ROZDZIAŁ XXXII
- Dlaczego ją zostawiliśmy!?- zapytał Ewon, kiedy Luke dołączył do nich na krawędzi wygasłego wulkanu – Przecież to samobójstwo i Wieiah doskonale zdaje sobie z tego sprawę!
- Powinieneś wiedzieć, że są ważniejsze rzeczy, niż śmierć.- odparł Luke, wciągając na linie nieprzytomną Callistę – Dzisiaj tyle się wydarzyło, że decyzja Wieiah wcale mnie nie dziwi. Myślę, że na jej miejscu zrobiłbym to samo.- dodał, patrząc na cytadelę. Twierdza zawaliła się, ledwie ją z Dorskiem opuścili. Teraz tylko przeczucie i Moc mogły mu powiedzieć, czy Zeltronianka przeżyła, ale Luke czuł, że jeszcze ją zobaczy.
- Mógłbyś to wyjaśnić, mistrzu?- zapytała Eelysa, zaleczając prowizorycznie ranę Kama.
- Może ja to zrobię.- zaproponował Corran – Znam wybór, przed którym została postawiona nasza koleżanka. Nie dałaby rady wynieść obu rannych ludzi, a nie wolno jej decydować o życiu i śmierci żadnego z nich. Opuścić ich też nie mogła; znacie ją przecież, zadręczałaby się tym do końca życia. Postanowiła więc zostać.
- Ale przecież Wieiah jest rycerzem Jedi i ma obowiązki wobec galaktyki.- zaoponował Ewon.
- Tak się składa,- zaczął Luke, patrząc na startujący w oddali prom klasy Gamma. Czuł, że uciekają nim Ciemni Jedi. Wcześniej widział inny prom, z insygniami Akademii Jedi, którym opuścił planetę Anakin Solo – że mam wrażenie, iż Wieiah najlepiej przysłuży się galaktyce, jeżeli zostanie tam, gdzie jest teraz.
- Jeśli jeszcze żyje.- podsumował niechętnie Dorsk.
- Żyje. Czuję to.- powiedział Kam tym samym opanowanym głosem, który budził respekt u innych Jedi. Luke jednak wiedział, że strata Shora bardzo go boli; jemu samemu było ciężko oswoić się z myślą, że Kyp, Nint, Zekk i Firtisthwing zginęli, w większości walcząc ze swoimi kompanami. Ponadto Anakin zdaje się pozostawać pod wpływem ciemnej strony i ciężko będzie go nawrócić. Jedynym pocieszeniem zdawało się być to, że Jedi pokonali Egzekutora i zlikwidowali zagrożenie ze strony wielu Ciemnych Jedi, a ponadto ciemne chmury w Mocy zaczęły się rozmywać.
- Na razie musimy zająć się pościgiem za Anakinem.- skwitował Luke – Poza tym mam wrażenie, że Ter nie kłamał mówiąc, że nie ma nic wspólnego z itreńskim incydentem i atakiem na Akademię.
Pobrużdżona, jałowa, szara równina ciągnęła się od horyzontu po horyzont. Gdzieniegdzie wystawały z niej kikuty spalonych i zwęglonych drzew. Niebo było czerwone, ponure, i chociaż było jasno, Wieiah nie dostrzegła nigdzie żadnego słońca ani gwiazd. Stała tak sama, rozglądając się dookoła, ale nie wiedziała, co ma dalej robić. Wnikanie do czyjejś psychiki było za każdym razem innym procesem i nie było recepty ani na poprawne wejście do czyjegoś umysłu, ani na swobodne poruszanie się w nim. To pewnie dlatego Jedi nigdy nie korzystali z tej umiejętności. A raczej korzystali, ale nigdy nie zapuszczali się tak daleko. Miejsce to było bowiem astralną projekcją umysłu Brakissa, którą on sam podświadomie stworzył. Dzieje się tak zawsze, gdy osoba umierająca kreuje sobie przed śmiercią wyobrażenie Mocy, z którą się jednoczy. Jest ono tym wyraźniejsze, im bardziej jest rozstrojony w chwili śmierci umysł umierającego. Nigdy natomiast nie zdarzyło się jeszcze, aby na tę płaszczyznę psychiczną weszła osoba z zewnątrz.
Wieiah wiedziała o tym i trochę lękała się tej próby. Zanim zestroiła się z Brakissem, przesunęła Mikę pod ścianę i wprowadziła w leczniczy trans Jedi. To samo chciała zrobić z drugim nieprzytomnym mężczyzną, ale dziwne wibracje aury Brakissa powodowały, że nie można go było uzdrowić konwencjonalnie. Wieiah postanowiła więc go psionicznie uspokoić i w ten sposób znalazła się tutaj.
Nagle Wieiah dostrzegła płynącą w oddali sylwetkę. Ponieważ na tej płaszczyźnie astralnej nie mogło znaleźć się więcej osób, musiał to być Brakiss. Sunął bezgłośnie w kierunku czegoś, a na jego twarzy malowało się zmęczenie i chęć zaznania spokoju. Zeltronianka pobiegła natychmiast w jego stronę, a kiedy stanęła na jego drodze, na oblicze mężczyzny wstąpił grymas zniecierpliwienia.
- Czemu mi przeszkadzasz?- zapytał – Nie widzisz, że jestem zmęczony? Po co tu przyszłaś?
- Błagam cię, obudź się.- nalegała Wieiah, zrównując się z jego płynącą gdzieś sylwetką – Jeszcze możesz przeżyć!
- Przeżyć?- zaśmiał się Brakiss – A po co żyć? Jaki jest sens życia dla samego życia?- wskazał palcem odległy punkt na horyzoncie – Słyszę, jak mnie wołają. Czekają na mnie. Tam znajdę spokój. Tam chcę być.
Wieiah obróciła się w kierunku wskazanym przez Ciemnego Jedi i dostrzegła coś, czego wcześniej nie widziała. Jakieś sto metrów dalej (jeżeli czyjś umysł można mierzyć w metrach) pojawił się słup światła, który niczym dziura w rzeczywistości przyciągał Brakissa, jak magnes przyciąga żelazo. Wieiah przystanęła zdumiona i przerażona, ale zaraz zreflektowała się i pobiegła za Ciemnym Jedi. Udało jej się złapać go za nogi, więc próbowała go wyhamować, ale coś ciągle go tam ciągnęło.
- Czemu jeszcze mnie dręczysz?- zapytał Brakiss, a w jego głosie czuć było zawód.
- Brakissie, nie idź tam! Zostań wśród nas!- krzyczała Zeltronianka – Brakiss, to jest śmierć!
- Och, anielico,- szepnął mężczyzna, a w jego oku błysnęła łza – myślisz, że ja nie wiem?
