ROZDZIAŁ XXXI
„Tytan” zadrżał pod gradem ognia z dział turbolaserowych superniszczyciela „Gargoyle”. Dwa lekkie krążowniki klasy Carrack, dotychczas odciągające ogień wrogiego CC-9600 od okrętu flagowego, przeleciały za krążownik klasy Bulwark i obecnie osłabiały jego tarcze rufowe. Generał Grant czuł, że jego statek czeka zagłada.
W polu sytuacja również wyglądała niewesoło. Nowa Republika straciła wszystkie Y-Wingi i E-Wingi, większość X-Wingów i A-Wingów oraz po jednej trzeciej K-Wingów i B-Wingów. Jedynie T-Wingi zdawały się przetrwać w jako-tako niezmienionej liczebności, przede wszystkim dlatego, że nikt się nimi nie interesował. Stan ciężkich okrętów Republikan również był niezadowalający: z czterech krążowników MC-90 pozostały dwa, oba ciężko uszkodzone, oraz jeden klasy Majestic. Ponadto zniszczeniu uległ okręt flagowy komandora Hyirityna i inny CC-9600, dwie Corelliańskie Kanonierki i trzy Korwety oraz po jednym pancerniku Dreadnaught i krążowniku Liberator.
Przynajmniej po stronie Imperium straty też są znaczne, pomyślał generał Cracken, patrząc przez iluminator na szalejącą dookoła bitwę. Stał na mostku jednej z Corelliańskich Korwet, która, zgodnie z sugestią generałów Bel Iblisa i A’bahta, miała monitorować całe pole bitwy z bezpiecznej odległości. Monitorować i nagrywać, aby, w razie klęski, przewieźć dowód istnienia potężnej floty terrorystów na Coruscant. To z pewnością przekonałoby Senat do przyznania Głównodowodzącemu nadzwyczajnych uprawnień. Oczywiście żaden z generałów nie wiedział, że ten krok już został podjęty.
Wracając do rzeczy, imperialne jednostki dostały nieźle w kość, pomyślał Airen Cracken, reflektując się, że wciąż w myślach nazywa statki wrogów „imperialnymi jednostkami”. Z siedmiu niszczycieli klasy Imperial pozostały dwa, oba zresztą ciężko poharatane. Zniszczeniu uległ jeden niszczyciel Victory, a ostatnim zajmowały się właśnie dwa pancerniki generała Bel Iblisa. Trzeci został zniszczony, ale zabrał ze sobą trzy takie same jednostki z obozu wroga. Ponadto zniszczono jeszcze cztery Carracki. Sytuacja myśliwska wyglądała nieco gorzej; wprawdzie pozbyto się połowy TIE Defenderów, dwóch trzecich TIE Interceptorów i wszystkich Scimitarów, ale okupiono ten stan gigantycznymi stratami. Pozostałe przy życiu jednostki myśliwskie Nowej Republiki dostały rozkaz niezwłocznego wycofania się na bezpieczniejsze pozycje, żeby nie ryzykować straty najlepszych pilotów Republikan. Myśliwce wroga zdawały się jednak tym nie przejmować i rozpoczęły zmasowany atak na uszkodzone jednostki liniowe, czego rezultatem było unicestwienie ostatniego CC-9600.
- Kapitanie, manewr okalający na mój znak.- rzucił Grant, patrząc na stan tarcz „Tytana”. Nie był on najlepszy. Ciągła kanonada z dział superniszczyciela poważnie uszkodziła generatory, czego skutkiem mogło być ich nagłe przeładowanie i zanik osłon. A wtedy „Tytan”, najwytrzymalszy okręt, jaki kiedykolwiek powstał za pieniądze Nowej Republiki, zostałby zniszczony.
Dlatego właśnie generał Grant zdecydował się na ryzykowny manewr. Okrążając superniszczyciel po wertykalnej chciał obrócić się olbrzymimi silnikami ku powierzchni ośmiokilometrowego okrętu. Emisja zadziałałaby w druzgocący sposób na tarcze „Gargoyle’a”, które też były z każdą salwą coraz słabsze.
- Teraz!- powiedział Grant, mając nadzieję, że jego plan się uda i że osłony „Tytana” wytrzymają ostrzał po dnie, a następnie rufie okrętu. Jeszcze raz rzucił okiem na stan osłon krążownika, jakby chciał się upewnić, że nie wysiądą. Ku jego przerażeniu i niedowierzaniu, kontrolka oznajmująca obecność osłon hangaru zgasła, a za nią pociemniały inne, oznaczające między innymi tarcze stanowisk artyleryjskich i mostka. Czujniki odnotowały kolejną salwę z dział „Gargoyle’a” i po raz pierwszy w swojej karierze „Tytan”, niezniszczalny krążownik klasy Bulwark, zatrząsł się od eksplozji.
Grant nie zamierzał tracić czasu na zbędne zawodzenia. Wiedział, że ostrzeliwanie się nawzajem z superniszczycielem prawie na pewno doprowadzi do masakry. Wiedział również, że jego najlepsi ludzie zginą, jeżeli szybko czegoś nie zrobi. Za czasów Imperium wszystko było łatwiejsze, pomyślał, nie trzeba było martwić się o podwładnych.
Krążowniki klasy Bulwark były budowane w taki sposób, aby wytrzymały większy, skoncentrowany ogień z dział turbolaserowych. Ich konstrukcja była na tyle solidna, że „Tytan” spokojnie wytrzymałby jeszcze piętnaście minut kanonady. Niestety, tylko piętnaście. Generał Grant wiedział także o tym. Wiedział, że tarcze superniszczyciela też są wykończone i że jest szansa na jego zniszczenie. Wiedział, co musi zrobić.
- Cała naprzód!- polecił kapitanowi statku – Wektor trzydzieści trzy koma siedem, prosto na okręt wroga! Pozostali, do szalup. Wszyscy! Proszę zablokować kurs i też iść, kapitanie!
Kapitan popatrzył na niego w osłupieniu, ale trwało to tylko chwilę i zaraz wykonał rozkaz. Pozostali oficerowie z mostka już kierowali się do kapsuł ratunkowych, podobnie jak, zgodnie z rozkazem Granta, reszta załogi „Tytana”. Kapitan wstał i pobiegł do wyjścia, zatrzymując się koło Granta, który wciąż patrzył z nostalgią w stronę zbliżającego się superniszczyciela.
- Generale, musimy iść.- rzekł, szturchając go lekko w ramię. Grant jednak nie słuchał, wpatrzony w imperialny okręt.
- Idźcie sami.- powiedział w końcu – Ja skorzystam z kapsuły admiralskiej.
Kapitan zasalutował i wybiegł bez słowa. Grant rzucił jeszcze okiem za iluminator i też wybiegł z pomieszczenia.
