ROZDZIAŁ XXIV
Admirał Pellaeon, głównodowodzący siłami zbrojnymi Imperium, stał właśnie na mostku swojego niszczyciela, „Chimery”, i obserwował majaczącą w oddali planetę Bastion. Za jego plecami pełniący obecnie służbę oficerowie wykonywali swoje obowiązki w ciszy i skupieniu. Kwiat kadry oficerskiej Imperium, pomyślał Pellaeon z ironią, a żaden z nich nie służy dłużej niż siedem lat. Westchnął i skupił uwagę na planecie.
Po ataku na Stację Centerpoint w Galaktyce zwiększył się popyt na nowatorskie i niekonwencjonalne środki bezpieczeństwa. Również w Imperium. W rezultacie Pellaeon dostał coś koło trzydziestu ofert od różnych firm i konsorcjów, które bardzo chciały sprzedać mu swoje „niezawodne” systemy wczesnego ostrzegania i reakcji. Na przykład teraz, jedno z takich przedsiębiorstw, o których admirał nigdy wcześniej nie słyszał, rozwinęło w układzie izometryczną siatkę promieni podczerwonych, mającą rzekomo wyłapać każdy obiekt, nawet niewidzialny. Z tego też powodu poza „Chimerą” w systemie Bastion znajdowało się jeszcze około siedemdziesiąt niewidzialnych niszczycieli klasy Imperial.
Admirał nie pochwalał pomysłu sprowadzenia do jednego systemu niemal połowy obecnej floty Imperium, ale moffowie bardzo przy tym obstawali, więc się zgodził. Najbardziej jednak niepokoiły go morale żołnierzy. Co prawda żaden z nich nie kwestionował jego przywództwa nad Siłami Zbrojnymi, ale wielu obawiało się, że stracił ducha walki po podpisaniu pokoju z Nową Republiką. Pellaeon był nawet pewien, że gdyby pojawiła się alternatywna metoda walki z Rebeliantami, większość z nich bez słowa by się za nią opowiedziała. On zresztą też, gdyby go nie obowiązywał układ z Nową Republiką.
- Wszystko gotowe, sieć włączona.- zameldował oficer pokładowy, zajmujący miejsce przy konsolecie sonaru. Jego głos był monotonny, ale wyrwał Pellaeona z zadumy. Admirał odwrócił głowę i skinął w kierunku dyżurnego łącznościowca.
- Proszę przekazać kapitanowi Dorji, że możemy zaczynać.- polecił, krzywiąc się lekko w duchu; przekazywanie rozkazów niewidzialnym okrętom odbywało się poprzez nadajnik wysyłający skupioną wiązkę promieni ultrafioletowych. Taką samą, jaką czujniki na Stacji Centerpoint wykryły tuż przed jej eksplozją.
- Rozkaz, sir!- oficer zasalutował i zaczął stukać coś na klawiaturze. Pellaeon ponownie odwrócił się w stronę iluminatorów i spojrzał na gwiazdy, oczekując, aż wiązka dotrze do „Niezłomnego”, a potem na pozostałe okręty. To potrwa chwilę, więc, jak sądził, miał jeszcze trochę czasu na przemyślenia.
Okazało się, że nie aż tak dużo.
Nagle z nadprzestrzeni, dokładnie pomiędzy Bastionem a „Chimerą”, wyskoczyło sześć niszczycieli klasy Imperial i jedna duża asteroida. Przynajmniej z pozoru wyglądało to na asteroidę, bo jak się przyjrzeć, to był to olbrzymi, zamaskowany pancernik. Żeby było śmieszniej, ten pancernik właśnie ich wywoływał.
- Co to jest?!- zawołał Pellaeon do oficera od czujników – Kazać wszystkim wyjść z pola niewidzialności! Natychmiast!
Dyżurny łącznościowiec odpowiedział, ale admirał już go nie słuchał. Podszedł natomiast szybkim krokiem do konsolety z emiterem hologramów i kazał półgłosem przełączyć transmisję na tenże. To, co zobaczył, sprawiło jednak, że po raz drugi w ciągu tej minuty oniemiał.
Przed nim stał hologram Dartha Vadera.
- Co to ma być?! Jakieś żarty?!- wydyszał, gdy odzyskał mowę.
- To nie żarty, admirale.- odparł hologram spokojnym głosem, dysząc co jakiś czas – Masz przed sobą jedynego żyjącego Mrocznego Lorda Sith. Rozkaż swoim ludziom, jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, żeby opuścili pole niewidzialności i...
- Kimkolwiek jesteś, jeśli sądzisz, że uwierzę w tę twoją maskaradę...- rzucił wściekle Pellaeon, ale nie dokończył, bo niewidzialna ręka Mocy zacisnęła mu się wokół krtani, odbierając głos. Admirał odruchowo złapał się za gardło.
- Mi się nie przerywa!- warknął Czarny Lord – Jam jest Darth Vader, Mroczny Lord Sith. Musicie mi wybaczyć, że przybywam na takim nieeleganckim statku, jak „Oko Vadera”, ale „Vengeance” i „Executor II” mają w tej chwili inne zadania.- rozluźnił uścisk na gardle admirała - Reprezentuję Centralę Executor’s Lair.
- Jakim...- zaczął Pellaeon, ale dotarł do niego sens słów Vadera. „Vengeance” był statkiem flagowym flotylli Ciemnego Jedi, Jereca, ale zaginął dwadzieścia lat temu, kiedy Jerec poleciał szukać Doliny Jedi. Wiedzieli o tym jednak tylko nieliczni. Druga sprawa to „Oko Vadera”. Kiedy Pellaeon służył Imperatorowi piętnaście lat temu, słyszał, że Palpatine skorzystał wtedy z dwóch superpancerników, kiedy atakował planetę Artyr IV. Te pancerniki to „Oko Palpatine’a III” i „IV”. Jeśli więc teraz pojawia się rosły jegomość w zbroi Vadera, jeśli przybył z Doliny Jedi, której Moc jest niemal legendarna, i jeżeli ma superpancernik Palpatine’a, a jeśli powiązać to z niedawnym atakiem na Stację Centerpoint i zagładą Itren...
Wtedy Pellaeona olśniło.
- Pokornie proszę o wybaczenie, Lordzie Vader.- powiedział, pochylając głowę przed hologramem, który, mimo iż niewielkich rozmiarów, promieniował irracjonalnym strachem i potęgą. Pellaeon nie miał zamiaru przekonywać się o niej osobiście – Jak rozumiem, przybył pan przejąć władzę w Imperium.
- Władzę w pańskim żałosnym skrawku Galaktyki zostawiam panu, Pellaeon.- warknął Vader – Na razie przybywam po moje wojska. Pana, admirałku, zostawię przy życiu, bo może się pan jeszcze przydać. Teraz jednak udostępni pan nadajnikom „Oka” czestotliwość wewnętrzną waszych statków.
Pellaeon poczuł pot na karku. Jeżeli Nowa Republika dowie się o jego kolaboracji (a na pewno się dowie), i to jeszcze wtedy, kiedy Vader zabierze połowę armii, to będzie koniec pokoju. Z kolei jeżeli admirał nie poda tej częstotliwości Czarnemu Lordowi, padnie trupem tu i teraz. Spojrzał za iluminator i spostrzegł, że niemal wszystkie niszczyciele wyłączyły swoje znikacze. Rozważył więc jeszcze raz sytuację i wymyslił trzecie rozwiązanie.
- Poruczniku,- skinął na łącznościowca, wyłączając projektor hologramów na chwilę – nagrywa pan tę rozmowę?
- Każde słowo, sir.- odparł oficer.