- Błagam cię, Brakiss, zostań!- nalegała Wieiah – Jeszcze masz po co żyć! Nie marnuj tego! Życie jest piękne, zachowaj je! Nie poddawaj się, nie ulegaj!
- A niby po co mam żyć, aniołku?- zapytał Ciemny Jedi, odwracając głowę w jej kierunku. Na jego twarzy pojawiło się zaciekawienie. Wieiah bała się tego pytania, ale jeszcze bardziej bała się na nie odpowiedzieć. Nie zdefiniowała jeszcze tego, ale w głębi duszy zawsze to czuła. Teraz jednak musiała przyznać przed sobą, że to odczucie istnieje i że nie może go już dłużej ignorować.
- Dla mnie!- wyszeptała.
Superniszczyciel i towarzyszące mu cztery krążowniki klasy Carrack skoczyły w nadprzestrzeń. Generał Bel Iblis obserwował to z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony cieszył się, że bitwa dobiegła końca, z drugiej jednak nie podobało mu się, że wróg ucieka z najsilniejszym okrętem w swojej flocie. Zdecydował się mimo to nie szarżować na uszkodzoną maszynę. Dzisiejszego dnia zginęło już zbyt wielu jego ludzi.
- Prom klasy Gamma od strony Roon!- zameldował oficer od czujników – Leci w naszym kierunku.
To już drugi, pomyślał Bel Iblis, czyżby wywozili coś z planety?
- Generale Antilles.- powiedział przez komlink – Proszę przechwycić ten prom. Może mieć znaczenie.
- Rozkaz, sir!- odezwał się Wedge i dziesięć myśliwców typu X odbiło od formacji, żeby zbliżyć się do obcego promu. Myśliwce Eskadry Łotrów szybko okrążyły statek, a ich dowódca przełączył swój komlink na ogólną częstotliwość i rzekł służbowym tonem:
- Tu generał Wedge Antilles z Sił Zbrojnych Nowej Republiki. Przedstawcie się i wyjaśnijcie, co robicie w strefie wojennej!
- Daruj sobie, Wedge. Bitwa tam, na dole, skończona.- odezwał się czyjś spokojny głos.
- Corran!- krzyknął Antilles z pomieszaniem zaskoczenia i radości – I co? Udało się wam?
- Połowicznie.- odparł przez komlink Corelliański Jedi – Wraca nas zaledwie ośmiu, przy czym dwoje to jeńcy. Zabiliśmy Tera, ale jest coś jeszcze.- ściszył głos – Podobno to nie on odpowiada za te ataki.
- Obawiałem się tego.- Wedge także spoważniał, ale jego słowa zaskoczyły Corrana – Generał Bel Iblis odebrał z bazy najnowsze informacje. Zniszczono Ord Pardon i Nową Plymptę oraz spustoszono Morishim. Pojawił się także jakiś pozorant i porwał połowę floty Imperium. Admirał Perm sądził, że to był Ter, ale skoro go zabiliście...
- Nie kończ, Wedge.- wtrącił się Luke – Kogo udawał ten pozorant?
- Lepiej usiądź. Dartha Vadera.- odparł Antilles.
Nastąpiła chwila przerwy, podczas której Wedge zaczął sobie wyobrażać, jakie wrażenie wywarła ta informacja na jego przyjacielu.
- Dotychczas sądziliśmy, że to Witiyn Ter odpowiada za wszystkie te akty terroru.- powiedział Corran niespokojnym głosem – Zresztą cała galaktyka tak sądziła.
- Myliliśmy się.- podjął Luke, również zdradzając oznaki niepokoju – Zlikwidowaliśmy zagrożenie ze strony Tera bezpodstawnie. Naszym prawdziwym wrogiem jest Darth Vader.
Kiedy Brakiss otworzył oczy, zeltroniańska kobieta właśnie siedziała do niego tyłem, przygotowując do spożycia żelazne racje. W miarę, jak powracała do niego świadomość, przypominał sobie wszystkie wydarzenia od czasu przybycia na Roon. Powoli zaczął również kojarzyć Zeltroniankę. Była to smukła, powabna, młoda kobieta o długich do łopatek, ciemnych włosach i bladopomarańczowej skórze. Właściwie wyglądała prawie jak człowiek, jeśli nie liczyć drobnych, giętkich pręcików, po trzy na każdym obojczyku. Te pręciki i kolor skóry identyfikowały nieznajomą jako przedstawicielkę rasy Zeltron. Dziewczyna była ubrana w obcisły, ale nie prowokujący kombinezon koloru ciemnej zieleni. U pasa miała miecz świetlny, więc Brakiss od razu zorientował się, że to Jedi. Już miały obudzić się w nim wszystkie zadawnione urazy do użytkowników jasnej strony, ale coś sprawiało, że nie czuł tego samego mroku, co dawniej.
Jak się poważnie zastanowić, to od bardzo dawna nie czuł w sobie mroku.
Aura dziewczyny też była dziwnie znajoma. Jaśniała niczym latarnia, chociaż Ciemny Jedi nie wiedział, skąd u niego takie porównanie. Był jednak pewien, że już tę aurę zna. Poruszył się lekko i od razu odezwał się ból w klatce piersiowej; widocznie Jedi zaleczyła ranę, ale nie uzdrowiła go do końca. Ciekawe tylko, czy zrobiła to przypadkiem, czy celowo.
- Nie wstawaj. Jesteś jeszcze słaby.- odezwała się Zeltronianka. Najwyraźniej wyczuła, że już się obudził.
Brakiss rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym leżał, i ze zdumieniem odkrył, że jest to sala audiencyjna w zawalonej cytadeli. Komnata zresztą też była doszczętnie zrujnowana, ale jeden z filarów pozostał i teraz trzymał część stropu, zostawiając pod sobą niewielką, wolną przestrzeń. Pod przeciwległą ścianą leżał inny mężczyzna, prawdopodobnie też Jedi, a zwłoki dwóch kolejnych znajdowały się przy załamie. Tam też był miecz Brakissa.
- Dlaczego to robisz?- zapytał mężczyzna, patrząc na kobietę Jedi – Przecież wiesz, kim jestem.
- Ponieważ każdy zasługuje na drugą szansę.- odparła Zeltronianka, odwracając twarz w kierunku rozmówcy. Miała delikatne i łagodne rysy, duże, ciemne oczy i pełne usta. Ogólnie rzecz biorąc jej oblicze było bardzo urodziwe i w niczym nie ustępowało ciału.
- To nie jest jedyny powód.- zaoponował Brakiss, wyczuwając nutę nieszczerości w jej głosie – Gdyby tak było, Jedi nie zabiliby Tamith Kai i Kuellera.
- Może jednak tak jest, tylko nigdy tego nie dostrzegłeś?- wysunęła przypuszczenie dziewczyna, przyglądając się Brakissowi.
