerzy Jedi, zwłaszcza, że nie może korzystać z Mocy bez przechodzenia na stronę mroku. Z kolei Shira Brie wykazała skruchę, zupełnie jakby po zniszczeniu jej broni stała się inną osobą, tą Shirą Brie, którą Luke i Wedge pamiętali z Eskadry Łotrów. Niemniej jednak jej zbrodnie przeciw galaktyce były olbrzymie, dlatego sama Shira zaproponowała, żeby umieścić ją w areszcie, a następnie osądzić, jak normalną terrorystkę. Nie chciała podzielić losu Kypa Durrona. Dlatego też teraz trzymana była pod strażą i nie brała udziału w spotkaniu, które przerwał hologram admirała Perma.
- Generale Bel Iblis.- przywitał się Clawdite – Pańskie zwycięstwo nad Roon było niezwykle błyskotliwe i gdyby to ode mnie zależało, awansowałbym pana do rangi admirała i przekazał dowodzenie nad Siłami Zbrojnymi Nowej Republiki.
- Wystarczy, że wpłynie pan na prezydenta Fey’lyę, żeby ten zwolnił z aresztu admirała Ackbara.- odparł Bel Iblis służbowym tonem.
- Coś nie tak, admirale Perm?- zapytał Luke, czując, że coś się święci. Zarówno Garm, jak i Tarrant Perm byli dziwnie sztuczni.
- Prezydent Fey’lya jest nieugięty, jeśli chodzi o egzekwowanie sprawiedliwości społecznej. Wymusił na mnie podpisanie pewnego dekretu, panowie.- mówił Perm ze smutkiem – Generale Bel Iblis, jestem zmuszony aresztować pana i generała Crackena pod zarzutem dezercji. Wykonywaliście rozkazy niezgodne z prawem.
- To szaleństwo!- sprzeciwił się Wedge – Admirale Perm, z całym szacunkiem, ale obaj wiemy, że Fey’lya eliminuje w ten sposób swoich przeciwników politycznych! Pewnikiem wykorzysta naszą wyprawę jako element swojej propagandy! Nie może pan się na to godzić!
- Nie mam innego wyjścia, generale Antilles.- odparł powoli Perm – Wiem też, że sam nie dam rady pokierować kampanią przeciwko tym terrorystom. Wszyscy sądziliśmy, że to Witiyn Ter jest sprawcą tych zamachów, tymczasem najprawdopodobniej stoi za nimi ktoś inny.
- Pozorant Dartha Vadera.- mruknął Luke.
- Jakby nie patrzeć, wysłanie wojsk na Roon nie rozwiązało problemu, musimy więc podtrzymywać, że była to wstępna faza większej kampanii przeciwko terroryzmowi w galaktyce.- kontynuował Perm – Przynajmniej tak twierdzi prezydent Fey’lya. Ja ze swojej strony chciałbym zapewnić Nowej Republice zwycięstwo w tej wojnie.
- To proszę anulować nakaz aresztowania Crackena i Bel Iblisa i uwolnić Ackbara.- rzekł Corran Horn.
- Nie może pan tego zrobić, admirale Perm.- odezwał się nagle generał Bel Iblis służbowym tonem, na jego twarzy gościł jednak smutek – Jeżeli się pan postawi rozkazom Fey’lyi, ten z pewnością usunie pana z tego stanowiska i posadzi kogoś absolutnie wobec siebie lojalnego. Tymczasem jest pan najlepszym strategiem, jakiego obecnie mamy.
- Pochlebia mi pan, generale.- powiedział Perm – Zwłaszcza, że to pan jest najlepszym taktykiem w Siłach Zbrojnych Nowej Republiki. Myślę więc, że zaaprobuje pan też i tę moją decyzję – zwrócił się do Luke’a – Mistrzu Skywalker, niniejszym oświadczam, że każdy Jedi mający jakieś pojęcie o strategii i taktyce otrzymuje ode mnie rangę generała i możliwość dowodzenia dowolną flotyllą. Potrzebujemy zdolnych i przewidujących strategów, a nikt lepiej nie zna przyszłości niż rycerze Jedi.- uśmiechnął się lekko – Tego prezydent nie może mi zabronić.
- Jesteśmy strażnikami pokoju, admirale, a nie żołnierzami.- przypomniał Luke, nie bardzo wiedząc, co ma sądzić o propozycji Tarranta Perma.
- Owszem, mistrzu Skywalker.- odparł Clawdite – I nie zamierzam pozbawiać was tej funkcji w okresie pokoju. Ale teraz jest wojna.
Ranny smok, „Gargoyle”, gwiezdny superniszczyciel, dowlókł się wreszcie do swego legowiska. Do Executor’s Lair. Lord Vader obserwował, jak monstrualny, ośmiokilometrowy okręt dokuje w orbitalnych stoczniach, które rozpoczynają prace niezbędne przy przywróceniu statku do czynnej służby. Siła, jaką dysponowała wysłana na Roon flota, znacznie stopniała, jednak ocalenie jednego z trzech superniszczycieli z pewnością było jako-takim sukcesem. Porażkę natomiast stanowiła utrata dwunastu innych niszczycieli, jednak przy unicestwieniu „Tytana”, krążownika klasy Bulwark, i kwiatu oficerskiego Nowej Republiki służącego na innych okrętach była to porażka zbagatelizowana, zwłaszcza, że załogi utraconych niszczycieli zawsze można w Executor’s Lair doklonować, czego nie da rady powiedzieć o żołnierzach wroga.
