ROZDZIAŁ XXII
„Slave I” przemierzał bezgłośnie hiperprzestrzeń dzielącą system Ord Pardon od celu, który obrał sobie jego pilot. Boba Fett po raz kolejny w ciągu tego tygodnia siedział przy mapach astronawigacyjnych i wytyczał współrzędne rozmaitych wariantów wyjścia, jakie mógł obrać Lo Khan. Po kolei odrzucał wszystkie możliwości, wychodząc z założenia, że Lo w pierwszej chwili nie będzie do końca wiedział, co się dzieje. Zdaniem Fetta najbardziej możliwe było, że Khan w ogóle nie wyskoczy z nadprzestrzeni, dopóki nie dotrze do jakiegoś systemu. To było nawet prawdopodobne, jeżeli tylko przemytnik pilotował „Hyperspace Maraudera”, ale jeśli to Yaka przejął inicjatywę...
Boba odczekał dwie sekundy i pociągnął za dźwignię hipernapędu. Jeżeli się nie mylił, Luwingo również wyprowadził „Hyperspace Maraudera” gdzieś w tej okolicy. A to znaczyło, że miał około piętnastu wariantów dalszych skoków, o ile oczywiście nie zdecydowali się zawisnąć gdzieś w przestrzeni międzygwiezdnej, ale Fett wątpił, aby przemytnicy wytrzymali w takiej sytuacji dłużej niż kilka dni. Wątpił również, żeby o tym nie wiedzieli.
Pokład „Slave’a I” zadrżał i statek znów znalazł się w normalnej przestrzeni. Czerń kosmosu, poprzebijana gdzieniegdzie słabymi punkcikami gwiazd przyprawiała łowcę nagród o ból oczu. Nie przejmował się tym jednak; przyzwyczaił się już do niewygód swojej profesji. Subtelnie przesunął drążek sterowania, korygując poziom pokładu i zminimalizował ciąg silników, jednocześnie wracając do mapy. Niemal instynktownie uruchomił jeszcze sensory łączności, starając się złapać jakiś informacyjny kanał HoloNetowy. Zbyt długo nie sprawdzałem wiadomości, pomyślał i przyjrzał się wariantom skoków z tego miejsca. Stąd można było dostać się do piętnastu systemów gwiezdnych, jeśli nie liczyć Ord Pardon, z którego leciał. Boba Fett był pewien, że Khan jest zbyt głupi, aby wrócić do Zespołu Uderzeniowego Starfall, sądził też, że Yaka będzie chciał wykiwać go, wybierając trasę dającą największe możliwości do zmiany kursu. To zaś by znaczyło, że niemal na sto procent „Hyperspace Marauder” jest teraz w drodze do jednego z trzech systemów: Ostoi, Hytruthii lub Jugotha.
Nie ma lekko, Yaka, pomyślał Fett, mnie nie przechytrzysz.
System Hytruthii był położony jeszcze w tym sektorze, a droga do niego przecinała intergalaktyczny szlak handlowy, więc praktycznie nie było mowy o kursie, który nie zwróciłby niczyjej uwagi. To samo, jeśli chodzi o Ostoję, z tym, że była ona na drugim końcu Galaktyki, co minimalizowało ryzyko trafienia na ślad uciekinierów. Fett wiedział jednak, że połowa kapusiów i łowców nagród siedzi właśnie w Ostoi, więc wątpił, aby Khan i Yaka porwali się na to. Jego uwagę zwrócił natomiast system Jugotha. Był niezamieszkany i oddalony wystarczająco, aby nikt nie skojarzył z nim „Hyperspace Maraudera”. To jest to, pomyślał Fett i odwrócił głowę w kierunku konsolety, przelotnie spoglądając na ekran sensorów łączności. To, co zobaczył, wystarczyło jednak, aby zatrzymał wzrok i przeczytał napis który prawie niezauważalnie podniósł mu tętno.
Stacja Centerpoint eksplodowała.
- Nie jest dobrze.- głos Luke’a Skywalkera był jak zwykle spokojny, ale nie pokrywało się to z jego nastrojem. Rada Jedi zebrała się w Wielkiej Sali, żeby omówić ostatnie wydarzenia. Wybuch Stacji Centerpoint odbił się szerokim echem zarówno w systemie Corelliańskim, jak i całej Nowej Republice. Coś, co istniało praktycznie od zawsze, było symbolem niezmienności i doskonałości geniuszu ras inteligentnych, po prostu zapadło się w siebie, burząc wyobrażenia o doskonałym wszechświecie, jakie po sześciu latach pokoju mieli mieszkańcy galaktyki. Podminowany został także autorytet rządu i rycerzy Jedi, którzy nie zapobiegli katastrofie.
- To prawda.- zgodził się mistrz Ikrit, kładąc uszy po sobie – Troo doniósł mi, że Ruuria chce ogłosić neutralność, bo jej mieszkańcy nie wierzą, że zdołamy ich obronić.
- Nie może tak być, żeby planety członkowskie Nowej Republiki występowały z niej po pierwszym lepszym ataku terrorystycznym.- rzucił Groft Vil’lya.
- A jaką mamy pewność, że to atak terrorystyczny?- zapytał Luke.
- Pomyśl, mistrzu.- odparł Firtisthwing – Stacja Centerpoint funkcjonowała poprawnie od tysięcy lat, po czym nagle eksplodowała, mimo, iż nic na to nie wskazywało. Po mojemu to był w to zamieszany ktoś z zewnątrz.
Lowbacca zawył przeciągle, a MTD natychmiast przetłumaczył:
- Lowbacca mówi, że mogli to być technicy Saccoriańskiej Triady, których nie udało nam się złapać.
- To bardzo możliwe.- przyznał Kam, patrząc na Keyana – Wiemy coś o tych ludziach?