- Może...- zaczął Ciemny Jedi z kamienną twarzą, ale w jednej chwili błyskawicznie przywołał Moc, przyciągając swój miecz do ręki i uaktywniając go. Zeltronianka odruchowo sięgnęła po swoją broń, lecz za chwilę musiała odskoczyć, gdyż Brakiss cisnął włączonym mieczem w jej kierunku. Ostrze jednak nie było przeznaczone dla niej, lecz dla skradającego się za plecami dziewczyny napastnika. Miecz podleciał do Mika Reglii, przecinając jego aortę i w rezultacie pozbawiając go życia.
Zeltronianka była zaskoczona. Miko wciąż pozostawał pod wpływem ciemnej strony, mimo, iż Anakin zabił jej najsilniejszego użytkownika, Witiyna Tera. Ziarno mroku Pełnomocnika Sprawiedliwości musiało paść na podatny grunt.
- Dziękuję.- wyszeptała z wdzięcznością – Myślałam, że mu przeszło.
- Ciemna strona Mocy nie „przechodzi” tak po prostu.- syknął Brakiss – Wiem coś o tym.- spojrzał surowo na kobietę Jedi – Nie odpowiedziałaś na moje pytanie!
- Naprawdę nie pamiętasz?- zapytała z niedowierzaniem dziewczyna, przyglądając się Brakissowi z zaciekawieniem, co nie uszło jego uwadze.
- Nie kokietuj mnie!- burknął wściekle – Jestem twoim wrogiem i nie ma...
- W tej chwili jesteś rannym człowiekiem, któremu udzielam pomocy.- przerwała stanowczo kobieta Jedi, zaraz jednak złagodniała i ukucnęła przy nim – Przepraszam. Nie chciałam być zbyt surowa.
Brakissowi jednak ta surowość nie przeszkadzała. Czuł, że powinien pamiętać jej osobę, jej aurę, że była ona dla niego w pewnym momencie ważna. Zirytowany, chwycił ją za gardło i zaczął ściskać. Zeltronianka nie spodziewała się tego ruchu i nie zdążyła zareagować.
- Mów! Skąd cię znam?! Dlaczego mi pomagasz?!- warknął.
- Naprawdę nie pamiętasz?- wydusiła z siebie dziewczyna – Błagam, przypomnij sobie!
Ten rozpaczliwy ton głosu Zeltronianki natychmiast mu się z czymś skojarzył. Inne miejsce, inny czas, inna rzeczywistość. Zmrużył oczy, usiłując złapać się tego skojarzenia, uczepić się go i przejrzeć. Udało mu się. Wszystko sobie przypomniał.
- To ty byłaś tym aniołem.- rzekł ze zdziwieniem w głosie, puszczając jej gardło – Zawsze wydawało mi się...- mówił zmieszany – w jakiś sposób czułem... od jakiegoś czasu, że mam przy sobie anioła stróża.
- Bo masz, Brakissie.- powiedziała miękko Zeltronianka – Od wielu miesięcy chciałam być przy tobie. Coś mnie do ciebie ciągnęło, Brakissie. - wzięła głęboki oddech, jakby to, co chciała powiedzieć, miało zaważyć na jej dalszym życiu – Teraz już wiem, co. Kocham cię!-
Ciemny Jedi przez chwilę trawił to, co usłyszał, a gdy to do niego dotarło, aż się cofnął, przerażony. Po raz pierwszy w życiu ktoś wyznał mu miłość. Zawsze sądził, że na nią nie zasługuje, zawsze bał się okazywać uczucia. Bał się, że mrok w jego sercu wyjdzie na światło dzienne, jeśli tylko on otworzy mu bramę. Nieświadomie, zamykając się w sobie, uzewnętrznił tę ciemność. Ale teraz, kiedy zetknął się z prawdziwym mrokiem w postaci Witiyna Tera, kiedy Charon zjednoczył umysł Brakissa ze swoim, ciemność w sercu mężczyzny wydała mu się zaledwie słabą szarością.
- Taka jest prawda, mój miły.- mówiła Zeltronianka, podchodząc powoli do Ciemnego Jedi – Odrzuć strach, nienawiść, ból. Nie potrzebujesz ich.
- Nie!- ryknął Brakiss, kuląc się w sobie – Zawsze byłem sam! Muszę być sam! Nie mogę inaczej!
- Mylisz się, Brakissie, możesz.- rzekła łagodnie Zeltronianka, ufnie wyciągając do niego ręce – Możesz być samotny, ale nigdy nie będziesz sam.- przytuliła go lekko. Nie bronił się – Bo Jedi tacy, jak my, nigdy nie są tak naprawdę sami.- szepnęła z uczuciem.
Brakiss klęczał w jej ramionach, pełen sprzecznych uczuć. Sięgnął Mocą ku swojej niespodziewanej towarzyszce, ale nie znalazł żadnego śladu fałszu. Jakaś jego część, ta ciemniejsza strona, miała nadzieję, że może Zeltronianka wykorzystuje feromony, aby go omamić, ale nie znalazła żadnych dowodów na to przypuszczenie. Była tam natomiast chęć zbliżenia się, chęć stanowienia podpory dla jego nawrócenia, potrzeba kochania. Wszystko od początku do końca szczere.
Mięśnie Ciemnego Jedi w jednej chwili zwiotczały i wstrząsnął nimi dreszcz, kiedy zaakceptował miłość Zeltronianki. Poczuł, że z całego serca chce odwzajemnić to uczucie, przytulił się więc do niej jeszcze mocniej. W jego oczach pojawiły się łzy.
- Nigdy nie jesteśmy sami.- powtórzyła miękko Zeltronianka. Siedzieli tak w objęciach przez jakiś czas, nie wiedzieli nawet jak długo. Nie obchodziło ich to zresztą. Było im ze sobą dobrze.
- Jak masz na imię, aniele?- wydusił w pewnej chwili Brakiss, czując senność. Zbyt wiele się dowiedział i zbyt wiele zrozumiał w zbyt krótkim czasie. Czuł się wyczerpany.
- Nazywam się Wieiah, mój miły.- odparła dziewczyna, wyczuwając jego znużenie – Jesteś zmęczony. Prześpij się, kochany.- spojrzała mu w oczy, uśmiechając się łagodnie – Będę przy tobie.
- Dlaczego ją zostawiliśmy!?- zapytał Ewon, kiedy Luke dołączył do nich na krawędzi wygasłego wulkanu – Przecież to samobójstwo i Wieiah doskonale zdaje sobie z tego sprawę!