Co jednak było nieskończenie gorsze, przynajmniej dla Vadera, to fakt, że rycerze Jedi zabili Witiyna Tera, Pełnomocnika Sprawiedliwości, a także wielu zdolnych Ciemnych Jedi. Czarny Lord pocieszał się, że okupili oni to zwycięstwo sporymi stratami własnymi, w tym śmiercią Kypa Durrona i Firtisthwinga. Vadera wściekła także informacja, że Brakiss został na Roon, ponieważ wyczuł on, że w byłym Ciemnym Jedi zalęgło się światło. Zdrada Brakissa była niewybaczalna, i Darth Vader poprzysiągł sobie, że kiedyś mu za tę zdradę odpłaci. Prędzej nawet, niż były Naczelnik Akademii Ciemnej Strony się spodziewa. Na razie wydali z Morckiem rozkaz zmiany lokalizacji Executor’s Lair, na wypadek, gdyby Brakiss zechciał zdradzić Jedi jego położenie.
Musieli jednak w tej sytuacji pozostawić tutaj Galaktyczne Działo. Morck był niepocieszony, jednak rozumiał, że nie ma innego wyjścia. Poza tym zanim pojawi się flota Nowej Republiki, Działo wystrzeli jeszcze raz czy dwa...
Vadera natomiast szczerze uradowały nowe twarze wśród jego ludzi. Pierwszą był Irek Ismaren. Młody mężczyzna posiadał unikalną umiejętność kontrolowania maszyn przy użyciu Mocy, stanowił więc cenny nabytek dla Centrali. Darth Vader już obmyślał dla niego rolę w kampanii Morcka. Kampanii, której poznał zaledwie zarysy, ale już wydała mu się błyskotliwa i skuteczna. Druga nową twarzą był były oficer Imperium, którego kapsułę ratunkową zdołano przechwycić, a jego samego już zindoktrynowano i nawrócono na jego poprzednią drogę.
Wielki admirał Grant powrócił w szeregi Imperium.
Początkowo nie chciał tego uczynić, ale kiedy ujrzał przywódcę Executor’s Lair, Dartha Vadera, odżyły w nim wspomnienia z okresu przed Bitwą o Endor, wspomnienia, do których często wracał, doktryny wojenne, które uwielbiał stosować. Bez oporu poddał się indoktrynacji i obecnie siedział razem z innymi przywódcami Centrali w sali spotkań, oczekując, aż admirał Morck przedstawi im szczegóły swojej kampanii przeciwko Nowej Republice.
Skład osobowy przywódców Executor’s Lair zmienił się nieznacznie od ich ostatniego spotkania. Nie było już z nimi Brakissa, Jixa i Umaka Letha, na miejscu Naczelnika Ciemnej Strony zasiadł jednak Irek Ismaren, a krzesło Shadow Stalkera zajął Grant, obecnie w randze admirała. Właściwie wszyscy byli obecni, więc admirał Arvin Morck mógł zacząć swoją prezentację.
- Niestety nie ma z nami naszych gości z przyszłości, ich zniknięcie było jednak do przewidzenia.- mówił pełnym natchnienia głosem - Jestem pewien, że...
- Zaczniesz wreszcie?- przerwał oschle Firehead.
- Oczywiście.- odpowiedział Morck, posyłając Rovowi nienawistne spojrzenie. Uniósł trzymaną w dłoni datakartę – Tutaj mam szczegóły naszego uderzenia na Nową Republikę. Zaraz je wam wyłożę.
- W czytniku już jest jakaś datakarta.- zauważył Pekhratukh.
- Zdaje się, że Creak ją tu zostawił.- oznajmił Vader, dysząc ciężko – Pozwoli pan, admirale, że zobaczę, co na niej jest.- pytanie o pozwolenie było czysto retoryczne, gdyż Czarny Lord uruchomił czytnik, zanim Morck zdążył cokolwiek powiedzieć.
Oczom zebranych ukazały się trójwymiarowe plany dziwnego statku o kształcie odwróconego stożka, około dwukrotnie większego od przeciętnego myśliwca i zwieńczonego u dołu nie mniej dziwną, skierowaną do przodu anteną. Obok projektu statku migotały schematy jakichś pocisków, przypominających nieco skrzyżowanie bomby kasetonowej z torpedą protonową. Wszyscy zebrani, łącznie z Vaderem i Fireheadem, zaniemówili.
- Czy to jest...?- Irek pierwszy odzyskał głos, nadal jednak nie wierzył własnym oczom.
- Tak.- odparł ponuro Kanos – To Pogromca Słońc.
Stacja Kwenn nie była, zdaniem Fetta, nienajlepszym miejscem na spotkanie z odwiecznym prześladowcą. Stary, ledwie orbitujący kompleks był domem wszelkiego rodzaju rzezimieszków i kupców z szarej strefy, chociaż nie było tutaj wszechobecnej degeneracji charakterystycznej dla Ostoi albo Nar Shadaa. Niemniej jednak fakt, że właśnie to miejsce wyznaczył Han Solo na spotkanie z mandaloriańskim łowcą nagród mogło znaczyć dwie rzeczy: albo Corellianin był krańcowo zdesperowany, albo bezgranicznie głupi. A Boba Fett wiedział, że to drugie jest niemożliwe.
Ledwie „Slave I” wleciał do wyznaczonego przez kontrolę lotów hangaru, Boba dostrzegł Hana Solo i Chewbaccę, stojących w równej odległości pomiędzy wyjściem z hangaru i lądowiskiem, w dość sporym oddaleniu zarówno od stojących pod ścianą skrzyń, mogących posłużyć za jakąś osłonę na wypadek strzelaniny, jak i wejściem dla obsługi naziemnej, którym można by było uciec. Innymi słowy, byli całkowicie odsłonięci. Co jednak najbardziej zdziwiło i uderzyło Fetta, a na co od razu zwrócił uwagę jako wytrwały łowca o długim stażu, to to, że obaj nie mieli broni.
