Magazyn "Entertainment Weekly" opublikował we wtorek, 12 listopada, wywiad z twórcami nowego, cyfrowego mistrza Yody, ktorego widzowie podziwiali w filmie "Gwiezdne wojny: Atak klonów". Aktor i reżyser Frank Oz oraz Rob Coleman, reżyser animacji z wytwórni ILM, zmienili Yodę z lalki w prawdziwego cyfrowego bohatera. Jednemu z nich zawdzięczamy głos Yody, drugi jest twórcą jego ciała.
Twórcy zapytani, czy nie żałują, iż Yoda stał się cyfrowy, zgodnie odpowiedziali, że pomimo wszystko cieszą się z tego faktu.
"Nie skarżyłem się, kiedy mi powiedzieli, że Yoda będzie cyfrowy. Lalkarstwo to cholernie ciężki kawałek chleba. Czy tęsknię za tym? Trochę. Jednak cieszę się, że przedsięwzięcie weszło na wyższy poziom technologiczny" - stwierdził Frank Oz, który udzielił Yodzie swego głosu i osobicie go animował w całej gwiezdnej serii.
Stworzenie cyfrowego Yody nie było jednak łatwym zadaniem.
"Byłem pewien, że poradzimy sobie ze scenami, gdy Yoda gra. Jednak trzeba było również nakręcić ujęcia, w których nie mogłem oprzeć się na doświadczeniach Franka, który wcześniej sam poruszał lalką. Nie wiedziałem na przykład, jak zaaranżować walkę. Jak Yoda powinien się poruszać. Kombinowałem miesiącami. Wtedy Frank zaproponował scenę, w której Yoda chwyta nagle miecz przeciwnika... Zależało nam na tym, by pokazać, że taki staruszek potrafi jeszcze dołożyć hrabiemu Dooku" - mówił Rob Coleman.
"Yoda miał tu być jak matka, która w obronie dzieci zdolna jest do nadludzkich wyczynów. Zresztą, Dooku by kiedyś uczniem Yody - więc ten nigdy by sobie nie pozwolił, by Dooku uznał go za jakiegoś zgrzebnego starca. Yoda ma wielkie ego" - dodał Frank Oz.
Dziennikarze z magazynu "Entertainment Weekly" zauważyli, iż mimo tych wszystkich zmian Yoda wygląda dokładnie jak w "Imperium kontratakuje". Nawet tak samo trzęsą mu się uszy.
"To prawda. Pamiętam, raz pokazywałem Frankowi jakiś fragment z poprzednich epizodów, w którym Yoda porusza uszami, a on na to: Wtedy to wyszło nam niechcący. Mogliśmy więc wyeliminować to w nowym filmie. Jednak kiedy próbowaliśmy - Yoda nie był podobny do samego siebie. I już tak zostało" - opowiadał Rob Coleman.
"To, że niejako wcieliłem się w Yodę zmieniło moje życie. Ludzie wciąż proszą, bym mówił jego głosem, ale ja odmawiam. Gdybym się zgodził - spadłaby jego wartość" - zakończył swe rozważania Frank Oz.
"Epizod III", chronologicznie trzecia część "Gwiezdnych wojen", trafi na ekrany kin w 2005 roku.