ROZDZIAŁ XXV
Kyle powoli i systematycznie wycinał mieczem świetlnym drogę w kierunku najbliższego miasta. Użycie tak jednoznacznego narzędzia może się wydawać dziwne, zważywszy, że grupka Jedi nie chciała zostawiać śladów swojej obecności, ale Kirana Ti doszła do wniosku, że nie ma sensu się cackać, jeżeli po pierwszych oględzinach wraku „Raven’s Claw” będzie wiadomo, że żyją i idą w stronę miasta.
Swoją drogą los, jaki spotkał ich statek, mocno niepokoił Kyle’a. I nie chodziło tu bynajmniej o sam fakt jego zniszczenia; tym zamartwiała się Jan od pierwszych chwil po odzyskaniu przytomności. Martwiło go pochodzenie myśliwców, które strąciły „Raven’s Claw”, czyli, jak to umownie ustalili, TIE Defenderów. Ich pojawienie się mocno naruszyło przekonanie Katarna, że za wszystkim stoi Wityin Ter. Wątpliwe było przecież, aby ktokolwiek, mając fabryki produkujące te legendarne już myśliwce ryzykował odkrycie się z tym w tak trywialny sposób. Można było co prawda wytłumaczyć użycie TIE Defenderów brakiem alternatywy, ale przecież ktoś, kto wykorzystuje Droidy Cienia, musi mieć jeszcze inne statki, które spokojnie wykonałyby to zadanie. Albo więc sprawa Tera i Geratonu to dwie różne rzeczy, pomyślał Kyle, albo mamy do czynienia z groźniejszym przeciwnikiem, niż myślimy.
Tymczasem nad Geratonem zaczęło wstawać słońce. Jan już dawno się obudziła i w chwilach, kiedy nie opłakiwała „Raven’s Claw”, zajmowała się czyszczeniem i naprawianiem broni, jaką Streenowi udało się uratować ze statku. Było to zazwyczaj w chwilach postoju, kiedy to nogi zaczynały odmawiać jej posłuszeństwa, a Jedi badali okolicę w poszukiwaniu najwygodniejszej drogi.
Raz zdarzyło się, że Kirana usłyszała w oddali odgłos grawicykla. I rzeczywiście, po chwili ich śladem przeleciał dwuosobowy patrol na Speeder Bike’ach. Zwiadowcy na pewno ich szukali, zapomnieli jednak, że mają do czynienia z Jedi, potrafiącymi ukrywać się przed wzrokiem innych. Streen i Kyle bez większego trudu wmówili ich umysłom, że ich i Jan nie ma w pobliżu, a Kirana Ti poszła jeszcze dalej, podsuwając jednemu z nich myśl, że powinni szukać uciekinierów po drugiej stronie lasu.
Innym razem na tymczasowe obozowisko, jakie Jedi rozbili na wieczór, napadła sfora jakichś niedźwiedziowatych zwierząt. Streen i Kirana byli w tym czasie w lesie, przeszukując okolicę, a Jan i Katarn siedzieli pod prowizorycznym namiotem i przygotowywali suche racje do zjedzenia. Swoją drogą ich zapasy miały się na wyczerpaniu i Kyle obawiał się, że będą musieli poszukać w lesie czegoś jadalnego, a może nawet zapolować. Wtedy na obóz napadły drapieżniki, zwabione nowym zapachem. Kyle jednak wyczuł ich obecność i stawił im czoła w niecałe trzy minuty położył mieczem świetlnym osiem sztuk. Streen i Kirana Ti z kolei wyczuli, że coś się kroi, i przybiegli sprawdzić, co. W kolejne trzy minuty rozprawili się z pozostałymi napastnikami. Ponieważ, jak się okazało, mięso niedźwiedziowatych było niejadalne, Streen zakopał ciała, żeby ich zapach nie zwabił następnych.
Następne dwa dni wędrówki były względnie spokojne. Las zaakceptował przybyszów i więcej ich nie niepokoił. Kiedy żelazne racje się wyczerpały, Kyle i Kirana zapolowali na jakiegoś ptaka, którego mięso okazało się całkiem smaczne, więc od tego czasu stanowiło nieodłączny element diety infiltratorów Geratonu. Jan już prawie zapomniała o straconym statku i teraz większość czasu kombinowała, jak naprawić i zmodyfikować ich poprzedni środek transportu, czyli prom zwiadowczy Gyre, „Modly Crow”.
Dnia czwartego Jedi i Jan Ors doszli do niewielkiej polany. Było to w kilka godzin po południu i nadeszła pora odpoczynku. Kyle, Streen i Kirana nie mówili o tym głośno, ale im odpoczynek nie był tak potrzebny, jak Jan. Niemniej jednak nie marudzili, tylko usiedli i usmażyli na mieczach świetlnych złapanego wcześniej ptaka.
W pewnym momencie dobiegło ich wołanie o pomoc. Natychmiast rzucili wszystko, co jedli, i pobiegli w kierunku, z którego dochodził głos. Na skraju polanki rosło drzewo, na którym siedział przestraszony, młody chłopiec, może dwunastoletni, i nawoływał. Pod drzewem krążyło pięć niedźwiedziowatych zwierząt.
Jedi natychmiast ruszyli do akcji, uaktywnili miecze i pozbyli się czterech istot. Piąta uciekła, ale nie mieli zamiaru jej gonić. Bardziej interesował ich w tej chwili chłopiec.
- Nic ci nie jest, dziecko?- zapytała Kirana Ti, najłagodniej, jak umiała. Dzieciak siedział na gałęzi, nie wierząc własnym oczom. Nadal był przestraszony.
- Nic ci nie zrobimy.- zachęcał spokojnie Streen – Zejdź do nas. Jak się nazywasz?
- K-Koveras.- wybąkał przestraszony chłopiec – Nie mogę zejść, proszę pana, mam lęk wysokości.
- To jak tam wszedłeś?- zapytał Kyle. Chłopiec wzruszył ramionami.
- Nie ruszaj się, ściągniemy cię.- powiedział Streen, po czym usiadł na ziemi i skupił Moc wokół siebie, nakazując jej unieść swoje ciało w powietrze. Zdawał sobie sprawę, że nie opanował sztuki lewitacji w równym stopniu, co Luke Skywalker, ale sądził, że to co umiał, wystarczy. I rzeczywiście, po chwili zaczął unosić się w górę, coraz wyżej i wyżej, aż wreszcie zrównał się z gałęzią Koverasa.
- Złap się mnie.- wyszeptał, a chłopiec posłusznie, acz nie bez wątpliwości, wykonał polecenie. Streen natomiast, gdy tylko dzieciak się go trzymał, począł się zniżać i w końcu łagodnie osiadł na ziemi. Od razu uwolnił się z uścisku niewierzącego wciąż własnym zmysłom Koverasa i podszedł z nim do przyjaciół. Ci jednak nie zwrócili na niego szczególnej uwagi, albowiem spoglądali uważnie na zachód.
- Ktoś się zbliża.- oznajmił Kyle, odczytując przez Moc aurę tego kogoś. Nie była ciemna, ale nie grzeszyła również jasnością, więc odruchowo złapał za rękojeść miecza. Streen i Kirana uczynili to samo, a Jan odbezpieczyła trzymany w kaburze blaster.
Po chwili z zachodniej ściany lasu wyłonił się młody mężczyzna o surowych rysach i srogim spojrzeniu, zdradzającym, że przeżył więcej, niż sugerowałby to jego wiek. Ubrany był w prowizoryczną odzież maskującą, w rękach zaś miał wytłumiony karabin blasterowy BlasTech E-11. Jedi odruchowo przyjęli postawę obronną, jedynie chłopiec wybiegł naprzód i z okrzykiem radości zawołał:
- Vifon! Nie strzelaj do nich! To dobrzy ludzie! Uratowali mnie!-
Vifon przez chwilę przyglądał się nieznajomym, po czym opuścił broń i podszedł bliżej, nie przestając jednak lustrować ich spojrzeniem. Nastała chwila milczenia, którą pierwszy zdecydował się przerwać Kyle.
