ROZDZIAŁ XXVI
„Slave I” mknął nieprzerwanie przez nadprzestrzeń w kierunku systemu Jugotha. Jego właściciel po raz kolejny w ciągu ostatniego tygodnia zastanawiał się nad sytuacją Galaktyki. Eksplozja Stacji Centerpoint była według służb specjalnych Nowej Republiki spowodowana atakiem terrorystycznym, a Boba Fett po dogłębnej analizie tego zdarzenia musiał przyznać im rację. Logicznie rzecz biorąc nie było przecież możliwe, aby stacja kosmiczna istniejąca od tak dawna, że na mapach Systemu Corelliańskiego widniała jako ciało niebieskie, tak nagle eksplodowała. Poza tym sensory Stacji na krótko przed katastrofą wykryły wiązkę promieniowania, skierowaną jej w kierunku. Według Fetta za tym wszystkim stała jakaś organizacja poimperialna, na przykład Remnant, o którego niedobitkach ostatnio słyszał, jakoby dawali się we znaki Nowej Republice.
Łowca nagród nie zamierzał jednak nawet kiwnąć palcem w kierunku sprawy tego zamachu, o ile rząd nie wyznaczy za jego sprawców odpowiedniej nagrody. A skoro już o nagrodach mowa, to trzeba skoncentrować się na obecnym celu, pomyślał Fett, przydałoby się już złapać Khana i mieć to z głowy. Zbyt długo latałem za tym obwiesiem i powoli mam już tego dość.
Nowy plan Boby dotyczący przechwycenia „Hyperspace Maraudera” był, jak zwykle, genialny w swojej prostocie. Fett zamierzał wyskoczyć z nadprzestrzeni na wektorze najwygodniejszego i najszerszego, przynajmniej według map systemu Jugotha, wejścia w pole asteroid. Wycyrklowanie odpowiedniego momentu wyjścia było trudne, ponieważ pas bez przerwy się poruszał, ale Boba już dawno temu opanował sztukę kosmicznej nawigacji do perfekcji. Jeżeli Khan i Luwingo rzeczywiście są w tym układzie, to zapewne przycumowali do jakiejś większej planetoidy, zakładał mandaloriański łowca. A jeśli tak, to mogli opuścić pas tylko przez ten szeroki wlot, ze względu na spore rozmiary „Hyperspace Maraudera”.
A zatem znajdą się w pułapce.
Boba Fett jeszcze raz sprawdził uzbrojenie i osłony swojego statku. Zdążył się już zorientować, że pocisk, który wystrzelił w kierunku statku Lo Khana wtedy, nad Ord Pardon, zawierał wadliwy nadajnik o bardzo ograniczonym zasięgu. Łowca sądził nawet, że jego sygnał da się śledzić jedynie w obrębie kilku systemów. Dlatego upewnił się, że następne rakiety są wyposażone w doskonałe i sprawdzone po trzy razy pluskwy. Poza tym załadował swoje wyrzutnie rakiet i torped do pełna, na wypadek, gdyby musiał toczyć walkę o Khana z jakimś innym łowcą nagród. Po dokonaniu przeglądu spojrzał na chronometr i obliczył, że za cztery minuty dotrze do celu. Usadowił się więc w fotelu i uruchomił generatory tarcz oraz precyzyjniejszy licznik werbalny. Następnie delikatnie położył rękę na dźwigni hipernapędu i wsłuchał się w głos komputera odmierzający upływające sekundy. Wiedział, że musi wyskoczyć bardzo precyzyjnie, aby zaraz po powrocie do normalnej przestrzeni znaleźć się odpowiednio blisko pasa asteroid. Ale nie za blisko, upomniał siebie w duchu, bo inaczej będzie krucho. Wreszcie, gdy licznik miał powiedzieć „zero”, Boba Fett pchnął dźwignię napędu nadprzestrzennego i wrócił do pstrej od gwiazd przestrzeni kosmicznej. Tyle że poza gwiazdami i polem asteroid dostrzegł coś jeszcze. A właściwie tylko to.
Leciał właśnie kursem kolizyjnym w stronę mostka niszczyciela klasy Imperial.
Chociaż obecność olbrzymiego okrętu Imperium w tych rejonach była niespodziewana, nie wywołała u Boby zaskoczenia. Nie rozmyślał długo nad swoim położeniem, lecz niemal w tym samym ułamku sekundy, w którym informacja o zbliżającym się za około czterdzieści metrów mostku niszczyciela dotarła do jego mózgu, łowca nagród zaczął działać. Natychmiast odciął dopływ mocy od silników i skierował go do osłon przednich, ze szczególnym uwzględnieniem deflektora. W tej samej sekundzie drugą ręką wprowadził na konsolecie kod hamowania awaryjnego, który zredukował pęd jego statku do minimum. Nadal jednak kierował się w stronę niszczyciela. Nie zastanawiając się zbyt długo, bo działając niemal instynktownie, Fett zdecydował się na ryzykowny manewr. Podejrzewał, że skoro niszczyciel znajdował się na skraju pola asteroid, to ma włączone osłony cząsteczkowe, chroniące okręt przed skalnymi odłamkami. Nie zwracając uwagi na ryzyko przeciążenia wyrzutni, a będąc już niecałe dwadzieścia metrów od mostka, wystrzelił wszystkie swoje rakiety i torpedy niemal w tej samej chwili. Usłyszał eksplozję z głębi swojego statku i wycie syren ostrzegawczych, ale nadal konsekwentnie trzymał palce na spustach. Odrzut spowodowany wypuszczeniem takiej ilości pocisków dodatkowo spowolnił „Slave’a I”, ale nie to było najważniejsze. Tak, jak Fett się spodziewał, wszystkie rakiety eksplodowały w zderzeniu z osłonami mostka, a energia kinetyczna eksplozji wygenerowała silną falę uderzeniową, która to fala odepchnęła statek łowcy nagród od miejsca wybuchu. Gdyby osłony niszczyciela były zdjęte, energia eksplozji torped i rakiet rozeszłaby się po wybuchającym kadłubie okrętu i zapewne nie odepchnęłaby „Slave’a I”. Niemniej jednak wszystko poszło zgodnie z planem, a tarcze statku Boby zasymilowały skutki fali uderzeniowej. Tylko komputer pokładowy beznamiętnym głosem oznajmił poważną awarię w układach sterujących wyrzutniami i mechaniczne uszkodzenie samych wyrzutni.