- Dobrze. Proszę puścić nagranie w szerokiej wiązce. Lord Vader może sobie żądać naszych niszczycieli, ale to kapitanowie muszą zdecydować, pod kim chcą służyć.-
- Rozkaz, sir!
- Lordzie Vader, - Pellaeon ponownie włączył urządzenie – za chwilę chętne okręty przyjmą pańskie dowództwo.
- My się chyba nie zrozumieliśmy.- wycedził Czarny Lord, jeszcze bardziej rozjuszony tym, że Pellaeon na chwilę bezczelnie przerwał połączenie – Biorę ze sobą WSZYSTKICH!
- Muszę zostawić sobie kogoś do obrony, jeżeli Nowa Republika zdecyduje się zaatakować.- odparł admirał, starając się nie okazywać strachu.
- Nie musi się pan tym martwić, admirale.- rzucił Vader – Ale niech panu będzie.
On wie o nastrojach w armii, przemknęło Pellaeonowi przez głowę. Nie zdziwiło go to zbytnio; Darth Vader był mistrzem Ciemnej Strony i bez większych problemów czytał w myślach innych.
- Lordzie Vader, tu kapitan Dorja.- rozległ się w eterze głos jednego z najbardziej doświadczonych oficerów w Marynarce Imperium – Z całym szacunkiem, „Niezłomny” jest do pańskiej dyspozycji.
- Tu kapitan Brevik.- odezwał się kolejny oficer – „Hitchhiking” czeka na rozkazy.
Za tymi dwoma deklaracjami posypały się kolejne. Pellaeon słuchał ich z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony szkoda mu było tracić najlepszych ludzi i okręty, ale wierzył, że pod przewodnictwem Vadera (czy kim on tam jest) mogą oni przywrócić Nowy Ład w Galaktyce. A po to właśnie powstała Flota Imperialna.
W końcu komunikaty umilkły, a Pellaeon pobieżnie przeleciał wzrokiem po niszczycielach, ustawiających się za „Okiem Vadera”. W sumie łatwiej mu było policzyć te, które zostały; poza „Chimerą” jedynie „Tyrannic” kapitana Nalgola powstrzymał się od ogłoszenia wierności Vaderowi.
- To by było na tyle.- powiedział hologram Vadera z satysfakcją – Do zobaczenia, admirale.- i rozłączył się.
Pellaeon spojrzał po swojej załodze, która z kolei wpatrywała się w niego. Wiedział, o czym myślą. Zapewne chcieliby się przyłączyć do Dartha Vadera, pomyślał, to jest jednak Flota Imperium, a karą za dezercję jest tu śmierć. Dlatego pewnie nic nie mówili. Odwrócił się więc i podszedł do iluminatora. Patrzył na „Oko Vadera” i sześć niszczycieli jego eskorty, które, wraz z sześćdziesięcioma dziewięcioma nowymi okrętami znikały w nadprzestrzeni. Pellaeon miał przeczucie, że nie widzi ich po raz ostatni.
Anakin siedział przy matce przez cały czas zbierania floty.
Chociaż bał się do tego przyznać, nawet przed samym sobą, to irytowało go, że eksplozja Stacji Centerpoint przyćmiła poświęcenie Leii. Teraz spała, pełna królewskiego spokoju, ale młody Solo nie miał pojęcia, kiedy się obudzi. Moc również milczała na ten temat, co sprawiało, że frustrował się coraz bardziej.
Jednocześnie w zakamarkach jego umysłu zaczął lęgnąć się jakiś śliski i chłodny cień. Z początku znikomy, niemal niezauważalny, w miarę frustracji młodego Padawana rozszerzał się i ciemniał. Gdy Anakin patrzył na nieprzytomną matkę, słyszał wydobywające się z mroku szepty. Starał się je ignorować, znaleźć spokój w medytacjach, ale czarne chmury w Mocy uniemożliwiały mu to. Bez przerwy słyszał szydercze oskarżenia pod jego adresem, oskarżenia o brak odpowiedzialności i pogody ducha, przeplatane z krzykiem agonii swojej matki. Słyszał, że jest ignorantem i tchórzem, który sprowadza ból, cierpienie i śmierć na swoich bliskich. Kiedy wsłuchiwał się w te złowrogie słowa, wściekał się coraz bardziej, a cień w nim rósł, rósł... szept zmienił się w głos, głos w krzyk... Aż ku swojemu przerażeniu Anakin odkrył, że to, co słyszy, to prawda.
Młody Solo uniósł niemal zimną rękę matki i przycisnął ją do ust. Jednego ten cień nie zagłuszył: miłości do swojej rodzicielki. Ale ta miłość sprawiała, że cierpiał i frustrował się jeszcze bardziej. Wreszcie frustracja osiągnęła apogeum i wyparła wszystko inne, łącznie z prawdami, jakie od bardzo dawna wpajał mu mistrz Ikrit i wujek Luke, prawdami na temat Mocy i odpowiedzialności.
- Pomszczę cię, mamo.- szepnął – Obiecuję.
Luke poczuł, że stało się coś niedobrego. Stał właśnie na mostku „Tytana”, przysłuchując się dyskusji Bel Iblisa z Grantem. „Peregrine” właśnie przybył i jego dowódca postanowił omówić taktykę interwencji na Roon z mistrzem Jedi i byłym wielkim admirałem. W praktyce jednak rozmowa sprowadziła się do rozmieszczania poszczególnych jednostek podczas wchodzenia do systemu planety, a to nie dotyczyło bezpośrednio ani celu wyprawy, ani sprawy Stacji Centerpoint. W końcu postanowił zostawić kwestie militarne wojskowym, a samemu skoncentrować się na własnej domenie. Na Mocy.
Skywalker wybiegł myślami poza mostek krążownika klasy Bulwark i zjednoczył się z siłą spajającą wszechświat. Ciągle widział tę okropną, mroczną chmurę, ale nie przeszkadzało mu to skutecznie wykrywać aury swoich towarzyszy. Postanowił ich zlokalizować, albowiem był ciekaw, czy są przygotowani do czekającej ich lada chwila podróży. Istotnie, Wieiah była spokojna, ale niepewna tego, co ich czeka, Firtisthwing i Dorsk 82 oddawali się podobnym medytacjom, co on, Kam tłumaczył coś Shorowi, cierpliwie, ale rzeczowo, Corran i Keyan omawiali z Wedge’m wydarzenia ostatnich tygodni, Nint, Ewon i Zekk postanowili się przespać, wskutek czego ich aury były lekkie i naznaczone błogością, Kyp i Miko z zacięciem i precyzją majstrowali przy swoich X-Wingach, zaś zaciekawienie Eelysi świadczyło o obserwowaniu chowającego się za Yavinem jego szóstego księżyca. Poza tym wszystkie statki były gotowe do skoku, czekały tylko na rozkaz.
Wtedy Luke to poczuł.
Nie było to ani gwałtowne, ani uderzające, jak kataklizm wywołany zniszczeniem Alderaana, przypominało raczej jęk i zawodzenie bardzo cierpiącej istoty. Zaraz jednak skowyt ten ucichł, ustępując pola ogłuszającej i złowieszczej ciszy.
Przez chwilę Skywalker się zastanawiał, co to mogło znaczyć. Dalsze przemyślenia przerwało mu wyłowione jednym uchem dwa słowa Garma Bel Iblisa: „Możemy ruszać.” Po chwili gwiazdy za iluminatorami wydłużyły się i zniknęły, kiedy flotylla inwazyjna z oddziałem Jedi na pokładzie zniknęła w nadprzestrzeni.
