ROZDZIAŁ XV
"Slave I" wyskoczył z nadprzestrzeni w systemie Ord Pardon tylko po to, aby zaraz zawrócić i wykonać kolejny skok w przeciwnym kierunku. W rezultacie statek Boby Fetta był w systemie ze cztery minuty, ale to wystarczyło, aby jego właściciel zorientował się, że nie ma tu czego szukać. Od razu, gdy tylko długie, świetliste smugi przed iluminatorami skróciły się do postaci niewielkich punkcików, łowca dostrzegł siedem statków wojennych na orbicie planety i "Hyperspace Maraudera", przycumowanego do jednego z nich. Wiedziałem, że tak będzie, pomyślał Fett, nie przebiję się przez tę flotyllę i chyba nie ma statku, który by tego dokonał. Skoczył więc tuż poza system, żeby sensory któregoś z krążowników Mon Calamari go nie wykryły, i zaczął obmyślać nowy plan.
Trzeba było pomyśleć logicznie. Boba sprawdził informacje na temat systemu Ord Pardon i dowiedział się, że stacjonująca tam flota to nic innego, jak Zespół Uderzeniowy Starfall. "Hyperspace Marauder" dokował przy krążowniku Mon Calamari MC-80, a więc przy okręcie flagowym Zespołu. "Slave I" to dobry statek, pomyślał Fett, ale nie ma się co mierzyć ze "Starfallem" i jego myśliwcami pokładowymi. Jeżeli jednak nie można pokonać wroga, trzeba go zaskoczyć, uderzyć i uciec.
Boba spojrzał na ekran komputera pokładowego i za pomocą kilku komend wszedł do swojego archiwum statków kosmicznych. Kiedy "Starfall" wziął udział w zniszczeniu niszczyciela klasy Nebula zbudowanego przez organizację Remnant, Fett zapewnił sobie listę wszystkich modyfikacji krążownika i jego kompletną dokumentację. Teraz ta inwestycja przyniesie mu zysk.
Komputer w końcu znalazł szukany dokument i Fett przyjrzał się szczegółom technicznym. "Starfall" miał zmodyfikowane generatory tarcz, które dokładnie i szczelnie oplatały kadłub krążownika. Tu kryła się jednak ich wada; osłony nie obejmowały kołnierza cumowniczego i statków przyczepionych w ten sposób. O ile jeszcze "Hyperspace Marauder" miał jako-takie tarcze, o tyle kołnierz był już całkowicie bezbronny. Znając natomiast niechęć Mon Calamari do przemytników, a Fett był gotów założyć się o każdą sumę, że przedstawiciele tej rasy są na pokładzie, to Lo Khan i Luwingo pewnie siedzą na swoim frachtowcu, wychodząc ewentualnie po coś do jedzenia. Jeśli zatem uda się wyskoczyć na tyle blisko "Starfalla", żeby minąć pole działania sensorów dalekiego zasięgu, to system zakłócający "Slave'a I" powinien dać sobie radę z czujnikami krótkofalowymi przynajmniej do czasu wykrycia wzrokowego przez załogę krążownika. Ten czas powinien wystarczyć, żeby Boba odstrzelił kołnierz i zmusił Khana do ucieczki. Tak, pomyślał z satysfakcja Fett, to dobry plan.
- Wszyscy na pozycjach?- zapytał przez komlink Luke.
- Grzejemy z Keyanem silniki.- rozległ się głos Corrana Horna; miał on z Keyanem Farlanderem i Groftem Vil'lyą, bothańskim Jedi, siedzieć w należących do Akademii X-Wingach, będących obecnie w odległości dwustu metrów od generatora tarcz. Gdyby sabotażyści wybrali drogę otwartego ataku, ich pomoc byłaby nieoceniona.
- Jestem na miejscu, mistrzu.- powiedziała Wieiah, stojąca z Drennickiem, młodym Jedi rasy Iktotchi, przy turbinie elektrycznej zasilającej generator.
- Na pozycji, Luke.- rozległ się opanowany głos Leii, która z Eelysą zajęła miejsce przy zewnętrznych łączach energetycznych. Skywalker odbył wcześniej rozmowę z siostrą na temat zarówno obowiązków Jedi, jak i Hana, i przekonał się, że chociaż mąż wyprowadził ją z równowagi, to jest daleka od popełnienia jakiegoś głupstwa. Powoli chyba zaczęło jej przechodzić.
- Mamy oko na wszystko, wujku.- powiedział Jacen spokojnym głosem. Stał z Anakinem i Tionną przed głównym wejściem do budynku generatora. W ogóle nie czuć u niego pasji ani niezdrowego podekscytowania, pomyślał Luke, Jacen jest bardzo bliski ukończenia treningu Jedi. Ta myśl trochę zasmuciła Skywalkera, bo bardzo dobrze współpracowało mu się z młodym padawanem, ale cieszył się, że chłopak tak szybko osiągnął dojrzałość. Ciekawe, czy Mara ma takie same odczucia odnośnie Jainy.
- Dobrze.- zakończył Luke. Sam czekał z Ikritem, Leonidem, Jedi rasy Verpine, i Firtisthwingiem, Vorem, w środku generatora, wychodząc z założenia, że tylko tutaj można trwale uszkodzić generator. Poza tym ta pozycja pozwalała im obserwować otoczenie budynku i w razie potrzeby dołączyć do tych Jedi, którzy mogą znaleźć się w opałach.
Han wyszedł z przekonania, że jeśli atak ma się odbyć podczas zlotu Jedi, to do sabotażu tarcz dojdzie najwcześniej dzień przed zebraniem, żeby generatora nie można było na czas naprawić. Ponieważ wyglądało to logiczne rozumowanie, Luke zgodził się, że trzeba obstawić generator odpowiednio wcześniej.
Czyli teraz.
Jakaś część Jixa wciąż nie wierzyła, że leci prosto do paszczy rancora z zamiarem wyrwania mu zęba. Nie, żeby agent bał się niebezpieczeństwa; chodziło raczej o spotkanie oko w oko z Jedi i Lukiem Skywalkerem. Co prawda miał przy sobie ysalamira, ale nie gwarantowało mu to nietykalności. Dlatego wziął ze sobą spory zestaw broni: poza karabinem BlasTech E-11 i detonatorami termicznymi w jego arsenale znalazły się granaty maziowe, karbonizer, rozrywacz cząsteczkowy Tenloss i pistolet na pociski konwencjonalne. Całości dopełniał indywidualny wygaszacz pola i poręczna rakietnica FTH-2B.