Kapitan Pilzbuck nie zdążył nawet wypuścić powietrza z płuc, kiedy zaszła cała ta sytuacja. Po chwili jednak odzyskał oddech i zdolność formowania własnych myśli, co doprowadziło do serii krótkich przekleństw i rozkazów, takich jak: „Zaalarmować wszystkie jednostki!”, „Sprawdzić odczyty sensorów!” „Zniszczyć statek przeciwnika!”, „Podładować osłony!” „Powiadomić Centralę, że zostaliśmy wykryci!”. Musiał przy okazji przyznać, że, mimo dłuższej przerwy w jakichkolwiek działaniach militarnych, załoga „Replacera” reaguje błyskawicznie i bez ociągania się wykonuje jego rozkazy. Spoglądając za iluminator na uciekający właśnie patrolowiec klasy Firespray, kapitan Pilzbuck dostrzegł jeszcze jeden powód do zadowolenia ze swoich ludzi: Howlrunnery z pasa asteroid niezwłocznie ruszyły za agresorem, który najwyraźniej nie spodziewał się, że tarcze mostka będą podniesione. Idiota, pomyślał Pilzbuck, krzywiąc się w duchu, przecież nie przeżyłby zderzenia z nadbudówką niszczyciela klasy Imperial. Chyba, że...
- Poruczniku,- rzucił kapitan służbowym tonem – czy udało się może przechwycić sygnał transpondera tej jednostki?
- Przykro mi, sir, ale ten patrolowiec ma jakieś urządzenie zakłócające działanie naszych sensorów i nie możemy się przez nie przebić.- odparł zapytany.
Pilzbuck zamyślił się na chwilę. Patrolowce Firespray wykorzystywane były zgodnie ze swoim przeznaczeniem jedynie w kilkunastu zacofanych systemach, a z tego, co wiedział kapitan, w żadnym z najbliższych. Musiała to być zatem prywatna jednostka, a Pilzbuck znał tylko jeden egzemplarz patrolowca tej klasy, latający z szybkością Y-Winga, posiadający urządzenia zakłócające i co najmniej dwie wyrzutnie torped. „Slave I” Boby Fetta.
- Obiekt skoczył w nadprzestrzeń, sir.- zameldował oficer obsługujący sensory oficjalnym tonem, kapitan dostrzegł jednak nutę zawodu w jego głosie.
- Przygotować niewolników do transportu na pokład.- rzekł do porucznika, podchodząc jednocześnie do swojej konsolety – Natychmiast opuszczamy to miejsce. I powiadomić Lorda Vadera, że zaatakował nas Boba Fett.
- Wielce szanowne zgromadzenie, proszę o ciszę!- prezydent Borsk Fey’lya po raz kolejny apelował o spokój i powoli zaczynał mieć tego dość. Pamiętał, że Ponc Gavrisom i Leia Organa Solo szczerze nie cierpieli zgromadzeń Senatu, zwłaszcza tych, na których omawiano ważne dla Nowej Republiki kwestie – To nie czas ani miejsce na kłótnie! Musimy przyjąć jednoznaczne stanowisko i wreszcie zacząć działać!
- Prezydent ma rację!- zawtórował mu senator z Jurdrisha, reprezentujący również Nosaurian z Nowej Plympty – Ataki terrorystyczne się nasilają, a w galaktyce już zaczynają pojawiać się głosy, jakoby rząd nic nie robił w tym kierunku!
- Co z admirałem Ackbarem?- zawołał przedstawiciel planety Dressel – Musimy uwolnić go z aresztu i przywrócić na stanowisko, inaczej nie damy sobie rady!
- A co ze skradzionym superniszczycielem?- wrzasnął senator rasy Trudfith – W sektorze D’asty już zapowiedziano referendum o wystąpieniu z Nowej Republiki!
- To pomówienie!- odbił piłeczkę przedstawiciel wspomnianego sektora – Takie praktyki są przecież nielegalne i...
Zrezygnowany Borsk Fey’lya położył futro po sobie i wyłączył nagłośnienie w sali, także głosy krzyczących na siebie senatorów zostały zredukowane do niewyraźnych i praktycznie niesłyszalnych szmerów. Kiedy i te umilkły, prezydent ponownie włączył fonię.
- Na wszystkie pytania odpowie obecny głównodowodzący Sił Zbrojnych Nowej Republiki, admirał Tarrant Perm.- rzekł oficjalnym tonem prezydent, nieznacznie unosząc futro.
Na środek sali spotkań Senatu wyjechał powoli, w platformie dla gości przedstawiciel rasy Clawdite, ubrany w uniform admirała Floty. Powaga, jaka biła od jego postawy kazała wszystkim niewykrzyczanym senatorom zamilknąć i czekać, aż Tarrant Perm zabierze głos. Kiedy wreszcie majestatycznie płynąca platforma się zatrzymała, admirał omiótł niecierpliwie wzrokiem wszystkich zebranych i rozpoczął swoje płomienne przemówienie:
- Szanowne zgromadzenie! Czcigodni senatorowie! Wszyscy słyszeliśmy głosy niezadowolenia z każdego zakątka Nowej Republiki. Eksplozja Stacji Centerpoint i zagłada Itren spowodowały falę niezadowolenia, ale zniszczenie Nowej Plympty i Ord Pardon oraz spustoszenie Morishimu doprowadziły do skrajnej paniki.- admirał podrapał się po brodzie czekając, aż sens jego słów dotrze do wszystkich zgromadzonych – Mój mentor, admirał Ackbar, chcąc rozwiązać ten problem, postąpił wbrew obowiązującym w Armii Nowej Republiki zasadom, dlatego, jak wszyscy wiecie, został obłożony aresztem domowym. Nie czas to ani miejsce na rozważanie słuszności tej decyzji...
- Jak to?- przerwał mu senator Ruktho z Castell, przedstawiciel cywilizacji Gossamów – Admirał Ackbar jest naszym najlepszym dowódcą i sektor Fitrys popiera wniosek o zwolnienie go z aresztu!
- Wniosek ten rozpatrzymy w odpowiedniejszej chwili.- obiecał Fey’lya, po czym zwrócił się do Tarranta Perma – Proszę kontynuować, admirale.
- Dziękuję, panie prezydencie.- Perm kiwnął głową i ponownie omiótł spojrzeniem całą salę – Admirał Ackbar wysłał naszych najlepszych ludzi za jedynym możliwym winowajcą, Witiynem Terem. Problem polega na tym, że Ter najwyraźniej nie działa sam. Raport, który pośpiesznie złożyli mi generał Han Solo, obecny podczas zagłady Ord Pardon i porucznik Gospiq z Morishimu, obie te planety zaatakowano z Galaktycznego Działa. Ponadto niezidentyfikowany osobnik podający się za Dartha Vadera porwał połowę floty Imperium, a grupa Noghrich wykradła wrak superniszczyciela Yevethów. Za tym wszystkim, jak sądzimy, stoi Witiyn Ter. Nie muszę chyba mówić, że ktoś, kto w jeden dzień zdołał doprowadzić do unicestwienia około jednej szóstej wszystkich naszych Jedi, ponadto posiadający Galaktyczne Działo, jest niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem. Dlatego interpeluję o wprowadzenie w Nowej Republice stanu wojny.
