- Niech zgadnę - powiedział Nyama. - Dowódca eskadry Fel i jego jakże-wspaniali-piloci TIE wlecą przez luki w tarczach i zniszczą ukryte działa.
- Śmieje się pan, ale to w sumie da się zrobić - odparł Fel. - Tarcze nie zachodzą na siebie tak dobrze jak powinny. Jest między nimi sporo dziur, a przynajmniej jedna wzdłuż jednej ze spadzistych części wzgórza znajdującego się w mieście. Na tyle duża, że możemy przez nią wlecieć, jeśli dostaniemy się tam pod właściwym kątem. Kiedy już będziemy w środku i poniżej poziomu tarcz, wszystko poza pałacem i jego terenem będzie dla nas otwarte.
- To oznacza, że pańscy piloci są zdolni wlecieć pod odpowiednim kątem - odparował Nyama. - Ale w ogniu walki taka precyzja jest niemożliwa.
Fel wzruszył ramionami.
- Dokonywanie niemożliwego to specjalność Eskadry Szarych.
- A co z działami laserowymi rozmieszczonymi w mieście? - nalegał Nyama. - Daliśmy im te działa, komandorze Fel, lata wcześniej zanim przybył tu Nuso Esva. Każde działo ma podwójną baterię z możliwością szybkiego strzelania i mocą wystarczającą do zestrzelenia jednego z pańskich cennych myśliwców TIE jednym strzałem. Mają też potężne przednie tarcze, które sprawiają, że są niemal niezniszczalne.
- Ale celowanie odbywa się ręcznie - przypomniał im Thrawn. - A te same tarcze, które je chronią, powodują, że są ciężkie i nieporęczne. Nawet najlepsi strzelcy Nuso Esvy będą mieli problemy z szybkimi atakami TIE.
- Chyba że TIE wyleci prosto na nich, tak jak w przypadku scenariusza komandora Fela - powiedział kwaśno Nyama. - Nie, admirale. Proszę mi zaufać: wasze myśliwce będą bezużyteczne w tej walce.
- Może - rzekł Thrawn. - Zobaczymy.
- Zobaczymy?! - powtórzył Nyama. - Proszę mi powiedzieć, admirale: jeśli turbolasery "Ostrzeżenia" nie są w stanie przebić tarcz, to z pewnością TIE również nie będą mogły tego zrobić. Więc co pan zrobi? Zniszczy domy robotników i żołnierzy, które leżą poza strefą tarcz?
- Nie toczymy walki z cywilami, łączniku Nyama - powiedział Thrawn, a jego głos stał się nagle zimny i bezwzględny. - Dobrze pan o tym wie.
Przez chwilę antagonizm Nyamy wydawał się znikać. Ale potem naturalna skłonność Strommów do przywództwa wróciła. - A więc co zrobią? - zapytał gniewnie.
- Jak już powiedział komandor Fel, między tarczami są dziury - powiedział Thrawn. - Podczas gdy czołgi będą wjeżdżać do miasta, TIE będą strzelać przez te dziury z zamiarem zniszczenia jednego lub więcej generatora tarczy.
- Generatory, które są chronione przez tarcze, które tworzą? - zakpił Nyama. - Nie można zniszczyć generatorów dopóki nie znajduje się pan pod tarczami.
- Chyba że dziura między dwoma tarczami otwiera wektor celu dla trzeciej - zwrócił mu uwagę Thrawn. - Przyznaję, że to jest małe prawdopodobieństwo, ale jak powiedział komandor Fel, ich ochrona nie będzie tak dobra, gdyby była jeśli Nuso Esva miałby więcej tarcz. A jeśli atak się powiedzie, TIE będą miały dobrą pozycję do pełnego wykorzystania sytuacji. Ale nie, fiaska planu Nuso Esvy nie spowodują myśliwce TIE ale szturmowcy.
- Pańscy szturmowcy?
Przy stole Balkin poruszył się niespokojnie na taki brak szacunku dla swoich ludzi jaki zaprezentował Nyama. Thrawn poruszył ręką w niemym ostrzeżeniu, a reszta ucichła.
