ROZDZIAŁ XXI
- Nasz Wywiad nie dostrzegł w Ryfcie Kathol żadnych oznak Fallanassi.- powiedział Ewon Five-For-Two, kiedy Wieiah, Kam, Shor i Firtisthwing wrócili na Yavin IV - Co naturalnie nie oznacza, że ich tam nie ma.
- To teraz nieistotne.- odparł spokojnie Solusar - Witiyn Ter jest na Roon. Teraz musimy przygotować wyprawę do Płaszcza Sith.
- Mamy nadzieję, że zajmiesz się tym, Ewonie.- dodał Firtisthwing - My musimy być na zebraniu Rady Jedi.
- Chodzi o wybuch Stacji Centerpoint?- Ettin zmarszczył z niesmakiem brwi - Wszystkie kanały HoloNetowe o niczym innym nie nadają.
- Prawdopodobnie tak.- odparł Kam - Mistrz Luke chce też podjąć odpowiednie kroki co do przeniesienia siedziby Rady na Noquivizor. Postanowił osobiście zadbać o bezpieczeństwo Jedi, dlatego nie będzie towarzyszyć ani nam, ani Kyle'owi, w naszych misjach.
- Na pewno sami damy sobie radę.- Ewon uśmiechnął się niepewnie - A skoro o tym mowa, to przydałoby się zadzwonić po flotę.- odwrócił głowę do stojącej w milczeniu Zeltronianki - Wieiah, idziesz ze mną?
- Jeśli się na coś przydam, to możesz na mnie liczyć.- dziewczyna posłała Ewonowi jeden ze swoich rozbrajających uśmiechów. Ettin poczuł, że się rumieni.
- No to do roboty.- powiedział Vor i poszedł z Kamem w kierunku Wielkiej Sali. Ewon i Wieiah skierowali się natomiast do pomieszczenia HoloNetowego. Szli w milczeniu i dopiero, gdy otworzyli drzwi do pokoju łączności, Zeltronianka przerwała ciszę.
- Zawsze mnie zastanawiało..- zaczęła, a Ewon wyczuł jej ciekawość -... dlaczego nazywasz się Five-For-Two.
- To proste.- Ettin lekko się uśmiechnął - Na Etti IV, skąd pochodzę, nasze przydomki biorą się od tych naszych walorów fizycznych, które da się określić ciągiem liczbowym. Oznacza to, że jeśli ktoś skacze dwa razy wyżej, niż przeciętny Ettin, to dostaje przydomek Jump-Two-One.
- A skąd się wziął twój przydomek?- zapytała Wieiah, siadając przed zestawem HoloNetowym.
- Dziadek mi go wymyślił.- Ewon też usiadł - Widzisz, był on kupcem i prowadził niewielki dom handlowy. Uwielbiał się targować, miał nawet przydomek Twenty-For-Zero. Kiedy stał się już stary i chorowity, pomagałem mu przy interesie, jak tylko mogłem. Wreszcie powiedział mi kiedyś, że byłby gotów oddać za mnie dwóch solidnych subiektów, ale gdyby miał dostać dwóch takich, jak ja, tych subiektów musiałoby być pięciu. Rozumiesz?
- Jak najbardziej.- uśmiechnęła się Wieiah, błądząc palcami po klawiaturze - Zobaczmy, co admirał Ackbar może nam zaoferować.
To, co się działo w ciągu ostatnich sześciu dni, było dla Danni koszmarem. Najpierw siły Imperium albo jakaś poimperialna organizacja, bo tego dziewczyna do końca nie wiedziała, zaatakowała i zniszczyła jej placówkę na Belkadan. Gdy dotarło do niej, że wszyscy jej towarzysze nie żyją, poczuła się samotna. Nigdy, na Commenorze ani nigdzie indziej, nie była skazana wyłącznie na siebie.
Nigdy też nie była w tak beznadziejnej sytuacji.
Kiedy pierwszy szok minął, przyszły następne. Przez kilka godzin od odzyskania przytomności nie wiedziała, gdzie się znajduje. Pomieszczenie, w którym się znalazła, miało niecałe trzy metry kwadratowe, z czego jedna czwarta zajęta była przez pryczę, a jedyne drzwi zamknięte i zabezpieczone. Lekkie wibracje podłogi wskazywały na to, że jest na jakimś dużym statku, lecącym w nadprzestrzeni.
Potem doszło do niej, że nie ma na sobie piżamy, w jakiej straciła przytomność, lecz pomarańczowy skafander więźnia, stosowany między innymi w ośrodkach karnych na Akrit'tar czy Kessel. Następnie zdała sobie sprawę, że skoro pamięta, jak była ostatnio ubrana, to powoli wraca jej pamięć. Przypomniała sobie walkę jakiegoś Jedi z dziwnym, groteskowym obcym, walkę pomiędzy dwoma istotami, które wzbudzały w niej uczucie strachu. Potem przypomniała sobie, jak Jedi nazwał obcego.
Yomin Carr...
Tyle tajemnic, zagadek i wątpliwości kotłowało się w jej umyśle, że rozbolała ją głowa. Starała się racjonalnie wyjaśnić to wszystko, co zaszło, i dojść do jakichś wniosków przez następne trzy dni. W tym czasie statek, na którym ją trzymano, dotarł najwyraźniej do miejsca przeznaczenia, bo wibracje pokładu ustały. Wtedy drzwi jej celi rozsunęły się i weszło czterech ludzi w białych, bezdusznych pancerzach szturmowców. Jedyne, co od nich usłyszała, to krótkie: "pójdziesz z nami". Potem ci uzbrojeni żołnierze założyli jej kajdanki i odprowadzili do nowej celi, w której siedziała do następnego dnia.
Jeżeli jej poczucie czasu nie uległo pomieszaniu, to nazajutrz, około południa czasu belkadańskiego ponownie miała gości. Standardowo czterech szturmowców i młody, urodziwy mężczyzna o zmęczonych oczach, którego twarz Danni Quee widziała kiedyś na HoloNetowym kanale informacyjnym. Był praktycznym przywódcą Drugiego Imperium i zagorzałym wrogiem rycerzy Jedi, a nazywał się Brakiss.
Mężczyzna patrząc na nią badawczo oznajmił, że Danni jest pierwszym jeńcem wojennym kampanii kompleksu Executor's Lair przeciwko Nowej Republice i że powinna dziękować Mocy, że jeszcze żyje. Dziewczyna nie była w ciemię bita; trzymali ją przy życiu z jakiegoś powodu. Zebrała więc całą odwagę i zapytała o to Brakissa.