- Jestem komandor Kyle Katarn, rycerz Jedi.- wyciągnął rękę do Vifona – Ci ludzie – wskazał swoich przyjaciół – to moi towarzysze broni: rycerze Jedi Streen i Kirana Ti oraz komandor Jan Ors z Elity Infiltratorów Nowej Republiki.
- Vifon.- rzucił krótko mężczyzna, ściskając rękę Kyle’a – Dziękuję za to, że zaopiekowaliście się moim bratem pod moją nieobecność. Czy będzie nietaktem, jeżeli zapytam, co rycerze Jedi robią na Geratonie?
- Myślę, że możemy mu powiedzieć.- rzekła Kirana, patrząc na Jan i Katarna – Nie wydaje się być przeciw nam. Może nawet zdoła nam pomóc.
- Jeżeli jest sposób, w jaki mógłbym się odwdzięczyć, to nie wahajcie się.- powiedział żarliwie Vifon – Koveras jest dla mnie wszystkim i nie darowałbym sobie, gdyby coś mu się stało.
- A co z waszymi rodzicami?- zapytała Jan, ale widząc, że obaj bracia spochmurnieli, pożałowała, że nie ma umiejętności Jedi i nie potrafi odczytywać emocji. Z pewnością uniknęłaby tego nietaktu.
- Nie żyją.- rzucił ponuro Vifon, a po jego twarzy przemknął cień – Zabili ich agenci GSI.
- Miałeś rację, że dzieje się tu coś niedobrego.- powiedziała Kirana Ti do Kyle’a, po czym zwróciła się do Vifona – Przykro nam. Czy był jakiś powód, dla którego ci agenci to zrobili?
- Nasi rodzice mieli na pieńku z generałem Barronem.- odrzekł młody mężczyzna – Mieliśmy uprawę tytoniu. Kiedy GSI przejęło władzę na planecie, takie plantacje, jak nasza, poddawane były pacyfikacji. Uzbrojeni agenci przyszli i spalili farmę i naszych rodziców razem z nią.
- To smutne.- powiedziała współczująco Jan – Czy nie wystosowaliście prośby o pomoc do Nowej Republiki?
- Nie mieliśmy jak.- rzucił Vifon, obejmując ramieniem młodszego brata – Barron kontroluje wszystkie kosmoporty, a sieć HoloNetu podporządkował wyłącznie własnym potrzebom. Niewielu farmerów przeżyło pacyfikację, więc nie ma kto się postawić GSI. Teraz żyjemy tylko z tego, co uda nam się upolować, bo do miast wrócić nie możemy.
- Nic dziwnego, że Barron tak łatwo poradził sobie z nielegalnymi uprawami geratońskiego tytoniu.- podsumował Streen – Pewnie pacyfikacja zamknęła usta reszcie obywateli i zniechęciła ich do podobnych, nielegalnych praktyk.
- Otóż to.- Kyle zwrócił się do Vifona i Koverasa – Przylecieliśmy tu, bo szukamy terrorystów odpowiedzialnych za zniszczenie Stacji Centerpoint. Wiesz coś o tym?
- Stacja Centerpoint została zniszczona?- Vifon zamrugał ze zdziwienia – Pierwsze słyszę. Ale cóż, nie wszystkie informacje do nas docierają.
- Trudno. A zauważyłeś ostatnio coś niezwykłego?- nie poddawał się Katarn.
- Taa.- rzekł Geratończyk, wahając się przez chwilę – Eskadra dziwnych myśliwców leciała kilka dni temu w stronę miasta. Nie wiem, co to był za model, ale wydawał podobne dźwięki, co TIE.
- Wiemy o tych myśliwcach.- powiedziała Kirana – Coś jeszcze?
- Nie wiem, czy wiecie, ale ostatnio w mieście wylądował prom klasy Gamma poza rozkładem. Zazwyczaj regularnie przylatują i odlatują co miesiąc, ale ten przyleciał zaledwie dziesięć dni po starcie ostatniego. Nie wiem, kto lub co przyleciało tym promem.
- A co normalnie nimi transportują?- zapytała Jan.
- Nie mam pojęcia.- Vifon wzruszył ramionami – Zawsze pojawiają się kilka dni po statkach towarowych Gallofree, które transportują tytoń do miejsc dystrybucji w Galaktyce.
- Nieźle się orientujesz w działaniach GSI.- zauważył Streen.
- Codziennie obserwuję miasto przez makrolornetkę, na wypadek, gdyby zbliżało się jakieś niebezpieczeństwo.- odparł młody mężczyzna.
- Może więc teraz...- zaczął Kyle, ale nagle poczuł przypływ bezsilnej złoście i smutku. Było to jak krzyk, który omal go nie ogłuszył, a na chwilę pozbawił zmysłu wzroku i słuchu. Nie miał wątpliwości, że było to echo Mocy. W Galaktyce miał miejsce jakiś straszny kataklizm, doszedł do wniosku Katarn. Kiedy wrócił mu wzrok, zorientował się, że leży na ziemi i kreci mu się w głowie. Zauważył, że Streen i Kirana Ti również odczuli skutki tego krzyku w Mocy, i był w stu procentach pewien, że gdzieś w przestrzeni kosmicznej to samo poczuł Luke Skywalker, Ikrit, Wieiah, Kam Solusar, Leonid, Mara Jade i inni.
- Co się wam stało?- zawołała zaniepokojona Jan.
- Coś strasznego.- odparł Streen, łapiąc się za obolałą głowę.
Brakiss, Rov Firehead i Maarek Stele siedzieli w milczeniu w zapasowym centrum dowodzenia mknącego przez nadprzestrzeń „Gargoyle’a”, które zostało przebudowane, wzorem takiego samego pomieszczenia na „Chimerze”, na salę medytacji. W kącie skuliła się Danni Quee, z podkurczonymi kolanami i w charakterystycznym, pomarańczowym kaftanie więźnia wzbudzała w Brakissie litość i drobną nutę współczucia. Ciemny Jedi trochę się dziwił temu odczuciu, ale nie powodowało to w nim szczególnego niepokoju. Wyobrażał sobie, że on wyglądałby tak samo, a nawet gorzej, gdyby stracił możliwość posługiwania się Mocą. Zastanawiał się tylko, czemu Stele wszędzie ją ze sobą zabiera; była Ręka Imperatora tłumaczyła się tym, że musi obserwować obiekt swoich doświadczeń, ale Brakiss czuł, że jego sojusznik czerpie niemal chorobliwą przyjemność z obserwowania jej bólu. Jakby po kataklizmie spowodowanym przez Morcka i Galaktyczne Działo wciąż mu było mało. Ciekawe, czy zabierze tę dziewczynę ze sobą do Tera, pomyślał Ciemny Jedi.
- Wspaniałe.- wysyczał Firehead z dziką rozkoszą – Dawno nie czułem czegoś tak wspaniałego. Chyba od rebelii Kuellera.
- Nie przypominaj mi o Kuellerze.- powiedział oschle Brakiss – Chciał być tak silny, jak Imperator, a okazał się przegrańcem.
Swoją drogą Imperator, mimo całej swej Mocy, również był na przegranej pozycji, dodał w duchu.
- Zostawmy rozpamiętywanie porażek naszych poprzedników na później.- rzucił Stele, po czym spojrzał na swoją zakładniczkę – Panno Quee, nasz przyjaciel, Werac Dominess, właśnie doskonali swój fechtunek. Myślę, że chciałaby to pani zobaczyć. A zresztą i tak nie masz wyboru.- dodał z lekceważeniem, uśmiechając się szyderczo.