Generał Cracken stał na mostku swojej Korwety, „Losu Thyferry”, i patrzył, jak od „Tytana” odpadają powoli kolejne kapsuły ratunkowe, sam zaś krążownik pędzi w kierunku superniszczyciela. Wiedział, że tarcze Bulwarka wysiadły i że to było jedyne wyjście, jakie generał Grant mógł wybrać. Patrzył również, jak kolosalny statek zderza się z „Gargoyle’em” i obserwował na ekranie czujników dalekiego zasięgu, jak osłony cząsteczkowe superniszczyciela nikną, spalając jednocześnie kadłub „Tytana”. Kapitan superniszczyciela musiał wysłać do osłon wszystkie rezerwy energii, jakie miał, ponieważ trzymały się one nadzwyczaj długo. Ponadto przygasły silniki i umilkły działa. Niemniej jednak tarcze deflektora w końcu wysiadły, otwierając wrakowi krążownika klasy Bulwark drogę do kadłuba „Gargoyle’a”. Niestety, a na szczęście dla wroga, eksplozje na polu osłon, które przeciążyły generatory, pożerały także samego „Tytana”. W rezultacie z olbrzymiego statku bojowego została zaledwie jedna dwunasta. Niemniej jednak to wystarczyło, aby ciężko uszkodzić „Gargoyle’a” i wykluczyć go z dalszej walki.
- Wyślijcie którąś z Korwet po szalupy z „Tytana”.- polecił Cracken, patrząc, jak superniszczyciel na minimalnym, i jak się zdaje, maksymalnym w danym momencie, ciągu odlatuje na pierwszy lepszy wektor skoku. Generał nawet nie miał zamiaru go ścigać. Wiedział, że jedyne krążowniki, jakimi dysponuje, uszkodzony Majestic i nie mniej uszkodzony MC-90 walczą teraz z ostatnimi dwoma niszczycielami klasy Imperial i nie mogą przerwać tej potyczki. Pozostałe przy życiu cztery imperialne krążowniki klasy Carrack dały sobie spokój ze ściganiem myśliwców, tylko zabrały się za eskortę superniszczyciela, który niczym ranny smok wlókł się do wybawienia. Z kolei republikańskie myśliwce, zgodnie z rozkazem Bel Iblisa, wycofały się z rejonów walk na pozycje wyjściowe. Wszystkie TIE zabrały się więc za wspomaganie swoich niszczycieli w walce z krążownikami, ale niewiele mogły wskórać, zwłaszcza, że dużo czasu i energii poświęciły na zniszczenie jednego z MC-90. Bitwa wydawała się wygrana.
Wtedy, dokładnie w środku pola walki pomiędzy czterema potężnymi statkami pojawił się dziki, nieokiełznany wir. Burza Mocy rozgorzała na dobre, wciągając w siebie zarówno okręty Nowej Republiki, jak i statki imperialne. Destrukcyjna energia rozstrzeliła się, kierując jednocześnie ku pozostałym statkom Republikan, w tym flagowcom Crackena i Bel Iblisa. W jednej chwili przewidywane zwycięstwo mogło zamienić się w sromotną porażkę.
- Przestań natychmiast!- ryknął wściekle Kyp, jednocześnie rzucając się w furii na Witiyna Tera. Pająkopodobny stwór był jednak przygotowany na taką ewentualność; jednym gestem dolnej, lewej ręki zawiesił Durrona w powietrzu, uniemożliwiając mu wszelkie próby agresji wobec niego.
- Naprawdę jesteś taki tępy, Durronie, żeby chcieć się mierzyć ze mną?- wysyczał z mroczną satysfakcją Ter, zaciskając węzeł Mocy wokół szyi Jedi – Twoja moc jest niczym wobec mojej potęgi!
- Kyp, nie!!!- wrzasnął Skywalker i już chciał biec na pomoc maltretowanemu przez Charona przyjacielowi, jednak Shira Brie i Callista stanęły mu na drodze, zapalając miecz i bicz. Luke spojrzał na obie kobiety; obie kiedyś kochał, mocniej, niż mu się wydawało, dlatego przez chwilę chciał zaniechać pomocy dla Kypa, byleby tylko z nimi nie walczyć. Trwało to jednak tylko chwilę.
- Odsuńcie się, moje drogie.- szepnął, pełen determinacji, nasączając swoje słowa Mocą – Moim wrogiem jest Ter, a nie wy.
Kobiety jednak nawet nie mrugnęły okiem. Zbyt długo znajdowały się pod kontrolą Pełnomocnika Sprawiedliwości, aby teraz wyrwać się spod jego wpływu za pomocą takiej prostej sztuczki. Pomóc mogłaby inna, silniejsza metoda perswazji, ale Luke nie miał ani dość czasu, ani sił, aby jej użyć. Przez moment nie wiedział, co robić.
Wyboru dokonał za niego Anakin. Jednym ruchem ręki wytrącił miecz z ręki Callisty. Kiedy Shira Brie chciała zareagować, młody Solo kolejnym ruchem przywołał Moc i nacisnął nią na broń byłej Ręki Imperatora, miażdżąc ją. Shira, która była najwyraźniej w jakiś sposób połączona mentalnie ze swoim orężem, padła bez przytomności na ziemię. Ter, widząc, co się dzieje, teatralnym ruchem poderwał duszącego się Kypa do góry, roztrzaskując jego głowę o sufit. Krew pociekła po wspornikach i zaczęła kapać na dół, a ciało Ciemnego już Jedi spadło, uwolnione z uścisku Witiyna Tera. Jego przyciemniona przez to miejsce aura migotała chwilę i zgasła.
- Nie!!!- wrzasnęła Wieiah i chciała instynktownie rzucić się na pomoc Durronowi, ale Eelysa ją powstrzymała.
- Nie pomożemy mu, a mistrz Luke może potrzebować wsparcia naszych mieczy.- rzekła spokojnym, acz śmiertelnie poważnym głosem.
Tymczasem Luke rzucił się na Callistę i ciosem z buta pozbawił ją przytomności. Brakiss zareagował, ale mistrz Jedi pchnął go mieczem, raniąc ciężko. Następnie chciał biec do walki z Witiynem Terem, ale na jego drodze stanął Anakin, pełen mroku i determinacji. Skywalker chciał go ominąć, lecz młody Solo niezwykle silnym pchnięciem Mocy posłał swojego krewnego na drugi koniec sali.
- Jesteś słaby, wujku!- wrzasnął wściekle – Nie rzucaj się na głębokie wody!-
- Anakinie.- szepnął z niedowierzaniem Ewon.
- Przyszedłem po ciebie, Ter.- rzucił Solo, obdarzając Egzekutora złowrogim, szalonym spojrzeniem – Pomszczę moją matkę! Luke Skywalker nie zabierze mi przyjemności osobistego odrąbania ci wszystkich kończyn!
Odpowiedzią Tera był głośny, szyderczy śmiech.
- Mały i głupi.- podsumował go, kiedy przestał się śmiać – A niby jak chcesz mnie pokonać? Twój wujek nie dał mi rady, Solo, ty też nie podołasz!
Anakin nie odezwał się ani słowem, wbijając jedynie swe nienawistne i wściekłe spojrzenie w Witiyna Tera. Charon z kolei przyglądał się młodemu siostrzeńcowi Skywalkera z mieszaniną rozbawienia i lekceważenia. Za nic miał młode pacholę, które przybłąkało się na Roon, żeby szukać zemsty za swoją matkę bez wyraźnej przyczyny.