- Powinieneś wiedzieć, że są ważniejsze rzeczy, niż śmierć.- odparł Luke, wciągając na linie nieprzytomną Callistę – Dzisiaj tyle się wydarzyło, że decyzja Wieiah wcale mnie nie dziwi. Myślę, że na jej miejscu zrobiłbym to samo.- dodał, patrząc na cytadelę. Twierdza zawaliła się, ledwie ją z Dorskiem opuścili. Teraz tylko przeczucie i Moc mogły mu powiedzieć, czy Zeltronianka przeżyła, ale Luke czuł, że jeszcze ją zobaczy.
- Mógłbyś to wyjaśnić, mistrzu?- zapytała Eelysa, zaleczając prowizorycznie ranę Kama.
- Może ja to zrobię.- zaproponował Corran – Znam wybór, przed którym została postawiona nasza koleżanka. Nie dałaby rady wynieść obu rannych ludzi, a nie wolno jej decydować o życiu i śmierci żadnego z nich. Opuścić ich też nie mogła; znacie ją przecież, zadręczałaby się tym do końca życia. Postanowiła więc zostać.
- Ale przecież Wieiah jest rycerzem Jedi i ma obowiązki wobec galaktyki.- zaoponował Ewon.
- Tak się składa,- zaczął Luke, patrząc na startujący w oddali prom klasy Gamma. Czuł, że uciekają nim Ciemni Jedi. Wcześniej widział inny prom, z insygniami Akademii Jedi, którym opuścił planetę Anakin Solo – że mam wrażenie, iż Wieiah najlepiej przysłuży się galaktyce, jeżeli zostanie tam, gdzie jest teraz.
- Jeśli jeszcze żyje.- podsumował niechętnie Dorsk.
- Żyje. Czuję to.- powiedział Kam tym samym opanowanym głosem, który budził respekt u innych Jedi. Luke jednak wiedział, że strata Shora bardzo go boli; jemu samemu było ciężko oswoić się z myślą, że Kyp, Nint, Zekk i Firtisthwing zginęli, w większości walcząc ze swoimi kompanami. Ponadto Anakin zdaje się pozostawać pod wpływem ciemnej strony i ciężko będzie go nawrócić. Jedynym pocieszeniem zdawało się być to, że Jedi pokonali Egzekutora i zlikwidowali zagrożenie ze strony wielu Ciemnych Jedi, a ponadto ciemne chmury w Mocy zaczęły się rozmywać.
- Na razie musimy zająć się pościgiem za Anakinem.- skwitował Luke – Poza tym mam wrażenie, że Ter nie kłamał mówiąc, że nie ma nic wspólnego z itreńskim incydentem i atakiem na Akademię.
Pobrużdżona, jałowa, szara równina ciągnęła się od horyzontu po horyzont. Gdzieniegdzie wystawały z niej kikuty spalonych i zwęglonych drzew. Niebo było czerwone, ponure, i chociaż było jasno, Wieiah nie dostrzegła nigdzie żadnego słońca ani gwiazd. Stała tak sama, rozglądając się dookoła, ale nie wiedziała, co ma dalej robić. Wnikanie do czyjejś psychiki było za każdym razem innym procesem i nie było recepty ani na poprawne wejście do czyjegoś umysłu, ani na swobodne poruszanie się w nim. To pewnie dlatego Jedi nigdy nie korzystali z tej umiejętności. A raczej korzystali, ale nigdy nie zapuszczali się tak daleko. Miejsce to było bowiem astralną projekcją umysłu Brakissa, którą on sam podświadomie stworzył. Dzieje się tak zawsze, gdy osoba umierająca kreuje sobie przed śmiercią wyobrażenie Mocy, z którą się jednoczy. Jest ono tym wyraźniejsze, im bardziej jest rozstrojony w chwili śmierci umysł umierającego. Nigdy natomiast nie zdarzyło się jeszcze, aby na tę płaszczyznę psychiczną weszła osoba z zewnątrz.
Wieiah wiedziała o tym i trochę lękała się tej próby. Zanim zestroiła się z Brakissem, przesunęła Mikę pod ścianę i wprowadziła w leczniczy trans Jedi. To samo chciała zrobić z drugim nieprzytomnym mężczyzną, ale dziwne wibracje aury Brakissa powodowały, że nie można go było uzdrowić konwencjonalnie. Wieiah postanowiła więc go psionicznie uspokoić i w ten sposób znalazła się tutaj.
Nagle Wieiah dostrzegła płynącą w oddali sylwetkę. Ponieważ na tej płaszczyźnie astralnej nie mogło znaleźć się więcej osób, musiał to być Brakiss. Sunął bezgłośnie w kierunku czegoś, a na jego twarzy malowało się zmęczenie i chęć zaznania spokoju. Zeltronianka pobiegła natychmiast w jego stronę, a kiedy stanęła na jego drodze, na oblicze mężczyzny wstąpił grymas zniecierpliwienia.
- Czemu mi przeszkadzasz?- zapytał – Nie widzisz, że jestem zmęczony? Po co tu przyszłaś?
- Błagam cię, obudź się.- nalegała Wieiah, zrównując się z jego płynącą gdzieś sylwetką – Jeszcze możesz przeżyć!
- Przeżyć?- zaśmiał się Brakiss – A po co żyć? Jaki jest sens życia dla samego życia?- wskazał palcem odległy punkt na horyzoncie – Słyszę, jak mnie wołają. Czekają na mnie. Tam znajdę spokój. Tam chcę być.
Wieiah obróciła się w kierunku wskazanym przez Ciemnego Jedi i dostrzegła coś, czego wcześniej nie widziała. Jakieś sto metrów dalej (jeżeli czyjś umysł można mierzyć w metrach) pojawił się słup światła, który niczym dziura w rzeczywistości przyciągał Brakissa, jak magnes przyciąga żelazo. Wieiah przystanęła zdumiona i przerażona, ale zaraz zreflektowała się i pobiegła za Ciemnym Jedi. Udało jej się złapać go za nogi, więc próbowała go wyhamować, ale coś ciągle go tam ciągnęło.
- Czemu jeszcze mnie dręczysz?- zapytał Brakiss, a w jego głosie czuć było zawód.
- Brakissie, nie idź tam! Zostań wśród nas!- krzyczała Zeltronianka – Brakiss, to jest śmierć!
- Och, anielico,- szepnął mężczyzna, a w jego oku błysnęła łza – myślisz, że ja nie wiem?
- Błagam cię, Brakiss, zostań!- nalegała Wieiah – Jeszcze masz po co żyć! Nie marnuj tego! Życie jest piękne, zachowaj je! Nie poddawaj się, nie ulegaj!
- A niby po co mam żyć, aniołku?- zapytał Ciemny Jedi, odwracając głowę w jej kierunku. Na jego twarzy pojawiło się zaciekawienie. Wieiah bała się tego pytania, ale jeszcze bardziej bała się na nie odpowiedzieć. Nie zdefiniowała jeszcze tego, ale w głębi duszy zawsze to czuła. Teraz jednak musiała przyznać przed sobą, że to odczucie istnieje i że nie może go już dłużej ignorować.