Jednak nawet z takim uzbrojeniem Jix nie czuł się pewnie. Jedi stanowili zagrożenie, z jakim jeszcze się nie zetknął. Co prawda widział kiedyś Luke'a Skywalkera, podczas gonitwy swoopów przez Kanion Żebraków na Tatooine, ale wtedy był on młokosem, który dopiero co zbudował własny miecz świetlny. Teraz jest znacznie potężniejszy.
Mimo wszystko Jix nie przypuszczał, że przedostanie się na Yavin IV będzie takie proste. Z łatwością zakradł się na transportowiec HT-2200, a wygaszacz pola skutecznie zamaskował jego obecność przed skanerami. Jix spodziewał się, że czujniki będą silniejsze, ale darowanemu dinkowi nie otwiera się klatki. Zwłaszcza, że dostanie się na czwarty księżyc Yavina to najłatwiejsza część jego roboty. Teraz, kiedy frachtowiec wylądował, Jix miał około piętnastu minut, zanim członkowie załogi zaczną go rozładowywać i następną godzinę, zanim skończą. W tym czasie musi wykonać zadanie.
Wydostanie się z frachtowca nie było trudne - wystarczyło otworzyć rampę, zjechać po niej s-swoopem i zamknąć. Kiedy więc Jix był już na zewnątrz, nie czekał, aż obsługa naziemna go zauważy, tylko wsiadł na swój grawicykl i ruszył w kierunku budynku generatora tarcz Wielkiej Świątyni. Po drodze obmyślał sposób zniszczenia budowli; frontalny atak odpadał z oczywistych względów, dostać się do środka bez odpowiedniej autoryzacji też będzie trudno, a poza tym wywoła to zamieszanie, którego Jix chciał uniknąć. Można było zniszczyć turbinę zasilania generatora, ale do tego trzeba albo długiego ostrzału z rakietnicy, albo użycia silnych materiałów wybuchowych, których Jix nie miał. A pierwsza opcja nie przypadła mu do gustu.
Najrozsądniej będzie, pomyślał, jeżeli zlokalizuję łącza transferowe pomiędzy turbiną a budynkiem. Ich położenie jest co prawda tajne, ale jak się zna plany budynku generatora, to wie się, z której strony jest wyjście przewodów. Wystarczy zatem zniszczyć łącze i po kłopocie. Co prawda nie usunie się w ten sposób całej tarczy, ale jej moc znacznie zmaleje, korzystając wyłącznie z zapasowych agregatów w samym budynku generatora. A wtedy poślę kilka rakiet w stronę emitera pola i przeciążę system. Da się go wprawdzie naprawić, ale do jutra na pewno będzie bezużyteczny.
A jutro będzie już za późno.
Jix podjechał na skraj lasu i wyłączył silnik. Postanowił, że dalej się przekradnie, żeby nie narobić hałasu. Wygaszacz pola powinien ochronić go przed piraniożukami, a od strony dżungli na pewno nie ma tylu potencjalnych strażników. Zaplanował sobie podkraść się lasem do łączy transferowych, włożyć miedzy nie ze cztery detonatory termiczne w różnych miejscach, a potem odbiec i poczekać na wybuch, który zagłuszy równoczesną eksplozję dwóch rakiet na emiterze.
Podbiegł więc do przewodów na tyle szybko, na ile pozwalała mu na to konstrukcja z ysalamirem. Położył dwa detonatory termiczne w jednym miejscu, ustawił zapalnik na piętnaście minut i pobiegł dalej wzdłuż stalowych linii, zamierzając ustawić zaraz drugi ładunek. Dobrze idzie, pomyślał z satysfakcją, byle tylko nie spotkać żadnego Jedi.
- Odsuń się stamtąd!- rozległ się stanowczy, kobiecy głos za jego plecami. Pięknie, pomyślał Jix, wykrakałem. Odwrócił się powoli z rękami w górze i zobaczył stojącą jakieś piętnaście metrów od niego z uaktywnionym mieczem świetlnym Leię Organę Solo, byłą przywódczynię Nowej Republiki. To, że właśnie ona kręciła się przy łączach transferowych generatora, nie mogło być przypadkiem. Wiedzieli, że tu będę, pomyślał z frustracją.
- Rzuć broń i ysalamira!- powiedziała ostro kobieta, pokazując mieczem blaster Jixa - I mów, gdzie inni sabotażyści!
Jix zaczął myśleć gorączkowo. Ona sądzi, że są tu jeszcze inni, i że też mają ysalamiry. Nagle przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Rzucił posłusznie broń.
- Jacy inni?- zapytał z niewinnym uśmiechem, trzymając ręce w górze.
- Muszą być inni.- odparła Organa Solo - Nie sądzisz chyba, że uwierzę, iż sam chciałeś zniszczyć generator pola Akademii Jedi!- chwyciła za komlink, nie spuszczając Jixa z oczu - Eelysa! Znalazłam jednego. Ma ysalamira. Mówiłam, żebyś go rzucił!
- Przepraszam.- Jix z ociąganiem zaczął ściągać konstrukcję, kiedy nagle spojrzał za Organę Solo z najbardziej przekonywującym wyrazem ulgi na twarzy, na jaki było go stać. Wiedział, że Leia nie może przeczytać jego myśli, więc będzie koncentrować się na mimice... tak, rzuciła okiem za siebie, żeby zobaczyć, na co patrzę, pomyślał uradowany Jix. Trwało to wprawdzie tylko chwilę, ale ta chwila wystarczyła, żeby agent wyjął rozrywacz i zaczął strzelać.
Leia stała poza zasięgiem ysalamira, więc jej zmysł niebezpieczeństwa zadziałał bezbłędnie. Ustawiła ostrze, żeby zablokować strzał... nie wiedząc, że miecz świetlny nie działa na promienie rozrywacza. Ten akurat trafił ją w ramię, więc jęknęła z bólu i natychmiast usiłowała zastosować jedną z technik uzdrawiających Jedi, ale Jix strzelił po raz drugi, i trzeci. Oba strzały trafiły w uda. Leia wrzasnęła z bólu, upuszczając miecz i upadając na ziemię. Promienie rozrywały jej komórki, jedna za drugą, powoli, tak, że czuła każdy nerw wołający o pomoc. Nieopisany ból wstrząsnął jej ciałem, a ona nie mogła myśleć o niczym innym, tylko o nim. straciła czucie w ręce i w nogach, ale ból trawił ją dalej. Agent Imperium stanął nad nią i wysunął broń przed siebie, gotów oddać ostatni, kończący wszystko strzał.