Stali tak w odległości pięciu metrów, mierząc się wzrokiem. Nagle, w ciągu jednej sekundy, Anakin wyciągnął przed siebie prawą rękę i poraził Witiyna Tera potężną, destruktywnie złowrogą, błyskawicą Mocy. Ter nie spodziewał się takiego ataku i nie był nań przygotowany. Zaskoczenie osłabiło jego i tak nadzwyczajną koncentrację i Pełnomocnik Sprawiedliwości nie był w stanie dłużej utrzymywać szalejącej na orbicie Burzy Mocy. Szalony, energetyczny wir rozproszył się tak szybko, jak powstał.
Anakin jednak na tym nie poprzestawał i zwiększył natężenie, prowadząc po ciele Tera setki ładunków elektrycznych o olbrzymiej mocy. Luke i pozostali Jedi nie wierzyli własnym oczom. Skąd Anakin zna tę sztuczkę? Ter też nie wiedział i to go zdziwiło. Dotychczas orientował się doskonale w myślach i poczynaniach każdej istoty na planecie, nawet tej, nad którą nie miał kontroli. Umysł Anakina zdawał się płytki i Pełnomocnik Sprawiedliwości nie zawracał sobie nim głowy. Teraz jednak, kiedy ładunki elektryczne przesiąkały mu przez szczecinę, następnie skórę i mięśnie, do układu krwionośnego i nerwowego, chciał jeszcze choć raz sięgnąć do umysłu młodego Solo. Jego macki myślowe natrafiły jednak na niewzruszony, psychiczny mur, wzniesiony najwyraźniej przez samego Anakina. Witiyn Ter powoli tracił czucie w kończynach, przestawał również dominować nad umysłami swoich marionetek. Jedyne, na czym się teraz koncentrował, to przetrwanie.
- Skąd u ciebie tyle Mocy, mały?- wysyczał boleśnie.
- Jestem dziedzicem Imperatora, Ter.- rzucił Anakin, śmiejąc się tryumfalnie – Dotknął mnie kiedyś i przekazał wiedzę na temat ciemnej strony. Dość sporą, jak widzisz!
- Ale jak...
- Dość pytań, Ter!- wrzasnął Anakin – W imieniu wszystkich twoich ofiar, na Itren, Stacji Centerpoint czy gdziekolwiek jeszcze zaatakowałeś, skazuję cię na śmierć!
- Jesteś głupcem!- tym razem, mimo przeszywającego bólu, to Ter się śmiał – Możesz mnie zabić, ale wiedz, że to nie ja odpowiadam za atak na twoją matkę. Dalej więc, zamordujesz niewinną istotę?
- Kłamiesz!!!- krzyknął Solo, rozpraszając błyskawicę – Zniewoliłeś całą planetę! To ty jesteś wszystkiemu winien!
Anakin dyszał ze złości, ale Ter tylko się śmiał. Młody Solo wiedział, że zabijając Egzekutora, przyzna mu rację, a więc jego będzie na wierzchu. Włączył klingę. Nie mógł jednak odmówić sobie tej przyjemności i szybko, jednym cięciem miecza świetlnego, odrąbał jego tułów od odwłoka.
Tak zginął Witiyn Ter, Pełnomocnik Sprawiedliwości.
Żądza mordu Anakina została zaspokojona, on jednak ciągle czuł ból i poczucie winy. Obecni tu Ciemni Jedi wyrwali się z więzów umysłu Tera i właśnie dochodzili do siebie. Zresztą rycerze jasnej strony byli zbyt zaaferowani tym, co się stało, aby jakkolwiek zareagować. Luke ostrożnie, ale z ufnością, podszedł do swojego siostrzeńca.
- Spokojnie, Anakinie.- powiedział powoli, wyczuwając jego cierpienie – Nie jesteśmy wrogami. Możemy ci pomóc.
- Odwalcie się!- ryknął młody Solo – Odwalcie się wszyscy!
Po tych słowach z ręki Anakina wystrzeliła kolejna błyskawica Mocy, tym razem skierowana w sufit. Była to bardziej manifestacja jego złości, niż jakiekolwiek celowe działanie, jednak od tego uderzenia zatrzęsły się ściany. Młody Jedi zwiększył jeszcze natężenie prądu w swoich palcach i naruszył strukturę budynku. Wszyscy obecni poczuli, jak cała twierdza zaczyna drżeć w posadach. Anakin przeskoczył nad Jedi i pobiegł w kierunku wyjścia.
- Nie próbujcie mnie ścigać, bo zarąbię!- ostrzegł, grożąc Jedi swoim mieczem – Niech to miejsce będzie grobem Tera i wszystkich, którzy tu zostaną!- i wybiegł.
- Dzieciak ma rację!- rzucił Irek Ismaren, który jako pierwszy doszedł do siebie po wieloletnim pobycie pod kontrolą Pełnomocnika Sprawiedliwości i szybko ocenił sytuację. Natychmiast ruszył śladem Anakina, a Ho’Din i drugi Ciemny Jedi, jeszcze niewiele rozumiejąc z tego, co się tutaj stało, ale czując, że cytadela się wali, pobiegli za nim.
- Nic tu po nas!- rzekł Kam, usiłując wstać na nogi. Eelysa natychmiast podbiegła mu pomóc.
- Nie możemy zostawić rannych!- sprzeciwiła się Wieiah, instynktownie podbiegając do Mika Reglii i Brakissa.
- Wieiah ma rację.- powiedział Luke, podnosząc Callistę. Ewon przerzucił sobie przez ramię Shirę Brie, a Eelysa i Corran złapali Kama. Dorsk 82 z oczywistych względów nie mógł nic nieść. Zeltronianka tymczasem obejrzała ranę Brakissa i stwierdziła, że każdy ruch może poprzewracać mu wszystkie bebechy. Innymi słowy, nie można było go transportować.
- Uciekajcie!- krzyknęła do czekających na nią Luke’a i Dorska – Jego nie można nieść! Zostanę z nim!
- Weź chociaż Mika i chodź!- odkrzyknął jej Khommita. Twierdza zatrzęsła się po raz kolejny, a z sufitu zaczęły sypać się odłamki stali.
- Nie możemy wybierać, kto ma żyć, a kto nie!- przypomniał mu szybko Luke, po czym zwrócił się do Wieiah z pełnym zrozumienia, ale i lęku o uczennicę, spojrzeniem. Chciał powiedzieć coś mądrego, ale nic nie przychodziło mu do głowy – Niech Moc będzie z tobą.- rzucił tylko. Wieiah uśmiechnęła się, ale nie był to jeden z jej dziewczęcych, płomiennych uśmiechów, lecz smutny, dojrzały uśmiech zatroskanej kobiety. I w tym momencie Luke pojął wszystko.
Odwrócił się i obaj z Dorskiem wybiegli śladem pozostałych Jedi, zostawiając Wieiah, Mika i Brakissa w walącej się fortecy.