- Jesteś nam potrzebna do pewnego eksperymentu.- oznajmił bez ogródek.
Szturmowcy ponownie odprowadzili ją na jakiś statek i zamknęli w kolejnej celi. Jedyne, co zdążyła zauważyć, to dostrzeżone kątem oka w iluminatorze na korytarzu inne statki, przynajmniej cztery niszczyciele klasy Imperial, dwa Victory i osiem krążowników, których Danni nie rozpoznawała. Po dniu spędzonym w nadprzestrzeni dotarli na miejsce i Danni znów została wyprowadzona z celi przez czwórkę białych żołnierzy. Zabrali ją na prom klasy Lambda i zwieźli na jakąś zalesioną planetę, na której czuła się dziwnie. Poczuła się jeszcze bardziej bezsilna, ledwie weszli w atmosferę.
Wreszcie prom wylądował, a szturmowcy wyprowadzili ją i zamknęli w jakimś baraku. Z położenia słońca i długości cieni wywnioskowała, że jest przedpołudnie miejscowego czasu. W baraku czekał na nią syntetyczny posiłek, bogaty w niezbędne dla organizmu mikroelementy. Mimo, iż podejrzewała podstęp, długie dni na żelaznych racjach więziennych zrobiły swoje. W końcu wzięła się do jedzenia, a kiedy zjadła, ogarnęła ją senność. Zawlokła się więc w kąt i zasnęła.
Obudziła się w zupełnie innym miejscu, bowiem w zakratowanej celi wewnątrz jakiegoś budynku. Przypomniała sobie, że widziała jakiś po drodze z lądowiska do baraku. Czuła się też jakoś dziwnie i miała nakłucia w centralnych punktach układu krwionośnego. I cholernie bolała ją głowa.
- Zabijać ich to marnotrawstwo.- powiedział jakiś głos z głębi pokoju, poza zasięgiem jej wzroku - Żywi mogą zostać indoktrynowani i wcieleni do armii.
- Indoktrynacja nie zawsze odnosi zamierzony skutek.- odpowiedział inny, wściekły głos.
- Stele ma rację, Rov.- wtrącił kolejny głos, należący, zdaniem Danni, do Brakissa - Tę tutaj szkoda byłoby zabijać. Jest niezwykle inteligentna i ma zdolności przywódcze.
- Dlatego jest niebezpieczna!- warknął Rov - Musimy ją zabić!
- Nawet gdybyśmy chcieli,- odparł Stele - to musimy jeszcze zobaczyć, czy formuła nie ma efektów ubocznych. Ona będzie żyć, Firehead, przynajmniej jeszcze trochę.- dodał z naciskiem.
- Powoli zaczynam żałować, że powiedziałem ci o Executor's Lair.- mruknął oschle głos Rova. Zapanowała cisza, lecz po kilku minutach Stele powiedział z satysfakcją:
- Nasz gość chyba się obudził.
- Skąd to wiesz?- spytał podejrzliwie Brakiss - Ja się czuję, jakbym był ślepy i głuchy.
Danni opis odczuć Ciemnego Jedi wydał się znajomy. Jeżeli Jedi czuli w tym miejscu dziwną pustkę w duszy, tak jak ona, to...
I nagle wszystko zaczęło do siebie pasować.
- Kwestia przyzwyczajenia.- odparł Stele - A o tym, że panna Quee już nie śpi, wywnioskowałem z nieznacznej zmiany temperatury w jej celi.
W tym momencie w zasięg wzroku Danni wszedł właściciel głosu, mężczyzna około czterdziestki w czarnym stroju, z kpiącym uśmieszkiem na twarzy i miną zbója.
- Witam w moim laboratorium, panno Quee.- ukłonił się nieznacznie i otworzył jej celę - Nazywam się Maarek Stele, byłem Ręką Imperatora, członkiem sto osiemdziesiątego pierwszego szwadronu TIE Interceptorów barona Soontira Fela i założycielem Eskadry Inferno.
Danni wciąż bolała głowa, więc nie od razu zrozumiała sens tych słów. Kiedy to jednak do niej dotarło, zaparło jej dech w piersiach. Ręka Imperatora, jeden z najlepszych pilotów myśliwskich Imperium, i do tego włada Mocą. Ale zaraz, skoro tu nie ma Mocy, to on też jest ślepy i głuchy, pomyślała.
- Skąd wiedzieliście o moim potencjale?- zapytała, a Stele pokiwał głową z uznaniem.
- Domyślna.- pochwalił Maarek - Proszę za mną.- i odwrócił się, idąc wgłąb pomieszczenia.
Danni wstała i chwiejnym krokiem ruszyła za nim. Pokój był olbrzymi i dobrze oświetlony. Na środku rosło jakieś drzewo, a pod ścianami umieszczone były akcesoria chemiczne, komputery diagnostyczne i kilka termometrów. Jeden był podłączony do celi, w której się obudziła. Obok maszyny stały trzy postacie: jedną był Brakiss, drugą jakiś Ho'Din w czerni, trzecią dziwnie wytatuowany Zabrak. O ile pierwsi dwaj mieli problemy z percepcją, to ten trzeci zachowywał się, jakby w ogóle nic nie widział.
- W tym miejscu przez ostatni rok pracowałem nad szczepionką, lekiem na chorobę, jaką jest Moc. Gdybyśmy wyleczyli z niej Jedi, władza w galaktyce należałaby do nas.- Stele odwrócił się z chytrym uśmiechem - Zebrałem tu znane rodzaje zwierząt, które blokują dostęp Mocy. Ysalamiry mają zdolność odpychania od siebie Mocy, więc rozpocząłem badania od nich. Niestety, ludzie, którzy zaczęli funkcjonować jak te zwierzęta, dość szybko umierali. Zadbałem więc o sprowadzenie tu komórek innego zwierzęcia, które jest odporne na Moc.
Danni spojrzała na drzewo; siedziały na nim, przyczepione, jakieś futerkowe salamandry. Domyśliła się, że to owe ysalamiry.
