Insider: Sezon pierwszy „Wojen klonów” był telewizyjnym hitem, który wyszedł naprzeciw oczekiwaniom wszystkich. Czy pomogło ci to w tworzeniu sezonu drugiego, czy, przeciwnie, spowodowało, że odczuwałeś jeszcze większą presję?
Dave Filoni: Myślę, że głównie chodziło o to, że wiedziałem, że będziemy mieli publiczność. A jednocześnie nasza ekipa i ja chcieliśmy spełnić oczekiwania widzów. To była ta trudna część.
Wiem też, że właśnie wyrasta nowe pokolenie fanów „Gwiezdnych wojen” – a mamy jeszcze tych starszych. Trudne jest to, że trzeba zadowolić obie grupy. Myślę, że wszyscy widzowie lubią akcję, przygody, dramatyzm i postaci, które od ponad 30 lat prezentują „Gwiezdne wojny”. Właściwie, to nie stanowiło problemu, my po prostu wychodzimy naprzeciwko oczekiwaniom fanów i utrzymujemy dawną jakość. My, czyli ekipa, która wychowała się na „Gwiezdnych wojnach”, mamy swoje własne oczekiwania i chcemy, by wszystko szło do przodu. I rzeczywiście, podczas prac nad sezonem drugim mogliśmy go dopracować, ponieważ w tym czasie obserwowaliśmy reakcję publiczności na sezon pierwszy. Widzieliśmy, jak ludzie rozmawiają między sobą o tym, co moglibyśmy zrobić lepiej, co ich denerwuje, więc zaczęliśmy wszystko ulepszać.
Insider: Czy w sezonie drugim jest wiele rzeczy, na które nie mogliście sobie pozwolić w pierwszym?
Dave Filoni: Powiedziałbym, że przede wszystkim są to sprawy techniczne i głębia opowiadanych historii. Ponieważ w tym momencie – że tak powiem – mamy więcej figurek.[śmieje się].
No wiecie, kiedy na rynek wyszedł pierwszy zestaw figurek, to mieliśmy Luke’a, Hana, Leię, szturmowca, Dartha Vadera, C-3PO, R2-D2 i może Chewbaccę. Właściwie, to w dziecięcych latach mało kto miał Chewbaccę! Można było się bawić tylko w określone historie, bo, na przykład w ogóle nie było rebelianckich pilotów. O mało nie zemdlałem, jak wyszła figurka pilota TIE! Tak samo sprawy się mają z pracą nad serialem. Przez jakiś czas mieliśmy tylko klony i droidy bojowe. Wprowadzenie do odcinka całej grupy postaci takich jak Cad Bane czy Roboninio było dużym wyzwaniem. Ale byliśmy zobowiązani do wymyślenia jak mamy to zrobić, a to otworzyło nam masę możliwości jak mamy opowiadać historie, tworzyć nowe środowiska i generalnie umożliwiło nam poprawę tego, co robimy.
Zapraszamy do dyskusji na forum
N-11 Ordo2009-12-24 11:26:57
Ciekawostka.
Matek2009-12-17 18:47:52
SroQ napisał : Czyli w gruncie rzeczy "Każdy orze jak może a nam brakuje forsy na modele nowych postaci, przez co historia czasem bywa płytka". I na jaką cholere tu stosować 3D, skoro finanse za małe ? Nie lepiej zrobić to epicko, acz w 2D ? - Cóz ja tam nawet uznaję Clone Warsy Tartakovsky'ego (w 2D, króciótkie odcinki) za dużo lepsze od tych nowych :)
Mel2009-12-17 00:59:49
nóż sie w rece otwiera Filoni mówił kiedys ile kosztuje jedna figurka chyba bylo to cos ok 100 tys dolarow ze ten sukinsyn ktory dorobil sie na Star Wars bo nic innego mu w zyciu nie wyszlo nie moze zwiekszyc o kilka milionow budzetu serialu....
SroQ2009-12-16 19:38:52
Czyli w gruncie rzeczy "Każdy orze jak może a nam brakuje forsy na modele nowych postaci, przez co historia czasem bywa płytka". I na jaką cholere tu stosować 3D, skoro finanse za małe ? Nie lepiej zrobić to epicko, acz w 2D ?