Maarek wstał i wyszedł z pomieszczenia, wlokąc za sobą zrezygnowaną Danni. Rov Firehead poszedł z nimi, również ciekaw pełni umiejętności Zabraka. Brakissa natomiast zastanowiło, dlaczego, mimo fali ciemnej strony, która przetoczyła się przez Moc, nie czuje się silniejszy. Chwilę się nad tym zastanawiał, ale nie doszedł do żadnych wniosków. Kiedy służył Kuellerowi, nie miał takich problemów. Postanowił więc zasięgnąć rady Holocronu Sith. Od razu też wprowadził swoje postanowienie w życie, za pośrednictwem Mocy wyciągając z wmontowanej w ścianę szafki niewielki, czworo ścienny przedmiot. Położył go na podłodze przed sobą i wysłał myślowe macki, nakazując mu uruchomienie się. Po chwili czworościan zaświecił, a z jego wnętrza wybłysnął holograficzny wizerunek starego mężczyzny.
- Witaj, bracie w mroku. Sługa Sith, Ommin, jest na twoje usługi.- powiedział hologram złowrogim, grobowym głosem.
- Chcę się czegoś dowiedzieć.- rzucił bez ogródek Brakiss.
- Wiedza to władza, a władza to Moc.- odparł dawny król Onderonu – Mam tutaj przepowiednię, napisaną specjalnie dla ciebie, bracie w mroku, przez Mrocznego Lorda Sith, Freedona Nadda, cztery tysiące lat przed twoimi czasami. Posłuchaj.- nagle hologram się zaciemnił, a jego głos stał się jeszcze bardziej niski, aż Brakiss czuł, jak drżą mu membrany słuchowe –
Mroczna brać wojnę światłu wyda,
Ciemny Pająk nimi pokieruje.
Każdy Lord Sith się wtedy przyda,
I Armię Światła wnet zrujnuje.
Lecz ten, co mroku suszy morze
Zbyt silny jest dla Czarnej Wdowy
Kto przybył, już dzisiaj żyć może
Na cień w swym sercu już gotowy.
Zjawa Ommina zniknęła, zostawiając Brakissa sam na sam z myślami i większą ilością pytań bez odpowiedzi, niż przed uaktywnieniem Holocronu. Ciemny Jedi nie zauważył nawet, że charakterystyczne dla lotów nadprzestrzennych drgania ustały, co oznaczało, że „Gargoyle” dotarł do celu.
- Postuluję więc, aby znieść areszt nałozony na admirała Ackbara.- powiedział kalamariański senator Adrick do prezydenta Borska Fey’lyi. Obaj uczestniczyli w zebraniu za zamkniętymi drzwiami, zarządzonym na polecenie przywódcy Nowej Republiki. Poza nimi w pomieszczeniu byli jeszcze Pash Cracken, który nie zdążył odlecieć z Coruscant po ostatniej rozmowie z prezydentem, Iella Wessiri Antilles z Wywiadu, adiutant Herthan Melan'lya, quermiański senator Drool Reveel i osobisty protegowany admirała Ackbara, admirał Tarrant Perm.
Obecność Perma, zaufanego doradcy Ackbara, mogłaby się wydać dziwna w obecnej sytuacji kalamariańskiego oficera, ale Tarrant, odmieniec rasy Clawdite, zdążył już zaskarbić sobie łaski Borska Fey’lyi i przekonać go, że jego działania mają na celu wyłącznie dobro Nowej Republiki. To głównie z tego powodu admirał Perm został wybrany na zastępcę Ackbara na czas jego aresztu. Swoją drogą Fey’lya bardzo dobrze znał Tarranta Perma i wiedział, że nie wystąpi on przeciwko swojemu prezydentowi.
Zwłaszcza teraz, kiedy sytuacja stała się poważna, Borsk Fey’lya potrzebował zaufanych stronników. Zamierzał przeforsować w Senacie wprowadzenie stanu wojny w Nowej Republice. Sęk w tym, że Mon Calamari, stając w obronie Ackbara, zadeklarowali mocny sprzeciw wobec tego projektu. Dlatego właśnie w zebraniu uczestniczył senator Adrick; prezydent zamierzał przekonać go, że przyszłość Nowej Republiki zależy od tego, czy zareagują zbrojnie na ostatnie ataki terrorystyczne.
- Admirał Ackbar postąpił wbrew swoim uprawnieniom i złamał prawo.- odrzekł Fey’lya na postulat senatora z Mon Calamari – Możemy przecież przejąć inicjatywę i bez niego. Obecny tu admirał Perm jest jego uczniem i osobistym protegowanym, więc jestem pewien, że poradzi sobie z zaistniałą sytuacją nie gorzej od swojego mistrza.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby wziąć skuteczny odwet na zbrodniarzach, którzy dokonali tych zamachów.- obiecał Tarrant Perm – Problem jednak w tym, że nie wiemy, kto za tym wszystkim stoi.
- Skłonna jestem sądzić, że to ten Witiyn Ter, przeciwko któremu admirał Ackbar wysłał nasze najlepsze jednostki.- powiedziała Iella, starannie maskując niepokój spowodowany obecnością jej męża w tej wyprawie.
- Jeżeli tak, to nie ma sensu ogłaszać stanu wojny.- rzekł Cracken – Wedge, generał Grant i inni doskonale dadzą sobie radę.
- Tu nie chodzi o to, czy dadzą sobie radę, czy nie, pułkowniku.- skontrował Fey’lya – Chodzi o poczucie, że Nowa Republika nie pozostaje bierna wobec ataków na planety członkowskie. Już teraz cały HoloNet kipi od oskarżeń w naszym kierunku, a jak tak dalej pójdzie, to wszyscy na tym ucierpimy. Zgodzi się pan ze mną, senatorze?- ostatnie zdanie skierował do Adricka, wygładzając swoje futro.
- Zgodzę się, panie prezydencie.- odrzekł powoli zapytany – Niemniej jednak wtedy będzie musiał pan zwolnić admirała Ackbara. Przecież on pierwszy przewidział zagrożenie i zareagował.
- Postąpił jednak wbrew zasadom, a to niedopuszczalne.- odbił piłeczkę Fey’lya, strosząc sierść.
- Proponuję kompromis.- odezwał się senator Reveel – Nie zapominajmy, że terroryści, czyli ten cały Witiyn Ter, zniszczyli ostatniej nocy przy użyciu Galaktycznego Działa planety Ord Pardon i Nową Plymptę oraz bazę Floty na Morishimie. Szczęście, że nie było w niej generała Bel Iblisa i jego ludzi, ale i tak straty wśród ludności cywilnej są ogromne.
- Zastanawiałem się, dlaczego oszczędzili Morishim,- powiedział Tarrant Perm z charakterystycznym dla Clawdite’ów zacięciem – i doszedłem do wniosku, że Ter prowadzi tamtędy jakiś kanał przerzutowy, z którego najwyraźniej często korzysta. Pamiętajmy, że Morishim to poza bazą wojskową ważny ośrodek handlowy.
- Zgodzę się z panem, admirale Perm.- odparła Iella Wessiri Antilles – Dlatego wyślę tam zaraz moich ludzi. Tymczasem są jeszcze dwie rzeczy, które powinieneś wiedzieć, panie prezydencie.- zwróciła się do Borska Fey’lyi – Pierwsza dotarła do nas z systemu Bastion. Jakiś pozorant, udający Dartha Vadera, pojawił się tam i próbował porwać połowę floty Imperium.
- Co to za żarty?- zdziwił się Cracken – Nie powiesz mi chyba, że Pellaeon i jego oficerowie nabrali się na taką prymitywną sztuczkę?
- Pellaeon może i się nie nabrał, ale połowa floty Imperium – tak.- odparła Iella – Głównodowodzący Siłami Imperium uważa, że ta niecała setka statków może zagrozić naszemu pokojowi i zaoferował nam pomoc w rozwiązaniu tego problemu.
- Moim zdaniem to podła mistyfikacja ze strony Pellaeona.- skomentował Fey’lya.