W sali obrad Senatu rozległy się podniecone szmery. Wielu senatorów spodziewało się tego kroku, ale też wielu innych było za cichym albo pokojowym rozwiązaniem problemu. Admirał Perm obserwował zebranych z kamienną twarzą, co zresztą nie było trudne dla istoty jego rasy. Miał w tej chwili świadomość, że jeśli wniosek przejdzie przez głosowanie i zostanie zaakceptowany, jemu, Permowi, zostaną nadane specjalne uprawnienia obligujące go do wydawania rozkazów wszystkim jednostkom Nowej Republikii samodzielnego prowadzenia całej kampanii wojennej. W Starej Republice takie uprawnienia zostałyby przyznane kanclerzowi, ale to prawo zmieniono. Tarrant Perm wiedział jednak, że jeśli stan wojenny zostanie wprowadzony, to jego pierwsze decyzje mogą nie spotkać się z aprobatą obecnego przywódcy Nowej Republiki.
Tymczasem Borsk Fey’lya przyglądał się to Permowi, to senatorom Adrickowi i Droolowi Reveelowi, którzy chyba jako jedyni nie brali udziału w całym tym rozgarbiaszu, obserwując kolegów po fachu i czekając na rozwój wypadków. Wreszcie, kiedy Bothanin uznał, że nadeszła odpowiednia chwila, chrząknął znacząco do mikrofonu. Szmery na sali umilkły.
- Głosujmy więc.- rzucił, falując futrem.
Wynik głosowania, jak się można było spodziewać, był korzystny dla admirała.
W pustce kosmosu, wisiała, zawieszona między gwiazdami, Centrala Executor’s Lair. Jedynym źródłem światła w tym zakątku przestrzeni było niewielkie, sztuczne słońce, „pożyczone” kiedyś od Lorda Hethrira. Darth Vader, Mroczny Lord Sith, stał właśnie, ciężko dysząc, i obserwował ćwiczebne manewry pięciu niszczycieli i siedmiu krążowników klasy Carrack. Dalej, po drugiej stronie sztucznego słońca, majaczył, zadokowany w stoczniach kompleksu, wrak superniszczyciela „Intimidator”. Kilka kilometrów od niego, po prawej, dryfował pancernik-asteroida, „Oko Palpatine’a V”, przemianowane kiedyś na „Oko Vadera”. To dzięki niemu Centrala dysponowała właśnie około setką niszczycieli, przegrupowujących się właśnie w niezamieszkałym systemie Fiscuxa pod czujnym okiem admirała Rogrissa. To właśnie on dowodził wyprawą „Oka” na Bastion.
Inne działania również szły gładko. Pekhratukh i admirał Morck, inicjator akcji w stolicy Imperium, właśnie przygotowywali plan szeroko zakrojonej kampanii przeciwko Nowej Republice. Przywódca Death Commando Prime wykonał wymyślony jakiś czas temu przez Vadera plan porwania wraku superniszczyciela ze złomowiska Ord Trasi. Wyglądało to, przynajmniej według raportu Noghriego, następująco: szaroskórzy obcy włamali się na pokład orbitującego wokół planety Ord Trasi wraku, który kierownik stoczni złomowej przemianował na swój prywatny ośrodek dowodzenia i zamontował na nim sprawne silniki. Death Commando Prime zajęło następnie mostek i resztę funkcjonujących pomieszczeń, a następnie umieściło go na wektorze wyjściowym układu. Tam wyskoczyły z nadprzestrzeni trzy corelliańskie kanonierki i siedem korwet klasy Marauder, które to korwety posłużyły jako holowniki kosmiczne, montując się na kadłubie wraku „Intimidatora”. Kanonierki osłaniały niesprawny superniszczyciel przed obroną stoczni do czasu, aż porwany okręt wskoczył w nadprzestrzeń.
Vader był bardzo usatysfakcjonowany. Jedyną wadą pozyskania w połowie ukończonego superniszczyciela było to, że stocznie nie zajmowały się teraz niczym innym poza jego odbudową. Givin, który był kierownikiem kompleksu stoczniowego Executor’s Lair powiedział Morckowi, że albo superniszczyciel, albo pociski do Galaktycznego Działa. Admirał zdecydował się na okręt, będący już czwartym gwiezdnym niszczycielem klasy Super w Centrali, jeśli nie liczyć „Arki”. Serum byłej Ręki Imperatora, pozbawiające wrażliwości na Moc, było obecnie w fazie końcowych testów. Vader chciał użyć go jeszcze przed końcem odbudowy „Intimidatora”. Pozostawało tylko odnaleźć Witiyna Tera i zająć się walką z Republikanami, ale to było już zadaniem Brakissa, Fireheada i Stele’a.
- Lordzie Vader.- zameldował się oficer łącznościowy, stając ze strachem za jego plecami. Czarny Lord wyczuł jego obecność znacznie wcześniej, ale go zignorował – Mamy meldunek z systemów Jugotha i Geratonu.
- Słucham.- Darth Vader powoli i z grozą odwrócił się w stronę przerażonego oficera. Wrażenie grozy potęgował jeszcze suchy, złowrogi oddech.
- Generał Barron informuje, że kolejna partia towaru w drodze, tak samo jak nasze TIE Defendery, które wysłaliśmy mu na pomoc. Oddział żołnierzy jednak pozostał, bo istnieje podejrzenie, że Katarn i reszta przeżyli katastrofę ich statku.
- A co z systemem Jugotha?- ton głosu Vadera sprawił, że serce oficera skoczyło mu do gardła.
- Kapitan Pilzbuck informuje, że ich działania wydobywcze zdemaskował łowca nagród Boba Fett. „Replacer” jest już w drodze do Centrali.
- Czy admirał Morck już wie?- zapytał cicho Czarny Lord.
- Prosił, żeby mu nie przeszkadzać.- odparł oficer.
- W takim razie niech pan da znać naszemu kontaktowi na Nar Shadaa, że powinien natychmiast ogłosić nagrodę za tego łowcę.- rzucił Vader.
- Nagrodę za Fetta?- zdziwił się oficer, ale niemal od razu tego pożałował, patrząc w maskę Vaderowi.
- Oczywiście nikt go nie dopadnie.- odparł spokojnie Czarny Lord, ale ten spokój tak kontrastował ze strachem łącznościowca, że jeszcze go potęgował – A nawet jeśli, to tym lepiej. Chodzi o to, aby go czymś zająć. Pilnując własnego tyłka nie będzie przeszkadzał nam. Wykonać!
- Tak jest!- oficer zasalutował i wyszedł z pomieszczenia, pełen ulgi, że spotkanie z tą straszną istotą dobiegło wreszcie końca.