- Nuso Esva poinstruuje królową żeby ustawiła swoich żołnierzy wzdłuż Alei Zachodzącego Słońca aby zapobiec wjazdowi czołgów - powiedział admirał. - A więc wyślemy mały oddział szturmowców do miasta, na południowy zachód od głównego ataku, wrócimy w stronę południowej flanki czołgów i zaatakujemy generatory tarcz w alei od tyłu.
Nyama potrząsnął głową.
- Nuso Esva nie będzie bezczynnie siedział i na to pozwalał. A także królowa. Żołnierze broniący trasy ataku po prostu odwrócą się i zaleją szturmowców swoją masą.
- Oczywiście, że tak zrobią - powiedział Thrawn. - Kiedy to się stanie, szturmowcy wycofają się, odciągając żołnierzy dalej od czołgów i tarcz. - Uśmiechnął się. - A kiedy już będą za daleko żeby coś zrobić, szturmowcy ukryci w czołgach wyjdą, wytną sobie drogę przez pozostałych żołnierzy i zniszczą tarcze.
Nyama prychnął.
- I wszystko to przeciw żołnierzom Quesothów? Pokłada pan za dużą wiarę w pańskich ludziach, admirale Thrawn.
- Szturmowcy z 501 są ludźmi i nieludźmi - przypomniał mu Thrawn chłodno. - Są tam też pańscy ziomkowie.
- Już nie - Nyama wstał gwałtownie. - Wystarczająco usłyszałem. Rada Strommów nie zaryzykuje wysłania swoich żołnierzy do tego szalonego ataku. Zwłaszcza na naszych sojuszników. Od teraz zwalniam ze służby Imperium moich ludzi. Decyzja wchodzi w życie natychmiast.
Szczęka doradcy opadła w niedowierzaniu. - Łącznik Nyama chciał powiedzieć...
- Łącznik Nyama ma na myśli dokładnie to co mówi - przerwał Nyama. - Proszę wydać rozkaz, admirale Thrawn. W przeciwnym wypadku wydam go za pana.
Przez długą chwilę pokój zastygł w ciszy, jakby w przeczuciu, że ktoś zginie. Nyama górował nad wciąż siedzącym Thrawnem jak pokryta trawą góra, jego czarne oczy patrzyły hardo, jego usta zacisnęły się w ostrzeżeniu, że nie zniesie sprzeciwu.
Thrawn poruszył się.
- Dobrze, panie łączniku. Jeśli nie chce pan asystować przy uwalnianiu pańskich sojuszników z opresji, pańscy ludzie otrzymają rozkazy udania się do transportowców.
- Chcę, żeby moi ludzie nie umierali na darmo - rzekł twardo Nyama. - I tak cała ta akcja będzie nic nie warta. Za dwa lata Nuso Esva i pozostałości jego Wybranych zostaną władcami opuszczonego miasta. Jeśli w tym czasie będzie pan nadal nalegał, żeby się zemścić, pomaszerujemy z panem i zaśpiewamy pieśni honorujące pańskie zwycięstwo nad nim. Ale nie będę marnował swoich ludzi w niepotrzebnej bitwie.
Spojrzał na doradcę, jakby prowokując młodego Strommę aby złagodził jego słowa. Ale chłopak dostał nauczkę, więc się nie odezwał.
- Nuso Esva może spowodować wiele zniszczeń w ciągu tych dwóch lat - powiedział Parck. Nie było to zbyt polityczne sprzeciwiać się łącznikowi z radą Strommów. Ale nie miał zamiaru pozwolić, żeby jego dowódca wziął na siebie całe niezadowolenie Nyamy. - Dodatkowo pod Czerwonym Miastem znajdują się fabryki, których może użyć. Czy będzie pan stał z boku i się temu przyglądał?
- Czerwona Królowa zaprosiła Nuso Esvę do miasta - powiedział Nyama, rzucając Parckowi jadowite spojrzenie. - Cokolwiek się zdarzy, to już sprawa jej i jej ludu.