- Admirał nie ma żadnego interesu w przeprowadzaniu takiej akcji.- zaoponowała pani Antilles – Po prostu nie chce, aby ta masowa dezercja wpłynęła na nasz traktat pokojowy.
- Musimy zrozumieć Pellaeona.- poparł ją admirał Perm – Połowa armii go opuściła, więc chce zrobić wszystko, aby chociaż tę drugą połowę zachować przy sobie.
- No dobrze.- prezydent machną ręką i zafalował futrem – A co to za druga rzecz?
Iella Wessiri Antilles wzięła głęboki oddech.
- Grupa Noghrich włamała się do stoczni złomowych Ord Trasi.- rzuciła napiętym głosem – Ukradli wrak suprniszczyciela Yevethów, „Intimidiatora”.
Kyle powoli i systematycznie wycinał mieczem świetlnym drogę w kierunku najbliższego miasta. Użycie tak jednoznacznego narzędzia może się wydawać dziwne, zważywszy, że grupka Jedi nie chciała zostawiać śladów swojej obecności, ale Kirana Ti doszła do wniosku, że nie ma sensu się cackać, jeżeli po pierwszych oględzinach wraku „Raven’s Claw” będzie wiadomo, że żyją i idą w stronę miasta.
Swoją drogą los, jaki spotkał ich statek, mocno niepokoił Kyle’a. I nie chodziło tu bynajmniej o sam fakt jego zniszczenia; tym zamartwiała się Jan od pierwszych chwil po odzyskaniu przytomności. Martwiło go pochodzenie myśliwców, które strąciły „Raven’s Claw”, czyli, jak to umownie ustalili, TIE Defenderów. Ich pojawienie się mocno naruszyło przekonanie Katarna, że za wszystkim stoi Wityin Ter. Wątpliwe było przecież, aby ktokolwiek, mając fabryki produkujące te legendarne już myśliwce ryzykował odkrycie się z tym w tak trywialny sposób. Można było co prawda wytłumaczyć użycie TIE Defenderów brakiem alternatywy, ale przecież ktoś, kto wykorzystuje Droidy Cienia, musi mieć jeszcze inne statki, które spokojnie wykonałyby to zadanie. Albo więc sprawa Tera i Geratonu to dwie różne rzeczy, pomyślał Kyle, albo mamy do czynienia z groźniejszym przeciwnikiem, niż myślimy.
Tymczasem nad Geratonem zaczęło wstawać słońce. Jan już dawno się obudziła i w chwilach, kiedy nie opłakiwała „Raven’s Claw”, zajmowała się czyszczeniem i naprawianiem broni, jaką Streenowi udało się uratować ze statku. Było to zazwyczaj w chwilach postoju, kiedy to nogi zaczynały odmawiać jej posłuszeństwa, a Jedi badali okolicę w poszukiwaniu najwygodniejszej drogi.
Raz zdarzyło się, że Kirana usłyszała w oddali odgłos grawicykla. I rzeczywiście, po chwili ich śladem przeleciał dwuosobowy patrol na Speeder Bike’ach. Zwiadowcy na pewno ich szukali, zapomnieli jednak, że mają do czynienia z Jedi, potrafiącymi ukrywać się przed wzrokiem innych. Streen i Kyle bez większego trudu wmówili ich umysłom, że ich i Jan nie ma w pobliżu, a Kirana Ti poszła jeszcze dalej, podsuwając jednemu z nich myśl, że powinni szukać uciekinierów po drugiej stronie lasu.
Innym razem na tymczasowe obozowisko, jakie Jedi rozbili na wieczór, napadła sfora jakichś niedźwiedziowatych zwierząt. Streen i Kirana byli w tym czasie w lesie, przeszukując okolicę, a Jan i Katarn siedzieli pod prowizorycznym namiotem i przygotowywali suche racje do zjedzenia. Swoją drogą ich zapasy miały się na wyczerpaniu i Kyle obawiał się, że będą musieli poszukać w lesie czegoś jadalnego, a może nawet zapolować. Wtedy na obóz napadły drapieżniki, zwabione nowym zapachem. Kyle jednak wyczuł ich obecność i stawił im czoła w niecałe trzy minuty położył mieczem świetlnym osiem sztuk. Streen i Kirana Ti z kolei wyczuli, że coś się kroi, i przybiegli sprawdzić, co. W kolejne trzy minuty rozprawili się z pozostałymi napastnikami. Ponieważ, jak się okazało, mięso niedźwiedziowatych było niejadalne, Streen zakopał ciała, żeby ich zapach nie zwabił następnych.
Następne dwa dni wędrówki były względnie spokojne. Las zaakceptował przybyszów i więcej ich nie niepokoił. Kiedy żelazne racje się wyczerpały, Kyle i Kirana zapolowali na jakiegoś ptaka, którego mięso okazało się całkiem smaczne, więc od tego czasu stanowiło nieodłączny element diety infiltratorów Geratonu. Jan już prawie zapomniała o straconym statku i teraz większość czasu kombinowała, jak naprawić i zmodyfikować ich poprzedni środek transportu, czyli prom zwiadowczy Gyre, „Modly Crow”.
Dnia czwartego Jedi i Jan Ors doszli do niewielkiej polany. Było to w kilka godzin po południu i nadeszła pora odpoczynku. Kyle, Streen i Kirana nie mówili o tym głośno, ale im odpoczynek nie był tak potrzebny, jak Jan. Niemniej jednak nie marudzili, tylko usiedli i usmażyli na mieczach świetlnych złapanego wcześniej ptaka.
W pewnym momencie dobiegło ich wołanie o pomoc. Natychmiast rzucili wszystko, co jedli, i pobiegli w kierunku, z którego dochodził głos. Na skraju polanki rosło drzewo, na którym siedział przestraszony, młody chłopiec, może dwunastoletni, i nawoływał. Pod drzewem krążyło pięć niedźwiedziowatych zwierząt.
Jedi natychmiast ruszyli do akcji, uaktywnili miecze i pozbyli się czterech istot. Piąta uciekła, ale nie mieli zamiaru jej gonić. Bardziej interesował ich w tej chwili chłopiec.
- Nic ci nie jest, dziecko?- zapytała Kirana Ti, najłagodniej, jak umiała. Dzieciak siedział na gałęzi, nie wierząc własnym oczom. Nadal był przestraszony.
- Nic ci nie zrobimy.- zachęcał spokojnie Streen – Zejdź do nas. Jak się nazywasz?
- K-Koveras.- wybąkał przestraszony chłopiec – Nie mogę zejść, proszę pana, mam lęk wysokości.
- To jak tam wszedłeś?- zapytał Kyle. Chłopiec wzruszył ramionami.
- Nie ruszaj się, ściągniemy cię.- powiedział Streen, po czym usiadł na ziemi i skupił Moc wokół siebie, nakazując jej unieść swoje ciało w powietrze. Zdawał sobie sprawę, że nie opanował sztuki lewitacji w równym stopniu, co Luke Skywalker, ale sądził, że to co umiał, wystarczy. I rzeczywiście, po chwili zaczął unosić się w górę, coraz wyżej i wyżej, aż wreszcie zrównał się z gałęzią Koverasa.
- Złap się mnie.- wyszeptał, a chłopiec posłusznie, acz nie bez wątpliwości, wykonał polecenie. Streen natomiast, gdy tylko dzieciak się go trzymał, począł się zniżać i w końcu łagodnie osiadł na ziemi. Od razu uwolnił się z uścisku niewierzącego wciąż własnym zmysłom Koverasa i podszedł z nim do przyjaciół. Ci jednak nie zwrócili na niego szczególnej uwagi, albowiem spoglądali uważnie na zachód.
- Ktoś się zbliża.- oznajmił Kyle, odczytując przez Moc aurę tego kogoś. Nie była ciemna, ale nie grzeszyła również jasnością, więc odruchowo złapał za rękojeść miecza. Streen i Kirana uczynili to samo, a Jan odbezpieczyła trzymany w kaburze blaster.