„Slave I” mknął nieprzerwanie przez nadprzestrzeń w kierunku systemu Jugotha. Jego właściciel po raz kolejny w ciągu ostatniego tygodnia zastanawiał się nad sytuacją Galaktyki. Eksplozja Stacji Centerpoint była według służb specjalnych Nowej Republiki spowodowana atakiem terrorystycznym, a Boba Fett po dogłębnej analizie tego zdarzenia musiał przyznać im rację. Logicznie rzecz biorąc nie było przecież możliwe, aby stacja kosmiczna istniejąca od tak dawna, że na mapach Systemu Corelliańskiego widniała jako ciało niebieskie, tak nagle eksplodowała. Poza tym sensory Stacji na krótko przed katastrofą wykryły wiązkę promieniowania, skierowaną jej w kierunku. Według Fetta za tym wszystkim stała jakaś organizacja poimperialna, na przykład Remnant, o którego niedobitkach ostatnio słyszał, jakoby dawali się we znaki Nowej Republice.
Łowca nagród nie zamierzał jednak nawet kiwnąć palcem w kierunku sprawy tego zamachu, o ile rząd nie wyznaczy za jego sprawców odpowiedniej nagrody. A skoro już o nagrodach mowa, to trzeba skoncentrować się na obecnym celu, pomyślał Fett, przydałoby się już złapać Khana i mieć to z głowy. Zbyt długo latałem za tym obwiesiem i powoli mam już tego dość.
Nowy plan Boby dotyczący przechwycenia „Hyperspace Maraudera” był, jak zwykle, genialny w swojej prostocie. Fett zamierzał wyskoczyć z nadprzestrzeni na wektorze najwygodniejszego i najszerszego, przynajmniej według map systemu Jugotha, wejścia w pole asteroid. Wycyrklowanie odpowiedniego momentu wyjścia było trudne, ponieważ pas bez przerwy się poruszał, ale Boba już dawno temu opanował sztukę kosmicznej nawigacji do perfekcji. Jeżeli Khan i Luwingo rzeczywiście są w tym układzie, to zapewne przycumowali do jakiejś większej planetoidy, zakładał mandaloriański łowca. A jeśli tak, to mogli opuścić pas tylko przez ten szeroki wlot, ze względu na spore rozmiary „Hyperspace Maraudera”.
A zatem znajdą się w pułapce.
Boba Fett jeszcze raz sprawdził uzbrojenie i osłony swojego statku. Zdążył się już zorientować, że pocisk, który wystrzelił w kierunku statku Lo Khana wtedy, nad Ord Pardon, zawierał wadliwy nadajnik o bardzo ograniczonym zasięgu. Łowca sądził nawet, że jego sygnał da się śledzić jedynie w obrębie kilku systemów. Dlatego upewnił się, że następne rakiety są wyposażone w doskonałe i sprawdzone po trzy razy pluskwy. Poza tym załadował swoje wyrzutnie rakiet i torped do pełna, na wypadek, gdyby musiał toczyć walkę o Khana z jakimś innym łowcą nagród. Po dokonaniu przeglądu spojrzał na chronometr i obliczył, że za cztery minuty dotrze do celu. Usadowił się więc w fotelu i uruchomił generatory tarcz oraz precyzyjniejszy licznik werbalny. Następnie delikatnie położył rękę na dźwigni hipernapędu i wsłuchał się w głos komputera odmierzający upływające sekundy. Wiedział, że musi wyskoczyć bardzo precyzyjnie, aby zaraz po powrocie do normalnej przestrzeni znaleźć się odpowiednio blisko pasa asteroid. Ale nie za blisko, upomniał siebie w duchu, bo inaczej będzie krucho. Wreszcie, gdy licznik miał powiedzieć „zero”, Boba Fett pchnął dźwignię napędu nadprzestrzennego i wrócił do pstrej od gwiazd przestrzeni kosmicznej. Tyle że poza gwiazdami i polem asteroid dostrzegł coś jeszcze. A właściwie tylko to.
Leciał właśnie kursem kolizyjnym w stronę mostka niszczyciela klasy Imperial.
Chociaż obecność olbrzymiego okrętu Imperium w tych rejonach była niespodziewana, nie wywołała u Boby zaskoczenia. Nie rozmyślał długo nad swoim położeniem, lecz niemal w tym samym ułamku sekundy, w którym informacja o zbliżającym się za około czterdzieści metrów mostku niszczyciela dotarła do jego mózgu, łowca nagród zaczął działać. Natychmiast odciął dopływ mocy od silników i skierował go do osłon przednich, ze szczególnym uwzględnieniem deflektora. W tej samej sekundzie drugą ręką wprowadził na konsolecie kod hamowania awaryjnego, który zredukował pęd jego statku do minimum. Nadal jednak kierował się w stronę niszczyciela. Nie zastanawiając się zbyt długo, bo działając niemal instynktownie, Fett zdecydował się na ryzykowny manewr. Podejrzewał, że skoro niszczyciel znajdował się na skraju pola asteroid, to ma włączone osłony cząsteczkowe, chroniące okręt przed skalnymi odłamkami. Nie zwracając uwagi na ryzyko przeciążenia wyrzutni, a będąc już niecałe dwadzieścia metrów od mostka, wystrzelił wszystkie swoje rakiety i torpedy niemal w tej samej chwili. Usłyszał eksplozję z głębi swojego statku i wycie syren ostrzegawczych, ale nadal konsekwentnie trzymał palce na spustach. Odrzut spowodowany wypuszczeniem takiej ilości pocisków dodatkowo spowolnił „Slave’a I”, ale nie to było najważniejsze. Tak, jak Fett się spodziewał, wszystkie rakiety eksplodowały w zderzeniu z osłonami mostka, a energia kinetyczna eksplozji wygenerowała silną falę uderzeniową, która to fala odepchnęła statek łowcy nagród od miejsca wybuchu. Gdyby osłony niszczyciela były zdjęte, energia eksplozji torped i rakiet rozeszłaby się po wybuchającym kadłubie okrętu i zapewne nie odepchnęłaby „Slave’a I”. Niemniej jednak wszystko poszło zgodnie z planem, a tarcze statku Boby zasymilowały skutki fali uderzeniowej. Tylko komputer pokładowy beznamiętnym głosem oznajmił poważną awarię w układach sterujących wyrzutniami i mechaniczne uszkodzenie samych wyrzutni.
Kapitan Pilzbuck nie zdążył nawet wypuścić powietrza z płuc, kiedy zaszła cała ta sytuacja. Po chwili jednak odzyskał oddech i zdolność formowania własnych myśli, co doprowadziło do serii krótkich przekleństw i rozkazów, takich jak: „Zaalarmować wszystkie jednostki!”, „Sprawdzić odczyty sensorów!” „Zniszczyć statek przeciwnika!”, „Podładować osłony!” „Powiadomić Centralę, że zostaliśmy wykryci!”. Musiał przy okazji przyznać, że, mimo dłuższej przerwy w jakichkolwiek działaniach militarnych, załoga „Replacera” reaguje błyskawicznie i bez ociągania się wykonuje jego rozkazy. Spoglądając za iluminator na uciekający właśnie patrolowiec klasy Firespray, kapitan Pilzbuck dostrzegł jeszcze jeden powód do zadowolenia ze swoich ludzi: Howlrunnery z pasa asteroid niezwłocznie ruszyły za agresorem, który najwyraźniej nie spodziewał się, że tarcze mostka będą podniesione. Idiota, pomyślał Pilzbuck, krzywiąc się w duchu, przecież nie przeżyłby zderzenia z nadbudówką niszczyciela klasy Imperial. Chyba, że...