I istotnie rozległ się huk strzału, ale nie z rozrywacza Jixa. Był to odgłos blastera MerrSonn "5", będącego własnością Eelysi, młodej kobiety z Coruscant i jednej z najzdolniejszych Jedi. Blaster ten oddał właśnie strzał w głowę Jixa. Zielona błyskawica rzuciła agentem, który zatoczył się i upadł bez życia na ziemię, przygniatając sobą ysalamira.
- Mistrzu Luke!- zawołała Eelysa do komlinku, podbiegając do Leii - Pańska siostra! Ciężko ranna!
- Już pędzę.- młoda kobieta po raz drugi w życiu usłyszała u mistrza głos pełen takiego smutku i frustracji; pierwszy był tuż przed kryzysem almańskim. Eelysa pobieżnie obejrzała rany Leii i stwierdziła, że nigdy nie widziała takich obrażeń. Księżniczka straciła przytomność wskutek dziur rozszarpujących końcówki nerwowe i dosłownie pożerających tkankę mięśniową. Młoda Jedi szybko użyła jednej z technik uzdrawiających i wprowadziła Leię w trans, który wprawdzie spowolnił, ale nie zatrzymał obumierania tkanki. Sfrustrowana, spojrzała przed siebie. widząc biegnących w jej kierunku Skywalkera, Leonida i Ikrita.
- Nie wiem, co to jest!- krzyknęła zrozpaczona - Dosłownie ją pożera!
Luke już był przy niej i z rozpaczą oglądał rany siostry. Zaraz dobiegli Ikrit i Leonid.
- To rozrywacz.- wybzyczał Verpine - Bacta nie pomoże.
- Wiem.- w głosie Luke'a czuć było jeszcze większą frustrację, niż u Eelysi - Mistrzu Ikrit, musimy zatrzymać niszczenie tkanki.
- Nawet jeśli uda nam się wstrzymać ten proces, wątpię, aby udało nam się ją zregenerować.
- Może Cilghal się uda.- bzyknął Leonid - Firtisthwing już ściąga tu śmigacz.
- Musimy coś zrobić, mistrzu.- powiedział Luke. Ikrit przytaknął i obaj mistrzowie Jedi skupili wokół siebie Moc i połączyli ją. Leonid i Eelysa ze zdumieniem obserwowali tę reakcję, kiedy dwie jasne aury zlewają się w jedną, tak czystą, że aż oślepiającą. Kiedy proces łączenia się zakończył, Skywalker i Ikrit użyli na Leii techniki uzdrawiającej Jedi, tej samej, którą wcześniej zastosowała Eelysa.
Efekty były widoczne. Tkanka przestała niszczeć i zaczęła się powoli regenerować. Aury mistrzów rozdzieliły się, wracając do swoich właścicieli. W tym samym czasie pojawił się Firtisthwing w landspeederze. Stanął na skraju lasku, nie mogąc wjechać dalej. Leonid tymczasem przyjrzał się ranom wciąż nieprzytomnej Leii.
- Brawo.- rzekł z uznaniem - Szczęście, że promienie ominęły kości i ważniejsze organy. Ale w tym tempie rany nie zagoją się wcześniej, niż za pół roku. I nie wiem, co z nerwami.-
- Może Cilghal coś na to poradzi.- powiedział, już spokojniej, Luke - Moje umiejętności tu nie wystarczą. W ogóle mamy szczęście, że się cokolwiek regeneruje. Rany po rozrywaczach są w większości przypadków nieuleczalne.
- To prawda.- powiedział Ikrit, machając niespokojnie uszami - Lećcie z Leią do Wielkiej Świątyni. Ja wezmę młodych Solo i rozejrzymy się...- przerwał, bo zobaczył detonatory termiczne przy przewodach, na których mrugała nerwowo czerwona lampka.
- W nogi!- krzyknął i zaczął biec w kierunku przeciwnym do położenia przewodów. Reszta obróciła się, spojrzała na granaty i nie zadawała zbędnych pytań. Luke podniósł Leię. Ledwo przebiegli czterdzieści metrów, wstrząsnął nimi huk eksplozji. Eelysa obróciła się i, osłaniając twarz przed odłamkami.
- Ponieśliśmy klęskę.- szepnęła - Generator nie ma energii, a do jutra z pewnością jej nie przywrócimy.
- Każdy cios, który nas nie powala, wzmacnia.- odparł Luke, kładąc jej rękę na ramieniu - Generator ma jeszcze rezerwowe agregaty, które powinny wytrzymać ostrzał.
Miał taką nadzieję. Dzisiaj o mało nie stracił siostry i nie mógł znieść myśli, że jej poświęcenie mogło pójść na marne. Pomyślał o Hanie i siostrzeńcach; z pewnością wiadomość o ranach Leii przybije ich bardziej niż jego. Nie jest dobrze, pomyślał, i jeszcze te czarne chmury...
- A jeśli nie wytrzymają?- zapytał Leonid, bzycząc nerwowo.
- Wtedy,- powiedział Luke, oddychając głęboko. Jeśli ma być mistrzem Jedi musi panować nad negatywnymi emocjami - Wtedy, niech Moc będzie z nami.
"Slave I" wyskoczył z nadprzestrzeni w systemie Ord Pardon tylko po to, aby zaraz zawrócić i wykonać kolejny skok w przeciwnym kierunku. W rezultacie statek Boby Fetta był w systemie ze cztery minuty, ale to wystarczyło, aby jego właściciel zorientował się, że nie ma tu czego szukać. Od razu, gdy tylko długie, świetliste smugi przed iluminatorami skróciły się do postaci niewielkich punkcików, łowca dostrzegł siedem statków wojennych na orbicie planety i "Hyperspace Maraudera", przycumowanego do jednego z nich. Wiedziałem, że tak będzie, pomyślał Fett, nie przebiję się przez tę flotyllę i chyba nie ma statku, który by tego dokonał. Skoczył więc tuż poza system, żeby sensory któregoś z krążowników Mon Calamari go nie wykryły, i zaczął obmyślać nowy plan.
