No właśnie, ale czy to wystarczy? TPM 3D zarobiło praktycznie 1/10 z tego, co zarobił film w 1999. To nie dużo, zwłaszcza w porównaniu z trzema innymi konkurentami w dziedzinie konwersji 3D. Pierwszy z nich to "Król Lew", który faktycznie może poszczycić się dużym sukcesem - 94 miliony. Gorzej, że Mroczne widmo wypadło słabiej niż "Piękna i Bestia" (47 milionów), która nigdy nie była jakimś wielkim kasowym hitem, czy "Titanic" (na razie 57 milionów, który trwa 3 godziny, przez co seansów jest mniej). Z tego punktu widzenia "Gwiezdne Wojny" poniosły może nie dotkliwą, ale z pewnością prestiżową porażkę. Jeśli nawet założymy, że "Atak klonów" zarobi także 1/10 swoich zarobków, to daje nam to koło 30 milionów USD, czyli film jest na granicy opłacalności.
Również wyniki poza Stanami nie są rewelacyjne, choć oczywiście nadal "Gwiezdne Wojny" zarabiają. Mroczne widmo nadal ma problem z dobiciem do 60 milionów, podczas gdy "Titanic" bez większych trudów zgarnął 285 milionów USD. Z tym, że na niektórych rynkach - Chiny - była to właściwie legalna premiera. Tam film zgarnął 105 milionów USD. Rynek chiński dotychczas był ograniczonym rynkiem, gdyż zgodnie z umową chińsko-amerykańską, co roku do dystrybucji wchodzi tylko 25 filmów amerykańskich. Starannie dobranych. I choć trwają próby renegocjowania tych regulacji, dla "Gwiezdnych Wojen" Chiny póki co są zamknięte. W kategorii poza USA udało się pokonać "Piękną i Bestię", ale głównie dlatego, że ta wchodziła na ograniczonej ilości rynków, gdzie została przyjęta dość chłodno.
Jednak "Mroczne widmo" ma jeszcze jedną zaletę w stosunku do "Titanica". Pieniądze z licencji. Znów, podobnie jak to było w przypadku "Wojen Klonów" w 2008, film może być potraktowany jako reklama. Tylko czy to wystarczy, by "Atak klonów" dostał zielone światło? Prawdopodobnie niebawem się już dowiemy.