- Poruczniku,- rzucił kapitan służbowym tonem – czy udało się może przechwycić sygnał transpondera tej jednostki?
- Przykro mi, sir, ale ten patrolowiec ma jakieś urządzenie zakłócające działanie naszych sensorów i nie możemy się przez nie przebić.- odparł zapytany.
Pilzbuck zamyślił się na chwilę. Patrolowce Firespray wykorzystywane były zgodnie ze swoim przeznaczeniem jedynie w kilkunastu zacofanych systemach, a z tego, co wiedział kapitan, w żadnym z najbliższych. Musiała to być zatem prywatna jednostka, a Pilzbuck znał tylko jeden egzemplarz patrolowca tej klasy, latający z szybkością Y-Winga, posiadający urządzenia zakłócające i co najmniej dwie wyrzutnie torped. „Slave I” Boby Fetta.
- Obiekt skoczył w nadprzestrzeń, sir.- zameldował oficer obsługujący sensory oficjalnym tonem, kapitan dostrzegł jednak nutę zawodu w jego głosie.
- Przygotować niewolników do transportu na pokład.- rzekł do porucznika, podchodząc jednocześnie do swojej konsolety – Natychmiast opuszczamy to miejsce. I powiadomić Lorda Vadera, że zaatakował nas Boba Fett.
- Wielce szanowne zgromadzenie, proszę o ciszę!- prezydent Borsk Fey’lya po raz kolejny apelował o spokój i powoli zaczynał mieć tego dość. Pamiętał, że Ponc Gavrisom i Leia Organa Solo szczerze nie cierpieli zgromadzeń Senatu, zwłaszcza tych, na których omawiano ważne dla Nowej Republiki kwestie – To nie czas ani miejsce na kłótnie! Musimy przyjąć jednoznaczne stanowisko i wreszcie zacząć działać!
- Prezydent ma rację!- zawtórował mu senator z Jurdrisha, reprezentujący również Nosaurian z Nowej Plympty – Ataki terrorystyczne się nasilają, a w galaktyce już zaczynają pojawiać się głosy, jakoby rząd nic nie robił w tym kierunku!
- Co z admirałem Ackbarem?- zawołał przedstawiciel planety Dressel – Musimy uwolnić go z aresztu i przywrócić na stanowisko, inaczej nie damy sobie rady!
- A co ze skradzionym superniszczycielem?- wrzasnął senator rasy Trudfith – W sektorze D’asty już zapowiedziano referendum o wystąpieniu z Nowej Republiki!
- To pomówienie!- odbił piłeczkę przedstawiciel wspomnianego sektora – Takie praktyki są przecież nielegalne i...
Zrezygnowany Borsk Fey’lya położył futro po sobie i wyłączył nagłośnienie w sali, także głosy krzyczących na siebie senatorów zostały zredukowane do niewyraźnych i praktycznie niesłyszalnych szmerów. Kiedy i te umilkły, prezydent ponownie włączył fonię.
- Na wszystkie pytania odpowie obecny głównodowodzący Sił Zbrojnych Nowej Republiki, admirał Tarrant Perm.- rzekł oficjalnym tonem prezydent, nieznacznie unosząc futro.
Na środek sali spotkań Senatu wyjechał powoli, w platformie dla gości przedstawiciel rasy Clawdite, ubrany w uniform admirała Floty. Powaga, jaka biła od jego postawy kazała wszystkim niewykrzyczanym senatorom zamilknąć i czekać, aż Tarrant Perm zabierze głos. Kiedy wreszcie majestatycznie płynąca platforma się zatrzymała, admirał omiótł niecierpliwie wzrokiem wszystkich zebranych i rozpoczął swoje płomienne przemówienie:
- Szanowne zgromadzenie! Czcigodni senatorowie! Wszyscy słyszeliśmy głosy niezadowolenia z każdego zakątka Nowej Republiki. Eksplozja Stacji Centerpoint i zagłada Itren spowodowały falę niezadowolenia, ale zniszczenie Nowej Plympty i Ord Pardon oraz spustoszenie Morishimu doprowadziły do skrajnej paniki.- admirał podrapał się po brodzie czekając, aż sens jego słów dotrze do wszystkich zgromadzonych – Mój mentor, admirał Ackbar, chcąc rozwiązać ten problem, postąpił wbrew obowiązującym w Armii Nowej Republiki zasadom, dlatego, jak wszyscy wiecie, został obłożony aresztem domowym. Nie czas to ani miejsce na rozważanie słuszności tej decyzji...
- Jak to?- przerwał mu senator Ruktho z Castell, przedstawiciel cywilizacji Gossamów – Admirał Ackbar jest naszym najlepszym dowódcą i sektor Fitrys popiera wniosek o zwolnienie go z aresztu!
- Wniosek ten rozpatrzymy w odpowiedniejszej chwili.- obiecał Fey’lya, po czym zwrócił się do Tarranta Perma – Proszę kontynuować, admirale.
- Dziękuję, panie prezydencie.- Perm kiwnął głową i ponownie omiótł spojrzeniem całą salę – Admirał Ackbar wysłał naszych najlepszych ludzi za jedynym możliwym winowajcą, Witiynem Terem. Problem polega na tym, że Ter najwyraźniej nie działa sam. Raport, który pośpiesznie złożyli mi generał Han Solo, obecny podczas zagłady Ord Pardon i porucznik Gospiq z Morishimu, obie te planety zaatakowano z Galaktycznego Działa. Ponadto niezidentyfikowany osobnik podający się za Dartha Vadera porwał połowę floty Imperium, a grupa Noghrich wykradła wrak superniszczyciela Yevethów. Za tym wszystkim, jak sądzimy, stoi Witiyn Ter. Nie muszę chyba mówić, że ktoś, kto w jeden dzień zdołał doprowadzić do unicestwienia około jednej szóstej wszystkich naszych Jedi, ponadto posiadający Galaktyczne Działo, jest niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem. Dlatego interpeluję o wprowadzenie w Nowej Republice stanu wojny.