Po chwili z zachodniej ściany lasu wyłonił się młody mężczyzna o surowych rysach i srogim spojrzeniu, zdradzającym, że przeżył więcej, niż sugerowałby to jego wiek. Ubrany był w prowizoryczną odzież maskującą, w rękach zaś miał wytłumiony karabin blasterowy BlasTech E-11. Jedi odruchowo przyjęli postawę obronną, jedynie chłopiec wybiegł naprzód i z okrzykiem radości zawołał:
- Vifon! Nie strzelaj do nich! To dobrzy ludzie! Uratowali mnie!-
Vifon przez chwilę przyglądał się nieznajomym, po czym opuścił broń i podszedł bliżej, nie przestając jednak lustrować ich spojrzeniem. Nastała chwila milczenia, którą pierwszy zdecydował się przerwać Kyle.
- Jestem komandor Kyle Katarn, rycerz Jedi.- wyciągnął rękę do Vifona – Ci ludzie – wskazał swoich przyjaciół – to moi towarzysze broni: rycerze Jedi Streen i Kirana Ti oraz komandor Jan Ors z Elity Infiltratorów Nowej Republiki.
- Vifon.- rzucił krótko mężczyzna, ściskając rękę Kyle’a – Dziękuję za to, że zaopiekowaliście się moim bratem pod moją nieobecność. Czy będzie nietaktem, jeżeli zapytam, co rycerze Jedi robią na Geratonie?
- Myślę, że możemy mu powiedzieć.- rzekła Kirana, patrząc na Jan i Katarna – Nie wydaje się być przeciw nam. Może nawet zdoła nam pomóc.
- Jeżeli jest sposób, w jaki mógłbym się odwdzięczyć, to nie wahajcie się.- powiedział żarliwie Vifon – Koveras jest dla mnie wszystkim i nie darowałbym sobie, gdyby coś mu się stało.
- A co z waszymi rodzicami?- zapytała Jan, ale widząc, że obaj bracia spochmurnieli, pożałowała, że nie ma umiejętności Jedi i nie potrafi odczytywać emocji. Z pewnością uniknęłaby tego nietaktu.
- Nie żyją.- rzucił ponuro Vifon, a po jego twarzy przemknął cień – Zabili ich agenci GSI.
- Miałeś rację, że dzieje się tu coś niedobrego.- powiedziała Kirana Ti do Kyle’a, po czym zwróciła się do Vifona – Przykro nam. Czy był jakiś powód, dla którego ci agenci to zrobili?
- Nasi rodzice mieli na pieńku z generałem Barronem.- odrzekł młody mężczyzna – Mieliśmy uprawę tytoniu. Kiedy GSI przejęło władzę na planecie, takie plantacje, jak nasza, poddawane były pacyfikacji. Uzbrojeni agenci przyszli i spalili farmę i naszych rodziców razem z nią.
- To smutne.- powiedziała współczująco Jan – Czy nie wystosowaliście prośby o pomoc do Nowej Republiki?
- Nie mieliśmy jak.- rzucił Vifon, obejmując ramieniem młodszego brata – Barron kontroluje wszystkie kosmoporty, a sieć HoloNetu podporządkował wyłącznie własnym potrzebom. Niewielu farmerów przeżyło pacyfikację, więc nie ma kto się postawić GSI. Teraz żyjemy tylko z tego, co uda nam się upolować, bo do miast wrócić nie możemy.
- Nic dziwnego, że Barron tak łatwo poradził sobie z nielegalnymi uprawami geratońskiego tytoniu.- podsumował Streen – Pewnie pacyfikacja zamknęła usta reszcie obywateli i zniechęciła ich do podobnych, nielegalnych praktyk.
- Otóż to.- Kyle zwrócił się do Vifona i Koverasa – Przylecieliśmy tu, bo szukamy terrorystów odpowiedzialnych za zniszczenie Stacji Centerpoint. Wiesz coś o tym?
- Stacja Centerpoint została zniszczona?- Vifon zamrugał ze zdziwienia – Pierwsze słyszę. Ale cóż, nie wszystkie informacje do nas docierają.
- Trudno. A zauważyłeś ostatnio coś niezwykłego?- nie poddawał się Katarn.
- Taa.- rzekł Geratończyk, wahając się przez chwilę – Eskadra dziwnych myśliwców leciała kilka dni temu w stronę miasta. Nie wiem, co to był za model, ale wydawał podobne dźwięki, co TIE.
- Wiemy o tych myśliwcach.- powiedziała Kirana – Coś jeszcze?
- Nie wiem, czy wiecie, ale ostatnio w mieście wylądował prom klasy Gamma poza rozkładem. Zazwyczaj regularnie przylatują i odlatują co miesiąc, ale ten przyleciał zaledwie dziesięć dni po starcie ostatniego. Nie wiem, kto lub co przyleciało tym promem.
- A co normalnie nimi transportują?- zapytała Jan.
- Nie mam pojęcia.- Vifon wzruszył ramionami – Zawsze pojawiają się kilka dni po statkach towarowych Gallofree, które transportują tytoń do miejsc dystrybucji w Galaktyce.
- Nieźle się orientujesz w działaniach GSI.- zauważył Streen.
- Codziennie obserwuję miasto przez makrolornetkę, na wypadek, gdyby zbliżało się jakieś niebezpieczeństwo.- odparł młody mężczyzna.
- Może więc teraz...- zaczął Kyle, ale nagle poczuł przypływ bezsilnej złoście i smutku. Było to jak krzyk, który omal go nie ogłuszył, a na chwilę pozbawił zmysłu wzroku i słuchu. Nie miał wątpliwości, że było to echo Mocy. W Galaktyce miał miejsce jakiś straszny kataklizm, doszedł do wniosku Katarn. Kiedy wrócił mu wzrok, zorientował się, że leży na ziemi i kreci mu się w głowie. Zauważył, że Streen i Kirana Ti również odczuli skutki tego krzyku w Mocy, i był w stu procentach pewien, że gdzieś w przestrzeni kosmicznej to samo poczuł Luke Skywalker, Ikrit, Wieiah, Kam Solusar, Leonid, Mara Jade i inni.
- Co się wam stało?- zawołała zaniepokojona Jan.
- Coś strasznego.- odparł Streen, łapiąc się za obolałą głowę.
Brakiss, Rov Firehead i Maarek Stele siedzieli w milczeniu w zapasowym centrum dowodzenia mknącego przez nadprzestrzeń „Gargoyle’a”, które zostało przebudowane, wzorem takiego samego pomieszczenia na „Chimerze”, na salę medytacji. W kącie skuliła się Danni Quee, z podkurczonymi kolanami i w charakterystycznym, pomarańczowym kaftanie więźnia wzbudzała w Brakissie litość i drobną nutę współczucia. Ciemny Jedi trochę się dziwił temu odczuciu, ale nie powodowało to w nim szczególnego niepokoju. Wyobrażał sobie, że on wyglądałby tak samo, a nawet gorzej, gdyby stracił możliwość posługiwania się Mocą. Zastanawiał się tylko, czemu Stele wszędzie ją ze sobą zabiera; była Ręka Imperatora tłumaczyła się tym, że musi obserwować obiekt swoich doświadczeń, ale Brakiss czuł, że jego sojusznik czerpie niemal chorobliwą przyjemność z obserwowania jej bólu. Jakby po kataklizmie spowodowanym przez Morcka i Galaktyczne Działo wciąż mu było mało. Ciekawe, czy zabierze tę dziewczynę ze sobą do Tera, pomyślał Ciemny Jedi.
- Wspaniałe.- wysyczał Firehead z dziką rozkoszą – Dawno nie czułem czegoś tak wspaniałego. Chyba od rebelii Kuellera.
- Nie przypominaj mi o Kuellerze.- powiedział oschle Brakiss – Chciał być tak silny, jak Imperator, a okazał się przegrańcem.