- Taoziny.- kontynuował Maarek - Istoty te również maskują się przed Mocą. Zacząłem więc prowadzić badania na ich komórkach, ponieważ praktycznie niemożliwe jest znalezienie żywego taozina. Serum, które wyciągnąłem z limfy obu tych zwierząt, powinno, według mnie, pozbawiać wrażliwości na Moc.
- Ale dlaczego ja?- jęknęła Danni.
- Bo byłaś pod ręką.- rzucił wściekle Ho'Din, a po głosie dziewczyna poznała, że to jest właśnie Rov Firehead - Gdybyśmy mieli przy sobie pełnomocnika sprawiedliwości, mógłby rzucać koce ciemnej strony i w ten sposób odgradzać od Mocy...
- Dość.- uciął stanowczo Stele - Panno Quee, mówię to wszystko, ponieważ nie lubię marnować ludzkiego potencjału. Była pani w Executor's Lair i wie pani o wiele za dużo. Dlatego chcemy pani złożyć propozycję.
- Jaką propozycję?- zdziwiła się Danni - Ja nawet nie wiem, co to jest to Executor's Lair! Poza Brakissem nie kojarzę nikogo z was! O co wam chodzi!?- krzyknęła.
- Widzę, że nie do końca rozumie pani swoją sytuację.- Stele pokręcił głową w udawanym smutku - Jeżeli nie przyjmie pani naszych warunków...
- Nie chcę żadnych warunków!- łzy napłynęły Danni do oczu - Chcę po prostu stąd iść!- rzuciła z rozpaczą.
- Może jeszcze to pani przemyśli.- Stele spojrzał na Zabraka - Werac, zabierz panią na "Gargoyle'a". Pozostawimy ją przez jakiś czas pod obserwacją, a jak nie zmieni zdania...- przerwał na chwilę, żeby sens jego słów mógł dotrzeć do dziewczyny -... pozwolę wam ją zabić.
- Z rozkoszą, Stele.- rzucił Werac i podszedł do Danni, po czym brutalnie wyciągnął ją z pokoju.
- Dobrze.- skwitował Maarek i odwrócił się w kierunku Brakissa i Rova - Więc mówicie, że Morck i Vader chcą postrzelać sobie z Galaktycznego Działa?
Arvin Morck podążał korytarzem Centrali za Darthem Vaderem. Co prawda Czarny Lord szedł swoim normalnym tempem, ale admirałowi ledwie udawało się dotrzymywać mu kroku. Doszło do tego, że wybiegał naprzód, potem zrównywał się z Vaderem, znów wybiegał i tak w kółko. Mijali przechodzących szturmowców i oficerów floty, którzy odsuwali się ze strachem i respektem.
- Nie podoba mi się to, Lordzie.- mówił Morck - Nie jesteśmy gotowi do kampanii przeciwko Nowej Republice.
- Jesteśmy.- zaoponował krótko Vader.
- Jak to?- starszawy admirał zamrugał ze zdziwienia - Nasza flota nawet w dziesiątej części nie dorównuje potędze Republikan, nie mamy doświadczenia bojowego ani zdolnych dowódców flagowych...
- Stele ma nam zapewnić pomoc tej dziewczyny, Danni Quee.- przerwał mu Czarny Lord, dysząc złowrogo - A mamy wystarczającą siłę, żeby siać postrach w sercach wszystkich mieszkańców galaktyki.- odwrócił głowę w stronę twarzy Morcka - Galaktyczne Działo.
- I co z...?- zaczął Morck, ale Vader przerwał mu nieznacznym ruchem ręki, który zmusił Moc do zaciśnięcia pętli wokół gardła admirała.
- Nie dyskutuj ze mną!- warknął Czarny Lord - Mam rację!- rozluźnił uścisk i dodał spokojniej - Ostrzał omówiliśmy wcześniej. Teraz, kiedy wybuchła Stacja Centerpoint, przenosząc planetę Itren, Nowa Republika będzie szukać sprawcy. Prędzej, czy później, znajdą nas. Dlatego musimy uderzyć pierwsi.
- Rozumiem.- sapnął Morck, masując obolałe gardło - Co nie znaczy, że się zgadzam.
- Nie musisz, admirale.- rzucił ponuro Vader - Masz rzucić Nową Republikę na kolana. Czy to jasne?
- Jak najbardziej.- odparł sucho Morck i odszedł, nie chcąc ryzykować kolejnego wybuchu gniewu Czarnego Lorda. Idąc do swojej komnaty, układał już jednak pewien plan. Nadal uważał, że są za słabi, żeby atakować Republikan, ale wiedział, że jego zdanie nic nie znaczy. Żołnierze Executor's Lair czekali bezczynnie bardzo długo, więc kiedy teraz Vader podjął działania wojenne, przywitali to z entuzjazmem. Miał zamiar odzyskać szacunek w oczach podwładnych, i zrobi to. Executor's Lair nie było jedyną frakcją poimperialną w galaktyce. Gdzieś tam tliły się niedobitki Remnantu, była jeszcze Ręka Thrawna i oczywiście oryginalne Imperium z admirałem Pellaeonem na czele. Właśnie tam zamierzał działać.
Zamiast do swojej komnaty, skierował się do pokoju taktycznego, gdzie, jak sądził, przebywał obecnie admirał Rogriss. I rzeczywiście, oficer siedział przy ekranie taktycznym, studiując sytuację jakiejś starej bitwy, wygranej przez Thrawna szesnaście lat temu. Kiedy zauważył wchodzącego Morcka, wstał i zasalutował.
- Admirale Rogriss.- powiedział uroczyście Morck - Mam dla pana zadanie. Weźmie pan "Oko Vadera" i sześć niszczycieli i poleci pan z naszym przywódcą do systemu Bastion.
- Nasz Wywiad nie dostrzegł w Ryfcie Kathol żadnych oznak Fallanassi.- powiedział Ewon Five-For-Two, kiedy Wieiah, Kam, Shor i Firtisthwing wrócili na Yavin IV - Co naturalnie nie oznacza, że ich tam nie ma.
- To teraz nieistotne.- odparł spokojnie Solusar - Witiyn Ter jest na Roon. Teraz musimy przygotować wyprawę do Płaszcza Sith.
- Mamy nadzieję, że zajmiesz się tym, Ewonie.- dodał Firtisthwing - My musimy być na zebraniu Rady Jedi.
- Chodzi o wybuch Stacji Centerpoint?- Ettin zmarszczył z niesmakiem brwi - Wszystkie kanały HoloNetowe o niczym innym nie nadają.
