Parck spojrzał znad raportu. - A więc to koniec.
- To koniec - potwierdził Thrawn. - Jedno z ciał w Siedlisku Gości zostało zidentyfikowane jako jego.
Parck pokiwał głową, czując dziwne znużenie. Przez dziesięć lat wyczerpującej walki, ucieczek i niepewnych zwycięstw w Nieznanych Rejonach, watażka Nuso Esva został zabity.
- Co teraz? - zapytał, odkładając datapad.
Thrawn wzruszył lekko ramionami.
- Nie można zrobić dla Quesoth nic więcej jak pomóc w odbudowie Czerwonego Miasta. Ale wszystko będzie dobrze. Zdarzało się, że królowa umarła przedwcześnie. Czasami w związku z tym nowa królowa wstępowała na tron przed czasem. Zdarzało się, też, że miasto musiało radzić sobie samo, dopóki nie zjawiła się nowa. Ale obojętnie jakie okoliczności czekają mieszkańców Czerwonego Miasta, lud Quethold przetrwa. To jest najważniejsze.
- Tak - zgodził się Parck, czując dreszcz. Zwłaszcza po tym co powiedział im Trevik, jeden z pracowników Średniego Szczebla, o tym jakie plany wobec planety miał Nuso Esva. Mógł zniszczyć wszystko, a nawet uciec i nadal grasować w Nieznanych Rejonach.
Ale nie zdążył. Był martwy i wszystko się skończyło.
- Właściwie, admirale, chodziło mi o to, co będzie z nami.
- Pan i "Ostrzeżenie" udacie się z powrotem do Trójkąta Chaosu, aby rozpocząć czyszczenie bałaganu, który zostawił za sobą Nuso Esva - powiedział Thrawn. - Co do mnie, mogę wreszcie zwrócić uwagę na ważniejsze problemy. To znaczy odbudowę Imperium.
Parck skrzywił się. Thrawn rzadko wracał do przestrzeni Imperium po śmierci Imperatora. Te wyprawy były zwykle krótkie, zawsze sekretne i nieodmiennie frustrowały Wielkiego Admirała, kiedy widział chaos jaki tam panuje. Między niekompetencją rządzących a ciągłym naciskiem wojskowym ze strony Nowej Republiki, Imperium skurczyło się do zaledwie ćwierci tego, czym było w czasach panowania Palpatine'a.
- Może pan mieć kłopoty aby przyjęli pańską pomoc - ostrzegł. - Obecne doświadczenia z Wielkimi Admirałami nie są aż tak dobre.
- Jest ktoś, z kim mogę się skontaktować - zapewnił go Thrawn. - To kapitan Gilad Pellaeon, dowodzący obecnie "Chimerą". Pracowałem z nim wcześniej, kiedy Nuso Esva wyprawił się w przestrzeń Imperium.
- Tak, pamiętam - powiedział ponuro Parck. - W sektorze Candoras. Pamiętam też, że krótko potem Nuso Esva rozpoczął kampanię, która zniszczyła niemal połowę ras.
- Dobrze pan pamięta - Thrawn zmarszczył lekko czoło. - O co panu chodzi?
- O to, że Nuso Esva był mściwym synem kosmicznego ślimaka - powiedział Parck. - Nie spodziewam się, żeby jego wyznawcy byli inni. To może nie być dobra chwila na ponowne zajmowanie się polityką Imperium.
Thrawn potrząsnął głową.
- Proszę się nie martwić, kapitanie. Wyznawcy Nuso Esvy są rozproszeni i jest ich niewielu. Bez jego przywództwa, wrócą do cieni, skąd przybyli.
- Być może - powiedział Parck. - Może jednak nie być złym pomysłem aby podjąć tu jakieś środki ostrożności.
- Wzrusza mnie pańska troska - powiedział Thrawn. - Nie ma się jednak czym martwić. Kapitan Pellaeon jest kompetentnym dowódcą i uczynił z "Chimery" najlepszy okręt wojenny we flocie.
- Miałem na myśli...
- Zarządziłem też, żeby, kiedy wrócę do Imperium, towarzyszył mi strażnik - mówił dalej Thrawn. - Jakąkolwiek zemstę zaplanował Nuso Esva albo co wymyślił, nigdy mnie ona nie dosięgnie.
