Kolejny film z serii „Gwiezdne Wojny” mamy zobaczyć w grudniu 2022. Na razie chyba nie jest zagrożony, ale wciąż nic o nim nie wiemy. I miejmy nadzieję, że dowiemy się przed sierpniowym Celebration. Natomiast twórcy filmowi czasem mówią głośno, że chcieliby dostać swoją szansę. Tylko mówią swoje „ale”, tak jak niedawno zrobił to Taika Waititi.
Pierwszy zgłosił się Scott Derrickson. Wyreżyserował: „Egzorcyzmy Emily Rose”, nową wersję „Dnia, w którym zatrzymała się Ziemia” czy „Doktora Strange’a”. On ma bardzo specyficzny pomysł na „Gwiezdne Wojny”. Chciałby nakręcić tam horror, w dodatku o ratingu R (czyli od 18 lat). Jego akcja działaby się na Hoth i byłby mocno inspirowany filmem „Coś” z 1982 z Kurtem Russellem w roli głównej. Sam jednak nie wierzy, by Lucasfilm zgodził się na coś takiego. Horror, bez Mocy i jeszcze w dodatku rating R.
Drugi filmowiec, który wyraził zainteresowanie sagą to Damon Lindelof. Pamiętamy go, był scenarzystą „Prometeusza”, „Kowbojów i obcych” w reżyserii Jona Favreau, a przy „Star Trekach” współpracował z J.J. Abramsem. Były plotki, że miał być scenarzystą „Przebudzenia Mocy”, ale na plotkach się skończyło. Teraz Damon powiedział, że bardzo chętnie wyreżyserowałby jakiś film z „Gwiezdnych Wojen”, ale dopiero za dziesięć lat. Obecnie bałby się, że ludzie krzyczeliby iż to on zrujnował sagę. Na razie Lindelof zadowoliłbym się Marvelem.
Nam pozostaje czekać na Lucasfilm, który ewidentnie myśli, co poszło nie tak z pięcioma pierwszymi filmami.