Trzeba było pomyśleć logicznie. Boba sprawdził informacje na temat systemu Ord Pardon i dowiedział się, że stacjonująca tam flota to nic innego, jak Zespół Uderzeniowy Starfall. "Hyperspace Marauder" dokował przy krążowniku Mon Calamari MC-80, a więc przy okręcie flagowym Zespołu. "Slave I" to dobry statek, pomyślał Fett, ale nie ma się co mierzyć ze "Starfallem" i jego myśliwcami pokładowymi. Jeżeli jednak nie można pokonać wroga, trzeba go zaskoczyć, uderzyć i uciec.
Boba spojrzał na ekran komputera pokładowego i za pomocą kilku komend wszedł do swojego archiwum statków kosmicznych. Kiedy "Starfall" wziął udział w zniszczeniu niszczyciela klasy Nebula zbudowanego przez organizację Remnant, Fett zapewnił sobie listę wszystkich modyfikacji krążownika i jego kompletną dokumentację. Teraz ta inwestycja przyniesie mu zysk.
Komputer w końcu znalazł szukany dokument i Fett przyjrzał się szczegółom technicznym. "Starfall" miał zmodyfikowane generatory tarcz, które dokładnie i szczelnie oplatały kadłub krążownika. Tu kryła się jednak ich wada; osłony nie obejmowały kołnierza cumowniczego i statków przyczepionych w ten sposób. O ile jeszcze "Hyperspace Marauder" miał jako-takie tarcze, o tyle kołnierz był już całkowicie bezbronny. Znając natomiast niechęć Mon Calamari do przemytników, a Fett był gotów założyć się o każdą sumę, że przedstawiciele tej rasy są na pokładzie, to Lo Khan i Luwingo pewnie siedzą na swoim frachtowcu, wychodząc ewentualnie po coś do jedzenia. Jeśli zatem uda się wyskoczyć na tyle blisko "Starfalla", żeby minąć pole działania sensorów dalekiego zasięgu, to system zakłócający "Slave'a I" powinien dać sobie radę z czujnikami krótkofalowymi przynajmniej do czasu wykrycia wzrokowego przez załogę krążownika. Ten czas powinien wystarczyć, żeby Boba odstrzelił kołnierz i zmusił Khana do ucieczki. Tak, pomyślał z satysfakcja Fett, to dobry plan.
- Wszyscy na pozycjach?- zapytał przez komlink Luke.
- Grzejemy z Keyanem silniki.- rozległ się głos Corrana Horna; miał on z Keyanem Farlanderem i Groftem Vil'lyą, bothańskim Jedi, siedzieć w należących do Akademii X-Wingach, będących obecnie w odległości dwustu metrów od generatora tarcz. Gdyby sabotażyści wybrali drogę otwartego ataku, ich pomoc byłaby nieoceniona.
- Jestem na miejscu, mistrzu.- powiedziała Wieiah, stojąca z Drennickiem, młodym Jedi rasy Iktotchi, przy turbinie elektrycznej zasilającej generator.
- Na pozycji, Luke.- rozległ się opanowany głos Leii, która z Eelysą zajęła miejsce przy zewnętrznych łączach energetycznych. Skywalker odbył wcześniej rozmowę z siostrą na temat zarówno obowiązków Jedi, jak i Hana, i przekonał się, że chociaż mąż wyprowadził ją z równowagi, to jest daleka od popełnienia jakiegoś głupstwa. Powoli chyba zaczęło jej przechodzić.
- Mamy oko na wszystko, wujku.- powiedział Jacen spokojnym głosem. Stał z Anakinem i Tionną przed głównym wejściem do budynku generatora. W ogóle nie czuć u niego pasji ani niezdrowego podekscytowania, pomyślał Luke, Jacen jest bardzo bliski ukończenia treningu Jedi. Ta myśl trochę zasmuciła Skywalkera, bo bardzo dobrze współpracowało mu się z młodym padawanem, ale cieszył się, że chłopak tak szybko osiągnął dojrzałość. Ciekawe, czy Mara ma takie same odczucia odnośnie Jainy.
- Dobrze.- zakończył Luke. Sam czekał z Ikritem, Leonidem, Jedi rasy Verpine, i Firtisthwingiem, Vorem, w środku generatora, wychodząc z założenia, że tylko tutaj można trwale uszkodzić generator. Poza tym ta pozycja pozwalała im obserwować otoczenie budynku i w razie potrzeby dołączyć do tych Jedi, którzy mogą znaleźć się w opałach.
Han wyszedł z przekonania, że jeśli atak ma się odbyć podczas zlotu Jedi, to do sabotażu tarcz dojdzie najwcześniej dzień przed zebraniem, żeby generatora nie można było na czas naprawić. Ponieważ wyglądało to logiczne rozumowanie, Luke zgodził się, że trzeba obstawić generator odpowiednio wcześniej.
Czyli teraz.
Jakaś część Jixa wciąż nie wierzyła, że leci prosto do paszczy rancora z zamiarem wyrwania mu zęba. Nie, żeby agent bał się niebezpieczeństwa; chodziło raczej o spotkanie oko w oko z Jedi i Lukiem Skywalkerem. Co prawda miał przy sobie ysalamira, ale nie gwarantowało mu to nietykalności. Dlatego wziął ze sobą spory zestaw broni: poza karabinem BlasTech E-11 i detonatorami termicznymi w jego arsenale znalazły się granaty maziowe, karbonizer, rozrywacz cząsteczkowy Tenloss i pistolet na pociski konwencjonalne. Całości dopełniał indywidualny wygaszacz pola i poręczna rakietnica FTH-2B.
Jednak nawet z takim uzbrojeniem Jix nie czuł się pewnie. Jedi stanowili zagrożenie, z jakim jeszcze się nie zetknął. Co prawda widział kiedyś Luke'a Skywalkera, podczas gonitwy swoopów przez Kanion Żebraków na Tatooine, ale wtedy był on młokosem, który dopiero co zbudował własny miecz świetlny. Teraz jest znacznie potężniejszy.