„Tytan” zadrżał pod gradem ognia z dział turbolaserowych superniszczyciela „Gargoyle”. Dwa lekkie krążowniki klasy Carrack, dotychczas odciągające ogień wrogiego CC-9600 od okrętu flagowego, przeleciały za krążownik klasy Bulwark i obecnie osłabiały jego tarcze rufowe. Generał Grant czuł, że jego statek czeka zagłada.
W polu sytuacja również wyglądała niewesoło. Nowa Republika straciła wszystkie Y-Wingi i E-Wingi, większość X-Wingów i A-Wingów oraz po jednej trzeciej K-Wingów i B-Wingów. Jedynie T-Wingi zdawały się przetrwać w jako-tako niezmienionej liczebności, przede wszystkim dlatego, że nikt się nimi nie interesował. Stan ciężkich okrętów Republikan również był niezadowalający: z czterech krążowników MC-90 pozostały dwa, oba ciężko uszkodzone, oraz jeden klasy Majestic. Ponadto zniszczeniu uległ okręt flagowy komandora Hyirityna i inny CC-9600, dwie Corelliańskie Kanonierki i trzy Korwety oraz po jednym pancerniku Dreadnaught i krążowniku Liberator.
Przynajmniej po stronie Imperium straty też są znaczne, pomyślał generał Cracken, patrząc przez iluminator na szalejącą dookoła bitwę. Stał na mostku jednej z Corelliańskich Korwet, która, zgodnie z sugestią generałów Bel Iblisa i A’bahta, miała monitorować całe pole bitwy z bezpiecznej odległości. Monitorować i nagrywać, aby, w razie klęski, przewieźć dowód istnienia potężnej floty terrorystów na Coruscant. To z pewnością przekonałoby Senat do przyznania Głównodowodzącemu nadzwyczajnych uprawnień. Oczywiście żaden z generałów nie wiedział, że ten krok już został podjęty.
Wracając do rzeczy, imperialne jednostki dostały nieźle w kość, pomyślał Airen Cracken, reflektując się, że wciąż w myślach nazywa statki wrogów „imperialnymi jednostkami”. Z siedmiu niszczycieli klasy Imperial pozostały dwa, oba zresztą ciężko poharatane. Zniszczeniu uległ jeden niszczyciel Victory, a ostatnim zajmowały się właśnie dwa pancerniki generała Bel Iblisa. Trzeci został zniszczony, ale zabrał ze sobą trzy takie same jednostki z obozu wroga. Ponadto zniszczono jeszcze cztery Carracki. Sytuacja myśliwska wyglądała nieco gorzej; wprawdzie pozbyto się połowy TIE Defenderów, dwóch trzecich TIE Interceptorów i wszystkich Scimitarów, ale okupiono ten stan gigantycznymi stratami. Pozostałe przy życiu jednostki myśliwskie Nowej Republiki dostały rozkaz niezwłocznego wycofania się na bezpieczniejsze pozycje, żeby nie ryzykować straty najlepszych pilotów Republikan. Myśliwce wroga zdawały się jednak tym nie przejmować i rozpoczęły zmasowany atak na uszkodzone jednostki liniowe, czego rezultatem było unicestwienie ostatniego CC-9600.
- Kapitanie, manewr okalający na mój znak.- rzucił Grant, patrząc na stan tarcz „Tytana”. Nie był on najlepszy. Ciągła kanonada z dział superniszczyciela poważnie uszkodziła generatory, czego skutkiem mogło być ich nagłe przeładowanie i zanik osłon. A wtedy „Tytan”, najwytrzymalszy okręt, jaki kiedykolwiek powstał za pieniądze Nowej Republiki, zostałby zniszczony.
Dlatego właśnie generał Grant zdecydował się na ryzykowny manewr. Okrążając superniszczyciel po wertykalnej chciał obrócić się olbrzymimi silnikami ku powierzchni ośmiokilometrowego okrętu. Emisja zadziałałaby w druzgocący sposób na tarcze „Gargoyle’a”, które też były z każdą salwą coraz słabsze.
- Teraz!- powiedział Grant, mając nadzieję, że jego plan się uda i że osłony „Tytana” wytrzymają ostrzał po dnie, a następnie rufie okrętu. Jeszcze raz rzucił okiem na stan osłon krążownika, jakby chciał się upewnić, że nie wysiądą. Ku jego przerażeniu i niedowierzaniu, kontrolka oznajmująca obecność osłon hangaru zgasła, a za nią pociemniały inne, oznaczające między innymi tarcze stanowisk artyleryjskich i mostka. Czujniki odnotowały kolejną salwę z dział „Gargoyle’a” i po raz pierwszy w swojej karierze „Tytan”, niezniszczalny krążownik klasy Bulwark, zatrząsł się od eksplozji.
Grant nie zamierzał tracić czasu na zbędne zawodzenia. Wiedział, że ostrzeliwanie się nawzajem z superniszczycielem prawie na pewno doprowadzi do masakry. Wiedział również, że jego najlepsi ludzie zginą, jeżeli szybko czegoś nie zrobi. Za czasów Imperium wszystko było łatwiejsze, pomyślał, nie trzeba było martwić się o podwładnych.
Krążowniki klasy Bulwark były budowane w taki sposób, aby wytrzymały większy, skoncentrowany ogień z dział turbolaserowych. Ich konstrukcja była na tyle solidna, że „Tytan” spokojnie wytrzymałby jeszcze piętnaście minut kanonady. Niestety, tylko piętnaście. Generał Grant wiedział także o tym. Wiedział, że tarcze superniszczyciela też są wykończone i że jest szansa na jego zniszczenie. Wiedział, co musi zrobić.
- Cała naprzód!- polecił kapitanowi statku – Wektor trzydzieści trzy koma siedem, prosto na okręt wroga! Pozostali, do szalup. Wszyscy! Proszę zablokować kurs i też iść, kapitanie!
Kapitan popatrzył na niego w osłupieniu, ale trwało to tylko chwilę i zaraz wykonał rozkaz. Pozostali oficerowie z mostka już kierowali się do kapsuł ratunkowych, podobnie jak, zgodnie z rozkazem Granta, reszta załogi „Tytana”. Kapitan wstał i pobiegł do wyjścia, zatrzymując się koło Granta, który wciąż patrzył z nostalgią w stronę zbliżającego się superniszczyciela.
- Generale, musimy iść.- rzekł, szturchając go lekko w ramię. Grant jednak nie słuchał, wpatrzony w imperialny okręt.
- Idźcie sami.- powiedział w końcu – Ja skorzystam z kapsuły admiralskiej.
Kapitan zasalutował i wybiegł bez słowa. Grant rzucił jeszcze okiem za iluminator i też wybiegł z pomieszczenia.
