Tej nocy naliczyli pięć ofiar. Trójka zginęła z ręki nieznanego wroga, ich klatki piersiowe albo głowy rozerwał granat. Nikt nic nie widział, ani przed, ani po ataku. Dwie ofiary zostały przypadkowo postrzelone przez zdenerwowanych kolegów, którzy wzięli ich za intruzów.
A kiedy nadszedł świt, Barris uznał, że ma tego dość.
- Proponuję, żeby pan się uspokoił, pułkowniku – powiedział Parck, a jego głos był denerwująco spokojny. – Wiem, że była to dla pana ciężka noc…
- Sir, straciłem tej nocy pięciu ludzi – przerwał mu gwałtownie Barris. Nie było to zbyt mądre posunięcie, rozmowa w taki sposób z przełożonym; ale Bariss nie czuł się na siłach aby być grzecznym. – Dodatkowo wczoraj straciliśmy trzech pilotów TIE oraz same myśliwce. Sugeruję, żebyśmy opuścili to miejsce i powrócili na „Szybkie Uderzenie”. A potem zbombardowali cały las z orbity.
- Jest pan zmęczony, pułkowniku – powiedział Parck. Jego głos nadal był spokojny, ale dało się też wyczuć w nim ostrzeżenie. – Nie myśli pan logicznie. Zabicie przemytników nie odpowie nam na pytanie gdzie znajduje się grupa rebeliantów, której szukamy. Myśli pan, że spalony wrak będzie dobrym łupem do przekazania Imperatorowi?
- Nie interesują mnie łupy, kapitanie – rzekł Barris sztywno. – Jestem jedynie zainteresowany tym, żeby nie stracić więcej ludzi.
- Nie musi pan. Transportowiec z dwoma oddziałami moich ludzi jest w drodze. Zmienią pańskich.
- Już tu są – rzekł Barris, patrząc jak ostatni z ubranych w białe zbroje i z twarzą ukrytą pod hełmem żołnierzy znika w lesie. Niechciana obecność tego oddziału była zniewagą dla kwalifikacji szturmowców Barrisa. W tym momencie też go to nie obchodziło. – A jeśli chce pan poznać moją opinię, tak samo nie będą mieli szczęścia i nie znajdą przemytników. Najlepszym wyjściem jest wykurzenie ich z orbity.
- Wezmę to pod uwagę, pułkowniku – powiedział spokojnie Parck. – W międzyczasie proszę się przespać. Od tej pory szturmowcy zajmą się wszystkim.
Bez ostrzeżenia głos Parcka zniknął w szumie zakłóceń.
Barris uderzył w komunikator i zakłócenia ucichły, pozostawiając dzwonienie w jego uszach.
- Pełna gotowość! – krzyknął, wyciągając blaster i biegnąc w stronę wartowników. – Wszyscy szturmowcy, pełna gotowość! Majorze Wyan, gdzie pan jest?
- Tutaj, sir – powiedział Wyan, podchodząc z prawej strony. – Wszystkie komunikatory wysiadły.
- Wiem – rzucił Barris przez zaciśnięte zęby. – Starczy tego. Osiemnastu szturmowców przeszukuje krzaki. Proszę wysłać kilku ludzi, żeby ich odwołali. Wycofujemy się.
Wyanowi opadła szczęka. – Opuszczamy to miejsce, sir?
- Tak – odparł Barris. – Ma pan coś przeciw temu?
A kiedy nadszedł świt, Barris uznał, że ma tego dość.
- Proponuję, żeby pan się uspokoił, pułkowniku – powiedział Parck, a jego głos był denerwująco spokojny. – Wiem, że była to dla pana ciężka noc…
- Sir, straciłem tej nocy pięciu ludzi – przerwał mu gwałtownie Barris. Nie było to zbyt mądre posunięcie, rozmowa w taki sposób z przełożonym; ale Bariss nie czuł się na siłach aby być grzecznym. – Dodatkowo wczoraj straciliśmy trzech pilotów TIE oraz same myśliwce. Sugeruję, żebyśmy opuścili to miejsce i powrócili na „Szybkie Uderzenie”. A potem zbombardowali cały las z orbity.
- Jest pan zmęczony, pułkowniku – powiedział Parck. Jego głos nadal był spokojny, ale dało się też wyczuć w nim ostrzeżenie. – Nie myśli pan logicznie. Zabicie przemytników nie odpowie nam na pytanie gdzie znajduje się grupa rebeliantów, której szukamy. Myśli pan, że spalony wrak będzie dobrym łupem do przekazania Imperatorowi?
- Nie interesują mnie łupy, kapitanie – rzekł Barris sztywno. – Jestem jedynie zainteresowany tym, żeby nie stracić więcej ludzi.
