D23 zbliża się wielkimi krokami - za nieco ponad dwa tygodnie dowiemy się więcej o nadchodzących projektach z Sagi. Jednym z głównych elementów prezentacji ma być Disney+, którego start przewidziano na 12 listopada. Nie znaczy to jednak, że ten czas minie nam bez żadnych wieści, wczoraj bowiem odbyło się spotkanie inwestorów Disneya, na którym Bob Iger podzielił się kilkoma wieściami na temat platformy streamingowej. Wszystkie wieści pochodzą z bloga
What's on Disney+
Jak już
wiemy, na dobry początek dostaniemy osiem filmów spod znaku „Star Wars”, plus niektóre seriale animowane, no i rzecz jasna „The Mandalorian”. Ponadto w dniu premiery mają być dostępne 4 filmy Marvela, 18 Pixara, 70 disneyowskich animacji i 240 filmów aktorskich. W ciągu pierwszego roku liczba filmów ma wzrosnąć do 400 i mają się na niej znaleźć nowości, między innymi „Ostatni Jedi”, „Avengers: Koniec gry”, aktorski „Alladyn”, „Toy Story 4” czy „Kraina lodu II”. Ponadto czekać na nas będzie 7000 odcinków seriali oraz 600 godzin materiałów z National Geographic.
Na razie platforma nie jest zbytnio reklamowana, ale wraz z D23 ma się to zmienić. Iger powiedział, że uruchomienie Disney+ to jedno z ważniejszych wydarzeń w historii firmy, dlatego możliwość subskrypcji będzie ogłaszana gdzie tylko się da: w telewizji, parkach rozrywki, a nawet rejsach wycieczkowych. Szczegóły mają być ustalone w przyszłym tygodniu.
Jeśli wejdziecie na
polską stronę Disney+, przekonacie się, że od miesięcy pozostała ta sama, a i żaden mail z newsletterem nie dotarł. Niestety nasza część świata będzie w kwestii premiery mocno pokrzywdzona, bo w Europie Wschodniej przewidywana premiera jak na razie to rok 2021. Może mieć to częściowo związek z
unijnym prawem. Zatem nie ma co się czarować: większość nie będzie chciała czekać ponad roku, by obejrzeć choćby „Mandalorianina” i zwróci się o pomoc do kolegów Honda Ohnaki. Firma zdaje sobie z tego sprawę, dlatego chce na swój sposób temu przeciwdziałać. Po pierwsze, wraz z wersją amerykańską wystartują jeszcze dwie, ale nie powiedziano jakie - szczegółów dowiemy się wkrótce. Najprawdopodobniejsza wersja to Kanada i któryś z krajów Europy Zachodniej. Po drugie, prace nad uruchomieniem usługi mają być jak najenergiczniejsze, lecz i tak wszystko zajmie ze trzy lata. Wreszcie,
Disney rozważa udostępnienie niektórych oryginalnych produkcji lokalnym stacjom, co ma z jednej strony zapewnić zyski, z drugiej przeciwdziałać piractwu.
Iger ogłosił też, że prócz pakietu standardowego (6,99$ za miesiąc) będzie można dokupić sobie kanał sportowy ESPN oraz platformą streamingową Hulu. Za taką paczkę zapłacimy 12,99$.
KOMENTARZE (7)