Mimo wszystko Jix nie przypuszczał, że przedostanie się na Yavin IV będzie takie proste. Z łatwością zakradł się na transportowiec HT-2200, a wygaszacz pola skutecznie zamaskował jego obecność przed skanerami. Jix spodziewał się, że czujniki będą silniejsze, ale darowanemu dinkowi nie otwiera się klatki. Zwłaszcza, że dostanie się na czwarty księżyc Yavina to najłatwiejsza część jego roboty. Teraz, kiedy frachtowiec wylądował, Jix miał około piętnastu minut, zanim członkowie załogi zaczną go rozładowywać i następną godzinę, zanim skończą. W tym czasie musi wykonać zadanie.
Wydostanie się z frachtowca nie było trudne - wystarczyło otworzyć rampę, zjechać po niej s-swoopem i zamknąć. Kiedy więc Jix był już na zewnątrz, nie czekał, aż obsługa naziemna go zauważy, tylko wsiadł na swój grawicykl i ruszył w kierunku budynku generatora tarcz Wielkiej Świątyni. Po drodze obmyślał sposób zniszczenia budowli; frontalny atak odpadał z oczywistych względów, dostać się do środka bez odpowiedniej autoryzacji też będzie trudno, a poza tym wywoła to zamieszanie, którego Jix chciał uniknąć. Można było zniszczyć turbinę zasilania generatora, ale do tego trzeba albo długiego ostrzału z rakietnicy, albo użycia silnych materiałów wybuchowych, których Jix nie miał. A pierwsza opcja nie przypadła mu do gustu.
Najrozsądniej będzie, pomyślał, jeżeli zlokalizuję łącza transferowe pomiędzy turbiną a budynkiem. Ich położenie jest co prawda tajne, ale jak się zna plany budynku generatora, to wie się, z której strony jest wyjście przewodów. Wystarczy zatem zniszczyć łącze i po kłopocie. Co prawda nie usunie się w ten sposób całej tarczy, ale jej moc znacznie zmaleje, korzystając wyłącznie z zapasowych agregatów w samym budynku generatora. A wtedy poślę kilka rakiet w stronę emitera pola i przeciążę system. Da się go wprawdzie naprawić, ale do jutra na pewno będzie bezużyteczny.
A jutro będzie już za późno.
Jix podjechał na skraj lasu i wyłączył silnik. Postanowił, że dalej się przekradnie, żeby nie narobić hałasu. Wygaszacz pola powinien ochronić go przed piraniożukami, a od strony dżungli na pewno nie ma tylu potencjalnych strażników. Zaplanował sobie podkraść się lasem do łączy transferowych, włożyć miedzy nie ze cztery detonatory termiczne w różnych miejscach, a potem odbiec i poczekać na wybuch, który zagłuszy równoczesną eksplozję dwóch rakiet na emiterze.
Podbiegł więc do przewodów na tyle szybko, na ile pozwalała mu na to konstrukcja z ysalamirem. Położył dwa detonatory termiczne w jednym miejscu, ustawił zapalnik na piętnaście minut i pobiegł dalej wzdłuż stalowych linii, zamierzając ustawić zaraz drugi ładunek. Dobrze idzie, pomyślał z satysfakcją, byle tylko nie spotkać żadnego Jedi.
- Odsuń się stamtąd!- rozległ się stanowczy, kobiecy głos za jego plecami. Pięknie, pomyślał Jix, wykrakałem. Odwrócił się powoli z rękami w górze i zobaczył stojącą jakieś piętnaście metrów od niego z uaktywnionym mieczem świetlnym Leię Organę Solo, byłą przywódczynię Nowej Republiki. To, że właśnie ona kręciła się przy łączach transferowych generatora, nie mogło być przypadkiem. Wiedzieli, że tu będę, pomyślał z frustracją.
- Rzuć broń i ysalamira!- powiedziała ostro kobieta, pokazując mieczem blaster Jixa - I mów, gdzie inni sabotażyści!
Jix zaczął myśleć gorączkowo. Ona sądzi, że są tu jeszcze inni, i że też mają ysalamiry. Nagle przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Rzucił posłusznie broń.
- Jacy inni?- zapytał z niewinnym uśmiechem, trzymając ręce w górze.
- Muszą być inni.- odparła Organa Solo - Nie sądzisz chyba, że uwierzę, iż sam chciałeś zniszczyć generator pola Akademii Jedi!- chwyciła za komlink, nie spuszczając Jixa z oczu - Eelysa! Znalazłam jednego. Ma ysalamira. Mówiłam, żebyś go rzucił!
- Przepraszam.- Jix z ociąganiem zaczął ściągać konstrukcję, kiedy nagle spojrzał za Organę Solo z najbardziej przekonywującym wyrazem ulgi na twarzy, na jaki było go stać. Wiedział, że Leia nie może przeczytać jego myśli, więc będzie koncentrować się na mimice... tak, rzuciła okiem za siebie, żeby zobaczyć, na co patrzę, pomyślał uradowany Jix. Trwało to wprawdzie tylko chwilę, ale ta chwila wystarczyła, żeby agent wyjął rozrywacz i zaczął strzelać.
Leia stała poza zasięgiem ysalamira, więc jej zmysł niebezpieczeństwa zadziałał bezbłędnie. Ustawiła ostrze, żeby zablokować strzał... nie wiedząc, że miecz świetlny nie działa na promienie rozrywacza. Ten akurat trafił ją w ramię, więc jęknęła z bólu i natychmiast usiłowała zastosować jedną z technik uzdrawiających Jedi, ale Jix strzelił po raz drugi, i trzeci. Oba strzały trafiły w uda. Leia wrzasnęła z bólu, upuszczając miecz i upadając na ziemię. Promienie rozrywały jej komórki, jedna za drugą, powoli, tak, że czuła każdy nerw wołający o pomoc. Nieopisany ból wstrząsnął jej ciałem, a ona nie mogła myśleć o niczym innym, tylko o nim. straciła czucie w ręce i w nogach, ale ból trawił ją dalej. Agent Imperium stanął nad nią i wysunął broń przed siebie, gotów oddać ostatni, kończący wszystko strzał.
I istotnie rozległ się huk strzału, ale nie z rozrywacza Jixa. Był to odgłos blastera MerrSonn "5", będącego własnością Eelysi, młodej kobiety z Coruscant i jednej z najzdolniejszych Jedi. Blaster ten oddał właśnie strzał w głowę Jixa. Zielona błyskawica rzuciła agentem, który zatoczył się i upadł bez życia na ziemię, przygniatając sobą ysalamira.