Luke Skywalker nie wiedział jednak, że po odlocie „Tyrana” i innych z systemu Yavin na ich wektorze skoku ustawił się inny statek: niepozorny prom klasy Lambda z oznaczeniami Akademii. Jego pilot, Anakin Solo, pełen ponurej determinacji, poleciał zaraz za nimi.
Jacena uderzyło to tak, że niemal spadł z krzesła. Jainę również. Siedzieli właśnie na pokładzie „Miecza Jade”, lecąc przez hiperprzestrzeń w kierunku Noquivizor ze swoja ciotką, Marą Jade Skywalker. Właścicielka statku od razu zauważyła zmianę w swojej Padawance i jej bracie.
- Co jest?- rzuciła zwięźle, acz z niepokojem.
- To była pełna nienawiści i bólu fala psychiczna.- odparł Jacen, otrząsając się z szoku – Zupełnie jak podczas jakiegoś kataklizmu. Nie poczułaś?
- Nie mogła poczuć.- dodała Jaina, wracając do siebie – To był Anakin.
W pomieszczeniu nagle zrobiło się zimno i nieprzyjemnie. Zarówno Mara, jak i bliźnięta Solo wiedziały, że ich młodszego brata dręczyły koszmary związane z ciemną stroną. Mieli też świadomość tego, iż jeszcze jako płód, Anakin miał styczność z najmroczniejszym z mrocznych, Imperatorem Palpatinem.
- Co się mogło stać?- zapytała Jade, siląc się na spokój. Anakin miał największy potencjał wśród wszystkich obecnych Padawanów. Jeżeli przeszedł na ciemną stronę, to mógł się okazać nie lada zagrożeniem. Mara bała się jednak dopuścić do siebie taką możliwość.
- To się jeszcze nie stało.- powiedziała Jaina drżącym głosem, jakby odgadując myśli swojej mistrzyni – Ale Annie bardzo cierpi. Znacznie gorzej, niż my, zniósł wieść o obrażeniach mamy. Od Bitwy o Akademię siedział przy niej cały czas.
- To niedobrze.- rzekła Mara, zastanawiając się nad czymś głęboko – Tak samo zaczął przygodę z ciemną stroną wasz dziadek.
Bliźnięta spojrzały po sobie.
- To co robimy?- zapytał Jacen.
- Nic.- odparła Mara – Mamy zadanie i musimy je wykonać. Miejmy nadzieję, że Luke poradzi sobie z kłopotem Anakina.
„Sokół Millennium” wyskoczył z nadprzestrzeni i od razu pomknął ku orbitującego wokół Ord Pardon Zespołu Uderzeniowego Starfall. Jego załoga, Han Solo i Chewbacca, nie bawiła się w zbędne podejścia do lądowania czy zacumowania, tylko od razu wywołała przez komlink kapitana Virgilio.
- Co z „Hyperspace Marauderem”?- rzucił ponuro Han, kiedy dowódca „Starfalla” się z nimi połączył.
- Nieciekawie, generale Solo.- odparł Sarin Virgilio służbowym tonem – Zaatakowali nas łowcy nagród, a kiedy stawialiśmy im czoło, Lo Khan odcumował i uciekł.
- Co to byli za łowcy?- głos Hana był coraz bardziej nerwowy. Nie mógł znieść mysli, że zawiódł Lo i Wingo, zwłaszcza teraz, kiedy Leia była w takim stanie, w jakim była – Wiemy coś o nich?
- Tak.- odrzekł Virgilio – Były dwa statki: „Track Burner” Rozpuszczalnika Gorma i „Slave I” Boby Fetta. Statek Gorma został zniszczony podczas potyczki, ale Fett uciekł. Wysłałem za nim patrole, które przeszukują teraz najbliższą okolicę.
- Może je pan odwołać, kapitanie.- rzucił Han zrezygnowanym głosem – Fetta dawno już nie ma w pobliżu. Dziękuję, że zechciał pan spełnić moją prośbę, mimo, iż na niewiele się to zdało.
- Zawsze do usług, generale Solo.- odparł Virgilio i przerwał połączenie, zostawiając Hana sam na sam z Chewiem i myślami.
A Corellianin właśnie myślał intensywnie. Pogoń za Bobą Fettem nie miała sensu, bo nie było skąd jej zacząć, a poza tym trwałaby zbyt długo. W tym czasie łowca mógłby już dorwać Lo Khana i zawieźć jego głowę na Kamino. Alternatywą było polecieć na to Kamino i czekać, aż Fett pojawi się tam po nagrodę. Rozwiązanie to jednak też odpadało; mandaloriański łowca mógł przecież zamiast Khana przywieźć zwłoki Khana, a tego Han by już sobie nie wybaczył. W tej sytuacji Han już nie miał żadnego pomysłu, co zrobić. Zaczęła go ogarniać depresja.
Chewbacca, widząc rozterkę przyjaciela, warknął z niepokojem.
- Nie wiem, co robić, Chewie.- odparł Solo – Musisz przyznać, że Fett nie ma sobie równych i jeśli dorwie ofiarę, to jej nie wypuści.- nagle, niczym światełko w tunelu, zaświtała mu nowa myśl. Już miał ją wyrazić słowami, kiedy na pulpicie zamrugała lampka komlinku, a następnie Han i Wookie usłyszeli znajomy głos:
- Han!!! Co się z tobą dzieje??? Już od dłuższego czasu próbuję się z tobą skontaktować, a ciebie albo nie ma, albo jesteś w nadprzestrzeni! Słuchaj, przykro mi z powodu Leii i jeżeli jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić...
- Dzięki, Lando.- odparł Solo, starając się nadać swojemu głosowi spokojny i przyjacielski ton – Dzwonisz w samą porę. Słuchaj, masz jeszcze kontakty z Gildią Wydobywczą prawda?
- Mam.- potwierdził Lando – Transportują dla mnie surowce z GemDiver. Do czego zmierzasz?
- Jesteś również bogatym i wpływowym biznesmenem i możesz pożyczyć staremu kumplowi trochę forsy, nie?
- Jasne, a ile?
- Dwa miliony kredytów.- rzekł Han, uśmiechając się, wyobraził sobie bowiem minę Landa.
- Ile???- wrzasnął z niedowierzaniem Carlissian – Na co ci tyle forsy?
- Na nagrodę. Masz tyle, czy nie?- odparł Solo.
- Jak ściągnę stare długi z sabacca i zastawię kasyno, to myślę, że uda mi się tyle zebrać.- powiedział powoli Lando, nadal nie wierząc we własne słowa.
- Dobrze. Rozpuścisz po Gildii Wydobywczej informację, że, słuchaj uważnie, za ochronę Lo Khana i Luwingo jest przewidziana nagroda na wyłączność dla Boby Fetta.- rzucił Han, po raz pierwszy od dłuższego czasu uśmiechając się chytrze. Prawie słyszał, jak Carlissianowi opada szczęka.
- Zwariowałeś??? Wiem, że stan Leii mógł źle na ciebie wpłynąć, ale...- zaczął zawodzić Lando.
Han jednak nie odpowiedział, gdyż właśnie zobaczył coś, czego się nie spodziewał. Przez chwilę myślał, że mu się zdaje, ale przetarł oczy i okazało się, że to, co widzi, jest najprawdziwszą prawdą. Chewie zawył złowrogo.
- O kurwa.- szepnął Solo po dłuższej chwili, którą poświęcił na szukanie języka w gębie.
- Han, odezwij się! Co jest? Han!!!- nawoływał Lando przez komlink. Corellianin i Wookie milczeli jednak, zdjęci grozą. W bezruchu obserwowali, jak z nadprzestrzeni wyskakuje olbrzymi pocisk, który następnie kieruje się w stronę Ord Pardon, a konkretniej w Zespół Uderzeniowy Starfall. Patrzyli, jak okręt flagowy i inne statki wykonują chaotyczne manewry, żeby tylko zejść z trajektorii złowrogiej maszyny. Wreszcie na ich oczach pocisk zniknął w atmosferze planety, na której widać było już tylko oślepiający błysk.