Dziwne.
Patrolowiec klasy Firespray Boby wylądował przodem do stojących w hangarze Hana i Chewiego. Ledwie zamilkły jego silniki repulsorowe, a rampa się opuściła, na zewnątrz wyszedł Boba Fett, w pełni uzbrojony i opancerzony, z gotowym do strzału karabinem blasterowym luźno wycelowanym w Corellianina i Wookiego. Mandaloriański łowca dostrzegł, jak na twarzy Hana Solo gości ponura determinacja, a oczy, mimo, iż nie pozbawione dawnego inteligentnego blasku, stały się jakby bardziej szalone. Kapitan „Sokoła Millennium” wyszedł dwa kroki do przodu, unosząc ręce w poddańczym geście. Fett podszedł jeszcze kawałek, stając trzy metry od Hana, i uniósł karabin.
- Podaj mi przynajmniej jeden powód, dla którego nie powinienem cię teraz zabijać.- rzucił beznamiętnie.
- Bo ci się to nie kalkuluje.- odparł Solo.
- Kręcisz, Solo. Myślisz, że jest cokolwiek cenniejszego od zemsty? Dwadzieścia lat na ciebie czekałem!
- To ty kręcisz, Fett.- rzekł Han głosem pozbawionym tak strachu, jak i pewności siebie – Nigdy nie poddawałeś się emocjom. A nie zabijesz mnie, bo mam dla ciebie zlecenie.- podszedł bliżej, wyciągając z kieszeni plik nośników walutowych i wciskając go w rękę Boby – Tu są dwa miliony kredytów zaliczki. Do spieniężenia gdzie chcesz i kiedy chcesz. Co miesiąc będziesz dostawał kolejne pięćdziesiąt tysięcy aż do odwołania. W zamian za to oczekuję dwóch rzeczy.
- Skąd wiesz, że na to pójdę?- spytał Fett, nie opuszczając broni, ale obserwując jednocześnie zachowanie Wookiego. Chewie stał spokojnie, ale widać było, że to, co się dzieje, ani trochę mu się nie podoba.
- Nie wiem. Ale mało mnie to obchodzi.- cień szaleństwa w oczach Hana stał się wyraźniejszy – Słuchaj, Fett. Moja żona leży w śpiączce na Yavinie i nie wiadomo, czy z niej wyjdzie. Stacja Centerpoint została zniszczona! Ktoś strzela z Galaktycznego Działa, rozpierdalając co ważniejsze bazy wojskowe! Prawdopodobnie ten sam ktoś kradnie połowę floty Imperium! Galaktyka stanęła na głowie, Fett! Już mi wszystko jedno! To, co robię, robię tylko dla spokoju sumienia!!
Boba przez chwilę trawił to, co usłyszał. Han Solo nieświadomie podsunął mu kolejny kawałek układanki, dzięki czemu cała mozaika wydarzeń wreszcie zaczęła coś przypominać. Jeżeli za wszystkim, co ostatnio spotkało galaktykę, łącznie z nagrodą wyznaczoną za jego głowę, stoi jedna organizacja, to Nowa Republika może jemu, Fettowi, pomóc w zakończeniu tej sprawy. Już samo istnienie takiej ewentualności stawiało go po jednej stronie barykady z Hanem Solo. A skoro na dokładkę były przemytnik oferował mu za to kupę forsy, to należałoby bardzo dokładnie rozważyć tę decyzję.
- Czego chcesz?- zapytał wreszcie łowca.
- Dwóch rzeczy.- odparł Han – Po pierwsze, masz chronić Lo Khana i Luwingo przed łowcami naród. Z tobą włącznie. Po drugie, żądam twojej pełnej dyspozycyjności przez następne dwa miesiące. Pracowałeś już jako najemnik, więc nie powinno ci to sprawić kłopotu.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.- rzucił Boba – Jeżeli będę przebywał z Khanem w jednym miejscu, zwiększę ryzyko jego schwytania. Też jestem poszukiwany, Solo. W tym momencie Khan i Yaka dobrze się schowali.
- Być może.- odpowiedział Solo; od dawna nie mógł nawiązać kontaktu z „Hyperspace Marauderem”, co mogło oznaczać, że albo ich złapali, albo ci się gdzieś ukryli, przy czym Han nie wierzył w tę pierwszą opcję, gdyż dowiedział się, że nagroda za obu przemytników wciąż jest aktualna – Ale prędzej czy później ich znajdą.- dokończył.
- Nie znajdą, Solo.- rozległ się czyjś głos od strony drzwi. Wszyscy obrócili się jak na komendę i dostrzegli stojących tam trzech łowców nagród z Exozone’m na czele – Wszyscy dali sobie spokój z szukaniem Khana i ruszyli za tobą, Fett.
- Wiesz, jak następnym razem będę chciał wiedzieć, co nowego w światku łowców, to od razu do ciebie zadzwonię.- syknął ironicznie Han do Exozone’a – Nie będziesz musiał mnie szukać.
- Poddajcie się.- łowca zignorował słowa Corellianina – Inaczej was zabijemy. Ciebie i Wookiego też, Solo. Po tym zajściu na Chazwie mamy ze sobą na pieńku.
Chewie ryknął gardłowo, wieńcząc swój wywód przeciągłym ziewnięciem.