- Wszystko, poza tym, gdzie teraz przebywają.- odparł pilot – Ostatnio wszyscy wrogowie Nowej Republiki mają tendencję do znikania.
W tym momencie Luke poczuł czyjąś obecność przy drzwiach i obrócił się w tamtym kierunku. Rozległ się syk otwieranych grodzi i do Sali wpadł Cole Fardreamer. Mechanik, wysłany wcześniej przez Luke’a do pomieszczeń łączności, gdzie miał pomóc Ewonowi i Wieiah, dyszał teraz, jakby przed chwilą biegł. W ręce trzymał datakartę, a zgromadzeni Jedi wyczuli, że mężczyzna jest przerażony.
- Nowe informacje z Corellii.- wysapał Cole, podając datakartę Xyronowi, który był najbliżej. Ten niezwłocznie włożył ją do czytnika na stole, którego nie wyniesiono jeszcze po ostatniej naradzie. Powietrze nad blatem taktycznym zafalowało i pojawił się holograficzny wizerunek jakiegoś Dralla.
- Tu profesor Fityg Curas z zespołu badań Stacji Centerpoint.- odezwał się miśkowaty obcy – Doniesiono mi, że rycerze Jedi zajmują się sprawą eksplozji, więc przysyłam wam najnowsze wyniki analiz pracy Stacji. Otóż na sekundę przed wybuchem Stacja wystrzeliła.- Drall przerwał na chwilę, a zebranych ogarnęła zgroza – Celem była mało znacząca, rolnicza planeta Itren.- mówił dalej, a zebrani spojrzeli na Kama – Promień nie zniszczył jej, lecz przesunął ją, jeśli można się tak wyrazić. Co najdziwniejsze, znalazła się ona teraz na krańcu galaktyki, na Wektorze Pierwszym. Nie ma tam żadnej gwiazdy ani ekliptyki, więc wszystko, co żyło na Itren, czeka powolna i nieunikniona śmierć.- dodał z rozpaczą – Nie zdążymy im pomóc.
Członkowie Rady spojrzeli po sobie z niedowierzaniem i zgrozą. Ktoś skazał na zagładę nie tylko naukowców ze Stacji Centerpoint, czyli śmietankę inteligencji Nowej Republiki, ale też całą planetę, jej mieszkańców, faunę, florę... To była straszna zbrodnia, niemal taka sama, jak zniszczenie Alderaanu przez Gwiazdę Śmierci czy księżyca Pinnacle przez Galaktyczne Działo. A wiedzieli tylko o jednej istocie, która odważyłaby się zrobić coś takiego. Zresztą jej powiązania z Itren nie pozostawiały wątpliwości.
- Kam, szykuj ludzi.- rzekł Luke opanowanym głosem – Nieważne, jaką flotę może nam udostępnić Ackbar, natychmiast lecimy na Roon.
Dźwięk syreny alarmowej rozległ się w połowie drzemki, jaką Wedge uciął sobie po obiedzie. Wstał, przecierając oczy i klnąc, na czym świat stoi, po czym rozejrzał się po pokoju. Jego uwagę zwrócił ekran panelu komputerowego, podłączonego do wewnętrznej sieci garnizonu Morishim. Mrugał na nim napisany wielkimi literami koloru wściekłej czerwieni, komunikat:
PEŁNA MOBILIZACJA WSZYSCY MAJĄ NATYCHMIAST STAWIĆ SIĘ NA SWOICH STANOWISKACH WZIĄĆ NAJPOTRZEBNIEJSZE SPRZĘTY I ŚRODKI HIGIENY OSOBISTEJ
Wedge zmarszczył brwi. Kilka ostatnich słów oznaczało, że to nie będzie krótka podróż. Może nawet, choć to wydało się mu absurdalne, każą im lecieć aż na Corellię. Informacja o wybuchu Stacji Centerpoint napełniła Antillesa smutkiem. Pamiętał, jak będąc jeszcze chłopcem, przyglądał się majaczącej między Talusem i Tralusem stalowej konstrukcji, siedząc przed iluminatorem frachtowca usiłując pojąć, jak to może działać. To były piękne czasy, pomyślał z rozrzewnieniem, szybko się jednak otrząsnął, włożył skafander pilota i pobiegł w stronę hangaru.
Na miejscu dostrzegł, że nie tylko w Eskadrze Łotrów ogłoszono mobilizację; do swoich myśliwców pakowali się wszyscy piloci, stacjonujący na Morishimie. Również oficerowie jednostek liniowych krążących na orbicie, takich jak „Peregrine” Bel Iblisa, kierowali się do swoich promów. Czyżby cały morishimski garnizon miał się ewakuować?
Wedge dostrzegł wśród pilotów Tycha, rozmawiającego o czymś z Gavinem, podbiegł więc do nich i zapytał:
- Co jest? Jakieś ćwiczenia, czy co?
- Nie, Wedge.- odparł ponuro Celchu – Bel Iblis dostał przed chwilą komunikat od Ackbara i natychmiast ogłosił mobilizację. Nie patrz tak na mnie – dodał po chwili – naprawdę nic nie wiem.
Wedge, zaniepokojony całą sytuacją, skierował się w stronę swojego myśliwca, stojącego w pierwszym rzędzie, tuż przy E-Wingach i K-Wingach z „Flurry II”, statku typu Quasar Fire wchodzącego w skład flotylli „Peregrine”. W pewnym momencie dostrzegł jednak generała Bel Iblisa, podążającego w stronę swojego promu, podbiegł więc do niego, zasalutował i zapytał:
- Panie generale, jako pański zastępca mam chyba prawo wiedzieć, co się dzieje?
- Oczywiście.- odparł Garm Bel Iblis – Wybacz, ale nie miałem czasu cię poinformować. Lecimy nad Yavin, gdzie dołączymy do floty generałów A’bahta, Granta, Crackena i komandora Hyiritina.