Generał Cracken stał na mostku swojej Korwety, „Losu Thyferry”, i patrzył, jak od „Tytana” odpadają powoli kolejne kapsuły ratunkowe, sam zaś krążownik pędzi w kierunku superniszczyciela. Wiedział, że tarcze Bulwarka wysiadły i że to było jedyne wyjście, jakie generał Grant mógł wybrać. Patrzył również, jak kolosalny statek zderza się z „Gargoyle’em” i obserwował na ekranie czujników dalekiego zasięgu, jak osłony cząsteczkowe superniszczyciela nikną, spalając jednocześnie kadłub „Tytana”. Kapitan superniszczyciela musiał wysłać do osłon wszystkie rezerwy energii, jakie miał, ponieważ trzymały się one nadzwyczaj długo. Ponadto przygasły silniki i umilkły działa. Niemniej jednak tarcze deflektora w końcu wysiadły, otwierając wrakowi krążownika klasy Bulwark drogę do kadłuba „Gargoyle’a”. Niestety, a na szczęście dla wroga, eksplozje na polu osłon, które przeciążyły generatory, pożerały także samego „Tytana”. W rezultacie z olbrzymiego statku bojowego została zaledwie jedna dwunasta. Niemniej jednak to wystarczyło, aby ciężko uszkodzić „Gargoyle’a” i wykluczyć go z dalszej walki.
- Wyślijcie którąś z Korwet po szalupy z „Tytana”.- polecił Cracken, patrząc, jak superniszczyciel na minimalnym, i jak się zdaje, maksymalnym w danym momencie, ciągu odlatuje na pierwszy lepszy wektor skoku. Generał nawet nie miał zamiaru go ścigać. Wiedział, że jedyne krążowniki, jakimi dysponuje, uszkodzony Majestic i nie mniej uszkodzony MC-90 walczą teraz z ostatnimi dwoma niszczycielami klasy Imperial i nie mogą przerwać tej potyczki. Pozostałe przy życiu cztery imperialne krążowniki klasy Carrack dały sobie spokój ze ściganiem myśliwców, tylko zabrały się za eskortę superniszczyciela, który niczym ranny smok wlókł się do wybawienia. Z kolei republikańskie myśliwce, zgodnie z rozkazem Bel Iblisa, wycofały się z rejonów walk na pozycje wyjściowe. Wszystkie TIE zabrały się więc za wspomaganie swoich niszczycieli w walce z krążownikami, ale niewiele mogły wskórać, zwłaszcza, że dużo czasu i energii poświęciły na zniszczenie jednego z MC-90. Bitwa wydawała się wygrana.
Wtedy, dokładnie w środku pola walki pomiędzy czterema potężnymi statkami pojawił się dziki, nieokiełznany wir. Burza Mocy rozgorzała na dobre, wciągając w siebie zarówno okręty Nowej Republiki, jak i statki imperialne. Destrukcyjna energia rozstrzeliła się, kierując jednocześnie ku pozostałym statkom Republikan, w tym flagowcom Crackena i Bel Iblisa. W jednej chwili przewidywane zwycięstwo mogło zamienić się w sromotną porażkę.
- Przestań natychmiast!- ryknął wściekle Kyp, jednocześnie rzucając się w furii na Witiyna Tera. Pająkopodobny stwór był jednak przygotowany na taką ewentualność; jednym gestem dolnej, lewej ręki zawiesił Durrona w powietrzu, uniemożliwiając mu wszelkie próby agresji wobec niego.
- Naprawdę jesteś taki tępy, Durronie, żeby chcieć się mierzyć ze mną?- wysyczał z mroczną satysfakcją Ter, zaciskając węzeł Mocy wokół szyi Jedi – Twoja moc jest niczym wobec mojej potęgi!
- Kyp, nie!!!- wrzasnął Skywalker i już chciał biec na pomoc maltretowanemu przez Charona przyjacielowi, jednak Shira Brie i Callista stanęły mu na drodze, zapalając miecz i bicz. Luke spojrzał na obie kobiety; obie kiedyś kochał, mocniej, niż mu się wydawało, dlatego przez chwilę chciał zaniechać pomocy dla Kypa, byleby tylko z nimi nie walczyć. Trwało to jednak tylko chwilę.
- Odsuńcie się, moje drogie.- szepnął, pełen determinacji, nasączając swoje słowa Mocą – Moim wrogiem jest Ter, a nie wy.
Kobiety jednak nawet nie mrugnęły okiem. Zbyt długo znajdowały się pod kontrolą Pełnomocnika Sprawiedliwości, aby teraz wyrwać się spod jego wpływu za pomocą takiej prostej sztuczki. Pomóc mogłaby inna, silniejsza metoda perswazji, ale Luke nie miał ani dość czasu, ani sił, aby jej użyć. Przez moment nie wiedział, co robić.
Wyboru dokonał za niego Anakin. Jednym ruchem ręki wytrącił miecz z ręki Callisty. Kiedy Shira Brie chciała zareagować, młody Solo kolejnym ruchem przywołał Moc i nacisnął nią na broń byłej Ręki Imperatora, miażdżąc ją. Shira, która była najwyraźniej w jakiś sposób połączona mentalnie ze swoim orężem, padła bez przytomności na ziemię. Ter, widząc, co się dzieje, teatralnym ruchem poderwał duszącego się Kypa do góry, roztrzaskując jego głowę o sufit. Krew pociekła po wspornikach i zaczęła kapać na dół, a ciało Ciemnego już Jedi spadło, uwolnione z uścisku Witiyna Tera. Jego przyciemniona przez to miejsce aura migotała chwilę i zgasła.
- Nie!!!- wrzasnęła Wieiah i chciała instynktownie rzucić się na pomoc Durronowi, ale Eelysa ją powstrzymała.
- Nie pomożemy mu, a mistrz Luke może potrzebować wsparcia naszych mieczy.- rzekła spokojnym, acz śmiertelnie poważnym głosem.
Tymczasem Luke rzucił się na Callistę i ciosem z buta pozbawił ją przytomności. Brakiss zareagował, ale mistrz Jedi pchnął go mieczem, raniąc ciężko. Następnie chciał biec do walki z Witiynem Terem, ale na jego drodze stanął Anakin, pełen mroku i determinacji. Skywalker chciał go ominąć, lecz młody Solo niezwykle silnym pchnięciem Mocy posłał swojego krewnego na drugi koniec sali.
- Jesteś słaby, wujku!- wrzasnął wściekle – Nie rzucaj się na głębokie wody!-
- Anakinie.- szepnął z niedowierzaniem Ewon.
- Przyszedłem po ciebie, Ter.- rzucił Solo, obdarzając Egzekutora złowrogim, szalonym spojrzeniem – Pomszczę moją matkę! Luke Skywalker nie zabierze mi przyjemności osobistego odrąbania ci wszystkich kończyn!
Odpowiedzią Tera był głośny, szyderczy śmiech.
- Mały i głupi.- podsumował go, kiedy przestał się śmiać – A niby jak chcesz mnie pokonać? Twój wujek nie dał mi rady, Solo, ty też nie podołasz!
Anakin nie odezwał się ani słowem, wbijając jedynie swe nienawistne i wściekłe spojrzenie w Witiyna Tera. Charon z kolei przyglądał się młodemu siostrzeńcowi Skywalkera z mieszaniną rozbawienia i lekceważenia. Za nic miał młode pacholę, które przybłąkało się na Roon, żeby szukać zemsty za swoją matkę bez wyraźnej przyczyny.