- Prawdopodobnie tak.- odparł Kam - Mistrz Luke chce też podjąć odpowiednie kroki co do przeniesienia siedziby Rady na Noquivizor. Postanowił osobiście zadbać o bezpieczeństwo Jedi, dlatego nie będzie towarzyszyć ani nam, ani Kyle'owi, w naszych misjach.
- Na pewno sami damy sobie radę.- Ewon uśmiechnął się niepewnie - A skoro o tym mowa, to przydałoby się zadzwonić po flotę.- odwrócił głowę do stojącej w milczeniu Zeltronianki - Wieiah, idziesz ze mną?
- Jeśli się na coś przydam, to możesz na mnie liczyć.- dziewczyna posłała Ewonowi jeden ze swoich rozbrajających uśmiechów. Ettin poczuł, że się rumieni.
- No to do roboty.- powiedział Vor i poszedł z Kamem w kierunku Wielkiej Sali. Ewon i Wieiah skierowali się natomiast do pomieszczenia HoloNetowego. Szli w milczeniu i dopiero, gdy otworzyli drzwi do pokoju łączności, Zeltronianka przerwała ciszę.
- Zawsze mnie zastanawiało..- zaczęła, a Ewon wyczuł jej ciekawość -... dlaczego nazywasz się Five-For-Two.
- To proste.- Ettin lekko się uśmiechnął - Na Etti IV, skąd pochodzę, nasze przydomki biorą się od tych naszych walorów fizycznych, które da się określić ciągiem liczbowym. Oznacza to, że jeśli ktoś skacze dwa razy wyżej, niż przeciętny Ettin, to dostaje przydomek Jump-Two-One.
- A skąd się wziął twój przydomek?- zapytała Wieiah, siadając przed zestawem HoloNetowym.
- Dziadek mi go wymyślił.- Ewon też usiadł - Widzisz, był on kupcem i prowadził niewielki dom handlowy. Uwielbiał się targować, miał nawet przydomek Twenty-For-Zero. Kiedy stał się już stary i chorowity, pomagałem mu przy interesie, jak tylko mogłem. Wreszcie powiedział mi kiedyś, że byłby gotów oddać za mnie dwóch solidnych subiektów, ale gdyby miał dostać dwóch takich, jak ja, tych subiektów musiałoby być pięciu. Rozumiesz?
- Jak najbardziej.- uśmiechnęła się Wieiah, błądząc palcami po klawiaturze - Zobaczmy, co admirał Ackbar może nam zaoferować.
To, co się działo w ciągu ostatnich sześciu dni, było dla Danni koszmarem. Najpierw siły Imperium albo jakaś poimperialna organizacja, bo tego dziewczyna do końca nie wiedziała, zaatakowała i zniszczyła jej placówkę na Belkadan. Gdy dotarło do niej, że wszyscy jej towarzysze nie żyją, poczuła się samotna. Nigdy, na Commenorze ani nigdzie indziej, nie była skazana wyłącznie na siebie.
Nigdy też nie była w tak beznadziejnej sytuacji.
Kiedy pierwszy szok minął, przyszły następne. Przez kilka godzin od odzyskania przytomności nie wiedziała, gdzie się znajduje. Pomieszczenie, w którym się znalazła, miało niecałe trzy metry kwadratowe, z czego jedna czwarta zajęta była przez pryczę, a jedyne drzwi zamknięte i zabezpieczone. Lekkie wibracje podłogi wskazywały na to, że jest na jakimś dużym statku, lecącym w nadprzestrzeni.
Potem doszło do niej, że nie ma na sobie piżamy, w jakiej straciła przytomność, lecz pomarańczowy skafander więźnia, stosowany między innymi w ośrodkach karnych na Akrit'tar czy Kessel. Następnie zdała sobie sprawę, że skoro pamięta, jak była ostatnio ubrana, to powoli wraca jej pamięć. Przypomniała sobie walkę jakiegoś Jedi z dziwnym, groteskowym obcym, walkę pomiędzy dwoma istotami, które wzbudzały w niej uczucie strachu. Potem przypomniała sobie, jak Jedi nazwał obcego.
Yomin Carr...
Tyle tajemnic, zagadek i wątpliwości kotłowało się w jej umyśle, że rozbolała ją głowa. Starała się racjonalnie wyjaśnić to wszystko, co zaszło, i dojść do jakichś wniosków przez następne trzy dni. W tym czasie statek, na którym ją trzymano, dotarł najwyraźniej do miejsca przeznaczenia, bo wibracje pokładu ustały. Wtedy drzwi jej celi rozsunęły się i weszło czterech ludzi w białych, bezdusznych pancerzach szturmowców. Jedyne, co od nich usłyszała, to krótkie: "pójdziesz z nami". Potem ci uzbrojeni żołnierze założyli jej kajdanki i odprowadzili do nowej celi, w której siedziała do następnego dnia.
Jeżeli jej poczucie czasu nie uległo pomieszaniu, to nazajutrz, około południa czasu belkadańskiego ponownie miała gości. Standardowo czterech szturmowców i młody, urodziwy mężczyzna o zmęczonych oczach, którego twarz Danni Quee widziała kiedyś na HoloNetowym kanale informacyjnym. Był praktycznym przywódcą Drugiego Imperium i zagorzałym wrogiem rycerzy Jedi, a nazywał się Brakiss.
Mężczyzna patrząc na nią badawczo oznajmił, że Danni jest pierwszym jeńcem wojennym kampanii kompleksu Executor's Lair przeciwko Nowej Republice i że powinna dziękować Mocy, że jeszcze żyje. Dziewczyna nie była w ciemię bita; trzymali ją przy życiu z jakiegoś powodu. Zebrała więc całą odwagę i zapytała o to Brakissa.
- Jesteś nam potrzebna do pewnego eksperymentu.- oznajmił bez ogródek.
Szturmowcy ponownie odprowadzili ją na jakiś statek i zamknęli w kolejnej celi. Jedyne, co zdążyła zauważyć, to dostrzeżone kątem oka w iluminatorze na korytarzu inne statki, przynajmniej cztery niszczyciele klasy Imperial, dwa Victory i osiem krążowników, których Danni nie rozpoznawała. Po dniu spędzonym w nadprzestrzeni dotarli na miejsce i Danni znów została wyprowadzona z celi przez czwórkę białych żołnierzy. Zabrali ją na prom klasy Lambda i zwieźli na jakąś zalesioną planetę, na której czuła się dziwnie. Poczuła się jeszcze bardziej bezsilna, ledwie weszli w atmosferę.