- Stary, rzucaj wszystko w cholerę i wracaj do wojska!- wrzasnął Han przez komlink, odpowiadając na zawodzenia Landa – Ktoś się bawi Galaktycznym Działem!
Admirał Pellaeon, głównodowodzący siłami zbrojnymi Imperium, stał właśnie na mostku swojego niszczyciela, „Chimery”, i obserwował majaczącą w oddali planetę Bastion. Za jego plecami pełniący obecnie służbę oficerowie wykonywali swoje obowiązki w ciszy i skupieniu. Kwiat kadry oficerskiej Imperium, pomyślał Pellaeon z ironią, a żaden z nich nie służy dłużej niż siedem lat. Westchnął i skupił uwagę na planecie.
Po ataku na Stację Centerpoint w Galaktyce zwiększył się popyt na nowatorskie i niekonwencjonalne środki bezpieczeństwa. Również w Imperium. W rezultacie Pellaeon dostał coś koło trzydziestu ofert od różnych firm i konsorcjów, które bardzo chciały sprzedać mu swoje „niezawodne” systemy wczesnego ostrzegania i reakcji. Na przykład teraz, jedno z takich przedsiębiorstw, o których admirał nigdy wcześniej nie słyszał, rozwinęło w układzie izometryczną siatkę promieni podczerwonych, mającą rzekomo wyłapać każdy obiekt, nawet niewidzialny. Z tego też powodu poza „Chimerą” w systemie Bastion znajdowało się jeszcze około siedemdziesiąt niewidzialnych niszczycieli klasy Imperial.
Admirał nie pochwalał pomysłu sprowadzenia do jednego systemu niemal połowy obecnej floty Imperium, ale moffowie bardzo przy tym obstawali, więc się zgodził. Najbardziej jednak niepokoiły go morale żołnierzy. Co prawda żaden z nich nie kwestionował jego przywództwa nad Siłami Zbrojnymi, ale wielu obawiało się, że stracił ducha walki po podpisaniu pokoju z Nową Republiką. Pellaeon był nawet pewien, że gdyby pojawiła się alternatywna metoda walki z Rebeliantami, większość z nich bez słowa by się za nią opowiedziała. On zresztą też, gdyby go nie obowiązywał układ z Nową Republiką.
- Wszystko gotowe, sieć włączona.- zameldował oficer pokładowy, zajmujący miejsce przy konsolecie sonaru. Jego głos był monotonny, ale wyrwał Pellaeona z zadumy. Admirał odwrócił głowę i skinął w kierunku dyżurnego łącznościowca.
- Proszę przekazać kapitanowi Dorji, że możemy zaczynać.- polecił, krzywiąc się lekko w duchu; przekazywanie rozkazów niewidzialnym okrętom odbywało się poprzez nadajnik wysyłający skupioną wiązkę promieni ultrafioletowych. Taką samą, jaką czujniki na Stacji Centerpoint wykryły tuż przed jej eksplozją.
- Rozkaz, sir!- oficer zasalutował i zaczął stukać coś na klawiaturze. Pellaeon ponownie odwrócił się w stronę iluminatorów i spojrzał na gwiazdy, oczekując, aż wiązka dotrze do „Niezłomnego”, a potem na pozostałe okręty. To potrwa chwilę, więc, jak sądził, miał jeszcze trochę czasu na przemyślenia.
Okazało się, że nie aż tak dużo.
Nagle z nadprzestrzeni, dokładnie pomiędzy Bastionem a „Chimerą”, wyskoczyło sześć niszczycieli klasy Imperial i jedna duża asteroida. Przynajmniej z pozoru wyglądało to na asteroidę, bo jak się przyjrzeć, to był to olbrzymi, zamaskowany pancernik. Żeby było śmieszniej, ten pancernik właśnie ich wywoływał.
- Co to jest?!- zawołał Pellaeon do oficera od czujników – Kazać wszystkim wyjść z pola niewidzialności! Natychmiast!
Dyżurny łącznościowiec odpowiedział, ale admirał już go nie słuchał. Podszedł natomiast szybkim krokiem do konsolety z emiterem hologramów i kazał półgłosem przełączyć transmisję na tenże. To, co zobaczył, sprawiło jednak, że po raz drugi w ciągu tej minuty oniemiał.
Przed nim stał hologram Dartha Vadera.
- Co to ma być?! Jakieś żarty?!- wydyszał, gdy odzyskał mowę.
- To nie żarty, admirale.- odparł hologram spokojnym głosem, dysząc co jakiś czas – Masz przed sobą jedynego żyjącego Mrocznego Lorda Sith. Rozkaż swoim ludziom, jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, żeby opuścili pole niewidzialności i...
- Kimkolwiek jesteś, jeśli sądzisz, że uwierzę w tę twoją maskaradę...- rzucił wściekle Pellaeon, ale nie dokończył, bo niewidzialna ręka Mocy zacisnęła mu się wokół krtani, odbierając głos. Admirał odruchowo złapał się za gardło.
- Mi się nie przerywa!- warknął Czarny Lord – Jam jest Darth Vader, Mroczny Lord Sith. Musicie mi wybaczyć, że przybywam na takim nieeleganckim statku, jak „Oko Vadera”, ale „Vengeance” i „Executor II” mają w tej chwili inne zadania.- rozluźnił uścisk na gardle admirała - Reprezentuję Centralę Executor’s Lair.
- Jakim...- zaczął Pellaeon, ale dotarł do niego sens słów Vadera. „Vengeance” był statkiem flagowym flotylli Ciemnego Jedi, Jereca, ale zaginął dwadzieścia lat temu, kiedy Jerec poleciał szukać Doliny Jedi. Wiedzieli o tym jednak tylko nieliczni. Druga sprawa to „Oko Vadera”. Kiedy Pellaeon służył Imperatorowi piętnaście lat temu, słyszał, że Palpatine skorzystał wtedy z dwóch superpancerników, kiedy atakował planetę Artyr IV. Te pancerniki to „Oko Palpatine’a III” i „IV”. Jeśli więc teraz pojawia się rosły jegomość w zbroi Vadera, jeśli przybył z Doliny Jedi, której Moc jest niemal legendarna, i jeżeli ma superpancernik Palpatine’a, a jeśli powiązać to z niedawnym atakiem na Stację Centerpoint i zagładą Itren...
Wtedy Pellaeona olśniło.
- Pokornie proszę o wybaczenie, Lordzie Vader.- powiedział, pochylając głowę przed hologramem, który, mimo iż niewielkich rozmiarów, promieniował irracjonalnym strachem i potęgą. Pellaeon nie miał zamiaru przekonywać się o niej osobiście – Jak rozumiem, przybył pan przejąć władzę w Imperium.
- Władzę w pańskim żałosnym skrawku Galaktyki zostawiam panu, Pellaeon.- warknął Vader – Na razie przybywam po moje wojska. Pana, admirałku, zostawię przy życiu, bo może się pan jeszcze przydać. Teraz jednak udostępni pan nadajnikom „Oka” czestotliwość wewnętrzną waszych statków.
Pellaeon poczuł pot na karku. Jeżeli Nowa Republika dowie się o jego kolaboracji (a na pewno się dowie), i to jeszcze wtedy, kiedy Vader zabierze połowę armii, to będzie koniec pokoju. Z kolei jeżeli admirał nie poda tej częstotliwości Czarnemu Lordowi, padnie trupem tu i teraz. Spojrzał za iluminator i spostrzegł, że niemal wszystkie niszczyciele wyłączyły swoje znikacze. Rozważył więc jeszcze raz sytuację i wymyslił trzecie rozwiązanie.