Swoją drogą Imperator, mimo całej swej Mocy, również był na przegranej pozycji, dodał w duchu.
- Zostawmy rozpamiętywanie porażek naszych poprzedników na później.- rzucił Stele, po czym spojrzał na swoją zakładniczkę – Panno Quee, nasz przyjaciel, Werac Dominess, właśnie doskonali swój fechtunek. Myślę, że chciałaby to pani zobaczyć. A zresztą i tak nie masz wyboru.- dodał z lekceważeniem, uśmiechając się szyderczo.
Maarek wstał i wyszedł z pomieszczenia, wlokąc za sobą zrezygnowaną Danni. Rov Firehead poszedł z nimi, również ciekaw pełni umiejętności Zabraka. Brakissa natomiast zastanowiło, dlaczego, mimo fali ciemnej strony, która przetoczyła się przez Moc, nie czuje się silniejszy. Chwilę się nad tym zastanawiał, ale nie doszedł do żadnych wniosków. Kiedy służył Kuellerowi, nie miał takich problemów. Postanowił więc zasięgnąć rady Holocronu Sith. Od razu też wprowadził swoje postanowienie w życie, za pośrednictwem Mocy wyciągając z wmontowanej w ścianę szafki niewielki, czworo ścienny przedmiot. Położył go na podłodze przed sobą i wysłał myślowe macki, nakazując mu uruchomienie się. Po chwili czworościan zaświecił, a z jego wnętrza wybłysnął holograficzny wizerunek starego mężczyzny.
- Witaj, bracie w mroku. Sługa Sith, Ommin, jest na twoje usługi.- powiedział hologram złowrogim, grobowym głosem.
- Chcę się czegoś dowiedzieć.- rzucił bez ogródek Brakiss.
- Wiedza to władza, a władza to Moc.- odparł dawny król Onderonu – Mam tutaj przepowiednię, napisaną specjalnie dla ciebie, bracie w mroku, przez Mrocznego Lorda Sith, Freedona Nadda, cztery tysiące lat przed twoimi czasami. Posłuchaj.- nagle hologram się zaciemnił, a jego głos stał się jeszcze bardziej niski, aż Brakiss czuł, jak drżą mu membrany słuchowe –
Mroczna brać wojnę światłu wyda,
Ciemny Pająk nimi pokieruje.
Każdy Lord Sith się wtedy przyda,
I Armię Światła wnet zrujnuje.
Lecz ten, co mroku suszy morze
Zbyt silny jest dla Czarnej Wdowy
Kto przybył, już dzisiaj żyć może
Na cień w swym sercu już gotowy.
Zjawa Ommina zniknęła, zostawiając Brakissa sam na sam z myślami i większą ilością pytań bez odpowiedzi, niż przed uaktywnieniem Holocronu. Ciemny Jedi nie zauważył nawet, że charakterystyczne dla lotów nadprzestrzennych drgania ustały, co oznaczało, że „Gargoyle” dotarł do celu.
- Postuluję więc, aby znieść areszt nałozony na admirała Ackbara.- powiedział kalamariański senator Adrick do prezydenta Borska Fey’lyi. Obaj uczestniczyli w zebraniu za zamkniętymi drzwiami, zarządzonym na polecenie przywódcy Nowej Republiki. Poza nimi w pomieszczeniu byli jeszcze Pash Cracken, który nie zdążył odlecieć z Coruscant po ostatniej rozmowie z prezydentem, Iella Wessiri Antilles z Wywiadu, adiutant Herthan Melan'lya, quermiański senator Drool Reveel i osobisty protegowany admirała Ackbara, admirał Tarrant Perm.
Obecność Perma, zaufanego doradcy Ackbara, mogłaby się wydać dziwna w obecnej sytuacji kalamariańskiego oficera, ale Tarrant, odmieniec rasy Clawdite, zdążył już zaskarbić sobie łaski Borska Fey’lyi i przekonać go, że jego działania mają na celu wyłącznie dobro Nowej Republiki. To głównie z tego powodu admirał Perm został wybrany na zastępcę Ackbara na czas jego aresztu. Swoją drogą Fey’lya bardzo dobrze znał Tarranta Perma i wiedział, że nie wystąpi on przeciwko swojemu prezydentowi.
Zwłaszcza teraz, kiedy sytuacja stała się poważna, Borsk Fey’lya potrzebował zaufanych stronników. Zamierzał przeforsować w Senacie wprowadzenie stanu wojny w Nowej Republice. Sęk w tym, że Mon Calamari, stając w obronie Ackbara, zadeklarowali mocny sprzeciw wobec tego projektu. Dlatego właśnie w zebraniu uczestniczył senator Adrick; prezydent zamierzał przekonać go, że przyszłość Nowej Republiki zależy od tego, czy zareagują zbrojnie na ostatnie ataki terrorystyczne.
- Admirał Ackbar postąpił wbrew swoim uprawnieniom i złamał prawo.- odrzekł Fey’lya na postulat senatora z Mon Calamari – Możemy przecież przejąć inicjatywę i bez niego. Obecny tu admirał Perm jest jego uczniem i osobistym protegowanym, więc jestem pewien, że poradzi sobie z zaistniałą sytuacją nie gorzej od swojego mistrza.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby wziąć skuteczny odwet na zbrodniarzach, którzy dokonali tych zamachów.- obiecał Tarrant Perm – Problem jednak w tym, że nie wiemy, kto za tym wszystkim stoi.
- Skłonna jestem sądzić, że to ten Witiyn Ter, przeciwko któremu admirał Ackbar wysłał nasze najlepsze jednostki.- powiedziała Iella, starannie maskując niepokój spowodowany obecnością jej męża w tej wyprawie.
- Jeżeli tak, to nie ma sensu ogłaszać stanu wojny.- rzekł Cracken – Wedge, generał Grant i inni doskonale dadzą sobie radę.
- Tu nie chodzi o to, czy dadzą sobie radę, czy nie, pułkowniku.- skontrował Fey’lya – Chodzi o poczucie, że Nowa Republika nie pozostaje bierna wobec ataków na planety członkowskie. Już teraz cały HoloNet kipi od oskarżeń w naszym kierunku, a jak tak dalej pójdzie, to wszyscy na tym ucierpimy. Zgodzi się pan ze mną, senatorze?- ostatnie zdanie skierował do Adricka, wygładzając swoje futro.
- Zgodzę się, panie prezydencie.- odrzekł powoli zapytany – Niemniej jednak wtedy będzie musiał pan zwolnić admirała Ackbara. Przecież on pierwszy przewidział zagrożenie i zareagował.
- Postąpił jednak wbrew zasadom, a to niedopuszczalne.- odbił piłeczkę Fey’lya, strosząc sierść.
- Proponuję kompromis.- odezwał się senator Reveel – Nie zapominajmy, że terroryści, czyli ten cały Witiyn Ter, zniszczyli ostatniej nocy przy użyciu Galaktycznego Działa planety Ord Pardon i Nową Plymptę oraz bazę Floty na Morishimie. Szczęście, że nie było w niej generała Bel Iblisa i jego ludzi, ale i tak straty wśród ludności cywilnej są ogromne.
- Zastanawiałem się, dlaczego oszczędzili Morishim,- powiedział Tarrant Perm z charakterystycznym dla Clawdite’ów zacięciem – i doszedłem do wniosku, że Ter prowadzi tamtędy jakiś kanał przerzutowy, z którego najwyraźniej często korzysta. Pamiętajmy, że Morishim to poza bazą wojskową ważny ośrodek handlowy.
- Zgodzę się z panem, admirale Perm.- odparła Iella Wessiri Antilles – Dlatego wyślę tam zaraz moich ludzi. Tymczasem są jeszcze dwie rzeczy, które powinieneś wiedzieć, panie prezydencie.- zwróciła się do Borska Fey’lyi – Pierwsza dotarła do nas z systemu Bastion. Jakiś pozorant, udający Dartha Vadera, pojawił się tam i próbował porwać połowę floty Imperium.