W sali obrad Senatu rozległy się podniecone szmery. Wielu senatorów spodziewało się tego kroku, ale też wielu innych było za cichym albo pokojowym rozwiązaniem problemu. Admirał Perm obserwował zebranych z kamienną twarzą, co zresztą nie było trudne dla istoty jego rasy. Miał w tej chwili świadomość, że jeśli wniosek przejdzie przez głosowanie i zostanie zaakceptowany, jemu, Permowi, zostaną nadane specjalne uprawnienia obligujące go do wydawania rozkazów wszystkim jednostkom Nowej Republikii samodzielnego prowadzenia całej kampanii wojennej. W Starej Republice takie uprawnienia zostałyby przyznane kanclerzowi, ale to prawo zmieniono. Tarrant Perm wiedział jednak, że jeśli stan wojenny zostanie wprowadzony, to jego pierwsze decyzje mogą nie spotkać się z aprobatą obecnego przywódcy Nowej Republiki.
Tymczasem Borsk Fey’lya przyglądał się to Permowi, to senatorom Adrickowi i Droolowi Reveelowi, którzy chyba jako jedyni nie brali udziału w całym tym rozgarbiaszu, obserwując kolegów po fachu i czekając na rozwój wypadków. Wreszcie, kiedy Bothanin uznał, że nadeszła odpowiednia chwila, chrząknął znacząco do mikrofonu. Szmery na sali umilkły.
- Głosujmy więc.- rzucił, falując futrem.
Wynik głosowania, jak się można było spodziewać, był korzystny dla admirała.
W pustce kosmosu, wisiała, zawieszona między gwiazdami, Centrala Executor’s Lair. Jedynym źródłem światła w tym zakątku przestrzeni było niewielkie, sztuczne słońce, „pożyczone” kiedyś od Lorda Hethrira. Darth Vader, Mroczny Lord Sith, stał właśnie, ciężko dysząc, i obserwował ćwiczebne manewry pięciu niszczycieli i siedmiu krążowników klasy Carrack. Dalej, po drugiej stronie sztucznego słońca, majaczył, zadokowany w stoczniach kompleksu, wrak superniszczyciela „Intimidator”. Kilka kilometrów od niego, po prawej, dryfował pancernik-asteroida, „Oko Palpatine’a V”, przemianowane kiedyś na „Oko Vadera”. To dzięki niemu Centrala dysponowała właśnie około setką niszczycieli, przegrupowujących się właśnie w niezamieszkałym systemie Fiscuxa pod czujnym okiem admirała Rogrissa. To właśnie on dowodził wyprawą „Oka” na Bastion.
Inne działania również szły gładko. Pekhratukh i admirał Morck, inicjator akcji w stolicy Imperium, właśnie przygotowywali plan szeroko zakrojonej kampanii przeciwko Nowej Republice. Przywódca Death Commando Prime wykonał wymyślony jakiś czas temu przez Vadera plan porwania wraku superniszczyciela ze złomowiska Ord Trasi. Wyglądało to, przynajmniej według raportu Noghriego, następująco: szaroskórzy obcy włamali się na pokład orbitującego wokół planety Ord Trasi wraku, który kierownik stoczni złomowej przemianował na swój prywatny ośrodek dowodzenia i zamontował na nim sprawne silniki. Death Commando Prime zajęło następnie mostek i resztę funkcjonujących pomieszczeń, a następnie umieściło go na wektorze wyjściowym układu. Tam wyskoczyły z nadprzestrzeni trzy corelliańskie kanonierki i siedem korwet klasy Marauder, które to korwety posłużyły jako holowniki kosmiczne, montując się na kadłubie wraku „Intimidatora”. Kanonierki osłaniały niesprawny superniszczyciel przed obroną stoczni do czasu, aż porwany okręt wskoczył w nadprzestrzeń.
Vader był bardzo usatysfakcjonowany. Jedyną wadą pozyskania w połowie ukończonego superniszczyciela było to, że stocznie nie zajmowały się teraz niczym innym poza jego odbudową. Givin, który był kierownikiem kompleksu stoczniowego Executor’s Lair powiedział Morckowi, że albo superniszczyciel, albo pociski do Galaktycznego Działa. Admirał zdecydował się na okręt, będący już czwartym gwiezdnym niszczycielem klasy Super w Centrali, jeśli nie liczyć „Arki”. Serum byłej Ręki Imperatora, pozbawiające wrażliwości na Moc, było obecnie w fazie końcowych testów. Vader chciał użyć go jeszcze przed końcem odbudowy „Intimidatora”. Pozostawało tylko odnaleźć Witiyna Tera i zająć się walką z Republikanami, ale to było już zadaniem Brakissa, Fireheada i Stele’a.
- Lordzie Vader.- zameldował się oficer łącznościowy, stając ze strachem za jego plecami. Czarny Lord wyczuł jego obecność znacznie wcześniej, ale go zignorował – Mamy meldunek z systemów Jugotha i Geratonu.
- Słucham.- Darth Vader powoli i z grozą odwrócił się w stronę przerażonego oficera. Wrażenie grozy potęgował jeszcze suchy, złowrogi oddech.
- Generał Barron informuje, że kolejna partia towaru w drodze, tak samo jak nasze TIE Defendery, które wysłaliśmy mu na pomoc. Oddział żołnierzy jednak pozostał, bo istnieje podejrzenie, że Katarn i reszta przeżyli katastrofę ich statku.
- A co z systemem Jugotha?- ton głosu Vadera sprawił, że serce oficera skoczyło mu do gardła.
- Kapitan Pilzbuck informuje, że ich działania wydobywcze zdemaskował łowca nagród Boba Fett. „Replacer” jest już w drodze do Centrali.
- Czy admirał Morck już wie?- zapytał cicho Czarny Lord.
- Prosił, żeby mu nie przeszkadzać.- odparł oficer.
- W takim razie niech pan da znać naszemu kontaktowi na Nar Shadaa, że powinien natychmiast ogłosić nagrodę za tego łowcę.- rzucił Vader.
- Nagrodę za Fetta?- zdziwił się oficer, ale niemal od razu tego pożałował, patrząc w maskę Vaderowi.
- Oczywiście nikt go nie dopadnie.- odparł spokojnie Czarny Lord, ale ten spokój tak kontrastował ze strachem łącznościowca, że jeszcze go potęgował – A nawet jeśli, to tym lepiej. Chodzi o to, aby go czymś zająć. Pilnując własnego tyłka nie będzie przeszkadzał nam. Wykonać!
- Tak jest!- oficer zasalutował i wyszedł z pomieszczenia, pełen ulgi, że spotkanie z tą straszną istotą dobiegło wreszcie końca.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,43 Liczba: 14 |
|
Maxi Artur2008-05-15 11:58:07
Za długie 1/10
Aved Lord2007-05-11 21:10:57
Plus za odnośniki do wydażeń z oficjalnych produkcji.
Aved Lord2007-05-11 20:33:46
Nigdy nie czytałem lepszego fica. Tylko czekać z nadzieją na następne tytuły Michała Wolskiego.
Aved Lord2007-05-11 17:24:45
Przenieść trochę w przeszłość i wydać oficjalnie w trójpaku. Jedyne co z takim ficiem można zrobić.