- Poruczniku,- skinął na łącznościowca, wyłączając projektor hologramów na chwilę – nagrywa pan tę rozmowę?
- Każde słowo, sir.- odparł oficer.
- Dobrze. Proszę puścić nagranie w szerokiej wiązce. Lord Vader może sobie żądać naszych niszczycieli, ale to kapitanowie muszą zdecydować, pod kim chcą służyć.-
- Rozkaz, sir!
- Lordzie Vader, - Pellaeon ponownie włączył urządzenie – za chwilę chętne okręty przyjmą pańskie dowództwo.
- My się chyba nie zrozumieliśmy.- wycedził Czarny Lord, jeszcze bardziej rozjuszony tym, że Pellaeon na chwilę bezczelnie przerwał połączenie – Biorę ze sobą WSZYSTKICH!
- Muszę zostawić sobie kogoś do obrony, jeżeli Nowa Republika zdecyduje się zaatakować.- odparł admirał, starając się nie okazywać strachu.
- Nie musi się pan tym martwić, admirale.- rzucił Vader – Ale niech panu będzie.
On wie o nastrojach w armii, przemknęło Pellaeonowi przez głowę. Nie zdziwiło go to zbytnio; Darth Vader był mistrzem Ciemnej Strony i bez większych problemów czytał w myślach innych.
- Lordzie Vader, tu kapitan Dorja.- rozległ się w eterze głos jednego z najbardziej doświadczonych oficerów w Marynarce Imperium – Z całym szacunkiem, „Niezłomny” jest do pańskiej dyspozycji.
- Tu kapitan Brevik.- odezwał się kolejny oficer – „Hitchhiking” czeka na rozkazy.
Za tymi dwoma deklaracjami posypały się kolejne. Pellaeon słuchał ich z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony szkoda mu było tracić najlepszych ludzi i okręty, ale wierzył, że pod przewodnictwem Vadera (czy kim on tam jest) mogą oni przywrócić Nowy Ład w Galaktyce. A po to właśnie powstała Flota Imperialna.
W końcu komunikaty umilkły, a Pellaeon pobieżnie przeleciał wzrokiem po niszczycielach, ustawiających się za „Okiem Vadera”. W sumie łatwiej mu było policzyć te, które zostały; poza „Chimerą” jedynie „Tyrannic” kapitana Nalgola powstrzymał się od ogłoszenia wierności Vaderowi.
- To by było na tyle.- powiedział hologram Vadera z satysfakcją – Do zobaczenia, admirale.- i rozłączył się.
Pellaeon spojrzał po swojej załodze, która z kolei wpatrywała się w niego. Wiedział, o czym myślą. Zapewne chcieliby się przyłączyć do Dartha Vadera, pomyślał, to jest jednak Flota Imperium, a karą za dezercję jest tu śmierć. Dlatego pewnie nic nie mówili. Odwrócił się więc i podszedł do iluminatora. Patrzył na „Oko Vadera” i sześć niszczycieli jego eskorty, które, wraz z sześćdziesięcioma dziewięcioma nowymi okrętami znikały w nadprzestrzeni. Pellaeon miał przeczucie, że nie widzi ich po raz ostatni.
Anakin siedział przy matce przez cały czas zbierania floty.
Chociaż bał się do tego przyznać, nawet przed samym sobą, to irytowało go, że eksplozja Stacji Centerpoint przyćmiła poświęcenie Leii. Teraz spała, pełna królewskiego spokoju, ale młody Solo nie miał pojęcia, kiedy się obudzi. Moc również milczała na ten temat, co sprawiało, że frustrował się coraz bardziej.
Jednocześnie w zakamarkach jego umysłu zaczął lęgnąć się jakiś śliski i chłodny cień. Z początku znikomy, niemal niezauważalny, w miarę frustracji młodego Padawana rozszerzał się i ciemniał. Gdy Anakin patrzył na nieprzytomną matkę, słyszał wydobywające się z mroku szepty. Starał się je ignorować, znaleźć spokój w medytacjach, ale czarne chmury w Mocy uniemożliwiały mu to. Bez przerwy słyszał szydercze oskarżenia pod jego adresem, oskarżenia o brak odpowiedzialności i pogody ducha, przeplatane z krzykiem agonii swojej matki. Słyszał, że jest ignorantem i tchórzem, który sprowadza ból, cierpienie i śmierć na swoich bliskich. Kiedy wsłuchiwał się w te złowrogie słowa, wściekał się coraz bardziej, a cień w nim rósł, rósł... szept zmienił się w głos, głos w krzyk... Aż ku swojemu przerażeniu Anakin odkrył, że to, co słyszy, to prawda.
Młody Solo uniósł niemal zimną rękę matki i przycisnął ją do ust. Jednego ten cień nie zagłuszył: miłości do swojej rodzicielki. Ale ta miłość sprawiała, że cierpiał i frustrował się jeszcze bardziej. Wreszcie frustracja osiągnęła apogeum i wyparła wszystko inne, łącznie z prawdami, jakie od bardzo dawna wpajał mu mistrz Ikrit i wujek Luke, prawdami na temat Mocy i odpowiedzialności.
- Pomszczę cię, mamo.- szepnął – Obiecuję.
Luke poczuł, że stało się coś niedobrego. Stał właśnie na mostku „Tytana”, przysłuchując się dyskusji Bel Iblisa z Grantem. „Peregrine” właśnie przybył i jego dowódca postanowił omówić taktykę interwencji na Roon z mistrzem Jedi i byłym wielkim admirałem. W praktyce jednak rozmowa sprowadziła się do rozmieszczania poszczególnych jednostek podczas wchodzenia do systemu planety, a to nie dotyczyło bezpośrednio ani celu wyprawy, ani sprawy Stacji Centerpoint. W końcu postanowił zostawić kwestie militarne wojskowym, a samemu skoncentrować się na własnej domenie. Na Mocy.
Skywalker wybiegł myślami poza mostek krążownika klasy Bulwark i zjednoczył się z siłą spajającą wszechświat. Ciągle widział tę okropną, mroczną chmurę, ale nie przeszkadzało mu to skutecznie wykrywać aury swoich towarzyszy. Postanowił ich zlokalizować, albowiem był ciekaw, czy są przygotowani do czekającej ich lada chwila podróży. Istotnie, Wieiah była spokojna, ale niepewna tego, co ich czeka, Firtisthwing i Dorsk 82 oddawali się podobnym medytacjom, co on, Kam tłumaczył coś Shorowi, cierpliwie, ale rzeczowo, Corran i Keyan omawiali z Wedge’m wydarzenia ostatnich tygodni, Nint, Ewon i Zekk postanowili się przespać, wskutek czego ich aury były lekkie i naznaczone błogością, Kyp i Miko z zacięciem i precyzją majstrowali przy swoich X-Wingach, zaś zaciekawienie Eelysi świadczyło o obserwowaniu chowającego się za Yavinem jego szóstego księżyca. Poza tym wszystkie statki były gotowe do skoku, czekały tylko na rozkaz.
Wtedy Luke to poczuł.
Nie było to ani gwałtowne, ani uderzające, jak kataklizm wywołany zniszczeniem Alderaana, przypominało raczej jęk i zawodzenie bardzo cierpiącej istoty. Zaraz jednak skowyt ten ucichł, ustępując pola ogłuszającej i złowieszczej ciszy.