Stali tak w odległości pięciu metrów, mierząc się wzrokiem. Nagle, w ciągu jednej sekundy, Anakin wyciągnął przed siebie prawą rękę i poraził Witiyna Tera potężną, destruktywnie złowrogą, błyskawicą Mocy. Ter nie spodziewał się takiego ataku i nie był nań przygotowany. Zaskoczenie osłabiło jego i tak nadzwyczajną koncentrację i Pełnomocnik Sprawiedliwości nie był w stanie dłużej utrzymywać szalejącej na orbicie Burzy Mocy. Szalony, energetyczny wir rozproszył się tak szybko, jak powstał.
Anakin jednak na tym nie poprzestawał i zwiększył natężenie, prowadząc po ciele Tera setki ładunków elektrycznych o olbrzymiej mocy. Luke i pozostali Jedi nie wierzyli własnym oczom. Skąd Anakin zna tę sztuczkę? Ter też nie wiedział i to go zdziwiło. Dotychczas orientował się doskonale w myślach i poczynaniach każdej istoty na planecie, nawet tej, nad którą nie miał kontroli. Umysł Anakina zdawał się płytki i Pełnomocnik Sprawiedliwości nie zawracał sobie nim głowy. Teraz jednak, kiedy ładunki elektryczne przesiąkały mu przez szczecinę, następnie skórę i mięśnie, do układu krwionośnego i nerwowego, chciał jeszcze choć raz sięgnąć do umysłu młodego Solo. Jego macki myślowe natrafiły jednak na niewzruszony, psychiczny mur, wzniesiony najwyraźniej przez samego Anakina. Witiyn Ter powoli tracił czucie w kończynach, przestawał również dominować nad umysłami swoich marionetek. Jedyne, na czym się teraz koncentrował, to przetrwanie.
- Skąd u ciebie tyle Mocy, mały?- wysyczał boleśnie.
- Jestem dziedzicem Imperatora, Ter.- rzucił Anakin, śmiejąc się tryumfalnie – Dotknął mnie kiedyś i przekazał wiedzę na temat ciemnej strony. Dość sporą, jak widzisz!
- Ale jak...
- Dość pytań, Ter!- wrzasnął Anakin – W imieniu wszystkich twoich ofiar, na Itren, Stacji Centerpoint czy gdziekolwiek jeszcze zaatakowałeś, skazuję cię na śmierć!
- Jesteś głupcem!- tym razem, mimo przeszywającego bólu, to Ter się śmiał – Możesz mnie zabić, ale wiedz, że to nie ja odpowiadam za atak na twoją matkę. Dalej więc, zamordujesz niewinną istotę?
- Kłamiesz!!!- krzyknął Solo, rozpraszając błyskawicę – Zniewoliłeś całą planetę! To ty jesteś wszystkiemu winien!
Anakin dyszał ze złości, ale Ter tylko się śmiał. Młody Solo wiedział, że zabijając Egzekutora, przyzna mu rację, a więc jego będzie na wierzchu. Włączył klingę. Nie mógł jednak odmówić sobie tej przyjemności i szybko, jednym cięciem miecza świetlnego, odrąbał jego tułów od odwłoka.
Tak zginął Witiyn Ter, Pełnomocnik Sprawiedliwości.
Żądza mordu Anakina została zaspokojona, on jednak ciągle czuł ból i poczucie winy. Obecni tu Ciemni Jedi wyrwali się z więzów umysłu Tera i właśnie dochodzili do siebie. Zresztą rycerze jasnej strony byli zbyt zaaferowani tym, co się stało, aby jakkolwiek zareagować. Luke ostrożnie, ale z ufnością, podszedł do swojego siostrzeńca.
- Spokojnie, Anakinie.- powiedział powoli, wyczuwając jego cierpienie – Nie jesteśmy wrogami. Możemy ci pomóc.
- Odwalcie się!- ryknął młody Solo – Odwalcie się wszyscy!
Po tych słowach z ręki Anakina wystrzeliła kolejna błyskawica Mocy, tym razem skierowana w sufit. Była to bardziej manifestacja jego złości, niż jakiekolwiek celowe działanie, jednak od tego uderzenia zatrzęsły się ściany. Młody Jedi zwiększył jeszcze natężenie prądu w swoich palcach i naruszył strukturę budynku. Wszyscy obecni poczuli, jak cała twierdza zaczyna drżeć w posadach. Anakin przeskoczył nad Jedi i pobiegł w kierunku wyjścia.
- Nie próbujcie mnie ścigać, bo zarąbię!- ostrzegł, grożąc Jedi swoim mieczem – Niech to miejsce będzie grobem Tera i wszystkich, którzy tu zostaną!- i wybiegł.
- Dzieciak ma rację!- rzucił Irek Ismaren, który jako pierwszy doszedł do siebie po wieloletnim pobycie pod kontrolą Pełnomocnika Sprawiedliwości i szybko ocenił sytuację. Natychmiast ruszył śladem Anakina, a Ho’Din i drugi Ciemny Jedi, jeszcze niewiele rozumiejąc z tego, co się tutaj stało, ale czując, że cytadela się wali, pobiegli za nim.
- Nic tu po nas!- rzekł Kam, usiłując wstać na nogi. Eelysa natychmiast podbiegła mu pomóc.
- Nie możemy zostawić rannych!- sprzeciwiła się Wieiah, instynktownie podbiegając do Mika Reglii i Brakissa.
- Wieiah ma rację.- powiedział Luke, podnosząc Callistę. Ewon przerzucił sobie przez ramię Shirę Brie, a Eelysa i Corran złapali Kama. Dorsk 82 z oczywistych względów nie mógł nic nieść. Zeltronianka tymczasem obejrzała ranę Brakissa i stwierdziła, że każdy ruch może poprzewracać mu wszystkie bebechy. Innymi słowy, nie można było go transportować.
- Uciekajcie!- krzyknęła do czekających na nią Luke’a i Dorska – Jego nie można nieść! Zostanę z nim!
- Weź chociaż Mika i chodź!- odkrzyknął jej Khommita. Twierdza zatrzęsła się po raz kolejny, a z sufitu zaczęły sypać się odłamki stali.
- Nie możemy wybierać, kto ma żyć, a kto nie!- przypomniał mu szybko Luke, po czym zwrócił się do Wieiah z pełnym zrozumienia, ale i lęku o uczennicę, spojrzeniem. Chciał powiedzieć coś mądrego, ale nic nie przychodziło mu do głowy – Niech Moc będzie z tobą.- rzucił tylko. Wieiah uśmiechnęła się, ale nie był to jeden z jej dziewczęcych, płomiennych uśmiechów, lecz smutny, dojrzały uśmiech zatroskanej kobiety. I w tym momencie Luke pojął wszystko.
Odwrócił się i obaj z Dorskiem wybiegli śladem pozostałych Jedi, zostawiając Wieiah, Mika i Brakissa w walącej się fortecy.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,43 Liczba: 14 |
|
Maxi Artur2008-05-15 11:58:07
Za długie 1/10
Aved Lord2007-05-11 21:10:57
Plus za odnośniki do wydażeń z oficjalnych produkcji.