- Dla mnie!- wyszeptała.
Superniszczyciel i towarzyszące mu cztery krążowniki klasy Carrack skoczyły w nadprzestrzeń. Generał Bel Iblis obserwował to z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony cieszył się, że bitwa dobiegła końca, z drugiej jednak nie podobało mu się, że wróg ucieka z najsilniejszym okrętem w swojej flocie. Zdecydował się mimo to nie szarżować na uszkodzoną maszynę. Dzisiejszego dnia zginęło już zbyt wielu jego ludzi.
- Prom klasy Gamma od strony Roon!- zameldował oficer od czujników – Leci w naszym kierunku.
To już drugi, pomyślał Bel Iblis, czyżby wywozili coś z planety?
- Generale Antilles.- powiedział przez komlink – Proszę przechwycić ten prom. Może mieć znaczenie.
- Rozkaz, sir!- odezwał się Wedge i dziesięć myśliwców typu X odbiło od formacji, żeby zbliżyć się do obcego promu. Myśliwce Eskadry Łotrów szybko okrążyły statek, a ich dowódca przełączył swój komlink na ogólną częstotliwość i rzekł służbowym tonem:
- Tu generał Wedge Antilles z Sił Zbrojnych Nowej Republiki. Przedstawcie się i wyjaśnijcie, co robicie w strefie wojennej!
- Daruj sobie, Wedge. Bitwa tam, na dole, skończona.- odezwał się czyjś spokojny głos.
- Corran!- krzyknął Antilles z pomieszaniem zaskoczenia i radości – I co? Udało się wam?
- Połowicznie.- odparł przez komlink Corelliański Jedi – Wraca nas zaledwie ośmiu, przy czym dwoje to jeńcy. Zabiliśmy Tera, ale jest coś jeszcze.- ściszył głos – Podobno to nie on odpowiada za te ataki.
- Obawiałem się tego.- Wedge także spoważniał, ale jego słowa zaskoczyły Corrana – Generał Bel Iblis odebrał z bazy najnowsze informacje. Zniszczono Ord Pardon i Nową Plymptę oraz spustoszono Morishim. Pojawił się także jakiś pozorant i porwał połowę floty Imperium. Admirał Perm sądził, że to był Ter, ale skoro go zabiliście...
- Nie kończ, Wedge.- wtrącił się Luke – Kogo udawał ten pozorant?
- Lepiej usiądź. Dartha Vadera.- odparł Antilles.
Nastąpiła chwila przerwy, podczas której Wedge zaczął sobie wyobrażać, jakie wrażenie wywarła ta informacja na jego przyjacielu.
- Dotychczas sądziliśmy, że to Witiyn Ter odpowiada za wszystkie te akty terroru.- powiedział Corran niespokojnym głosem – Zresztą cała galaktyka tak sądziła.
- Myliliśmy się.- podjął Luke, również zdradzając oznaki niepokoju – Zlikwidowaliśmy zagrożenie ze strony Tera bezpodstawnie. Naszym prawdziwym wrogiem jest Darth Vader.
Kiedy Brakiss otworzył oczy, zeltroniańska kobieta właśnie siedziała do niego tyłem, przygotowując do spożycia żelazne racje. W miarę, jak powracała do niego świadomość, przypominał sobie wszystkie wydarzenia od czasu przybycia na Roon. Powoli zaczął również kojarzyć Zeltroniankę. Była to smukła, powabna, młoda kobieta o długich do łopatek, ciemnych włosach i bladopomarańczowej skórze. Właściwie wyglądała prawie jak człowiek, jeśli nie liczyć drobnych, giętkich pręcików, po trzy na każdym obojczyku. Te pręciki i kolor skóry identyfikowały nieznajomą jako przedstawicielkę rasy Zeltron. Dziewczyna była ubrana w obcisły, ale nie prowokujący kombinezon koloru ciemnej zieleni. U pasa miała miecz świetlny, więc Brakiss od razu zorientował się, że to Jedi. Już miały obudzić się w nim wszystkie zadawnione urazy do użytkowników jasnej strony, ale coś sprawiało, że nie czuł tego samego mroku, co dawniej.
Jak się poważnie zastanowić, to od bardzo dawna nie czuł w sobie mroku.
Aura dziewczyny też była dziwnie znajoma. Jaśniała niczym latarnia, chociaż Ciemny Jedi nie wiedział, skąd u niego takie porównanie. Był jednak pewien, że już tę aurę zna. Poruszył się lekko i od razu odezwał się ból w klatce piersiowej; widocznie Jedi zaleczyła ranę, ale nie uzdrowiła go do końca. Ciekawe tylko, czy zrobiła to przypadkiem, czy celowo.
- Nie wstawaj. Jesteś jeszcze słaby.- odezwała się Zeltronianka. Najwyraźniej wyczuła, że już się obudził.
Brakiss rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym leżał, i ze zdumieniem odkrył, że jest to sala audiencyjna w zawalonej cytadeli. Komnata zresztą też była doszczętnie zrujnowana, ale jeden z filarów pozostał i teraz trzymał część stropu, zostawiając pod sobą niewielką, wolną przestrzeń. Pod przeciwległą ścianą leżał inny mężczyzna, prawdopodobnie też Jedi, a zwłoki dwóch kolejnych znajdowały się przy załamie. Tam też był miecz Brakissa.
- Dlaczego to robisz?- zapytał mężczyzna, patrząc na kobietę Jedi – Przecież wiesz, kim jestem.
- Ponieważ każdy zasługuje na drugą szansę.- odparła Zeltronianka, odwracając twarz w kierunku rozmówcy. Miała delikatne i łagodne rysy, duże, ciemne oczy i pełne usta. Ogólnie rzecz biorąc jej oblicze było bardzo urodziwe i w niczym nie ustępowało ciału.
- To nie jest jedyny powód.- zaoponował Brakiss, wyczuwając nutę nieszczerości w jej głosie – Gdyby tak było, Jedi nie zabiliby Tamith Kai i Kuellera.
- Może jednak tak jest, tylko nigdy tego nie dostrzegłeś?- wysunęła przypuszczenie dziewczyna, przyglądając się Brakissowi.
- Może...- zaczął Ciemny Jedi z kamienną twarzą, ale w jednej chwili błyskawicznie przywołał Moc, przyciągając swój miecz do ręki i uaktywniając go. Zeltronianka odruchowo sięgnęła po swoją broń, lecz za chwilę musiała odskoczyć, gdyż Brakiss cisnął włączonym mieczem w jej kierunku. Ostrze jednak nie było przeznaczone dla niej, lecz dla skradającego się za plecami dziewczyny napastnika. Miecz podleciał do Mika Reglii, przecinając jego aortę i w rezultacie pozbawiając go życia.