Przez chwilę Skywalker się zastanawiał, co to mogło znaczyć. Dalsze przemyślenia przerwało mu wyłowione jednym uchem dwa słowa Garma Bel Iblisa: „Możemy ruszać.” Po chwili gwiazdy za iluminatorami wydłużyły się i zniknęły, kiedy flotylla inwazyjna z oddziałem Jedi na pokładzie zniknęła w nadprzestrzeni.
Luke Skywalker nie wiedział jednak, że po odlocie „Tyrana” i innych z systemu Yavin na ich wektorze skoku ustawił się inny statek: niepozorny prom klasy Lambda z oznaczeniami Akademii. Jego pilot, Anakin Solo, pełen ponurej determinacji, poleciał zaraz za nimi.
Jacena uderzyło to tak, że niemal spadł z krzesła. Jainę również. Siedzieli właśnie na pokładzie „Miecza Jade”, lecąc przez hiperprzestrzeń w kierunku Noquivizor ze swoja ciotką, Marą Jade Skywalker. Właścicielka statku od razu zauważyła zmianę w swojej Padawance i jej bracie.
- Co jest?- rzuciła zwięźle, acz z niepokojem.
- To była pełna nienawiści i bólu fala psychiczna.- odparł Jacen, otrząsając się z szoku – Zupełnie jak podczas jakiegoś kataklizmu. Nie poczułaś?
- Nie mogła poczuć.- dodała Jaina, wracając do siebie – To był Anakin.
W pomieszczeniu nagle zrobiło się zimno i nieprzyjemnie. Zarówno Mara, jak i bliźnięta Solo wiedziały, że ich młodszego brata dręczyły koszmary związane z ciemną stroną. Mieli też świadomość tego, iż jeszcze jako płód, Anakin miał styczność z najmroczniejszym z mrocznych, Imperatorem Palpatinem.
- Co się mogło stać?- zapytała Jade, siląc się na spokój. Anakin miał największy potencjał wśród wszystkich obecnych Padawanów. Jeżeli przeszedł na ciemną stronę, to mógł się okazać nie lada zagrożeniem. Mara bała się jednak dopuścić do siebie taką możliwość.
- To się jeszcze nie stało.- powiedziała Jaina drżącym głosem, jakby odgadując myśli swojej mistrzyni – Ale Annie bardzo cierpi. Znacznie gorzej, niż my, zniósł wieść o obrażeniach mamy. Od Bitwy o Akademię siedział przy niej cały czas.
- To niedobrze.- rzekła Mara, zastanawiając się nad czymś głęboko – Tak samo zaczął przygodę z ciemną stroną wasz dziadek.
Bliźnięta spojrzały po sobie.
- To co robimy?- zapytał Jacen.
- Nic.- odparła Mara – Mamy zadanie i musimy je wykonać. Miejmy nadzieję, że Luke poradzi sobie z kłopotem Anakina.
„Sokół Millennium” wyskoczył z nadprzestrzeni i od razu pomknął ku orbitującego wokół Ord Pardon Zespołu Uderzeniowego Starfall. Jego załoga, Han Solo i Chewbacca, nie bawiła się w zbędne podejścia do lądowania czy zacumowania, tylko od razu wywołała przez komlink kapitana Virgilio.
- Co z „Hyperspace Marauderem”?- rzucił ponuro Han, kiedy dowódca „Starfalla” się z nimi połączył.
- Nieciekawie, generale Solo.- odparł Sarin Virgilio służbowym tonem – Zaatakowali nas łowcy nagród, a kiedy stawialiśmy im czoło, Lo Khan odcumował i uciekł.
- Co to byli za łowcy?- głos Hana był coraz bardziej nerwowy. Nie mógł znieść mysli, że zawiódł Lo i Wingo, zwłaszcza teraz, kiedy Leia była w takim stanie, w jakim była – Wiemy coś o nich?
- Tak.- odrzekł Virgilio – Były dwa statki: „Track Burner” Rozpuszczalnika Gorma i „Slave I” Boby Fetta. Statek Gorma został zniszczony podczas potyczki, ale Fett uciekł. Wysłałem za nim patrole, które przeszukują teraz najbliższą okolicę.
- Może je pan odwołać, kapitanie.- rzucił Han zrezygnowanym głosem – Fetta dawno już nie ma w pobliżu. Dziękuję, że zechciał pan spełnić moją prośbę, mimo, iż na niewiele się to zdało.
- Zawsze do usług, generale Solo.- odparł Virgilio i przerwał połączenie, zostawiając Hana sam na sam z Chewiem i myślami.
A Corellianin właśnie myślał intensywnie. Pogoń za Bobą Fettem nie miała sensu, bo nie było skąd jej zacząć, a poza tym trwałaby zbyt długo. W tym czasie łowca mógłby już dorwać Lo Khana i zawieźć jego głowę na Kamino. Alternatywą było polecieć na to Kamino i czekać, aż Fett pojawi się tam po nagrodę. Rozwiązanie to jednak też odpadało; mandaloriański łowca mógł przecież zamiast Khana przywieźć zwłoki Khana, a tego Han by już sobie nie wybaczył. W tej sytuacji Han już nie miał żadnego pomysłu, co zrobić. Zaczęła go ogarniać depresja.
Chewbacca, widząc rozterkę przyjaciela, warknął z niepokojem.
- Nie wiem, co robić, Chewie.- odparł Solo – Musisz przyznać, że Fett nie ma sobie równych i jeśli dorwie ofiarę, to jej nie wypuści.- nagle, niczym światełko w tunelu, zaświtała mu nowa myśl. Już miał ją wyrazić słowami, kiedy na pulpicie zamrugała lampka komlinku, a następnie Han i Wookie usłyszeli znajomy głos:
- Han!!! Co się z tobą dzieje??? Już od dłuższego czasu próbuję się z tobą skontaktować, a ciebie albo nie ma, albo jesteś w nadprzestrzeni! Słuchaj, przykro mi z powodu Leii i jeżeli jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić...
- Dzięki, Lando.- odparł Solo, starając się nadać swojemu głosowi spokojny i przyjacielski ton – Dzwonisz w samą porę. Słuchaj, masz jeszcze kontakty z Gildią Wydobywczą prawda?
- Mam.- potwierdził Lando – Transportują dla mnie surowce z GemDiver. Do czego zmierzasz?
- Jesteś również bogatym i wpływowym biznesmenem i możesz pożyczyć staremu kumplowi trochę forsy, nie?
- Jasne, a ile?
- Dwa miliony kredytów.- rzekł Han, uśmiechając się, wyobraził sobie bowiem minę Landa.
- Ile???- wrzasnął z niedowierzaniem Carlissian – Na co ci tyle forsy?
- Na nagrodę. Masz tyle, czy nie?- odparł Solo.
- Jak ściągnę stare długi z sabacca i zastawię kasyno, to myślę, że uda mi się tyle zebrać.- powiedział powoli Lando, nadal nie wierząc we własne słowa.
- Dobrze. Rozpuścisz po Gildii Wydobywczej informację, że, słuchaj uważnie, za ochronę Lo Khana i Luwingo jest przewidziana nagroda na wyłączność dla Boby Fetta.- rzucił Han, po raz pierwszy od dłuższego czasu uśmiechając się chytrze. Prawie słyszał, jak Carlissianowi opada szczęka.
- Zwariowałeś??? Wiem, że stan Leii mógł źle na ciebie wpłynąć, ale...- zaczął zawodzić Lando.
Han jednak nie odpowiedział, gdyż właśnie zobaczył coś, czego się nie spodziewał. Przez chwilę myślał, że mu się zdaje, ale przetarł oczy i okazało się, że to, co widzi, jest najprawdziwszą prawdą. Chewie zawył złowrogo.