- Po co? Dlaczego zostawiamy Morishim bez obrony?- Wedge był szczerze zdziwiony. Generał A’baht miał pod sobą trzy krążowniki klasy Majestic i pięć fregat CC-9600. Cracken dowodził flotyllą czterech krążowników Mon Calamari MC-90 i dwóch Liberatorów, a ponadto miał dziesięć corelliańskich korwet. Grant był dowódcą krążownika klasy Bulwark „Tytan”. Po co dorzucać do tego jeszcze sześć pancerników Dreadnaught, dwie fregaty szturmowe i jedną eskortową?
- Morishimu nikomu nie opłaca się atakować, zwłaszcza, że nie ma komu. A mamy tam objąć dowództwo nad wyprawą przeciwko Pełnomocnikowi Sprawiedliwości.
Kyle Katarn, Streen, Kirana Ti i Jan Ors mknęli przez nadprzestrzeń na pokładzie frachtowca „Raven’s Claw”. Celem ich podróży była planeta Geraton, na której mieli przeprowadzić infiltrację. Lecieli incognito.
- Na pewno nas nie wykryją?- zapytała Kirana, oglądając imponujący zestaw broni Kyle’a.
- Oczywiście, że nie.- odparła Jan, emanując pewnością siebie – Mamy doskonały system maskujący i antysonarowy, a poza tym wyskoczymy od strony nocnej, więc na pewno się nie zorientują. A jak będziemy na powierzchni, to już nas nie znajdą.
- Miejmy nadzieję.- odparł Streen – Mam złe przeczucia.
- Uciszcie się.- przerwał dysputę Kyle, siedzący za sterami – Za piętnaście sekund wychodzimy z nadprzestrzeni.
Istotnie, po piętnastu sekundach świetliste smugi zniknęły, ustępując ogarniającej cały iluminator czerni. Była to ciemna strona planety Geraton, a oni byli tuż przed jej studnią grawitacyjną.
Jan spojrzała na ekran sensorów. Był czysty. Udało im się nie zwrócić niczyjej uwagi. Już miała tryumfalnie uśmiechnąć się do Kirany, kiedy coś zatrzęsło ich statkiem. Kyle położył „Raven’s Claw” w ostry skręt i tylko dzięki temu uniknął kolejnej salwy dział laserowych. Na czystym przed sekundą sonarze teraz było dwanaście czerwonych punktów. Tylna kamera pokazywała zaś, że są to jakieś dziwne, trójpłatowe myśliwce TIE.
- Nie znajdą?- rzuciła ironicznie Kirana, kiedy kolejna salwa minęła ich o centymetry.
- Nie bój się, koleżanko.- napięty głos Jan przeczył jej uspokajającym słowom – „Raven’s Claw” jest szybszy i zwrotniejszy od...- zamilkła widząc, że usilne starania Kyle’a, żeby zgubić wrogie maszyny, nie odnoszą skutku. TIE dosłownie kręciły wokół nich kółka.
- Zamknęli nas w studni grawitacyjnej!- rzucił Katarn, kiedy trafiła ich kolejna laserowa błyskawica – Trzymajcie się!
- Co chcesz zrobić?- zapytał Streen, kiedy Kyle przesunął dźwignię akceleratora do oporu.
- Nie wymyślili jeszcze myśliwca TIE, który byłby równie dobry w atmosferze, jak i w przestrzeni!- odrzekł Kyle, mijając kolejny strzał.
- Tarcze siadają!- poinformowała napiętym głosem Jan. Wlecieli w stratosferę Geratonu, mknąc nad jakimś lasem. Kyle zszedł niżej, unikając następnej błyskawicy. Dwie inne jednak trafiły. Myśliwce wroga zaczęły go okrążać. Streen i Kirana złapali za stery działek laserowych i zaczęli strzelać do przeciwników, jednak bez większego efektu.
- Siadły!- krzyknęła zdesperowana Jan, mając na myśli osłony. Teraz każdy błąd mógł być ich ostatnim. Kyle desperacko próbował jeszcze wymanewrować ścigających, jednak nic to nie dało. Po kilku sekundach miotania się wreszcie jeden z przeciwników trafił w prawy silnik „Rawen’s Claw”
Statek zadymił i runął w las, po czym zniknął w spektakularnym wybuchu.
„Slave I” przemierzał bezgłośnie hiperprzestrzeń dzielącą system Ord Pardon od celu, który obrał sobie jego pilot. Boba Fett po raz kolejny w ciągu tego tygodnia siedział przy mapach astronawigacyjnych i wytyczał współrzędne rozmaitych wariantów wyjścia, jakie mógł obrać Lo Khan. Po kolei odrzucał wszystkie możliwości, wychodząc z założenia, że Lo w pierwszej chwili nie będzie do końca wiedział, co się dzieje. Zdaniem Fetta najbardziej możliwe było, że Khan w ogóle nie wyskoczy z nadprzestrzeni, dopóki nie dotrze do jakiegoś systemu. To było nawet prawdopodobne, jeżeli tylko przemytnik pilotował „Hyperspace Maraudera”, ale jeśli to Yaka przejął inicjatywę...
Boba odczekał dwie sekundy i pociągnął za dźwignię hipernapędu. Jeżeli się nie mylił, Luwingo również wyprowadził „Hyperspace Maraudera” gdzieś w tej okolicy. A to znaczyło, że miał około piętnastu wariantów dalszych skoków, o ile oczywiście nie zdecydowali się zawisnąć gdzieś w przestrzeni międzygwiezdnej, ale Fett wątpił, aby przemytnicy wytrzymali w takiej sytuacji dłużej niż kilka dni. Wątpił również, żeby o tym nie wiedzieli.