Aved Lord2007-05-11 13:15:36
Jakby NEJ nie zaprzeczało możnaby spokojnie wydać to jako oficjalną książkę.
Misiek2006-04-02 00:38:49
Prośba do komentujących w opiniach, żeby wpisali ocenę Pełnomocnika i pozostałych do skali ocen. Bastionowe statystyki łapią tylko te fanfice, które mają powyżej 10 ocen :-P
Lord Brakiss2006-03-24 16:42:24
Swietne!!! Lepsze od niektórych książeki prawdziwych autorów.10/10
Lord Darth_Vader2005-09-17 16:14:11
Autor napewno włożył w to wiele pracy a Opowiadanie jest bardzo ciekawe.
Qui Gon Jinn2005-08-05 18:30:40
Opowiadanie wciągające i ciekawe, choć trudno czyta sie taki tekst na kompie. Podziwam wytrwałość autora.
Edi2005-03-20 16:20:13
Opowiadanie jest wspaniałe.Gratulacje dla autora ponieważ stworzył niesamowitą fabułę która mnie wciągnęła,wspaniale opisał akcję i wykorzystał wiedzę z filmów i EU.Brawa także za mroczny klimat.10/10.
Carno2004-08-19 00:20:10
Z receenzja poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 9.
Jagd Fell2004-06-18 18:32:56
Genialnie po prostu super bomba CO TAM JESZCZE o Alpha Red dosłownie.
Ricky Skywalker2004-05-10 14:42:57
Cóż mogę powiedzieć... szerzej rozwodzę się nad problemem na Forum, zatem tutaj króciutko:
+ POMYSŁ
+ Rozbudowana akcja
+ Dialogi
+ Narracja
ale...
-Błędy stylistyczne (str. 51: "zdążył nacisnąć wystukać" i kilkanaście razy podobnie), interpunkcyjne (tego w cholerę było, a najbardziej mnie raziła niewłaściwa forma dialogów; no ale dobra, wiem, czepiam się ;-)) i w pisowni niektórych nazw własnych ("CaRLissian" a powinno być "CaLRissian" i kilka innych błędów), oraz taka jedna rzecz... niekonsekwencja. Raz piszesz "Sokół MILENIUM" a raz "Sokół MILLENNIUM".
- brak napisu INFINITIES na okładce :D (no sam Michał wiesz jak bardzo jestem emocjonalnie związany z serią NEJ).
Dobra, wiem. Trochę w miniusach się czepiłem. Ale kiedy się zabieramy za poważną produkcję, należy wyłapać wszystkie błędy przed wydaniem. Ale i tak, te błędy nie mogą w moich oczach obniżyć i tak wysokiego poziomu. Chciałbym, aby skończone "Cienie Jedi" prezentowały podobny poziom, jak "Pełnomocnik" :)
WIELKIE BRAWA!!
(9/10) :)
Otas2004-03-30 13:45:23
Ktoś kiedyś zadał na forum pytanie czy czytalibyśmy książki SW polskiego pisarza... no cóż teraz mogę śmiało powiedzieć że jesli kiedyś na półkach księgarni pojawi sie książka autorstwa Miśka to kupuję ją w ciemno :)
Jak większość jestem pełen podziwu dla wiedzy autora i ogromu pracy włożonego w książke. Przyznam się że styl powieści, rozbudowana fabuła, masa postaci itp. bardzo mi przypadła do gustu.
Gdy skończyłem czytać Pełnomocnika to spojżałem na moją półke z książkami ....i pożałowałem że na sporo książek wydałem kase... gdyż są o wiele gorsze niż powieść Miśka.
Echh... cóż będe się dalej rozwodził... jak dla mnie bomba, którą z przyjemnością odbezpieczyłem i pożarłem :)
PS. Nie mogłem dać 10 (licze że 3 tom na nią zasłuży) ... nie mogłem dać 9 (bo FS ją dostanie) ... nie ma 8,5... więc PS dostaje odemnie 8 ... :)
Misiek2004-03-22 17:59:04
Owe drobne potknięcia językowe wynikają z braku korektorów, a jak mam sam to czytać w poszukiwaniu błędów, to szlag mnie trafia (nie dość, że znam treść, nie dość, że na kompie, to jeszcze nudne...). Ale większość z nich wyeliminowałem w drugim wydaniu.
Gemini2004-02-11 15:02:41
juz dochodze do końca. ;)) Napisane jest ciekawie i wciągająco . Są drobne potkniecia językowe , ale "ujda w tłoku". Trche za duzo nowych postaci z początku i trudno wszyskich zapamiętac. Ale warto przeczytac
Calsann2003-12-10 23:45:50
dopiero dzisiaj skończyłem czytać... muszę przyznać że "opowiadanko" :P jest niczego sobie ;) co prawda... wolę okres przedimperialny ;)
Wilaj2003-10-03 13:09:49
Pewnie II tom wyjdzie, a ja nie przeczytam jeszcze pierwszego ...
Misiek2003-09-22 16:27:46
A II tom jest dluzszy ;-)))))
obisk2003-09-18 13:08:24
gdy doczytałem sie do 18 rozdzialu to wybuchlem smiechem ze komu by tyle chcialo pisac aledaje 7
Darth Fizyk2003-09-11 18:00:58
Jak zobaczylem to sie przerazilem, nie ze dlugie, tylko ze dlugie na kompie czytanie i chcialem ominac, ale pojawil sie pdf i przeczytalem (ale to bylo juz dawno jak mialem modem jeszcze). Wiec zeby byl slad ze czytalem napisze ze jest ciekawe. Brawo :)
Wilaj2003-08-26 00:51:44
OK!!!
Już ściągam. Niedługo zacznę czytanie(boże święty, tydzień z głowy)Mam nadzieję, że będzie mi się podobało!!!
Misiek2003-07-13 17:41:42
A już wkrótce tom II.
Strid2003-07-11 21:52:04
BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ŚWIETNE OPOWIADANIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mistrz Fett2003-06-17 09:45:47
Czekamy teraz na Tom II, a potem III.
MorganVenturi2003-05-27 13:53:37
Dzięki Michał! Nie chcę ci życia utrudniać, ale możesz mi powiedzieć jak zginął (bo nie wiem czy mój bohater ma go zabić w akcie zemsty, czy też Mareek ma mu zwiać... I jeszcze jedno- czy Mareek Steel żył 4 lata po EPISODZIE 3? Bo właśnie wtedy zabił rodziców mojego bohatera???