- O kurwa.- szepnął Solo po dłuższej chwili, którą poświęcił na szukanie języka w gębie.
- Han, odezwij się! Co jest? Han!!!- nawoływał Lando przez komlink. Corellianin i Wookie milczeli jednak, zdjęci grozą. W bezruchu obserwowali, jak z nadprzestrzeni wyskakuje olbrzymi pocisk, który następnie kieruje się w stronę Ord Pardon, a konkretniej w Zespół Uderzeniowy Starfall. Patrzyli, jak okręt flagowy i inne statki wykonują chaotyczne manewry, żeby tylko zejść z trajektorii złowrogiej maszyny. Wreszcie na ich oczach pocisk zniknął w atmosferze planety, na której widać było już tylko oślepiający błysk.
- Stary, rzucaj wszystko w cholerę i wracaj do wojska!- wrzasnął Han przez komlink, odpowiadając na zawodzenia Landa – Ktoś się bawi Galaktycznym Działem!
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,43 Liczba: 14 |
|
Maxi Artur2008-05-15 11:58:07
Za długie 1/10
Aved Lord2007-05-11 21:10:57
Plus za odnośniki do wydażeń z oficjalnych produkcji.
Aved Lord2007-05-11 20:33:46
Nigdy nie czytałem lepszego fica. Tylko czekać z nadzieją na następne tytuły Michała Wolskiego.
Aved Lord2007-05-11 17:24:45
Przenieść trochę w przeszłość i wydać oficjalnie w trójpaku. Jedyne co z takim ficiem można zrobić.
Aved Lord2007-05-11 13:15:36
Jakby NEJ nie zaprzeczało możnaby spokojnie wydać to jako oficjalną książkę.
Misiek2006-04-02 00:38:49
Prośba do komentujących w opiniach, żeby wpisali ocenę Pełnomocnika i pozostałych do skali ocen. Bastionowe statystyki łapią tylko te fanfice, które mają powyżej 10 ocen :-P
Lord Brakiss2006-03-24 16:42:24
Swietne!!! Lepsze od niektórych książeki prawdziwych autorów.10/10
Lord Darth_Vader2005-09-17 16:14:11
Autor napewno włożył w to wiele pracy a Opowiadanie jest bardzo ciekawe.
Qui Gon Jinn2005-08-05 18:30:40
Opowiadanie wciągające i ciekawe, choć trudno czyta sie taki tekst na kompie. Podziwam wytrwałość autora.
Edi2005-03-20 16:20:13
Opowiadanie jest wspaniałe.Gratulacje dla autora ponieważ stworzył niesamowitą fabułę która mnie wciągnęła,wspaniale opisał akcję i wykorzystał wiedzę z filmów i EU.Brawa także za mroczny klimat.10/10.
Carno2004-08-19 00:20:10
Z receenzja poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 9.
Jagd Fell2004-06-18 18:32:56
Genialnie po prostu super bomba CO TAM JESZCZE o Alpha Red dosłownie.
Ricky Skywalker2004-05-10 14:42:57
Cóż mogę powiedzieć... szerzej rozwodzę się nad problemem na Forum, zatem tutaj króciutko:
+ POMYSŁ
+ Rozbudowana akcja
+ Dialogi
+ Narracja
ale...
-Błędy stylistyczne (str. 51: "zdążył nacisnąć wystukać" i kilkanaście razy podobnie), interpunkcyjne (tego w cholerę było, a najbardziej mnie raziła niewłaściwa forma dialogów; no ale dobra, wiem, czepiam się ;-)) i w pisowni niektórych nazw własnych ("CaRLissian" a powinno być "CaLRissian" i kilka innych błędów), oraz taka jedna rzecz... niekonsekwencja. Raz piszesz "Sokół MILENIUM" a raz "Sokół MILLENNIUM".
- brak napisu INFINITIES na okładce :D (no sam Michał wiesz jak bardzo jestem emocjonalnie związany z serią NEJ).
Dobra, wiem. Trochę w miniusach się czepiłem. Ale kiedy się zabieramy za poważną produkcję, należy wyłapać wszystkie błędy przed wydaniem. Ale i tak, te błędy nie mogą w moich oczach obniżyć i tak wysokiego poziomu. Chciałbym, aby skończone "Cienie Jedi" prezentowały podobny poziom, jak "Pełnomocnik" :)
WIELKIE BRAWA!!
(9/10) :)
Otas2004-03-30 13:45:23
Ktoś kiedyś zadał na forum pytanie czy czytalibyśmy książki SW polskiego pisarza... no cóż teraz mogę śmiało powiedzieć że jesli kiedyś na półkach księgarni pojawi sie książka autorstwa Miśka to kupuję ją w ciemno :)
Jak większość jestem pełen podziwu dla wiedzy autora i ogromu pracy włożonego w książke. Przyznam się że styl powieści, rozbudowana fabuła, masa postaci itp. bardzo mi przypadła do gustu.
Gdy skończyłem czytać Pełnomocnika to spojżałem na moją półke z książkami ....i pożałowałem że na sporo książek wydałem kase... gdyż są o wiele gorsze niż powieść Miśka.
Echh... cóż będe się dalej rozwodził... jak dla mnie bomba, którą z przyjemnością odbezpieczyłem i pożarłem :)
PS. Nie mogłem dać 10 (licze że 3 tom na nią zasłuży) ... nie mogłem dać 9 (bo FS ją dostanie) ... nie ma 8,5... więc PS dostaje odemnie 8 ... :)
Misiek2004-03-22 17:59:04
Owe drobne potknięcia językowe wynikają z braku korektorów, a jak mam sam to czytać w poszukiwaniu błędów, to szlag mnie trafia (nie dość, że znam treść, nie dość, że na kompie, to jeszcze nudne...). Ale większość z nich wyeliminowałem w drugim wydaniu.
Gemini2004-02-11 15:02:41
juz dochodze do końca. ;)) Napisane jest ciekawie i wciągająco . Są drobne potkniecia językowe , ale "ujda w tłoku". Trche za duzo nowych postaci z początku i trudno wszyskich zapamiętac. Ale warto przeczytac
Calsann2003-12-10 23:45:50
dopiero dzisiaj skończyłem czytać... muszę przyznać że "opowiadanko" :P jest niczego sobie ;) co prawda... wolę okres przedimperialny ;)
Wilaj2003-10-03 13:09:49
Pewnie II tom wyjdzie, a ja nie przeczytam jeszcze pierwszego ...
Misiek2003-09-22 16:27:46
A II tom jest dluzszy ;-)))))
obisk2003-09-18 13:08:24
gdy doczytałem sie do 18 rozdzialu to wybuchlem smiechem ze komu by tyle chcialo pisac aledaje 7
Darth Fizyk2003-09-11 18:00:58
Jak zobaczylem to sie przerazilem, nie ze dlugie, tylko ze dlugie na kompie czytanie i chcialem ominac, ale pojawil sie pdf i przeczytalem (ale to bylo juz dawno jak mialem modem jeszcze). Wiec zeby byl slad ze czytalem napisze ze jest ciekawe. Brawo :)
Wilaj2003-08-26 00:51:44
OK!!!
Już ściągam. Niedługo zacznę czytanie(boże święty, tydzień z głowy)Mam nadzieję, że będzie mi się podobało!!!
Misiek2003-07-13 17:41:42
A już wkrótce tom II.
Strid2003-07-11 21:52:04
BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ŚWIETNE OPOWIADANIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mistrz Fett2003-06-17 09:45:47
Czekamy teraz na Tom II, a potem III.