- Mam nadzieję - Parck wziął głęboki oddech. Nadal mu się to nie podobało, ale wiedział lepiej, żeby nie kłócić się z admirałem, kiedy ten podjął decyzję. - Rozpocznę przygotowania aby skontaktować się kapitanem Pellaeonem i przygotować pański powrót. - Uśmiechnął się lekko. - Do pańskiego Imperium.
- Dziękuję panu - powiedział cicho Thrawn. - I proszę się rozchmurzyć. To nie tylko koniec Nuso Esvy.
Uśmiechnął się. - To także początek. Początek zwycięstwa.
- To koniec - potwierdził Thrawn. - Jedno z ciał w Siedlisku Gości zostało zidentyfikowane jako jego.
Parck pokiwał głową, czując dziwne znużenie. Przez dziesięć lat wyczerpującej walki, ucieczek i niepewnych zwycięstw w Nieznanych Rejonach, watażka Nuso Esva został zabity.
- Co teraz? - zapytał, odkładając datapad.
Thrawn wzruszył lekko ramionami.
- Nie można zrobić dla Quesoth nic więcej jak pomóc w odbudowie Czerwonego Miasta. Ale wszystko będzie dobrze. Zdarzało się, że królowa umarła przedwcześnie. Czasami w związku z tym nowa królowa wstępowała na tron przed czasem. Zdarzało się, też, że miasto musiało radzić sobie samo, dopóki nie zjawiła się nowa. Ale obojętnie jakie okoliczności czekają mieszkańców Czerwonego Miasta, lud Quethold przetrwa. To jest najważniejsze.
- Tak - zgodził się Parck, czując dreszcz. Zwłaszcza po tym co powiedział im Trevik, jeden z pracowników Średniego Szczebla, o tym jakie plany wobec planety miał Nuso Esva. Mógł zniszczyć wszystko, a nawet uciec i nadal grasować w Nieznanych Rejonach.
Ale nie zdążył. Był martwy i wszystko się skończyło.
- Właściwie, admirale, chodziło mi o to, co będzie z nami.
- Pan i "Ostrzeżenie" udacie się z powrotem do Trójkąta Chaosu, aby rozpocząć czyszczenie bałaganu, który zostawił za sobą Nuso Esva - powiedział Thrawn. - Co do mnie, mogę wreszcie zwrócić uwagę na ważniejsze problemy. To znaczy odbudowę Imperium.
Parck skrzywił się. Thrawn rzadko wracał do przestrzeni Imperium po śmierci Imperatora. Te wyprawy były zwykle krótkie, zawsze sekretne i nieodmiennie frustrowały Wielkiego Admirała, kiedy widział chaos jaki tam panuje. Między niekompetencją rządzących a ciągłym naciskiem wojskowym ze strony Nowej Republiki, Imperium skurczyło się do zaledwie ćwierci tego, czym było w czasach panowania Palpatine'a.
- Może pan mieć kłopoty aby przyjęli pańską pomoc - ostrzegł. - Obecne doświadczenia z Wielkimi Admirałami nie są aż tak dobre.
- Jest ktoś, z kim mogę się skontaktować - zapewnił go Thrawn. - To kapitan Gilad Pellaeon, dowodzący obecnie "Chimerą". Pracowałem z nim wcześniej, kiedy Nuso Esva wyprawił się w przestrzeń Imperium.
- Tak, pamiętam - powiedział ponuro Parck. - W sektorze Candoras. Pamiętam też, że krótko potem Nuso Esva rozpoczął kampanię, która zniszczyła niemal połowę ras.
- Dobrze pan pamięta - Thrawn zmarszczył lekko czoło. - O co panu chodzi?
- O to, że Nuso Esva był mściwym synem kosmicznego ślimaka - powiedział Parck. - Nie spodziewam się, żeby jego wyznawcy byli inni. To może nie być dobra chwila na ponowne zajmowanie się polityką Imperium.
Thrawn potrząsnął głową.
- Proszę się nie martwić, kapitanie. Wyznawcy Nuso Esvy są rozproszeni i jest ich niewielu. Bez jego przywództwa, wrócą do cieni, skąd przybyli.
- Być może - powiedział Parck. - Może jednak nie być złym pomysłem aby podjąć tu jakieś środki ostrożności.