Pokład „Slave’a I” zadrżał i statek znów znalazł się w normalnej przestrzeni. Czerń kosmosu, poprzebijana gdzieniegdzie słabymi punkcikami gwiazd przyprawiała łowcę nagród o ból oczu. Nie przejmował się tym jednak; przyzwyczaił się już do niewygód swojej profesji. Subtelnie przesunął drążek sterowania, korygując poziom pokładu i zminimalizował ciąg silników, jednocześnie wracając do mapy. Niemal instynktownie uruchomił jeszcze sensory łączności, starając się złapać jakiś informacyjny kanał HoloNetowy. Zbyt długo nie sprawdzałem wiadomości, pomyślał i przyjrzał się wariantom skoków z tego miejsca. Stąd można było dostać się do piętnastu systemów gwiezdnych, jeśli nie liczyć Ord Pardon, z którego leciał. Boba Fett był pewien, że Khan jest zbyt głupi, aby wrócić do Zespołu Uderzeniowego Starfall, sądził też, że Yaka będzie chciał wykiwać go, wybierając trasę dającą największe możliwości do zmiany kursu. To zaś by znaczyło, że niemal na sto procent „Hyperspace Marauder” jest teraz w drodze do jednego z trzech systemów: Ostoi, Hytruthii lub Jugotha.
Nie ma lekko, Yaka, pomyślał Fett, mnie nie przechytrzysz.
System Hytruthii był położony jeszcze w tym sektorze, a droga do niego przecinała intergalaktyczny szlak handlowy, więc praktycznie nie było mowy o kursie, który nie zwróciłby niczyjej uwagi. To samo, jeśli chodzi o Ostoję, z tym, że była ona na drugim końcu Galaktyki, co minimalizowało ryzyko trafienia na ślad uciekinierów. Fett wiedział jednak, że połowa kapusiów i łowców nagród siedzi właśnie w Ostoi, więc wątpił, aby Khan i Yaka porwali się na to. Jego uwagę zwrócił natomiast system Jugotha. Był niezamieszkany i oddalony wystarczająco, aby nikt nie skojarzył z nim „Hyperspace Maraudera”. To jest to, pomyślał Fett i odwrócił głowę w kierunku konsolety, przelotnie spoglądając na ekran sensorów łączności. To, co zobaczył, wystarczyło jednak, aby zatrzymał wzrok i przeczytał napis który prawie niezauważalnie podniósł mu tętno.
Stacja Centerpoint eksplodowała.
- Nie jest dobrze.- głos Luke’a Skywalkera był jak zwykle spokojny, ale nie pokrywało się to z jego nastrojem. Rada Jedi zebrała się w Wielkiej Sali, żeby omówić ostatnie wydarzenia. Wybuch Stacji Centerpoint odbił się szerokim echem zarówno w systemie Corelliańskim, jak i całej Nowej Republice. Coś, co istniało praktycznie od zawsze, było symbolem niezmienności i doskonałości geniuszu ras inteligentnych, po prostu zapadło się w siebie, burząc wyobrażenia o doskonałym wszechświecie, jakie po sześciu latach pokoju mieli mieszkańcy galaktyki. Podminowany został także autorytet rządu i rycerzy Jedi, którzy nie zapobiegli katastrofie.
- To prawda.- zgodził się mistrz Ikrit, kładąc uszy po sobie – Troo doniósł mi, że Ruuria chce ogłosić neutralność, bo jej mieszkańcy nie wierzą, że zdołamy ich obronić.
- Nie może tak być, żeby planety członkowskie Nowej Republiki występowały z niej po pierwszym lepszym ataku terrorystycznym.- rzucił Groft Vil’lya.
- A jaką mamy pewność, że to atak terrorystyczny?- zapytał Luke.
- Pomyśl, mistrzu.- odparł Firtisthwing – Stacja Centerpoint funkcjonowała poprawnie od tysięcy lat, po czym nagle eksplodowała, mimo, iż nic na to nie wskazywało. Po mojemu to był w to zamieszany ktoś z zewnątrz.
Lowbacca zawył przeciągle, a MTD natychmiast przetłumaczył:
- Lowbacca mówi, że mogli to być technicy Saccoriańskiej Triady, których nie udało nam się złapać.
- To bardzo możliwe.- przyznał Kam, patrząc na Keyana – Wiemy coś o tych ludziach?
- Wszystko, poza tym, gdzie teraz przebywają.- odparł pilot – Ostatnio wszyscy wrogowie Nowej Republiki mają tendencję do znikania.
W tym momencie Luke poczuł czyjąś obecność przy drzwiach i obrócił się w tamtym kierunku. Rozległ się syk otwieranych grodzi i do Sali wpadł Cole Fardreamer. Mechanik, wysłany wcześniej przez Luke’a do pomieszczeń łączności, gdzie miał pomóc Ewonowi i Wieiah, dyszał teraz, jakby przed chwilą biegł. W ręce trzymał datakartę, a zgromadzeni Jedi wyczuli, że mężczyzna jest przerażony.
- Nowe informacje z Corellii.- wysapał Cole, podając datakartę Xyronowi, który był najbliżej. Ten niezwłocznie włożył ją do czytnika na stole, którego nie wyniesiono jeszcze po ostatniej naradzie. Powietrze nad blatem taktycznym zafalowało i pojawił się holograficzny wizerunek jakiegoś Dralla.