Odwrócił się do Thrawna.
- Wrócę teraz do mojego wahadłowca, admirale Thrawn. Oczekuję, że wszyscy Strommowie służący pod pańskimi rozkazami zgromadzą się w hangarze "Ostrzeżenia" za godzinę.
- Wydam rozkaz - powiedział Thrawn.
Nyama wytrzymał spojrzenie admirała przez kolejne dwie sekundy, po czym odwrócił się i wyszedł z pokoju.
Doradca stał z bolesnym wyrazem twarzy. - Admirale...
- Proszę iść za swoim zwierzchnikiem - powiedział Thrawn, z niewzruszonym wyrazem twarzy.
Młody Stromma popatrzył bezradnie na zgromadzonych wokół stołu po czym skłonił się i wyszedł.
- Cóż - powiedział Fel. - Przynajmniej to poszło dobrze.
- Było to do przewidzenia - zgodził się Parck.
- To prawda. - Fel spojrzał na Thrawna. - Wie pan, admirale, że nie przesadzałem z rozmiarem tej dziury. Wejdziemy pod niewłaściwym kątem i otrzemy się o jedną z tarcz, a ona zniszczy tą sekcję skrzydła i spowoduje takie koziołkowanie, że rozbijemy się o ziemię.
- Mam pełne zaufanie do pana i pańskich pilotów, komandorze - Thrawn odwrócił się do Balkina. - Tak samo jak do pańskich szturmowców. Wykonacie swoją robotę.
- Tak jest - powiedział cicho Balkin.
- A więc plan się nie zmienia? - zapytał Parck.
- Nie - zapewnił go Thrawn.
Parck poczuł, że jego warga się porusza.
- Rozmawiałem z innymi Strommami, którzy rozumieją Mowę Żołnierzy Quesothów - powiedział. - Mówią, że nawet jeśli będziemy w stanie nagrać wystarczająco wiele rozkazów królowej podczas bitwy, nie będzie możliwe stworzenie nowych, odwrotnych.
- Moi strommiańscy rekruci mówią to samo - potwierdził Balkin. - Jest pewien rodzaj tonów i rytmu, do których kilka dowolnych słów nie będzie pasować.
- Zobaczymy - powiedział Thrawn. - Czy są jeszcze jakieś sprawy?
Parck rozejrzał się. Nikt nie chciał już nic powiedzieć.
- Rozejść się - powiedział formalnie Thrawn. - Przygotujcie się i niech wasi żołnierze się najedzą i wyśpią. - Jego oczy zabłysły. - Jutro rano atakujemy.
- Śmieje się pan, ale to w sumie da się zrobić - odparł Fel. - Tarcze nie zachodzą na siebie tak dobrze jak powinny. Jest między nimi sporo dziur, a przynajmniej jedna wzdłuż jednej ze spadzistych części wzgórza znajdującego się w mieście. Na tyle duża, że możemy przez nią wlecieć, jeśli dostaniemy się tam pod właściwym kątem. Kiedy już będziemy w środku i poniżej poziomu tarcz, wszystko poza pałacem i jego terenem będzie dla nas otwarte.
- To oznacza, że pańscy piloci są zdolni wlecieć pod odpowiednim kątem - odparował Nyama. - Ale w ogniu walki taka precyzja jest niemożliwa.
Fel wzruszył ramionami.
- Dokonywanie niemożliwego to specjalność Eskadry Szarych.
- A co z działami laserowymi rozmieszczonymi w mieście? - nalegał Nyama. - Daliśmy im te działa, komandorze Fel, lata wcześniej zanim przybył tu Nuso Esva. Każde działo ma podwójną baterię z możliwością szybkiego strzelania i mocą wystarczającą do zestrzelenia jednego z pańskich cennych myśliwców TIE jednym strzałem. Mają też potężne przednie tarcze, które sprawiają, że są niemal niezniszczalne.
- Ale celowanie odbywa się ręcznie - przypomniał im Thrawn. - A te same tarcze, które je chronią, powodują, że są ciężkie i nieporęczne. Nawet najlepsi strzelcy Nuso Esvy będą mieli problemy z szybkimi atakami TIE.