- No to zabijajcie.- rzucił Fett, błyskawicznie celując w stronę drzwi. Jego oko jak zawsze było bezbłędne; trafiło jednego z łowców. Pozostali jednak schowali się za framugi drzwi, skąd mogli prowadzić bezpieczny ostrzał w kierunku stojących na widoku mężczyzn. Fett od razu rzucił się za pierwszą lepszą osłonę, Chewbacca i Han ruszyli za jego przykładem, żałując w tym momencie, że pozbyli się swojej broni, żeby nie odstraszyć Boby. Spodziewali się teraz rychłego ostrzału.
I strzały się rozległy, ale wewnątrz korytarza. Panowie podnieśli głowy i zobaczyli, jak przez drzwi wchodzi Lando Carlissian, uśmiechając się tryumfalnie. W ręku trzymał karabin BlasTech E-11 z dymiącą lufą.
- Wołałeś mnie, Chewie?- zapytał retorycznie, opuszczając broń. Wszyscy wstali, a Fett spojrzał na Hana zimno, ostentacyjnie trzymając broń.
- Nie chciałem, aby ktokolwiek nam przeszkadzał, więc poprosiłem Lando, by nas popilnował.- powiedział Solo – To jak, przyjmujesz moje warunki?
- Przyjmuję.- odparł Fett po chwili namysłu. Lando i Chewie odetchnęli z ulgą.
- Jeszcze jedno.- przypomniał sobie Han – Powiedziałeś mi kiedyś naTatooine, że zawsze dotrzymujesz obietnic. Obiecaj mi na swój honor, że nie obrócisz się przeciwko nam, dopóki ci płacę.
- Obiecać na honor łowcy nagród?- Boba prawie się zaśmiał.
- Fakt, że nie zastrzeliłeś mnie i nie zabrałeś pieniędzy najlepiej świadczy o tym, że wciąż go masz.- zaoponował Solo.
- Niech więc tak będzie.- Fett opuścił blaster – Dopóki jestem na twoich usługach, możecie liczyć na moją lojalność.
- I nie zabijesz nas we śnie?- zapytał podejrzliwie Lando.
- Nie zrozumieliśmy się, Carlissian.- wycedził Boba – Ja cię zabiję. Solo i Wookiego również, ale stanie się to w wybranym przeze mnie miejscu i czasie, a nie dlatego, że nadarzyła się ku temu okazja. A chwila waszej śmierci jeszcze nie nadeszła.
- Aha.- mruknął Lando, pochmurniejąc.
- Jest jeszcze jedna sprawa.- Boba Fett zwrócił się do Chewbaccy – Jeśli mam dla was pracować, musisz oddać mi mój hełm.
Cztery corelliańskie korwety, dwa pancerniki klasy Dreadnaught i chmara myśliwców wyskoczyła z nadprzestrzeni w systemie Coruscant. W porównaniu z potęgą, z jaką ta flota wyruszyła na Roon, jej obecna liczebność zdawała się być jedną wielką groteską. Niemniej jednak admirał Tarrant Perm otrzymał wcześniej zarejestrowany przez generała Crackena przebieg Wielkiej Bitwy o Roon i wiedział, że jak na taką batalię i tak jest nieźle. Tym bardziej przygnębiało go to, co musiał zrobić.
Luke Skywalker i reszta Jedi byli właśnie w kajucie Bel Iblisa kiedy admirał Perm nawiązał połączenie. Była z nimi Callista, już wyzwolona spod wpływu ciemnej strony, jednak przerażona tym, jak łatwo dała się opętać Witiynowi Terowi, postanowiła, że nie przyłączy się do rycerzy Jedi, zwłaszcza, że nie może korzystać z Mocy bez przechodzenia na stronę mroku. Z kolei Shira Brie wykazała skruchę, zupełnie jakby po zniszczeniu jej broni stała się inną osobą, tą Shirą Brie, którą Luke i Wedge pamiętali z Eskadry Łotrów. Niemniej jednak jej zbrodnie przeciw galaktyce były olbrzymie, dlatego sama Shira zaproponowała, żeby umieścić ją w areszcie, a następnie osądzić, jak normalną terrorystkę. Nie chciała podzielić losu Kypa Durrona. Dlatego też teraz trzymana była pod strażą i nie brała udziału w spotkaniu, które przerwał hologram admirała Perma.
- Generale Bel Iblis.- przywitał się Clawdite – Pańskie zwycięstwo nad Roon było niezwykle błyskotliwe i gdyby to ode mnie zależało, awansowałbym pana do rangi admirała i przekazał dowodzenie nad Siłami Zbrojnymi Nowej Republiki.
- Wystarczy, że wpłynie pan na prezydenta Fey’lyę, żeby ten zwolnił z aresztu admirała Ackbara.- odparł Bel Iblis służbowym tonem.
- Coś nie tak, admirale Perm?- zapytał Luke, czując, że coś się święci. Zarówno Garm, jak i Tarrant Perm byli dziwnie sztuczni.
- Prezydent Fey’lya jest nieugięty, jeśli chodzi o egzekwowanie sprawiedliwości społecznej. Wymusił na mnie podpisanie pewnego dekretu, panowie.- mówił Perm ze smutkiem – Generale Bel Iblis, jestem zmuszony aresztować pana i generała Crackena pod zarzutem dezercji. Wykonywaliście rozkazy niezgodne z prawem.
- To szaleństwo!- sprzeciwił się Wedge – Admirale Perm, z całym szacunkiem, ale obaj wiemy, że Fey’lya eliminuje w ten sposób swoich przeciwników politycznych! Pewnikiem wykorzysta naszą wyprawę jako element swojej propagandy! Nie może pan się na to godzić!