Misiek2003-05-25 13:23:11
Odpowiadam: Maarek Stele to postać autentyczna:-)
MorganVenturi2003-05-13 11:21:44
Bardzo Dobre opowiadanie! Ciekawe i klimatyczne. No i bije wiedzą z EU! A ja to cenię! Mam tylko pytanie - czy ty wymyśliłeś Mareeka Steel? Piszę opowiadanie, w którym ta RĘKA zabije rodziców innej RĘKI (wymyślonej przeze mnie)
Kisiel2003-04-22 02:01:43
Fajnie ze jest w PDF-ie... Wszystkie Fan Fice powinny być w PDF, bo w kompie się faktycznie słabo czyta, a ja z chęcią sobie wydrukuje zeby miec :D
Mistrz Fett2003-04-21 16:30:35
Ja daję 9. Jest super! :)
Andaral2003-04-16 15:30:15
"PS" jest już w formacie .pdf !!
Strangler2003-04-16 15:12:37
OK - na Wasze prośby zamieszczamy PDFa -
1,73 MB (ikonka dyskietki u góry
tekstu).
Życzę szybkich transferów i miłej
lekturki :)
Astian2003-04-11 20:59:10
Sporo tego, może jakiś PDF.
Anor2003-04-11 16:14:23
No wreszcie dobrnąłem do końca. Było to
tym bardziej trudne, że czytałem na
kompie.
No ale przyszło wyrazić opinię:
Po pierwsze podziwiam ogomny wkład pracy,
to nie jest fanfiction, tylko ksiażka, a
jak rozumiem, to jest dopiero pierwsza
część. Jestem pod wrażeniem.
Z tekstu bije ogromna wiedza na temat SW,
a szczególnie doskonała znajomość EU.
Przejawiaja sie tu bodajrze prawie
wszystkie wazniejsze postacie, miejsca,
rasy, pojazdy, obiekty, statki, itd. To
równiez robi ogromne wrażenie.
Jednak ten plus jest równiez i minusem.
Autor zamieszczając ogromna ilość
bohaterów, miejsc i statków apowodował
wielkie przeładowanie, które nawet tych
zorientowanych może doprowadzić do
dezorientacji. Pod koniec, kiedy fabuła
sie zacieśnia jedynym sposobem było
powybijanie częsci bohaterów, bo po
prostu było ich za dużo, nie było już dla
nich miejsca.
Fabuła! Jest naprawdę wielowątkowa, wręcz
bardzo wielowątkowa. Czytałem wszystkie
ksiązki SW i chyba takiej wielowątkowości
jeszcze nie widziałem. To zasługuje na
podziw i pochwałe, jednak początke, kiedy
jeszcze nie wiadomo o co chodzi był
cięzki do przejścia i mógł naprawdę
zniechęcić mniej wytrwałych czytelników.
Mimo to jak sie przebrnęło do pewnego
momentu było juz znośnie.
Nie moge jednak chwalić do końca. Pewną
mała wadą, która jednak moze być
subiektywna jest nazewnictwo nowych
postaci. Jakoś wiekszość tych nowych nazw
mi nie pasuje do starwars (Totenko, czy
inni). Jednak nie uważam tego za jakąś
wielką wadę, po prostu ot takie coś.
Kolejna wada dla mnie jest próba
wykorzystania wszelkich superbroni i
superstatków, niektórych na siłe.
Wszystko to wpływa na obnizenie realności
całej opowieści, jest trochę przesadzone.
Mnie zresztą zawsze drażnia takie cuda
jak te wszystkie nowe super bronie i w
ogóle, bo zawsze sie okazuje, że gdzies
cos takiego dryfowało sobie w przestrzeni
niezauważone i nagle ktos je znajduje.
Jeśli chodzi o pomysł, to oczywiście
trudno to kwestionować, ale jak dla mnie
to mi sie podoba. Bardzo gładko
załatwiłes pewne fakty z EU i udało ci
sie wiele rzeczy zgrabnie wytłumaczyć
(czekam jescze na pewne wytłumaczenia,
wiesz o kogo chodzi). Wszystko to dało
efekt alternatywy dla NEJ, jednocześnie
stanowiąc dla niej sprzeczność. Nie
uważam tego za wadę, ale chłopie niestety
już twój twór nie będzie mógł byc
opublikowany jako oficjalna ksiązka, a
szkoda...
Tymi słowami zakończę, chociaż mógłbym
powiedzieć jeszcze wiele, ale musiałbym
ujawnić fabułę, może jeszcze przyjdzie na
to czas.
Ale generalnie GRATULUJE!!!
jedI2003-04-08 20:06:14
Skoro tekst ten jest reklamowany jako
pierwszy polski e-book to ja go będę tak
oceniał...
Tekst ten otrzymałem na grubo przed tym
jak pojawiłsię on na Bastionie...
pierwsze rozdziały mnie wciągnęły. Byłem
za. Ale teraz kiedy usiadłem i wczytałem
się w to głębiej muszę zmienić zdanie...
Przyznam się... nie doczytałem
Pełnomocnika do końca... a to co
przeczytałem tylko pobieżnie. Na dodatek
była to dla mnie droga przez mękę.
Niewątpliwie ukończenie takiego czegoś
jest wielkim osiągnięciem autora,
olbrzymim, niewielu jest fanów Sw, którzy
mieliby na tyle samozaparcia aby napisać
coś tak wielkiego.
Tylko, że Pałac Kultury też jest wielki a
to nie oznacza, że musi m isię podobać.
Mamy tu doczynienia z przerostem ilości
nad jakością. Autorowi co prawda udało
się utrzymac w ryzach fabułę i
konsekwentnie ją poprowadził ale całość
mnie osobiście przytłoczyła.
Fabułą- dobra historyjka akcji...
wykorzystuje przynajmniej to co już mamy
w SW a nie tworzy jakichś nowych
niestworzonych planet... Początkowo
klimat uderzył w dziesiątkę... utrzymany
w psychodelicznym nurcie przypominał mi
trochę fanfice Son of the Sun ale później
była już tylko akcja...
Bohaterowie skonstruowani poprawnie...
moga obsługiwać klinetów w supermarkecie.
Świat doskonale odtworzony z SW (zaleta
to czy wada ?).
Cóż moge napisać na podsumowanie... TAK
WIELKIM FICOM MÓWIĘ STANOWCZE NIE !!!
Talent jakim niewątpliwie obdarzony jest
autor ginie pod formą tego typu
przedsięwzięcia.
Ale to rewolucyjne wydarzenie wśród
polskich twórców SW więc ja klaszcze i
śmieje się... przez łzy.
PS.
Może jak doczytam do końca to dam jakieś
konkrety, na razie nie chcę wydawać
krzywdzących opinii.
Jagged Fel2003-04-08 12:52:13
(całe naraz)
Jagged Fel2003-04-08 12:48:40
Czy można to ściągnąć?
Kisiel2003-04-08 00:43:15
No nie źle, z newsem to sie Yako
pospieszyl, jak ja juz przeczytalem to z
spokojnie 2 tygodnie temu ;) O
opowiadaniu mam bardzo pozytywne zdanie.
Bardzo mi sie podoba jego konstrukcja.
Dobrze sie czyta. Pomysl calkiem ciekawy
i nawet fabula wciagająca. Jestem na TAK
:D