Wreszcie prom wylądował, a szturmowcy wyprowadzili ją i zamknęli w jakimś baraku. Z położenia słońca i długości cieni wywnioskowała, że jest przedpołudnie miejscowego czasu. W baraku czekał na nią syntetyczny posiłek, bogaty w niezbędne dla organizmu mikroelementy. Mimo, iż podejrzewała podstęp, długie dni na żelaznych racjach więziennych zrobiły swoje. W końcu wzięła się do jedzenia, a kiedy zjadła, ogarnęła ją senność. Zawlokła się więc w kąt i zasnęła.
Obudziła się w zupełnie innym miejscu, bowiem w zakratowanej celi wewnątrz jakiegoś budynku. Przypomniała sobie, że widziała jakiś po drodze z lądowiska do baraku. Czuła się też jakoś dziwnie i miała nakłucia w centralnych punktach układu krwionośnego. I cholernie bolała ją głowa.
- Zabijać ich to marnotrawstwo.- powiedział jakiś głos z głębi pokoju, poza zasięgiem jej wzroku - Żywi mogą zostać indoktrynowani i wcieleni do armii.
- Indoktrynacja nie zawsze odnosi zamierzony skutek.- odpowiedział inny, wściekły głos.
- Stele ma rację, Rov.- wtrącił kolejny głos, należący, zdaniem Danni, do Brakissa - Tę tutaj szkoda byłoby zabijać. Jest niezwykle inteligentna i ma zdolności przywódcze.
- Dlatego jest niebezpieczna!- warknął Rov - Musimy ją zabić!
- Nawet gdybyśmy chcieli,- odparł Stele - to musimy jeszcze zobaczyć, czy formuła nie ma efektów ubocznych. Ona będzie żyć, Firehead, przynajmniej jeszcze trochę.- dodał z naciskiem.
- Powoli zaczynam żałować, że powiedziałem ci o Executor's Lair.- mruknął oschle głos Rova. Zapanowała cisza, lecz po kilku minutach Stele powiedział z satysfakcją:
- Nasz gość chyba się obudził.
- Skąd to wiesz?- spytał podejrzliwie Brakiss - Ja się czuję, jakbym był ślepy i głuchy.
Danni opis odczuć Ciemnego Jedi wydał się znajomy. Jeżeli Jedi czuli w tym miejscu dziwną pustkę w duszy, tak jak ona, to...
I nagle wszystko zaczęło do siebie pasować.
- Kwestia przyzwyczajenia.- odparł Stele - A o tym, że panna Quee już nie śpi, wywnioskowałem z nieznacznej zmiany temperatury w jej celi.
W tym momencie w zasięg wzroku Danni wszedł właściciel głosu, mężczyzna około czterdziestki w czarnym stroju, z kpiącym uśmieszkiem na twarzy i miną zbója.
- Witam w moim laboratorium, panno Quee.- ukłonił się nieznacznie i otworzył jej celę - Nazywam się Maarek Stele, byłem Ręką Imperatora, członkiem sto osiemdziesiątego pierwszego szwadronu TIE Interceptorów barona Soontira Fela i założycielem Eskadry Inferno.
Danni wciąż bolała głowa, więc nie od razu zrozumiała sens tych słów. Kiedy to jednak do niej dotarło, zaparło jej dech w piersiach. Ręka Imperatora, jeden z najlepszych pilotów myśliwskich Imperium, i do tego włada Mocą. Ale zaraz, skoro tu nie ma Mocy, to on też jest ślepy i głuchy, pomyślała.
- Skąd wiedzieliście o moim potencjale?- zapytała, a Stele pokiwał głową z uznaniem.
- Domyślna.- pochwalił Maarek - Proszę za mną.- i odwrócił się, idąc wgłąb pomieszczenia.
Danni wstała i chwiejnym krokiem ruszyła za nim. Pokój był olbrzymi i dobrze oświetlony. Na środku rosło jakieś drzewo, a pod ścianami umieszczone były akcesoria chemiczne, komputery diagnostyczne i kilka termometrów. Jeden był podłączony do celi, w której się obudziła. Obok maszyny stały trzy postacie: jedną był Brakiss, drugą jakiś Ho'Din w czerni, trzecią dziwnie wytatuowany Zabrak. O ile pierwsi dwaj mieli problemy z percepcją, to ten trzeci zachowywał się, jakby w ogóle nic nie widział.
- W tym miejscu przez ostatni rok pracowałem nad szczepionką, lekiem na chorobę, jaką jest Moc. Gdybyśmy wyleczyli z niej Jedi, władza w galaktyce należałaby do nas.- Stele odwrócił się z chytrym uśmiechem - Zebrałem tu znane rodzaje zwierząt, które blokują dostęp Mocy. Ysalamiry mają zdolność odpychania od siebie Mocy, więc rozpocząłem badania od nich. Niestety, ludzie, którzy zaczęli funkcjonować jak te zwierzęta, dość szybko umierali. Zadbałem więc o sprowadzenie tu komórek innego zwierzęcia, które jest odporne na Moc.
Danni spojrzała na drzewo; siedziały na nim, przyczepione, jakieś futerkowe salamandry. Domyśliła się, że to owe ysalamiry.
- Taoziny.- kontynuował Maarek - Istoty te również maskują się przed Mocą. Zacząłem więc prowadzić badania na ich komórkach, ponieważ praktycznie niemożliwe jest znalezienie żywego taozina. Serum, które wyciągnąłem z limfy obu tych zwierząt, powinno, według mnie, pozbawiać wrażliwości na Moc.
- Ale dlaczego ja?- jęknęła Danni.
- Bo byłaś pod ręką.- rzucił wściekle Ho'Din, a po głosie dziewczyna poznała, że to jest właśnie Rov Firehead - Gdybyśmy mieli przy sobie pełnomocnika sprawiedliwości, mógłby rzucać koce ciemnej strony i w ten sposób odgradzać od Mocy...
- Dość.- uciął stanowczo Stele - Panno Quee, mówię to wszystko, ponieważ nie lubię marnować ludzkiego potencjału. Była pani w Executor's Lair i wie pani o wiele za dużo. Dlatego chcemy pani złożyć propozycję.