- Nie mam innego wyjścia, generale Antilles.- odparł powoli Perm – Wiem też, że sam nie dam rady pokierować kampanią przeciwko tym terrorystom. Wszyscy sądziliśmy, że to Witiyn Ter jest sprawcą tych zamachów, tymczasem najprawdopodobniej stoi za nimi ktoś inny.
- Pozorant Dartha Vadera.- mruknął Luke.
- Jakby nie patrzeć, wysłanie wojsk na Roon nie rozwiązało problemu, musimy więc podtrzymywać, że była to wstępna faza większej kampanii przeciwko terroryzmowi w galaktyce.- kontynuował Perm – Przynajmniej tak twierdzi prezydent Fey’lya. Ja ze swojej strony chciałbym zapewnić Nowej Republice zwycięstwo w tej wojnie.
- To proszę anulować nakaz aresztowania Crackena i Bel Iblisa i uwolnić Ackbara.- rzekł Corran Horn.
- Nie może pan tego zrobić, admirale Perm.- odezwał się nagle generał Bel Iblis służbowym tonem, na jego twarzy gościł jednak smutek – Jeżeli się pan postawi rozkazom Fey’lyi, ten z pewnością usunie pana z tego stanowiska i posadzi kogoś absolutnie wobec siebie lojalnego. Tymczasem jest pan najlepszym strategiem, jakiego obecnie mamy.
- Pochlebia mi pan, generale.- powiedział Perm – Zwłaszcza, że to pan jest najlepszym taktykiem w Siłach Zbrojnych Nowej Republiki. Myślę więc, że zaaprobuje pan też i tę moją decyzję – zwrócił się do Luke’a – Mistrzu Skywalker, niniejszym oświadczam, że każdy Jedi mający jakieś pojęcie o strategii i taktyce otrzymuje ode mnie rangę generała i możliwość dowodzenia dowolną flotyllą. Potrzebujemy zdolnych i przewidujących strategów, a nikt lepiej nie zna przyszłości niż rycerze Jedi.- uśmiechnął się lekko – Tego prezydent nie może mi zabronić.
- Jesteśmy strażnikami pokoju, admirale, a nie żołnierzami.- przypomniał Luke, nie bardzo wiedząc, co ma sądzić o propozycji Tarranta Perma.
- Owszem, mistrzu Skywalker.- odparł Clawdite – I nie zamierzam pozbawiać was tej funkcji w okresie pokoju. Ale teraz jest wojna.
Ranny smok, „Gargoyle”, gwiezdny superniszczyciel, dowlókł się wreszcie do swego legowiska. Do Executor’s Lair. Lord Vader obserwował, jak monstrualny, ośmiokilometrowy okręt dokuje w orbitalnych stoczniach, które rozpoczynają prace niezbędne przy przywróceniu statku do czynnej służby. Siła, jaką dysponowała wysłana na Roon flota, znacznie stopniała, jednak ocalenie jednego z trzech superniszczycieli z pewnością było jako-takim sukcesem. Porażkę natomiast stanowiła utrata dwunastu innych niszczycieli, jednak przy unicestwieniu „Tytana”, krążownika klasy Bulwark, i kwiatu oficerskiego Nowej Republiki służącego na innych okrętach była to porażka zbagatelizowana, zwłaszcza, że załogi utraconych niszczycieli zawsze można w Executor’s Lair doklonować, czego nie da rady powiedzieć o żołnierzach wroga.
Co jednak było nieskończenie gorsze, przynajmniej dla Vadera, to fakt, że rycerze Jedi zabili Witiyna Tera, Pełnomocnika Sprawiedliwości, a także wielu zdolnych Ciemnych Jedi. Czarny Lord pocieszał się, że okupili oni to zwycięstwo sporymi stratami własnymi, w tym śmiercią Kypa Durrona i Firtisthwinga. Vadera wściekła także informacja, że Brakiss został na Roon, ponieważ wyczuł on, że w byłym Ciemnym Jedi zalęgło się światło. Zdrada Brakissa była niewybaczalna, i Darth Vader poprzysiągł sobie, że kiedyś mu za tę zdradę odpłaci. Prędzej nawet, niż były Naczelnik Akademii Ciemnej Strony się spodziewa. Na razie wydali z Morckiem rozkaz zmiany lokalizacji Executor’s Lair, na wypadek, gdyby Brakiss zechciał zdradzić Jedi jego położenie.
Musieli jednak w tej sytuacji pozostawić tutaj Galaktyczne Działo. Morck był niepocieszony, jednak rozumiał, że nie ma innego wyjścia. Poza tym zanim pojawi się flota Nowej Republiki, Działo wystrzeli jeszcze raz czy dwa...
Vadera natomiast szczerze uradowały nowe twarze wśród jego ludzi. Pierwszą był Irek Ismaren. Młody mężczyzna posiadał unikalną umiejętność kontrolowania maszyn przy użyciu Mocy, stanowił więc cenny nabytek dla Centrali. Darth Vader już obmyślał dla niego rolę w kampanii Morcka. Kampanii, której poznał zaledwie zarysy, ale już wydała mu się błyskotliwa i skuteczna. Druga nową twarzą był były oficer Imperium, którego kapsułę ratunkową zdołano przechwycić, a jego samego już zindoktrynowano i nawrócono na jego poprzednią drogę.
Wielki admirał Grant powrócił w szeregi Imperium.