- Nie musi pan. Transportowiec z dwoma oddziałami moich ludzi jest w drodze. Zmienią pańskich.
- Już tu są – rzekł Barris, patrząc jak ostatni z ubranych w białe zbroje i z twarzą ukrytą pod hełmem żołnierzy znika w lesie. Niechciana obecność tego oddziału była zniewagą dla kwalifikacji szturmowców Barrisa. W tym momencie też go to nie obchodziło. – A jeśli chce pan poznać moją opinię, tak samo nie będą mieli szczęścia i nie znajdą przemytników. Najlepszym wyjściem jest wykurzenie ich z orbity.
- Wezmę to pod uwagę, pułkowniku – powiedział spokojnie Parck. – W międzyczasie proszę się przespać. Od tej pory szturmowcy zajmą się wszystkim.
Bez ostrzeżenia głos Parcka zniknął w szumie zakłóceń.
Barris uderzył w komunikator i zakłócenia ucichły, pozostawiając dzwonienie w jego uszach.
- Pełna gotowość! – krzyknął, wyciągając blaster i biegnąc w stronę wartowników. – Wszyscy szturmowcy, pełna gotowość! Majorze Wyan, gdzie pan jest?
- Tutaj, sir – powiedział Wyan, podchodząc z prawej strony. – Wszystkie komunikatory wysiadły.
- Wiem – rzucił Barris przez zaciśnięte zęby. – Starczy tego. Osiemnastu szturmowców przeszukuje krzaki. Proszę wysłać kilku ludzi, żeby ich odwołali. Wycofujemy się.
Wyanowi opadła szczęka. – Opuszczamy to miejsce, sir?
- Tak – odparł Barris. – Ma pan coś przeciw temu?
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,67 Liczba: 6 |
Jamboleo2014-10-02 20:19:29
Opowiadanie 10/10
Tłumaczenie 10/10
Kassila2011-09-12 14:43:57
No tak. Jeśli zmienić tydzień na rok, to ok. Wtedy nawet pkt. 4 nie koliduje. Co do 3, to Mara gdzieś tam mówi, że się z nich podśmiewano, więc taka tajemnica to nie była.
Stele2011-09-12 14:20:05
Wreszcie mamy MacGyvera, a nie jasnowidza. Takiego Thrawna lubię. :)
Co do zgrzytów z prequelami, to istotnie warto by zastąpić ten tydzień co najmniej rokiem. Nie jest jednak tragicznie.
1) Wtedy koniec Wojen Klonów i początek Imperium nie były tym samym. Dzieliło je kilka lat różnicy, podczas których Palpi umacniał władzę.
2) Katastrofa na Honoghr to jeszcze CW. Nie pamiętam tego retconującego komiksu, ale niewykluczone, że ładnie on to wszystko spaja. Będzie trzeba poszukać. ;)
3) Tu to bardzo boli, jako że komanda Noghrich miały być z założenia chyba tajną bronią, nie kojarzoną z Imperium przez każdego wieśniaka. Może po prostu Parck wie o tym z opowieści kuzyna.
4) To z czymś koliduje?
5) Nowy Ład miał już swoich wrogów w RotS. Sojusz dla Przywrócenia Republiki oczywiście jeszcze nie istnieje, ale Imperium zowie rebeliantami każdą opozycję przecież. ;)
Jeszcze uściślę komentarz z poprzedniego tekstu. Mamy okręt klasy gwiezdnego niszczyciela. Duży, trójkątny, zdolny do działań krążowniczych i dysponujący siłą ognia, wystarczającą do bombardowania orbitalnego. Rozpozna go wieśniak przez lornetkę. Mamy również Gwiezdny Niszczyciel typu Imperial. Projekt Kuatański, 1600m od dziobu do rufy, 60 baterii turbolaserowych... Tu już trzeba mieć skanery, albo się trochę przyjrzeć, żeby go na przykład nie pomylić z Tectorem. ;)
Rób jak chcesz. Możesz olewać poprawność językową w ramach solidarności z Amberem. Odpuszczę.
Kassila2011-09-12 09:40:57
Tłumaczenie dobre. Dzięki, Urthona:)
Co do treści, to ciekawa, ale czy ja dobrze rozumiem, że:
1) akcja się dzieje TYDZIEŃ po ogłoszeniu Imperium Galaktycznego i mianowania się Palpiego Imperatorem
2) w tym czasie Vader zdążył znaleźć Noghrich i przekonać ich do służby Imperium
3) zdążyło się to już rozejść wśród ludzi
4) kuzyn Parcka zdążył zostać wicearmirałem
5) rebelianci już się sprzeciwiali Nowemu Ładowi
W tydzień po zakończeniu wojny obejmującej większość Galaktyki? Jeśli tak, to Zahn przeszedł samego siebie.