- Tu profesor Fityg Curas z zespołu badań Stacji Centerpoint.- odezwał się miśkowaty obcy – Doniesiono mi, że rycerze Jedi zajmują się sprawą eksplozji, więc przysyłam wam najnowsze wyniki analiz pracy Stacji. Otóż na sekundę przed wybuchem Stacja wystrzeliła.- Drall przerwał na chwilę, a zebranych ogarnęła zgroza – Celem była mało znacząca, rolnicza planeta Itren.- mówił dalej, a zebrani spojrzeli na Kama – Promień nie zniszczył jej, lecz przesunął ją, jeśli można się tak wyrazić. Co najdziwniejsze, znalazła się ona teraz na krańcu galaktyki, na Wektorze Pierwszym. Nie ma tam żadnej gwiazdy ani ekliptyki, więc wszystko, co żyło na Itren, czeka powolna i nieunikniona śmierć.- dodał z rozpaczą – Nie zdążymy im pomóc.
Członkowie Rady spojrzeli po sobie z niedowierzaniem i zgrozą. Ktoś skazał na zagładę nie tylko naukowców ze Stacji Centerpoint, czyli śmietankę inteligencji Nowej Republiki, ale też całą planetę, jej mieszkańców, faunę, florę... To była straszna zbrodnia, niemal taka sama, jak zniszczenie Alderaanu przez Gwiazdę Śmierci czy księżyca Pinnacle przez Galaktyczne Działo. A wiedzieli tylko o jednej istocie, która odważyłaby się zrobić coś takiego. Zresztą jej powiązania z Itren nie pozostawiały wątpliwości.
- Kam, szykuj ludzi.- rzekł Luke opanowanym głosem – Nieważne, jaką flotę może nam udostępnić Ackbar, natychmiast lecimy na Roon.
Dźwięk syreny alarmowej rozległ się w połowie drzemki, jaką Wedge uciął sobie po obiedzie. Wstał, przecierając oczy i klnąc, na czym świat stoi, po czym rozejrzał się po pokoju. Jego uwagę zwrócił ekran panelu komputerowego, podłączonego do wewnętrznej sieci garnizonu Morishim. Mrugał na nim napisany wielkimi literami koloru wściekłej czerwieni, komunikat:
PEŁNA MOBILIZACJA WSZYSCY MAJĄ NATYCHMIAST STAWIĆ SIĘ NA SWOICH STANOWISKACH WZIĄĆ NAJPOTRZEBNIEJSZE SPRZĘTY I ŚRODKI HIGIENY OSOBISTEJ
Wedge zmarszczył brwi. Kilka ostatnich słów oznaczało, że to nie będzie krótka podróż. Może nawet, choć to wydało się mu absurdalne, każą im lecieć aż na Corellię. Informacja o wybuchu Stacji Centerpoint napełniła Antillesa smutkiem. Pamiętał, jak będąc jeszcze chłopcem, przyglądał się majaczącej między Talusem i Tralusem stalowej konstrukcji, siedząc przed iluminatorem frachtowca usiłując pojąć, jak to może działać. To były piękne czasy, pomyślał z rozrzewnieniem, szybko się jednak otrząsnął, włożył skafander pilota i pobiegł w stronę hangaru.
Na miejscu dostrzegł, że nie tylko w Eskadrze Łotrów ogłoszono mobilizację; do swoich myśliwców pakowali się wszyscy piloci, stacjonujący na Morishimie. Również oficerowie jednostek liniowych krążących na orbicie, takich jak „Peregrine” Bel Iblisa, kierowali się do swoich promów. Czyżby cały morishimski garnizon miał się ewakuować?
Wedge dostrzegł wśród pilotów Tycha, rozmawiającego o czymś z Gavinem, podbiegł więc do nich i zapytał:
- Co jest? Jakieś ćwiczenia, czy co?
- Nie, Wedge.- odparł ponuro Celchu – Bel Iblis dostał przed chwilą komunikat od Ackbara i natychmiast ogłosił mobilizację. Nie patrz tak na mnie – dodał po chwili – naprawdę nic nie wiem.
Wedge, zaniepokojony całą sytuacją, skierował się w stronę swojego myśliwca, stojącego w pierwszym rzędzie, tuż przy E-Wingach i K-Wingach z „Flurry II”, statku typu Quasar Fire wchodzącego w skład flotylli „Peregrine”. W pewnym momencie dostrzegł jednak generała Bel Iblisa, podążającego w stronę swojego promu, podbiegł więc do niego, zasalutował i zapytał:
- Panie generale, jako pański zastępca mam chyba prawo wiedzieć, co się dzieje?
- Oczywiście.- odparł Garm Bel Iblis – Wybacz, ale nie miałem czasu cię poinformować. Lecimy nad Yavin, gdzie dołączymy do floty generałów A’bahta, Granta, Crackena i komandora Hyiritina.
- Po co? Dlaczego zostawiamy Morishim bez obrony?- Wedge był szczerze zdziwiony. Generał A’baht miał pod sobą trzy krążowniki klasy Majestic i pięć fregat CC-9600. Cracken dowodził flotyllą czterech krążowników Mon Calamari MC-90 i dwóch Liberatorów, a ponadto miał dziesięć corelliańskich korwet. Grant był dowódcą krążownika klasy Bulwark „Tytan”. Po co dorzucać do tego jeszcze sześć pancerników Dreadnaught, dwie fregaty szturmowe i jedną eskortową?
- Morishimu nikomu nie opłaca się atakować, zwłaszcza, że nie ma komu. A mamy tam objąć dowództwo nad wyprawą przeciwko Pełnomocnikowi Sprawiedliwości.
Kyle Katarn, Streen, Kirana Ti i Jan Ors mknęli przez nadprzestrzeń na pokładzie frachtowca „Raven’s Claw”. Celem ich podróży była planeta Geraton, na której mieli przeprowadzić infiltrację. Lecieli incognito.
- Na pewno nas nie wykryją?- zapytała Kirana, oglądając imponujący zestaw broni Kyle’a.
- Oczywiście, że nie.- odparła Jan, emanując pewnością siebie – Mamy doskonały system maskujący i antysonarowy, a poza tym wyskoczymy od strony nocnej, więc na pewno się nie zorientują. A jak będziemy na powierzchni, to już nas nie znajdą.