Zeltronianka była zaskoczona. Miko wciąż pozostawał pod wpływem ciemnej strony, mimo, iż Anakin zabił jej najsilniejszego użytkownika, Witiyna Tera. Ziarno mroku Pełnomocnika Sprawiedliwości musiało paść na podatny grunt.
- Dziękuję.- wyszeptała z wdzięcznością – Myślałam, że mu przeszło.
- Ciemna strona Mocy nie „przechodzi” tak po prostu.- syknął Brakiss – Wiem coś o tym.- spojrzał surowo na kobietę Jedi – Nie odpowiedziałaś na moje pytanie!
- Naprawdę nie pamiętasz?- zapytała z niedowierzaniem dziewczyna, przyglądając się Brakissowi z zaciekawieniem, co nie uszło jego uwadze.
- Nie kokietuj mnie!- burknął wściekle – Jestem twoim wrogiem i nie ma...
- W tej chwili jesteś rannym człowiekiem, któremu udzielam pomocy.- przerwała stanowczo kobieta Jedi, zaraz jednak złagodniała i ukucnęła przy nim – Przepraszam. Nie chciałam być zbyt surowa.
Brakissowi jednak ta surowość nie przeszkadzała. Czuł, że powinien pamiętać jej osobę, jej aurę, że była ona dla niego w pewnym momencie ważna. Zirytowany, chwycił ją za gardło i zaczął ściskać. Zeltronianka nie spodziewała się tego ruchu i nie zdążyła zareagować.
- Mów! Skąd cię znam?! Dlaczego mi pomagasz?!- warknął.
- Naprawdę nie pamiętasz?- wydusiła z siebie dziewczyna – Błagam, przypomnij sobie!
Ten rozpaczliwy ton głosu Zeltronianki natychmiast mu się z czymś skojarzył. Inne miejsce, inny czas, inna rzeczywistość. Zmrużył oczy, usiłując złapać się tego skojarzenia, uczepić się go i przejrzeć. Udało mu się. Wszystko sobie przypomniał.
- To ty byłaś tym aniołem.- rzekł ze zdziwieniem w głosie, puszczając jej gardło – Zawsze wydawało mi się...- mówił zmieszany – w jakiś sposób czułem... od jakiegoś czasu, że mam przy sobie anioła stróża.
- Bo masz, Brakissie.- powiedziała miękko Zeltronianka – Od wielu miesięcy chciałam być przy tobie. Coś mnie do ciebie ciągnęło, Brakissie. - wzięła głęboki oddech, jakby to, co chciała powiedzieć, miało zaważyć na jej dalszym życiu – Teraz już wiem, co. Kocham cię!-
Ciemny Jedi przez chwilę trawił to, co usłyszał, a gdy to do niego dotarło, aż się cofnął, przerażony. Po raz pierwszy w życiu ktoś wyznał mu miłość. Zawsze sądził, że na nią nie zasługuje, zawsze bał się okazywać uczucia. Bał się, że mrok w jego sercu wyjdzie na światło dzienne, jeśli tylko on otworzy mu bramę. Nieświadomie, zamykając się w sobie, uzewnętrznił tę ciemność. Ale teraz, kiedy zetknął się z prawdziwym mrokiem w postaci Witiyna Tera, kiedy Charon zjednoczył umysł Brakissa ze swoim, ciemność w sercu mężczyzny wydała mu się zaledwie słabą szarością.
- Taka jest prawda, mój miły.- mówiła Zeltronianka, podchodząc powoli do Ciemnego Jedi – Odrzuć strach, nienawiść, ból. Nie potrzebujesz ich.
- Nie!- ryknął Brakiss, kuląc się w sobie – Zawsze byłem sam! Muszę być sam! Nie mogę inaczej!
- Mylisz się, Brakissie, możesz.- rzekła łagodnie Zeltronianka, ufnie wyciągając do niego ręce – Możesz być samotny, ale nigdy nie będziesz sam.- przytuliła go lekko. Nie bronił się – Bo Jedi tacy, jak my, nigdy nie są tak naprawdę sami.- szepnęła z uczuciem.
Brakiss klęczał w jej ramionach, pełen sprzecznych uczuć. Sięgnął Mocą ku swojej niespodziewanej towarzyszce, ale nie znalazł żadnego śladu fałszu. Jakaś jego część, ta ciemniejsza strona, miała nadzieję, że może Zeltronianka wykorzystuje feromony, aby go omamić, ale nie znalazła żadnych dowodów na to przypuszczenie. Była tam natomiast chęć zbliżenia się, chęć stanowienia podpory dla jego nawrócenia, potrzeba kochania. Wszystko od początku do końca szczere.
Mięśnie Ciemnego Jedi w jednej chwili zwiotczały i wstrząsnął nimi dreszcz, kiedy zaakceptował miłość Zeltronianki. Poczuł, że z całego serca chce odwzajemnić to uczucie, przytulił się więc do niej jeszcze mocniej. W jego oczach pojawiły się łzy.
- Nigdy nie jesteśmy sami.- powtórzyła miękko Zeltronianka. Siedzieli tak w objęciach przez jakiś czas, nie wiedzieli nawet jak długo. Nie obchodziło ich to zresztą. Było im ze sobą dobrze.
- Jak masz na imię, aniele?- wydusił w pewnej chwili Brakiss, czując senność. Zbyt wiele się dowiedział i zbyt wiele zrozumiał w zbyt krótkim czasie. Czuł się wyczerpany.
- Nazywam się Wieiah, mój miły.- odparła dziewczyna, wyczuwając jego znużenie – Jesteś zmęczony. Prześpij się, kochany.- spojrzała mu w oczy, uśmiechając się łagodnie – Będę przy tobie.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,43 Liczba: 14 |
|
Maxi Artur2008-05-15 11:58:07
Za długie 1/10
Aved Lord2007-05-11 21:10:57
Plus za odnośniki do wydażeń z oficjalnych produkcji.
Aved Lord2007-05-11 20:33:46
Nigdy nie czytałem lepszego fica. Tylko czekać z nadzieją na następne tytuły Michała Wolskiego.
Aved Lord2007-05-11 17:24:45
Przenieść trochę w przeszłość i wydać oficjalnie w trójpaku. Jedyne co z takim ficiem można zrobić.
Aved Lord2007-05-11 13:15:36
Jakby NEJ nie zaprzeczało możnaby spokojnie wydać to jako oficjalną książkę.