- Mistrzu Luke!- zawołała Eelysa do komlinku, podbiegając do Leii - Pańska siostra! Ciężko ranna!
- Już pędzę.- młoda kobieta po raz drugi w życiu usłyszała u mistrza głos pełen takiego smutku i frustracji; pierwszy był tuż przed kryzysem almańskim. Eelysa pobieżnie obejrzała rany Leii i stwierdziła, że nigdy nie widziała takich obrażeń. Księżniczka straciła przytomność wskutek dziur rozszarpujących końcówki nerwowe i dosłownie pożerających tkankę mięśniową. Młoda Jedi szybko użyła jednej z technik uzdrawiających i wprowadziła Leię w trans, który wprawdzie spowolnił, ale nie zatrzymał obumierania tkanki. Sfrustrowana, spojrzała przed siebie. widząc biegnących w jej kierunku Skywalkera, Leonida i Ikrita.
- Nie wiem, co to jest!- krzyknęła zrozpaczona - Dosłownie ją pożera!
Luke już był przy niej i z rozpaczą oglądał rany siostry. Zaraz dobiegli Ikrit i Leonid.
- To rozrywacz.- wybzyczał Verpine - Bacta nie pomoże.
- Wiem.- w głosie Luke'a czuć było jeszcze większą frustrację, niż u Eelysi - Mistrzu Ikrit, musimy zatrzymać niszczenie tkanki.
- Nawet jeśli uda nam się wstrzymać ten proces, wątpię, aby udało nam się ją zregenerować.
- Może Cilghal się uda.- bzyknął Leonid - Firtisthwing już ściąga tu śmigacz.
- Musimy coś zrobić, mistrzu.- powiedział Luke. Ikrit przytaknął i obaj mistrzowie Jedi skupili wokół siebie Moc i połączyli ją. Leonid i Eelysa ze zdumieniem obserwowali tę reakcję, kiedy dwie jasne aury zlewają się w jedną, tak czystą, że aż oślepiającą. Kiedy proces łączenia się zakończył, Skywalker i Ikrit użyli na Leii techniki uzdrawiającej Jedi, tej samej, którą wcześniej zastosowała Eelysa.
Efekty były widoczne. Tkanka przestała niszczeć i zaczęła się powoli regenerować. Aury mistrzów rozdzieliły się, wracając do swoich właścicieli. W tym samym czasie pojawił się Firtisthwing w landspeederze. Stanął na skraju lasku, nie mogąc wjechać dalej. Leonid tymczasem przyjrzał się ranom wciąż nieprzytomnej Leii.
- Brawo.- rzekł z uznaniem - Szczęście, że promienie ominęły kości i ważniejsze organy. Ale w tym tempie rany nie zagoją się wcześniej, niż za pół roku. I nie wiem, co z nerwami.-
- Może Cilghal coś na to poradzi.- powiedział, już spokojniej, Luke - Moje umiejętności tu nie wystarczą. W ogóle mamy szczęście, że się cokolwiek regeneruje. Rany po rozrywaczach są w większości przypadków nieuleczalne.
- To prawda.- powiedział Ikrit, machając niespokojnie uszami - Lećcie z Leią do Wielkiej Świątyni. Ja wezmę młodych Solo i rozejrzymy się...- przerwał, bo zobaczył detonatory termiczne przy przewodach, na których mrugała nerwowo czerwona lampka.
- W nogi!- krzyknął i zaczął biec w kierunku przeciwnym do położenia przewodów. Reszta obróciła się, spojrzała na granaty i nie zadawała zbędnych pytań. Luke podniósł Leię. Ledwo przebiegli czterdzieści metrów, wstrząsnął nimi huk eksplozji. Eelysa obróciła się i, osłaniając twarz przed odłamkami.
- Ponieśliśmy klęskę.- szepnęła - Generator nie ma energii, a do jutra z pewnością jej nie przywrócimy.
- Każdy cios, który nas nie powala, wzmacnia.- odparł Luke, kładąc jej rękę na ramieniu - Generator ma jeszcze rezerwowe agregaty, które powinny wytrzymać ostrzał.
Miał taką nadzieję. Dzisiaj o mało nie stracił siostry i nie mógł znieść myśli, że jej poświęcenie mogło pójść na marne. Pomyślał o Hanie i siostrzeńcach; z pewnością wiadomość o ranach Leii przybije ich bardziej niż jego. Nie jest dobrze, pomyślał, i jeszcze te czarne chmury...
- A jeśli nie wytrzymają?- zapytał Leonid, bzycząc nerwowo.
- Wtedy,- powiedział Luke, oddychając głęboko. Jeśli ma być mistrzem Jedi musi panować nad negatywnymi emocjami - Wtedy, niech Moc będzie z nami.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,43 Liczba: 14 |
|
Maxi Artur2008-05-15 11:58:07
Za długie 1/10
Aved Lord2007-05-11 21:10:57
Plus za odnośniki do wydażeń z oficjalnych produkcji.
Aved Lord2007-05-11 20:33:46
Nigdy nie czytałem lepszego fica. Tylko czekać z nadzieją na następne tytuły Michała Wolskiego.
Aved Lord2007-05-11 17:24:45
Przenieść trochę w przeszłość i wydać oficjalnie w trójpaku. Jedyne co z takim ficiem można zrobić.
Aved Lord2007-05-11 13:15:36
Jakby NEJ nie zaprzeczało możnaby spokojnie wydać to jako oficjalną książkę.
Misiek2006-04-02 00:38:49
Prośba do komentujących w opiniach, żeby wpisali ocenę Pełnomocnika i pozostałych do skali ocen. Bastionowe statystyki łapią tylko te fanfice, które mają powyżej 10 ocen :-P
Lord Brakiss2006-03-24 16:42:24
Swietne!!! Lepsze od niektórych książeki prawdziwych autorów.10/10
Lord Darth_Vader2005-09-17 16:14:11
Autor napewno włożył w to wiele pracy a Opowiadanie jest bardzo ciekawe.
Qui Gon Jinn2005-08-05 18:30:40
Opowiadanie wciągające i ciekawe, choć trudno czyta sie taki tekst na kompie. Podziwam wytrwałość autora.
Edi2005-03-20 16:20:13
Opowiadanie jest wspaniałe.Gratulacje dla autora ponieważ stworzył niesamowitą fabułę która mnie wciągnęła,wspaniale opisał akcję i wykorzystał wiedzę z filmów i EU.Brawa także za mroczny klimat.10/10.