MorganVenturi2003-05-27 13:53:37
Dzięki Michał! Nie chcę ci życia utrudniać, ale możesz mi powiedzieć jak zginął (bo nie wiem czy mój bohater ma go zabić w akcie zemsty, czy też Mareek ma mu zwiać... I jeszcze jedno- czy Mareek Steel żył 4 lata po EPISODZIE 3? Bo właśnie wtedy zabił rodziców mojego bohatera???
Misiek2003-05-25 13:23:11
Odpowiadam: Maarek Stele to postać autentyczna:-)
MorganVenturi2003-05-13 11:21:44
Bardzo Dobre opowiadanie! Ciekawe i klimatyczne. No i bije wiedzą z EU! A ja to cenię! Mam tylko pytanie - czy ty wymyśliłeś Mareeka Steel? Piszę opowiadanie, w którym ta RĘKA zabije rodziców innej RĘKI (wymyślonej przeze mnie)
Kisiel2003-04-22 02:01:43
Fajnie ze jest w PDF-ie... Wszystkie Fan Fice powinny być w PDF, bo w kompie się faktycznie słabo czyta, a ja z chęcią sobie wydrukuje zeby miec :D
Mistrz Fett2003-04-21 16:30:35
Ja daję 9. Jest super! :)
Andaral2003-04-16 15:30:15
"PS" jest już w formacie .pdf !!
Strangler2003-04-16 15:12:37
OK - na Wasze prośby zamieszczamy PDFa -
1,73 MB (ikonka dyskietki u góry
tekstu).
Życzę szybkich transferów i miłej
lekturki :)
Astian2003-04-11 20:59:10
Sporo tego, może jakiś PDF.
Anor2003-04-11 16:14:23
No wreszcie dobrnąłem do końca. Było to
tym bardziej trudne, że czytałem na
kompie.
No ale przyszło wyrazić opinię:
Po pierwsze podziwiam ogomny wkład pracy,
to nie jest fanfiction, tylko ksiażka, a
jak rozumiem, to jest dopiero pierwsza
część. Jestem pod wrażeniem.
Z tekstu bije ogromna wiedza na temat SW,
a szczególnie doskonała znajomość EU.
Przejawiaja sie tu bodajrze prawie
wszystkie wazniejsze postacie, miejsca,
rasy, pojazdy, obiekty, statki, itd. To
równiez robi ogromne wrażenie.
Jednak ten plus jest równiez i minusem.
Autor zamieszczając ogromna ilość
bohaterów, miejsc i statków apowodował
wielkie przeładowanie, które nawet tych
zorientowanych może doprowadzić do
dezorientacji. Pod koniec, kiedy fabuła
sie zacieśnia jedynym sposobem było
powybijanie częsci bohaterów, bo po
prostu było ich za dużo, nie było już dla
nich miejsca.
Fabuła! Jest naprawdę wielowątkowa, wręcz
bardzo wielowątkowa. Czytałem wszystkie
ksiązki SW i chyba takiej wielowątkowości
jeszcze nie widziałem. To zasługuje na
podziw i pochwałe, jednak początke, kiedy
jeszcze nie wiadomo o co chodzi był
cięzki do przejścia i mógł naprawdę
zniechęcić mniej wytrwałych czytelników.
Mimo to jak sie przebrnęło do pewnego
momentu było juz znośnie.
Nie moge jednak chwalić do końca. Pewną
mała wadą, która jednak moze być
subiektywna jest nazewnictwo nowych
postaci. Jakoś wiekszość tych nowych nazw
mi nie pasuje do starwars (Totenko, czy
inni). Jednak nie uważam tego za jakąś
wielką wadę, po prostu ot takie coś.
Kolejna wada dla mnie jest próba
wykorzystania wszelkich superbroni i
superstatków, niektórych na siłe.
Wszystko to wpływa na obnizenie realności
całej opowieści, jest trochę przesadzone.
Mnie zresztą zawsze drażnia takie cuda
jak te wszystkie nowe super bronie i w
ogóle, bo zawsze sie okazuje, że gdzies
cos takiego dryfowało sobie w przestrzeni
niezauważone i nagle ktos je znajduje.
Jeśli chodzi o pomysł, to oczywiście
trudno to kwestionować, ale jak dla mnie
to mi sie podoba. Bardzo gładko
załatwiłes pewne fakty z EU i udało ci
sie wiele rzeczy zgrabnie wytłumaczyć
(czekam jescze na pewne wytłumaczenia,
wiesz o kogo chodzi). Wszystko to dało
efekt alternatywy dla NEJ, jednocześnie
stanowiąc dla niej sprzeczność. Nie
uważam tego za wadę, ale chłopie niestety
już twój twór nie będzie mógł byc
opublikowany jako oficjalna ksiązka, a
szkoda...
Tymi słowami zakończę, chociaż mógłbym
powiedzieć jeszcze wiele, ale musiałbym
ujawnić fabułę, może jeszcze przyjdzie na
to czas.
Ale generalnie GRATULUJE!!!
jedI2003-04-08 20:06:14
Skoro tekst ten jest reklamowany jako
pierwszy polski e-book to ja go będę tak
oceniał...
Tekst ten otrzymałem na grubo przed tym
jak pojawiłsię on na Bastionie...
pierwsze rozdziały mnie wciągnęły. Byłem
za. Ale teraz kiedy usiadłem i wczytałem
się w to głębiej muszę zmienić zdanie...
Przyznam się... nie doczytałem
Pełnomocnika do końca... a to co
przeczytałem tylko pobieżnie. Na dodatek
była to dla mnie droga przez mękę.
Niewątpliwie ukończenie takiego czegoś
jest wielkim osiągnięciem autora,
olbrzymim, niewielu jest fanów Sw, którzy
mieliby na tyle samozaparcia aby napisać
coś tak wielkiego.
Tylko, że Pałac Kultury też jest wielki a
to nie oznacza, że musi m isię podobać.
Mamy tu doczynienia z przerostem ilości
nad jakością. Autorowi co prawda udało
się utrzymac w ryzach fabułę i
konsekwentnie ją poprowadził ale całość
mnie osobiście przytłoczyła.
Fabułą- dobra historyjka akcji...
wykorzystuje przynajmniej to co już mamy
w SW a nie tworzy jakichś nowych
niestworzonych planet... Początkowo
klimat uderzył w dziesiątkę... utrzymany
w psychodelicznym nurcie przypominał mi
trochę fanfice Son of the Sun ale później
była już tylko akcja...
Bohaterowie skonstruowani poprawnie...
moga obsługiwać klinetów w supermarkecie.
Świat doskonale odtworzony z SW (zaleta
to czy wada ?).
Cóż moge napisać na podsumowanie... TAK
WIELKIM FICOM MÓWIĘ STANOWCZE NIE !!!
Talent jakim niewątpliwie obdarzony jest
autor ginie pod formą tego typu
przedsięwzięcia.
Ale to rewolucyjne wydarzenie wśród
polskich twórców SW więc ja klaszcze i
śmieje się... przez łzy.
PS.
Może jak doczytam do końca to dam jakieś
konkrety, na razie nie chcę wydawać
krzywdzących opinii.
Jagged Fel2003-04-08 12:52:13
(całe naraz)
Jagged Fel2003-04-08 12:48:40
Czy można to ściągnąć?
Kisiel2003-04-08 00:43:15
No nie źle, z newsem to sie Yako
pospieszyl, jak ja juz przeczytalem to z
spokojnie 2 tygodnie temu ;) O
opowiadaniu mam bardzo pozytywne zdanie.
Bardzo mi sie podoba jego konstrukcja.
Dobrze sie czyta. Pomysl calkiem ciekawy
i nawet fabula wciagająca. Jestem na TAK
:D