- Chyba że TIE wyleci prosto na nich, tak jak w przypadku scenariusza komandora Fela - powiedział kwaśno Nyama. - Nie, admirale. Proszę mi zaufać: wasze myśliwce będą bezużyteczne w tej walce.
- Może - rzekł Thrawn. - Zobaczymy.
- Zobaczymy?! - powtórzył Nyama. - Proszę mi powiedzieć, admirale: jeśli turbolasery "Ostrzeżenia" nie są w stanie przebić tarcz, to z pewnością TIE również nie będą mogły tego zrobić. Więc co pan zrobi? Zniszczy domy robotników i żołnierzy, które leżą poza strefą tarcz?
- Nie toczymy walki z cywilami, łączniku Nyama - powiedział Thrawn, a jego głos stał się nagle zimny i bezwzględny. - Dobrze pan o tym wie.
Przez chwilę antagonizm Nyamy wydawał się znikać. Ale potem naturalna skłonność Strommów do przywództwa wróciła. - A więc co zrobią? - zapytał gniewnie.
- Jak już powiedział komandor Fel, między tarczami są dziury - powiedział Thrawn. - Podczas gdy czołgi będą wjeżdżać do miasta, TIE będą strzelać przez te dziury z zamiarem zniszczenia jednego lub więcej generatora tarczy.
- Generatory, które są chronione przez tarcze, które tworzą? - zakpił Nyama. - Nie można zniszczyć generatorów dopóki nie znajduje się pan pod tarczami.
- Chyba że dziura między dwoma tarczami otwiera wektor celu dla trzeciej - zwrócił mu uwagę Thrawn. - Przyznaję, że to jest małe prawdopodobieństwo, ale jak powiedział komandor Fel, ich ochrona nie będzie tak dobra, gdyby była jeśli Nuso Esva miałby więcej tarcz. A jeśli atak się powiedzie, TIE będą miały dobrą pozycję do pełnego wykorzystania sytuacji. Ale nie, fiaska planu Nuso Esvy nie spowodują myśliwce TIE ale szturmowcy.
- Pańscy szturmowcy?
Przy stole Balkin poruszył się niespokojnie na taki brak szacunku dla swoich ludzi jaki zaprezentował Nyama. Thrawn poruszył ręką w niemym ostrzeżeniu, a reszta ucichła.
- Nuso Esva poinstruuje królową żeby ustawiła swoich żołnierzy wzdłuż Alei Zachodzącego Słońca aby zapobiec wjazdowi czołgów - powiedział admirał. - A więc wyślemy mały oddział szturmowców do miasta, na południowy zachód od głównego ataku, wrócimy w stronę południowej flanki czołgów i zaatakujemy generatory tarcz w alei od tyłu.
Nyama potrząsnął głową.
- Nuso Esva nie będzie bezczynnie siedział i na to pozwalał. A także królowa. Żołnierze broniący trasy ataku po prostu odwrócą się i zaleją szturmowców swoją masą.
- Oczywiście, że tak zrobią - powiedział Thrawn. - Kiedy to się stanie, szturmowcy wycofają się, odciągając żołnierzy dalej od czołgów i tarcz. - Uśmiechnął się. - A kiedy już będą za daleko żeby coś zrobić, szturmowcy ukryci w czołgach wyjdą, wytną sobie drogę przez pozostałych żołnierzy i zniszczą tarcze.
Nyama prychnął.
- I wszystko to przeciw żołnierzom Quesothów? Pokłada pan za dużą wiarę w pańskich ludziach, admirale Thrawn.
- Szturmowcy z 501 są ludźmi i nieludźmi - przypomniał mu Thrawn chłodno. - Są tam też pańscy ziomkowie.
- Już nie - Nyama wstał gwałtownie. - Wystarczająco usłyszałem. Rada Strommów nie zaryzykuje wysłania swoich żołnierzy do tego szalonego ataku. Zwłaszcza na naszych sojuszników. Od teraz zwalniam ze służby Imperium moich ludzi. Decyzja wchodzi w życie natychmiast.