Carno2004-08-19 00:20:10
Z receenzja poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 9.
Jagd Fell2004-06-18 18:32:56
Genialnie po prostu super bomba CO TAM JESZCZE o Alpha Red dosłownie.
Ricky Skywalker2004-05-10 14:42:57
Cóż mogę powiedzieć... szerzej rozwodzę się nad problemem na Forum, zatem tutaj króciutko:
+ POMYSŁ
+ Rozbudowana akcja
+ Dialogi
+ Narracja
ale...
-Błędy stylistyczne (str. 51: "zdążył nacisnąć wystukać" i kilkanaście razy podobnie), interpunkcyjne (tego w cholerę było, a najbardziej mnie raziła niewłaściwa forma dialogów; no ale dobra, wiem, czepiam się ;-)) i w pisowni niektórych nazw własnych ("CaRLissian" a powinno być "CaLRissian" i kilka innych błędów), oraz taka jedna rzecz... niekonsekwencja. Raz piszesz "Sokół MILENIUM" a raz "Sokół MILLENNIUM".
- brak napisu INFINITIES na okładce :D (no sam Michał wiesz jak bardzo jestem emocjonalnie związany z serią NEJ).
Dobra, wiem. Trochę w miniusach się czepiłem. Ale kiedy się zabieramy za poważną produkcję, należy wyłapać wszystkie błędy przed wydaniem. Ale i tak, te błędy nie mogą w moich oczach obniżyć i tak wysokiego poziomu. Chciałbym, aby skończone "Cienie Jedi" prezentowały podobny poziom, jak "Pełnomocnik" :)
WIELKIE BRAWA!!
(9/10) :)
Otas2004-03-30 13:45:23
Ktoś kiedyś zadał na forum pytanie czy czytalibyśmy książki SW polskiego pisarza... no cóż teraz mogę śmiało powiedzieć że jesli kiedyś na półkach księgarni pojawi sie książka autorstwa Miśka to kupuję ją w ciemno :)
Jak większość jestem pełen podziwu dla wiedzy autora i ogromu pracy włożonego w książke. Przyznam się że styl powieści, rozbudowana fabuła, masa postaci itp. bardzo mi przypadła do gustu.
Gdy skończyłem czytać Pełnomocnika to spojżałem na moją półke z książkami ....i pożałowałem że na sporo książek wydałem kase... gdyż są o wiele gorsze niż powieść Miśka.
Echh... cóż będe się dalej rozwodził... jak dla mnie bomba, którą z przyjemnością odbezpieczyłem i pożarłem :)
PS. Nie mogłem dać 10 (licze że 3 tom na nią zasłuży) ... nie mogłem dać 9 (bo FS ją dostanie) ... nie ma 8,5... więc PS dostaje odemnie 8 ... :)
Misiek2004-03-22 17:59:04
Owe drobne potknięcia językowe wynikają z braku korektorów, a jak mam sam to czytać w poszukiwaniu błędów, to szlag mnie trafia (nie dość, że znam treść, nie dość, że na kompie, to jeszcze nudne...). Ale większość z nich wyeliminowałem w drugim wydaniu.
Gemini2004-02-11 15:02:41
juz dochodze do końca. ;)) Napisane jest ciekawie i wciągająco . Są drobne potkniecia językowe , ale "ujda w tłoku". Trche za duzo nowych postaci z początku i trudno wszyskich zapamiętac. Ale warto przeczytac
Calsann2003-12-10 23:45:50
dopiero dzisiaj skończyłem czytać... muszę przyznać że "opowiadanko" :P jest niczego sobie ;) co prawda... wolę okres przedimperialny ;)
Wilaj2003-10-03 13:09:49
Pewnie II tom wyjdzie, a ja nie przeczytam jeszcze pierwszego ...
Misiek2003-09-22 16:27:46
A II tom jest dluzszy ;-)))))
obisk2003-09-18 13:08:24
gdy doczytałem sie do 18 rozdzialu to wybuchlem smiechem ze komu by tyle chcialo pisac aledaje 7
Darth Fizyk2003-09-11 18:00:58
Jak zobaczylem to sie przerazilem, nie ze dlugie, tylko ze dlugie na kompie czytanie i chcialem ominac, ale pojawil sie pdf i przeczytalem (ale to bylo juz dawno jak mialem modem jeszcze). Wiec zeby byl slad ze czytalem napisze ze jest ciekawe. Brawo :)
Wilaj2003-08-26 00:51:44
OK!!!
Już ściągam. Niedługo zacznę czytanie(boże święty, tydzień z głowy)Mam nadzieję, że będzie mi się podobało!!!
Misiek2003-07-13 17:41:42
A już wkrótce tom II.
Strid2003-07-11 21:52:04
BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ŚWIETNE OPOWIADANIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mistrz Fett2003-06-17 09:45:47
Czekamy teraz na Tom II, a potem III.
MorganVenturi2003-05-27 13:53:37
Dzięki Michał! Nie chcę ci życia utrudniać, ale możesz mi powiedzieć jak zginął (bo nie wiem czy mój bohater ma go zabić w akcie zemsty, czy też Mareek ma mu zwiać... I jeszcze jedno- czy Mareek Steel żył 4 lata po EPISODZIE 3? Bo właśnie wtedy zabił rodziców mojego bohatera???
Misiek2003-05-25 13:23:11
Odpowiadam: Maarek Stele to postać autentyczna:-)
MorganVenturi2003-05-13 11:21:44
Bardzo Dobre opowiadanie! Ciekawe i klimatyczne. No i bije wiedzą z EU! A ja to cenię! Mam tylko pytanie - czy ty wymyśliłeś Mareeka Steel? Piszę opowiadanie, w którym ta RĘKA zabije rodziców innej RĘKI (wymyślonej przeze mnie)
Kisiel2003-04-22 02:01:43
Fajnie ze jest w PDF-ie... Wszystkie Fan Fice powinny być w PDF, bo w kompie się faktycznie słabo czyta, a ja z chęcią sobie wydrukuje zeby miec :D
Mistrz Fett2003-04-21 16:30:35
Ja daję 9. Jest super! :)
Andaral2003-04-16 15:30:15
"PS" jest już w formacie .pdf !!