Początkowo nie chciał tego uczynić, ale kiedy ujrzał przywódcę Executor’s Lair, Dartha Vadera, odżyły w nim wspomnienia z okresu przed Bitwą o Endor, wspomnienia, do których często wracał, doktryny wojenne, które uwielbiał stosować. Bez oporu poddał się indoktrynacji i obecnie siedział razem z innymi przywódcami Centrali w sali spotkań, oczekując, aż admirał Morck przedstawi im szczegóły swojej kampanii przeciwko Nowej Republice.
Skład osobowy przywódców Executor’s Lair zmienił się nieznacznie od ich ostatniego spotkania. Nie było już z nimi Brakissa, Jixa i Umaka Letha, na miejscu Naczelnika Ciemnej Strony zasiadł jednak Irek Ismaren, a krzesło Shadow Stalkera zajął Grant, obecnie w randze admirała. Właściwie wszyscy byli obecni, więc admirał Arvin Morck mógł zacząć swoją prezentację.
- Niestety nie ma z nami naszych gości z przyszłości, ich zniknięcie było jednak do przewidzenia.- mówił pełnym natchnienia głosem - Jestem pewien, że...
- Zaczniesz wreszcie?- przerwał oschle Firehead.
- Oczywiście.- odpowiedział Morck, posyłając Rovowi nienawistne spojrzenie. Uniósł trzymaną w dłoni datakartę – Tutaj mam szczegóły naszego uderzenia na Nową Republikę. Zaraz je wam wyłożę.
- W czytniku już jest jakaś datakarta.- zauważył Pekhratukh.
- Zdaje się, że Creak ją tu zostawił.- oznajmił Vader, dysząc ciężko – Pozwoli pan, admirale, że zobaczę, co na niej jest.- pytanie o pozwolenie było czysto retoryczne, gdyż Czarny Lord uruchomił czytnik, zanim Morck zdążył cokolwiek powiedzieć.
Oczom zebranych ukazały się trójwymiarowe plany dziwnego statku o kształcie odwróconego stożka, około dwukrotnie większego od przeciętnego myśliwca i zwieńczonego u dołu nie mniej dziwną, skierowaną do przodu anteną. Obok projektu statku migotały schematy jakichś pocisków, przypominających nieco skrzyżowanie bomby kasetonowej z torpedą protonową. Wszyscy zebrani, łącznie z Vaderem i Fireheadem, zaniemówili.
- Czy to jest...?- Irek pierwszy odzyskał głos, nadal jednak nie wierzył własnym oczom.
- Tak.- odparł ponuro Kanos – To Pogromca Słońc.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,43 Liczba: 14 |
|
Maxi Artur2008-05-15 11:58:07
Za długie 1/10
Aved Lord2007-05-11 21:10:57
Plus za odnośniki do wydażeń z oficjalnych produkcji.
Aved Lord2007-05-11 20:33:46
Nigdy nie czytałem lepszego fica. Tylko czekać z nadzieją na następne tytuły Michała Wolskiego.
Aved Lord2007-05-11 17:24:45
Przenieść trochę w przeszłość i wydać oficjalnie w trójpaku. Jedyne co z takim ficiem można zrobić.
Aved Lord2007-05-11 13:15:36
Jakby NEJ nie zaprzeczało możnaby spokojnie wydać to jako oficjalną książkę.
Misiek2006-04-02 00:38:49
Prośba do komentujących w opiniach, żeby wpisali ocenę Pełnomocnika i pozostałych do skali ocen. Bastionowe statystyki łapią tylko te fanfice, które mają powyżej 10 ocen :-P
Lord Brakiss2006-03-24 16:42:24
Swietne!!! Lepsze od niektórych książeki prawdziwych autorów.10/10
Lord Darth_Vader2005-09-17 16:14:11
Autor napewno włożył w to wiele pracy a Opowiadanie jest bardzo ciekawe.
Qui Gon Jinn2005-08-05 18:30:40
Opowiadanie wciągające i ciekawe, choć trudno czyta sie taki tekst na kompie. Podziwam wytrwałość autora.
Edi2005-03-20 16:20:13
Opowiadanie jest wspaniałe.Gratulacje dla autora ponieważ stworzył niesamowitą fabułę która mnie wciągnęła,wspaniale opisał akcję i wykorzystał wiedzę z filmów i EU.Brawa także za mroczny klimat.10/10.
Carno2004-08-19 00:20:10
Z receenzja poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 9.
Jagd Fell2004-06-18 18:32:56
Genialnie po prostu super bomba CO TAM JESZCZE o Alpha Red dosłownie.
Ricky Skywalker2004-05-10 14:42:57
Cóż mogę powiedzieć... szerzej rozwodzę się nad problemem na Forum, zatem tutaj króciutko:
+ POMYSŁ
+ Rozbudowana akcja
+ Dialogi
+ Narracja
ale...
-Błędy stylistyczne (str. 51: "zdążył nacisnąć wystukać" i kilkanaście razy podobnie), interpunkcyjne (tego w cholerę było, a najbardziej mnie raziła niewłaściwa forma dialogów; no ale dobra, wiem, czepiam się ;-)) i w pisowni niektórych nazw własnych ("CaRLissian" a powinno być "CaLRissian" i kilka innych błędów), oraz taka jedna rzecz... niekonsekwencja. Raz piszesz "Sokół MILENIUM" a raz "Sokół MILLENNIUM".
- brak napisu INFINITIES na okładce :D (no sam Michał wiesz jak bardzo jestem emocjonalnie związany z serią NEJ).
Dobra, wiem. Trochę w miniusach się czepiłem. Ale kiedy się zabieramy za poważną produkcję, należy wyłapać wszystkie błędy przed wydaniem. Ale i tak, te błędy nie mogą w moich oczach obniżyć i tak wysokiego poziomu. Chciałbym, aby skończone "Cienie Jedi" prezentowały podobny poziom, jak "Pełnomocnik" :)
WIELKIE BRAWA!!