Aved Lord2007-05-11 20:33:46
Nigdy nie czytałem lepszego fica. Tylko czekać z nadzieją na następne tytuły Michała Wolskiego.
Aved Lord2007-05-11 17:24:45
Przenieść trochę w przeszłość i wydać oficjalnie w trójpaku. Jedyne co z takim ficiem można zrobić.
Aved Lord2007-05-11 13:15:36
Jakby NEJ nie zaprzeczało możnaby spokojnie wydać to jako oficjalną książkę.
Misiek2006-04-02 00:38:49
Prośba do komentujących w opiniach, żeby wpisali ocenę Pełnomocnika i pozostałych do skali ocen. Bastionowe statystyki łapią tylko te fanfice, które mają powyżej 10 ocen :-P
Lord Brakiss2006-03-24 16:42:24
Swietne!!! Lepsze od niektórych książeki prawdziwych autorów.10/10
Lord Darth_Vader2005-09-17 16:14:11
Autor napewno włożył w to wiele pracy a Opowiadanie jest bardzo ciekawe.
Qui Gon Jinn2005-08-05 18:30:40
Opowiadanie wciągające i ciekawe, choć trudno czyta sie taki tekst na kompie. Podziwam wytrwałość autora.
Edi2005-03-20 16:20:13
Opowiadanie jest wspaniałe.Gratulacje dla autora ponieważ stworzył niesamowitą fabułę która mnie wciągnęła,wspaniale opisał akcję i wykorzystał wiedzę z filmów i EU.Brawa także za mroczny klimat.10/10.
Carno2004-08-19 00:20:10
Z receenzja poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 9.
Jagd Fell2004-06-18 18:32:56
Genialnie po prostu super bomba CO TAM JESZCZE o Alpha Red dosłownie.
Ricky Skywalker2004-05-10 14:42:57
Cóż mogę powiedzieć... szerzej rozwodzę się nad problemem na Forum, zatem tutaj króciutko:
+ POMYSŁ
+ Rozbudowana akcja
+ Dialogi
+ Narracja
ale...
-Błędy stylistyczne (str. 51: "zdążył nacisnąć wystukać" i kilkanaście razy podobnie), interpunkcyjne (tego w cholerę było, a najbardziej mnie raziła niewłaściwa forma dialogów; no ale dobra, wiem, czepiam się ;-)) i w pisowni niektórych nazw własnych ("CaRLissian" a powinno być "CaLRissian" i kilka innych błędów), oraz taka jedna rzecz... niekonsekwencja. Raz piszesz "Sokół MILENIUM" a raz "Sokół MILLENNIUM".
- brak napisu INFINITIES na okładce :D (no sam Michał wiesz jak bardzo jestem emocjonalnie związany z serią NEJ).
Dobra, wiem. Trochę w miniusach się czepiłem. Ale kiedy się zabieramy za poważną produkcję, należy wyłapać wszystkie błędy przed wydaniem. Ale i tak, te błędy nie mogą w moich oczach obniżyć i tak wysokiego poziomu. Chciałbym, aby skończone "Cienie Jedi" prezentowały podobny poziom, jak "Pełnomocnik" :)
WIELKIE BRAWA!!
(9/10) :)
Otas2004-03-30 13:45:23
Ktoś kiedyś zadał na forum pytanie czy czytalibyśmy książki SW polskiego pisarza... no cóż teraz mogę śmiało powiedzieć że jesli kiedyś na półkach księgarni pojawi sie książka autorstwa Miśka to kupuję ją w ciemno :)
Jak większość jestem pełen podziwu dla wiedzy autora i ogromu pracy włożonego w książke. Przyznam się że styl powieści, rozbudowana fabuła, masa postaci itp. bardzo mi przypadła do gustu.
Gdy skończyłem czytać Pełnomocnika to spojżałem na moją półke z książkami ....i pożałowałem że na sporo książek wydałem kase... gdyż są o wiele gorsze niż powieść Miśka.
Echh... cóż będe się dalej rozwodził... jak dla mnie bomba, którą z przyjemnością odbezpieczyłem i pożarłem :)
PS. Nie mogłem dać 10 (licze że 3 tom na nią zasłuży) ... nie mogłem dać 9 (bo FS ją dostanie) ... nie ma 8,5... więc PS dostaje odemnie 8 ... :)
Misiek2004-03-22 17:59:04
Owe drobne potknięcia językowe wynikają z braku korektorów, a jak mam sam to czytać w poszukiwaniu błędów, to szlag mnie trafia (nie dość, że znam treść, nie dość, że na kompie, to jeszcze nudne...). Ale większość z nich wyeliminowałem w drugim wydaniu.
Gemini2004-02-11 15:02:41
juz dochodze do końca. ;)) Napisane jest ciekawie i wciągająco . Są drobne potkniecia językowe , ale "ujda w tłoku". Trche za duzo nowych postaci z początku i trudno wszyskich zapamiętac. Ale warto przeczytac
Calsann2003-12-10 23:45:50
dopiero dzisiaj skończyłem czytać... muszę przyznać że "opowiadanko" :P jest niczego sobie ;) co prawda... wolę okres przedimperialny ;)
Wilaj2003-10-03 13:09:49
Pewnie II tom wyjdzie, a ja nie przeczytam jeszcze pierwszego ...
Misiek2003-09-22 16:27:46
A II tom jest dluzszy ;-)))))
obisk2003-09-18 13:08:24
gdy doczytałem sie do 18 rozdzialu to wybuchlem smiechem ze komu by tyle chcialo pisac aledaje 7
Darth Fizyk2003-09-11 18:00:58
Jak zobaczylem to sie przerazilem, nie ze dlugie, tylko ze dlugie na kompie czytanie i chcialem ominac, ale pojawil sie pdf i przeczytalem (ale to bylo juz dawno jak mialem modem jeszcze). Wiec zeby byl slad ze czytalem napisze ze jest ciekawe. Brawo :)
Wilaj2003-08-26 00:51:44
OK!!!
Już ściągam. Niedługo zacznę czytanie(boże święty, tydzień z głowy)Mam nadzieję, że będzie mi się podobało!!!
Misiek2003-07-13 17:41:42
A już wkrótce tom II.
Strid2003-07-11 21:52:04
BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ŚWIETNE OPOWIADANIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mistrz Fett2003-06-17 09:45:47
Czekamy teraz na Tom II, a potem III.
MorganVenturi2003-05-27 13:53:37
Dzięki Michał! Nie chcę ci życia utrudniać, ale możesz mi powiedzieć jak zginął (bo nie wiem czy mój bohater ma go zabić w akcie zemsty, czy też Mareek ma mu zwiać... I jeszcze jedno- czy Mareek Steel żył 4 lata po EPISODZIE 3? Bo właśnie wtedy zabił rodziców mojego bohatera???