Misiek2006-04-02 00:38:49
Prośba do komentujących w opiniach, żeby wpisali ocenę Pełnomocnika i pozostałych do skali ocen. Bastionowe statystyki łapią tylko te fanfice, które mają powyżej 10 ocen :-P
Lord Brakiss2006-03-24 16:42:24
Swietne!!! Lepsze od niektórych książeki prawdziwych autorów.10/10
Lord Darth_Vader2005-09-17 16:14:11
Autor napewno włożył w to wiele pracy a Opowiadanie jest bardzo ciekawe.
Qui Gon Jinn2005-08-05 18:30:40
Opowiadanie wciągające i ciekawe, choć trudno czyta sie taki tekst na kompie. Podziwam wytrwałość autora.
Edi2005-03-20 16:20:13
Opowiadanie jest wspaniałe.Gratulacje dla autora ponieważ stworzył niesamowitą fabułę która mnie wciągnęła,wspaniale opisał akcję i wykorzystał wiedzę z filmów i EU.Brawa także za mroczny klimat.10/10.
Carno2004-08-19 00:20:10
Z receenzja poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 9.
Jagd Fell2004-06-18 18:32:56
Genialnie po prostu super bomba CO TAM JESZCZE o Alpha Red dosłownie.
Ricky Skywalker2004-05-10 14:42:57
Cóż mogę powiedzieć... szerzej rozwodzę się nad problemem na Forum, zatem tutaj króciutko:
+ POMYSŁ
+ Rozbudowana akcja
+ Dialogi
+ Narracja
ale...
-Błędy stylistyczne (str. 51: "zdążył nacisnąć wystukać" i kilkanaście razy podobnie), interpunkcyjne (tego w cholerę było, a najbardziej mnie raziła niewłaściwa forma dialogów; no ale dobra, wiem, czepiam się ;-)) i w pisowni niektórych nazw własnych ("CaRLissian" a powinno być "CaLRissian" i kilka innych błędów), oraz taka jedna rzecz... niekonsekwencja. Raz piszesz "Sokół MILENIUM" a raz "Sokół MILLENNIUM".
- brak napisu INFINITIES na okładce :D (no sam Michał wiesz jak bardzo jestem emocjonalnie związany z serią NEJ).
Dobra, wiem. Trochę w miniusach się czepiłem. Ale kiedy się zabieramy za poważną produkcję, należy wyłapać wszystkie błędy przed wydaniem. Ale i tak, te błędy nie mogą w moich oczach obniżyć i tak wysokiego poziomu. Chciałbym, aby skończone "Cienie Jedi" prezentowały podobny poziom, jak "Pełnomocnik" :)
WIELKIE BRAWA!!
(9/10) :)
Otas2004-03-30 13:45:23
Ktoś kiedyś zadał na forum pytanie czy czytalibyśmy książki SW polskiego pisarza... no cóż teraz mogę śmiało powiedzieć że jesli kiedyś na półkach księgarni pojawi sie książka autorstwa Miśka to kupuję ją w ciemno :)
Jak większość jestem pełen podziwu dla wiedzy autora i ogromu pracy włożonego w książke. Przyznam się że styl powieści, rozbudowana fabuła, masa postaci itp. bardzo mi przypadła do gustu.
Gdy skończyłem czytać Pełnomocnika to spojżałem na moją półke z książkami ....i pożałowałem że na sporo książek wydałem kase... gdyż są o wiele gorsze niż powieść Miśka.
Echh... cóż będe się dalej rozwodził... jak dla mnie bomba, którą z przyjemnością odbezpieczyłem i pożarłem :)
PS. Nie mogłem dać 10 (licze że 3 tom na nią zasłuży) ... nie mogłem dać 9 (bo FS ją dostanie) ... nie ma 8,5... więc PS dostaje odemnie 8 ... :)
Misiek2004-03-22 17:59:04
Owe drobne potknięcia językowe wynikają z braku korektorów, a jak mam sam to czytać w poszukiwaniu błędów, to szlag mnie trafia (nie dość, że znam treść, nie dość, że na kompie, to jeszcze nudne...). Ale większość z nich wyeliminowałem w drugim wydaniu.
Gemini2004-02-11 15:02:41
juz dochodze do końca. ;)) Napisane jest ciekawie i wciągająco . Są drobne potkniecia językowe , ale "ujda w tłoku". Trche za duzo nowych postaci z początku i trudno wszyskich zapamiętac. Ale warto przeczytac
Calsann2003-12-10 23:45:50
dopiero dzisiaj skończyłem czytać... muszę przyznać że "opowiadanko" :P jest niczego sobie ;) co prawda... wolę okres przedimperialny ;)
Wilaj2003-10-03 13:09:49
Pewnie II tom wyjdzie, a ja nie przeczytam jeszcze pierwszego ...
Misiek2003-09-22 16:27:46
A II tom jest dluzszy ;-)))))
obisk2003-09-18 13:08:24
gdy doczytałem sie do 18 rozdzialu to wybuchlem smiechem ze komu by tyle chcialo pisac aledaje 7
Darth Fizyk2003-09-11 18:00:58
Jak zobaczylem to sie przerazilem, nie ze dlugie, tylko ze dlugie na kompie czytanie i chcialem ominac, ale pojawil sie pdf i przeczytalem (ale to bylo juz dawno jak mialem modem jeszcze). Wiec zeby byl slad ze czytalem napisze ze jest ciekawe. Brawo :)
Wilaj2003-08-26 00:51:44
OK!!!
Już ściągam. Niedługo zacznę czytanie(boże święty, tydzień z głowy)Mam nadzieję, że będzie mi się podobało!!!
Misiek2003-07-13 17:41:42
A już wkrótce tom II.
Strid2003-07-11 21:52:04
BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ŚWIETNE OPOWIADANIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mistrz Fett2003-06-17 09:45:47
Czekamy teraz na Tom II, a potem III.
MorganVenturi2003-05-27 13:53:37
Dzięki Michał! Nie chcę ci życia utrudniać, ale możesz mi powiedzieć jak zginął (bo nie wiem czy mój bohater ma go zabić w akcie zemsty, czy też Mareek ma mu zwiać... I jeszcze jedno- czy Mareek Steel żył 4 lata po EPISODZIE 3? Bo właśnie wtedy zabił rodziców mojego bohatera???
Misiek2003-05-25 13:23:11
Odpowiadam: Maarek Stele to postać autentyczna:-)
MorganVenturi2003-05-13 11:21:44
Bardzo Dobre opowiadanie! Ciekawe i klimatyczne. No i bije wiedzą z EU! A ja to cenię! Mam tylko pytanie - czy ty wymyśliłeś Mareeka Steel? Piszę opowiadanie, w którym ta RĘKA zabije rodziców innej RĘKI (wymyślonej przeze mnie)
Kisiel2003-04-22 02:01:43
Fajnie ze jest w PDF-ie... Wszystkie Fan Fice powinny być w PDF, bo w kompie się faktycznie słabo czyta, a ja z chęcią sobie wydrukuje zeby miec :D
Mistrz Fett2003-04-21 16:30:35
Ja daję 9. Jest super! :)
Andaral2003-04-16 15:30:15
"PS" jest już w formacie .pdf !!