- Co to za żarty?- zdziwił się Cracken – Nie powiesz mi chyba, że Pellaeon i jego oficerowie nabrali się na taką prymitywną sztuczkę?
- Pellaeon może i się nie nabrał, ale połowa floty Imperium – tak.- odparła Iella – Głównodowodzący Siłami Imperium uważa, że ta niecała setka statków może zagrozić naszemu pokojowi i zaoferował nam pomoc w rozwiązaniu tego problemu.
- Moim zdaniem to podła mistyfikacja ze strony Pellaeona.- skomentował Fey’lya.
- Admirał nie ma żadnego interesu w przeprowadzaniu takiej akcji.- zaoponowała pani Antilles – Po prostu nie chce, aby ta masowa dezercja wpłynęła na nasz traktat pokojowy.
- Musimy zrozumieć Pellaeona.- poparł ją admirał Perm – Połowa armii go opuściła, więc chce zrobić wszystko, aby chociaż tę drugą połowę zachować przy sobie.
- No dobrze.- prezydent machną ręką i zafalował futrem – A co to za druga rzecz?
Iella Wessiri Antilles wzięła głęboki oddech.
- Grupa Noghrich włamała się do stoczni złomowych Ord Trasi.- rzuciła napiętym głosem – Ukradli wrak suprniszczyciela Yevethów, „Intimidiatora”.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,43 Liczba: 14 |
|
Maxi Artur2008-05-15 11:58:07
Za długie 1/10
Aved Lord2007-05-11 21:10:57
Plus za odnośniki do wydażeń z oficjalnych produkcji.
Aved Lord2007-05-11 20:33:46
Nigdy nie czytałem lepszego fica. Tylko czekać z nadzieją na następne tytuły Michała Wolskiego.
Aved Lord2007-05-11 17:24:45
Przenieść trochę w przeszłość i wydać oficjalnie w trójpaku. Jedyne co z takim ficiem można zrobić.
Aved Lord2007-05-11 13:15:36
Jakby NEJ nie zaprzeczało możnaby spokojnie wydać to jako oficjalną książkę.
Misiek2006-04-02 00:38:49
Prośba do komentujących w opiniach, żeby wpisali ocenę Pełnomocnika i pozostałych do skali ocen. Bastionowe statystyki łapią tylko te fanfice, które mają powyżej 10 ocen :-P
Lord Brakiss2006-03-24 16:42:24
Swietne!!! Lepsze od niektórych książeki prawdziwych autorów.10/10
Lord Darth_Vader2005-09-17 16:14:11
Autor napewno włożył w to wiele pracy a Opowiadanie jest bardzo ciekawe.
Qui Gon Jinn2005-08-05 18:30:40
Opowiadanie wciągające i ciekawe, choć trudno czyta sie taki tekst na kompie. Podziwam wytrwałość autora.
Edi2005-03-20 16:20:13
Opowiadanie jest wspaniałe.Gratulacje dla autora ponieważ stworzył niesamowitą fabułę która mnie wciągnęła,wspaniale opisał akcję i wykorzystał wiedzę z filmów i EU.Brawa także za mroczny klimat.10/10.
Carno2004-08-19 00:20:10
Z receenzja poczekam do ŚT. W miedzyczasie wystawie oceny jak funficów-ten otrzymuje 9.
Jagd Fell2004-06-18 18:32:56
Genialnie po prostu super bomba CO TAM JESZCZE o Alpha Red dosłownie.
Ricky Skywalker2004-05-10 14:42:57
Cóż mogę powiedzieć... szerzej rozwodzę się nad problemem na Forum, zatem tutaj króciutko:
+ POMYSŁ
+ Rozbudowana akcja
+ Dialogi
+ Narracja
ale...
-Błędy stylistyczne (str. 51: "zdążył nacisnąć wystukać" i kilkanaście razy podobnie), interpunkcyjne (tego w cholerę było, a najbardziej mnie raziła niewłaściwa forma dialogów; no ale dobra, wiem, czepiam się ;-)) i w pisowni niektórych nazw własnych ("CaRLissian" a powinno być "CaLRissian" i kilka innych błędów), oraz taka jedna rzecz... niekonsekwencja. Raz piszesz "Sokół MILENIUM" a raz "Sokół MILLENNIUM".
- brak napisu INFINITIES na okładce :D (no sam Michał wiesz jak bardzo jestem emocjonalnie związany z serią NEJ).
Dobra, wiem. Trochę w miniusach się czepiłem. Ale kiedy się zabieramy za poważną produkcję, należy wyłapać wszystkie błędy przed wydaniem. Ale i tak, te błędy nie mogą w moich oczach obniżyć i tak wysokiego poziomu. Chciałbym, aby skończone "Cienie Jedi" prezentowały podobny poziom, jak "Pełnomocnik" :)
WIELKIE BRAWA!!
(9/10) :)
Otas2004-03-30 13:45:23
Ktoś kiedyś zadał na forum pytanie czy czytalibyśmy książki SW polskiego pisarza... no cóż teraz mogę śmiało powiedzieć że jesli kiedyś na półkach księgarni pojawi sie książka autorstwa Miśka to kupuję ją w ciemno :)
Jak większość jestem pełen podziwu dla wiedzy autora i ogromu pracy włożonego w książke. Przyznam się że styl powieści, rozbudowana fabuła, masa postaci itp. bardzo mi przypadła do gustu.
Gdy skończyłem czytać Pełnomocnika to spojżałem na moją półke z książkami ....i pożałowałem że na sporo książek wydałem kase... gdyż są o wiele gorsze niż powieść Miśka.
Echh... cóż będe się dalej rozwodził... jak dla mnie bomba, którą z przyjemnością odbezpieczyłem i pożarłem :)
PS. Nie mogłem dać 10 (licze że 3 tom na nią zasłuży) ... nie mogłem dać 9 (bo FS ją dostanie) ... nie ma 8,5... więc PS dostaje odemnie 8 ... :)
Misiek2004-03-22 17:59:04
Owe drobne potknięcia językowe wynikają z braku korektorów, a jak mam sam to czytać w poszukiwaniu błędów, to szlag mnie trafia (nie dość, że znam treść, nie dość, że na kompie, to jeszcze nudne...). Ale większość z nich wyeliminowałem w drugim wydaniu.
Gemini2004-02-11 15:02:41
juz dochodze do końca. ;)) Napisane jest ciekawie i wciągająco . Są drobne potkniecia językowe , ale "ujda w tłoku". Trche za duzo nowych postaci z początku i trudno wszyskich zapamiętac. Ale warto przeczytac
Calsann2003-12-10 23:45:50
dopiero dzisiaj skończyłem czytać... muszę przyznać że "opowiadanko" :P jest niczego sobie ;) co prawda... wolę okres przedimperialny ;)
Wilaj2003-10-03 13:09:49
Pewnie II tom wyjdzie, a ja nie przeczytam jeszcze pierwszego ...
Misiek2003-09-22 16:27:46
A II tom jest dluzszy ;-)))))
obisk2003-09-18 13:08:24
gdy doczytałem sie do 18 rozdzialu to wybuchlem smiechem ze komu by tyle chcialo pisac aledaje 7
Darth Fizyk2003-09-11 18:00:58
Jak zobaczylem to sie przerazilem, nie ze dlugie, tylko ze dlugie na kompie czytanie i chcialem ominac, ale pojawil sie pdf i przeczytalem (ale to bylo juz dawno jak mialem modem jeszcze). Wiec zeby byl slad ze czytalem napisze ze jest ciekawe. Brawo :)
Wilaj2003-08-26 00:51:44
OK!!!
Już ściągam. Niedługo zacznę czytanie(boże święty, tydzień z głowy)Mam nadzieję, że będzie mi się podobało!!!
Misiek2003-07-13 17:41:42
A już wkrótce tom II.