Misiek2003-05-25 13:23:11
Odpowiadam: Maarek Stele to postać autentyczna:-)
MorganVenturi2003-05-13 11:21:44
Bardzo Dobre opowiadanie! Ciekawe i klimatyczne. No i bije wiedzą z EU! A ja to cenię! Mam tylko pytanie - czy ty wymyśliłeś Mareeka Steel? Piszę opowiadanie, w którym ta RĘKA zabije rodziców innej RĘKI (wymyślonej przeze mnie)
Kisiel2003-04-22 02:01:43
Fajnie ze jest w PDF-ie... Wszystkie Fan Fice powinny być w PDF, bo w kompie się faktycznie słabo czyta, a ja z chęcią sobie wydrukuje zeby miec :D
Mistrz Fett2003-04-21 16:30:35
Ja daję 9. Jest super! :)
Andaral2003-04-16 15:30:15
"PS" jest już w formacie .pdf !!
Strangler2003-04-16 15:12:37
OK - na Wasze prośby zamieszczamy PDFa -
1,73 MB (ikonka dyskietki u góry
tekstu).
Życzę szybkich transferów i miłej
lekturki :)
Astian2003-04-11 20:59:10
Sporo tego, może jakiś PDF.
Anor2003-04-11 16:14:23
No wreszcie dobrnąłem do końca. Było to
tym bardziej trudne, że czytałem na
kompie.
No ale przyszło wyrazić opinię:
Po pierwsze podziwiam ogomny wkład pracy,
to nie jest fanfiction, tylko ksiażka, a
jak rozumiem, to jest dopiero pierwsza
część. Jestem pod wrażeniem.
Z tekstu bije ogromna wiedza na temat SW,
a szczególnie doskonała znajomość EU.
Przejawiaja sie tu bodajrze prawie
wszystkie wazniejsze postacie, miejsca,
rasy, pojazdy, obiekty, statki, itd. To
równiez robi ogromne wrażenie.
Jednak ten plus jest równiez i minusem.
Autor zamieszczając ogromna ilość
bohaterów, miejsc i statków apowodował
wielkie przeładowanie, które nawet tych
zorientowanych może doprowadzić do
dezorientacji. Pod koniec, kiedy fabuła
sie zacieśnia jedynym sposobem było
powybijanie częsci bohaterów, bo po
prostu było ich za dużo, nie było już dla
nich miejsca.
Fabuła! Jest naprawdę wielowątkowa, wręcz
bardzo wielowątkowa. Czytałem wszystkie
ksiązki SW i chyba takiej wielowątkowości
jeszcze nie widziałem. To zasługuje na
podziw i pochwałe, jednak początke, kiedy
jeszcze nie wiadomo o co chodzi był
cięzki do przejścia i mógł naprawdę
zniechęcić mniej wytrwałych czytelników.
Mimo to jak sie przebrnęło do pewnego
momentu było juz znośnie.
Nie moge jednak chwalić do końca. Pewną
mała wadą, która jednak moze być
subiektywna jest nazewnictwo nowych
postaci. Jakoś wiekszość tych nowych nazw
mi nie pasuje do starwars (Totenko, czy
inni). Jednak nie uważam tego za jakąś
wielką wadę, po prostu ot takie coś.
Kolejna wada dla mnie jest próba
wykorzystania wszelkich superbroni i
superstatków, niektórych na siłe.
Wszystko to wpływa na obnizenie realności
całej opowieści, jest trochę przesadzone.
Mnie zresztą zawsze drażnia takie cuda
jak te wszystkie nowe super bronie i w
ogóle, bo zawsze sie okazuje, że gdzies
cos takiego dryfowało sobie w przestrzeni
niezauważone i nagle ktos je znajduje.
Jeśli chodzi o pomysł, to oczywiście
trudno to kwestionować, ale jak dla mnie
to mi sie podoba. Bardzo gładko
załatwiłes pewne fakty z EU i udało ci
sie wiele rzeczy zgrabnie wytłumaczyć
(czekam jescze na pewne wytłumaczenia,
wiesz o kogo chodzi). Wszystko to dało
efekt alternatywy dla NEJ, jednocześnie
stanowiąc dla niej sprzeczność. Nie
uważam tego za wadę, ale chłopie niestety
już twój twór nie będzie mógł byc
opublikowany jako oficjalna ksiązka, a
szkoda...
Tymi słowami zakończę, chociaż mógłbym
powiedzieć jeszcze wiele, ale musiałbym
ujawnić fabułę, może jeszcze przyjdzie na
to czas.
Ale generalnie GRATULUJE!!!
jedI2003-04-08 20:06:14
Skoro tekst ten jest reklamowany jako
pierwszy polski e-book to ja go będę tak
oceniał...
Tekst ten otrzymałem na grubo przed tym
jak pojawiłsię on na Bastionie...
pierwsze rozdziały mnie wciągnęły. Byłem
za. Ale teraz kiedy usiadłem i wczytałem
się w to głębiej muszę zmienić zdanie...
Przyznam się... nie doczytałem
Pełnomocnika do końca... a to co
przeczytałem tylko pobieżnie. Na dodatek
była to dla mnie droga przez mękę.
Niewątpliwie ukończenie takiego czegoś
jest wielkim osiągnięciem autora,
olbrzymim, niewielu jest fanów Sw, którzy
mieliby na tyle samozaparcia aby napisać
coś tak wielkiego.
Tylko, że Pałac Kultury też jest wielki a
to nie oznacza, że musi m isię podobać.
Mamy tu doczynienia z przerostem ilości
nad jakością. Autorowi co prawda udało
się utrzymac w ryzach fabułę i
konsekwentnie ją poprowadził ale całość
mnie osobiście przytłoczyła.
Fabułą- dobra historyjka akcji...
wykorzystuje przynajmniej to co już mamy
w SW a nie tworzy jakichś nowych
niestworzonych planet... Początkowo
klimat uderzył w dziesiątkę... utrzymany
w psychodelicznym nurcie przypominał mi
trochę fanfice Son of the Sun ale później
była już tylko akcja...
Bohaterowie skonstruowani poprawnie...
moga obsługiwać klinetów w supermarkecie.
Świat doskonale odtworzony z SW (zaleta
to czy wada ?).
Cóż moge napisać na podsumowanie... TAK
WIELKIM FICOM MÓWIĘ STANOWCZE NIE !!!
Talent jakim niewątpliwie obdarzony jest
autor ginie pod formą tego typu
przedsięwzięcia.
Ale to rewolucyjne wydarzenie wśród
polskich twórców SW więc ja klaszcze i
śmieje się... przez łzy.
PS.
Może jak doczytam do końca to dam jakieś
konkrety, na razie nie chcę wydawać
krzywdzących opinii.
Jagged Fel2003-04-08 12:52:13
(całe naraz)
Jagged Fel2003-04-08 12:48:40
Czy można to ściągnąć?
Kisiel2003-04-08 00:43:15
No nie źle, z newsem to sie Yako
pospieszyl, jak ja juz przeczytalem to z
spokojnie 2 tygodnie temu ;) O
opowiadaniu mam bardzo pozytywne zdanie.
Bardzo mi sie podoba jego konstrukcja.
Dobrze sie czyta. Pomysl calkiem ciekawy
i nawet fabula wciagająca. Jestem na TAK
:D