Strangler2003-04-16 15:12:37
OK - na Wasze prośby zamieszczamy PDFa -
1,73 MB (ikonka dyskietki u góry
tekstu).
Życzę szybkich transferów i miłej
lekturki :)
Astian2003-04-11 20:59:10
Sporo tego, może jakiś PDF.
Anor2003-04-11 16:14:23
No wreszcie dobrnąłem do końca. Było to
tym bardziej trudne, że czytałem na
kompie.
No ale przyszło wyrazić opinię:
Po pierwsze podziwiam ogomny wkład pracy,
to nie jest fanfiction, tylko ksiażka, a
jak rozumiem, to jest dopiero pierwsza
część. Jestem pod wrażeniem.
Z tekstu bije ogromna wiedza na temat SW,
a szczególnie doskonała znajomość EU.
Przejawiaja sie tu bodajrze prawie
wszystkie wazniejsze postacie, miejsca,
rasy, pojazdy, obiekty, statki, itd. To
równiez robi ogromne wrażenie.
Jednak ten plus jest równiez i minusem.
Autor zamieszczając ogromna ilość
bohaterów, miejsc i statków apowodował
wielkie przeładowanie, które nawet tych
zorientowanych może doprowadzić do
dezorientacji. Pod koniec, kiedy fabuła
sie zacieśnia jedynym sposobem było
powybijanie częsci bohaterów, bo po
prostu było ich za dużo, nie było już dla
nich miejsca.
Fabuła! Jest naprawdę wielowątkowa, wręcz
bardzo wielowątkowa. Czytałem wszystkie
ksiązki SW i chyba takiej wielowątkowości
jeszcze nie widziałem. To zasługuje na
podziw i pochwałe, jednak początke, kiedy
jeszcze nie wiadomo o co chodzi był
cięzki do przejścia i mógł naprawdę
zniechęcić mniej wytrwałych czytelników.
Mimo to jak sie przebrnęło do pewnego
momentu było juz znośnie.
Nie moge jednak chwalić do końca. Pewną
mała wadą, która jednak moze być
subiektywna jest nazewnictwo nowych
postaci. Jakoś wiekszość tych nowych nazw
mi nie pasuje do starwars (Totenko, czy
inni). Jednak nie uważam tego za jakąś
wielką wadę, po prostu ot takie coś.
Kolejna wada dla mnie jest próba
wykorzystania wszelkich superbroni i
superstatków, niektórych na siłe.
Wszystko to wpływa na obnizenie realności
całej opowieści, jest trochę przesadzone.
Mnie zresztą zawsze drażnia takie cuda
jak te wszystkie nowe super bronie i w
ogóle, bo zawsze sie okazuje, że gdzies
cos takiego dryfowało sobie w przestrzeni
niezauważone i nagle ktos je znajduje.
Jeśli chodzi o pomysł, to oczywiście
trudno to kwestionować, ale jak dla mnie
to mi sie podoba. Bardzo gładko
załatwiłes pewne fakty z EU i udało ci
sie wiele rzeczy zgrabnie wytłumaczyć
(czekam jescze na pewne wytłumaczenia,
wiesz o kogo chodzi). Wszystko to dało
efekt alternatywy dla NEJ, jednocześnie
stanowiąc dla niej sprzeczność. Nie
uważam tego za wadę, ale chłopie niestety
już twój twór nie będzie mógł byc
opublikowany jako oficjalna ksiązka, a
szkoda...
Tymi słowami zakończę, chociaż mógłbym
powiedzieć jeszcze wiele, ale musiałbym
ujawnić fabułę, może jeszcze przyjdzie na
to czas.
Ale generalnie GRATULUJE!!!
jedI2003-04-08 20:06:14
Skoro tekst ten jest reklamowany jako
pierwszy polski e-book to ja go będę tak
oceniał...
Tekst ten otrzymałem na grubo przed tym
jak pojawiłsię on na Bastionie...
pierwsze rozdziały mnie wciągnęły. Byłem
za. Ale teraz kiedy usiadłem i wczytałem
się w to głębiej muszę zmienić zdanie...
Przyznam się... nie doczytałem
Pełnomocnika do końca... a to co
przeczytałem tylko pobieżnie. Na dodatek
była to dla mnie droga przez mękę.
Niewątpliwie ukończenie takiego czegoś
jest wielkim osiągnięciem autora,
olbrzymim, niewielu jest fanów Sw, którzy
mieliby na tyle samozaparcia aby napisać
coś tak wielkiego.
Tylko, że Pałac Kultury też jest wielki a
to nie oznacza, że musi m isię podobać.
Mamy tu doczynienia z przerostem ilości
nad jakością. Autorowi co prawda udało
się utrzymac w ryzach fabułę i
konsekwentnie ją poprowadził ale całość
mnie osobiście przytłoczyła.
Fabułą- dobra historyjka akcji...
wykorzystuje przynajmniej to co już mamy
w SW a nie tworzy jakichś nowych
niestworzonych planet... Początkowo
klimat uderzył w dziesiątkę... utrzymany
w psychodelicznym nurcie przypominał mi
trochę fanfice Son of the Sun ale później
była już tylko akcja...
Bohaterowie skonstruowani poprawnie...
moga obsługiwać klinetów w supermarkecie.
Świat doskonale odtworzony z SW (zaleta
to czy wada ?).
Cóż moge napisać na podsumowanie... TAK
WIELKIM FICOM MÓWIĘ STANOWCZE NIE !!!
Talent jakim niewątpliwie obdarzony jest
autor ginie pod formą tego typu
przedsięwzięcia.
Ale to rewolucyjne wydarzenie wśród
polskich twórców SW więc ja klaszcze i
śmieje się... przez łzy.
PS.
Może jak doczytam do końca to dam jakieś
konkrety, na razie nie chcę wydawać
krzywdzących opinii.
Jagged Fel2003-04-08 12:52:13
(całe naraz)
Jagged Fel2003-04-08 12:48:40
Czy można to ściągnąć?
Kisiel2003-04-08 00:43:15
No nie źle, z newsem to sie Yako
pospieszyl, jak ja juz przeczytalem to z
spokojnie 2 tygodnie temu ;) O
opowiadaniu mam bardzo pozytywne zdanie.
Bardzo mi sie podoba jego konstrukcja.
Dobrze sie czyta. Pomysl calkiem ciekawy
i nawet fabula wciagająca. Jestem na TAK
:D