(9/10) :)
Otas2004-03-30 13:45:23
Ktoś kiedyś zadał na forum pytanie czy czytalibyśmy książki SW polskiego pisarza... no cóż teraz mogę śmiało powiedzieć że jesli kiedyś na półkach księgarni pojawi sie książka autorstwa Miśka to kupuję ją w ciemno :)
Jak większość jestem pełen podziwu dla wiedzy autora i ogromu pracy włożonego w książke. Przyznam się że styl powieści, rozbudowana fabuła, masa postaci itp. bardzo mi przypadła do gustu.
Gdy skończyłem czytać Pełnomocnika to spojżałem na moją półke z książkami ....i pożałowałem że na sporo książek wydałem kase... gdyż są o wiele gorsze niż powieść Miśka.
Echh... cóż będe się dalej rozwodził... jak dla mnie bomba, którą z przyjemnością odbezpieczyłem i pożarłem :)
PS. Nie mogłem dać 10 (licze że 3 tom na nią zasłuży) ... nie mogłem dać 9 (bo FS ją dostanie) ... nie ma 8,5... więc PS dostaje odemnie 8 ... :)
Misiek2004-03-22 17:59:04
Owe drobne potknięcia językowe wynikają z braku korektorów, a jak mam sam to czytać w poszukiwaniu błędów, to szlag mnie trafia (nie dość, że znam treść, nie dość, że na kompie, to jeszcze nudne...). Ale większość z nich wyeliminowałem w drugim wydaniu.
Gemini2004-02-11 15:02:41
juz dochodze do końca. ;)) Napisane jest ciekawie i wciągająco . Są drobne potkniecia językowe , ale "ujda w tłoku". Trche za duzo nowych postaci z początku i trudno wszyskich zapamiętac. Ale warto przeczytac
Calsann2003-12-10 23:45:50
dopiero dzisiaj skończyłem czytać... muszę przyznać że "opowiadanko" :P jest niczego sobie ;) co prawda... wolę okres przedimperialny ;)
Wilaj2003-10-03 13:09:49
Pewnie II tom wyjdzie, a ja nie przeczytam jeszcze pierwszego ...
Misiek2003-09-22 16:27:46
A II tom jest dluzszy ;-)))))
obisk2003-09-18 13:08:24
gdy doczytałem sie do 18 rozdzialu to wybuchlem smiechem ze komu by tyle chcialo pisac aledaje 7
Darth Fizyk2003-09-11 18:00:58
Jak zobaczylem to sie przerazilem, nie ze dlugie, tylko ze dlugie na kompie czytanie i chcialem ominac, ale pojawil sie pdf i przeczytalem (ale to bylo juz dawno jak mialem modem jeszcze). Wiec zeby byl slad ze czytalem napisze ze jest ciekawe. Brawo :)
Wilaj2003-08-26 00:51:44
OK!!!
Już ściągam. Niedługo zacznę czytanie(boże święty, tydzień z głowy)Mam nadzieję, że będzie mi się podobało!!!
Misiek2003-07-13 17:41:42
A już wkrótce tom II.
Strid2003-07-11 21:52:04
BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ŚWIETNE OPOWIADANIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mistrz Fett2003-06-17 09:45:47
Czekamy teraz na Tom II, a potem III.
MorganVenturi2003-05-27 13:53:37
Dzięki Michał! Nie chcę ci życia utrudniać, ale możesz mi powiedzieć jak zginął (bo nie wiem czy mój bohater ma go zabić w akcie zemsty, czy też Mareek ma mu zwiać... I jeszcze jedno- czy Mareek Steel żył 4 lata po EPISODZIE 3? Bo właśnie wtedy zabił rodziców mojego bohatera???
Misiek2003-05-25 13:23:11
Odpowiadam: Maarek Stele to postać autentyczna:-)
MorganVenturi2003-05-13 11:21:44
Bardzo Dobre opowiadanie! Ciekawe i klimatyczne. No i bije wiedzą z EU! A ja to cenię! Mam tylko pytanie - czy ty wymyśliłeś Mareeka Steel? Piszę opowiadanie, w którym ta RĘKA zabije rodziców innej RĘKI (wymyślonej przeze mnie)
Kisiel2003-04-22 02:01:43
Fajnie ze jest w PDF-ie... Wszystkie Fan Fice powinny być w PDF, bo w kompie się faktycznie słabo czyta, a ja z chęcią sobie wydrukuje zeby miec :D
Mistrz Fett2003-04-21 16:30:35
Ja daję 9. Jest super! :)
Andaral2003-04-16 15:30:15
"PS" jest już w formacie .pdf !!
Strangler2003-04-16 15:12:37
OK - na Wasze prośby zamieszczamy PDFa -
1,73 MB (ikonka dyskietki u góry
tekstu).
Życzę szybkich transferów i miłej
lekturki :)
Astian2003-04-11 20:59:10
Sporo tego, może jakiś PDF.
Anor2003-04-11 16:14:23
No wreszcie dobrnąłem do końca. Było to
tym bardziej trudne, że czytałem na
kompie.
No ale przyszło wyrazić opinię:
Po pierwsze podziwiam ogomny wkład pracy,
to nie jest fanfiction, tylko ksiażka, a
jak rozumiem, to jest dopiero pierwsza
część. Jestem pod wrażeniem.
Z tekstu bije ogromna wiedza na temat SW,
a szczególnie doskonała znajomość EU.