- Jaką propozycję?- zdziwiła się Danni - Ja nawet nie wiem, co to jest to Executor's Lair! Poza Brakissem nie kojarzę nikogo z was! O co wam chodzi!?- krzyknęła.
- Widzę, że nie do końca rozumie pani swoją sytuację.- Stele pokręcił głową w udawanym smutku - Jeżeli nie przyjmie pani naszych warunków...
- Nie chcę żadnych warunków!- łzy napłynęły Danni do oczu - Chcę po prostu stąd iść!- rzuciła z rozpaczą.
- Może jeszcze to pani przemyśli.- Stele spojrzał na Zabraka - Werac, zabierz panią na "Gargoyle'a". Pozostawimy ją przez jakiś czas pod obserwacją, a jak nie zmieni zdania...- przerwał na chwilę, żeby sens jego słów mógł dotrzeć do dziewczyny -... pozwolę wam ją zabić.
- Z rozkoszą, Stele.- rzucił Werac i podszedł do Danni, po czym brutalnie wyciągnął ją z pokoju.
- Dobrze.- skwitował Maarek i odwrócił się w kierunku Brakissa i Rova - Więc mówicie, że Morck i Vader chcą postrzelać sobie z Galaktycznego Działa?
Arvin Morck podążał korytarzem Centrali za Darthem Vaderem. Co prawda Czarny Lord szedł swoim normalnym tempem, ale admirałowi ledwie udawało się dotrzymywać mu kroku. Doszło do tego, że wybiegał naprzód, potem zrównywał się z Vaderem, znów wybiegał i tak w kółko. Mijali przechodzących szturmowców i oficerów floty, którzy odsuwali się ze strachem i respektem.
- Nie podoba mi się to, Lordzie.- mówił Morck - Nie jesteśmy gotowi do kampanii przeciwko Nowej Republice.
- Jesteśmy.- zaoponował krótko Vader.
- Jak to?- starszawy admirał zamrugał ze zdziwienia - Nasza flota nawet w dziesiątej części nie dorównuje potędze Republikan, nie mamy doświadczenia bojowego ani zdolnych dowódców flagowych...
- Stele ma nam zapewnić pomoc tej dziewczyny, Danni Quee.- przerwał mu Czarny Lord, dysząc złowrogo - A mamy wystarczającą siłę, żeby siać postrach w sercach wszystkich mieszkańców galaktyki.- odwrócił głowę w stronę twarzy Morcka - Galaktyczne Działo.
- I co z...?- zaczął Morck, ale Vader przerwał mu nieznacznym ruchem ręki, który zmusił Moc do zaciśnięcia pętli wokół gardła admirała.
- Nie dyskutuj ze mną!- warknął Czarny Lord - Mam rację!- rozluźnił uścisk i dodał spokojniej - Ostrzał omówiliśmy wcześniej. Teraz, kiedy wybuchła Stacja Centerpoint, przenosząc planetę Itren, Nowa Republika będzie szukać sprawcy. Prędzej, czy później, znajdą nas. Dlatego musimy uderzyć pierwsi.
- Rozumiem.- sapnął Morck, masując obolałe gardło - Co nie znaczy, że się zgadzam.
- Nie musisz, admirale.- rzucił ponuro Vader - Masz rzucić Nową Republikę na kolana. Czy to jasne?
- Jak najbardziej.- odparł sucho Morck i odszedł, nie chcąc ryzykować kolejnego wybuchu gniewu Czarnego Lorda. Idąc do swojej komnaty, układał już jednak pewien plan. Nadal uważał, że są za słabi, żeby atakować Republikan, ale wiedział, że jego zdanie nic nie znaczy. Żołnierze Executor's Lair czekali bezczynnie bardzo długo, więc kiedy teraz Vader podjął działania wojenne, przywitali to z entuzjazmem. Miał zamiar odzyskać szacunek w oczach podwładnych, i zrobi to. Executor's Lair nie było jedyną frakcją poimperialną w galaktyce. Gdzieś tam tliły się niedobitki Remnantu, była jeszcze Ręka Thrawna i oczywiście oryginalne Imperium z admirałem Pellaeonem na czele. Właśnie tam zamierzał działać.
Zamiast do swojej komnaty, skierował się do pokoju taktycznego, gdzie, jak sądził, przebywał obecnie admirał Rogriss. I rzeczywiście, oficer siedział przy ekranie taktycznym, studiując sytuację jakiejś starej bitwy, wygranej przez Thrawna szesnaście lat temu. Kiedy zauważył wchodzącego Morcka, wstał i zasalutował.
- Admirale Rogriss.- powiedział uroczyście Morck - Mam dla pana zadanie. Weźmie pan "Oko Vadera" i sześć niszczycieli i poleci pan z naszym przywódcą do systemu Bastion.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,43 Liczba: 14 |
|
Maxi Artur2008-05-15 11:58:07
Za długie 1/10
Aved Lord2007-05-11 21:10:57
Plus za odnośniki do wydażeń z oficjalnych produkcji.
Aved Lord2007-05-11 20:33:46
Nigdy nie czytałem lepszego fica. Tylko czekać z nadzieją na następne tytuły Michała Wolskiego.
Aved Lord2007-05-11 17:24:45
Przenieść trochę w przeszłość i wydać oficjalnie w trójpaku. Jedyne co z takim ficiem można zrobić.
Aved Lord2007-05-11 13:15:36
Jakby NEJ nie zaprzeczało możnaby spokojnie wydać to jako oficjalną książkę.
Misiek2006-04-02 00:38:49
Prośba do komentujących w opiniach, żeby wpisali ocenę Pełnomocnika i pozostałych do skali ocen. Bastionowe statystyki łapią tylko te fanfice, które mają powyżej 10 ocen :-P
Lord Brakiss2006-03-24 16:42:24
Swietne!!! Lepsze od niektórych książeki prawdziwych autorów.10/10
Lord Darth_Vader2005-09-17 16:14:11
Autor napewno włożył w to wiele pracy a Opowiadanie jest bardzo ciekawe.
Qui Gon Jinn2005-08-05 18:30:40
Opowiadanie wciągające i ciekawe, choć trudno czyta sie taki tekst na kompie. Podziwam wytrwałość autora.
Edi2005-03-20 16:20:13
Opowiadanie jest wspaniałe.Gratulacje dla autora ponieważ stworzył niesamowitą fabułę która mnie wciągnęła,wspaniale opisał akcję i wykorzystał wiedzę z filmów i EU.Brawa także za mroczny klimat.10/10.