- Miejmy nadzieję.- odparł Streen – Mam złe przeczucia.
- Uciszcie się.- przerwał dysputę Kyle, siedzący za sterami – Za piętnaście sekund wychodzimy z nadprzestrzeni.
Istotnie, po piętnastu sekundach świetliste smugi zniknęły, ustępując ogarniającej cały iluminator czerni. Była to ciemna strona planety Geraton, a oni byli tuż przed jej studnią grawitacyjną.
Jan spojrzała na ekran sensorów. Był czysty. Udało im się nie zwrócić niczyjej uwagi. Już miała tryumfalnie uśmiechnąć się do Kirany, kiedy coś zatrzęsło ich statkiem. Kyle położył „Raven’s Claw” w ostry skręt i tylko dzięki temu uniknął kolejnej salwy dział laserowych. Na czystym przed sekundą sonarze teraz było dwanaście czerwonych punktów. Tylna kamera pokazywała zaś, że są to jakieś dziwne, trójpłatowe myśliwce TIE.
- Nie znajdą?- rzuciła ironicznie Kirana, kiedy kolejna salwa minęła ich o centymetry.
- Nie bój się, koleżanko.- napięty głos Jan przeczył jej uspokajającym słowom – „Raven’s Claw” jest szybszy i zwrotniejszy od...- zamilkła widząc, że usilne starania Kyle’a, żeby zgubić wrogie maszyny, nie odnoszą skutku. TIE dosłownie kręciły wokół nich kółka.
- Zamknęli nas w studni grawitacyjnej!- rzucił Katarn, kiedy trafiła ich kolejna laserowa błyskawica – Trzymajcie się!
- Co chcesz zrobić?- zapytał Streen, kiedy Kyle przesunął dźwignię akceleratora do oporu.
- Nie wymyślili jeszcze myśliwca TIE, który byłby równie dobry w atmosferze, jak i w przestrzeni!- odrzekł Kyle, mijając kolejny strzał.
- Tarcze siadają!- poinformowała napiętym głosem Jan. Wlecieli w stratosferę Geratonu, mknąc nad jakimś lasem. Kyle zszedł niżej, unikając następnej błyskawicy. Dwie inne jednak trafiły. Myśliwce wroga zaczęły go okrążać. Streen i Kirana złapali za stery działek laserowych i zaczęli strzelać do przeciwników, jednak bez większego efektu.
- Siadły!- krzyknęła zdesperowana Jan, mając na myśli osłony. Teraz każdy błąd mógł być ich ostatnim. Kyle desperacko próbował jeszcze wymanewrować ścigających, jednak nic to nie dało. Po kilku sekundach miotania się wreszcie jeden z przeciwników trafił w prawy silnik „Rawen’s Claw”
Statek zadymił i runął w las, po czym zniknął w spektakularnym wybuchu.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,43 Liczba: 14 |
|
Maxi Artur2008-05-15 11:58:07
Za długie 1/10
Aved Lord2007-05-11 21:10:57
Plus za odnośniki do wydażeń z oficjalnych produkcji.
Aved Lord2007-05-11 20:33:46
Nigdy nie czytałem lepszego fica. Tylko czekać z nadzieją na następne tytuły Michała Wolskiego.
Aved Lord2007-05-11 17:24:45
Przenieść trochę w przeszłość i wydać oficjalnie w trójpaku. Jedyne co z takim ficiem można zrobić.
Aved Lord2007-05-11 13:15:36
Jakby NEJ nie zaprzeczało możnaby spokojnie wydać to jako oficjalną książkę.
Misiek2006-04-02 00:38:49
Prośba do komentujących w opiniach, żeby wpisali ocenę Pełnomocnika i pozostałych do skali ocen. Bastionowe statystyki łapią tylko te fanfice, które mają powyżej 10 ocen :-P
Lord Brakiss2006-03-24 16:42:24
Swietne!!! Lepsze od niektórych książeki prawdziwych autorów.10/10
Lord Darth_Vader2005-09-17 16:14:11
Autor napewno włożył w to wiele pracy a Opowiadanie jest bardzo ciekawe.
Qui Gon Jinn2005-08-05 18:30:40
Opowiadanie wciągające i ciekawe, choć trudno czyta sie taki tekst na kompie. Podziwam wytrwałość autora.
Edi2005-03-20 16:20:13
Opowiadanie jest wspaniałe.Gratulacje dla autora ponieważ stworzył niesamowitą fabułę która mnie wciągnęła,wspaniale opisał akcję i wykorzystał wiedzę z filmów i EU.Brawa także za mroczny klimat.10/10.
Carno2004-08-19 00:20:10
Z receenzja poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 9.
Jagd Fell2004-06-18 18:32:56
Genialnie po prostu super bomba CO TAM JESZCZE o Alpha Red dosłownie.
Ricky Skywalker2004-05-10 14:42:57
Cóż mogę powiedzieć... szerzej rozwodzę się nad problemem na Forum, zatem tutaj króciutko:
+ POMYSŁ
+ Rozbudowana akcja
+ Dialogi
+ Narracja
ale...
-Błędy stylistyczne (str. 51: "zdążył nacisnąć wystukać" i kilkanaście razy podobnie), interpunkcyjne (tego w cholerę było, a najbardziej mnie raziła niewłaściwa forma dialogów; no ale dobra, wiem, czepiam się ;-)) i w pisowni niektórych nazw własnych ("CaRLissian" a powinno być "CaLRissian" i kilka innych błędów), oraz taka jedna rzecz... niekonsekwencja. Raz piszesz "Sokół MILENIUM" a raz "Sokół MILLENNIUM".