Przejawiaja sie tu bodajrze prawie
wszystkie wazniejsze postacie, miejsca,
rasy, pojazdy, obiekty, statki, itd. To
równiez robi ogromne wrażenie.
Jednak ten plus jest równiez i minusem.
Autor zamieszczając ogromna ilość
bohaterów, miejsc i statków apowodował
wielkie przeładowanie, które nawet tych
zorientowanych może doprowadzić do
dezorientacji. Pod koniec, kiedy fabuła
sie zacieśnia jedynym sposobem było
powybijanie częsci bohaterów, bo po
prostu było ich za dużo, nie było już dla
nich miejsca.
Fabuła! Jest naprawdę wielowątkowa, wręcz
bardzo wielowątkowa. Czytałem wszystkie
ksiązki SW i chyba takiej wielowątkowości
jeszcze nie widziałem. To zasługuje na
podziw i pochwałe, jednak początke, kiedy
jeszcze nie wiadomo o co chodzi był
cięzki do przejścia i mógł naprawdę
zniechęcić mniej wytrwałych czytelników.
Mimo to jak sie przebrnęło do pewnego
momentu było juz znośnie.
Nie moge jednak chwalić do końca. Pewną
mała wadą, która jednak moze być
subiektywna jest nazewnictwo nowych
postaci. Jakoś wiekszość tych nowych nazw
mi nie pasuje do starwars (Totenko, czy
inni). Jednak nie uważam tego za jakąś
wielką wadę, po prostu ot takie coś.
Kolejna wada dla mnie jest próba
wykorzystania wszelkich superbroni i
superstatków, niektórych na siłe.
Wszystko to wpływa na obnizenie realności
całej opowieści, jest trochę przesadzone.
Mnie zresztą zawsze drażnia takie cuda
jak te wszystkie nowe super bronie i w
ogóle, bo zawsze sie okazuje, że gdzies
cos takiego dryfowało sobie w przestrzeni
niezauważone i nagle ktos je znajduje.
Jeśli chodzi o pomysł, to oczywiście
trudno to kwestionować, ale jak dla mnie
to mi sie podoba. Bardzo gładko
załatwiłes pewne fakty z EU i udało ci
sie wiele rzeczy zgrabnie wytłumaczyć
(czekam jescze na pewne wytłumaczenia,
wiesz o kogo chodzi). Wszystko to dało
efekt alternatywy dla NEJ, jednocześnie
stanowiąc dla niej sprzeczność. Nie
uważam tego za wadę, ale chłopie niestety
już twój twór nie będzie mógł byc
opublikowany jako oficjalna ksiązka, a
szkoda...
Tymi słowami zakończę, chociaż mógłbym
powiedzieć jeszcze wiele, ale musiałbym
ujawnić fabułę, może jeszcze przyjdzie na
to czas.
Ale generalnie GRATULUJE!!!
jedI2003-04-08 20:06:14
Skoro tekst ten jest reklamowany jako
pierwszy polski e-book to ja go będę tak
oceniał...
Tekst ten otrzymałem na grubo przed tym
jak pojawiłsię on na Bastionie...
pierwsze rozdziały mnie wciągnęły. Byłem
za. Ale teraz kiedy usiadłem i wczytałem
się w to głębiej muszę zmienić zdanie...
Przyznam się... nie doczytałem
Pełnomocnika do końca... a to co
przeczytałem tylko pobieżnie. Na dodatek
była to dla mnie droga przez mękę.
Niewątpliwie ukończenie takiego czegoś
jest wielkim osiągnięciem autora,
olbrzymim, niewielu jest fanów Sw, którzy
mieliby na tyle samozaparcia aby napisać
coś tak wielkiego.
Tylko, że Pałac Kultury też jest wielki a
to nie oznacza, że musi m isię podobać.
Mamy tu doczynienia z przerostem ilości
nad jakością. Autorowi co prawda udało
się utrzymac w ryzach fabułę i
konsekwentnie ją poprowadził ale całość
mnie osobiście przytłoczyła.
Fabułą- dobra historyjka akcji...
wykorzystuje przynajmniej to co już mamy
w SW a nie tworzy jakichś nowych
niestworzonych planet... Początkowo
klimat uderzył w dziesiątkę... utrzymany
w psychodelicznym nurcie przypominał mi
trochę fanfice Son of the Sun ale później
była już tylko akcja...
Bohaterowie skonstruowani poprawnie...
moga obsługiwać klinetów w supermarkecie.
Świat doskonale odtworzony z SW (zaleta
to czy wada ?).
Cóż moge napisać na podsumowanie... TAK
WIELKIM FICOM MÓWIĘ STANOWCZE NIE !!!
Talent jakim niewątpliwie obdarzony jest
autor ginie pod formą tego typu
przedsięwzięcia.
Ale to rewolucyjne wydarzenie wśród
polskich twórców SW więc ja klaszcze i
śmieje się... przez łzy.
PS.
Może jak doczytam do końca to dam jakieś
konkrety, na razie nie chcę wydawać
krzywdzących opinii.
Jagged Fel2003-04-08 12:52:13
(całe naraz)
Jagged Fel2003-04-08 12:48:40
Czy można to ściągnąć?
Kisiel2003-04-08 00:43:15
No nie źle, z newsem to sie Yako
pospieszyl, jak ja juz przeczytalem to z
spokojnie 2 tygodnie temu ;) O
opowiadaniu mam bardzo pozytywne zdanie.
Bardzo mi sie podoba jego konstrukcja.
Dobrze sie czyta. Pomysl calkiem ciekawy
i nawet fabula wciagająca. Jestem na TAK
:D