Strid2003-07-11 21:52:04
BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ŚWIETNE OPOWIADANIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mistrz Fett2003-06-17 09:45:47
Czekamy teraz na Tom II, a potem III.
MorganVenturi2003-05-27 13:53:37
Dzięki Michał! Nie chcę ci życia utrudniać, ale możesz mi powiedzieć jak zginął (bo nie wiem czy mój bohater ma go zabić w akcie zemsty, czy też Mareek ma mu zwiać... I jeszcze jedno- czy Mareek Steel żył 4 lata po EPISODZIE 3? Bo właśnie wtedy zabił rodziców mojego bohatera???
Misiek2003-05-25 13:23:11
Odpowiadam: Maarek Stele to postać autentyczna:-)
MorganVenturi2003-05-13 11:21:44
Bardzo Dobre opowiadanie! Ciekawe i klimatyczne. No i bije wiedzą z EU! A ja to cenię! Mam tylko pytanie - czy ty wymyśliłeś Mareeka Steel? Piszę opowiadanie, w którym ta RĘKA zabije rodziców innej RĘKI (wymyślonej przeze mnie)
Kisiel2003-04-22 02:01:43
Fajnie ze jest w PDF-ie... Wszystkie Fan Fice powinny być w PDF, bo w kompie się faktycznie słabo czyta, a ja z chęcią sobie wydrukuje zeby miec :D
Mistrz Fett2003-04-21 16:30:35
Ja daję 9. Jest super! :)
Andaral2003-04-16 15:30:15
"PS" jest już w formacie .pdf !!
Strangler2003-04-16 15:12:37
OK - na Wasze prośby zamieszczamy PDFa -
1,73 MB (ikonka dyskietki u góry
tekstu).
Życzę szybkich transferów i miłej
lekturki :)
Astian2003-04-11 20:59:10
Sporo tego, może jakiś PDF.
Anor2003-04-11 16:14:23
No wreszcie dobrnąłem do końca. Było to
tym bardziej trudne, że czytałem na
kompie.
No ale przyszło wyrazić opinię:
Po pierwsze podziwiam ogomny wkład pracy,
to nie jest fanfiction, tylko ksiażka, a
jak rozumiem, to jest dopiero pierwsza
część. Jestem pod wrażeniem.
Z tekstu bije ogromna wiedza na temat SW,
a szczególnie doskonała znajomość EU.
Przejawiaja sie tu bodajrze prawie
wszystkie wazniejsze postacie, miejsca,
rasy, pojazdy, obiekty, statki, itd. To
równiez robi ogromne wrażenie.
Jednak ten plus jest równiez i minusem.
Autor zamieszczając ogromna ilość
bohaterów, miejsc i statków apowodował
wielkie przeładowanie, które nawet tych
zorientowanych może doprowadzić do
dezorientacji. Pod koniec, kiedy fabuła
sie zacieśnia jedynym sposobem było
powybijanie częsci bohaterów, bo po
prostu było ich za dużo, nie było już dla
nich miejsca.
Fabuła! Jest naprawdę wielowątkowa, wręcz
bardzo wielowątkowa. Czytałem wszystkie
ksiązki SW i chyba takiej wielowątkowości
jeszcze nie widziałem. To zasługuje na
podziw i pochwałe, jednak początke, kiedy
jeszcze nie wiadomo o co chodzi był
cięzki do przejścia i mógł naprawdę
zniechęcić mniej wytrwałych czytelników.
Mimo to jak sie przebrnęło do pewnego
momentu było juz znośnie.
Nie moge jednak chwalić do końca. Pewną
mała wadą, która jednak moze być
subiektywna jest nazewnictwo nowych
postaci. Jakoś wiekszość tych nowych nazw
mi nie pasuje do starwars (Totenko, czy
inni). Jednak nie uważam tego za jakąś
wielką wadę, po prostu ot takie coś.
Kolejna wada dla mnie jest próba
wykorzystania wszelkich superbroni i
superstatków, niektórych na siłe.
Wszystko to wpływa na obnizenie realności
całej opowieści, jest trochę przesadzone.
Mnie zresztą zawsze drażnia takie cuda
jak te wszystkie nowe super bronie i w
ogóle, bo zawsze sie okazuje, że gdzies
cos takiego dryfowało sobie w przestrzeni
niezauważone i nagle ktos je znajduje.
Jeśli chodzi o pomysł, to oczywiście
trudno to kwestionować, ale jak dla mnie
to mi sie podoba. Bardzo gładko
załatwiłes pewne fakty z EU i udało ci
sie wiele rzeczy zgrabnie wytłumaczyć
(czekam jescze na pewne wytłumaczenia,
wiesz o kogo chodzi). Wszystko to dało
efekt alternatywy dla NEJ, jednocześnie
stanowiąc dla niej sprzeczność. Nie
uważam tego za wadę, ale chłopie niestety
już twój twór nie będzie mógł byc
opublikowany jako oficjalna ksiązka, a
szkoda...
Tymi słowami zakończę, chociaż mógłbym
powiedzieć jeszcze wiele, ale musiałbym
ujawnić fabułę, może jeszcze przyjdzie na
to czas.
Ale generalnie GRATULUJE!!!
jedI2003-04-08 20:06:14
Skoro tekst ten jest reklamowany jako
pierwszy polski e-book to ja go będę tak
oceniał...
Tekst ten otrzymałem na grubo przed tym
jak pojawiłsię on na Bastionie...
pierwsze rozdziały mnie wciągnęły. Byłem
za. Ale teraz kiedy usiadłem i wczytałem
się w to głębiej muszę zmienić zdanie...
Przyznam się... nie doczytałem
Pełnomocnika do końca... a to co
przeczytałem tylko pobieżnie. Na dodatek
była to dla mnie droga przez mękę.
Niewątpliwie ukończenie takiego czegoś
jest wielkim osiągnięciem autora,
olbrzymim, niewielu jest fanów Sw, którzy
mieliby na tyle samozaparcia aby napisać
coś tak wielkiego.
Tylko, że Pałac Kultury też jest wielki a
to nie oznacza, że musi m isię podobać.
Mamy tu doczynienia z przerostem ilości
nad jakością. Autorowi co prawda udało
się utrzymac w ryzach fabułę i
konsekwentnie ją poprowadził ale całość
mnie osobiście przytłoczyła.
Fabułą- dobra historyjka akcji...
wykorzystuje przynajmniej to co już mamy
w SW a nie tworzy jakichś nowych
niestworzonych planet... Początkowo
klimat uderzył w dziesiątkę... utrzymany
w psychodelicznym nurcie przypominał mi
trochę fanfice Son of the Sun ale później
była już tylko akcja...
Bohaterowie skonstruowani poprawnie...
moga obsługiwać klinetów w supermarkecie.
Świat doskonale odtworzony z SW (zaleta
to czy wada ?).
Cóż moge napisać na podsumowanie... TAK
WIELKIM FICOM MÓWIĘ STANOWCZE NIE !!!
Talent jakim niewątpliwie obdarzony jest
autor ginie pod formą tego typu
przedsięwzięcia.
Ale to rewolucyjne wydarzenie wśród
polskich twórców SW więc ja klaszcze i
śmieje się... przez łzy.
PS.
Może jak doczytam do końca to dam jakieś
konkrety, na razie nie chcę wydawać
krzywdzących opinii.
Jagged Fel2003-04-08 12:52:13
(całe naraz)
Jagged Fel2003-04-08 12:48:40
Czy można to ściągnąć?
Kisiel2003-04-08 00:43:15
No nie źle, z newsem to sie Yako
pospieszyl, jak ja juz przeczytalem to z
spokojnie 2 tygodnie temu ;) O
opowiadaniu mam bardzo pozytywne zdanie.
Bardzo mi sie podoba jego konstrukcja.
Dobrze sie czyta. Pomysl calkiem ciekawy
i nawet fabula wciagająca. Jestem na TAK
:D