- brak napisu INFINITIES na okładce :D (no sam Michał wiesz jak bardzo jestem emocjonalnie związany z serią NEJ).
Dobra, wiem. Trochę w miniusach się czepiłem. Ale kiedy się zabieramy za poważną produkcję, należy wyłapać wszystkie błędy przed wydaniem. Ale i tak, te błędy nie mogą w moich oczach obniżyć i tak wysokiego poziomu. Chciałbym, aby skończone "Cienie Jedi" prezentowały podobny poziom, jak "Pełnomocnik" :)
WIELKIE BRAWA!!
(9/10) :)
Otas2004-03-30 13:45:23
Ktoś kiedyś zadał na forum pytanie czy czytalibyśmy książki SW polskiego pisarza... no cóż teraz mogę śmiało powiedzieć że jesli kiedyś na półkach księgarni pojawi sie książka autorstwa Miśka to kupuję ją w ciemno :)
Jak większość jestem pełen podziwu dla wiedzy autora i ogromu pracy włożonego w książke. Przyznam się że styl powieści, rozbudowana fabuła, masa postaci itp. bardzo mi przypadła do gustu.
Gdy skończyłem czytać Pełnomocnika to spojżałem na moją półke z książkami ....i pożałowałem że na sporo książek wydałem kase... gdyż są o wiele gorsze niż powieść Miśka.
Echh... cóż będe się dalej rozwodził... jak dla mnie bomba, którą z przyjemnością odbezpieczyłem i pożarłem :)
PS. Nie mogłem dać 10 (licze że 3 tom na nią zasłuży) ... nie mogłem dać 9 (bo FS ją dostanie) ... nie ma 8,5... więc PS dostaje odemnie 8 ... :)
Misiek2004-03-22 17:59:04
Owe drobne potknięcia językowe wynikają z braku korektorów, a jak mam sam to czytać w poszukiwaniu błędów, to szlag mnie trafia (nie dość, że znam treść, nie dość, że na kompie, to jeszcze nudne...). Ale większość z nich wyeliminowałem w drugim wydaniu.
Gemini2004-02-11 15:02:41
juz dochodze do końca. ;)) Napisane jest ciekawie i wciągająco . Są drobne potkniecia językowe , ale "ujda w tłoku". Trche za duzo nowych postaci z początku i trudno wszyskich zapamiętac. Ale warto przeczytac
Calsann2003-12-10 23:45:50
dopiero dzisiaj skończyłem czytać... muszę przyznać że "opowiadanko" :P jest niczego sobie ;) co prawda... wolę okres przedimperialny ;)
Wilaj2003-10-03 13:09:49
Pewnie II tom wyjdzie, a ja nie przeczytam jeszcze pierwszego ...
Misiek2003-09-22 16:27:46
A II tom jest dluzszy ;-)))))
obisk2003-09-18 13:08:24
gdy doczytałem sie do 18 rozdzialu to wybuchlem smiechem ze komu by tyle chcialo pisac aledaje 7
Darth Fizyk2003-09-11 18:00:58
Jak zobaczylem to sie przerazilem, nie ze dlugie, tylko ze dlugie na kompie czytanie i chcialem ominac, ale pojawil sie pdf i przeczytalem (ale to bylo juz dawno jak mialem modem jeszcze). Wiec zeby byl slad ze czytalem napisze ze jest ciekawe. Brawo :)
Wilaj2003-08-26 00:51:44
OK!!!
Już ściągam. Niedługo zacznę czytanie(boże święty, tydzień z głowy)Mam nadzieję, że będzie mi się podobało!!!
Misiek2003-07-13 17:41:42
A już wkrótce tom II.
Strid2003-07-11 21:52:04
BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ŚWIETNE OPOWIADANIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mistrz Fett2003-06-17 09:45:47
Czekamy teraz na Tom II, a potem III.
MorganVenturi2003-05-27 13:53:37
Dzięki Michał! Nie chcę ci życia utrudniać, ale możesz mi powiedzieć jak zginął (bo nie wiem czy mój bohater ma go zabić w akcie zemsty, czy też Mareek ma mu zwiać... I jeszcze jedno- czy Mareek Steel żył 4 lata po EPISODZIE 3? Bo właśnie wtedy zabił rodziców mojego bohatera???
Misiek2003-05-25 13:23:11
Odpowiadam: Maarek Stele to postać autentyczna:-)
MorganVenturi2003-05-13 11:21:44
Bardzo Dobre opowiadanie! Ciekawe i klimatyczne. No i bije wiedzą z EU! A ja to cenię! Mam tylko pytanie - czy ty wymyśliłeś Mareeka Steel? Piszę opowiadanie, w którym ta RĘKA zabije rodziców innej RĘKI (wymyślonej przeze mnie)
Kisiel2003-04-22 02:01:43
Fajnie ze jest w PDF-ie... Wszystkie Fan Fice powinny być w PDF, bo w kompie się faktycznie słabo czyta, a ja z chęcią sobie wydrukuje zeby miec :D
Mistrz Fett2003-04-21 16:30:35
Ja daję 9. Jest super! :)
Andaral2003-04-16 15:30:15
"PS" jest już w formacie .pdf !!
Strangler2003-04-16 15:12:37
OK - na Wasze prośby zamieszczamy PDFa -
1,73 MB (ikonka dyskietki u góry
tekstu).
Życzę szybkich transferów i miłej
lekturki :)
Astian2003-04-11 20:59:10
Sporo tego, może jakiś PDF.
Anor2003-04-11 16:14:23
No wreszcie dobrnąłem do końca. Było to
tym bardziej trudne, że czytałem na
kompie.
No ale przyszło wyrazić opinię:
Po pierwsze podziwiam ogomny wkład pracy,
to nie jest fanfiction, tylko ksiażka, a
jak rozumiem, to jest dopiero pierwsza
część. Jestem pod wrażeniem.