Szczęka doradcy opadła w niedowierzaniu. - Łącznik Nyama chciał powiedzieć...
- Łącznik Nyama ma na myśli dokładnie to co mówi - przerwał Nyama. - Proszę wydać rozkaz, admirale Thrawn. W przeciwnym wypadku wydam go za pana.
Przez długą chwilę pokój zastygł w ciszy, jakby w przeczuciu, że ktoś zginie. Nyama górował nad wciąż siedzącym Thrawnem jak pokryta trawą góra, jego czarne oczy patrzyły hardo, jego usta zacisnęły się w ostrzeżeniu, że nie zniesie sprzeciwu.
Thrawn poruszył się.
- Dobrze, panie łączniku. Jeśli nie chce pan asystować przy uwalnianiu pańskich sojuszników z opresji, pańscy ludzie otrzymają rozkazy udania się do transportowców.
- Chcę, żeby moi ludzie nie umierali na darmo - rzekł twardo Nyama. - I tak cała ta akcja będzie nic nie warta. Za dwa lata Nuso Esva i pozostałości jego Wybranych zostaną władcami opuszczonego miasta. Jeśli w tym czasie będzie pan nadal nalegał, żeby się zemścić, pomaszerujemy z panem i zaśpiewamy pieśni honorujące pańskie zwycięstwo nad nim. Ale nie będę marnował swoich ludzi w niepotrzebnej bitwie.
Spojrzał na doradcę, jakby prowokując młodego Strommę aby złagodził jego słowa. Ale chłopak dostał nauczkę, więc się nie odezwał.
- Nuso Esva może spowodować wiele zniszczeń w ciągu tych dwóch lat - powiedział Parck. Nie było to zbyt polityczne sprzeciwiać się łącznikowi z radą Strommów. Ale nie miał zamiaru pozwolić, żeby jego dowódca wziął na siebie całe niezadowolenie Nyamy. - Dodatkowo pod Czerwonym Miastem znajdują się fabryki, których może użyć. Czy będzie pan stał z boku i się temu przyglądał?
- Czerwona Królowa zaprosiła Nuso Esvę do miasta - powiedział Nyama, rzucając Parckowi jadowite spojrzenie. - Cokolwiek się zdarzy, to już sprawa jej i jej ludu.
Odwrócił się do Thrawna.
- Wrócę teraz do mojego wahadłowca, admirale Thrawn. Oczekuję, że wszyscy Strommowie służący pod pańskimi rozkazami zgromadzą się w hangarze "Ostrzeżenia" za godzinę.
- Wydam rozkaz - powiedział Thrawn.
Nyama wytrzymał spojrzenie admirała przez kolejne dwie sekundy, po czym odwrócił się i wyszedł z pokoju.
Doradca stał z bolesnym wyrazem twarzy. - Admirale...
- Proszę iść za swoim zwierzchnikiem - powiedział Thrawn, z niewzruszonym wyrazem twarzy.
Młody Stromma popatrzył bezradnie na zgromadzonych wokół stołu po czym skłonił się i wyszedł.
- Cóż - powiedział Fel. - Przynajmniej to poszło dobrze.
- Było to do przewidzenia - zgodził się Parck.
- To prawda. - Fel spojrzał na Thrawna. - Wie pan, admirale, że nie przesadzałem z rozmiarem tej dziury. Wejdziemy pod niewłaściwym kątem i otrzemy się o jedną z tarcz, a ona zniszczy tą sekcję skrzydła i spowoduje takie koziołkowanie, że rozbijemy się o ziemię.
- Mam pełne zaufanie do pana i pańskich pilotów, komandorze - Thrawn odwrócił się do Balkina. - Tak samo jak do pańskich szturmowców. Wykonacie swoją robotę.
- Tak jest - powiedział cicho Balkin.
- A więc plan się nie zmienia? - zapytał Parck.
- Nie - zapewnił go Thrawn.
Parck poczuł, że jego warga się porusza.