Carno2004-08-19 00:20:10
Z receenzja poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 9.
Jagd Fell2004-06-18 18:32:56
Genialnie po prostu super bomba CO TAM JESZCZE o Alpha Red dosłownie.
Ricky Skywalker2004-05-10 14:42:57
Cóż mogę powiedzieć... szerzej rozwodzę się nad problemem na Forum, zatem tutaj króciutko:
+ POMYSŁ
+ Rozbudowana akcja
+ Dialogi
+ Narracja
ale...
-Błędy stylistyczne (str. 51: "zdążył nacisnąć wystukać" i kilkanaście razy podobnie), interpunkcyjne (tego w cholerę było, a najbardziej mnie raziła niewłaściwa forma dialogów; no ale dobra, wiem, czepiam się ;-)) i w pisowni niektórych nazw własnych ("CaRLissian" a powinno być "CaLRissian" i kilka innych błędów), oraz taka jedna rzecz... niekonsekwencja. Raz piszesz "Sokół MILENIUM" a raz "Sokół MILLENNIUM".
- brak napisu INFINITIES na okładce :D (no sam Michał wiesz jak bardzo jestem emocjonalnie związany z serią NEJ).
Dobra, wiem. Trochę w miniusach się czepiłem. Ale kiedy się zabieramy za poważną produkcję, należy wyłapać wszystkie błędy przed wydaniem. Ale i tak, te błędy nie mogą w moich oczach obniżyć i tak wysokiego poziomu. Chciałbym, aby skończone "Cienie Jedi" prezentowały podobny poziom, jak "Pełnomocnik" :)
WIELKIE BRAWA!!
(9/10) :)
Otas2004-03-30 13:45:23
Ktoś kiedyś zadał na forum pytanie czy czytalibyśmy książki SW polskiego pisarza... no cóż teraz mogę śmiało powiedzieć że jesli kiedyś na półkach księgarni pojawi sie książka autorstwa Miśka to kupuję ją w ciemno :)
Jak większość jestem pełen podziwu dla wiedzy autora i ogromu pracy włożonego w książke. Przyznam się że styl powieści, rozbudowana fabuła, masa postaci itp. bardzo mi przypadła do gustu.
Gdy skończyłem czytać Pełnomocnika to spojżałem na moją półke z książkami ....i pożałowałem że na sporo książek wydałem kase... gdyż są o wiele gorsze niż powieść Miśka.
Echh... cóż będe się dalej rozwodził... jak dla mnie bomba, którą z przyjemnością odbezpieczyłem i pożarłem :)
PS. Nie mogłem dać 10 (licze że 3 tom na nią zasłuży) ... nie mogłem dać 9 (bo FS ją dostanie) ... nie ma 8,5... więc PS dostaje odemnie 8 ... :)
Misiek2004-03-22 17:59:04
Owe drobne potknięcia językowe wynikają z braku korektorów, a jak mam sam to czytać w poszukiwaniu błędów, to szlag mnie trafia (nie dość, że znam treść, nie dość, że na kompie, to jeszcze nudne...). Ale większość z nich wyeliminowałem w drugim wydaniu.
Gemini2004-02-11 15:02:41
juz dochodze do końca. ;)) Napisane jest ciekawie i wciągająco . Są drobne potkniecia językowe , ale "ujda w tłoku". Trche za duzo nowych postaci z początku i trudno wszyskich zapamiętac. Ale warto przeczytac
Calsann2003-12-10 23:45:50
dopiero dzisiaj skończyłem czytać... muszę przyznać że "opowiadanko" :P jest niczego sobie ;) co prawda... wolę okres przedimperialny ;)
Wilaj2003-10-03 13:09:49
Pewnie II tom wyjdzie, a ja nie przeczytam jeszcze pierwszego ...
Misiek2003-09-22 16:27:46
A II tom jest dluzszy ;-)))))
obisk2003-09-18 13:08:24
gdy doczytałem sie do 18 rozdzialu to wybuchlem smiechem ze komu by tyle chcialo pisac aledaje 7
Darth Fizyk2003-09-11 18:00:58
Jak zobaczylem to sie przerazilem, nie ze dlugie, tylko ze dlugie na kompie czytanie i chcialem ominac, ale pojawil sie pdf i przeczytalem (ale to bylo juz dawno jak mialem modem jeszcze). Wiec zeby byl slad ze czytalem napisze ze jest ciekawe. Brawo :)
Wilaj2003-08-26 00:51:44
OK!!!
Już ściągam. Niedługo zacznę czytanie(boże święty, tydzień z głowy)Mam nadzieję, że będzie mi się podobało!!!
Misiek2003-07-13 17:41:42
A już wkrótce tom II.
Strid2003-07-11 21:52:04
BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ŚWIETNE OPOWIADANIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mistrz Fett2003-06-17 09:45:47
Czekamy teraz na Tom II, a potem III.
MorganVenturi2003-05-27 13:53:37
Dzięki Michał! Nie chcę ci życia utrudniać, ale możesz mi powiedzieć jak zginął (bo nie wiem czy mój bohater ma go zabić w akcie zemsty, czy też Mareek ma mu zwiać... I jeszcze jedno- czy Mareek Steel żył 4 lata po EPISODZIE 3? Bo właśnie wtedy zabił rodziców mojego bohatera???
Misiek2003-05-25 13:23:11
Odpowiadam: Maarek Stele to postać autentyczna:-)
MorganVenturi2003-05-13 11:21:44
Bardzo Dobre opowiadanie! Ciekawe i klimatyczne. No i bije wiedzą z EU! A ja to cenię! Mam tylko pytanie - czy ty wymyśliłeś Mareeka Steel? Piszę opowiadanie, w którym ta RĘKA zabije rodziców innej RĘKI (wymyślonej przeze mnie)
Kisiel2003-04-22 02:01:43
Fajnie ze jest w PDF-ie... Wszystkie Fan Fice powinny być w PDF, bo w kompie się faktycznie słabo czyta, a ja z chęcią sobie wydrukuje zeby miec :D
Mistrz Fett2003-04-21 16:30:35
Ja daję 9. Jest super! :)
Andaral2003-04-16 15:30:15
"PS" jest już w formacie .pdf !!