- Wzrusza mnie pańska troska - powiedział Thrawn. - Nie ma się jednak czym martwić. Kapitan Pellaeon jest kompetentnym dowódcą i uczynił z "Chimery" najlepszy okręt wojenny we flocie.
- Miałem na myśli...
- Zarządziłem też, żeby, kiedy wrócę do Imperium, towarzyszył mi strażnik - mówił dalej Thrawn. - Jakąkolwiek zemstę zaplanował Nuso Esva albo co wymyślił, nigdy mnie ona nie dosięgnie.
- Mam nadzieję - Parck wziął głęboki oddech. Nadal mu się to nie podobało, ale wiedział lepiej, żeby nie kłócić się z admirałem, kiedy ten podjął decyzję. - Rozpocznę przygotowania aby skontaktować się kapitanem Pellaeonem i przygotować pański powrót. - Uśmiechnął się lekko. - Do pańskiego Imperium.
- Dziękuję panu - powiedział cicho Thrawn. - I proszę się rozchmurzyć. To nie tylko koniec Nuso Esvy.
Uśmiechnął się. - To także początek. Początek zwycięstwa.
Stele2011-09-29 21:05:52
Wszyscy lordowie postendorowi też byli patriotami. Raptem bronili swych rodzinnych światów przy użyciu tego, co mieli na zbyciu. A gdy one były bronione, to zajmowali się ochroną innych systemów. ;)
Co Thrawn właściwie zrobił? Porzucił tradycje własnego ludu, za co został wygnany. Zaciągnął się do imperialnych, przysięgając wierność Imperatorowi i Imperium. Talent miał, to dobrze pracował. Cały czas na boku podprowadzał jednak technologię, fundusze i materiał genetyczny do budowy Imperium Ręki. Gdy tylko nadarzała się okazja, ustawał sobie misję w rodzinne strony, by doglądać prywatnych interesów. No i jak tu się dziwić Palpiemu, że obcym nie specjalnie ufał? Imperium Ręki nawet niespecjalnie pasuje do teorii, jakoby wszyscy o Vongach wiedzieli.
Kassila2011-09-29 13:54:26
Stele --> A, że niby to był pic na wodę? Że Thrawn nie potrzebował dzieł sztuki, tylko logika nakazywała Esvie zrobienie pułapki w tym dokładnie miejscu? I miało mu się wydawać, że rzeźbami skołuje Thrawna?
Ależ nie był prywaciarzem, tylko patriotą :D Pamiętasz, jak mówił, że zrobi wszystko, co konieczne, żeby obronić swój lud? Nie więcej. Ale i nie mniej. Widocznie uznał to za konieczne :D Potrzebował najlepszych - u niego raczej nie groziło im zmarnotrawienie talentu. Jak już Przestrzeń Chissów była chroniona, mógł się zająć obroną na szerszą skalę. Z najlepszymi żołnierzami pod słońcem :)
Stele2011-09-28 18:15:20
Gdzie tu niby Thrawn przekombinował z analizą sztuki? Czytałem to wielce na raty, ale pamiętam raczej, że sam się z tego śmiał :P
Średnio podoba mi się cała koncepcja Imperium Ręki. Thrawn wychodzi tu na strasznego prywaciarza, który jedynie zagrabiał wojska Palpiego. Cóż, takie są konsekwencje rekrutacji zdolnych i ambitnych przeciwników we własne szeregi. Chciałbym usłyszeć oficjalne dalsze losy Ali Tarrak i zobaczyć, czy postępowała podobnie. ;)
Alex Wolf2011-09-27 02:12:10
fajny wstęp do Dziedzica Imperium :)
Kassila2011-09-26 12:49:36
Codzienna służba w Nieznanych Rejonach, sympatyczny, zróżnicowany rasowo 501., Thrawn w analizie sztuki przechodzący samego siebie (tu Zahn poszedł po bandzie - przegiął nawet jak dla mnie) i złotooki watażka, którego wyznawcami są Luke, Leia i Rukh:) Innymi słowy: ciekawa historyjka ukazująca Imperialnych w takim świetle, w jakim powinna:) I wielki plus za Stenta:D
Tylko dlaczego Robale?! Mieszka tam chyba też ktoś inny. Ech, trudno: 9/10 za Chissów:P