Strangler2003-04-16 15:12:37
OK - na Wasze prośby zamieszczamy PDFa -
1,73 MB (ikonka dyskietki u góry
tekstu).
Życzę szybkich transferów i miłej
lekturki :)
Astian2003-04-11 20:59:10
Sporo tego, może jakiś PDF.
Anor2003-04-11 16:14:23
No wreszcie dobrnąłem do końca. Było to
tym bardziej trudne, że czytałem na
kompie.
No ale przyszło wyrazić opinię:
Po pierwsze podziwiam ogomny wkład pracy,
to nie jest fanfiction, tylko ksiażka, a
jak rozumiem, to jest dopiero pierwsza
część. Jestem pod wrażeniem.
Z tekstu bije ogromna wiedza na temat SW,
a szczególnie doskonała znajomość EU.
Przejawiaja sie tu bodajrze prawie
wszystkie wazniejsze postacie, miejsca,
rasy, pojazdy, obiekty, statki, itd. To
równiez robi ogromne wrażenie.
Jednak ten plus jest równiez i minusem.
Autor zamieszczając ogromna ilość
bohaterów, miejsc i statków apowodował
wielkie przeładowanie, które nawet tych
zorientowanych może doprowadzić do
dezorientacji. Pod koniec, kiedy fabuła
sie zacieśnia jedynym sposobem było
powybijanie częsci bohaterów, bo po
prostu było ich za dużo, nie było już dla
nich miejsca.
Fabuła! Jest naprawdę wielowątkowa, wręcz
bardzo wielowątkowa. Czytałem wszystkie
ksiązki SW i chyba takiej wielowątkowości
jeszcze nie widziałem. To zasługuje na
podziw i pochwałe, jednak początke, kiedy
jeszcze nie wiadomo o co chodzi był
cięzki do przejścia i mógł naprawdę
zniechęcić mniej wytrwałych czytelników.
Mimo to jak sie przebrnęło do pewnego
momentu było juz znośnie.
Nie moge jednak chwalić do końca. Pewną
mała wadą, która jednak moze być
subiektywna jest nazewnictwo nowych
postaci. Jakoś wiekszość tych nowych nazw
mi nie pasuje do starwars (Totenko, czy
inni). Jednak nie uważam tego za jakąś
wielką wadę, po prostu ot takie coś.
Kolejna wada dla mnie jest próba
wykorzystania wszelkich superbroni i
superstatków, niektórych na siłe.
Wszystko to wpływa na obnizenie realności
całej opowieści, jest trochę przesadzone.
Mnie zresztą zawsze drażnia takie cuda
jak te wszystkie nowe super bronie i w
ogóle, bo zawsze sie okazuje, że gdzies
cos takiego dryfowało sobie w przestrzeni
niezauważone i nagle ktos je znajduje.
Jeśli chodzi o pomysł, to oczywiście
trudno to kwestionować, ale jak dla mnie
to mi sie podoba. Bardzo gładko
załatwiłes pewne fakty z EU i udało ci
sie wiele rzeczy zgrabnie wytłumaczyć
(czekam jescze na pewne wytłumaczenia,
wiesz o kogo chodzi). Wszystko to dało
efekt alternatywy dla NEJ, jednocześnie
stanowiąc dla niej sprzeczność. Nie
uważam tego za wadę, ale chłopie niestety
już twój twór nie będzie mógł byc
opublikowany jako oficjalna ksiązka, a
szkoda...
Tymi słowami zakończę, chociaż mógłbym
powiedzieć jeszcze wiele, ale musiałbym
ujawnić fabułę, może jeszcze przyjdzie na
to czas.
Ale generalnie GRATULUJE!!!
jedI2003-04-08 20:06:14
Skoro tekst ten jest reklamowany jako
pierwszy polski e-book to ja go będę tak
oceniał...
Tekst ten otrzymałem na grubo przed tym
jak pojawiłsię on na Bastionie...
pierwsze rozdziały mnie wciągnęły. Byłem
za. Ale teraz kiedy usiadłem i wczytałem
się w to głębiej muszę zmienić zdanie...
Przyznam się... nie doczytałem
Pełnomocnika do końca... a to co
przeczytałem tylko pobieżnie. Na dodatek
była to dla mnie droga przez mękę.
Niewątpliwie ukończenie takiego czegoś
jest wielkim osiągnięciem autora,
olbrzymim, niewielu jest fanów Sw, którzy
mieliby na tyle samozaparcia aby napisać
coś tak wielkiego.
Tylko, że Pałac Kultury też jest wielki a
to nie oznacza, że musi m isię podobać.
Mamy tu doczynienia z przerostem ilości
nad jakością. Autorowi co prawda udało
się utrzymac w ryzach fabułę i
konsekwentnie ją poprowadził ale całość
mnie osobiście przytłoczyła.
Fabułą- dobra historyjka akcji...
wykorzystuje przynajmniej to co już mamy
w SW a nie tworzy jakichś nowych
niestworzonych planet... Początkowo
klimat uderzył w dziesiątkę... utrzymany
w psychodelicznym nurcie przypominał mi
trochę fanfice Son of the Sun ale później
była już tylko akcja...
Bohaterowie skonstruowani poprawnie...
moga obsługiwać klinetów w supermarkecie.
Świat doskonale odtworzony z SW (zaleta
to czy wada ?).
Cóż moge napisać na podsumowanie... TAK
WIELKIM FICOM MÓWIĘ STANOWCZE NIE !!!
Talent jakim niewątpliwie obdarzony jest
autor ginie pod formą tego typu
przedsięwzięcia.
Ale to rewolucyjne wydarzenie wśród
polskich twórców SW więc ja klaszcze i
śmieje się... przez łzy.
PS.
Może jak doczytam do końca to dam jakieś
konkrety, na razie nie chcę wydawać
krzywdzących opinii.
Jagged Fel2003-04-08 12:52:13
(całe naraz)
Jagged Fel2003-04-08 12:48:40
Czy można to ściągnąć?
Kisiel2003-04-08 00:43:15
No nie źle, z newsem to sie Yako
pospieszyl, jak ja juz przeczytalem to z
spokojnie 2 tygodnie temu ;) O
opowiadaniu mam bardzo pozytywne zdanie.
Bardzo mi sie podoba jego konstrukcja.
Dobrze sie czyta. Pomysl calkiem ciekawy
i nawet fabula wciagająca. Jestem na TAK
:D