Strangler2003-04-16 15:12:37
OK - na Wasze prośby zamieszczamy PDFa -
1,73 MB (ikonka dyskietki u góry
tekstu).
Życzę szybkich transferów i miłej
lekturki :)
Astian2003-04-11 20:59:10
Sporo tego, może jakiś PDF.
Anor2003-04-11 16:14:23
No wreszcie dobrnąłem do końca. Było to
tym bardziej trudne, że czytałem na
kompie.
No ale przyszło wyrazić opinię:
Po pierwsze podziwiam ogomny wkład pracy,
to nie jest fanfiction, tylko ksiażka, a
jak rozumiem, to jest dopiero pierwsza
część. Jestem pod wrażeniem.
Z tekstu bije ogromna wiedza na temat SW,
a szczególnie doskonała znajomość EU.
Przejawiaja sie tu bodajrze prawie
wszystkie wazniejsze postacie, miejsca,
rasy, pojazdy, obiekty, statki, itd. To
równiez robi ogromne wrażenie.
Jednak ten plus jest równiez i minusem.
Autor zamieszczając ogromna ilość
bohaterów, miejsc i statków apowodował
wielkie przeładowanie, które nawet tych
zorientowanych może doprowadzić do
dezorientacji. Pod koniec, kiedy fabuła
sie zacieśnia jedynym sposobem było
powybijanie częsci bohaterów, bo po
prostu było ich za dużo, nie było już dla
nich miejsca.
Fabuła! Jest naprawdę wielowątkowa, wręcz
bardzo wielowątkowa. Czytałem wszystkie
ksiązki SW i chyba takiej wielowątkowości
jeszcze nie widziałem. To zasługuje na
podziw i pochwałe, jednak początke, kiedy
jeszcze nie wiadomo o co chodzi był
cięzki do przejścia i mógł naprawdę
zniechęcić mniej wytrwałych czytelników.
Mimo to jak sie przebrnęło do pewnego
momentu było juz znośnie.
Nie moge jednak chwalić do końca. Pewną
mała wadą, która jednak moze być
subiektywna jest nazewnictwo nowych
postaci. Jakoś wiekszość tych nowych nazw
mi nie pasuje do starwars (Totenko, czy
inni). Jednak nie uważam tego za jakąś
wielką wadę, po prostu ot takie coś.
Kolejna wada dla mnie jest próba
wykorzystania wszelkich superbroni i
superstatków, niektórych na siłe.
Wszystko to wpływa na obnizenie realności
całej opowieści, jest trochę przesadzone.
Mnie zresztą zawsze drażnia takie cuda
jak te wszystkie nowe super bronie i w
ogóle, bo zawsze sie okazuje, że gdzies
cos takiego dryfowało sobie w przestrzeni
niezauważone i nagle ktos je znajduje.
Jeśli chodzi o pomysł, to oczywiście
trudno to kwestionować, ale jak dla mnie
to mi sie podoba. Bardzo gładko
załatwiłes pewne fakty z EU i udało ci
sie wiele rzeczy zgrabnie wytłumaczyć
(czekam jescze na pewne wytłumaczenia,
wiesz o kogo chodzi). Wszystko to dało
efekt alternatywy dla NEJ, jednocześnie
stanowiąc dla niej sprzeczność. Nie
uważam tego za wadę, ale chłopie niestety
już twój twór nie będzie mógł byc
opublikowany jako oficjalna ksiązka, a
szkoda...
Tymi słowami zakończę, chociaż mógłbym
powiedzieć jeszcze wiele, ale musiałbym
ujawnić fabułę, może jeszcze przyjdzie na
to czas.
Ale generalnie GRATULUJE!!!
jedI2003-04-08 20:06:14
Skoro tekst ten jest reklamowany jako
pierwszy polski e-book to ja go będę tak
oceniał...
Tekst ten otrzymałem na grubo przed tym
jak pojawiłsię on na Bastionie...
pierwsze rozdziały mnie wciągnęły. Byłem
za. Ale teraz kiedy usiadłem i wczytałem
się w to głębiej muszę zmienić zdanie...
Przyznam się... nie doczytałem
Pełnomocnika do końca... a to co
przeczytałem tylko pobieżnie. Na dodatek
była to dla mnie droga przez mękę.
Niewątpliwie ukończenie takiego czegoś
jest wielkim osiągnięciem autora,
olbrzymim, niewielu jest fanów Sw, którzy
mieliby na tyle samozaparcia aby napisać
coś tak wielkiego.
Tylko, że Pałac Kultury też jest wielki a
to nie oznacza, że musi m isię podobać.
Mamy tu doczynienia z przerostem ilości
nad jakością. Autorowi co prawda udało
się utrzymac w ryzach fabułę i
konsekwentnie ją poprowadził ale całość
mnie osobiście przytłoczyła.
Fabułą- dobra historyjka akcji...
wykorzystuje przynajmniej to co już mamy
w SW a nie tworzy jakichś nowych
niestworzonych planet... Początkowo
klimat uderzył w dziesiątkę... utrzymany
w psychodelicznym nurcie przypominał mi
trochę fanfice Son of the Sun ale później
była już tylko akcja...
Bohaterowie skonstruowani poprawnie...
moga obsługiwać klinetów w supermarkecie.
Świat doskonale odtworzony z SW (zaleta
to czy wada ?).
Cóż moge napisać na podsumowanie... TAK
WIELKIM FICOM MÓWIĘ STANOWCZE NIE !!!
Talent jakim niewątpliwie obdarzony jest
autor ginie pod formą tego typu
przedsięwzięcia.
Ale to rewolucyjne wydarzenie wśród
polskich twórców SW więc ja klaszcze i
śmieje się... przez łzy.
PS.
Może jak doczytam do końca to dam jakieś
konkrety, na razie nie chcę wydawać
krzywdzących opinii.
Jagged Fel2003-04-08 12:52:13
(całe naraz)
Jagged Fel2003-04-08 12:48:40
Czy można to ściągnąć?
Kisiel2003-04-08 00:43:15
No nie źle, z newsem to sie Yako
pospieszyl, jak ja juz przeczytalem to z
spokojnie 2 tygodnie temu ;) O
opowiadaniu mam bardzo pozytywne zdanie.
Bardzo mi sie podoba jego konstrukcja.
Dobrze sie czyta. Pomysl calkiem ciekawy
i nawet fabula wciagająca. Jestem na TAK
:D