- Rozmawiałem z innymi Strommami, którzy rozumieją Mowę Żołnierzy Quesothów - powiedział. - Mówią, że nawet jeśli będziemy w stanie nagrać wystarczająco wiele rozkazów królowej podczas bitwy, nie będzie możliwe stworzenie nowych, odwrotnych.
- Moi strommiańscy rekruci mówią to samo - potwierdził Balkin. - Jest pewien rodzaj tonów i rytmu, do których kilka dowolnych słów nie będzie pasować.
- Zobaczymy - powiedział Thrawn. - Czy są jeszcze jakieś sprawy?
Parck rozejrzał się. Nikt nie chciał już nic powiedzieć.
- Rozejść się - powiedział formalnie Thrawn. - Przygotujcie się i niech wasi żołnierze się najedzą i wyśpią. - Jego oczy zabłysły. - Jutro rano atakujemy.
Stele2011-09-29 21:05:52
Wszyscy lordowie postendorowi też byli patriotami. Raptem bronili swych rodzinnych światów przy użyciu tego, co mieli na zbyciu. A gdy one były bronione, to zajmowali się ochroną innych systemów. ;)
Co Thrawn właściwie zrobił? Porzucił tradycje własnego ludu, za co został wygnany. Zaciągnął się do imperialnych, przysięgając wierność Imperatorowi i Imperium. Talent miał, to dobrze pracował. Cały czas na boku podprowadzał jednak technologię, fundusze i materiał genetyczny do budowy Imperium Ręki. Gdy tylko nadarzała się okazja, ustawał sobie misję w rodzinne strony, by doglądać prywatnych interesów. No i jak tu się dziwić Palpiemu, że obcym nie specjalnie ufał? Imperium Ręki nawet niespecjalnie pasuje do teorii, jakoby wszyscy o Vongach wiedzieli.
Kassila2011-09-29 13:54:26
Stele --> A, że niby to był pic na wodę? Że Thrawn nie potrzebował dzieł sztuki, tylko logika nakazywała Esvie zrobienie pułapki w tym dokładnie miejscu? I miało mu się wydawać, że rzeźbami skołuje Thrawna?
Ależ nie był prywaciarzem, tylko patriotą :D Pamiętasz, jak mówił, że zrobi wszystko, co konieczne, żeby obronić swój lud? Nie więcej. Ale i nie mniej. Widocznie uznał to za konieczne :D Potrzebował najlepszych - u niego raczej nie groziło im zmarnotrawienie talentu. Jak już Przestrzeń Chissów była chroniona, mógł się zająć obroną na szerszą skalę. Z najlepszymi żołnierzami pod słońcem :)
Stele2011-09-28 18:15:20
Gdzie tu niby Thrawn przekombinował z analizą sztuki? Czytałem to wielce na raty, ale pamiętam raczej, że sam się z tego śmiał :P
Średnio podoba mi się cała koncepcja Imperium Ręki. Thrawn wychodzi tu na strasznego prywaciarza, który jedynie zagrabiał wojska Palpiego. Cóż, takie są konsekwencje rekrutacji zdolnych i ambitnych przeciwników we własne szeregi. Chciałbym usłyszeć oficjalne dalsze losy Ali Tarrak i zobaczyć, czy postępowała podobnie. ;)
Alex Wolf2011-09-27 02:12:10
fajny wstęp do Dziedzica Imperium :)
Kassila2011-09-26 12:49:36
Codzienna służba w Nieznanych Rejonach, sympatyczny, zróżnicowany rasowo 501., Thrawn w analizie sztuki przechodzący samego siebie (tu Zahn poszedł po bandzie - przegiął nawet jak dla mnie) i złotooki watażka, którego wyznawcami są Luke, Leia i Rukh:) Innymi słowy: ciekawa historyjka ukazująca Imperialnych w takim świetle, w jakim powinna:) I wielki plus za Stenta:D
Tylko dlaczego Robale?! Mieszka tam chyba też ktoś inny. Ech, trudno: 9/10 za Chissów:P