Z tekstu bije ogromna wiedza na temat SW,
a szczególnie doskonała znajomość EU.
Przejawiaja sie tu bodajrze prawie
wszystkie wazniejsze postacie, miejsca,
rasy, pojazdy, obiekty, statki, itd. To
równiez robi ogromne wrażenie.
Jednak ten plus jest równiez i minusem.
Autor zamieszczając ogromna ilość
bohaterów, miejsc i statków apowodował
wielkie przeładowanie, które nawet tych
zorientowanych może doprowadzić do
dezorientacji. Pod koniec, kiedy fabuła
sie zacieśnia jedynym sposobem było
powybijanie częsci bohaterów, bo po
prostu było ich za dużo, nie było już dla
nich miejsca.
Fabuła! Jest naprawdę wielowątkowa, wręcz
bardzo wielowątkowa. Czytałem wszystkie
ksiązki SW i chyba takiej wielowątkowości
jeszcze nie widziałem. To zasługuje na
podziw i pochwałe, jednak początke, kiedy
jeszcze nie wiadomo o co chodzi był
cięzki do przejścia i mógł naprawdę
zniechęcić mniej wytrwałych czytelników.
Mimo to jak sie przebrnęło do pewnego
momentu było juz znośnie.
Nie moge jednak chwalić do końca. Pewną
mała wadą, która jednak moze być
subiektywna jest nazewnictwo nowych
postaci. Jakoś wiekszość tych nowych nazw
mi nie pasuje do starwars (Totenko, czy
inni). Jednak nie uważam tego za jakąś
wielką wadę, po prostu ot takie coś.
Kolejna wada dla mnie jest próba
wykorzystania wszelkich superbroni i
superstatków, niektórych na siłe.
Wszystko to wpływa na obnizenie realności
całej opowieści, jest trochę przesadzone.
Mnie zresztą zawsze drażnia takie cuda
jak te wszystkie nowe super bronie i w
ogóle, bo zawsze sie okazuje, że gdzies
cos takiego dryfowało sobie w przestrzeni
niezauważone i nagle ktos je znajduje.
Jeśli chodzi o pomysł, to oczywiście
trudno to kwestionować, ale jak dla mnie
to mi sie podoba. Bardzo gładko
załatwiłes pewne fakty z EU i udało ci
sie wiele rzeczy zgrabnie wytłumaczyć
(czekam jescze na pewne wytłumaczenia,
wiesz o kogo chodzi). Wszystko to dało
efekt alternatywy dla NEJ, jednocześnie
stanowiąc dla niej sprzeczność. Nie
uważam tego za wadę, ale chłopie niestety
już twój twór nie będzie mógł byc
opublikowany jako oficjalna ksiązka, a
szkoda...
Tymi słowami zakończę, chociaż mógłbym
powiedzieć jeszcze wiele, ale musiałbym
ujawnić fabułę, może jeszcze przyjdzie na
to czas.
Ale generalnie GRATULUJE!!!
jedI2003-04-08 20:06:14
Skoro tekst ten jest reklamowany jako
pierwszy polski e-book to ja go będę tak
oceniał...
Tekst ten otrzymałem na grubo przed tym
jak pojawiłsię on na Bastionie...
pierwsze rozdziały mnie wciągnęły. Byłem
za. Ale teraz kiedy usiadłem i wczytałem
się w to głębiej muszę zmienić zdanie...
Przyznam się... nie doczytałem
Pełnomocnika do końca... a to co
przeczytałem tylko pobieżnie. Na dodatek
była to dla mnie droga przez mękę.
Niewątpliwie ukończenie takiego czegoś
jest wielkim osiągnięciem autora,
olbrzymim, niewielu jest fanów Sw, którzy
mieliby na tyle samozaparcia aby napisać
coś tak wielkiego.
Tylko, że Pałac Kultury też jest wielki a
to nie oznacza, że musi m isię podobać.
Mamy tu doczynienia z przerostem ilości
nad jakością. Autorowi co prawda udało
się utrzymac w ryzach fabułę i
konsekwentnie ją poprowadził ale całość
mnie osobiście przytłoczyła.
Fabułą- dobra historyjka akcji...
wykorzystuje przynajmniej to co już mamy
w SW a nie tworzy jakichś nowych
niestworzonych planet... Początkowo
klimat uderzył w dziesiątkę... utrzymany
w psychodelicznym nurcie przypominał mi
trochę fanfice Son of the Sun ale później
była już tylko akcja...
Bohaterowie skonstruowani poprawnie...
moga obsługiwać klinetów w supermarkecie.
Świat doskonale odtworzony z SW (zaleta
to czy wada ?).
Cóż moge napisać na podsumowanie... TAK
WIELKIM FICOM MÓWIĘ STANOWCZE NIE !!!
Talent jakim niewątpliwie obdarzony jest
autor ginie pod formą tego typu
przedsięwzięcia.
Ale to rewolucyjne wydarzenie wśród
polskich twórców SW więc ja klaszcze i
śmieje się... przez łzy.
PS.
Może jak doczytam do końca to dam jakieś
konkrety, na razie nie chcę wydawać
krzywdzących opinii.
Jagged Fel2003-04-08 12:52:13
(całe naraz)
Jagged Fel2003-04-08 12:48:40
Czy można to ściągnąć?
Kisiel2003-04-08 00:43:15
No nie źle, z newsem to sie Yako
pospieszyl, jak ja juz przeczytalem to z
spokojnie 2 tygodnie temu ;) O
opowiadaniu mam bardzo pozytywne zdanie.
Bardzo mi sie podoba jego konstrukcja.
Dobrze sie czyta. Pomysl calkiem ciekawy
i nawet fabula wciagająca. Jestem na TAK
:D